1
Głośne uderzanie butów o ziemię zakłócało z pozoru spokojną noc kiedy osiem nastolatków pędziło przez ciemny las rozjaśniany jedynie blaskiem księżyca. Nad nimi, dodając otoczeniu grozy, rozpościerało się krwistoczerwone niebo. Całe otoczenie było nienaturalnie ciche, jedynymi odgłosami które dało się usłyszeć były dźwięki łamających się gałązek pod butami oraz przyśpieszone oddechy.
-Czas?!- krzyknęła rudowłosa dziewczyna prowadząca grupę. W jej głosie było słychać strach i zmęczenie.
-Osiem minut!- odpowiedział głośno równie zestresowany blondyn w okularach zerkając na zegarek na swojej ręce przytrzymując na ramieniu strzelbę.
-Widać już cmentarz!- powiedziała brunetka biegnąca za liderką wraz z wiecznie uśmiechniętym blondynem trzymającym nóż.
Nastolatki biegli tak szybko na ile zmęczeniem im pozwalało w stronę otwartej bramy w trakcie kiedy czarny humanoidalny potwór gonił ich coraz bardziej przyspieszając.
-Zamykaj brame! Ashlyn! Zamykaj brame!- zaczął krzyczeć brunet zamykający grupę kiedy pierwsza dziewczyna przekroczyła mury otaczające cmentarz.
Brama zamknęła się w ostatnim momencie odcinając nastolatków od potwora, który przez szparę domykających się drzwi wpatrywał się w nich z upiornym uśmiechem. Wszyscy odetchnęli z ulgą. Taylor, jedna z trzech dziewczyn, wystawia język w stronę bramy w trakcie kiedy Cass ze śmiechem wystawiła środkowy palec za co dostała po głowie od Nikolasa, jej brata.
-Dobra, chodźmy do autobusu.- powiedziała Ashlyn zmęczona sytuacją ignorując uderzania o bramę, które tylko ona mogła słyszeć.
Wszyscy podwlekli się za rudowłosą w kierunku pojazdu w którym składowali swoje rzeczy. Adrenalina wywołana ucieczką powoli opadała zostawiając po sobie tylko zmęczenie.
-Nigdy więcej...-oświadczył Tyler opadając na jedno z siedzeń autobusu.
-Luźna sugestia,następnym razem jak któreś z was wpadnie na genialny pomysł biegania po tym lesie zaplanujcie przy okazji jak nie skończyć wąchając kwiatki od dołu.-głos Cassandry ociekał sarkazmem. Dziewczyna leżała na dwóch siedzeniach wpatrując się w dach krytykujący pomysły przyjaciół.
-Luźna sugestia, następnym razem zostawmy ją w tym lesie- odpowiedział jej równie sarkastycznie Nicolas. Za co siostra posłała mu zabójcze spojrzenie.
-Hm? Walenie ustało.- powiadomiła grupę Ashlyn ignorując małą przepychankę słowną rodzeństwa.
-Pewnie się podda...
-Musimy z tąd iść, teraz!-oznajmiła stanowczo Cass przerywając Tylerowi i podrywając się gwałtownie z siedzeń zaczeła kierować się w stronę wyjścia.
Zaalarmowana odgłosami spoza autobusu Ashlyn spojrzała napięta w stronę przedniej szyby pojazdu i zobaczyła jak pazury bestii przejeżdżają po szkle niszcząc jego powierzchnię. Wszyscy patrzyli z przerażeniem na wychylającą się zza rogu głowę a Cass od razu zatrzymała się porzucając pomysł wyjście głównymi drzwiami.
-Jakim cudem?!- krzyknął któryś z nastolatków.
Phantom, bo tak nazywali te istoty, powoli kroczył w ich kierunku odcinając im dostęp do broni którą włożyli po powrocie do drewnianego pudełka postawionego za siedzeniem kierowcy.
-Jesteśmy w stanie otworzyć tylnie drzwi?- zapytała Ash z wyraźną paniką w głosie.
-Są zablokowane!- oznajmił Tyler sharpiąc za drzwi, które były przyblokowane następnym autobusem.
-C-co robimy?-głos Logana był bliski płaczu.
-Umieramy?- zasugerował z uśmiechem na twarzy Aiden pomimo że sytuacja wcale nie była zabawna.
-AIDEN!-wszyscy oprócz brunetki na przodzie grópy, która w duchu się z nim zgadzała, krzyknęli na chłopaka nie podzielając poczucia chumoru blondyna.
