Rozdział 18

Louis wstał zaspany, kiedy słońce pokazało się w pokoju. Usiadł i podrapał się delikatnie po plecach. Po jego lewej znajdowała się kłopotliwa głowa pełna loków, które zażądały, by zostać na noc.

~*~

- W porządku, idę. Zgaduję, że do ciebie zadzwonię?

Harry uniósł swoją brew i zachichotał.

- Nie ma mowy. Zostaję dzisiaj z tobą. Wypiłem za dużo, muszę zostać na noc.

Louis pokręcił głową. - Nie ma mowy. Odwiozłeś nas tutaj! Jedź do domu!

- Co! Wpuściłem cię do swojego domu i pozwoliłem ci zostać na noc, tym mi się odwdzięczasz? W porządku, wychodzę. - Harry odwrócił się do swojego samochodu.

Dłoń Louisa wyciągnęła się, by złapać wyższego chłopaka. - Dobra... zostań. Będzie zabawnie. Tak sądzę...

~*~

A zabawnym było to, że Louis ledwo mógł poczuć swój tyłek, kiedy wstawał.

- Sukinsyn... - poskarżył się sam do siebie, kiedy kuśtykał do łazienki.

~*~

- Dzień dobry - głęboki, szorstki głos doszedł zza Louisa. Odwrócił się szybko jedynie w spodniach od piżamy.

- Och, Harry, dzień dobry. Właśnie próbowałem sobie zrobić śniadanie.

Harry uśmiechnął się i zmarszczył swój nos. - Co robisz?

- Uch, smażone jajka i tosty z trochę wspaniałą tyłkową herbatą.

Louis uśmiechnął się delikatnie. Harry spojrzał na niego zabawnie i pokręcił głową.

- Jesteś kimś innym, Boo... - Chwycił delikatnie Louisa i przyciągnął go do wejścia. Miękko złączył cienkie, różowe wargi Louisa ze swoimi pulchnymi. Louis wkręcił się w pocałunek i złapał za koszulkę Harry'ego, aby go pogłębić. - Mmm... tak wcześnie? Chcesz tego teraz? - Powiedział łagodnym tonem Harry, kiedy oddech Louisa przyspieszył.

Louis pokiwał szybko głową i podskoczył, Harry podciągnął go za uda. Przeszedł parę metrów na ślepo i usadowił mniejszego chłopaka na kuchence.

- Jasna cholera! - Louis podskoczył, odpychając Harry'ego podczas tego procesu.

- Co do diabła? - Harry postawił Louisa z powrotem na podłodze. - Co się stało?

- Mój tyłek! - Jęknął Louis, pocierając swoją pupę. - Kuchenka, posadziłeś mnie na kuchence. Wciąż była gorąca!

Harry był cicho przez chwilę, zaśmiał się w swoją dłoń, kiedy Louis wyskoczył z kuchni, trzymając się za tyłek.

- Ja... o mój Boże. - Harry nie mógł powstrzymać się od śmiechu, kiedy podążał za starszym chłopakiem. - Przepraszam... tak bardzo przepraszam.

Louis odwrócił się z sapnięciem. - Proszę, pomóż.

Śmiech Harry'ego ustąpił, kiedy zobaczył łzy spływające po twarzy Louisa. Podszedł do niego powoli i podniósł jak pannę młodą.

- Shh... weźmy prysznic, dobrze? Następnie nałożymy trochę kremu.

Louis potulnie skinął głową, kiedy małe krople spłynęły po jego twarzy.

~*~

- Louis, proszę, nie wierć się!

- To boli!

- Ja... uch! Rozumiem to, ale... - Harry zmagał się z utrzymanie wierzgających nóg Louisa. - Po prostu się uspokój! - Usiadł na łydkach Louisa. Wziął głęboki wdech. - W porządku, teraz nałożę trochę kremu na poparzenia, dobra?

Louis lekko zaskomlał. - W porządku, to nie będzie bolało?

