Rozdział 25

- Kochanie!

- Co?

- Zayn jest przy telefonie!

- Co?

- Zayn jest przy telefonie!

- Kto?

Louis pozwolił swojej głowie upaść z westchnieniem. - Zayn jest przy cholernym telefonie!

- Jestem zajęty!

- Zayn?

- Tak?

- Jest zajęty w tym momencie. Czy może...

- Zajęty?! Niby czym?

- Nie wiem?

- Zapytaj go! Jak może być zajęty, kiedy dzisiaj jest moja walka! Powiedz temu kutasowi, żeby podszedł z tą swoją niewspierającą dupą do telefonu!

- Harry!

- Co?

- Zayn mówi, abyś przyniósł swoją...

- Jestem zajęty!

Louis mógł usłyszeć, jak Zayn krzyczy przytłumione słowa po drugiej stronie telefonu.

- Myślę, że to ważne!

- Jestem zajęty! Jasna cholera, po prostu się rozłącz!

- Nie waż się rozłączyć! Powiedz mu, że skopię mu dupę przed moją dzisiejszą walką!

- Zayn powiedział, że skopie ci dupę...

- Zostaw mnie! - Louis wstał. - Zayn, zadzwoni do ciebie za pięć minut, zobaczę co robi.

- Nie rozłączaj się. - Louis wcisnął przycisk zakończenia i szedł po mieszkaniu Harry'ego, szukając go.

- Hazza!

- Zajęty! Zajęty! Zajęty! Czego nie rozumiesz? - Louis wpatrywał się w bruneta z ręką na biodrze i z wibrującym telefonem w drugiej.

- Zajęty robiąc co?

Harry poprawił swoją opaskę, która przytrzymywała jego włosy. - Próbuję, dosłownie 'próbuję', zrobić pieprzony plakat!

Louis wyglądał na znudzonego. Chwycił telefon i rzucił go w dłonie Harry'ego. - Cóż, poradź sobie z furią Zayna, ponieważ ja jestem teraz zajęty.

- Niby czym?

Louis wzruszył ramionami i odszedł od swojego zirytowanego chłopaka.

~*~

- Wychodzę, Boo. - Louis zerknął zza swojej książki, którą czytał i poprawił swoje okulary.

- Teraz?

- Tak, kochanie, muszę pomóc mu w przygotowaniach. Wyświadcz mi przysługę. - Harry położył plakat na stoliku do kawy. - Trzymaj to podczas walki.

Louis pochylił się, czytając dużą czcionkę. - 'Zabij go'? Co... dlaczego to napisałeś? - Louis spojrzał na niego ze zmieszaniem.

- To motywujące. - Harry uśmiechnął się z dłońmi na swojej talii.

Louis zachichotał sucho. - W jaki sposób? Nie rozumiem. Zabić go? Zabić kogo?

- Jonah.

- Ale on nie nie może go zabić?

- Powiedziałem ci, to jest motywujące. Teraz. - Harry pochylił się przykrywając usta Louisa. - Kocham cię i wychodzę.

Louis wciąż czuł się zmieszany. - Też cię kocham? Ale dlaczego zabicie kogoś jest motywujące? I wszędzie użyłeś czerwonej czcionki? Czy- czy to ma być krew?

Harry skinął głową z mrugnięciem. - Jeszcze bardziej motywujące.

Brunet chwycił swojego chłopaka ponownie mocno go całując. Podbiegł do małego stołu obiadowego, biorąc swój telefon i klucze. - Zadzwoń do Nialla, by przyszedł, jest z Dani. Możecie zrobić więcej plakatów.

Louis powoli skinął głową. - W porządku... uch, bawcie się dobrze.

Harry przesłał buziaka i wyszedł z szelmowsko się uśmiechając.

Louis spojrzał na pomalowany plakat. - 'Zabij go'?

~*~

- Wow! Jak motywująco!

Danielle zgodziła się. - Ekstremalnie, kocham to.

Niall miał wielki uśmiech przyklejony do swojej twarzy, kiedy czytał znak Harry'ego.

Louis zmarszczył twarz. - Co? Jak to ma być motywujące? Nie łapię tego, ludzie.

Niall skinął głową z ręką na swoim podbródku, studiując plakat. - Harry wykonał dobrą robotę. Zayn z pewnością wygra.

Louis pokręcił głową. - Czy ktoś może odpowiedzieć na moje pieprzone pytanie?

Danielle usiadła powoli, jej wielki brzuch był gotowy wybuchnąć. - Jakie pytanie?

- Jak to 'zabij go' ma być motywujące? Nie widzę tego?

Daniella uśmiechnęła się. - A jak nie ma być?

Niall usiadł obok Danielle. - Poważnie? To bomba motywacji.

Louis wpatrywał się w nich, oniemiały. - Co do kurwy? Na jakiej planecie ja żyję?

Danielle potarła swój brzuch z uśmiechem. - Na ziemi.

Louis wstał rozdrażniony. - Cokolwiek. Zabicie kogoś nigdy nie jest dobrą rzeczą, a wam nie uda się mnie do tego przekonać. - Louis poszedł w kierunku pokoju Harry'ego. - Muszę nakarmić Ellie, nie powinienem jej tutaj zabierać.

