Rozdział 24
- Proszę pana, dlaczego pan chodzi po klasie jakby ktoś skopał panu dupę?
Louis zmazał tablicę. - Nie mówiłem wam? Jestem bandytą! Walczę z ludźmi dla pieniędzy! - Louis zaśmiał się w samotności, kiedy jego klasa wpatrywała się w niego z zawstydzeniem. Usiadł na biurku i uśmiechnął się. - Co?
- Jest pan taki walnięty, panie Tomlinson...
- Och! - Krzyknął Louis. - Walnięty! Co to oznacza?
Uczeń zaśmiał się. - To znaczy, że pan ssie!
Szczęka Louisa opadła. - Jesteście poważni? - Kilkoro dzieciaków skinęło głową. - To oznacza, że jesteście dziwni. - Louis usiadł zszokowany. Zayn cały czas nazywał go 'walniętym'. Louis pokręcił głową. - To bujda. Cokolwiek, wracajcie do książek.
- Dlaczego musimy czytać tę książkę? - Jęknął Jacob. Klasa zgodziła się z nim. - To takie nudne.
- Dlaczego nie może pan wybrać innej książki?
Louis przytulił Hamleta do swojej piersi. - Ta książka jest świetna!
- Nie - jęknął Andrew. - Jest okropna!
- W porządku! - Louis rzucił książkę na biurko i skrzyżował swoje małe ramiona. - Co dzieci chcą poczytać? - Klasa była cicho. Louis uśmiechnął się. - Dobrze. Więc będzie Hamlet.
- Nie! - Krzyknęła klasa.
Louis westchnął. - To jest niezależne od...
- Więc? Prosimy o coś innego!
Louis ponownie westchnął. - Dobrze. Znajdę coś innego, ale kiedy to zrobię, nie chcę słyszeć więcej marudzenia!
~*~
- Zayn, proszę, przestań do mnie dzwonić!
- Louis, to jest poważne! - Nauczyciel ziewnął. - Louis, on nie odbierze moich telefonów ani nie odpisuje na sms-a.
- Ponieważ nie chce z tobą rozmawiać! Gadałem z nim dzisiaj rano.
- To powiedz mu, by porozmawiał ze mną.
Louis bawił się swoimi włosami. - Zrobiłem to. Powiedział, że zerwaliście, on nie chce już z tobą rozmawiać. Jezu, już ci to mówiłem!
- Nie może ze mną zerwać!
Louis czuł się znudzony. - Cóż, zrobił to. Mogę zadzwonić do ciebie później?
- Louis!
- Zayn! Doprowadzasz mnie do szału!
- No dalej! Tylko raz? Proszę, porozmawiaj z nim!
Louis jęknął głośno. - W porządku. Jesteś taki wku... hej! Wiem co to twoje 'walnięty' oznacza, skurwysynie! - Zayn zaśmiał się. - Tak, dupku! Jak śmiałeś! Zayn! Hej! - Louis spojrzał, by zobaczyć, że ten już się rozłączył.
- Co za... - Telefon Louisa ponownie zadzwonił. - Halo?
- Hej, Boo, mogę przyjechać?
- Uch... - Louis przeżuł swoją wargę. - Właściwie, nie będzie mnie w domu.
- Gdzie będziesz?
- U Nialla. Zayn wciąż do mnie dzwoni. Próbuje to naprawić.
Harry zaśmiał się. - Och. W porządku, zapomnij. Pokażę ci to później.
Louis zainteresował. - Pokazać? Co mi pokażesz?
Harry zachichotał. - Zobaczysz, kiedy się spotkamy.
- Haz! Uch! Nienawidzę, kiedy ludzie to robią! To niesprawiedliwe!
- Nie martw się, kochanie, w końcu to zobaczysz.
~*~
- Cześć, Ni.
Niall uśmiechnął się delikatnie, pozwalając Louisowi wejść do swojego domu. - Hej, Lou. Co tam?
Louis westchnął. - Chodzi o Zayna.
Niall zamknął drzwi z westchnieniem. - Nie. Czego on nie rozumie? Nie, nie, nie. To nie jest tak kurewsko trudne do zrozumienia. - Louis złączył swoje wargi razem, kiedy podążał za Niallem do kuchni.
- Przynajmniej możesz mi powiedzieć dlaczego z nim zerwałeś?
- Dlaczego? - Niall ugryzł swoją już rozpoczętą kanapkę. - Zerwaliśmy. Tyle.
- Ale - nalegał Louis - było z wami dobrze? Myślałem, że to on z tobą zerwał, bo widywałeś się z Jonah.
Niall wzruszył ramionami. - Nie, ja to zrobiłem.
- Niall! No dalej, po prostu powiedz mi co się stało? Coś musiało się stać! Kochasz Zayna! Masz obsesję na jego punkcie od lat! Mówisz mi, że nic się nie stało?
- Tak! Nie ma, kurwa, nic do mówienia! - Niall krzyczał. - Jest pieprzonym dupkiem! Nie rozumie, nie żeby chciał! Nikt, kurwa, nie rozumie! Tak jakby... uch! - Niall odrzucił swoją kanapkę na dół. Louis wpatrywał się w niego z rozszerzonymi oczami.
- Uch, okej. Czego nie rozumie? Czego nikt nie rozumie? Nie łapię tego?
Niall pokręcił głową. - Nic. To nie ma znaczenia.
Louis skrzyżował swoje ramiona. - Kurewsko tego nie łapię, co...
- Dokładnie! Nikt nie rozumie!
- W porządku! - Louis uniósł głos. - W takim razie mi to, kurwa, wyjaśnij!
- Nie chcę!
- Wiesz co, myślę, że problem nie jest w tym, że ludzie nie rozumieją. Rzecz w tym, że ty nie chcesz by rozumieli. - Niall pozostał cicho. - Widzisz, ponieważ jeśli nic nie powiesz, to nikt nie zrozumie.
- Nie wiem!
- Więc po prostu mi to, kurwa, wyjaśnij!
- Nie chcę!
- W takim razie przestań, kurwa, oskarżać ludzi za niezrozumienie ciebie!
- Uch! Nie chcę o tym rozmawiać...
- Tak, mogę zauważyć! Ale wiesz, że mam rację. Przyszedłem tutaj, by pomóc Zaynowi, ale oczywiście chodzi o coś innego! Tu nie chodzi już o Zayna. Co jest z tobą, do cholery, nie tak?
- Ja... uch. - Niall przebiegł dłonią po swoich blond włosach. - Nic! Nic nie jest źle, nic nie jest dobrze.
- Po prostu to, kurwa, wyjaśnij!
- Ja nie...
- Rozumiem, że nie chcesz, ale zacznij, kurwa, chcieć!
- Nikt tego nie widzi! Louis, jestem popieprzony! Popieprzony w każdy kurewski sposób!
