forty-three
Hyunjin naprawdę nie rozumiał, dlaczego spotkanie z kimś, kogo znał tak krótko wzbudzało w nim tak wiele emocji. Wiedział, że nie powinien, że spotkanie z Jisungiem mogło skończyć się źle, ale mimo tego jakiś dziwny rodzaj radości i zniecierpliwienia rozpychał go od środka, gdy minuty do przybycia młodszego mijały. Niemal przesadnie sprawdzał co chwilę, czy jego ciemnie, nieco za długie kosmyki włosów były dobrze ułożone, danie w piekarniku jeszcze nie spalone, a jego ubrania czyste. Może przesadzał, ale coś od środka podpowiadało mu, że powinno być idealnie, że było to coś więcej, niż tylko spotkanie ze znajomym z internetu.
To było dla Hyunjina niepojęte — jak szybko zaufał Jisungowi, jak szybko obdarzył go czymś więcej. Tak, nie miał do końca pojęcia, co to było, ale był pewien, że nie traktował Hana jak zwykłego znajomego — młodszy ewidentnie mu się podobał, jego widok wywoływał na jego twarzy uśmiech i przyspieszone bicie serca. Nie czuł czegoś takiego od debiutu, odkąd musiał zaprzestać jakiekolwiek randkowania. Wiedział, że było to złe, że ryzykował tak wiele dla ledwo znanej mu osobie, ale czuł się niemalże przywiązany do Jisunga. Chciał się z nim spotkać, zobaczyć tą słodką istotę na żywo i nie potrafił się powstrzymać, nawet jeśli konsekwencje mogły być naprawdę poważne.
I kiedy w końcu po jego apartamencie rozszedł się dźwięk dzwonka, niemalże jak poparzony pobiegł do drzwi. Nie miał pojęcia, co w niego wstąpiło, czemu zachowywał się jak zakochany nastolatek, a nie dojrzały mężczyzna, który nie powinien dopuścić do takiej sytuacji, ale w tamtej chwili potrafił przejmować się jedynie tym, że już zaraz zobaczy kogoś, na kim z każdym dniem zaczynało mu coraz bardziej zależeć.
Szczerze i chłopak stojący jeszcze po drugiej stronie drzwi czuł się niezwykle zestresowany. Jego serce uderzało jak oszalałe, jakby nadal nie docierało do niego to, że miał spotkać się z kimś, kogo dotąd uważał za swojego idola. Teraz jednak ich relacja się zmieniała — i może zaczęła się dość niefortunnie, to jednak zaczynała ewoluować, a on sam wiedział, że zaczynał czuć coś więcej.
W końcu gdy starszemu udało się otworzyć drzwi, czas jakby na chwilę się zatrzymał. Wzrok Hyunjina momentalnie został wlepiony w najpiękniejszą osobę, jaką widział — po kolei przeskanował wzrokiem całą sylwetkę Hana, nie mogąc się przed tym powstrzymać. Miał na sobie czarną koszulę ozdobioną subtelnym, kwiatowym motywem. Była ona z przodu wciśnięta nieco w również czarne jeansy, które idealnie opinały jego niezwykle szczupłe nogi. Jego brązowe włosy znajdowały się w lekkim nieładzie, jakby na dworze musiał wiać wiatr. Oczy niższego były lekko podkreślone ciemnym cieniem, zaś jego usta już wtedy zdały się Hyunjinowi niezwykle różowe i tak bardzo kuszące. Już na pierwszy rzut oka dało się zauważyć, że Han ubrany był dość elegancko, a to nieco uspokoiło go, bo oznaczało, że nie tylko on odebrał ich spotkanie właśnie w taki sposób.