- Och! Żaba! Przynieś go tutaj!

Louis cofnął się o krok. - Ona nie jest żabą! Jest żółwiem, jest nią, a nie nim!

~*~

- Więc co powinniśmy zrobić?

- Nie wiem, ale jestem głodny. Chodźmy coś przegryźć przed walką.

Louis spojrzał w dół na swój zegarek. - Cóż, walka jest za dwie godziny, więc możemy to zrobić.

Danielle uśmiechnęła się, wstając z pomocą Nialla. - Powinniśmy wziąć plakat?

Louis spojrzał w dół na pomalowany papier. - Uch, jasne. Przecież chcemy, by Zayn miał trochę motywacji.

- Twój samochód czy mój?

- Weźmy twój, mam mało paliwa.

Niall skinął głową, odblokowując drzwi do swojego samochodu. - Wskakujcie wszyscy!

~*~

- Uch! Chyba sobie, kurwa, ze mnie żartujecie. - Niall podciągnął okno. - Pada!

Louis zaśmiał się z tylnego siedzenia. - Och, naprawdę? Nie zauważyłeś?

Danielle zachichotała cicho z przodu.

- Pieprz się, Tomlinson.

Louis pokręcił głową z uśmiechem i włożył swoją dłoń do kieszeni, żadnego telefonu. - Cholera, zostawiłem mój telefon w domu.

Danielle chwyciła swoją kopertówkę obok siebie. - Proszę, użyj mojego. - Louis wyciągnął swoją dłoń. - Hmm, też nie mam swojego telefonu. - Danielle dalej przeszukiwała zawartość swojej torby. - Cholera. - Ciężarna kobieta dotknęła swoich cycków. - Nie ma mowy. Nie wzięłam swojego telefonu.

Niall wyciągnął swój telefon z kieszeni. - Nie martwcie się, ja mam swój.

Louis zabrał go z jego palców. - Świetnie. Napiszę do nich, że... Niall! Twój telefon umiera!

Niall spojrzał w tylne lusterko. - Naprawdę? Cholera. Dani weź moją łado...

Samochód szarpnął się lekko, sprawiając, że każdy w środku również się zatrząsł.

- Uch, co to było?

Niall spojrzał na stan paliwa. - Mam pełen bak, co... - Samochód wydał głośniejszy dźwięk. Oczy Nialla rozszerzyły się. - Uch w porządku, panie samochodzie. - Blondyn zjechał na bok.

- Co się stało? - Louis odblokował swój pas i pochylił się do przodu. Niall wzruszył ramionami i wyłączył samochód. - Nie mam pojęcia. Mój samochód oczywiście nie czuje się dobrze.

Danielle wydęła usta. - Powinniśmy zadzwonić po lawetę.

Niall wyciągnął kluczyki. - Zadzwoń raz nim mój telefon się rozładuje, Lou.

Louis spojrzał w dół na iPhone'a. - Jaki jest numer?

- Nie wiem! Mój samochód nie psuje się często!

Louis westchnął, klikając w Internet. - Ni, jest 5%, rozładuje się.

- Tak, ponieważ cały czas gadasz. Dawaj to tu! - Niall wyciągnął się do tyłu, wyrywając telefon z uścisku Louisa. - Kurwa! Rozładuje się! - Niall szybko wpisał parę liter.

Danielle szukała w schowku. - Masz ładowarkę.

Niall spojrzał w górę. - Tak! Dziękuję!

Louis jęknął, opierając się o tylne siedzenie. - To ssie, nie mogę uwierzyć w to, że zostawiłem swój telefon!

- Kurwa! Moja ładowarka nie działa! - Niall rzucił telefon na tylne siedzenie, uderzając w tym procesie Louisa. Blondyn włożył klucz do stacyjki i przekręcił, nic. - Co do kurwy!? Nie mówcie mi, że akumulator padł! - Niall spróbował ponownie, żadnego dźwięku. - Jasna cholera, nie odpali.

Louis rzucił telefon z powrotem do przodu. - Tak, więc skorzystaj ze swojego telefonu.

Danielle przygryzła swoją dolną wargę. - Może możemy złapać taksówkę.

Niall uderzył w kierownicę. - Tylko jeszcze jeden raz. - Wpatrywał się w kierownicę. - Jeśli nie zadziałasz, połamię cię. Przysięgam na Boga, mam kij baseballowy w bagażniku i kurewsko cię zniszczę. - Louis z szokiem wpatrywał się w blondyna. Niall włożył swój klucz do środka i przekręcił nim, nic.

- Skurwysyn! - Otworzył drzwi, biegnąc go bagażnika.

Louis podążył za nim. - Niall, nie! Nie możesz tego zrobić!

Niall wziął kij i zatrzasnął bagażnik. - Nie mogę jak cholera!

Blondyn ominął Louisa i Danielle, którzy zdążyli wysiąść już z samochodu. Niall uderzył maskę Range Rovera, pozostawiając małe wgięcie.

