twenty-seven

Minho szczerze nie spodziwał się, że kiedykolwiek znajdzie się w takiej sytuacji — a jednak siedział w porannym autobusie do bogatszej dzielnicy, ściskając mocno w dłoni telefon i czując, jak jego serce uderzało bez przerwy z podekscytowaniem i nutką strachu. Jego ciało mimowolnie drżało, a poza nim w autobusie znajdowało się jedynie parę pojedynczych osób, które prawdopodobnie jechały właśnie do pracy. Cel jego podróży był jednak całkiem inny, w co nadal nie wierzył.

I może wiedział, jak bardzo pochopne i lekkomyślne było to, co robił — bo w końcu miał spotkać się z osobą, której jeszcze nigdy nie widział osobiście, ale w tamtej chwili kierowały nim uczucia, które z każdym dniem stawały się coraz silniejsze. W paręnaście dni przywiązał się do Changbina tak mocno, że chciał zrobić wszystko, by tylko mu pomóc, a zerwanie się z łóżka o świcie też należało do tego zakresu. Może stresował się, może jechał w nieznane, ale chciał to zrobić i nic nie było w stanie go powstrzymać.

Słońce powoli wznosiło się ponad budynki miasta, podczas gdy po opuszczeniu autobusu zaczął kierować się w stronę odpowiedniego budynku, którego adres podał mu Seo. Jego serce uderzało jak oszalałe, a jakiekolwiek zmęczenie zniknęło z jego ciała, pomimo tego, że nie spał całą noc ze strachu po tym, jak uciekł. Teraz jednak rodził się w nim inny rodzaj strachu, który wyraźnie mieszał się w jego sercu z podekscytowaniem i zniecierpliwieniem. Chciał znaleźć się juz pod domem chłopaka, z którym pisał od niecałego miesiąca i który z każdym dniem zaczynał znaczyć dla niego coraz więcej. 

Z każdym krokiem tempo jego serca zwiększało się, a gdy tylko znalazł się przed wieżowcem, którego adres zgadzał się z tym podanym przez Changbina, również i jego oddech zaczął przyspieszać. Z nieokiełznanym uśmiechem na twarzy wszedł do budynku, następnie mijając przysypiającego w lobby portiera i niemalże biegnąc w stronę windy.

I chociaż podróż windą trwała zaledwie parę minut, tak mu ten czas niesamowicie się dłużył, jakby świat specjalnie chciał oddalić w czasie jego spotkanie z Changbinem. Był już tak blisko i może właśnie to sprawiało, że ekscytacja i zniecierpliwienie jedynie rosły.

I gdy tylko drzwi windy rozchyliły się przed jego oczami, jego serce jakby stanęło, a on wstrzymał oddech. Może nieco zbyt energicznie zaczął rozglądać się po przyciemniony przez panującą godzinę korytarzu, szukając wzrokiem odpowiednych drzwi. I gdy tylko jego oczom ukazał się odpowiedni numer, ruszył w jego kierunku, czując, jak mocno drżały jego nogi.

I może jego czyny były pochopne, ale w tamtej chwili nie pragnął już nic więcej, jak przytulić czarnowłosego chłopaka, z którym pisał od miesiąca.

W tym samym czasie starszy z nich siedział jak osłupiały przy swoim własnym biurku, nie wierząc w to, co miało się za chwilę stać. I chociaż nie był w stanie przyznać tego na głos, to i jego serce uderzało dość szybko, a on może nieco zbyt bardzo martwił się o to, jak tragicznie musiał wyglądać po nieprzespanej nocy. Niczego w swoim życiu od dawna nie wyczekiwał tak mocno, jak dźwięku pukania do drzwi bądź też dzwonka, które mogły rozlec się w każdym momencie. Jego ręce wbrew jego woli drżały, a on z każdą chwilą pragnął ich spotkania coraz bardziej.

Prawdą było, że Minho sprawiał, że po raz pierwszy od dawna coś w jego sercu się poruszyło. Pomógł mu choć odrobine, pomimo tego, że nadal chęć śmierci była mu bliska. Jednak z każdym dniem Lee stawał się mu coraz bliższy i nie potrafił wytłumaczyć tego, dlaczego tak szybko się przywiązał, otworzył przed kimś, kogo nie znał nawet osobiście. To było dla niego niesamowite, ale w tamtej chwili wolał skupić się na tym, że już zaraz miał zobaczyć się z Minho.