Nagle Phantom poderwał się do ataku rzucając się w stronę nastolatków. Cassandra poczuła gwałtowne szarpnięcie z tyłu bluzy kiedy została odciągnięta od potwora w ostatnim momencie zanim jego szpony wbiły się w jej twarz. Autobus wypełniły krzyki które przerwało nagłe piszczenie zegarka.
Cassandra podniosła się gwałtownie na łóżku prawie z niego spadając. Zapaliła światło i przetarła oczy po czym wyszła, zajrzeć do pokoju obok. Zawsze ona lub Nicolas zaglądali do siebie po przebudzeniu aby upewnić się że drugiemu nic nie jest chociaż żadne z nich nie przyzna się na głos że się o siebie martwią.
Dziewczyna uchyliła lekko drzwi do pokoju brata, na tyle tylko by przełożyć przez nią głowę, poczym spojrzała w stronę łóżka.
-Co?- zapytał zaspanym głosem Nicolas wpatrując się w telefon.
-Nic.
Po tej jakże elokwentnej konwersacji Cass wróciła do swojego pokoju nieświadoma że czeka tam na nią mała niespodzianka.
-Boże drogi!-krzyknęła szeptem dziewczyna opierając się plecami o drzwi przykładając rękę do klatki piersiowej w miejscu serca. -Co ty tu robisz?- dodała po chwili lekko lekko zdenerwowanym głosem.
Uśmiechnięty blondyn siedział sobie spokojnie na fotelu, stojącym w rogu pokoju, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie.
-Nie odpisywałaś na grupie więc stwierdziłem że sprawdzę czy nadal żyjesz.-odpowiedział wesoło machając przy okazji telefonem dziewczyny, który podniósł wcześniej z jednej z szafek.
-Jakoś nie miałam go pod ręką, poza tym jak ty tu w ogóle wlazłeś? Hm?-zapytała lekko załamana zabierając mu z ręki telefon na ekranie którego faktycznie zobaczyła kilka powiadomień z ich grupy.
-Zostawiłaś otwarte okno.-Aiden odpowiedział ewidentnie dumny ze swoich wyczynów.
-Oczywiście że wlazłeś przez okno- Cass mrukneła zrezygnowana bardziej do siebie niż do niego odczytując przy okazji wiadomości na telefonie. Napisała krótkie "jeszcze żyje" po czym zwróciła swoją uwagę z powrotem do nastolatka.- to chyba źle, że już nie jestem tym nawet zaskoczona.
Chłopak tylko wzruszył ramionami. Nie pierwszy raz składał już dziewczynie nocną wizytę bez zapowiedzi. Zwykle spędzali ze sobą godzinę lub dwie by ochłonąć po nocnych przeżyciach po czym rozstawali się z powrotem by złapać jeszcze kilka godzin snu.
Cass spojrzała na niedokończoną pracę domową, o której pisał Ben, leżącą na środku biurka i westchnęła niezadowolona.
-Gramy w karty?- dziewczyna usłyszała za sobą. Po odkręceniu się zobaczyła jak Aiden tasuje talie kart które leżały wcześniej na jednej z półek.
-Ta... daj mi z 10 minut na dokończenie tego dziadostwa bo jak teraz tego nie zacznę to w ogóle tego nie zrobię...- nie czekając na odpowiedź siadła przy biurku i wzięła od ręki długopis słysząc jeszcze krótkie "spoko"
Dopiero jak zbliżała się godzina 2:00 nastolatki postanowiły że czas puść z powrotem spać. Cassandra patrzyła jeszcze jak blondyn wychodzi z jej pokoju przez okno zaskakując na dach komórki po czym schodzi po płocie na swoje podwórko.
Równo o godzinie 6:30 w pokoju, ku niezadowoleniu dziewczyny, której przerwał sen, rozbrzmiał budzik. Po chwili walczenia smemu że sobą Cass podniosła się zaspale z łóżka i poszła przygotować się na następny dzień w szkole.
Po wejściu do kuchni zobaczyła równie zmęczonego Nicolasa robiącego sobie kawę. Chłopak rzucił tylko krótkie "nie spóźnij się na autobus" po czym wyszedł z pomieszczenia, ignorując siostre.
Po skończonym śniadaniu dziewczyna wyszła z domu zamykając za sobą drzwi. Zaczęła kierować się w stronę przystanka na którym czekał już jej brat wraz z Benem i Aidenem. Nastolatki nie musiały długo czekać bo niespełna minute później podjechał autobus w którym każdy usiadł na swoje stałe miejsca.
Cass napiła się trochę kawy z kubka który trzyma w ręce po czym oparła się o szybę przymykając oczy. Otworzyła je dopiero kiedy poczuła że obok niej ktoś siada. Spojrzała w stronę postaci by upewnić się kim jest.