- Nie, Niall! - Louis złapał jego ręce. - Odłóż kij!

- Nie! - Niall odepchnął swojego przyjaciela, jego kij upadł trzy razy nim zostawił duże wgniecenie. - Teraz, nie waż się nie działać! - Louis pokręcił swoją mokrą głową z prychnięciem, Danielle stała obok niego lekko rozbawiona. Spojrzała na niebo.

- Nieźle leje.

Niall podbiegł z wielkim uśmiechem do swojej strony samochodu, położył swoje palce na uchwycie, zablokowane. - Nie! - Pociągnął mocniej. - O mój Boże! O mój Boże! Drzwi są zablokowane! Spróbuj po swojej stronie.

Danielle pociągnęła po stronie pasażera, robiąc wielkie oczy. - Zablokowane.

Niall spróbował z drzwiami obok, a Louis ze swoimi, zablokowane. Danielle podeszła do bagażnika i wymówiła krótką modlitwę. Pociągnęła za uchwyt, zablokowane.

- Jasna cholera! - Niall pochylił swoją mokrą głowę do okna, wpatrując się w kluczyki wewnątrz, które się z niego śmiały. - Dlaczego to się dzieje!?

Danielle pokręciła swoją mokrą głową i przytuliła swoje ciało. - Nie mam pojęcia, ale jest mi naprawdę zimno.

Louis zabrał mokre włosy ze swojej twarzy. - Po prostu uderz tym kijem w pieprzone okno, idioto!

Danielle uśmiechnęła się i skinęła głową. - Tak, dobry pomysł!

Niall pokręcił żałośnie głową. - Nie złamie się... mam kuloodporne szyby.

Szczęka Danielle lekko opadła. - C-co?

- Że co masz?

Niall westchnął i oparł się plecami o drzwi. - Kuloodporne okna...

- Dlaczego, do kurwy, masz pieprzone kuloodporne okna! Pojebany dupku!

Niall lekko wzruszył ramionami, kiedy mokre postury Danielle i Louisa stały przed nim. - Nie... nie wiem... były na wyprzedaży razem z samochodem...

- Co do kurwy?! - Louis chwycił kij z mokrych dłoni Nialla. Podszedł do bagażnika, Danielle była tuż za nim. Szatyn wziął głęboki wdech i walnął kijem o szybę, ani draśnięcia. Usta Louisa opadły. - Żartujecie sobie, kurwa, ze mnie. - Wypuścił głośny krzyk i nadal uderzał metalowym pałką o okno w idealnym stanie.

Niall prychnął, kiedy jego samochód był dewastowany. - To nie zadziała!

- Daj mi spróbować.

Louis wyrwał pałkę z dala od Danielle.

- Tak, daj spróbować kobiecie w ciąży. - Louis podszedł do swojego przyjaciela. - Niall... mieszkasz w jednej z najspokojniejszych dzielnic Londynu, co... nie, po co ci kuloodporne okna?!

- Mówiłem ci były na wyprzedaży... gościu też był bardzo przekonujący - Niall uśmiechnął się delikatnie na to wspomnienie.

Na twarzy Louisa ukazało się oburzenie. - Uch, jesteś paskudny! Mam nadzieję, że jego kutas był warty stania w deszczu!

Niall poderwał się. - Hej! Nigdy nie prosiłem cię o to, abyś wychodził z tego pieprzonego samochodu!

- Próbowałeś połamać swój samochód! - Jęknął Louis. - Jesteśmy w środku, niczego! Uch! Żadnego miejsca, by się zatrzymać.

Danielle powiedziała. - Zimno mi i muszę siku.

Louis ponownie jęknął i starł wodę ze swoich okularów. - I z kobietą w ciąży.

- Hej!

- Żadnej obrazy, Dani.

Danielle żachnęła się. - Naprawdę muszę siku.

Niall westchnął. - Po prostu zapukajmy do jakiś drzwi i poprośmy o skorzystanie z telefonu.

Louis skinął głową. - Tak. - Rzucił kij obok samochodu. - Mam nadzieję, że nikt nie będzie próbował nas postrzelić.

Niall przycisnął język do swojego policzka. - Tak bardzo niepotrzebne.

~*~

Trójka nie była pewna do którego domu zapukać. - Louis, kochanie. - Louis spojrzał na Danielle poprzez deszcze. - Twój but jest rozwiązany.

Louis spojrzał w dół. - O, dzięki.

Szatyn pochylił się i mocno pociągnął za swoje sznurówki, powodując, że jedna pękła. Oczy Louisa urosły. - Poważnie?

Niall dalej szedł do przodu. - Chodźcie! Tutaj jest restauracja... - Szybko jadący samochód oblał blondyna wodą. Danielle przykryła swoje usta, a Louis wpatrywał się z grozą w swojego przyjaciela.

- Kurwa mać! - Niall tupnął nogą. - Co się, do kurwy, dzieje? Dlaczego to się stało?

Niall odwrócił się, emanowała od niego furia. - Czy zrobiliście licencję pilota?

Louis i Danielle pokręcili szybko głowami. - Co?!

