Rozdział 3

To była ostatnia walka tej nocy, a Louis był wypompowany. Niall i on wzięli jakieś orzeszki, które sprzedawali,zjedli połowę, a drugą wrzucili do klatki, kiedy czegoś nie lubili, za co otrzymywali spojrzenia od ochrony. Zayn wygrał swoją walkę. Nawet, chociaż został strasznie pobity, uderzył kilka razy Austina w żebra i zawołał.

- Ostatnie osoby walczące tej nocy to Marcus Cany ważący dziewięćdziesiąt osiem kilogramów, cały umięśniony i nasz mistrz Harry Styles, ważący sześćdziesiąt siedem kilogramów. Zaczynajmy! - Louis nic nie mógł na to poradzić, był teraz zainteresowany. Krzyczał głośno imię Harry'ego.

- Tak! Harry! Skop mu dupę, Harry! - Wołał Louis. Niall zaśmiał się i krzyczał z Louisem. Każdy krzyczał dla Harry'ego. Harry wbiegł do klatki, miał bandaże wokół swoich knykci i podskakiwał w górę i w dół.

Louis był teraz w stanie lepiej się przyjrzeć Harry'ego, miał naprawdę długie, kręcone włosy oraz jasne, zielone oczy. Machał do każdego, a jego oczy połączyły się z tymi Louisa. Uśmiechnął się jasno, a Louis poczuł się dziwnie.

Niall potrząsnął ramieniem Louisa. - On się w ciebie wpatruję! - Syknął Niall.

- Widzę - mruknął Louis.

Harry odwrócił się w kierunku swojego przeciwnika.

- 1...2...3... DING!

Pięć minut walki i krew Harry'ego była wszędzie. To sprawiało, że Louis się denerwował, mężczyzna był wielki w porównaniu do Harry'ego.

- Dalej Harry. Wstawaj! - Krzyczał Louis.

Harry wstał i wytarł swoje usta, potrząsnął swoim ciałem, aby zacząć od nowa.

- Skop mu tyłek, Harry! - Krzyknął Niall.

Marcus wykonał zamach, Harry zrobił unik.

Kolejny zamach, unik.

Jeszcze jeden, unik.

Pięść Harry'ego zderzyła się mocno ze szczęką Marcusa, powodując, że zatoczył się do tyłu. Pięść Harry'ego się nie zatrzymywała. Louis czuł się, jakby oglądał film w przyspieszonym tempie, był taki szybki.

Kilka uderzeń w klatkę piersiową Marcusa i jeden dobry kopniak w głowę, a Marcus wciąż stał. Harry cofnął się oczywiście zmęczony.

- Harry! Harry! Harry! - Louis powtarzał jak mantrę imię Harry'ego, by zaintonować w poprzek pomieszczenia.

Niall spojrzał na Louisa z wielkim uśmiechem. - Naprawdę się w to wciągnąłeś, huh?

Louis zarumienił się. - Nie, to tylko...

- Tak, tak... po prostu dalej dopinguj Tomlinson. Dalej Harry!

Harry wskoczył na wielkiego mężczyznę, pobijając go na ziemię. Raz w twarz, kolejny i następny, Louis w pewien sposób miał nadzieję, że Harry przestanie, ponieważ Marcus się nie poruszał. Harry w końcu z niego zszedł, ale mężczyźnie zajęło zbyt długo, by ponownie wstać.

Dzwon zadzwonił. - Harry zwyciężył! - Wykrzyknął spiker.

Każdy, łącznie z Louisem, krzyczał z całych swoich sił.

- Wygrał, Niall! Pieprzony, wygrał!

- Woohoo! Tak, Harry.

Harry chwycił za kraty i zatrząsł nimi. Wrzeszczał w powietrze. Oczy Harry'ego ponownie powędrowały do Louisa, krew spływała po jego twarzy i siniaki przykrywały jego ciało. Louis patrzył prosto na niego, może tak nie było, ale był przekonany, że Harry do niego mrugnął. - Dziękuję za dopingowanie mnie - poruszył ustami Harry. Louis nie mógł mówić, więc jedynie skinął głową. Harry uśmiechnął się i pobiegł do innego końca klatki.

~*~

- Widziałem jego mrugnięcie, Lou! - Krzyknął Niall, kiedy wychodzili.

- Może pot mu wpłynął do oka.

Niall wyglądał na nieprzekonanego. - Gdybyś tylko był gejem, kolego, uch, to byłoby perfekcyjne. Mógłbyś poślubić Harry'ego, a ja mógłbym wyjść za Zayna i mielibyśmy chłopaków w MMA! - Niall wyskoczył w powietrze.

Louis zaśmiał się. - Mężami... I tak, przepraszam. Zostanę przy waginach.

Niall zmarszczył się. - Eww. Ja kocham kutasy.

Louis zaśmiał się. - Wiem. - Był pewny, że ludzie się w nich wpatrywali, ale nie miał nic przeciwko. Był przyzwyczajony do zawstydzania samego siebie i Nialla zawstydzającego jego.

- Wow. Więc Zayn patrzył na mnie, a Harry patrzył na ciebie i nawet do ciebie mówił.

