Rozdział 19

Harry wstał i wyprostował się. Louis skopiował jego ruchy. Harry założył swoje spodnie i mrugnął dwukrotnie.

- Przepraszam?

Louis westchnął z kiwnięciem głową. - On...

- Jonah?

- Tak, on wkroczył na niego?

Harry wpatrywał się przez chwilę w Louisa. - 'Wkroczył'?

- Tak.

- Co masz na myśli, mówiąc 'wkroczył'?

Louis prychnął i usiadł ze swoim nagim ciałem na krześle.

- To zaczęło się tak...

~*~

- Zayn, hej, widziałeś Harry'ego? - Zayn zatrzymał odwijanie swoich knykci i spojrzał na swojego trenera.

- Tak, poszedł do Louisa, chciał z nim porozmawiać o 'ekscytujących' wieściach.

Liam zachichotał. - Och, cóż, jeśli go zobaczysz, upewnij się, że do mnie zadzwoni. Mam dla niego gotowego zawodnika.

- Rozumiem, a ja? Kiedy ponownie zacznę? Moja stopa ma się lepiej.

Liam uśmiechnął się. - Właśnie miałem cię poinformować, że zaczynasz w środę wieczorem. Jesteś w tyle, więc lepiej wywalcz swoją drogę na szczyt. Finały są w następnym miesiącu.

- Tak, wiem. Dlaczego nie wejdziesz teraz ze mną na ring, co? - Zayn uderzył lekko nogę Liama.

- Uch, nie dzięki.

- No dalej, Li! Nie walczyłeś od tak cholernie długiego czasu!

- Co powiesz na to, że skupisz się na sobie? Wiesz, Jonah najprawdopodobniej będzie twoim przeciwnikiem.

Zayn przełknął nisko w swoim gardle. - Tak, jestem pewny.

Liam zachichotał i skrzyżował ramiona na swojej klatce piersiowej. - To z powodu Nialla?

Zayn prychnął. - Nie. Nie spotykam się z tym kolesiem.

- Ale chciałbyś.

- Zamknij się, Li.

- Dlaczego po prostu... się z nim nie umówisz?

- Mam chłopaka... to znaczy dziewczynę! Jezu! Możemy to porzucić?

Liam wzruszył ramionami. - Miłość nie bierze wakacji.

Zayn odwrócił głowę powoli od boku. - O czym ty mówisz?

Liam zmarszczył brwi. - Nie możesz uciec od miłości, Zayn.

- Uch... co do kurwy? Nie jestem w nikim zakochany! Co do diabła? 'Miłość nie bierze wakacji?' Naprawdę, Liam?

Liam głupio skinął głową. - Tak, w porządku, cóż, muszę iść odebrać Dani. Zaczynamy te nowe zajęcia dla przyszłych rodziców. - Uśmiech Liama zajął większą część jego twarzy.

Zayn uniósł kąciki ust. - Jak się ma D? Wszystko z nią dobrze?

Liam skinął głową i uniósł swoją torbę. - Tak, właściwie świetnie, jest trochę humorzasta, ale jest dobrze. Przepraszam, że nie przyszliśmy na imprezę, skarżyła się na stopy albo na plecy... lub może na obydwa.

Zayn zaśmiał się. - Ech, to dobrze. To i tak nie była najlepsza impreza, do zobaczenia, Li.

Liam udał się w kierunku wyjścia małej sali gimnastycznej. - Och, tak! Zamknij potem, w porządku?

- Nie ma sprawy.

~*~

- Zgwałcił go!

- Uch, cóż Niall powiedział, że 'zmusił', ale tak... zakładam...

- Co do kurwy!?

~*~

Zayn cały czas uderzał w czarny worek treningowy przed sobą. Zatrzymał się i wyskoczył z małego ringu, kiedy zadzwonił jego telefon.

- Haz, jest dobrze?

- Jonah zranił twojego małego chłopaka.

Zayn szybko chwycił swoją torbę i pobiegł w kierunku wyjścia. - Co masz na myśli?

~*~

- Louis właśnie mi powiedział, że ten podszedł do niego czy coś i go zgwałcił, to kurwa miałem na myśli.

- Harry uspokój się, uch, Niall miał rację...

- Harry, co do kurwy?! Gdzie jest Niall?