- Zawiązywałem swojego pieprzonego buta! - Krzyknął Louis, rzucając swoją sznurówką. - Która jest złamana!

Niall wycisnął wodę ze swojej przemokniętej koszulki.

- Naprawdę muszę siku, panowie. Teraz.

- Po prostu się wysikaj.

Danielle uniosła swoją brew. - Przepraszam?

Niall pomachał swoimi rękami i dalej szedł. - Nikt nie zauważy, już jesteś przemoknięta.

Danielle zmarszczyła twarz. - Nie chcę się obsikać!

Louis westchnął. - W porządku - złapał Danielle za ramię i odszedł z nią. - Zignoruj Nialla, rozejrzyj się za jakimś miejscem.

Niall westchnął głośno. - Właśnie to powiedziałem.

- Przestań być kutasem, Niall!

Niall odwrócił się. - Mam pełne prawo! Mój samochód jest połamany, właśnie przemokłem jeszcze bardziej, kurewsko pada, przegapię pieprzoną walkę mojego chłopaka i... - Niall zatrzymał swoje krzyki, kiedy poczuł jak coś ciepłego wylądowała na jego policzku.

Louis przygryzł swoją wargę. - Jasna cholera.

- Ptak właśnie nasrał mi na twarz, prawda?

Danielle wytarła wodę ze swojej twarzy i skinęła głową. - Tak, zrobił to.

- Duże to jest?

- Tak.

- Zielone czy białe?

Danielle i Louis podeszli bliżej, a Louis zassał swój policzek. - Oba.

Niall powoli skinął głową, a następnie spojrzał na niebo. - Wjebię ci pieprzony kamień do dupy, ty kupo gówna! Zrobię pieczeń z twojego latającego tyłka i zjem cię na kolację, skurwysynie! Głupi śmierdzący, okropny demon ze skrzydłami! - Danielle nic nie mogła na to poradzić, ale się zaśmiała, kiedy Niall przeklinał na pustkę na niebie. - Masz czelność na mnie srać? Chodź tutaj i walcz ze mną, ptak kontra mężczyzna! Pokażę ci, kto jest wyżej!

- Niall! Przestań być paskudny! Chodź! - Louis pociągnął Danielle. - Ptak odleciał, wytrzyj to gówno ze swojej twarzy. Jestem głodny.

Danielle jęknęła. - Ja też i muszę siusiu!

- Tak, Danielle, rozumiemy to.

Danielle zatrzepotała brwiami. - Więc gdzie jest ta cholerna łazienka!?

- Jest tam!

- W takim razie chodźmy!

- Dlaczego krzyczysz?

- Muszę siku! Moje nogi bolą od chodzenia...

Niall otarł swoją twarz swoją koszulką. - Cóż, nikt nie będzie niósł twojego tyłka.

Danielle wpatrywała się w niego. - Nie musicie mnie nieść. Muszę...

- Siku! - Krzyknął Louis. - Wiemy. Jak moglibyśmy zapomnieć? - Louis przyciągnął Danielle, by dalej szła.

~*~

Ich trójka brnęła w deszczu, który wcale nie odpuszczał. - Nie zrobię tego... o mój Boże, sikam! - Danielle przytrzymała swój brzuch.

Oczy Louis urosły. - Uch, kurwa! Zostań z nią!

Niall pokręcił głową. - To nie ma znaczenia, nie możesz nawet...

- Możecie to poczuć, kurwa!? - Krzyknęła Danielle. - Właśnie się obsikałam!

Louis prychnął. - Pobiegnę naprzód i zobaczę czy mogą nam pomóc. - Niall i tak go przegonił.

Louis stanął przed małą piekarnią i pociągnął za drzwi, zamknięte. Jego oczy urosły. - Co? - Zajrzał przez mokrą szybę do środka i zauważył zgaszone światła i nikogo w środku. Przeklął do samego siebie. - Cholera. - Przeczytał znak, który był praktycznie zdarty. "Zamknięte z powodu zawodów MMA. Otwarte jutro od 10 do 21." Jeszcze raz próbował pociągnąć za drzwi. - Cholera!

- Co się stało?

Louis przebiegł dłonią po swoich mokrych włosach. - Zamknięte z powodu pieprzonej walki!

- Och, cóż za ironia.

- Nie! Zaczynam być głodna! - Danielle krzyknęła w swoje dłonie.

- Proszę! Masz wystarczająco tłuszczu na sobie, by nakarmić nas wszystkich.

Danielle klepnęła Nialla. - Nie jestem gruba! Jestem w ciąży! Uch, Zayn cię zetrze!

Niall uśmiechnął się. - Och, z pewnością.

Louis pchnął Nialla. - Przestań sobie żartować! Co my, do kurwy, mamy zrobić!?

- Dlaczego mnie pytasz?

- Nikogo!

- Jestem głodna!

- Tak, Danielle! Te cholerne dzieci w Afryce też wiedzą! - Louis szedł w tę i z powrotem po chodniku, jego stopy zamarły, kiedy wdepnął w coś miękkiego. Szatyn spojrzał w dół na brązową, śmierdzącą substancję przyciśniętą do jego buta. - Ach! Wszedłem w...