Louis pokręcił głową ze zmieszaniem. - Co?
- Nikt tego nie widzi! - Oczy wypłynęły z niebieskich oczu Nialla. - Zayn sprawiał, że czułem się tak dobrze, Lou! Tak dobrze, w każdy sposób. Sprawiał, że byłem szczęśliwszy i czułem się bezpieczniej niż kiedykolwiek w moim życiu.
- W takim razie nie łapię tego, dlaczego...?
- Ponieważ, kiedy próbowałem to wyjaśnić, on nie rozumiał!
- Wyjaśnić co?
- Że potrzebuję zamknięcia! J-ja muszę pozbyć się tego co mi się przydarzyło. Ja próbowałem to zetrzeć, Louis. Naprawdę próbowałem, ale nie mogę! - Niall zacisnął pięści. - Zostałem skrzywdzony przez mężczyznę, który w pewien sposób był mną. Naprawdę, naprawdę mnie zranił. Mia-miałem tak wiele koszmarów, czasami nie spałem... nie mogłem spać.
Louis wpatrywał się w oczy swojego przyjaciela, były one ciemne i mokre, czego do tej pory nie zauważał.
- Jonah tak wiele razy próbował się ze mną skontaktować. Byłem taki przerażony, kiedy przychodził pod moje drzwi. Chciałem uciec, po prostu uciec i nigdy więcej go nie widzieć. Pozwoliłem mu spać na swojej kanapie i oglądałem go, Louis, byłem taki przerażony. Nie mogłem spać, ponieważ myślałem, że jeśli to zrobię to on ponownie mnie zrani. - Louis poczuł łzy spływające po swojej twarzy. - Ale wtedy chciałem go zabić. Chciałem, by był martwy, chciałem, by nigdy więcej nie dotknął żyjącej duszy. Wziąłem nóż i Louis, mogłem to zrobić. - Niall uśmiechnął się delikatnie. - Mogłem zadźgać tego kutasa, ale zauważyłem coś. Coś, co przeraziło mnie bardziej niż cokolwiek... - Niall pozwolił swojej głowie upaść. - Zauważyłem śpiącego mężczyznę. Zauważyłem prawdziwą osobę, śpiącą, on jest człowiekiem. Człowiekiem, który popełnił wielki błąd, wiele razy... ale jest człowiekiem. - Usta Nialla były jasnoróżowe, kiedy w pokoju było cicho.
- Niall... prze-przepraszam...
Blond nauczyciel pokręcił swoją głową z uśmiechem. - Widuję się z Jonah, ponieważ powoli zaczynam mniej się go bać. Powoli ponownie widzę go jako człowieka... On... nie boję się aż tak bardzo, jak wcześniej, a Zayn sprawił, że było to o wiele prostsze, ale on po prostu tego nie rozumie... nie widział jak płakałem czy krzyczałem... nikt nie widział. Jedyne, czego chcę to by posłuchał i zrozumiał.
Louis polizał swoje słone usta. - Nie pozwoliłeś nam... - Niall spojrzał w górę. - Ty... - Louis zachichotał gorzko. - Zawsze byłeś taki dobry w ukrywaniu tego. Cholera, Niall... zawsze tak miałeś. Nikt nie wiedział, co się działo... - Niall wziął wdech. - Ni, Zayn też jest człowiekiem i robi wiele błędów... - Niall skinął głową, pociągając nosem. - Ja... może powinieneś spróbować jeszcze raz, tylko raz... naprawdę sądzę, że tym razem posłucha.
~*~
- Cześć...
- Hej...
- Wejdź...
Zayn wszedł do znajomego apartamentu. Z znajomym zapachem, zapachem Nialla. - Dziękuję za pozwolenie mi. - Zayn usiadł na fotelu. Niall wzruszył ramionami i usiadł na kanapie na przeciwko mulata.
- Żaden problem.
W pokoju było cicho, naprawdę cicho.
Zayn wziął mały oddech. - Umm, cóż, ignorowałeś mnie przez chwilę... chciałem sprawdzić co u ciebie.
Niall przełknął ciężko. - Uch, tak. Myślałem o wielu rzeczach.
- Och.
- Tak, o nas, o Jonah i w ogóle...
Niall nie przegapił tego jak ciało Zayna się spięło na imię Jonah. - W porządku.
Niall polizał swoje wargi. - Ja umm... cóż, nie wiem co powiedzieć...
- Tęsknię za tobą.
Blondyn uniósł swoją głowę. - Tak. Ja też za tobą tęsknię i przepraszam. Ja... - Zayn zacisnął swoją szczękę. - Naprawdę kurewsko za tobą tęsknię. Czuję się taki zły? Myślę, że o to chodzi. - Zayn bawił się ramieniem fotela. - Idę spać i to ssie, ponieważ przyzwyczaiłem się mówić komuś dobranoc, a jego tu nie ma.
Niall miał swoje oczy wciąż na Zaynie. - Naprawdę mam nadzieję, że możesz za mną tęsknić, ponieważ to naprawdę by stało. - Niall pozostał cicho. Mulat skinął głową. - Umm, w porządku. Ja, uch, mam coś dla ciebie... - Pozycja Nialla pozostała sztywna, kiedy Zayn wyjął bluzę z torby obok siebie. Mulat wstał, wręczając bluzę Niallowi. - To od Harry'ego. On, uch, pojechał do Nowego Jorku i kupił ci jedną. - Niall trzymał bluzę z małym uśmiechem na ustach, czytając słowa 'NYPD' na czarnym materiale.
- Upewnię się, żeby mu podziękować.
Zayn skinął głową. - Umm, ja też coś mam. - Niall odłożył bluzę na bok. Jego oczy oglądały jak Zayn ściągał swoją koszulkę, pokazując Niallowi swoje posiniaczone ciało. Usta blondyna stały się suche, a jego dłonie zaczęły się pocić. Zayn był przystojny, naprawdę bardzo przystojny. Niall tęsknił za jego dobrze zbudowanymi ramionami, przytulającymi go i trzymającymi go w nocy. Tęsknił za czuciem się bezpiecznie i szczęśliwie w tych ramionach, tęsknił za Zaynem.
Zayn odwrócił się, pokazując Niallowi nowy tatuaż na swoich plecach. Niall wpatrywał się w ptaka na gałęzi, ogon ptaka wyglądał jak wachlarz, to było piękne.
Zayn ponownie się odwrócił, by być przodem do zmieszanego chłopaka. - Ja, uch, ten tatuaż jest dla ciebie...
Oczy Nialla wybałuszyły się. - Co?
Zayn uśmiechnął się nieśmiało. - Uch, tak. Nazywa się wachlarzówka posępna. To ptak, który żyje w Nowej Zelandii i uch... pamiętasz jak ją ze mną widziałeś? - Niall przygryzł swoją wargę w zamyśleniu, to prawda! Rozmawiali o ptaku, kiedy on i Zayn pewnego razu oglądali w łóżku Animal Planet.