Harry nałożył trochę oczyszczającego kremu na swój palec i powoli potarł wyraźną bliznę po poparzeniu. Louis kopał nogami z Harrym na sobie.

- Piecze! Piecze!

- W porządku, po prostu... po prostu się uspokój! - Louis kontynuował poruszanie się, sprawiając, że Harry poruszał się w górę i w dół.

- Ahh! - Dłoń Harry'ego poleciała na niepoparzony pośladek Louisa, uciszając szatyna. Sapnął. - Dziękuję. Teraz się nie wierć albo ponownie cię zbiję.

Kolejne małe jęknięcie opuściło trzęsącego się mężczyznę. Harry wtarł delikatnie maść w oparzenie, przykrywając czerwone miejsce. Uśmiechnął się i ześlizgnął z nóg Louisa. Położył dumnie swoje dłonie po jego bokach.

- Widzisz, było to takie ciężkie?

Louis powoli wstał, trzymając się dla wsparcia koszulki Harry'ego. Przybliżył się do jego twarzy i powiedział powoli.

- Pieprz... się.

~*~

- Muszę jechać na konferencję z Zaynem.

- Już nawet tam nie walczysz, dlaczego musisz jechać?

Harry westchnął i pochylił się nad ladą w łazience Louisa.

- Louis, Zayn jest moim przyjacielem, a ja tam walczyłem...

- No i? Teraz już tego nie robisz! - Louis żwawo szczotkował swoje zęby.

Harry uśmiechnął się delikatnie. - Wiesz, że szczotkujesz swoje zęby zbyt mocno? - Louis odwrócił się twarzą do Harry'ego. Przycisnął szczoteczkę do zębów i szczotkował je jeszcze bardziej. Harry uśmiechnął się i usiadł na klapie od toalety. - Lubię walczyć, wciąż walczę i lubię być otoczony aurą... aurą walki!

Louis wypluł swoją pastę i wskazał szczoteczką na Harry'ego. - Co jeśli powiedziałem, że tego nie lubię.

- Wiem, że teog nie lubisz.

- Więc dlaczego wciąż to robisz?!

- Ponieważ to kocham, Louis! Jak wiele razy...

- Cóż, ja nie.

- Cóż, nie żyję po to, aby cię zadowalać. - Louis wpatrywał się w niego, a następnie odwrócił się z powrotem do zlewu, kończąc szczotkowanie.

Harry włożył głowę między dłonie. - Spójrz, walka jest tym co robię, w porządku? Ty uczysz, ja walczę. Dlaczego to jest inne?

Louis szybko opłukał swoje usta. - Nie biję swoich dzieci...

- Och, oczywiście, że nie... to, co próbuję powiedzieć to to, że kochasz nauczać, prawda?

Louis wytarł swoje usta ręcznikiem. - Tak.

- A ja kocham walczyć, więc w czym tkwi problem? Nie widzę różnicy. - Harry zachichotał. - Szczerze mówiąc, jeśli naprawdę nie chcesz, abym walczył jest tylko jeden sposób, abyś mnie zatrzymał.

Louis spojrzał ostrożnie na Harry'ego. - Jaki?

Harry uśmiechnął się szelmowsko. - Zawalcz ze mną i wygraj.

~*~

- Możesz uwierzyć temu kutasowi?

- Louis proszę, zważaj na język.

- Przepraszam mamo, ja po prostu... on naprawdę jest moim dobrym przyjacielem i się martwię, wiesz? - Louis wziął gryza swojej tureckiej kanapki.

- Tak, Louis, rozumiem, ale musisz również rozważyć jego punkt widzenia. Jeśli kocha walczyć i robi to od tak dawna, nie możesz go powstrzymać.

Louis powoli połknął swoje jedzenie. - Tak... wiem.

~*~

- Cholera - przeklinał Louis do samego siebie. Niall nie odbierał jego telefonów przez cały dzień, nie było go w domu, a on nie miał numeru Jonah. Próbował zadzwonić ponownie.