Niall zaśmiał się głośno razem z Danielle. - Wszedłeś w psie gówno!

Louis zmarszczył brwi. - To się nie stało.

Niall dalej się śmiał. - To jest świetne! Chciałbym mieć swój telefon!

Louis pokręcił głową ze wściekłością, wskoczył na Nialla, rzucając go na beton. - Pieprz się!

Niall przeczołgał się na Louisa. - To było zabawne!

Louis pociągnął Nialla za włosy. - Przestań żartować! - Niall wziął Louisowi okulary i uderzył go nimi. - Co ty wyprawiasz?

- Haha! Nie jest dobrze jak jesteś zraniony, co?

Louis zakrył swoją głowę. - Jesteś szalony!

- Pomocy! - Obydwoje zamarli, patrząc na Danielle, która wymachiwała swoimi ramionami na środku ulicy.

Para szybko wstała. - Co ty robisz? - Niall chwycił jedno ramię, a Louis drugie, kiedy zatrzymał się przed nimi samochód. Ich trójka stała jak grupa jeleni złapana w światła reflektorów.

- Żartujecie sobie, kurwa, ze mnie. - Louis westchnął, poprawiając swoje pochylone okulary. - Cholera...

- Co wy robicie?

Niall przygryzł swoją wargę. - Mój samochód się zepsuł, mógłbyś nas podwieźć?

Jonah uniósł swoją brew. - Jasne, właśnie jadę na arenę.

Louis jęknął prowadząc Danielle do samochodu. - Tak samo jak my.

~*~

- Coś tu naprawdę śmierdzi.

- Po prostu się zamknij.

Jonah spojrzał na Louisa w lusterku. - Przepraszam, nie powinieneś być troszeczkę milszy?

- Danielle się obsikała, a ja wszedłem w psie gówno. Szczęśliwy?

Jonah pokręcił głową i spojrzał na Nialla, który siedział obok niego. - Zadajesz się z dziwnymi ludźmi.

- Uch, po prostu, kurwa, jedź.

Jonah zatrzymał się na czerwonym świetle. - Louis, naprawdę mam ochotę wykopać cię z mojego samochodu, ale...

- Och, tak, jak skopałeś Nialla.

- Dotarliśmy już? - Oczy Danielle zatrzepotały, otwierając się.

Niall westchnął. - Nie, Dani, wracaj do spania...

Jonah wpatrywał się w Louisa, który nim potrząsnął.

- Jesteś takim szczęściarzem, po prostu tego nie wiesz.

Louis uśmiechnął się. - Och, ale ja wiem.

~*~

- Dzięki za podwiezienie nas. Naprawdę.

Danielle skinęła głową. - Tak, prawdopodobnie pomyślałeś, że jestem szalona.

Jonah uśmiechnął się. - Nie, jestem tutaj, by pomóc.

Louis prychnął. - Jasne.

Jonah zacisnął swoją szczękę. - Co jest z tobą?

Louis wzruszył ramionami. - Och, nie wiem, może to, że ty...

- Niall!

Niall odwrócił się twarzą do Harry'ego, Liama i Zayna. Blondyn posłał im lekki uśmiech. - Hej...

- Co, do kurwy, panowie!? - Liam pocałował swoją narzeczoną. - Gdzie do diabła byliście!?

Louis pokręcił głową. - Nie teraz.

Zayn wpatrywał się w Jonah. Niall delikatnie go odepchnął. - Pomógł nam się tutaj dostać... - Zayn spojrzał na przemoczoną twarz Nialla. Blondyn przeżuł swoją wargę. - Po prostu odpuść... porozmawiamy o tym później...

Louis wpadł w ramiona Harry'ego. - Gdzie byliście?

Louis westchnął i trzymał ciasno swojego chłopaka. - Uch, nie uwierzysz mi...

~*~

- Okropnie śmierdzisz.

- Obsikałam się! Zostaw mnie samą!

Zayn skrzywił twarz. - Ew, Louis, ty gorzej cuchniesz.

- Wdepnąłem w psie gówno!

Harry zakrztusił się swoim energy drinkiem. - Psie gówno?

Niall zaśmiał się cicho, ale potem przestał. - Hej, myślicie, że ktoś ukradnie mój samochód?

Louis patrzył na niego. - Jak może się dostać do środka przez te pieprzone okna! Nawet zostawiliśmy pałkę!

Niall potarł swój podbródek. - Prawdopodobnie masz rację.

- Hej! A co z moim plakatem?

Louis jęknął. - Pieprzyć twój plakat!

- Gdzie jest twój samochód? - Harry posadził Louisa na swoim podołku. - I dlaczego przyjechaliście samochodem z Jonah?

Louis westchnął. - Czy możemy... ałć! - Harry uszczypnął jego udo. - Co do diabła?

- Możemy porozmawiać o tym teraz.

Liam wbiegł do pokoju. - Zayn! Chodź, muszą wziąć twoje pomiary!

Zayn westchnął. - Idę.

