Part 5 - Samokontrola to podstawa przy kroku piątym

   Kolacja była wyśmienita, towarzystwo zresztą też, więc czułem się jak w niebie, tak samo jak i moje podniebienie.

-Jungkookie spróbuj jeszcze tego. – Jimin co chwilę dokładał mi przeróżnych potraw. Jest świetny w tej zawiłej jak dla mnie dziedzinie gotowania. Po prostu ideał mi się trafił.

-Jiminnie nie zmieszczę więcej. – Powiedziałem widząc, że kolejna porcja pierożków chce wylądować na moim talerzu.

-Dobrze Kookie, nie chce byś się rozchorował. – Kochany.

-Daj buziaka. Dziękuję ci, że to przyszykowałeś. Wszystko jest przepyszne i... - Nasze usta się zetknęły, więc nie mogłem dokończyć zdania, ale nie miałem zamiaru narzekać.

-Twoje usta też. – Gdy oderwaliśmy się od siebie nie mogłem popuścić i powiedziałem to, co chciałem, zresztą jak zawsze.

-Ty też już się najadłeś? – Zapytałem, ścierając mniejszemu z kącika ust resztkę zapewne jakiegoś sosu, po czym ucałowałem ten fragment, wiedząc, na co przyszła teraz pora.

-Tak, jestem pełny... Pora na prezenty! – Uradowany blondyn złapał mnie za rękę i w podskokach pociągnął w okolice choinki.

Wszystko wokół drzewka było wyłożone kocami i poduszkami, by przy odpakowywaniu paczek było nam wygodnie i ciepło, zwłaszcza że lubiliśmy siedzieć w tym miejscu, bo mieliśmy idealny widok na kominek. Mimo tego, że nie palił się w nim prawdziwy ogień to i tak wyglądało realnie i nadawało klimatu, tak samo, jak te ozdobne skarpety, stroiki, zapachowe świeczki i wiele, wiele więcej ozdób, które były porozkładane po całym mieszkaniu. Nawet zawiesiłem jemiołę w miejscu, w którym właśnie usiedliśmy.

-No dobrze, ty pierwszy Minnie. – Jimin wyciągnął pierwszą paczkę z brzegu spod choinki i z moją zachętą otworzył prezent.

-Jungkook... Oszalałeś? Przecież to musiało kosztować...

-Ciii. – Uciszyłem go, cmokając w usta i wziąłem jeden element z całego kompletu, po czym zawiesiłem na szyi mojego słodkiego chłopaka.

-Podoba ci się? – Zapytałem, widząc, że Jiminnie jest wręcz wzruszony tym prezentem, a to dopiero pierwszy...

-To wszystko jest takie piękne i idealnie w moim stylu. Dziękuję Jungkookie, jesteś najlepszy. – Zrobiłem dzióbek, sekundę później otrzymując nawet dwa buziaki, co bardzo mi się spodobało i mocnego przytulasa do kompletu.

-To teraz drugi. – Podałem mniejszemu kolejną paczkę i poczekałem, aż otworzy.

Jimin uchylił usta ze zdziwienia, widząc co mu sprezentowałem. Nawet pojawiły się śliczne rumieńce, które kochałem oglądać.

-Jungkook?

-Tak kochanie? – Zapytałem, udając, że nic nie wiem na ten temat. Jestem przecież niewinny.

-Czy ty... Chcesz, bym to założył?... Teraz? – Jimin pomachał mi przed nosem skąpymi stringami w krwistym kolorze.

W opakowaniu również były pończochy, pas do nich, korek analny, który po włożeniu wygląda, jak króliczy, śnieżnobiały ogonek, obroża w postaci bardziej chokera i śliczne pasujące do ogonka królicze uszka.

-T-Teraz? – Zająkałem się, bo pytanie mniejszego trochę zbiło mnie z tropu. Z dnia na dzień robi się w moim towarzystwie coraz śmielszy.

-Jak nie chcesz to innym razem, teraz twoja kolej Kookie. Oczywiście bardzo mi się podoba i ten cudowny kolor... Takich jeszcze nie mam w swojej kolekcji, dziękuję. – Chciałem zaprzeczyć, ale Jimin schował wszystko do ładnego pudełka i odłożył je na bok... I co? Ma jakąś kolekcje takiej bielizny? A czy ktoś mi powie, dlaczego do cholery jej przy mnie nie zakłada?!

-Minnie może jednak...