- Och... tak, tak. - Niall skinął głową, pstrykając palcami. - Pamiętam to, ale... nie rozumiem?
Zayn usiadł obok swojego byłego chłopaka. - Cóż, ptak był naprawdę interesujący. Nie jest nieśmiały, bardzo energetyczny... one, uch, lubią jeść mrówki i w ogóle. - Zayn zaśmiał się, kiedy Niall pokazał obrzydzenie na swojej twarzy. - Ptak przypomina mi o tobie... zawsze je, jest pełen energii, nigdy nieśmiały. Uwielbiają latać wokół i w ogóle... więc zrobiłem go... - Niall wyglądał na oszołomionego. - Ni, przepraszam...
- Ściągnij swoje ubrania.
Zayn był zmieszany. - Co?
Niall wstał, ściągając swoją koszulkę. - Pogadamy później. Teraz mnie pieprz.
Zayn polizał swoje wargi. - Sama przyjemność.
~*~
- Harry, mam pytanie?
Brunet wyszedł z kuchni do swojego chłopaka siedzącego na kanapie, pracującego nad szkolnymi rzeczami.
- Co jest, kochanie?
- Umm, w porządku. Więc moi uczniowie nienawidzą tej wspaniałej książki, którą dla nich wybrałem i nie mogę wymyślić niczego innego. Za każdym razem jak coś wybiorę, mówią nie.
Harry zachichotał i usiadł na ramieniu kanapy. - Hmm, nie wiem... Zmierzch?
Louis prychnął. - Harry! No dalej!
Harry zaśmiał się. - Uch, och! Pierwsza książka jaką kiedykolwiek przeczytałem to "Jeśli delikatnie dojdziesz".
Louis jęknął. - Harry! Nie mogę czytać dzieciom porno. Co do diabła!
Harry wstał, śmiejąc się. - To nie jest o seksie! To naprawdę dobra książka, przejrzyj ją. - Louis wzruszył ramionami.
- Nie, sądzę, że znajdę swoją własną książkę.
- Cokolwiek! Och, zobacz to!
Louis zerknął zza swoich papierów. Harry podniósł swoją koszulkę z uśmiechem.
- O mój Boże! - Harry zatrząsł swoimi brwiami. - Lubisz to?
- Harry! Twoje ciało jest całe posiniaczone! Co, do cholery, robiłeś!? - Louis był przerażony, kiedy wstał.
- Co? Louis! Naprawdę?! Walczyłem z Zaynem, ale to, kurwa, nie o to chodzi! Nie widzisz tego?
- Masz tatuaż!
- Tak! - Prychnął Harry, ściągając swoją koszulkę. - Mówiłem ci, że go zrobię?
- Tak, ale... ale Harry, to duży tyłek robaka!
Harry mocniej się zaśmiał. - To nie robak. To ćmo-motyl.
Louis zmrużył swoje oczy. - Co?
- Ćmo-motyl.
- Czym, do cholery, jest ćmo-motyl?
- To ćma i motyl w jednym! - Harry uśmiechnął się, dźgając tatuaż na swoim brzuchu.
Louis pokręcił głową z ręką na swoim biodrze. - Wow... to, to coś innego. - Harry uśmiechnął się i chwycił talię swojego chłopaka. Pocałował delikatnie jego obojczyki.
- Zrobiłem go dla ciebie...
Louis zamknął oczy i skrzyżował ramiona na swojej piersi. - Zrobiłeś ohydnego owada na swoim brzuchu dla mnie?
Brunet pchnął swojego chłopaka na kanapę, sprawiając, że Louisa zachichotał. - Ohydnego owada? Pieprz się, Louis. - Harry westchnął z uśmiechem. - Nic więcej dla ciebie nie zrobię.
Louis skrzyżował swoje nogi. - Już zrobiłeś, kłódkę?
Harry jęknął. - Cokolwiek. Bądź wdzięczny, że zrobiłem tatuaż dla ciebie. Jestem pewien, że Niall jest bardziej wdzięczny niż ty.
Louis uniósł brew. - Przepraszam? Masz tatuaż dla Nialla? - Louis poczuł jak zazdrość pięła mu się po kręgosłupie.
Harry uśmiechnął się. - Powinienem. Byłby szczęśliwszy.
Szczęka Louisa opadła. - To chamskie.
- Ty jesteś chamski.
Louis ciasno skrzyżował swoje ramiona. - Doceniam to! - Harry prychnął, idąc do kuchni. Louis wstał szybko, podążając za swoim chłopakiem. - Harry! Naprawdę!
- W porządku, Lou.
Louis wydął wargi i tupnął nogą. - Jestem poważny!
- W porządku, kochanie. Skończ to. - Harry wziął patelnię z dolnej szafki. Louis objął bruneta od tyłu. Pocałował jego miękką, nagą skórę.
- Przysięgam... doceniam to...
Harry odwrócił się powoli z ramionami wokół malutkiej talii Louisa. Pochylił się, by pocałować starszego chłopaka z poważną twarzą. - Pokaż mi...
Louis poczuł jak jego twarz stała się czerwona. Jego dłonie delikatnie przebiegły po ćmie na torsie Harry'ego. Opadł na kolana, całując czule tatuaż. Głowa Harry'ego opadła do tyłu, kiedy jego duża dłoń potarła łopatkę Louisa.
- Mmm... niżej kochanie... - Louis pozwolił swoim wargom pocałować linię wzdłuż gumki jeansów Harry'ego, jego palce bawiły się guzikiem, kiedy zęby pociągały zamek w dół. Harry wydał dziwny dźwięk z tyłu swojego gardła, język Louisa wędrował swoją szczęśliwą drogą. Louis przestał lizać, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Kurwa... - Zaklął wściekle Harry, na nowo zapinając swoje spodnie. Louis niezręcznie złożył swoje wargi razem, kiedy Harry poszedł do drzwi. Usiadł na podłodze z prychnięciem. Louis był rozdrażniony, ktokolwiek był przy drzwiach, lepiej żeby był samą królową.
Słyszał płakanie pochodzące spoza kuchni. Szatyn wstał powoli, doprowadzając siebie do porządku, kiedy wychodził, by zobaczyć co się stało.
Louis mógł powiedzieć, że był rozdrażniony albo wściekły lub może nawet zazdrosny, wszystko naraz, tak właściwie. Harry był trzymany przez... Tinę... Tina wróciła. Louis oglądał cicho jak dziewczyna płakała w nagą klatkę piersiową Harry'ego. Brunet pocierał jej głowę, delikatnie ją uspokajając. Louis odkaszlnął głośno, powodując, że obydwoje lekko podskoczyli. Tina spojrzała zza Harry'ego na Louisa. Harry również patrzył na niego.
