neljä
➖
NOC
➖
Małe trampki postawione przy drzwiach, tuż za wejsciem. Jeden koło drugiego. Niebieskie. Zdarte na piętach z porysowanymi noskami. Pewnie chłopięce. Koło nich kolejne. Białe w żółte buźki. Na językach chwiejnym pismem wyrysowano gwiazdki i błyskawice. Cisza w wąskim, pustym holu i jedynie dwie pary butów, jako niemi świadkowie idealnie zbalansowanego ślizgu w wykonaniu małego akrobaty o lekkich jak pióra i wypłowiałych od słońca krótkich włosach.
— Hyung! Poczekaj na mnie!
Chłopiec zatrzymał się z gracją. Jego pulchną od dziecięcego tłuszczu twarz rozświetlił łobuzerski uśmiech. Odwrócił się na pięcie i oparł dłonie na biodrach.
— To się pospiesz! Ruszasz się jak ośmiornica.
— Sam się nie ruszasz! Pokażę ci!
Na drewnianą podłogę z rozchylonych drzwi najpierw upadła gruba ścierka. Tuż za nią wyskoczył ciemnowłosy chłopiec. Twarz miał zbrązowiałą od słońca, a oczy okrągłe jak ciastka maślane. Przygryzł język w skupieniu, skoczył do końca holu, wziął porządny rozbieg i skoczył na ścierkę. Jego mały towarzysz w zaskoczeniu patrzył, jak ten przez długie, bo aż dwie sekundy, zanim głucho nie wylądował na plecach. Rozległ się głośny śmiech, którego wysokie tony posiosły się echem po pustych pomieszczeniach.
— Mówiłem, żebyś nie ściągał skarpet. Ale z ciebie niezdara, Jungkook.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top