- Nie wiem! Louis, gdzie jest Niall?!

- O mój Boże, dlaczego krzyczysz? Jest w domu.

- Jest w domu, Z.

- W porządku, daj mi jego adres.

- Jaki jest adres Nialla...

- Czekaj Haz, muszę wiedzieć, kiedy zamierzamy zabić tego pojeba, ponieważ masz jutro walkę?

- Tak, zabijemy go dzisiaj, wtedy będę mógł walczyć jutro.

Szczęka Louisa opadła. - Zabić go? Przestań pieprzyć, Harry!

Twarz Harry'ego była sztywna. - Co? Myślisz, że tego nie zrobię?

Ciało Louisa się spięło. - Zrobiłeś to wcześniej? - Zapytał.

- Harry, jaki jest adres Nialla?

- Och! Lou, jaki jest adres?

~*~

- Zabiłeś kogoś?

- Tak, jaki masz z tym problem?

Louis rozejrzał się w wokół w niedowierzaniu. - Ja-aki ja ma z tym problem!?

Zarzucił na siebie dresy, ignorując spermę na sobie. - Kogo zabiłeś? Nie, dlaczego ich zabiłeś? J-jesteś teraz poważny?!

Harry prychnął i usiadł na kanapie. - Yaser Malik, ponieważ zrobiłem coś złego i tak jestem poważny.

Louis usiadł przed Harrym na stoliku do kawy. - Co jeśli, Harry!?

- Co jeśli co?

- Co do kurwy! Wiedziałem! Wiedziałem, że kogoś zabiłeś!

- W takim razie dlaczego mnie zapytałeś?

Louis zwęził oczy. - Nie miałem tego na myśli... ach! Zabiłeś kogoś! Więc byłeś w więzieniu?

- Uch, nie, uciekliśmy od tego.

- My? Kim, do kurwy, są 'my'?

- Zayn i ja.

- Ja... o mój Boże, nie mogę. Jestem z mordercą... ja po prostu... ja nie mogę!

Louis wstał i poszedł do kuchni. Harry zachichotał i poszedł za nim.

- Wiesz jak na nauczyciela angielskiego, nie lubisz kończyć swoich sentencji. - Harry otworzył szarą lodówkę i chwycił miskę z owocami. Potarł swój brzuch. - Czuję się zmęczony.

- Cóż, to trochę ciężkie, kiedy stoję w tym samym pomieszczeniu z mordercą!

- Hej! - Harry wskoczył na marmurową ladę. - To wciąż ja. W każdym razie dopiero co zostałeś wypieprzony przez mordercę w swoim salonie, więc pogódź się z tym!

- Ja... mam się z tym pogodzić? - Louis zaśmiał się sarkastycznie. - Och tak! Po prostu to zignoruję! Twój chłopak kogoś zabił, a ty po prostu się z tym pogódź!

Louis prychał i sapał na kręconowłosego, który szeroko się uśmiechał.

- Chłopak?

Louis spojrzał w górę. - Co?

- Powiedziałeś 'chłopak'?

Louis przełknął ślinę w swoich ustach i stanął prosto. - Cóż... j-ja tylko myślałem...

Harry uniósł kąciki swoich ust i przyciągnął Louisa bliżej swoimi stopami. Louis stał przed nim, oko w oko.

- Nie mam nic przeciwko, jeśli ty nie masz nic przeciwko.

Louis zarumienił się, ale pchnął go. - Harry, to jest poważne!

Twarz Harry'ego była poważna. Zeskoczył z lady i włożył miskę z powrotem do lodówki.

- Masz rację, musimy iść do Nialla, a potem do Jonah.

Louis posłał mu oniemiałe spojrzenie. - Harry! Niall ma się dobrze! Myślę, że teraz musimy porozmawiać o tobie!

- Co o mnie? - Harry wyszedł z kuchni oraz podszedł do swojej torby na podłodze.

- Uch, może o tym jak kogoś zabiłeś!

- Wiesz, że jeśli dalej będziesz tak o tym krzyczał to najprawdopodobniej pójdę do więzienia.

- Harry! Dlaczego tak spokojnie do tego podchodzisz! - Krzyczał Louis, odwracając chłopaka wokół. Harry właściwie kogoś zabił. To było szalone, Louis nigdy nie był wokół zabójcy. Czy to działo się naprawdę? Dlaczego Harry kogoś zabił? Co do kurwy! Był pieprzonym mordercą!