Ale w tamtej chwili nie tylko Hyunjin wpatrywał się w drugiego z nich jak zahipnotyzowany, wręcz nie potrafiąc oderwać wzroku, gdyż Han robił dokładnie to samo. Czując, jak serce wcale nie zwalnia, z zainteresowaniem przyglądał się osobie Hyunjina. Momentalnie zdał mu się o wiele piękniejszy, niż na jakimkolwiek zdjęciu, wywiedzie czy plakacie, jaki z nim widział. Już na wejściu na jego twarzy widniał piękny, szeroki uśmiech i Jisung czuł, że sam fakt, iż spotykał się właśnie z Hwang Hyunjinem sprawiał, że na jego policzkach pojawiał się rumieniec. Czarne włosy starszego rozdzielone były przedziałkiem na środku, dzięki czemu jego równie ciemne oczy były w pełni odsłonięte. Jego usta błyszczały się w świetle, a Jisung fakt, że to właśnie one przykuły jego uwagę, tłumaczył sobie tym, że to właśnie wargi Hwanga znajdowały się na wysokości jego wzroku. Czarnowłosy miał na sobie zwykłą, wpuszczoną w spodnie, białą koszulkę, na którą zarzucił równie niczym nie wyróżniającą się marynarkę. Mimo tego wyglądał elegancko i przystojnie, i szczerze, Jisung wiedział, że nie będzie w stanie ukryć rumieńców i tego, jak szybko biło jego serce.
Gdy po paru dłuższych sekundach wyższemu z nich udało się ruszyć, nieco przesuwając się na bok, Jisung skorzystał z tego faktu, wchodząc do apartamentu. Był to penthouse, umieszczony w wieżowcu całkiem niedaleko centrum. Szczerze, nie dziwiło to Hana, gdyż wiedział, że starszy z nich stanowczo był bogatą osobą, a mieszkając samemu, nie potrzebował wielkiego domu.
Dopiero wtedy Hyunjin zauważył, że niższy trzymał w dłoniach butelkę wina, ściskając ją tak mocno, jakby bał się, że mogła w każdym momencie mu wypaść. Było to jednak zgodne z prawdą, gdyż ręce młodszego trzęsły się mocno, a on miał wrażenie, że butelka, za którą zapłacił dość sporo, może wyślizgnąć mu się z rąk. Lecz kiedy Hwang zamknął za nim drzwi, uniósł wzrok, dość niepewnie spoglądając na wyższego chłopaka. Dopiero wtedy umiejętność mówienia wróciła do nich obu, jakby ten magiczny moment minął.
— Hey — przywitał się w końcu starszy, a ja Jisung szybko stwierdził, że jego głos był tak samo piękny, jak na każdej piosence czy transmisji na żywo. Idealny. — Miło cię widzieć, Jisungie.
I szczerze, Han miał wrażenie, że zemdleje tu i teraz, w tym momencie. To było za dużo, jak na jego biedne serce — spotkanie z kimś, kogo naprawdę lubił, słodkie zdrobnienia i to przeklęte, przyspieszone bicie serca połączone z gorącymi rumieńcami.
— Cześć — wydukał i chociaż tak wiele emocji targało nim od środka, to na szczęście zabrzmiało to pogodnie. Zagryzł mocno wargę, próbując sobie wmówić, że tylko wydawało mu się, że wzrok czarnowłosego znów zjechał na jego usta. — I też się cieszę, Hyunnie — to zdobienie wyleciało z jego ust tak naturalnie, jakby Hwang chwilę wcześniej zburzył ten jeden mur, od samego początku spotkania pokazując, że nie było to tylko przyjacielskie spotkanie.
Znów utknęli na moment w niezręcznej ciszy, której ani jeden, ani drugi nie był w stanie przerwać. Tak po prostu wpatrywali się w siebie, oboje próbując opanować bicie swoich serc, które tego dnia wydawały się niezwykle nieznośnie.
— Daj, potrzymam — zaoferował w końcu starszy, przerywając ciszę. Wyciągnął on dłonie do przodu, chcąc odebrać alkohol od niższego z nich. — Możesz zostawić tu buty — wytłumaczył.