- Umm, Louis...
- Nie. Jest w porządku. - Louis zabrał swoje papiery z kanapy Harry'ego. - Pójdę.
- Lou...
- Nie. - Louis uśmiechnął się do Tiny. - Czuj się dobrze.
Szatyn szybko wyszedł z mieszkania. Dlaczego ona wróciła? Dlaczego była...
- Louis! Jej mama umarła!
Louis odwrócił się. - Nie obchodzi mnie to!
Szczęka Harry'ego odrobinę opadła. - Cóż, mnie tak.
- W porządku, to idź się nią zajmij! Ja wychodzę.
- Przestań być zazdrosny! Jest przyjaciółką!
- Tak, cokolwiek! Idź ją pieprz, może nawet poczuje się lepiej!
- Wiesz co?! - Harry chwycił Louisa mocno za nadgarstek. Starszy chłopak próbował się wyrwać z uścisku bruneta.
- Puść mnie!
- Nie! Jesteś dupkiem! - Louis zamarł. - Jesteś samolubny, niegrzeczny i jesteś dupkiem! Szczerze! Jej mama zmarła, a ty masz pieprzoną nerwicę! - Ciało Louisa zatrzęsło się. Nagle chciał wszystko cofnąć. Chciał, aby Harry go trzymał i całował; chciał, by ten mówił do niego słodko; chciał, by Harry go całował i mówił do niego 'kocham cię'.
Harry pchnął Louisa do tyłu, sprawiając, że upadł na tyłek. - Szczerze, nie mogę uwierzyć! Najprawdopodobniej najlepiej będzie jak pójdziesz! Lepiej idź i trzymaj się z daleka ode mnie!
~*~
- Louis, proszę, przestań płakać...
- Ja-ja... ach! - Louis przycisnął swoją twarz z powrotem do poduszki. Niall delikatnie westchnął. - Lou... Harry może niedługo przyjść...
- Nie, on nie przyjdzie! Niall, czuję się jak cholerna kupa gówna! - Louis krzyknął w miękką poduszkę, kiedy jego stopy kopnęły w łóżko. Niall potarł plecy swojego przyjaciela.
- Cóż, zrobiłeś gównianą rzecz.
Louis uniósł swoją głowę, jego twarz była tak czerwona jak jego oczy, a gluty wypełniały jego nos. - Wiem, że tak. Tak wiele razy próbowałem przeprosić!
Niall współczująco skinął głową. - Wiem. Poprosiłem Zayna, aby z nim porozmawiał...
- Zayn już próbował! - Louis pisnął, kiedy jego twarz ponownie spotkała się z poduszką.
- Lou, kochanie, minęły dwa tygodnie, słoneczko. Nie możesz wciąż się tak zachowywać. Idziesz do pracy, potem wracasz do domu i płaczesz, to nie jest dobre...
Louis jęknął. Stłumione - Tak mogę, - wyszło z jego ust. Niall klepnął go w tyłek. - Louisie Tomlinson! Nie pozwól mi kontrolować twojego życia.
- Niall! - Louis usiadł, płacząc. - Tak bardzo za nim tęsknię! Ja-ja chcę go zobaczyć, a on nie chce nawet otworzyć drzwi!
Niall skinął głową, wycierając mokrą twarz Louisa. - Tak, ale niezdrowym jest tyle płakać.
- Ale, ale...
- Ale nic... wyjdźmy na lunch, tak? - Niall uśmiechnął się, delikatnie poprawiając włosy Louisa. - Zayn ćwiczy codziennie, a ja nie widziałem go od dawna, więc to będzie dobre dla nas obojga.
- Ni...
- Louis, chodź. Będzie dobrze. Zabawimy się i mamy następny tydzień przed sobą. Zawody, Zayn będzie walczył. - Niall uśmiechnął się. - Harry będzie... och... - Louis głośno krzyknął i ponownie uderzył głową w poduszkę.
~*~
- Widzisz, nie jest miło?
Louis wydął wargi i osunął się na swoim siedzeniu. Miał owinięty koc wokół swojego małego ciała. Niall uśmiechnął się szeroko do chłopaka przed sobą. Louis wyglądał okropnie, to były zaledwie dwa tygodnie! Dwa okropne tygodnie, które Niall znosił. Szatyn próbował się skontaktować z Harrym wiele razy i nic. Zayn próbował i nic, Niall próbował i nic. Louis był bałaganem, a Niall był jego mopem.
- Więc, co lubisz?
Louis pokręcił głową, kiedy łzy zaczęły spływać po jego twarzy. - Chcę zobaczyć się z Harrym.
Niall westchnął, odkładając menu. - Kochanie, Harry wciąż jest troszeczkę smutny. Musimy poczekać...
Louis nadepnął mu na stopę. - Nie chcę czekać! Chcę go zobaczyć, teraz!
Niall skrzyżował swoje palce. - Dobra, chodź.
Louis szybko spojrzał na Nialla. - Co masz na myśli?
- Chodźmy zobaczyć Harry'ego. Pomaga Zaynowi w treningu, więc chodź.
Niall wstał, wyjmują telefon ze swojej kieszeni. Louis wstał szybko, trzymając swój koc.
- Och, um... czekaj. - Louis pociągnął nosem. - Powinienem może, poprawić swoje włosy.
Niall rozszerzył swoje oczy. - Może więcej, niż tylko włosy, kochanie.
~*~
- Więc jesteś gotowy?
Louis skinął głową, świeży po prysznicu. - Tak, ale może najpierw powinniśmy się gdzieś zatrzymać?
Niall zmrużył swoje oczy. - Gdzie?
~*~
- Więc ta czcionka, tak.
Louis skinął głową. - Tak, ta.
- W porządku, cóż to chyba zajmie trochę? Jesteś pewny, że chcesz zrobić wszystko dzisiaj?
Niall przygryzł swoją dolną wargę z wielkim uśmiechem. Louis jeszcze raz skinął głową. - Tak.
Mężczyzna uśmiechnął się. - W porządku, zdejmij, proszę, swoja koszulkę i usiądź.
~*~
- Jasna cholera, Louis! - Niall zaśmiał się.
Louis odsłonił swoje oczy. - Co?
- To wygląda naprawdę dobrze, Lou.
Louis uśmiechnął się boleśnie. - Tak... nie mogę uwierzyć, że robię to gówno. - Tatuażysta się zaśmiał. - Moja mama dostanie szału.
Niall skinął głową. - Tak, przygotuj się na to.
Louis zamknął swoje oczy, kiedy Milo wytarł podrażnioną skórę. To tak bardzo bolało, bardziej niż Louis miał nadzieję, ale Harry zrobił sobie jeden dla niego, ponieważ go kochał, a on kochał Harry'ego, więc dlaczego nie?
- Zayn dzwoni - powiedział cicho Niall. - Co mam powiedzieć?
