kwiecień 2018 | szpital
Jeongguk
Nie spodziewałem się, że czas tak szybko upłynie, a wraz z kolejnymi dniami moje serce aż tak osłabnie. Teraz tylko aparatura podtrzymująca życie pomagała mi w funkcjonowaniu. Od mojej ręki odchodziło kilka wężyków, od klatki piersiowej przewody, a od nosa cewnik tlenowy ułatwiający mi oddychanie. Starałem się niczym nie martwić, niczego nie rozważać i nie żyć wspomnieniami, tak jak radzili lekarze. Jednak widząc zbliżający się kwiecień i pamiętając co mówił o nim hyung, bałem się, że mimo wszystko dowie się o tym przed czasem i będzie jeszcze bardziej cierpiał. Taehyung był przy mnie ciągle, tak samo jak mama. Tata i brat też często przychodzili, ale oni znosili mój stan o wiele lepiej od mamy. Nieraz widziałem jej łzy, przez co ten widok zapadł mi w pamięć i pojawiał się nawet w snach. A spałem niestety przez większość czasu, musząc odpoczywać i czując ciągłe zmęczenie. Oprócz mamy, najczęściej widziałem w moich snach hyunga. Naprawdę mocno za nim tęskniłem, przez co mój umysł wytwarzał przeróżne scenariusze, w których byłem całkowicie zdrowy, mogłem zamieszkać z Yoongim i kochać go już zawsze. W moich marzeniach sennych nie musiałem się o nic martwić. Hyung robił wszystko, abym był szczęśliwy, a ja mogłem być z nim w końcu całkowicie szczery. Żadnego unikania niezdrowych produktów, czy też alkoholu, brak ograniczenia jeśli chodzi o wysiłek fizyczny i brak kłamstw. Po przebudzeniu często zastanawiałem się, jak wyglądałby nasz związek, gdybym nie był chory. Całowalibyśmy się częściej? I kochali? Chodzili do innych restauracji, w których menu nie składałoby się w większości z dań przeznaczonych dla osób na diecie? Nie musiałbym się pilnować z każdym wypowiadanym słowem, bo nie stwarzałbym zakłamanych historyjek, aby hyung nie zauważył mojej choroby? Czy może po prostu nie spotkałbym go wtedy? A nawet jeśli, to nie wyjechałbym później z rodzicami do Seulu, aby mieć lepszą opiekę medyczną, przez co nie miałbym możliwości z nim być? Wszystkie te obawy i przemyślenia zachowywałem dla siebie, nie dzieląc się nimi nawet z Taehyungiem. Mój przyjaciel i tak specjalnie odbiegał przy mnie od tematu śmierci, bo widział, że jestem tym wszystkim przytłoczony. Dlatego starał się mnie pocieszać listami, które wysyłał hyung. Czytał je krótkimi fragmentami, uważnie obserwując aparaturę monitorującą pracę mojego serca, aby nie sprawić, że się zbyt podekscytuję i zagrożę w ten sposób swojemu życiu. Choć moje serce i tak starało się nie poddawać, chyba czekając na tę połowę kwietnia.
Mój organizm potrzebował naprawdę dużo odpoczynku, dlatego przesypiałem trzy czwarte dnia i zazwyczaj całą noc. W międzyczasie byłem naprawdę czujny, wiedząc kiedy ktoś do mnie przyszedł, dzięki czemu po złapaniu mojej ręki, leżącej przy moim ciele, poczułem nie tylko niewielką radość z obecności drugiego człowieka, a również przyjemne ciepło, które ostatnio pojawiało się tylko przy czytaniu listów od hyunga.
Otwierając oczy, początkowo nie byłem pewien, czy może to wszystko mi się nie śni, jednak jego dotyk był zbyt prawdziwy, a przystojna twarz zbyt perfekcyjna i piękna, aby pojawiła się po prostu w moim śnie.
- Hyung. – Mój głos był lekko zachrypnięty po tylu godzinach snu, oczy nie mogły uwierzyć w widok siedzącego przy mnie ukochanego, a serce za bardzo za nim tęskniło, aby pozostać spokojne, przez co jedna z aparatur zaczęła pikać nieco szybciej, podpowiadając Yoongiemu, co w tej chwili czuję. Choć oprócz podekscytowania i radości, pojawił się też strach i smutek, bo nigdy nie chciałem, aby hyung musiał mnie oglądać na łóżku szpitalnym.