-Nie kochanie, teraz ty. – Powiedział i wyciągnął spod choinki opakowane w ładny papier całkiem duże, płaskie pudełko.

Z jednej strony rozczarowany sobą, bo mogłem od razu mówić, żeby się przebrał, z drugiej jednak zaciekawiony, co takiego sprezentował mi mniejszy, więc jakoś zdusiłem w sobie chęć wypieszczenia mojej kruszynki i rozerwałem papier.

Czarne, matowe pudełko, a na nim błyszczący, aczkolwiek również czarny napis jednego z najbardziej znanych projektantów na świecie.

Spojrzałem na blondyna, który uśmiechał się do mnie ciepło i zachęcił do otwarcia pakunku.

-Minnie... Nie, to zbyt dużo ja...

-Jungkook twoje prezenty dla mnie na pewno nie były tańsze, więc nie marudź i przymierz mój przystojniaku, będziesz wyglądał obłędnie. Jak tylko to zobaczyłem, wiedziałem, że muszę ci to kupić, choćby nie wiem co.

-Skarbie... Dziękuję, to naprawdę piękny prezent. – Wstałem z miejsca, razem z Jiminem, który pomógł mi przymierzyć... Markową kurtkę z prawdziwej, najlepszej gatunkowo skóry, jaką produkują na świecie. Musiała kosztować krocie, a Jiminnie sprezentował mi to specjalnie z myślą o mnie i o moim zamiłowaniu do jazdy motorem.

-Wyglądasz cudnie Jungkookie... Mój przystojny mężczyzna. – Mruknął, kiedy ja owinąłem go w pasie rękami i chwilę potem mocno pocałowałem, pokazując mu poniekąd, jak bardzo go kocham i również jak bardzo podoba mi się ten prezent.

-Jungkookie... - Mniejszy cichutko jęknął, kiedy pogłębiłem pocałunek, czując, że gorąco do mojego ciała zaczyna napływać coraz szybciej.

-Poczekaj. – Jimin oderwał się od moich ust, ale ja nie potrafiłem się teraz opanować, dlatego znów przyciągnąłem go do pocałunku, zachowując się co prawda nieco, jak przysłowiowy napalony nastolatek, ale ja po prostu nie mogłem już wytrzymać. Czułem, że coś obudziło się we mnie i wcale nie tak łatwo będzie mi to uśpić...

-Jung... Kochanie poczekaj. – Ocknąłem się z transu i grzecznie odsunąłem, nie przerywając jednak intensywnego kontaktu wzrokowego, którym chyba wręcz pożerałem niższego blondyna.

-Przepraszam. – Odchrząknąłem, trochę się martwiąc, że mogłem wystraszyć mojego słodkiego malca.

-Nie przepraszaj, po prostu zaczekaj chwilkę na mnie, dobrze? – Nie zdążyłem nic powiedzieć, bo Jiminnie pobiegł do naszej sypialni, sprawiając, że niemal dostałem zawału, kiedy się potknął, na szczęście jednak zachowując równowagę i odwracając się do mnie z zaróżowionymi policzkami. Po tym czmychnął, ale już bardziej ostrożnie do pokoju.

Czekałem, czekałem i... Czekałem. Zacząłem się martwić, bo Jimin nie wracał dłuższą chwilę. Zrobiło mi się gorąco, dlatego podszedłem do stołu i nalałem sobie soku.

-Ash, cholera. – Zapomniałem o dużym reniferze, który stał tuż koło mojego łokcia i niechcący go trąciłem ręką, wylewając przez to pół szklanki soku na swoją koszulę.

Niezadowolony odstawiłem szklankę i zabrałem się za rozpinanie guzików. Rozpiąłem wszystkie i już miałem ściągnąć całą, ale... Teraz to naprawdę dostałem zawału.

-... Jiminnie...? – Zapytałem, nieświadomie otwierając usta, bo Jimin stał przede mną nagi... No nie do końca, bo był przewiązany grubą czerwoną wstążką, która zasłaniała mu krocze i... Wchodziła pomiędzy pośladki, bo Jimin postanowił pokazać mi się z każdej strony. Duża kokarda zawiązana na końcu uświadomiła mi kilka faktów, między innymi to, że blondyn sam w sobie jest prezentem... I to jakim.

-I jak?

-......

-Jungkook?

-.........

-Kookie?

-................



*******************

Wybaczcie kochani, że tak krótko, ale jestem padnięta po sesji♥♥♥

Miłego, a jutro postaram się dodać Pure Love♥♥♥

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top