Po tych słowach brązowowłosy faktycznie podał butelkę wina wyższemu z nich, następnie zaczynając rozwiązywać buty na platformach, jakie to miał na nogach. I dopiero gdy stanął na podłodze na płaskich stopach, do Hyunjina dotarło, że Jisung faktycznie mówił prawdę — sięgał on bowiem wyższemu z nich nosa i musiał unieść swoją głowę, by spojrzeć czarnowłosemu prosto w oczy. I szczerze, Hyunjin naprawdę mocno starał się ukryć, że nie wywołało to w nim żadnej reakcji, jednakże w środku jego serce zabawiało się świetnie, płacząc nad tym, jak słodka była ich różnica wzrostu.
I kiedy Hwang stwierdził, że mogli przejść już dalej, wyciągnął jedną z dłoni przed siebie, licząc na to, że brązowowłosy ją przyjmie. I kiedy Jisung faktycznie chwycił jego dłoń, robiąc to nieco niepewnie, obrócił się wokół własnej osi, ciągnąć go w wyznaczonym kierunku. Do Hana szybko dotarł mocny zapach jakiegoś dania, który ogarnął go, gdy tylko przeszli w głąb mieszkania. Uścisk starszego na jego nadgarstku nie poluźnił się ani na chwilę, jednak nie miał zamiaru narzekać, posłusznie idąc za nim krok za krokiem.
— Mam nadzieję, że nie miałeś problemu z dotarciem tu — westchnął, a kiedy z drugiej strony nie nadeszła odpowiedź, kontynuował. — Zrobiłem lasagne. Wiem, że to nic popisowego, ale wybitnym kucharzem nie jestem, a chciałem zrobić coś samemu.
Jisung jedynie zaśmiał się cicho, nadal stawiając kroki za wyższym
— Uwielbiam lasagne — odparł z uśmiechem. — I jak dla mnie to prawdziwy wyczyn, jakby, nie wiesz z kim rozmawiasz. Moje umiejętności kulinarne zaczynają się i kończą na zupkach chińskich i tostach.
Tym razem oboje zaczęli się śmiać, a już po chwili czarnowłosy zatrzymał się. Jisung szybko zdał sobie sprawę z tego, że znajdowali się w salonie.
— Możesz czuć się, jak u siebie — oznajmił szybko muzyk. — Pójdę tylko po kieliszki i wyciągnąć jedzenie, i zaraz do ciebie wracam.
Wtedy jednak brązowowłosy pokręcił głową. Nie chciał, by starszy brał wszystko na siebie, dlatego też już po paru sekundach zmusił się do odpowiedzi.
— Pomogę — zaoferował. — Tak przynajmniej weźmiemy to za jednym razem.
Hyunjin szczerze zauważył po paru ich poprzednich rozmowach, że Han był osobą raczej upartą, dlatego też nie chcąc dłużej z nim dyskutować, przystał na jego propozycję, ponownie pociągając go w jedynie sobie znanym kierunku. Już po chwili znaleźli się w kuchni, a wtedy Hwang odłożył butelkę wina na blat, znów odwracając się w kierunku brązowowłosego, który to stał pomiędzy wyższym chłopakiem, a wyspą kuchenną. Han spojrzał wtedy w oczy wyższego z nich, a do Hyunjina po raz kolejny dotarło to, jak uroczo niższy od niego był Jisung.
Jednak już po chwili czarnowłosy odwrócił się, odchodząc w kierunku piekarnika. Dopiero wtedy Jisung zdał sobie sprawę z tego, że wstrzymał oddech. Hwang stanowczo działał na niego zbyt mocno.
— W szafce nad zlewem są kieliszki — oznajmił nagle czarnowłosy, chwytając jedną z leżących na blacie ścierek, by bezpiecznie wyciągnąć danie z piekarnika. — Mógłbyś wyciągnąć dwa?