I może wyglądał tragicznie, może jego oczy były podkrążone, a włosy roztrzepane po paru godzinach przewracania się po łóżku, ale z jakiś dziwacznych przyczyn czuł, że to nie liczyło się dla drugiego z nich. Jego serce uderzało jak oszalałe, gdy oczekiwał dzwonka, nie potrafiąc doczekać się tego jednego, konkretnego momentu.

Pewnie reagował przesadnie, ale gdy nareszcie do jego uszu dotarł ten wyczekiwany dźwięk, zerwał się z krzesła jak oszalały, od razu biegiem ruszając w kierunku drzwi. Trzęsącymi się dłońmi otworzył je, a wtedy czas jakby się zatrzymał. Jego oczom ukazał się średniego wzrostu chłopak, którego oczy wręcz błyszczały szczęściem. I gdy tylko stojący po drugiej stronie progu chłopak zrozumiał, kogo ujrzały jego oczy, wstąpił na jego usta najpiękniejszy uśmiech, jaki Changbin widział w swoim całym życiu. I on sam mimowolnie odwzajemnił ten gest, chociaż nie uśmiechał się za często — bo przy Minho po prostu nie potrafił reagować inaczej.

I chociaż Changbin szczerze nie spodziewał się tego, co po chwili zrobił wyższy z nich, ale jednak wyszło to całkowicie naturalnie, jakby tak właśnie miało być. Bowiem momentalnie Lee, nie wypowiadając ani jednego słowa, a jedynie patrząc wprost w migające się z radości oczy czarnowłosego, przekroczył próg mieszkania niższego z nich, następnie bez żadnego zawahania zarzucając ręce na kark Changbina i jak najciaśniej potrafił obejmując jego ciało.

To była tylko chwila, ale im obu wydała się magiczna. Serce Changbina dosłownie stanęło, a jego oczy rozchyliły się naprawdę szeroko. Nieco niepewnie ułożył ręce na plecach brązowowłosego, jakby nadal nie dowierzając w to, że to działo się naprawdę — że obok niego stał ktoś, kto w tak krótkim czasie stał się dla niego tak ważny. W jednym momencie dotarło do niego naprawdę wiele bodźców — czuł świeży zapach szamponu wyższego chłopaka, który ułożył głowę na jego ramieniu, bliskość Lee, jego bijące serce tak blisko jego własnego. I chociaż nie był tego nawet świadomy, to i on odwzajemnił naprawdę mocno uścisk, przyciskając młodszego bliżej siebie. Nadal nie wierzył, że to się działo — że Lee stał tam, przytulał go, chociaż była szósta nad ranem, a oni nigdy wcześniej się nie widzieli.

I dopiero po paru dłuższych chwilach, gdy do nich obu dotarło, co się działo, do uszu czarnowłosego dotarło coś innego, niż bicie jego zbyt szybko uderzającego serca.

— Cześć, Changbin — westchnął cicho młodszy z nich, jakby bał się, że jakiekolwiek jego słowo mogło zepsuć sytuację. — Miło cię nareszcie zobaczyć.

Z początku Changbin nie odpowiedział, jedynie uśmiechając się szerzej i nadal przytulając mocno ciało brązowowłosego. To wszystko wydawało się mu tak nierealne, chociaż działo się naprawdę.

— Też się cieszę, Minnie — odparł w końcu i naprawdę ciężko było ominąć radość w jego głosie, a to zdarzało się naprawdę rzadko. — Nawet nie masz pojęcia jak bardzo.

I chociaż Minho wiedział, że Seo zapewne uznałby to za urocze, to jednak spróbował ukryć pojawiający się na jego twarzy rumieniec w bluzie niższego, nagle czując, jak wstyd ogarnia jego ciało. Jego serce nadal uderzało jak oszalałe, a to, jak blisko był osoby, która mu się szczerze podobała, nadal pozostawało nierealne.