- Ponieważ to się stało dawno, dawno temu!

Louis skrzyżował ramiona. - Żałujesz tego?

Harry prychnął. - Ani trochę.

Oczy Louisa urosły, jego dłoń uniosła się, by uderzyć bruneta w twarz. Niestety został zatrzymany. Harry zmarszczył swoje brwi.

- Nie bij mnie, dopóki nie zamierzasz ze mną walczyć.

Oddech Louisa był szorstki i był oszołomiony tym, że Harry go złapał.

- Zabiłem kogoś. Nazywał się Yaser Malik, ojciec Zayna. - Oczy Louisa urosły. - Molestował Zayna, jego siostry i bił jego matkę. Zayn powiedział mi to i zdecydowaliśmy się coś z tym zrobić, zabiliśmy go. - Louis czuł jak miękną mu kolana. - Jeśli mój tata zrobiłby to Gemmie lub mojej matce, byłby martwy. Więc, jego ojciec wrócił z popijawy i skopaliśmy mu dupę. - Harry pokręcił głową, uśmiech był na jego wargach. - Był taki zaskoczony, jak dwójka piętnastolatków mogła skopać dupę dorosłemu mężczyźnie? - Harry wzruszył ramionami. - Oczywiście nie wiedział z kim miał do czynienia. Włożyliśmy go z powrotem do samochodu i podpaliliśmy go. Słyszeliśmy jak krzyczał, ale nic nie mogliśmy na to poradzić, że się śmialiśmy, on krzyczał dokładnie tak, jak jego żona, kiedy ją bił. - Harry odchrząknął i puścił dłoń Louisa. - To dlatego Zayn się przeprowadził, nie osądzali nas. Nie byliśmy głupi. Więc nie, wybacz, ale nie żałuję niczego, co zrobiłem w swoim życiu. Możesz mnie kochać lub nienawidzić, naprawdę mnie to nie obchodzi. To moja przeszłość, ale teraz nie martwiłbym się o mnie, martwiłbym się o Zayna zabijającego Jonah.

Louis nie mógł mówić, nie mógł się poruszyć, nie mógł myśleć. Harry zabił kogoś w przerażający... okropny sposób. Ale nie czuł już złości. Harry odwrócił się i podniósł swoją torbę. Louis przytulił go. Oparł swoją głowę o jego kark, nie był zły, naprawdę nie, ale nie był w stanie powiedzieć czegokolwiek. Harry spojrzał w dół i wydał z siebie małe westchnięcie.

- Ja... Rzecz, jaką powinieneś o mnie wiedzieć jest to, że jestem ekstremalnie osądzający i trudno jest mi takie coś zaakceptować, ale spróbuję - wykrztusił Louis.

Zayn przeszedł swoją drogę do mieszkania Nialla. Czekał niecierpliwie przed przednimi drzwiami. Po kilku sekundach zapukał ponownie.

- Niall to ja, Zayn! Otwieraj! - Skrzyżował swoje ramiona z irytacji, kiedy drzwi pozostały nieotworzone. - Niall! - Walnął swoją pięścią w drewniane drzwi, nie wiedząc o tym, że obudził śpiącego chłopaka w środku.

- Hej, ja... - Zaynowi coś zacisnęło się w klatce piersiowej, kiedy zauważył blondyna, tak jak działo się za każdym razem, kiedy go widział. Oczy Nialla były nisko, a niebieski świecił zza jego rzęs. Jego koszulka miała na sobie gigantyczne ciastko oraz miał do tego pasujące spodnie, jego urocze blond włosy leżały płasko na jego głowie. Uśmiech był mały, ale ewidentny.

- Hej, Zayn...

- Cz-cześć, Niall...

- Chcesz wejść do środka? - Zayn powoli skinął głową. Niall uśmiechnął się delikatnie i otworzył szerzej drzwi, pozwalając szatynowi wejść. Zayn zrobił krok wprzód, prawie poczuł się jak intruz, ale nie był pewien dlaczego. Zayn zatrzymał się w małym przedpokoju. Niall zamknął powoli drzwi i oparł się o nie.

- Czy Louis do ciebie dzwonił?

- W pewien sposób... Harry...