Jisung jedynie mruknął cichą odpowiedź, następnie momentalnie ruszając w tym kierunku. Kątem oka widział, jak wyższy faktycznie wyciągał lasagne z piekarnika, jednak w tamtej chwili postanowił skupić się na powierzonym mu zadaniu. I dopiero gdy otworzył wspomnianą przez Hwanga szafkę, dotarło do niego, że kieliszki znajdowały się stanowczo zbyt wysoka. Westchnął żałośnie, mimo wszystko w środku zastanawiając się, czy Hyunjin zrobił to celowo. Nie miał jednak wyboru, dlatego też nie zdając sobie sprawy z tego, że czarnowłosy się ku przyglądał, wspiął się na komisji palców u stóp, starając się opuszkami dosięgnąć szyjki jednego z kieliszków.
I szczerze, w tamtym momencie serce Hyunjina znów zaczęło bić jak oszalałe, gdyż faktycznie po odłożeniu dania na blat, zaczął przyglądać się młodszemu z nich. Już podczas ich rozmów upewnił się w przekonaniu, że Han był niezwykle słodki i uroczy, jednakże teraz te jego przekonania doprowadzały go do istnego zawału serca. Nie potrafił powstrzymać uśmiechu, który wtargnął na jego usta. I chociaż z radością podziwiał to, jak niższy próbuje dosięgnąć kieliszka, to mimo wszystko nie był okrutnym człowiekiem i dlatego też po chwili postanowił zaoferować pomoc.
— Pomóc ci? — zapytał, śmiejąc się delikatnie. I gdy Han odwrócił się w jego stronę, z powrotem stając na pełnych stopach i spoglądając na czarnowłosego z lekkim oburzeniem w oczach. Wtedy jednak chichot starszego jedynie stał się głośniejszy.
— Jeszcze pytasz? — mruknął, zakładając ręce na piersi. Wywołało to kolejną falę śmiechu u Hwanga, jakby sama obecność Jisunga sprawiała, że nowe dawki szczęścia i radości zbiegały do niego falami. — Zrobiłeś to specjalnie, prawda? — fuknął, chociaż doskonale znał odpowiedź na to pytanie.
Hyunjin nie odpowiedział, a jedynie podszedł bliżej, wywiązując się ze swojej propozycji. Wprawdzie sam też musiał wspiąć się na palce, by wyciągnąć drugi z kieliszków, który znajdował się nieco głębiej w szafce, jednakże po chwili oba naczynia znalazły się w jego dłoniach. I chociaż początkowo na ustach Hana tkwiło oburzenie, to jednak po paru sekundach oboje zaczęli się chaotycznie śmiać. Wcale nie wydawało się im, jakby było to ich pierwsze spotkanie, którego w końcu wcale nie powinno być — bo Hyunjin mimo wszystko gdzieś z tyłu głowy pamiętał o tym, że był na dobrej drodze do złamania kontraktu, gdyż Jisung stanowczo był dla niego kimś więcej, niż tylko kolegą. Było to już wiadome od dawna i zdawał sobie też sprawę z tego, że również brązowowłosy czuł coś więcej. I choć wszystko to tkwiło w jego głowie od dawna, to jednak nie potrafił przestać — jakby Jisung po prostu ciągnął go do siebie. I mimo tego, iż naprawdę go to przerażało, to jednak wiedział, że faktycznie był w stanie złamać te zakazy.
Po paru minutach oboje znaleźli się już w salonie. Nałożone jeszcze w kuchni na talerze danie spoczęło na stole, a oni usiedli na kanapie. Wprawdzie Han zrobił to na początku mimo wszystko dość niepewnie, nadal gdzieś z tyłu głowy pamiętając, że był gościem, jednak kiedy Hwang posłał mu pogodny uśmiech, samemu rozsiadając się wygodnie, on też nieco się rozluźnił. Nie rozumiał, dlaczego w obecności starszego czuł się aż tak swobodnie — w końcu pierwszy raz widzieli się na oczy, ale mimo tego i tak było niezwykle przyjemnie, jakby znali się już o wiele dłużej.