- Nie mówił do mnie. Ruszał wargami.

- Louis, to wciąż oznacza mówienie, cioto! Teraz, czas by znaleźć mojego kochanka.

- Co? Co masz na myśli, mówiąc 'znaleźć mojego kochanka'? Nie mieliśmy iść coś zjeść?

- Tak, potem. Potrzebuję, by to dla mnie podpisał - powiedział Niall, podnosząc swoją broszurę.

- Pieprzoną broszurę, Niall? Broszurę, naprawdę?

- Um, tak. Potrzebuję jego podpisu Louis albo będę płakał.

- Ugh, w porządku. Chodźmy go znaleźć.

Niall i Louis poszli na tyły, gdzie wszyscy czekali aż walczący wyjdą, więc mogli dostać zdjęcie lub podpis. Było o wiele więcej ludzi, niż myśleli, że będzie.

Trzydzieści minut minęło i kilkoro ludzi było w stanie dostać zdjęcia lub podpisy, ale wtedy Harry i Zayn wślizgnęli się do tego samego samochodu, a Niall zaczął panikować.

- Nie... Nie! Louis, on odjeżdża! - Zapłakał Niall.

- Niall zdobędziemy to następnym razem.

Niall miał łzy spływające po jego twarzy. - Nie! Louis! Chcę je teraz! Louis... o mój boże, on odjeżdża! - Louis przygryzł swoją dolną wargę, widok takiego Niall łamał jego serce.

Louis prychnął i wbiegł w tłum z krzyczącym Niallem za nim. Louis był wdzięczny, że grał w szkole w piłkę nożną, inaczej byłoby to naprawdę trudne.

Biegł, opierając się na jednej nodze, więc mógł zdjąć swojego buta i wrzucić go do samochodu. But uderzył o tylne okno z wielkim łoskotem. Samochód zatrzymał się i Zayn wysiadł ze strony pasażera z wnerwionym Harrym wysiadającym z miejsca pasażera. Louis zauważył, że wygląda czyściej z małymi siniakami tu i tam. Przygryzł swoją dolną wargę i odwrócił swoją twarz do Niall i wiązki innych ludzi.

- Kto rzucił but? - Zapytał Zayn, podnosząc go. - Swoją drogą, śmierdzi niesamowicie - grymasi, odciągając go z daleka od swojej twarzy.

- Hej! - Żachnął Louis. Zayn i Harry wpatrywali się w niego. Jego głos się obniżył. - To, dlatego że nie noszę skarpetek... - wymamrotał.

Harry uniósł brew na Louisa. - Dlaczego rzuciłeś butem w mój samochód?

- Hm... cóż, to długa historia...

- Mamy czas. - Zayn uśmiechnął się, odrzucając but z powrotem do Louisa.

Louis odwrócił się do Nialla, który stał z otwartymi oczami. 'Sekretnie' wskazał mu, by podszedł bliżej. Niall przesunął się, by być obok niego. Louis poczuł, jak jego policzki robią się czerwone, kiedy zauważył, że było tu wiele ludzi wpatrujących się w niego.

Zayn zachichotał i patrzył na Harry'ego, który się uśmiechał. Ugh, znowu będą sobie po cichu z nich żartować.

Harry i Zayn zaczęli iść z powrotem do samochodu. Louis czuł się tak samo zmieszany jak Niall. Harry zatrzymał się przy drzwiach i odwrócił się. - Cóż, idziecie? - Louis i Niall szybko popatrzyli na siebie.

- Ja... mój samochód jest tam - powiedział delikatnie Niall, wskazując odpowiedni kierunek.

- Nie martw się. Nic mu się tu nie stanie - uśmiechnął się Zayn.

Louis mógł poczuć jak puls Nialla wzrósł, spojrzał na niego i wyszeptał. - Co robimy?

- Wsiadamy do samochodu! - Odszeptał Niall.

- Jesteś pewien? Nawet ich nie znamy.

- To jest Zayn Malik, Louis - wysyczał do niego Niall, kiedy szli w kierunku samochodu. - Nie dbam o to, czy go znam, czy nie. - Louis westchnął i wsiadł do tyłu dwudrzwiowego samochodu za Niallem.

~*~

- Więc, jestem gotowy na twoją długą historię... - powiedział Zayn, odwracając się twarzą do Louisa.

Oh tak, pomyślał Louis. - Uh cóż, uh... gdzie mam zacząć? - Zapytał trzęsąco się Louis. Oczy Niall popłynęły na Louisa.

- Cóż, może od tego, jak się nazywacie? - Zapytał Harry.

- Louis.

- Niall.

- W porządku, jestem Harry, to jest Zayn. Jesteście głodni? Możemy zamówić jedzenie.

- Jasna cholera, tak, umieram z głodu - wypalił Niall. Tak szybko, jak te słowa opuściły jego słowa, zasłonił swoją buzię. Louis położył głowę na swoich dłoniach i zaśmiał się, Harry i Zayn dołączyli się.

- Cóż, w takim razie... w porządku. Lubicie dania japońskie?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top