Stali tak jeszcze przez parę chwil, po prostu rozkoszując się tym, co się działo — tym magicznym uściskiem, który rozpoczął w jakiś sposób nowy etap w życiach ich obojga. Po jakimś czasie jednak Seo naprawdę niechętnie odsunął się, zauważając, że drzwi do jego mieszkania nadal pozostawały otwarte. Szybko wyminął młodszego, którego oczka nadal błyszczały szczęściem i radością, następnie zamykając drzwi i z powrotem odwracając się w jego kierunku. Dopiero wtedy miał więcej czasu na to, by dokładniej przyjrzeć się jego ślicznej twarzy — wielkim oczom, które świeciły się w świetle lampki na przedpokoju, lekkim rumieńcom, które zdążyły pojawić się na jego twarzy, różowym ustom i opadającej na jego czoło grzywce. Mimowolnie jeszcze raz uśmiechnął się, zdając sobie sprawę z tego, jak piękna i idealna osoba stała właśnie w jego mieszkaniu.

Jednak tak naprawdę Changbin nie był jedyną osobą, która wykorzystała tę chwilę na dokładniejsze przyjrzenie się drugiemu z nich. Seo przekonał się o tym już chwilę później, bowiem po raz drugi usłyszał równie piękny, delikatny głos Minho, który powiedział coś, nim zastanowił się nad sensem swojej wypowiedzi.

— W rzeczywistości jesteś jeszcze piękniejszy, niż na zdjęciach — palnął, dopiero po chwili tak naprawdę zdając sobie sprawę z tego, co powiedział. Momentalnie przycisnął dłoń do swoich ust, czując, jak jego policzki oraz uszy przybierają czerwony kolor. — Boże, miałem tak nie mówić — przypomniał sobie, chociaż było na to już trochę za późno.

Jednak w tamtym momencie na twarz czarnowłosego wstąpił kolejny uśmiech, jakby stał przed nim całkiem inny człowiek. Ale szczerze, w tamtej chwili nawet Changbin nie poznawał siebie ani trochę, bo chociaż raz to radość stała się dominującą w nim emocją.

— Nic się nie stało — odparł. Po tych słowach na moment zapanowała niezręczna cisza, którą już po chwili przerwał. — Chcesz coś do picia albo jedzenia? Śniadanie? — zaproponował, przypominając sobie o tym, jak wczesna pora była i Lee prawdopodobnie nie miał czasu na to, by w międzyczasie coś zjeść.

I chociaż faktycznie brzuch brązowowłosego zaburczał lekko na wspomnienie o jedzeniu, to jednak pokręcił on głową, przypominając sobie o tym, jaki był cel ich spotkania. Nie miał też zamiaru zapomnieć o tym, co obiecał mu Seo, gdyż naprawdę chciał otrzymać tego buziaka — nawet jeśli wstydził się tego w tamtej chwili przyznać.

— Chętnie, ale to później — odpowiedział, z dumą zauważając, że jego głos był stabilny. — Bo teraz chcę dotrzymać obietnicy i dać ci mój pakiet rozweselania — oznajmił, unosząc brodę do góry i mimowolnie się uśmiechając, co i na twarzy czarnowłosego wywołało ten gest. — Więc proszę mnie zabrać w odpowiednie miejsce albo wylądujesz w uścisku na podłodze.

I może znali się tylko od miesiąca, a teraz pierwszy raz widzieli się na oczy, ale wszystko wydawało się tak naturalne, jakby znali się od lat. Serca ich obu uderzały jak oszalałe pomimo odważnych słów, które obaj wypowiadali. Pozytywne napięcie, szczęście czy podekscytowanie dało się wyczuć w powietrzu nawet bez próbowania.

— Jasne — przyznał Seo, następnie nieświadomie przygryzając wargę. — Chodź.

Już od samego wejścia Minho widział, że Changbin miał pieniądze i zarabiał naprawdę dobrze nawet jako producent. Jego mieszkanie nie mogło być ogromne, gdyż zapewne mieszkając tam w pojedynkę takiego nie potrzebował, ale stanowczo było urządzone w dość nowoczesny sposób. Na niewielkim korytarzu zauważył jeszcze trzy pary drzwi, ale Seo poprowadził go dalej, ostatecznie wprowadzając go do sporego salonu połączonego z kuchnią. Jedna ściana, za którą znajdował się balkon, była przedszkolna i wprowadzała do pomieszczenia promyki porannego słońca, które wznosiło się coraz wyżej ponad wieżowce Seulu. I chociaż również salon pokazywał, że czarnowłosy miał pieniądze, to jednak pomieszczenie to zdało się youtuberowi naprawdę przytulne, jakby faktycznie ktoś tam mieszkał.