Gdy tylko zjedli posiłek, cały czas rozmawiając i się śmiejąc, jakby faktycznie znali się już niezwykle długo, oboje sięgnęli po kieliszki, które wcześniej wywołały małe zamieszanie w kuchni. Czerwona ciecz powoli znikała pomiędzy ich wargami, a pomieszczenie cały czas było wypełnione śmiechami i pogodnymi rozmowami, których tematy jakby same się tworzyły.
Hyunjin nie mógł nic poradzić na to, że z czasem zamiast na słowach niższego, bardziej zaczął skupiać się na detalach jego twarzy. Zauważył, jak bardzo rumiane z czasem stały się policzki młodszego, co było akurat trafnym spostrzeżeniem, gdyż Jisung doskonale wiedział, że zawsze działo się tak, gdy wlewał w siebie kolejne mililitry alkoholu. Na jego usta wpływał niezwykle śliczny uśmiech, gdy tylko zaczynał się śmiać, a brązowe kosmyki wpadały mu wtedy do ciemnych oczu. Również jego usta zdały się Hyunjinowi jakby bardziej różowe i w dziwny sposób kuszące. Nie potrafił oderwać od nich wzroku, chociaż doskonale wiedział, że nie powinien, że mogło to się źle skończyć. Wiedział jednak też o tym, że przepadł już dawno i nie było sensu z tym walczyć.
I może wiedział, że wiele ryzykował, że Changbin będzie zły, że powinien przestać już dawno temu, ale wtedy postanowił wyłączyć logiczne myślenie. Coś ciągnęło go do Jisunga i nie chciał się temu dłużej opierać, nawet jeśli wiedział, że powinien.
— Hyunjin? — wspomnienie jego imienia wybudziło go nagle z transu, w jaki wpadł tak po prostu wpatrując się w młodszego chłopaka. Ton głosu Jisunga był niezwykle delikatny, przez co Hwang momentalnie oderwał wzrok od jego ust, mrugając parę razy. — Mam coś na twarzy?
Czarnowłosy momentalnie pokręcił głową. Chyba został przyłapany na gorącym uczynku.
— Nie, nie, po prostu... — westchnął, szukając w głowie sensownej wymówki. Ale szczerze, czy był tego sens, skoro wiedział, że Jisung również czuł do niego coś więcej? — Jesteś naprawdę piękny — wydukał bez zastanowienia, dopiero po chwili zdając sobie sprawę z tego, co powiedział.
Tym razem to Jisung zamrugał parę razy, jakby przetwarzając to, co przed chwilą powiedział starszy z nich. Jasne, Hwang mówił już podobne rzeczy podczas ich rozmów, jednak teraz, na żywo, wywarło to na nim jeszcze większe wrażenie. Pomimo tego, że przez obecność w jego organizmie alkoholu jego policzki już wcześniej były rumiane, to jednak teraz stały się jeszcze bardziej czerwone.
— Dziękuję? — słowo to brzmiało bardziej jak pytanie, a nie stwierdzenie i głos Jisunga był naprawdę piskliwy. Jego serce w tamtym momencie istotnie uderzało jak szalone, a słowa nie chciały przejść przez usta. W końcu nie codziennie słyszy się coś takiego od osoby, która się tobie bezsprzecznie podoba. I może nieraz był w sytuacjach o wiele bardziej bezwstydnych, to jednak w poczynaniach Hyunjina było coś czułego, bliskiego, delikatnego, czego nie otrzymał jeszcze od nikogo.
I właśnie wtedy, tak po prostu patrząc się na zawstydzonego nieco młodszego z nich, Hyunjin stwierdził, że nie ma zamiaru już dłuższej zastanawiać się nad tym, co było odpowiednie, co mogło przynieść złe konsekwencje, a co nie. Jisung mu się podobał, pomimo tego, jak krótko się znali, zaczynał czuć do niego coś więcej i miał dość tego, że nie mógł traktować go tak, jak chciał. I właśnie dlatego postanowił olać wszystkie zakazy.