Louis jęknął, kiedy igła została przyciśnięta do jego skóry. - Uch, powiedz, że jesteś, uch, nie wiem.
Niall przygryzł swoją wargę. - Po prostu nie odbiorę.
Louis westchnął. - Czy już skończył?
Niall pokręcił głową na nie. - Zostaje tam przez godziny. Najprawdopodobniej zrobił sobie przerwę czy coś.
Louis odchylił swoją głowę do tyłu. - Umm, jak długo to jeszcze zajmie?
Milo ponownie wytarł skórę Louisa. - Może godzinę albo coś takiego.
Louis skinął głową z wewnętrznym zmarszczeniem. - W porządku, zróbmy to!
Niall klasnął, podekscytowany. - To jest takie ekscytujące! On to pokocha, Louis!
- Mam nadzieję, uch, to tak bardzo boli!
Milo zatrzymał się. - Chcesz przerwę?
- Nie, nie... wytrzymam.
~*~
- W porządku, więc nie wystawiaj tego na słońce przez jakiś czas i upewniaj się, by dwa razy dziennie to posmarować. Może trochę boleć jak będziesz brał prysznic, ale nie martw się tym.
Louis skinął głową, powoli zakładając koszulkę na swoje obandażowaną klatkę piersiową. - W porządku, dziękuję bardzo.
Milo uśmiechnął się, machając do wychodzącego Nialla i Louisa.
- Więc, idziemy teraz?
Louis polizał swoje wargi i spojrzał na już ciemne niebo. - Umm... nie, poczekam z zobaczeniem go.
Niall był zszokowany. - Naprawdę? Żadnego więcej wariowania na punkcie Harry'ego?
Louis uderzył go w klatkę piersiową. - Nie. Sądzę, że spędzę weekend w domu.
Niall uśmiechnął się, klepiąc plecy Louisa. - Woo! To mój chłopak!
Louis uśmiechnął się, idąc do samochodu Nialla, czuł ulgę.
~*~
- Lou?
- Tak?
- Gdzie jesteś, kochanie? Martwiłem się, zniknąłeś na cały tydzień?
Louis podrapał delikatnie swój nadgarstek. - Umm, tak. Mam się dobrze, po prostu jestem zajęty...
- Jesteś w domu?
- Tak, jestem w domu.
- Byłeś w domu?
- Tak, byłem.
- Więc co do kurwy?! - Krzyknął Niall. - Pukałem do twoich cholernych drzwi od sobotniego poranka, dupku.
Louis uśmiechnął się. - To tylko dzień, Ni. Mam się dobrze, po prostu jestem zajęty. Czytam trochę i w ogóle.
- Hmm! Cóż zamierzam przyjść. Zayn, Harry, Liam i Danielle są ze mną.
Ciało Louisa zesztywniało na imię Harry'ego. - Och. Uch, w porządku. Możecie przyjść... trochę panuje tu bałagan, ale pewnie.
- W porządku, daj nam 20-25 minut.
- Dobra.
Louis odłożył swój telefon i wstał. Jego weekend stał się małym powrotem. Louis czuł się jak nowy... Louis.
Szatyn czytał przez cały weekend i robił nowe rzeczy. Przejrzał książkę, którą Harry mu polecił i nie mógł jej odłożyć. Pochłonęła go i miał teraz obsesję na jej punkcie. Louis skończył książkę ostatniej nocy i prawie strzelił sobie w stopę. Nie skończyło się to tak, jak miał nadzieję, że się skończy.
Weekend Louisa składał się z czytania i z malowania. Louis malował sam cały swój pokój. Razem ze ścianą, na której napisał swoje ulubione cytaty z książki i nawet jeśli wyszło ohydnie i litery były krzywe to Louis i tak to kochał.
Weekend szatyna minął również na dbaniu o tatuaż, uczeniu się jak zrobić grits, przypalaniu grits, rozmawianiu z rodziną, robieniu prac z makaronu, uczeniu się jak palić papierosy, kupieniu żółwia domowego, rozmawianiu z żółwiem, usuwaniem każdej piosenki na jego ipodzie i zastępowanie ich nowymi, zbiciu czterech szklanych kubków, zgubieniu kontaktów, kupieniu nowej pary okularów, złamaniu stolika do kawy (na obronę Louisa, ptak wleciał mu przez drzwi balkonowe), przecięciu swojego policzka i dłoni złamanym szkłem, tańczeniu, oglądaniu filmików na Youtubie, by wiedzieć jak opiekować się żółwiami oraz oglądaniu starych walk Harry'ego do czwartej nad ranem.
Weekend Louisa był... inny, ale ekscytujący i... inny.
Louis rozglądał się za Ellie, jego żółwiem, po podłodze. Uśmiechnął się, kiedy znalazł zielonego żółwia przy złamanym stoliku do kawy. Usiadł obok niej i potarł jej skorupę swoją zabandażowaną ręką.
- Więc wszyscy przychodzą, Ellie. Prawdopodobnie powinienem trochę posprzątać. - Louis rozejrzał się wokół. To nie tak, że mieszkanie było brudne, bardziej zabałaganione niż cokolwiek innego. Sukcesywnie pozbierał całe szkło i Ellie w końcu mogła sobie chodzić, więc to było plusem.
Louis westchnął. - Harry przychodzi. - Żółw odszedł od palców Louisa. - Tak, wiem, ja też. - Louis wstał i poszedł po coś do picia oraz po jakieś chipsy z kuchni. Szatyn wrócił do połamanego stolika i położył pięć capri-sun oraz miskę cheetosów wewnątrz stolika. Położył dłonie na swoim podołku i poszedł z powrotem do kuchni.
- Jesteś głodna, Ellie? - Nic. Louis wyszedł z kuchni do swojego małego żółwia. Położył się na brzuchu, będąc twarzą w twarz z tą małą kreaturą.
- Hej. - Ellie dalej chodziła. - Jesteś głodna? Chcesz owoc? - Nic. - Cóż, nie potrafisz mówić, więc zgaduję, że po prostu ci go przyniosę.
Louis poszedł do kuchni i zajrzał do swojej lodówki. Żadnych owoców. - Cholera... - Pobiegł do swojego pokoju, wyjmując jedzenie dla żółwi ze swojej komody.
- Pora karmienia, L! - Louis usiadł przed stworzeniem i rzucił przed nią parę płatków. Żółw zamarł na moment, nim zaczął jeść płatki, sprawiając, że Louis się uśmiechnął. Poszedł do swojego pokoju, by dokończyć dekorowanie, nie robił tego dla siebie.
~*~
- Och! - Louis wyszedł ze swojej sypialni. Spojrzał w lustro, życząc sobie, aby jego okulary zniknęły. Szybko poprawił swoją nową fryzurę i wziął wdech.
- Louis! - Krzyknęli Danielle i Niall w tym samym czasie. Louis uśmiechnął się delikatnie otwierając grupie drzwi.