'Przepraszamy numer, do którego dzwonisz jest poza zasięgiem'

Poza zasięgiem? Louis pokręcił głową i podszedł do domu Josha.

~*~

- Hej, Josh.

- Louis! Minęła wieczność! - Louis uśmiechnął się, kiedy jego stary przyjaciel przyciągnął go do uścisku.

- Chcesz wejść do środka? - Louis pokręcił głową.

- Przepraszam, zastanawiałem się tylko czy Niall się gdzieś tutaj nie kręcił?

Josh zaprzeczył. - Nie? Nie rozmawiałem z nim od poniedziałku, był tu?

Louis skinął głową w podziękowaniu. - Dzięki, po prostu będę szukał dalej. Jakby co, daj mi znać, w porządku?

~*~

- Harry?

- Hej - brzmiał jakby brakowało mu tchu. - Co jest, wszystko w porządku?

- Uch, tak... zastanawiałem się, najprawdopodobniej nie, ale rozmawiałeś może z Niallem albo może Zayn rozmawiał?

- Uch nie, w ogóle. Zapytam Zayna. Ejj! Ejj, Zayn! Rozmawiałeś dzisiaj z Niallem? - Louis obgryzał swoje paznokcie, coś przewracało mu się w żołądku. - Pytam się czy rozmawiałeś dzisiaj z Niallem? Nie? Louis?

- Hmm?

- Powiedział, że nie, wybacz.

- Nie, jest w porządku, jestem przyzwyczajony do rozczarowywań. - Louis próbował się tego pozbyć.

- Nie może go znaleźć... nie, czekaj. Zayn pyta czy jest w domu?

- Uch, nie ma go, zgaduję, że spał u Jonah.

- Och... spał w domu u tego kutasa. Nie wiem... pyta czy dzwoniłeś do Jonah albo czy poszedłeś do niego do domu?

Louis uniósł głowę. - Umm, nie. Nie znam jego numeru ani nie wiem gdzie mieszka, więc nie.

- Nie wie gdzie mieszka... nie, nie ma jego numeru. Czekaj właśnie tam byliśmy? Zayn powiedział, że wie gdzie to jest.

- Tak, podaj mi namiary.

~*~

Louis wysiadł przed znajomym kompleksem. Wydostał się ze swojego samochodu i podszedł do apartamentu numer 230.

- Dwieście trzydzieści... dwieście trzydzieści... dwieście... - Louis zatrzymał się i zapukał w ciemnoczerwone drzwi. Czekał dwie minuty nim zapukał ponownie. Drzwi otworzyły się ze skrzypnięciem. Louis uśmiechnął się uprzejmie. - Hej, Jonah.

Jonah posłał mu zmęczony uśmiech. - Hej, Lou. Musisz szukać Nialla, prawda? - Louis skinął głową. - Chwileczka, pójdę po niego. - Louis złączył swoje dłonie i czekał na zewnątrz.

- Lou?

Louis odwrócił się i uśmiechnął. - Ni, ty dupku! Dzwoniłem do ciebie. - Niall skinął głową i wziął mały krok do tyłu. - Wszystko w porządku? Dzwoniłem na twój telefon?

- Uch. - Niall potarł swoje ramię. - Tak... ja... jest złamany, więc nie mogłeś się dodzwonić.

Louis zachichotał. - Uch, jak?

- Umm, nie mogę sobie przypomnieć, ale tak. Przepraszam, w porządku? - Louis czuł jakby coś było nie w porządku. Niall się nie uśmiechał, zachowywał się dziwnie. To było denerwujące. Louis wziął krok do przodu. - Co się dzieje?

Niall spiął się. - Nic, ja i Jonah mamy się dobrze.

Louis skrzyżował swoje ramiona. - Nie pytałem o Jonah. Pytałem czy z tobą wszystko w porządku? - Niall przełknął sucho i spojrzał Louisowi prosto w oczy. Louis zwęził swoje oczy i wymamrotał. - Co się stało?