Spojrzał na swojego chłopaka i pocałował go. - Zaraz wrócę.

Niall uśmiechnął się. - W porządku.

- Więc, proszę, wyjaśnij mi waszą przygodę - powiedział Harry, wpatrując się w Nialla.

Blondyn wzruszył ramionami. - Mój samochód się zepsuł, telefonów albo nie było w samochodzie albo rozładowała się w nich bateria, zablokowaliśmy samochód, jak byliśmy na zewnątrz, utknęliśmy w deszczu, Danielle jest w ciąży, Louisowi pękła sznurówka, zostaliśmy ochlapani przez jakiegoś głupka, ptak nasrał mi na twarz, piekarnia była zamknięta, Louis wdepnął w psie gówno. Koniec.

Harry powoli skinął głową. - W porządku, przypuszczam, że tak was znalazł Jonah.

Louis położył się na klatce piersiowej Harry'ego. - Dokładnie.

Harry wybałuszył oczy. - Jesteście niedorzeczni. Sprawiliście, że Liam wariował.

- A czego od nas oczekiwałeś!? - Krzyknęła w końcu Danielle. Ciemnoskóra dziewczyna wzięła gryz swojej granoli. - Staliśmy na pieprzonym deszczu! Powinniście pójść nas szukać! Jestem kobietą w ciąży, na litość boską! Po prostu idźcie się pieprzyć! Och i przestańcie się skarżyć! To ja się, kurwa, powinnam skarżyć! Sutki mnie bolą, jestem gruba, głodna, a moje stopy są opuchnięte! - Danielle wskazała swoją granolą na Harry'ego. - Pozwól mi o coś zapytać, Haz! Czy wiesz jak to jest czuć człowieka, pieprzonego człowieka wewnątrz siebie, wysysającego cię? Chcesz wiedzieć? Gównianie! Zawsze chce ci się, kurwa, sikać lub jeść albo oba na raz! Moje plecy, moje plecy, nie! Czuję się tak, jakbym nie miała już pleców! Więc, co powiesz na to, że ty i wszyscy inni w tym pieprzonym pokoju zrobicie mi przysługę i odpierdolicie się ode mnie i załatwicie mi kolejną cholerną granolę!

~*~

- Ludzie, Zayn zaraz wchodzi na ring, zajmijcie swoje miejsca! - Krzyknął Harry, łapiąc Louisa.

Niall podbiegł do swojego chłopaka, dając mu następnego buziaka. Blondyn uśmiechnął się. - Kocham cię, zrobisz to dobrze, w porządku?

Zayn uśmiechnął się. - Dla ciebie wszystko, kochanie.

Niall przygryzł swoją wargę. - Mam nadzieję, że ta szybka rundka w łazience pomogła.

Zayn podniósł swojego chłopaka, okręcając go. Mulat złożył pocałunek na głowie blondyna. - Och, nawet nie masz pojęcia jak bardzo, mój mały glucie.

~*~

Louis uśmiechnął się. - Jest jak za pierwszym razem, prawda?

Niall spojrzał na Louisa z uśmiechem. - Tak, ale równocześnie jest tak bardzo inaczej.

Louis przytulił swojego przyjaciela. - Tak, ponieważ teraz jest twój.

Niall chciał krzyknąć, ale jedynie się zaśmiał. - Jest.

Louis puścił go i przygryzł swoją wargę, z tego miejsca mógł zobaczyć Harry'ego i Liama rozmawiających z Zaynem. Zayn wiele kiwał głową, a jego twarz nie wyglądała normalnie, wydawał się być wściekły.

- O Boże! - Louis ocknął się na głos za nim. - Jezu, co to za zapach!

Niall zaśmiał się w swoją dłoń, a Louis odwrócił się. - Osrałem się. - Niall ledwo mógł oddychać, kiedy mężczyzna się zamknął.

~*~

- W tym narożniku znajduje się nasz obecny zwycięzca, ważący 75 kilogramów z czego wszystko to mięśnie, Zayn Malik! - Tłum krzyknął, kiedy Zayn wskoczył na ring, wyrzucając ramiona w powietrze.

- Zayn! - Louis i Niall skandowali imię mulata, tak, jak za pierwszym razem. Louis spojrzał na podekscytowaną sylwetkę Nialla, skaczącego w górę i w dół, całkowicie zadurzonym w mulacie, tak, jak za pierwszym razem.

- W drugim narożniku kolejny zwycięzca ważący 78 kilo z czego wszystko to mięśnie, Jonah Erin! - Tłum skandował dla Jonah, a Niall delikatnie się rozpromienił, gdy Louis pozostał cicho. Oczy Louisa powędrowały do Harry'ego i Liama, których wyraz twarzy nie istniał.

- To będzie nasza finałowa walka sezonu! Wszystko fair, żadnego oszukiwania, powyżej pasa, obydwoje znacie zasady! Chcemy, aby każdy był bezpieczny i nie podchodźcie do ringu, bo będziecie wykopani! To jest walka MMA, będzie tu krew! - Tłum krzyknął, sprawiając, że Louis się uśmiechnął. - To jest 'Fight Me Bitch!'