- Hej, Lou. - Liam uśmiechnął się, przytulając szatyna. Zayn stał obok Harry'ego, zmieszany bałaganem w mieszkaniu. Niall zaśmiał się.
- Co do diabła? - Blondyn rozejrzał się po mieszkaniu, którego nie mógł rozpoznać.
Louis lekko wzruszył ramionami. - Uch, tak... trochę je odna... o mój Boże, uważaj!
Harry zamarł, kiedy Louis krzyknął. Szatyn pochylił się, podnosząc Ellie i uśmiechnął się szeroko. - Wszedłbyś na nią... to jest Ellie. Ellie to jest Dani, Liam, Niall, Zayn i uch, Harry. - Louis przełknął sucho.
Danielle podeszła bliżej do małej twarzy żółwia. - Aww! - Pisnęła. - Jest urocza!
Niall skinął głową. - Jest taki słodki, Lou.
- Umm, to dziewczynka. Ma na imię Ellie. - Louis odłożył ją, pozwalając jej dalej jeść. - Uch, a więc mam trochę jedzenia.
Niall potarł razem swoje dłonie, kiedy grupa podeszła do złamanego stolika. Zayn wpatrywał się w przysmaki wewnątrz niego.
- Lou?
- Hmm?
- Uch, cóż... - Zayn zachichotał. - Twój stolik do kawy... cóż, nie ma go.
Louis spojrzał w dół na stolik. - Uch, tak...
- Czy tak zrobiłeś sobie to? - Harry wskazał na dłoń i twarz Louisa.
Louis zarumienił się. - Tak... uch, ptak... wleciał do środka i ja... tak. - Liam zachichotał cicho. - Ale zapomnijcie o tym. - Louis podniósł miskę i brał soki po jednym. Zmagał się z ilością, dopóki Harry nie wyciągnął ręki z pomocą. Brunet wręczył każdemu małe pudełko, a Louis postawił chipsy na kanapie. Zayn wpatrywał się w sok z grozą, kiedy Liam zmagał się ze zrobieniem dziurki w paczuszce.
- Louis? Co to, do kurwy, jest? - Zayn rzucił sok na kanapę, śmiejąc się. - To sok dla czterolatków! - Zayn odszedł od grupy i poszedł do kuchni Louisa. Niall próbował stłumić chichot. Danielle i Liam szczęśliwie otworzyli sok, bez żadnych problemów.
Harry oglądał ostrożnie Louisa, co sprawiło, że Louis się skręcał.
- Więc Louis, co się, do cholery, dzieje? - Zapytał Niall z wielkim uśmiechem na swojej twarzy. Louis podciągnął rękawy swojej bluzy (kiedyś Harry'ego), kiedy zaczęły spadać.
Louis zachichotał. - Nic. Mówiłem ci, byłem... zajęty.
Danielle usiadł na kanapie z pomocą Harry'ego i Liama. - Zajęty? - Danielle wypiła trochę więcej soku. - W jaki sposób?
Louis rozejrzał się. - Uch, cóż tylko... nie wiem, czytałem i robiłem rzeczy, jak zgaduję.
Harry i Liam usiedli, kiedy Zayn wrócił z pięcioma otwartymi piwami. Wręczył każdemu piwo, oprócz Danielle. - Uch, och, przepraszam. - Louis uśmiechnął się, trzymając ciasno piwo.
- Jest w porządku.
Niall wziął łyka. - Więc ,co jeszcze? - Usiadł na podołku Zayna, sprawiając, że Louis stał niezręcznie na środku.
- Uch, nic. - Louis położył napój na stolik, aby je otworzyć. - Ja tylko... malowałem...
- Och, co? - Zapytał podekscytowany Niall.
- Umm, pokój... mój pokój. - Louis spojrzał na Harry'ego, który gapił się na niego, co naprawdę mu się nie podobało. Dobrze było widzieć Harry'ego po dwóch tygodniach, Louis po prostu chciał, aby to było może w innym czasie. Podenerwowany szatyn poprawił swoje okulary. Niall uśmiechnął się delikatnie. - Ponownie założyłeś okulary?
- Och! Widzicie, widziałam, że jest coś inaczej! - Danielle przeżyła trochę chipsów. - Jestem taka mądra!
Louis zaśmiał się. - Uch, tak... cóż, nie. Zgubiłem moje soczewki.
- Jak? - Zapytał Harry. Louis poczuł jak trzęsły mu się nogi
- Ja, um...
- Cóż? Jak je zgubiłeś? - Zapytał ponownie Harry, pijąc trochę piwa.
Wargi Louisa trzęsły się. - Ja, ja... nie mo...
Harry prychnął. - W porządku, zapomnij.
Louis nie mógł, nie mógł tego zrobić. Łzy spłynęły wolno po jego zarumienionych policzkach. Oczy Nialla urosły. - Kochanie? - Wręczył Zaynowi swoje piwo. - Słoneczko, co się stało?
Louis pokręcił głową. - Po-poszedłem je wyczyścić, ale one upadły... - Louis przyłożył dłonie do swojej twarzy, kiedy Niall go przytulał. Dlaczego płakał, to było takie żenujące! Dłonie zabrały jego piwo i zmusiły go do poruszenia się.
Kiedy oczy Louisa się otworzyły był w swoim pokoju z innym...z Harrym.
Louis pociągnął nosem. - T-tak bardzo przepraszam. Nie wiem, dlaczego...
- Shh... - Harry objął małą posturę Louisa swoimi ramionami. - Shh, kochanie... nie chciałem sprawić, byś płakał. - Louis zakopał swoją twarz w koszulce Harry'ego, lekko mocząc materiał.
- Tak bardzo, bardzo przepraszam, Harry! - Słowa Louisa wyszły z płaczu. Harry złapał go ciaśniej, pocierając uspokajająco jego plecy. Harry pachniał tak dobrze, pachniał jak perfum i guma miętowa. Louis odsunął się od bruneta. - J-jest rzecz jaką muszę ci pokazać.
- Nie teraz, kochanie, chodź tutaj... - Harry wskazał Louisowi, by wrócił do jego ramion. Louis odmówił mu, szatyn szybkim ruchem zdjął bluzę, pokazują gojący się tatuaż na jego klatce piersiowej. Oczy Harry'ego urosły. - Czekaj, co?
Louis polizał swoje suche usta. - Ja... uch, zrobiłem sobie w piątek tatuaż... to prezent... dla ciebie. Zrobiłem go dla ciebie.
Harry podszedł do Louisa delikatnie przebiegając palcami po wielkich literach, Louis wzdrygnął się na ten dotyk.
- It is what it is?