Niall przygryzł swoją wargę i spojrzał na w pół zamknięte drzwi, odwrócił się i wyszeptał. - Wkroczył na mnie.

Ciało Louisa czuło się zabawnie. - Przepraszam?

Niall pokręcił głową. - Idę dzisiaj do domu i tam porozmawiamy, w porządku?

Odwrócił się, ale został z powrotem przyciągnięty. - Czy ty, do kurwy, zgłupiałeś!? Nie! Nie! Teraz! Co zrobił... - Niall zatkał Louisowi usta.

- Shh!

Przytłumione. - Kurwa, nie - wydostało się zza zakrytych ust Louisa.

Łzy spływały po twarzy Nialla. - Louis, proszę... - ostrzegł, spoglądając na chwilę do tyłu.

Louis odsunął się z rozszerzonymi oczami, jego głos się obniżył. - Co masz na myśli, mówiąc, że na ciebie 'wkroczył'? - Niall wciąż wpatrywał się w ziemię. Louis chwycił jego twarz i zmusił go do tego, by na niego patrzył. - Wyjaśnij albo przysięgam na Boga, zadzwonię po gliny, Ni.

Niall szybko odsunął swoją twarz, a jego głos był niski. - Był po prostu smutny z powodu Zayna... rozumiem dlaczego to zrobił... ja tylko...

- Co! Ten mężczyzna... - Niall zasłonił Louisowi usta.

Jonah otworzył drzwi. - Wszystko w porządku? Chcesz wejść do środka, Lou?

Louis wpatrywał się w niego. - Nie. Teraz idź, abyśmy mogli dokończyć rozmowę.

Jonah zachichotał szorstko i chwycił Nialla. - Myślę, że wezmę go do środka, byś mógł się uspokoić. Chodź, Ni.

Niall spojrzał z desperacją na Louisa. Louis złapał Nialla i pociągnął go na zewnątrz.

- Pieprz się i nie dotykaj go. On idzie do domu.

Jonah przycisnął język do swojego policzka. - A może to on, kurwa, zadecyduje, nie jesteś jego matką! Ostatnim razem, kiedy sprawdzałem, suka była martwa.

Oczy Louisa urosły, kiedy Niall zamachnął dłonią, by uderzyć większego mężczyznę. Łzy spływały po jego twarzy.

- Nie mów tak o mojej matce.

Pięść Jonah zderzyła się z okiem Nialla. Louis przytrzymał go, kiedy leciał do tyłu.

- Hej! Zadzwonię po policję!

- I co powiesz, Louis? - Jonah uśmiechnął się. - Niall uderzył mnie jako pierwszy. Jedynie się broniłem.

Louis wpatrywał się w niego. Niall stał prosto i posłał Jonah spojrzenie pełne nienawiści.

- Uderzyłeś mnie wczoraj!

Jonah wzruszył ramionami. - Zasłużyłeś na to, zdradziłeś mnie. W każdym razie, skoro ci się to nie podoba, to dlaczego nie wyjdziesz? Nikt ci nie uwierzy.

Louis pokręcił głową z wściekłości i zrobił krok do przodu. - Nie zadzwonię po gliny, ale jeśli zbliżysz się do mnie lub do niego ponownie, ktoś będzie musiał cię zabić.

Jonah skrzyżował swoje ramiona. - Kto, twój chłopak?

Louis chwycił ramię Nialla, by odejść. - Tak.

~*~

- Daj mi to zobaczyć. - Niall pokręcił głową. Płakał od dwudziestu minut z Louisem mamroczącym do niego uspokajające rzeczy. - No dalej, kochanie... proszę...

Niall westchnął i ściągnął za dużą koszulkę Jonah. Louis spojrzał na przód Nialla, nic. Niall powoli odwrócił się, a Louis przyłożył dłoń do swoich ust. Dół pleców Niall miał na sobie wielkiego fioletowego i żółtego siniaka w kształcie buta. Louis przybliżył się, by dotknąć znaku. Niall wzdrygnął się delikatnie, kiedy mała dłoń Louisa dotknęła jego pleców.