Niall lekko zachichotał. Zayn chwycił go i obrócił. Łzy spływały po czerwonej twarzy Nialla.

- Czy on naprawdę cię uderzył?

Niall wzruszył ramionami i wytarł krople. - Po prostu wkroczył na mnie.

Krew w Zaynie się zagotowała. - I dotykał cię... jak w gwałcie?

Niall westchnął. - Ja... w pewien sposób, najpierw było to dla mnie w porządku, ale potem zaczął mówić różne rzeczy i...

- Jakie rzeczy?

- Takie jak... 'Zayn nie może cię zadowolić tak, jak ja mogę', 'będę cię pieprzył tak długo, aż nie będziesz mógł myśleć' i przestraszyłem się, więc powiedziałem, że chcę do domu, ale on już b-był we mnie i powiedział nie... to nie było przyjemne... - Zayn przyciągnął Irlandczyka do uścisku. Niall płakał delikatnie na jego ramieniu i zakopał swoje dłonie w jego koszulce.

- Jest w porządku... jestem tutaj i naprawimy to.

Niall odciągnął się i wytarł swoją twarz. - N-nie chcę, abyście zadzierali z Jonah, w porządku?

Zayn tak właściwie zaśmiał się. - Kurwa, chciałbyś Ni, ja i Haz go zabijemy.

Niall zmarszczył brwi. - Tak samo jak ja i Louis... ale nie chcę iść do więzienia, wy pewnie też nie.

- Już raz kogoś zabiłem, poradzę sobie z tym.

Niall spojrzał na Zayna wielkimi, załzawionymi oczami. - Naprawdę?

Zayn skinął głową. - Uch, tak... wybacz...

Niall pokręcił głową i podszedł do niego. - Nie! Nie, proszę! Nie przepraszaj, to takie gorące.

Zayn miał teraz wielkie oczy, pokręcił głową i zaśmiał się, Niall dołączył do niego.

- Wow, nie mogę uwierzyć, że to powiedziałeś - zaśmiał się Zayn.

- Tak... ale to jest... ale poważnie, po prostu... wolałbym nie. Poradzenie sobie po pierwszym jest łatwe, ale po drugim... nie chcę abyście poszli do więzienia.

Zayn westchnął i rzucił swoją torbę z łoskotem na podłogę.

- W porządku, nie zabiję go, ale pobiję go, naprawdę poważnie.

Niall uśmiechnął się. - To w porządku. Nie mam nic przeciwko...

Zayn uniósł kąciki swoich ust i usiadł na środku przedpokoju na zimnej podłodze. - Pokaż mi gdzie cię uderzył.

- Wkroczył... - Niall ściągnął koszulkę przez głowę, tworząc tarcie w spodniach Zayn, które zniknęło, gdy Niall się odwrócił. Zayn ukląkł i przebiegł opuszkami swoich palców po wielkim odciśnięciu buta.

- Ni...

- T-tak...

- Będę musiał go zabić...

Niall zachichotał i usiadł na podłodze. - Powiedziałeś, że tego nie zrobisz.

- Kochanie, to wielki siniak...

Niall wzruszył ramionami. - Więc zrób mu większego.

Zayn uniósł kąciki swoich ust i spojrzał w dół. - Och, Niall...

Niall zachichotał. - Och, Zayn... - Zayn spojrzał w górę i pochylił się do przodu.

Niall odsunął się. - Pobij go na ringu, wtedy cię pocałuję.

Zayn przygryzł swoją wargę i chwycił dłonie Nialla, pocałował delikatnie jego knykcie. - Stoi...

Niall pochylił się lekko do tyłu i wydał z siebie zabawny dźwięk.

Zayn zachichotał. - Co?

- Myślałem, że... kich... apsik! - Niall spojrzał w górę i uśmiechnął się. - Przepraszam, kichnąłem.

Zayn spojrzał na Nialla, marszcząc brwi.

- Co?

Mulat zaśmiał się głośno. - Jo... Haha! Masz gluty spływające po twojej twarzy!

- O mój Boże! - Niall wstał i pobiegł do kuchni, pozostawiając Zayna śmiejącego się na podłodze.

Po dwóch minutach Zayn wstał, wyciągając coś ze swojej torby.

- Ni?