Louis skinął głową. - My. My jesteśmy kim jesteśmy... powiedziałeś mi, że jesteśmy jednością, jesteśmy kochankami. To, to nie ma znaczenia jak ludzi nas odbierają. Jest jak jest... - Harry wpatrywał się Louisowi prosto w oczy. Uśmiechnął się z prychnięciem.
- Wow...
~*~
- Uch! Czy możemy wyjść?
- Nie! To niegrzeczne.
- Ale... hej! Oni są niegrzeczni. On nawet nie próbuje zniżyć swojego głosu.
Liam zaśmiał się. - Zostaw ich. Minęło trochę czasu.
- Harry, mocniej!
Niall, Liam i Danielle uśmiechnęli się, za to Zayn się wzdrygnął.
~*~
- Więcej... uch, proszę, więcej!
Harry zabrał swoje nawilżone palce z dziurki Louisa. Zlizał to, całując po tym Louisa, więc mógł posmakować. - Odwróć się - rozkazał Harry. - Louis położył się na swoim brzuchu, kiedy Harry powoli przejeżdżał po swoim kutasie. - Tak długo minęło, kochanie... - Jęknął Louis, jego dłonie były na bicepsach Harry'ego. Harry dobrze się przyjrzał otworowi Louisa, przebiegając palcem po różowej dziurce. Louis pokręcił się, rozszerzając swoje nogi.
- Pieprz mnie proszę... potrzebuję tego, teraz...
Harry polizał swoje wargi, kiwając głową. - Tak, kochanie, dam ci to.
~*~
- Cholera! Harry!
- Tak kurewsko ciasny, Louis!
Zayn był na podłodze i bawił się z żółwiem Louisa, który nie chciał wyjść ze swoje skorupy, kiedy Liam, Danielle i Niall rozmawiali ze sobą.
- Jesteście poważni? - Grupa spojrzała na Zayna. - Naprawdę kurwa możecie to ignorować? To wszystko?
Niall skinął głową, wzruszając ramionami i ponownie zaczął mówić.
~*~
- Głębiej... och, cholera! Tutaj, tutaj, tutaj.
- Tak, kochanie? - Harry mocno zagłębił się w Louisie, sprawiając że łóżku się zakołysało i zdrapało farbę przy ścianie. Wargi Harry'ego lizały obszar tatuażu Louisa oraz jego obojczyki. Jego usta pozostawiały ciemnofioletowe malinki na pięknie zarumienionej skórze. Dłonie Louisa pociągnęły za włosy Harry'ego, boleśnie drapiąc jego łopatkę.
- Uch! Cholera, tak bardzo za tobą tęskniłem. - Harry pocałował Louisa, siniacząc jego cienkie, różowe usta. Zęby Louisa wgryzły się w dolną wargę Harry'ego, sprawiając że obydwoje posmakowali krwi. Ale to nie powstrzymało Harry'ego, brunet kontynuował wbijanie się w Louisa na jego pościeli z Nowym Jorkiem, kiedy szatyn krzyczał, dochodząc na cały swój brzuch.
~*~
- Haz! Proszę czekaj!
- Nie, kurwa, weź to! Odwróć się!
Zayn zasłonił sobie uszy dłońmi, wciąż będąc w stanie usłyszeć chłopaków w pokoju obok. Mulat przewrócił oczami na grupę, która wciąż rozmawiała, pomimo krzyków.
~*~
- Uch! To boli! H-Harry! Mmm!
Harry pchał nieustępliwie w Louisa. - Nie. Powiedziałem. Kurwa. Że. Masz. To. Wziąć! - Harry miał teraz Louisa na brzuchu i ściskał swoimi dłońmi jego pośladki tak, aby upewnić się, że będą tam jutro ślady. Louis krzyczał w poduszkę, trzymając się za zagłówek. Harry chwycił Louisa za włosy i odciągnął jego twarz od poduszki.
- Chcę usłyszeć jak, kurwa, dla mnie krzyczysz! - Harry niemiłosierni pieprzył wrażliwą dziurkę Louisa. Starszy chłopak jęknął głęboko, Harry uderzał w jego prostatę za każdym razem. Oczy szatyna zamknęły się, a jego krzyki nasiliły się i nim zdał sobie z tego sprawę, dochodził po raz drugi.
~*~
- Ach! Nie mogę tego wytrzymać! - Zayn wstał, ale Niall przyciągnął go z powrotem.
- Kochanie, oni po prostu tęsknili za sobą! Wiesz to!
Zayn jęknął w agonii. - Będę miał koszmary.
- Twój tyłek jest taki piękny, kochanie! Mmm! Będę cię pieprzył przez całą noc, Boo!
Oczy Zayna urosły w panice. - Całą noc? Całą noc! Nie mogę zostać tutaj na całą noc, słuchając tego gówna!
Niall zaśmiał się na rozpacz Zayna. - Nie może go pieprzyć przez całą noc, kochanie. Chodź, to tylko sex talk!
~*~
- Ha-Harry, już nie...
Harry zignorował Louisa, wypychając swoje palce w wypełnioną spermą dziurkę szatyna. Harry pochylił się, całując ociekające wejście. - Nie... chcę więcej.
Twarz Louisa była przyciśnięta do materaca, kiedy Harry lizał jego wejście. Jego biodra pchały w kierunku twarzy bruneta, kiedy jego dłonie masowały powoli jądra szatyna. Harry ochoczo zassał czerwoną obręcz, sprawiając że Louis jęczał o więcej.
- Cholera, Boo... - Harry zassał tył uda Louis, dodając nowy znak na ciele szatyna. - Smakujesz tak dobrze... mógłbym cię jeść przez cały dzień...
Louis jęknął delikatnie. - Tak...
- Mmm... wyglądasz dzisiaj tak dobrze... - Kciuk Harry'ego przebiegł po dziurce Louisa. - Nigdy nie widziałem cię w okularach... wyglądasz tak dobrze, kotku...
Louisowi brakowało tchu, zapomniał o wszystkich ludziach w swoim salonie.
~*~
- To jest niedorzeczne. - Zayn potarł swoje skronie. - Oni są niedorzeczni.
- Hej, zostaw ich. - Danielle wzięła duży gryz pizzy. - Są słodcy.
Zayn puścił swój kawałek z rozdziawionymi ustami. - Żartujesz sobie, kurwa, ze mnie? Pieprzą się od godzin! Godzin! - Zayn odwrócił się w kierunku drzwi sypialni. - Wciąż tu jesteśmy!
W pokoju było cicho.
- Uch, chcę więcej, daj mi więcej, Hazza! - Zayn prawie się zadławił.
- Błagaj, Louis!
- Daj mi swojego wielkiego kutasa, chcę go w moich ustach!
- Nie.. nie... - Zayn chwycił Nialla, sprawiając że pizza wypadła z jego dłoni. - Nie wytrzymam tego. Chodźmy.
- Ale, Zayn! - Zayn chwycił Liama i Danielle, odciągając ich od pizzy ku frontowym drzwiom.
