Three

Moje życie bardzo zmieniło się w ciągu tych sześciu lat. Odkąd Jimin wysłał mi wiadomość o tym, że znalazł sobie kogoś nowego, nawet nie starałem się z nim kontaktować, bo wiedziałam, że to nie miało sensu. Po całym tym zajściu urodziłem zdrową córeczkę, którą nazwałem Yuri. To imię zawsze bardzo podobało się starszemu, a ja nie miałem serca, by go nie wybrać, w dodatku bardzo do niego przywykłem. W ciągu ostatnich lat moi rodzice wspierali mnie i pomagali jak tylko mogli, za co byłem im cholernie wdzięczny, czułem się dłużny za wszystko co dla mnie robią. Odkąd mała skończyła dwa latka postanowiłem wysłać ją do przedszkola, abym mógł nareszcie znaleźć pracę i zarabiać na naszą dwójkę. Nie chciałem ciągnąć pieniędzy od rodziców, bo wiedziałem, że byłem dla nich obciążeniem, jednak wciąż zarobione przez siebie pieniądze oddawałem po części im, resztę zostawiając dla nas.

Ramki ze zdjęciami, które przedstawiały mnie wraz z Parkiem nadal wisiały na ścianie w salonie, zajmowały też miejsce na komodzie w sypialni. Nie miałem serca, żeby je zdjąć i wyrzucić. Mała dość często pytała kim jest Pan ze zdjęcia obok mnie. Za każdy razem miałem ochotę powiedzieć jej prawdę, jednak wiedziałem, że jest za mała, więc po prostu milczałem, lub starałem się ją zbyć, mówiąc, że to nikt ważny.

- Tatuuusiu! - pisnęła mała wbiegając do mojej sypialni. Za tydzień miał odbyć się jarmark świąteczny. Yuri już nie mogła się go doczekać i nie dawała mi spokoju, za każdym razem pytając, ile czasu jeszcze zostało. Z jednej strony było to urocze, a z drugiej bardzo męczące, jednak nie potrafiłem jej odmówić, nie ważne co by to było. Zawsze miała co tylko chciała.

- Tak, skarbie? - spojrzałem na jej filigranową twarzyczkę. Miała zarówno oczy i usta identyczne do tych Jimina.

- Czy zostało jeszcze dużo czasu? - wydęła wargę siadając mi na kolanach - Chciałabym kupić prezenty dla dziadków...

- Dobrze wiesz, ile jeszcze zostało aniołku - cmoknąłem ją w czółko, cicho chichocząc. Byłą naprawdę urocza i jak na swój wiek bardzo inteligenta, co również miała po Jiminie. Sama myśl o nim sprawiała mi ból, jednak obiecałem sobie, że nie będę wspominał przeszłości. Starałem się żyć chwilą, co nie było tak łatwe jak mi się wydawało.

- Ale obiecujesz, że jeszcze tylko siedem dni? - spojrzała na mnie swoimi szczenięcymi oczkami, przez które za każdym razem, gdy byliśmy w sklepie nie mogłem jej odmówić.

- Obiecuję - zaśmiałem się wystawiłem do niej swój palec - Na mały paluszek - gdy splotła ten swój z moim uśmiechnąłem się jeszcze szerzej i postawiłem ją na ziemi, samemu się podnosząc i przeciągając. Za godzinę miała iść do przedszkola, a ja do pracy, gdzie miałem spędzić cały swój dzień. Nie przejmowałem się tym zbytnio, bo ta praca odciągała mnie od świata rzeczywistego.

Pracowałem w jednej z najlepszych cukierni w Seulu. Uwielbiałem piec ciasta, babeczki i ciasteczka, więc nie miałem z tym najmniejszego problemu. Lubiłem swoją szefową, jak i współpracowników, z którymi dogadywałem się wspaniale. Nigdy nie sądziłem, że znajdę taką pracę, gdzie dogadam się z kimkolwiek. Byłem raczej osobą nieśmiałą, więc rozmowa z innymi ludźmi była dla mnie czymś okropnym. Na szczęście udało mi się zwalczyć ten lęk.

Zazwyczaj w domu, gdy mówiłem Jiminowi, że szukam pracy i pytałem o poradę w tej sprawie, on zawsze odpowiadał, że nie muszę szukać pracy, bo jest mi ona niepotrzebna. Twierdził, że to on zarabia na nas i nasze potrzeby. Czułem się źle, że żyłem za jego pieniądze, które on sam zarobił, a ja nijak się do tego przyczyniłem. Teraz, bez niego nareszcie się usamodzielniłem i w końcu mogę podjąć się jakiejś pracy.

- Chyba czas uczesać włoski i się ubrać, hmm? - zachichotałem, patrząc na nią rozczulony - Przyniesiesz mi szczotkę i gumeczki?

- Taak! - pobiegła do swojej sypialni i po dość długim czasie wróciła do mnie z czterema sukienkami, które zamierzała dziś założyć. Przyniosła również rajtuzy, jednak nie wzięła szczotki i gumek, na co pokręciłem głową, śmiejąc się tylko.

- Prosiłem, żebyś przyniosła coś innego. Zgubiłaś resztę po drodze?

- Nie - pokazała mi język - Najpierw musisz mi powiedzieć, jaką sukienkę ubrać, a później zrobisz mi warkoczyki.

- Wiesz, że jest zimno na dworze, prawda? - uniosłem brew, zakładając ręce na klatkę piersiową - i jeśli chcesz mi powiedzieć, że grube rajtuzy Ci wystarczą, to nic nie mów, bo i tak się nie zgodzę. Musisz założyć spodnie i koniec, jasne?