- Tak? - Odpowiedział Niall, zakrywając swoją twarz, kiedy Zayn wszedł do kuchni.

Zayn uśmiechnął się. - Hej, nie martw się. Nie musisz być zażenowany.

- Gluty wyskoczyły z mojego nosa, Zayn. Miałem je na swojej twarzy przez całą minutę, nie zauważając tego.

- Uch, tak zgaduję, że to jest powód do tego, by być zażenowanym. - Zayn zarzucił bluzę na ramię i zabrał dłonie w połowie nagiego chłopaka z jego twarzy. Niall wydął wargi i miał czerwone policzki. Zayn współczująco pocałował kącik ust Nialla, objął swoim opalonym ramieniem bladą talię blondyna.

- Ale nie chcę, abyś kiedykolwiek czuł się zażenowany przede mną, w porządku? - Niall skinął bezwładnie głową. - To mogłoby być twoim nowym przezwiskiem, glucie.

Niall uśmiechnął się, kręcąc głową. - W porządku...

Zayn uśmiechnął się i zabrał bluzę ze swojego ramienia, pokazując słowa Niallowi.

- Uch, 'Fight Me Bitch'? Och, to jest tytuł finałów? - Zapytał podekscytowany.

Zayn skinął głową. - Tak, proszę pana. - Odwrócił ją, sprawiając że Niall się uśmiechnął.

- Malik, oczywiście.

Zayn uniósł kąciki swoich ust. - Unieś swoje rączki.

Niall uniósł je powoli, pozwalając Zaynowi założyć na siebie czarną bluzę. Niall poczuł słabość w kolanach.

- Z-zayn... proszę, o Boże, proszę, powiedz mi co się dzieje...

Zayn chwycił dłonie Nialla i podniósł je do swoich ust. - Chcę, abyś nosił moją bluzę. - Zayn zaśmiał się. - To się dzieje...

- Ale... ale... - Niall wzdrygnął się z obrzydzeniem na swojej twarzy. - Barbara... co z nią?

Zayn przygryzł swoją dolną wargę. - Mogę zdradzić ci sekret, Ni?

Niall rozwarł wargi, ale nic z nich nie wyszło, więc skinął jedynie głową.

- Barbara... ja, uch. - Zayn podrapał się po łopatce w zamyśleniu. - Barbara jest piękna.

Niall uniósł swoją brew w rozdrażnieniu. - Naprawdę?

- Tak, jest wspaniała! - Irlandczyk miał na sobie nierozbawioną twarz.

- Nie, Niall, uch... w porządku. Barbara jest piękna, kocha się śmiać, jest Irlandką, blondynką... przypomina ci kogoś?

Niall podrapał swoje ramię i wzruszył ramionami. - Nie?

- Niall!

- Co?! Nie wiem!

- Ciebie! Jest twoją damską wersją!

Twarz Nialla ukazała obrzydzenie. - Eww, nie jestem tą osobą.

Zayn podszedł bliżej. - Wiem, w tym problem! Tak strasznie próbowałem znaleźć kogoś takiego jak ty i ... po prostu nie ma kogoś takiego! Nie ma nikogo, kto mógłby się chociaż z tobą porównywać! - Klatka piersiowa Nialla poruszała się szybciej niż zwykle. - Tak jest z Irlandii, blondynka, śliczna... ale nie jest tobą. Nie jest nieśmiała i towarzyska w tym samym czasie. Nie jest poważna i dowcipna za jednym razem. Nie jest głupia i absolutnie bystra jednocześnie. Jej oczy się nie świecą, kiedy mnie widzi, a jej uśmiech nie sięga jej oczu i to jest tak kurewsko staromodne, ale ja po prostu... Niall, ty całkowicie i niezaprzeczalnie zrujnowałeś mój świat, ale... ale sprawiłeś go o wiele lepszym i to ssie oraz byłem przerażony, wciąż jestem. Tak bardzo przepraszam! Przepraszam za to, że cię zraniłem, Ni! Przepraszam za to, że Jonah cię zranił! To się nie skończyło, przysięgam, że ja... - Zayn nie skończył, ponieważ odrzuciło go. Niall wskoczył w jego ramiona i złączył razem ich wargi. Ich języki były zaplątane, kiedy Zayn był przyciśnięty do ściany. Odsunął się z drżącym oddechem. - Niall, ale... co z czekaniem?

