fifty-five

Stres ogarniał ciało Kima już od momentu, w którym jego młodszy przyjaciel dowiedział się o uczuciu, jakim go darzy. Nic jednak dziwnego, że nasilił się on wówczas, gdy już za kilka minut miał stanąć przed Yangiem i spojrzeć mu w oczy, po raz pierwszy od wyjawienia prawdy. Szybkie bicie serca i próby uspokojenia oddechu towarzyszyły szatynowi, który ze zdenerwowania zaczął wręcz dreptać w te i we w te po salonie, starając się ułożyć w głowie to wszystko, co chciałby powiedzieć młodszemu osobiście. W końcu przysiadł na kanapie i wziął głęboki wdech. Przeczesał nerwowo swoje gęste włosy, aż momentalnie zerwał się z miejsca, gdyż do jego uszu dobiegły czyjeś kroki. Klamka delikatnie się poruszyła, drzwi uchyliły się i już po chwili była zza nich widoczna sylwetka niewiele młodszego Koreańczyka. Jego lewa ręka była zajęta przez sporą walizkę, która moment później została przez niego postawiona w kącie pokoju. Jeongin również się stresował, chociaż próbował, co prawda dość nieudolnie, ukryć ten fakt. Wypuścił powietrze ze świstem, przenosząc wzrok na stojącego kilka metrów dalej szatyna. Niewiele myśląc zamknął za sobą drzwi i podszedł do swojego przyjaciela, następnie wtulając się mocno w jego ciało. Momentalnie cały stres, który wcześniej obejmował ich ciała, jakby wyparował, a oni stali po prostu przytuleni, nie chcąc ani trochę przerywać ciszy, która między nimi panowała.

Starszy ułożył brodę na barku Jeongina, zamykając go w jeszcze szczelniejszym uścisku. Jego lewa dłoń powoli sunęła po plecach chłopaka, zaś druga zawędrowała do jego puszystych włosów.  Yang przymknął powieki, zatracając się chwilowo w bliskości i cieple bijącym od Seungmina. Szatyn przełknął głośno ślinę, w nadziei, że drugi tego nie usłyszy, jednak już po ułamku sekundy twarz młodszego odsunęła się delikatnie od zagłębienia szyi brązowowłosego, a jego spojrzenie przeniosło się na jego nieco bladą twarz.

— Minnie... — odezwał się brunet, przerywając tę niby niezręczną, a jednak tak przyjemną ciszę. — Wszystko w porządku?

I choć pytanie, które padło z jego ust mogło wydawać się trochę nie na miejscu, nieco oderwane od sytuacji, to prawdę mówiąc chłopak nie dał rady wpaść na nic lepszego przez kompletną pustkę w głowie. Przeczesał dość nerwowo swoje włosy, łapiąc po chwili kontakt wzrokowy ze starszym.

— Po prostu odkąd się dowiedziałeś o wszystkim, ja — Kim wziął głęboki wdech i pokręcił głową. — Po prostu bałem się, że przez to cię stracę, że nie będzie już jak dawniej, że nic nie będzie takie samo, że mnie znienawidzisz, że nie-

Szatynowi nie było dane dokończyć swojej dość chaotycznej wypowiedzi, ponieważ momentalnie usta Yanga zetknęły się z tymi jego, co było dość sporym szokiem dla ich obojga. To był zwykły impuls ze strony młodszego. On sam nie myślał za dużo nad tym, co robił, jednak czuł, że było to właściwie wyjście – w końcu gdzies podświadomie obaj tego chcieli i potrzebowali.

Na początku Seungmin nie za bardzo zrozumiał, co się właśnie działo, więc stał tak samo, jak wcześniej, i z wyraźnym zaskoczeniem w oczach przyglądał się twarzy czarnowłosego, który bez większego zawahania całował powoli jego usta, czekając, aż ten odwzajemni każde, nawet te najdrobniejsze czy najmniej wyraźne muśnięcie. 

W końcu starszy obudził się z pewnego rodzaju transu i tak, jak oczekiwał brunet, oddał każdy pocałunek z jego strony, jednocześnie zmniejszając odległość między nimi jak tylko się dało. Ułożył jedną z dłoni na rozpalonym od rumieńców policzku młodszego, a drugą zacisnął delikatnie na jego talii, przysuwając go bliżej siebie. Może i nie spodziewali się, że właśnie tak potoczy się dalej ich relacja, jednak żaden z nich nie mógł powiedzieć, że narzeka na to.
Kiedy tylko Jeongin musiał złapać oddech, odsunął się dość niechętnie od warg drugiego, praktycznie od razu wtulając zalaną rumieńcami twarz w zagłębieniu szyi chłopaka w nadziei, że nie zauważy tego. I znów zapanowała między nimi ta sama cisza, co wcześniej, chociaż tym razem była co chwilę przerywana przez cichy śmiech ze strony któregoś z nich, ale kto by im się dziwił. Wreszcie mogli nacieszyć się sobą tyle, ile potrzebowali przez ostatni czas, tym samym przenosząc ich przyjaźń na nieco wyższy poziom.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top