Two

Z szerokim uśmiechem pakowałem swoje ostatnie rzeczy do walizki. Byłem szczęśliwy, że już niedługo mogłem zobaczyć się ze swoim narzeczonym. Po zapięciu walizki odłożyłem ją od razu pod szafę i podszedłem do biurka odczytując od niego wiadomość, na którą ochoczo odpisałem. Mimo, że byłem w delegacji i miałem mnóstwo roboty to zawsze znajdywałem czas nawet na odpisanie mu zwykłego dobranoc. Dość często, gdy miałem dużo czasu wolnego po prostu rozmawialiśmy przez video chat, gdzie zazwyczaj było nam przykro, że nie możemy być obok siebie przytuleni czy składać sobie drobnych buziaków, jednak nie miałem innego wyboru. Dzięki mojej pracy zarabiałem mnóstwo pieniędzy na utrzymanie naszej dwójki i oczywiście jeszcze na przeróżne ciuszki czy zabawki dla naszej nienarodzonej jeszcze córeczki.

Obiecałem sobie, że to będzie mój ostatni wyjazd, bo bardzo odczuwałem brak ukochanego u swojego boku, tak samo jak moich częstych sprzeczek z rodzicami, którzy nie akceptowali Jungkooka, chociaż nigdy nie powiedzieli mi jaki jest tego powód - to czułem się dziwnie, gdy jadali z nami obiady. Co do rodziców mojego szkraba, to z nimi nie miałem żadnych konfliktów. Uwielbiali mnie, a ja ich. Nigdy nie powiedzieli na mnie złego słowa, zawsze popierali nasz związek przez co cieszyłem się ogromnie, że pomimo tego, iż ich syn nie jest hetero to zawsze życzyli nam wszystkiego dobrego. Nie to co w porównaniu do tych moich.

Rozejrzałem się jeszcze po swoim hotelowym pokoju i zagryzłem delikatnie wargę. Jakoś nie będę za tym tęsknił. Wzruszyłem tylko ramionami i upewniłem się, że mam ze sobą wszystko. Telefon, portfel, kluczyki od auta, karta do pokoju hotelowego i klucze od domu. Skinąłem tylko głową i łapiąc za rączkę od walizki od razu ruszyłem do drzwi. Wyszedłem i zamknąłem je, kierując się od razu na dół do recepcji, gdzie oddałem kluczyk i żegnając się ze wszystkimi, których znałem tu jak własnych przyjaciół. Po wyjściu z hotelu od razu podszedłem do auta. Włożyłem walizkę do bagażnika i zająłem miejsce za kierownicą odpalając silnik.

- Już niedługo się zobaczymy, skarbie - uśmiechnąłem się do siebie i wpisałem jeszcze szybko w nawigacji miejsce mojego zamieszkania i ruszyłem ciesząc się jak głupi. Chciałem być już na miejscu, jednak wiedziałem, że czeka mnie kilka godzin jazdy co mnie nawet nie zniechęciło, bo z chęcią pokonywałem coraz to więcej kilometrów. Od razu po powrocie do domu miałem powiadomić mojego ojca o tym, że nie ma opcji, żebym wyjeżdżał na delegacje, a jeśli już to tylko z moją rodziną. Byłem w stu procentach przekonany, że moja rodzicielka na taki układ się nie zgodzi, bo by powiedziała, że będę wtedy "zdekoncentrowany" i zajęty tylko i wyłącznie Jungkookiem co po części byłoby prawdą.

Westchnąłem tylko cicho i skręciłem na stacje benzynową w celu zatankowania i kupienia sobie ciepłej kawy. Po podjechaniu pod dystrybutor od razu zgasiłem silnik i wysiadłem z auta, zaraz biorąc wąż i przyłożyłem do zbiornika, tankując. Zerknąłem na licznik upewniając się, że tankuje do pełna i, gdy byłem już pewien odłożyłem wąż na swoje miejsce i zamknąłem klapkę od zbiornika. Wziąłem portfel, zamknąłem auto i podszedłem do sklepiku. Skierowałem się do kasy płacąc za paliwo i kawę. Podziękowałem sprzedawcy i udałem do ekspresu robiąc sobie kawę. Oparłem się o ścianę i myślałem o swoim ukochanym, zastanawiając się co teraz robi.

Miałem w tym momencie ogromną ochotę na zjedzenie jego przepysznych dań. Nikt nie gotował tak dobrze jak właśnie on. Po wzięciu kawy pożegnałem się i udałem do auta od razu wsiadając i po odpaleniu silnika ruszyłem w dalszą trasę. Nie chciałem go zostawiać samego w domu w ósmym miesiącu ciąży, jednak nie miałem innego wyjścia co mnie cholernie martwiło bo chciałem być przy nim cały czas. Nieważne czy jest to poród czy jeszcze nie, ale chciałem być na miejscu co utrudniała mi moja praca. Westchnąłem ciężko i widząc kto do mnie dzwoni odebrałem.

- Halo? - wymruczałem wiedząc, że to moja matka. Pewnie ciekawiło ją to czemu wyjechałem tydzień przed terminem.

- Cześć, synku - mruknęła. - Dlaczego wyjechałeś tak wcześnie? Przecież miałeś zostać jeszcze tydzień czy coś się stało?