- Pieprzyć to. - Niallowi brakowało tchu. - Naprawdę myślisz, że mogę tak długo wytrzymać? Och, kochanie, tak bardzo się mylisz...

Puk, puk.

Zarówno Niall jak i Zayn wzdrygnęli się na ten odgłos.

Przytłumione. - Ni! To Louis! - Nadeszło zza drzwi. Niall poprawił bluzę, a Zayn swoje włosy. Otworzył drzwi z wielkim uśmiechem.

- Wchodź.

Louis wyglądał na zmieszanego, tak samo jak Harry, ale oboje weszli, by zobaczyć zarumienionego Zayna, niezręcznie stojącego na środku małego korytarza.

- Uch, niech zgadnę, już go zabiliście?

Zayn zachichotał. - Uch, nie. Właściwie ten plan jest już nieaktualny.

Szybkie - Dzięki Bogu - wydostało się z ust Louisa. Spojrzał na uśmiechniętą twarz swojego przyjaciela. Niall mrugnął, a Louis zmarszczył brwi.

- Więc, co w takim razie zrobimy?

- Będę z nim walczył i go pokonam. Skopię mu dupę i wygram trofeum, ponownie.

Harry uśmiechnął się. - W porządku. Połam mu ręce.

Zayn zaśmiał się, ale przestał. - Złamię mu wszystko.

Louis niekomfortowo wpatrywał się w ich dwójkę. Jego wzrok spoczął na Niallu, którym wydawał się być całkowicie zakochany.

~*~

- Co się stało?

- Pocałowaliśmy się - pisnął cicho Niall. - Ponownie. Och, Louis, znowu jestem zakochany!

- Nigdy nie przestałeś kochać. Uch...

- Jakie to ma znaczenie, czy wszystko nie idzie ku dobremu? Zayn go pokona i każdy wygra.

- Wiem, Niall, ale to jest przerażające. Ja... co jeśli on... - Louis zniżył głos. - go zabije?

Niall wzruszył ramionami. - No cóż. - Podniósł menu z pizzą, które leżało obok niego.

- Ni!

- Co?

- Ja... masz się z tym w porządku? Jeśli Zayn kogoś zabił?

- Powiedział mi, że to zrobił. Tak, mam się z tym dobrze, właściwie to bardzo gorące.

- Czy ty sobie, kurwa, ze mnie żartujesz? Harry mu pomógł, są mordercami, Ni. Ja... uch, rozumiem to. Nie jestem zły, ale czy to nie jest trochę zastanawiające?

- Hmm? Nie.

Louis mruknął. - Ani trochę?

- Nie. Czuję, jakbym powinien się bać, ale się nie boję i to jest dziwne. Myślę, że to dlatego, że to jest Zayn. - Niall uśmiechnął się, kiedy przygryzał swoją dolną wargę. - Czuję się... bezpieczny. Tak jakby zostałem zraniony i byłem raniony wcześniej, ale kiedy usłyszałem jego głos, przestałem i czuję po prostu jakby nikt nie mógł mnie skrzywdzić.

Louis próbował to zrozumieć. - Załapałem. Tak, sądzę.

- Cóż, on mówiący, że kogoś zabił jest gorący, ponieważ jestem pewien, że nie zrobił tego celowo, jestem przekonany, że miał do tego jakiś powód. Najprawdopodobniej ochrona kogoś lub czegoś, co czyni mnie... szczęśliwym? Nie wiem, sądzę że fakt, iż właściwie kogoś zabił sprawia, że czuję się... dobrze i bezpiecznie.

Louis skinął głową i skubał swoje paznokcie, kiedy Niall zamawiał pizzę. Jego myśli popłynęły do nocy w klubie.

"Zabiję cię, kurwa! Jak śmiałeś położyć na nim swoje łapska!"

Wspomnienie uderzyło w Louisa jak pędzący pociąg.

- Louis?

Louis spojrzał na Harry'ego w wejściu do kuchni. - Hmm?

- Zayn i ja podjedziemy szybko na stację, w porządku?

Louis powoli skinął głową, przetwarzając jego słowa. Podszedł do chłopaka, nim ten wyszedł, całując go mocno.

- Bądź bezpieczny...

Harry był zdziwiony, ale puścił mu oczko. - Zawsze...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top