- Ni... musimy komuś powiedzieć. - Louis nie mógł oddychać... Zayn miał rację. On po prostu... kurwa. To nie przydarza się takim ludziom, jak on. Niall nie powinien być w znieważającym związku. Wszystko było tak kurewsko złe! To było takie wkurwiające, jasna cholera!

- Nie. Nie Możesz. Po prostu nie chciałem z nim niczego robić... proszę... po prostu... Louis, nie chcę rozmawiać z glinami... - Głos Nialla załamał się, kiedy uformowały się łzy. Louis wstał i przytulił ciasno swojego przyjaciela.

- Shh... w porządku, ale Niall, nie możesz tak po prostu tego odpuścić, dlaczego nie możemy z kimś o tym porozmawiać?

- Powiedział, że zna ludzi... ludzi, którzy ranią innych... i to tylko kłamstwa... jak to, że mógłby też zranić moich przyjaciół. Louis, myślałem, że go znam, ale oczywiście, kurwa, nie. Nie wiem do czego jest zdolny. Ja po prostu... - Louis uciszył go silnym przytuleniem.

- W porządku... rozwiążemy to... dobrze, zadzwonię do Harry, okej? On nam pomoże.

- Nie! On powie Zaynowi! Louis, proszę! Nie chcę, aby on wiedział!

- Niall! Nie obchodzi mnie to! To jest poważne! Więc co? Ma żyć szczęśliwy przez resztę swojego kurewskiego życia? Co to jest?

- Louis, nie!

- Tak. Dzwonię teraz do Harry'ego!

- Przestań!

- Niall, przestań, kurwa, się kręcić! Ten facet robił to wszystkim swoim małym, kurewskim dziewczynom! To nie zdarzyło się tylko tobie!

- Co? O czym ty mówisz?

Louis polizał swoje suche usta. - Ja... kurwa. Zayn powiedział mi, że było coś nie tak z Jonah... - Niall spojrzał cicho na Louisa. - O-on powiedział, że wszystkie jego dziewczyny nigdy nie odpowiadały na żadne pytania... nie wiem, tak jakby był zły. Przepraszam, Niall! Nie sądziłem, że je bił!

Niall usiadł i obgryzł swoje paznokcie, Louis usiadł obok niego i uniósł jego podbródek.

- Twoje oko jest posiniaczone... - Niall skinął głową i wciąż obgryzał już krótkie paznokcie. Louis wpatrywał się w to jak Niall przeżuwał. Odsunął jego dłonie. - Przestań. Będziesz krwawić.

Niall spojrzał w dół i wziął oddech. - Zdradziłem go... ale czy zasłużyłem na to? - Louis szybko pokręcił głową.

- Nie, spójrz na mnie, nikt na to nie zasługuje! Rozumiesz mnie? Nikt.

Niall skinął głową. - I, on złamał mój telefon... nie zasługuję na to, prawda?

- Nie!

- I on zmuszający mnie do seksu... - Głos Nialla załamał się. - J-ja nie z-zasułyżył-łem na to, prawda?

Louis pozwolił swojej głowie upaść, on go zgwałcił. Louis chciał, aby wszystkie ściany pochłonęły tego dupka. Niall, Niall był specjalny, a on kompletnie go zniszczył. Chciało mu się płakać.

- Nie, Ni... nienienienie.

Niall skinął głową i spojrzał na swojego najlepszego przyjaciela. - C-czy to źle... że chcę go zabić?

Louis uśmiechnął się smutno. - Czy to źle, że ja też? - Niall pokręcił głową na nie. Louis przytaknął. - W takim razie to, że ty chcesz też nie jest złe.

- Trafimy do więzienia...

- No i? Może dostaniemy tę samą celę.

Niall zaśmiał się, to było muzyką dla uszu Louisa.

- W porządku... możesz zadzwonić do Harry'ego i do Zayna też?

