"Alex i poszukiwacze zagnionej Vixen"*

*Per Vincenta*
Scott wcisnął mi tą zmianę. Nie to, że nie lubię tu przychodzić. Wcisnął mi ranek. Od 6 do południa. Masakra. Ale podobno ktoś przyszedł nowy. Przy drzwiach, w nowiutkim mundurku siedziała dziewczyna o niebieskich włosach i zielonych oczach. Gdzieś ją już widziałem.
-Scotta nie ma?-spytała cicho, a ja pośpiesznie przytaknąłem.-Stęskniłam się za tobą.
~Ten głos....~
-Caro? To na serio ty?
Rzuciła mi się na szyję. Przez to całe zamieszanie nie miałem nawet chwili aby do niej zadzwonić. Czułem się winny.
-Ale czemu się przebrałaś? I dlaczego unikasz Scotta?
-Ehh... Nie wiem jak ci to powiedzieć. Scott... jest moim bratem.
Byłem zaskoczony. Patrzyłem jej w oczy. Na pewno nie żartowała.
-Ja jestem starsza. A ukrywam się... Bo gdy ostatnio się spotkaliśmy, on pokazywał zdjęcia waszej ekipy. Wypaliłam przypadkowo, że jesteś słodki i... Trzepnął mnie w twarz i powiedział, że nie mam się z tobą nigdy spotkać. Nie wiem dlaczego.
-Twój braciszek uważa mnie za idiotę. Poza tym za geja. Gdyby teraz się dowiedział, że coś do ciebie czuję... Jest moim kumplem i nie chciałbym, żeby czuł się przeze mnie oszukany.
Spojrzałem lekko zasmucony w podłogę. Caro mnie przytuliła. Uśmiechnąłem się lekko. Wtedy mnie pocałowała. I... usłyszałem nad głową pstryknięcie.
-Co to było?-spytałem zdziwiony.
Caro wskazała ręką na sufit. Z belek jak gdyby nigdy nic zwisała Vixen, dzierżąc telefon. Akurat w takim momencie musiała nam zrobić zdjęcie.
-Obiecuję.-powiedziała cicho.-Nie powiem Scottowi. Taka ładna z was para. Zupełnie jak z Alex i Mike'a.
-Alex?-bąknęła Caro.-Skąd ją znasz?
-Hehe... Vincuś nie powiedział ci, że ona tu pracuje? Ale ona też pewnie nie wypapla Scottowi, co nie?
Vixen zniżyła się lekko i pokazała nam zdjęcie. Co jak co, fotografia jej całkiem nieźle idzie. Pokazała nam też zdjęcia Mike'a i Alex. Wyglądali słodko.
-A od kiedy masz ten telefon?-spytałem Vixen.
-Któregoś razu znalazłam ten telefon w pokoju nagród. Bawiłam się nim i tak dalej, aż w końcu Scott spytał się mnie, czy nie widziałam jego komórki. Grzecznie mu ją oddałam, ale gdy zobaczył moją minę, stwierdził, że mogę ją zatrzymać. Tak więc mam. Fajna co nie?
Zaśmiałem się. Vixen wie, jak być dobrą przyjaciółką.
Następnego dnia...
*Per Alex*
-Czy ktoś z was widział Vixen? Nie słyszałam jej od wczoraj.-spytałam.
-Nie, Alexxandro.-odrzekł grzecznie Fryderyk.
W głównym holu zebrały się animatronki. Nie było tylko Mangle. Wszyscy zaczęliśmy jej szukać. Nasze nawoływania niosły się po całej pizzerii. "Gdzie ona mogła pójść?"
*Per ?*
Wpatrując się w leżącą na podłodze lisiczkę, słuchałem donośnych krzyków. Zapewne to ona jest zaginioną Vixen. Chciałbym im pomóc, ale nie potrafię. Przez te koszmarne dziury w dachu cały jestem przemoczony i śmierdzę zgnilizną na kilometr. Mój syntezator mowy jest chyba zniszczony. Nie mogę tego nawet zobaczyć. Nie ruszyłem się z tego miejsca od półtora roku. A teraz siedzę tu z tą biedną dziewczyną i nie potrafię jej pomóc. Mogłem tylko na nią patrzeć i słuchać tych wrzasków. Miała długie białe włosy i bladą skórę. Była... piękna. Zastanawiałem się, jak tu przyszła. No jasne, wentylacją. Była umorusana w kurzu, bo zapewne dojście wentylacji było dawno nie używane. Wtem usłyszałem ciche skrzypnięcie. Krzyki ustały jakiś czas temu. Okazało się, że lisiczka się uruchomiła. Lekko podskoczyła zdziwiona na mój widok. Rozejrzała się, a widząc, że drzwi są zablokowane usiadła obok mnie smutna.
-Jesteś włączony?-spytała cicho.
Spróbowałem delikatnie poruszyć głową. Chyba zauważyła ten ruch.
-Ciekawe dlaczego cię porzucono... -rzekła zamyślona.
Poczułem jej dłoń na mojej głowie. Głaskała moją zatęchłą sierść. Jej dotyk był przyjemny, ale dziwił mnie jej brak obrzydzenia. Z każdym wymuszonym ruchem mój szkielet skrzypiał. Źle się z tym czułem.
-Mam przyjaciółkę, która mogłaby cię naprawić. Nawet ostatnio naprawiła Złotego.
Powoli moja twarz powędrowała w stronę jej twarzy. Złoty był moim przyjacielem. Ale przez Mari stracił pamięć i nie wiedział pewnie o moim istnieniu. Eh...
-Jesteś ze starej pizzerii?-spytała nagle.-Marionetka mówiła, że ten drugi animatron ze starej placówki nazywał się Spring Bonnie. To ty, prawda?
Udało mi się kiwnąć głową na tak. Czyli ktoś wiedział. Ciekawe, co jeszcze nagadała im o mnie Mari.
-Twierdziła, że byłeś gwiazdą, tuż obok Złotego. Musiał być z was niezły duet.
Nagle spojrzała na wystające ze mnie kable. Wzięła je w swe drobne dłonie i połączyła. Poczułem trzaski energii przechodzące przez moje ciało.
-Wwszystko okej?-szepnęła lekko zdenerwowana.
-Tak, Vixen.-odpowiedziałem.
Znów miałem głos!
-Miło mi to słyszeć. Ale jak mam się do ciebie zwracać?
-Adrian, moja droga.-szepnąłem szczęśliwy.
*Przeróbka tytułu filmu "Indiana Jones i poszukiwacze zaginionej arki"

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top