W tym momencie jednak Changbin ustał, jakby zastanawiając się nad tym, co powinien zrobić. Może nieraz był w o wiele bardziej intymnych i namiętnych sytuacjach, ale z Minho wszystko wydawało się jakby inne — nie miał pojęcia, jak powinien go traktować, jakby bał się, że każdy krok czy czyn mógł go skrzywdzić, być nie po jego myśli. Dlatego też jedynie nasunął mocniej rękawy bluzy na swoje dłonie, następnie odwracając się w kierunku młodszego, jeszcze raz zagryzając wargę i spoglądając mu w oczy. Lee zdał się od razu zrozumieć, o co mu chodziło, ponieważ jedynie uśmiechnął się szeroko, następnie głową wskazując na znajdującą się pod jedną ze ścian kanapę.

— Siadaj — rozkazał. — Zaczynamy pakiet rozweselania.

Jednak prawdą było, że chociaż na te parę chwil wszystkie smutki producenta zniknęły już w momencie, gdy ujrzał w drzwiach tego brązowowłosego, pięknego chłopaka.

Nie mając zamiaru marnować czasu, w środku naprawdę mocno pragnąc, by znów znaleźć się tak blisko Minho jak przed chwilą, posłusznie usiadł na swojej kanapie, obserwując uważnie następne poczynania młodszego. Lee bowiem równie szybko podszedł do niego, po czym nim zdążył się rozmyślić, wpakował się mu na kolana, następnej wtulając się w jego ciało jeszcze mocniej, niż wcześniej.

Nie było w tej sytuacji ani krztyny namiętności — a jedynie najszczerszy i pełen emocji uścisk, ich własna chwila bliskości. Ich serca nadal uderzały jak oszalałe, a przez panującą ciszę oboje byli w stanie go idealnie wychwycić. Policzki Minho nadal były czerwone, gdy z zaangażowaniem wsłuchiwał się w bicie serca czarnowłosego, trzymając głowę na jego piersi. Również i Changbin nie potrafił obyć się bez delikatnych rumieńców, bo w końcu trzymał na kolanach kogoś, na kim zaczynało mu zależeć, który dość szybko burzył mury jego serca. Znowu dało się wyczuć pomiędzy nimi tę magiczną atmosferę, która sprawiała, że oboje wiedzieli, że nigdy nie zapomną o tym poranku.

Ale taka była właśnie prawda — to był nowy początek, nowy start dla ich obu.

— Chciałem to zrobić, odkąd pierwszy raz zobaczyłem cię smutnego — westchnął nagle Minho, przerywając ciszę i sprawiając, że czarnowłosego przeszedł delikatny dreszcz na dźwięk tych niespodziewanych słów. — A skoro nareszcie mogę to zrobić, to będę tulić cię tak długo, aż wycisnę z ciebie każdą złą myśl i będziesz miał mnie dość.

Wprawdzie w takiej pozycji Minho nie był w stanie dotrzeć uśmiechu, który pojawił się na twarzy starszego, ale po prostu czuł, że ten uśmiechnął się. Jego policzki znów zaszły się delikatnym rumieńcem, gdyż powoli zaczynało docierać do niego to, co powiedział i co zachodziło pomiędzy ich dwójką.

Changbin chciał, by tamta chwila trwała wiecznie — gdyż emocje, które pojawiały się w jego sercu, gdy Lee był tak blisko, jak wtedy, były czymś, czego nie zaznał od bardzo, bardzo dawna. Chciał trzymać go jak najbliżej siebie, czując, że w jakiś magiczny sposób jego obecność mu pomagała. I chociaż właśnie takie pragnienia budziły się w jego sercu, to jednak do jego głowy nagle powróciła pewna myśl.

I może było to głupie, ale w tamtej chwili postanowił po prostu dać ponieść się zapomnianym emocjom.