- Tak, jadę do domu. Muszę coś zrobić, a potem wrócimy wieczorem, aby porozmawiać... mam na myśli, jeśli nie będziesz zajęty. Um... jutro mamy pracę.

Niall skinął głową. - Prawdopodobnie powinienem wziąć zwolnienie... będą wkurzeni.

Louis prychnął. - Kogo to obchodzi?

Niall skinął głową. - No kogo...

~*~

- Hej, kochanie. - Harry wszedł z szybkim pocałunkiem.

Louis uśmiechnął się delikatnie. - Hej.

Harry rzucił swoją wielką torbę na podłogę w salonie Louisa i odwrócił się z wielkim uśmiechem. - Zgadnij co?

Louis usiadł na obiadowym stołku. - Co?

Harry przygryzł swoją wargę z uśmiechem. - Mogę obejrzeć Zayna w zawodach FMB!

Louis klasnął zmieszany. - Co?

Harry zaśmiał się. - Finały są w następnym miesiącu. Zayn walczy, jedynie specyficzni ludzie mogą być obok ringu, a ja mogę, nawet jeśli zostałem wykopany! - Louis skinął głową, wciąż zmieszany. Harry prychnął i usiadł przed nim. - Mogę obejrzeć Zayna z bliska. Och i spójrz!

Harry podbiegł do swojej torby i wyciągnął dużą, czarną bluzę. Przytrzymał ją, by Louis mógł przeczytać.

- Fight Me Bitch? - Harry skinął głową i odwrócił się. - Styles... - Przeczytał powoli Louis.

Harry skinął podekscytowany głową. - Dali mi nawet bluzę!

Louis klasnął w dłonie. - Jej?

Harry zmarszczył brwi. - Uch, po prostu nie rozumiesz... och, powąchaj to! Pachnie nowością! - Harry podłożył bluzę pod nos Louisa, dusząc go.

- Jezu... próbujesz mnie zabić!

Harry zaśmiał się i pocałował mocno Louisa. - Miałbyś coś przeciwko?

- Wielkie dzięki.

Harry uśmiechnął się. - Więc, znalazłeś Nialla?

Louis bawił się swoim palcami... - Tak...

Harry spojrzał na niego dziwnie. - Co się stało?

- Uch, możemy przed tym coś zrobić?

Harry wzruszył ramionami. - Pewnie.

Louis wstał i zaczął się rozbierać póki nic nie zostało. Oczy Harry'ego dwukrotnie się powiększyły.

- Pieprz mnie, naprawdę mocno i spraw bym to poczuł. - Louis pochylił się nad swoim szklanym stolikiem i rozłożył swoje pośladki. - Już się trochę nawilżyłem. Więc, jeśli chcesz możesz po prostu spraw, by to bolało.

Harry ledwie mógł oddychać. Wpatrywał się w ciasną, różową dziurkę Louisa w podziwie.

- M-mogę polizać?

Louis wzdrygnął się na tę myśl. - Tak, kurwa. Tylko trochę. Po prostu, pieprz mnie później.

Harry opadł na kolana. - Z przyjemnością.

Jego twarz zniknęła w tyłku Louisa. Zabrał dłonie Louisa i ugniatał piękne pośladki. Polizał płaską linię i zassał płynną dziurkę.

- Mmm... Harryyyy...

- Tak kochanie, nie pospieszaj mnie... daj mi cię posmakować...

Harry wylizywał Louisa dopóki jego nogi się nie trzęsły. Harry włożył powoli w niego swój środkowy palec. Louis zacisnął się ciasno wokół niego. Harry uśmiechnął się i polizał wzdłuż długiego palca, następnie dodał kolejny, a potem jeszcze jeden. Pozostawiając swój środkowy, wskazujący i serdeczny palec w środku swojego cennego chłopca. Wyjął swoje palce, by zobaczyć pięknie otwartą dziurkę. Harry uśmiechnął się na tego widok i był w stanie naprawdę wylizać Louisa. Szatyn skomlał i chciałby móc dosięgnąć swojego kutasa, ale stół go blokował. Spojrzał w dół na swoją twardość, stojącą pod szybą stołu... kpiąc z niego.