Louis krzyknął, kiedy Zayn i Jonah wymienili się uściskiem dłoni na środku ringu.

Ding

~*~

- Hej! To było karalne! - Krzyknął Niall. Louis przygryzł swoją wargę, kiedy Zayn trzymał się klatki dla wsparcia. Głowa Jonah krwawiła i wydawał się być poza grą, nie żeby Louis się tym przejmował. Szatyn oglądał jak Liam i Harry krzyczeli do Zayna, dając mu w pewien sposób inspirację.

Zayn wpatrywał się w Jonah przez pięć sekund, nim odepchnął się od klatki. Louis wiwatował razem z tłumem, Zayn dobrze sobie radził. Była czwarta runda, a Jonah miał więcej swojej krwi na podłodze, niż on, to było dobre.

Ciało Zayna nie zatrzymało się ani na sekundę, Louis zmieszał jego ciało z Jonah w pewnym momencie, jego szybkość była nieprawdopodobna. Jonah miał w końcu szansę uderzyć Zayna w żebra, z pewnością jedno łamiąc. Chociaż to go nie zatrzymało, zwycięzca zignorował chrzęst i kopnął swojego przeciwnika na róg płotka. Zayn był szybciej przed Jonah, nim tłum mógł to obliczyć, uderzenia leciały na poobijane ciało, nie pozostawiając mu żadnej szansy na blok. Wkrótce mulat się odsunął, dając tamtemu szansę na wyjście z rogu.

Niall nie mógł usłyszeć tego, co Zayn krzyczał wewnątrz ringu, ale był pewien, że miało to jakiś związek z nim. Zayn uśmiechnął się do Jonah, bandaże i knykcie były praktycznie połamane i przykryte krwią.

Mulat trzymał dłonie przed swoją twarzą, Jonah wykonał dźgnięcie na jego brzuch, przegapiając to, jak Zayn go odwrócił, kopiąc swoją nogą w jego plecy. Jonah szybko ponownie upadł na podłogę. Te sekundy dały Zaynowi wystarczającą ilość czasu, by wskoczył na swojego przeciwnika, przyszpilając go. Sędzia gwizdnął, ale Zayn się nie poruszał. Wciąż siedział na plecach Jonah, myląc tłum. Sędzia spróbował odciągnąć Zayna, dostając w tym procesie dźgnięcie w żebra.

Louis wpatrywał się w to z rozszerzonymi oczami, jego wzrok powędrował do Harry'ego i Liama, którzy nie krzyczeli ani nawet nie byli tym zszokowani. Zayn już miał dwie kary, co on wyprawiał?

- Zayn, złaź z niego! - Krzyknął Niall z przerażeniem. Nastąpił kolejny gwizdek, Zayn pozostał na wiercącym się zawodniku. Bliski zdyskwalifikowania mulat chwycił oba ramiona Jonah, pociągając je delikatnie do tyłu. Oczy Louisa urosły. - Nie! Zayn! Przestań! - Niall krzyknął, a łzy spływały po jego twarzy. Nastąpił trzeci gwizdek, ale nie wystarczająco szybko. Zayn miał wielki uśmiech na swojej twarzy, a to przerażało Louisa, mulat nie czuł żadnych wyrzutów sumienia, kiedy wykręcił Jonah ramiona. Odgłos złamania był głośniejszy, niż krzyk Jonah. Zayn szybko zszedł i podbiegł do końca klatki, tłum stał się całkowicie cichy.

- To było dla ciebie, kochanie! - Zayn potrząsnął klatką, jego oczy skupiały się na Nialla. - Już nigdy więcej cię nie dotknie! - Dwójka sędziów wzięła Zayna, zabierając go z ringu. Niall stał w miejscu, Louis rozejrzał się lekko, kiedy cały tłum się wpatrywał. Małe oklaski rozeszły się z innego końca wielkiej areny, które stały się wielkim skandowaniem imienia 'Zayn'.

~*~

- Louis, nie mogę myśleć, nie mogę oddychać!

- Shh, po prostu się zrelaksuj, w porządku? Zayn po prostu ma trochę kłopotów z sędziami, niedługo wyjdzie.

Wargi Nialla się trzęsły. - W-w porządku.

Louis trzymał ciasno swojego przyjaciela. Zayn nie żartował, połamał facetowi ręce. Szatyn pokręcił głową, to była okropna walka... absolutnie okropna.

- Hej... - Niall i Louis spojrzeli szybko na Liama. Niall wstał z trzęsącymi się nogami.

- Gdzie... gdzie on jest?

Liam uśmiechnął się delikatnie. - Został zatrzymany.

Niall wykonał przytłumiony krzyk. - On idzie do więzienia!

Liam przyciągnął Nialla do uścisku. - Nie, Niall... nie idzie, zrelaksuj się.

Niall płakał w ramię Liama. Louis wypuścił płytki oddech, kiedy znajome ramiona owinęły się wokół niego. Jego oczy zacisnęły się ciasno. - Zrobił to.