Jęknęła tylko niezadowolona i wróciła do swojego pokoju. Nie minęła chwila, a pojawiła się przede mną z pięcioma parami spodni i jakimiś koszulkami. Westchnąłem ciężko, bo wiedziałem, że to wybór jakiegokolwiek stroju dla niej, będzie trudny. Jeśli jej się nie spodoba, zacznie na mnie krzyczeć, że nie kompletnie nie znam się na modzie, albo po prostu powie, że nie nadaję się na projektanta.

Zrezygnowany opadłem na łóżko i przejrzałem ciuchy, jakie przyniosła. Wszystkie spodnie miały dziury na kolanach, co jakoś mnie nie dziwiło.

- Jak ubiorę kabaretki z takimi dziurami, to będę wyglądała źle? - uniosła brew, pokazując mi rajstopy z dużymi dziurami, na co zmarszczyłem brwi, bo nie przypominałem sobie, żebym kupił jej coś takiego. Szczególnie, że miała zaledwie sześć lat.

- Skąd to masz kochanie? - pogładziłem ją po główce i wziąłem wspomniane kabaretki, przyglądając im się. - Bo nie wiem, czy kupowałem Ci kiedykolwiek coś takiego...?

- Dostałam od Mingyu - wzruszyła ramionami i usiadła obok mnie na łóżku - Powiedział, że będzie mi w nich ładnie.

- Czy to ten chłopiec, który przynosi Ci codziennie kwiatki do przedszkola? - zaśmiałem się cicho. Jednak sytuacja, w której się znajdowaliśmy nie była zbyt normalna...Kwiatki są jeszcze w porządku, bo moja córka, bo nie jest to nic do założenia, ale to? Potarłem skronie opuszkami paców i westchnąłem.

- Tak, to on! - wyszczerzyła się, machając nóżkami - Mogę je założyć?

- Oczywiście, że nie - pokręciłem głową i wstałem - Jesteś jeszcze za mała na coś takiego. Założysz zwyczajne rajstopki i nawet się ze mną nie kłóć, bo zabronię Ci kontaktów z tym chłopcem, jasne? Masz dopiero sześć lat, a nie osiemnaście - burknąłem. Dobrze wiedziałem, że teraz jest taka moda, jednak ona była zdecydowanie za młoda, żeby nosić coś takiego. Przecież nawet dorosły mężczyzna, oglądał by się za nią.

- Ale tato - mruknęła patrząc na mnie tym roztapiającym wzrokiem - Nie możesz mi tego zrobić!

- Oczywiście, że mogę i nie uda Ci się mnie przekonać - odparłem i skierowałem się do jej pokoju, w celu znalezienia jakiś rajstop. Wziąłem czarne, bo wiedziałem, że w przypadku inego koloru obrazi się na mnie i nie będzie się odzywała dopóki nie dostanie tego, czego chce. Czasami naprawdę nie miałem do niej sił, mimo to za bardzo ją kochałem, żeby gniewać się na nią o takie rzeczy.

***

Po skończonej pracy musiałem podjechać do swoich rodziców, gdzie właśnie przebywała Yuri. Miałem odebrać ją od nich, a później pojechać z nią na obiecane zakupy. Dobrze wiedziałem, jak źle to skończy się dla mojego portfela, jednak musiałem to zrobić, bo zaraz strzelałaby mi fochy na każdym kroku.

Po wejściu do mieszkania zmarszczyłem brwi, bo było zdecydowanie za cicho, zważając na donoś ny głos małej. Zawsze byli głośno, zazwyczaj robiąc coś w kuchni. Udałem się do salonu, gdzie siedzieli wszyscy. Yuri bawiła się swoją lalką na podłodze, a moja mama siedziała na kanapie z grobową miną.

- Musimy porozmawiać na osobności - oznajmiła i wstała, ciągnąc mnie zaraz do kuchni. Widząc, że mała nawet nie zareagowała na mój powrót, zaczęła mówić. - Byliśmy dzisiaj w kawiarni. Spotkałam tam Jimina wraz z matką - od razu ściszyła głos, bo wiedziała, że mała lubi podsłuchiwać, szczególnie dorosłych.

- Oh...Co w związku z tym..? - spojrzałem na nią niepewnie, chyba nie chcąc słuchać dalszej opowieści. Nie miałem zamiaru znów cierpieć, wiedząc, jak mało obchodzę starszego. Nie mniej jednak, poprosiłem mamę, by kontynuowała.

- Jimin chyba stracił pamięć - zawahała się, patrząc mi w twarz - Usiadłyśmy dość blisko ich stolika, a on nawet mnie nie poznał. Może sam chciał zapomnieć, jednak...Jeśli zapomniałby to raczej nie wypytywał by swojej matki o Ciebie, prawda? Dobrze wiesz, że jego matka nigdy Cię nie lubiła, a jego ojciec bał się swojej żony, więc nigdy się nie odezwał w tej sprawie. Może Parkowi coś się stało, wtedy, kiedy tak się o niego martwiłeś i tak naprawdę on chce Cię znaleźć?

- Nie chcę tego słyszeć mamo - pokręciłem głową - nie wierzę w to. Przecież sama widziałaś wiadomość, którą wysłał mi ze swojego numeru...Jakoś nie wierzę w to, że mógł stracić pamięć i nagle zaczął mnie szukać.


***

Wow w końcu dokończyłam ten rozdział! Mam nadzieję, że się podoba i następny postaram się dodać jak najszybciej♥


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top