- Harry, po prostu mnie pieprz! Cholera! Przestań się bawić! - Harry pstryknął w ślad po oparzeniu Louisa, powodując, że ten syknął z bólu.

- Nie pospieszaj mnie, kiedy próbuję sprawić ci przyjemność! - Rozłożył opalone pośladki i z powrotem zanurzył w nich swoją twarz, pozwalając swojemu nosowi przebiec przez różową dziurkę Louisa.

- O Boże, proszę Harry. Zaraz... zaraz dojdę! Proszę!

Harry pocałował dziurkę, prawie z obietnicą, że wróci. Pogłaskał samego siebie, zlizując ze swoich warg smak Louisa. Louis był tak blisko złapania siebie, kiedy czuł Harry'ego przy swoim wejściu.

- Kurwa Lou, sprawiasz, że jestem twardy tak szybko... - Głos Harry'ego stał się głębokim jękiem, kiedy wszedł w Louisa. Starszy chłopak pozwolił swojej głowie opaść na stół, gdy Harry go pieprzył.

- Szy-szybciej, tak!

- Mmmm.... nigdy nie zawodzisz, kochanie. Twój tyłek jest zawsze taki dobry. - Harry przyspieszył swoje ruchy, poruszając swoimi biodrami do przodu, kiedy Louis nadziewał się na niego. Jego lewa ręka wylądowała we włosach Louisa szarpiąc je szorstko, kiedy jego prawa utrzymywała Louisa w miejscu. - Kogo kutasa kochasz?

Harry mówił z każdym pchnięciem. Ale Louis nie mógł mówić, wszystko co z niego wychodziło to powietrze i krztuszące się słowa.

- Odpowiedz mi! - Dłoń Harry'ego przeszła z włosów Louisa i uderzyła go w tyłek.

- Mmm!

- Lubisz to? Hmm, kurewska z ciebie dziwka, Louis! Pochylająca się przede mną nad stołem! - Dłoń Harry'ego powędrowała na dół, robiąc głośny huk, który przeszedł przez apartament Louisa.

- Tak! Tak! Taka dziwka, Harry! Jesteś tak kurewsko dooobry... cholera, zaraz dojdę! - To było dokładnie tym, czego potrzebował. Potrzebował bycia atakowanym i zdominowanym. Chciał, aby cała złość wyszła, chciał wszystko ułatwić i wiedział, że Harry po prostu może to zrobić.

Harry ścisnął tyłek Louisa swoją posiniaczoną dłonią. - Dojdź Boo, krzycz moje pieprzone imię!

- H-Ha... Mmmm... Harry!

Sperma Louisa wystrzeliła z niego tak szybko, że było to niemal bolesne. Brunet pieprzył go na stole w przód i w tył. Twarz Louisa była przyciśnięta do czystego szkła, kiedy patrzył jak jego sperma po nim spływa. Jego nogi drgały z delikatności, a to bolało. Jego kutas pozostał twardy przez chwilę i kolejną oraz jeszcze jedną. Harry jeszcze nie skończył, więc Louisa wciąż patrzył na przeciek swojej czerwonej główki. To było szyderczo bolesne i błogie w tym samym czasie.

- Cholera! Dojdę w środku, dobra...?

- Nie! Na mnie, na mnie! - Harry wyciągnął się i natychmiastowo wcelował w tyłek Louisa. Louis mógł poczuć ciepło spermy Harry'ego spadającej na marmurową podłogę. Harry pochylił się bez tchu.

- Wow, to było świetne...

Louis nadal był pochylony. - Harry?

- Tak, kochanie, potrzebujesz pomocy?

- Tak.

Harry chwycił Louisa, by go przyciągnąć. - Nie... nie z tym.

- Co?

- Jonah zranił Nialla.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top