-Hej Ash, słabo wyglądasz, zerwałaś nockę?- przywitała żartobliwie koleżankę kiedy ta zmęczona oparła głowę o oparcie siedzenia.-jak tam praca domowa?
Ashlyn posłał brunetce jedynie zrezygnowane spojrzenie. Nagle pomiędzy dziewczynami znalazła się kartka. Cass zaśmiała się po zobaczeniu zdezorientowanej miny koleżanki na widok pracy domowej Aidena.
-Skończyłem swoją rano. Chcesz skopiować?- chłopak zaproponował z uśmiechem rudowłosej która przyjęła propozycję z wdzięcznością rzucając krótkie "dzięki" jako odpowiedź.
Na wszystkich porannych lekcjach Cassandra, tak jak reszta grupy, musiała walczyć ze sobą żeby nie zasnąć. Starała się robić względnie czytelne notatki wiedząc że co najmniej połowa jej przyjaciół prześpi te lekcje.
Kiedy w końcu zadzwonił upragniony dzwonek dziewczyna odkręciła się szturchnąć lekko siedzącą za nią Taylor aby ją obudzić.
-Ashlyn! Wszyscy jemy dziś razem lunch był omówić "rzeczy"- Cass usłysza obok siebie głos Aidena, który czekał aż zbierzę swoje rzeczy, przy okazji informującego o dalszych planach przyjaciółkę.
Cała grupa siedziała razem przy jednym stoliku jedząc w ciszy, z wyjątkiem Aidena, który postanowił się bawić jedzeniem układając z niego jakąś wieżyczke oraz Bena który spał.
-Uważam że powinniśmy wrócić do Savanny.- niezręczną cisze przerwał głos Tylera.
-Myślałem że wszyscy zgodziliśmy się że jest to zbyt niebezpieczne...?-powiedział nie pewnie Logan zerkając na chłopaka
-No i co z tego? Mamy po prostu pozostawić rzeczy tak jak są teraz? No chyba nie.-odpowiedział mu już lekko podburzony chłopak.
-Ta najwyżej zginiemy...- rzucił sarkastycznie Nicolas po czym spokojnie wrócił do jedzenia.
-Jakoś wolę jak jesteśmy połowicznie uwięzieni w tamtym wymiarze niż gdybyśmy byli permanentnie.-oświadczyła znudzonym głosem, Ashlyn.
-Może, gdybyś mówiła prawdę od początku, w ogóle nie bylibyśmy tam uwięzieni!-powiedział oskarżającym tonem Tyler.
-Pragnę zauważyć że oskarżenie się nawzajem w niczym nam nie pomoże.- powiedziała znudzonym głosem Cassandra ale jej wypowiedź została zignorowana.
-Już wytłumaczyłam dlaczego wtedy nic nie powiedziałam...
-Bo ty to taki święty jesteś-dalsze tłumaczenie dziewczyny zostało przerwane drwiącym komentarzem Aidena- To ty stwierdziłeś że był to jakiś prank i wyszedłeś z budynku. Nawet gdyby cokolwiek powiedziała, czy w ogóle byś jej uwierzył? Z twoją osobowością, mam wątpliwości.
Cass słuchała rozbawiona zastanawiając się czy blondyn specjalnie dolewa oliwy do ognia mając na celu doprowadzić bruneta do wybuchu.
-Czy bym jej uwierzył czy nie nie mam z tym nic wspólnego!-Tyler uderzając rękami o stół w gniewie.-Jesteśmy uwięzieni w demonicznym wymiarze uciekając od zabójczych stworów!-nastolatkowie zaczęli posyłać sobie niezręczne spojrzenia.
Brunetka za to próbowała się nie śmiać widząc jak jakiś obcy chłopak który siedział przy tym samym stole wstał i szybko uciekł.
-Już nawet przestałem liczyć ile razy byliśmy o krok od śmierci! Nie możemy nawet nic powiedzieć naszym rodzicom lub...- krzyki chłopaka zakończyło głośne uderzenie pięści o stół.
Ben przyłożył palec do ust przekazując chłopakowi że jest zdecydowanie za głośno. Tyler powoli usiadł z powrotem na swoje miejsce i kontynuował tym razem spokojniej.
-Jeżeli nie wrócimy do Savany gdzie to wszystko się zaczęło to co innego mamu robić?
Cisza z powrotem zapadła pomiędzy nastolatkami wszyscy zastanawiali się nad słowami chłopaka bo tak naprawdę nikt nie znał odpowiedzi na to pytanie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top