Jego dłoń jakby sama powędrowała w kierunku policzka młodszego z nich. Jego skóra była ciepła od rumieńców, a gdy tylko do Jisunga dotarło to, co się stało, jego oczy rozszerzyły się gwałtownie, świecąc się ekscytacją. Jakby automatycznie wtulił twarz w dłoń starszego, w tamtej chwili wręcz lgnąć do dotyku.
Właśnie wtedy Hyunjin podjął decyzję jeszcze bardziej nieprzemyślaną, niż każda z poprzednich.
— Jisung — zaczął, kciukiem delikatnie przecierając skórę jego policzka. — Mogę cię pocałować? — i jego głos w tamtej chwili drżał, a serce uderzało jak szalone. To wszystko wydawało się jedynie snem, bo wiedział, że on sam sprzed zaledwie miesiąca nie dopuściłby do takiej sytuacji. Teraz jednak był gotowy zaryzykować dla Jisunga.
I chociaż z początku usta Jisunga rozchyliły się tak samo szeroko, jak jeszcze moment wcześniej jego oczy, to jednak po chwili bez zastanowienia pokiwał głową. Nie było nad czym myśleć — bo oboje tego chcieli, bo właśnie do tego od samego początku prowadziło to spotkanie.
Wystarczyła tylko chwila, by starszy z nich pochylił się. Spojrzał jeszcze raz niższemu prosto w oczy, jakby chcąc upewnić się, że miał pozwolenie na to, co chciał zrobić — i rzeczywiście w oczach Hana nie zobaczył ani odrobiny zwątpienia. Bo faktycznie, Jisung naprawdę tego chciał — bo pierwszy raz ktoś traktował go z uczuciem, a nie jedynie z pożądaniem, bo i on sam zaczynał czuć coś więcej, a jego serce wręcz wariowało na myśl o tym, co miało stać się już za chwilę.
I tyle wystarczyło, by Hyunjin przycisnął swoje wargi do tych Jisunga. Były one miękkie i ciepłe tak samo jak reszta skóry niższego z nich. Serce wyższego uderzało jak oszalałe, gdy nie wykonując jeszcze żadnych ruchów ustami, przesunął swoją dłonią na kark niższego, unosząc jego głowę nieco do góry i drugą z dłoni układając na jego udzie.
Tym razem to Jisung był tym, który wykonał pierwszy ruch, w końcu poruszając swoimi wargami. Ruch ten był subtelny, niemalże niewyczuwalny, ale Hyunjin oddał go momentalnie. Później wszystko potoczyło się szybko — kolejne ruchy warg, ciche pomruki i uśmiechy, od których nie byli w stanie się odpędzić nawet w czasie pocałunku.
Wszystko w tamtej chwili wydawało się idealne — powolne ruchy warg, za którymi oboje nadążali, subtelny dotyk i głośne bicie serc. Wtedy nie myśleli już o konsekwencjach, które istotnie mogły być poważne — teraz najważniejsze było to, że czuli szczęście.
I gdy po paru minutach słodkich pocałunków oderwali się od siebie, uśmiechy zagościły na ich twarzach, gdyż wtedy udało im się złapać choć odrobinę radości. I może wiedzieli, że to, co tworzyło się między nimi mogło mieć naprawdę poważne konsekwencje, to jednak w tamtej chwili oboje byli po prostu szczęśliwi i nic nie było w stanie tego zmienić.
...
[2915 słów]
heyy, przepraszam za ten jeden dzień przerwy, ale nie wyrobiłam się z opisem :((
mam nadzieję, że jakoś wyszło, chociaż końcówka jest kijowa bo kompletnie mi nie szło. no cóż, do zobaczenia następnym razem!!
seeya
~ altri!!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top