Harry pocałował bok szyi Louisa. - Powiedział, że to zrobi... - Louis skinął głową.

- Został obciążony karą pieniężną.

Niall wpatrywał się w Liama z wielkimi oczami. - Pieniądze? Co?

Liam skinął głową. - Tak, kary takie, jak ta cię kosztują, dużo kosztują. Złamał mu ręce i uderzył sędziego. Zayn najprawdopodobniej będzie spłukany.

Niall przełknął ciężko. - I-i przegrał?

Liam skinął głową z uśmiechem. - Tak, ale wiedzieliśmy, że tak będzie.

Louis odwrócił się. - Wiedzieliście, że to zrobi?

Harry westchnął. - Kochanie, powiedział ci, że tak.

Louis prychnął. - Cóż, kto tak właściwie po prostu łamie innym ręce!

Niall zachichotał przez łzy. - Zayn to robi... o Boże! - Niall dalej płakał w klatkę piersiową Liama. - On zro-zrobił to dla mnie! J-jestem taki z-zakochany!

Louis wpatrywał się w niego z niedowierzaniem. - Niall, on połamał komuś ręce!

Niall skinął głową, odsuwając się od Liama. - Dla mnie.

Liam delikatnie zachichotał, kiedy Harry objął Louisa od tyłu. - Shhh... po prostu daj temu odejść...

Louis westchnął. - Będę musiał...

- Zayn! - Niall wbiegł w ramiona swojego chłopaka, zabierając od niego zmęczenie.

Zayn zaśmiał się w bólu. - Hej, glucie...

Łzy Nialla spłwały po jego zaczerwienionych policzkach. - W-wszystko z tobą w porządku?

Zayn pocałował czoło Nialla. - Nie bardzo, mam wiele gówna do zapłacenia. - Zayn jęknął. - Uch, proszę zejdź!

Niall wstał szybko, pomagając Zaynowi się podnieść.

Danielle wtuliła się w Liama. - Nie lubię pomagać Zaynowi.

- Hej! To wszystko to twoja wina!

- Moja wina! - Danielle pchnęła zawodnika. - Pieprz się! Próbowałam pomóc!

Zayn pokręcił papierami w swojej dłoni. - Skończyła załatwiając mi dwie dodatkowe opłaty do zapłacenia! Twoje wielkie usta!

Louis zaśmiał się. - Haz, masz dziwnych przyjaciół.

Harry położył głowę na ramieniu Louisa. - Teraz są też twoimi, wiesz. Będziesz musiał się z tym pogodzić.

Louis uśmiechnął się do grupy, kłócąc się. - Tak, niestety.

Harry poruszył Louisem, by spojrzał w innym kierunku. - Widzisz to miejsce?

Louis uśmiechnął się. - Tak.

Harry zakopał swoją głowę w szyi Louisa. - Co się stało w tym miejscu, hmm?

Louis zachichotał. - Spotkałem cię tu...

Harry uszczypnął ramię Louisa, potrząsnął nimi delikatnie. - Kocham cię...

Louis złączył swoje palce z tymi swojego chłopaka i podciągnął je do twarzy Harry'ego. - Ostatni knykieć.

Harry uśmiechnął się i pocałował czule kosteczkę. - Ostatni knykieć... Móc cię o coś zapytać.

Louis uśmiechnął się. - Tylko jeśli zapytasz poprawnie.

- Czy mogę cię o coś zapytać, panie Tomlinson?

Louis zarumienił się. - Pytaj, panie Styles.

- Co, jeśli chciałbym, abyś pojechał ze mną i tymi dziwnymi ludźmi do Nowego Jorku?

Louis odwrócił się. - C-co?

Harry uśmiechnął się, owijając swoimi małym ramionami talię Louisa. - I co jeśli bym chciał, abyś poznał moją siostrę? - Palce Louisa zadrgały. - I co jeśli chciałbym współlokatora?

Louis pozostał sztywny, robiąc wielkie oczy. - J-ja...

Harry potarł swój nos o ten Louisa. - Nie martw się, nie musisz mi już teraz odpowiadać.

Louis mógł poczuć jak woda uderzyła mu na głowę, ale zignorował, ponieważ deszcze nie miał teraz znaczenia, nic oprócz Harry'ego nie miało znaczenia.

Szatyn poprawił swoje pochylone okulary. - Tak...

- Czekaj, żadnych więcej pytań?

Louis wziął głęboki wdech. - Jeśli mam być szczery, nie sądzę, abym je zadał.

Harry zachichotał. - Co jeśli powiedziałbym, że chcę włożyć pierścionek... - dotknął serdeczny palec Louisa. - Na ten palec, tutaj?

Louis spojrzał w dół, łzy w końcu wypłynęły, spojrzał z powrotem na Harry'ego. - Co, jeśli powiedziałbym tak na wszystko?

Harry uśmiechnął się. - Byłbym najszczęśliwszym mężczyzną na świecie, panie Tomlinson.

Louis uśmiechnął się i potarł mokry policzek Harry'ego. - Przygotuj się na bycie najszczęśliwszym mężczyzną na świecie, panie Styles.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top