- Hej, jestem kobietą w ciąży.
- Nie obchodzi mnie to! Wychodzimy!
- Możemy chociaż wziąć pudełko? - Zayn cofnął się, wrzucając całą pizzę do pudełka i wrócił do drzwi frontowych.
~*~
- Czuję się tak źle... - Louis przebiegł swoimi paznokciami po klatce piersiowej Harry'ego. - Powinniśmy iść sprawdzić co z nimi.
Harry ziewnął. - Nie. Chodźmy spać. I tak znając Zayna to pewnie wyszli zanim zaczęliśmy.
- Tak?
- Tak, zdecydowanie. Nie ma mowy, żeby Zayn to wytrzymał. - Louis skinął głową, zakopując ją w klatce piersiowej Harry'ego.
- Och! - Louis wstał szybko, żałując tego, kiedy ból przebiegł po dolnej połowie. - Oww...
- Harry przewrócił się. - Wracaj do łóżka! Nie widziałem cię przez wieczność. Pozwól mi dalej całować twój tatuaż!
Louis uśmiechnął się w bólu. - Muszę położyć Ellie z powrotem do jej małego domku.
Louis założył dużą bluzę, która sięgała mu za kolana. Poszedł do salonu, aby zobaczyć na podłodze pudełko po pizzy, ale żadnych ludzi. Louis wzruszył ramionami i wołał Ellie.
- Ellie! - Louis rozejrzał się po podłodze. - Gdzie jesteś? - Louis podniósł pudełko po pizzy, by znaleźć za nim swojego żółwia.
- Ellie! - Louis podniósł małego żółwia, który wytknął swoją głowę. - Kto cię tu umieścił? Nie możesz jeść pizzy! - Louis poklepał skorupę żółwia jako 'lanie'. - Założę się, że to Zayn, prawda?
- Z kim rozmawiasz?
Louis odwrócił się i podniósł Ellie. - Z nią.
Harry podrapał swoje biodro z ziewnięciem. - W porządku...
Poszedł do kuchni, kiedy Louis poszedł do swojego pokoju, aby położyć Ellie z dala.
- Nawet nie zostawili pizzy! - Harry pokręcił pudełkiem, kiedy Louis wyszedł ze swojego pokoju.
- Tak, widziałem.
Harry zachichotał. - Och, cóż. Jestem głodny, przygotuję coś.
- Możesz zrobić grits!
Harry potarł swój nagi tyłek. - Masz grits?
- Tak! - Powiedział dumnie Louis, wyciągając pudełko z szafki. - Kupiłem je. Są naprawdę ciężkie do znalezienia.
Harry skinął głową. - Ech, jeśli naprawdę szukasz. - Chwycił pudełko i pokręcił nim z uśmiechem. - Jest w połowie puste?
- Och, tak, próbowałem.
Harry zaśmiał się, całując mocno Louisa. - Och, panie Tomlinson. Tak bardzo za tobą tęskniłem...
~*~
- Mmm! O wiele lepsze niż moje! - Louis wziął kolejny duży gryz grits. Harry zachichotał, siadając naprzeciwko niego.
- Cieszę się, że takie są.
Louis zarumienił się. - Umm, czytałem tą książkę... wiesz, tę o której mi mówiłeś?
- Jeśli delikatnie dojdziesz? - Harry uśmiechnął się. - Spodobała ci się?
- Uch, tak! - Louis odstawił swoją łyżkę. - Mam kurewską obsesję na jej punkcie! Napisałem moje ulubione cytaty na jednej ze ścian w mojej sypialni!
- Naprawdę?
- Tak. - Louis żachnął się. - Nie widziałeś tego?
Harry zaśmiał się, biorąc gryz. - Wybacz, byłem zbyt zajęty pieprzeniem mojego chłopaka, aby to zauważyć.
- On... czekaj? Naprawdę?
- Co?
- Chłopak? - Palce Louisa zadrżały. - Wciąż mnie chcesz?
Harry pochylił się, przejeżdżając po tatuażu swojego chłopaka. - Jak mógłby do ciebie nie wrócić? Zrobiłeś dla mnie tatuaż.
Louis zmarszczył brwi. - Dupek.
Harry pokręcił głową z uśmiechem. - Gówna się zdarzają...
Louis polizał swoje wargi. - Przepraszam za to, że byłem dupkiem...
- Tak... naprawdę nim byłeś.
- Hej! Właśnie przeprosiłem.
- Nie rób tego... wiem, że ci przykro.
Louis spojrzał w dół na swoją miskę grits. - W porządku...
Harry uśmiechnął się i potarł małą dłoń Louisa. - Więc, powiedz mi więcej. - Harry wziął łyk swojego piwa. - Jaki jest twój ulubiony cytat?
- Och! - Louis uśmiechnął się. - " Czas przychodzi do nas delikatnie, powoli. Siada na chwilę pomiędzy nami. Potem, na długo przed tym nim jesteśmy gotowi, przemija." - Harry uśmiechnął się pod wrażeniem. - To tak cholernie dobra książka z takim okropnym zakończenie!
Harry skinął głową. - Tak...
Louis żachnął się. - Nie mogę uwierzyć w to, że umarł! Dlaczego musimy odchodzić? - Harry skinął głową w zgodzie. - On tak jakby... uch! Nienawidzę go! Ale go kocham! A Ellie musi być zdewastowana! Była!
Harry zachichotał. - To dlatego tak nazwałeś swoją małą umm, żabę?
Louis przycisnął język do swojego policzka. - To żółw.
- Żółwia! To dlatego nazwałeś ją Ellie?
Louis lekko skinął głową. - Tak...
Harry uśmiechnął się. - To fajnie. Mówiłem ci, że to jest dobre.
- Wspaniałe! Ale ludzie są takimi dupkami! Nienawidzą ich, ponieważ są innego koloru! To tak mnie wkurza!
Harry przygryzł swoje wargi. - Trochę jak z nami... ludzie mogą nas nie lubić, ponieważ jesteśmy facetami, ale to nie ma znaczenia, ponieważ kochamy się nawzajem.
Oczy Louisa przeskanowały wyraz Harry'ego, wyglądał na zmęczonego... ale szczęśliwego. Szczęśliwszego niż wcześniej. Szatyn ugryzł swoje grits. - Tak... - Louis wyłożył swoją rękę, zaskakując Harry'ego.
- Uch, co?
- To jest siódmy knykieć, który chcę pocałować. - Harry uśmiechnął się i złapał dłoń Louisa. Jego wargi delikatnie złożyły buziaka na białym knykciu, sprawiając że Louis się uśmiechnął.
- Dziękuję. - Louis spojrzał w dół na swoje jedzenie, czerwony odcień rozprowadził się po jego twarzy. Harry uśmiechnął się do chłopaka... był tak kurewsko szczęśliwy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top