— Minnie — zaczął, obserwując, jak na te słowa wyższy niechętnie odsuwa się nieco od niego, tym samym spoglądając na czarnowłosego. Grzywka opadła niesfornie na oczy wyższego z nich, przez co Seo nieświadomie, wręcz automatycznie sięgnął dłonią jego twarzy, chcąc odgarnąć kosmyki z jego czoła. I gdy tylko to zrobił, ułożył dłoń na ciepłym policzku brązowowłosego, wewnętrznie wręcz piszcząc w środku, gdy Lee wtulił twarz w jego dłoń. Wszystko wydawało się aż zbyt naturalne, jakby znali się od wieków. — Ja też ci coś obiecałem — zaczął i chociaż nie sprecyzował, o co mu chodziło, to jednak oboje doskonale o tym wiedzieli. Oczy wyższego momentalnie rozszerzyły się, a jego serce po raz kolejny tego dnia zrobiło fikołka. To działo się naprawdę. — Mogę?

I kim byłby Minho, gdyby odmówił?

Nie myślał nad tą decyzją ani chwili, gdyż już wcześniej doskonale wiedział, że tego chciał. Mimo wszystko niepewnie skinął głową, nagle czując się niezwykle zawstydzonym tym, co się działo — w końcu siedział na kolanach osoby, z którą od prawie miesiąca otwarcie flirtował, która mu się podobała, na której zaczynało mu zależeć, a co więcej, już za chwilę miało między nimi dojść do czegoś jeszcze innego. To wszystko było jak sen, jakby wcale nie opuścił swojego mieszkania, jakby tylko marzył o czymś nieosiągalnym.

I gdy tylko Lee pokiwał delikatnie głową, wszystko wokół jakby przestało się liczyć, gdyż do nich obu nareszcie dotarło, że to wszystko działo się naprawdę i nie było już odwrotu, którego swoją drogą ani trochę nie pragnęli. Nikłe światło, tykanie zegara w tle czy też wczesna pora i zmęczenie — nic nie miało już znaczenia, gdyż w jednej chwili cały ich świat zaczął ograniczać się do siebie nawzajem.

— Możesz — powiedział cichutko, ostatecznie zezwalając na to, o co pytał niższy z nich.

I właśnie wtedy jego powieki automatycznie się przymknęły, a jego oddech zatrzymał się w wyczekiwaniu na to, co miało nadejść. Nie mylił się, bowiem już chwilę później Seo przysunął jego twarz bliżej tej swojej, następnie z uczuciem, delikatnie całując jego usta. Zrobił to z początku tak niepewnie, jakby bał sę, że gestem tym mógł zepsuć wszystko, co ich dotychczas łączyło — było jednak wręcz odwrotnie, gdyż to był dopiero początek niesamowitej drogi, którą przejść mieli razem, nawet jeśli jeszcze o tym nie wiedzieli.

Wszystko zdawało się tak idealne i odpowiednie, jakby od zawsze było to im pisane. Ruchy ich warg były powolne, niemalże mozolne, ale w tamtej chwili właśnie to im pasowało — bo nie liczyło się tempo, a fakt, że dzielili ten moment ze sobą. Dłoń Changbina nadal przebywała na policzku młodszego, doskonale wyczuwając bijące od jego skóry ciepło, druga zaś odnalazła swoje miejsce na jego plecach, na których kciukiem kreślił maleńkie kołeczka. Minho z kolei oparł swoje ręce na ramionach niższego, nieświadomie przysuwając się jeszcze bliżej. Żaden z nich nie zwrócił na to jednak nawet uwagi, gdyż teraz najważniejsze było to, co odczuwały ich serca — albowiem obojga z nich szalały w emocjach, którymi były ogarnięte.

I z czasem ich pocałunek nie nabrał tempa, jakby tak było po prostu idealnie. Znaleźli swój własny, odpowiadający im rytm, z którym zgrywało się bicie ich serc. Powolnymi ruchami badali siebie nawzajem, poznając strukturę swoich warg i po prostu ciesząc się sobą. W tamtej chwili nie liczyło się już nic, poza nimi samymi.

I gdy po paru minutach Minho niechętnie odsunął się od warg czarnowłosego, desperacko potrzebując powietrza i następnie opierając czoło na tym Changbina, Seo spojrzał wyższemu prosto w oczy i po raz pierwszy od bardzo dawna poczuł w głębi serca maleńką nutkę nadziei, że od teraz coś zacznie zmieniać się na lepsze.

...

[2811 słów]

no but for real nie mam pojęcia czy ten opis jest bardziej zjebany czy zajebisty XDD

wybaczcie za obsunięcie, ale mam w tym tygodniu taki zapierdol że-

widzimy się o północy w tgb naraaaaa

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top