- Tak, mamo - burknąłem. - Nie widziałem się z Jungkookiem przez trzy tygodnie i mam już dość. Dlaczego wysyłacie mnie na tak długie delegacie skoro może za mnie jeździć mój brat? Dobrze wiesz, że Kookie rodzi za miesiąc, więc muszę być przy nim przez cały czas, poza tym chciałem powiedzieć, że... - przerwała mi.

- Nadal nie dałeś sobie z nim spokoju? - burknęła. Jestem w pewien, że teraz założyła ręce na klatce piersiowej i spojrzała gniewnie na ojca. Zachowuje się jak dziecko mimo, że ma pięćdziesiąt lat.

- Mamo ile razy mam ci powtarzać, że go kocham i mam zamiar się z nim ożenić? W dodatku będziemy mieli dziecko. Nie cieszy się z tego, że będziesz miała wnuczkę? Co się stało z dawną tobą? Zachowujesz się teraz jakby ktoś odebrał ci dzieciństwo i wyżywasz się na mnie zabraniając mi spotykać się z miłością mojego życia... Dlaczego jesteś tak okrutna?

- Kochanie to nie tak - westchnęła ciężko. - Po prostu nie mogę pogodzić się z tym, że jesteś z synem Jeonów, naszych największych wrogów. Naprawdę bardzo chciałabym polubić Jungkooka ale to dla mnie za trudne.

- Czym oni wam zawinili? - warknąłem marszcząc brwi. - Jego rodzice nie mają problemu z tym, że ich syn spotyka się z synem swoich wrogów, oni nawet chcieli zjeść z wami kolacje, żeby porozmawiać z spokoju i się pogodzić, ale jak to wy to musieliście urządzić jakąś akcje. Zawsze robicie problem z niczego co mi się nie podoba. Prosiłem was tylko o jedno. Chce, żebyście go w końcu zaakceptowali, to tak wiele?

- Nie. Postaram się, dobrze? Postaram się pogodzić z tym, że jesteś z nim. Daj mi po prostu na to czas - jęknęła. - To będzie ciężkie, ale nie chce mieć z tobą jakiś konfliktów, które i tak mamy zbyt często.

- Dziękuję - uśmiechnąłem się delikatnie i spojrzałem na nawigacje widząc, że jestem już bliżej niż dalej.

- Uważaj na sobie, dobrze? Pamiętaj, żeby coś zjeść jeszcze i jutro masz nas odwiedzić możesz przyjść z Jeonem

- On ma imię - wywróciłem oczami wiedząc, że będzie ciężko. Jednak nie mogłem od niej wymagać aż tak wiele bo wiem jakie jest to trudne. Gdy kobieta się rozłączyła upiłem łyk kawy i pokręciłem głową.

Nadal nie rozumiem tej wielkiej "kłótni" pomiędzy naszymi rodzicami szczególnie, że to tylko ci moi wszystko wyolbrzymiają, bo z tego co wiem ci Kooka nie mają jakieś urazy czy problemu do moich. Niestety oni już tacy byli, a ja nie miałem nic do gadania.

Po godzinie może dwóch dotarłem do Busan na co ziewnąłem cicho. Robiłem się strasznie senny jednak nie chciałem się zatrzymywać. Zostało mi około dwóch lub trzech godzin. Dopiłem do końca kawę i, gdy zatrzymałem się w korku wyprostowałem nogi i rozciągnąłem się wychylając się delikatnie zza okno, żeby spojrzeć jak bardzo daleko mam. Dobra jednak zajmie mi to o wiele więcej niż się spodziewałem, ale kto miał się niby spodziewać tak wielkiego korka? Zrezygnowany oparłem głowę o oparcie fotela i sięgnąłem po telefon zaraz pisząc krótkiego esemesa Kookiemu, że ze mną wszystko w porządku i, żeby się nie martwił.

Przez tą ciąże stał się strasznie przewrażliwiony jednak nie miałem mu tego za złe bo to przecież normalne, prawda? Przynajmniej mi się tak wydawało w dodatku jak rozmawiałem z mamą chłopaka to mówiła, że też taka była. Wyjrzałem jeszcze raz przez okno i jęknąłem zrezygnowany widząc, że korek nawet się nie przesunął. Był jakiś wypadek czy jak? Jeśli tak to na pewno postoje tu z godzinę. Jedyne czego się obawiałem to właśnie tego. Spojrzałem na nawigacje, która wskazywała mi godzinę dwudziestą trzecią. Pewnie jak dotrę do domu to mój maluch będzie już spał o tej godzinie. Ale to nawet lepiej. Wolę, żeby sobie wypoczął bo gdy jest niewyspany to strasznie marudzi i każe mi się nosić po całym domu. A z brzuszkiem nie jest już taki lekki jak przed ciążą.

Gdy korek w końcu ruszył odetchnąłem z ulgą i widząc, że samochód przede mną jest już daleko nacisnąłem pedał gazu ruszając do przodu. Co było moim ogromnym błędem bo zaraz musiałem gwałtownie zahamować. Na szczęście nie zderzyłem się z autem z przodu jednak auto za mną wjechało ze mną z ogromną siłą przez co uderzyłem głową o kierownice po chwili tracąc przytomność.

****

Mamy kolejny rozdział. Rozdział z wypadku Jimina. Zapraszam do komentowania i gwiazdkowania, buźka♥

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top