- Spokojnie, kochanie – poprosił, a ja natychmiast zamknąłem oczy, biorąc głęboki oddech i czując jak pod zaciśniętymi powiekami zaczynają zbierać się łzy.
Mama dała mu list i na pewno tu przywiozła. Ale... jest za wcześnie. Mamo, za wcześnie...
Skrzywiłem się lekko, nie mogąc przed tym powstrzymać, bo teraz każde przyspieszenie bicia mojego serca bolało.
- Nawet nie wiem, co mam powiedzieć – odezwał się ponownie hyung, jednak dla mnie to wszystko było zbyt bolesne. Ścisnąłem delikatnie jego dłoń, nie mogąc niestety powstrzymać łez, próbujących wypłynąć spod moich powiek. Chciałem coś powiedzieć, przeprosić go i jak najszybciej się uspokoić, ale nie potrafiłem.
Usłyszałem ciche sunięcie krzesła po podłodze, dlatego wiedziałem, że hyung się do mnie przysunął. A czując jego palce na moich mokrych już policzkach, rozpłakałem się nawet bardziej, uniemożliwiając mu całkowite pozbycie się moich łez.
- Nie jestem na ciebie zły, kochanie. Rozumiem. Wszystko rozumiem – zapewnił spokojnie, choć wiedziałem, że gdybym mógł przyjrzeć się jego oczom, zobaczyłbym w nich ból, żal i na pewno rozczarowanie.
Moja głowa sama odrobinę się uniosła, aby pozwolić skórze trochę dłużej cieszyć się jego dotykiem. A zimne palce zaciskały się na jego ciepłej dłoni, za której strukturą tak bardzo tęskniły.
Otworzyłem już oczy, nie chcąc marnować danego nam czasu na płacz, choć niestety łzy nadal rozmazywały mi obraz.
- Przepraszam, hyung – wyszeptałem, podejmując drugą próbuję odezwania się do niego, dzięki której tak jak poprzednio zauważyłem, że muszę zapewnić mojemu gardłu jakieś nawilżenie.
Od razu próbowałem sięgnąć po wodę stojącą na szafce, a mój ukochany widząc to, wycofał moją rękę, samemu się tym zajmując. I dopiero, gdy nalał do kubka trochę wody, a moja dłoń w tym czasie przetarła moje oczy, mogłem unieść się trochę, aby móc napić z pomocą hyunga, dziękując mu za ten gest.
- Nie jestem zły – zapewnił, a ja mogłem w końcu przyjrzeć się jego twarzy, przez co widziałem, że płakał, a to jeszcze bardziej mnie zabolało. – Mam tylko nadzieję, że przyczyniłem się do spełnienia twojego marzenia o normalnym życiu – dodał cicho, a gdy wyłapałem ten czas przeszły, spuściłem na chwilę wzrok, wiedząc jak bardzo go tym wszystkim zraniłem.
- Mama cię tu przywiozła, hyung? Chciałem tego uniknąć... Nie zadawać ci dodatkowo cierpienia – przyznałem, w końcu mogąc się do niego normalnie odezwać, choć nawet głos łatwo zdradzał mój obecny stan.
Hyung pokręcił głową, co zobaczyłem, gdy już podniosłem na niego spojrzenie. Chciałem go przytulić i przepraszać za wszystko, co mu zrobiłem. Jednak teraz nawet najmniejsze gesty mnie męczyły, dlatego ograniczałem się do ściskania jego dłoni, którą znów mogłem trzymać.
- Myślę, że wolę tutaj być i móc z tobą porozmawiać. Chyba, że... To dla ciebie zbyt trudne i... - Hyung miał chyba niewielki problem ze zrozumieniem mojego stanu, bo jego wzrok wylądował na aparaturze, która jeszcze przed chwilą zaczęła nieco szybciej pikać, wytwarzając wzburzone fale, które tak jak podczas sztormu były niespokojne i rozjuszone. Jednak w każdej chwili mogły zniknąć i zamienić moje morze w gładką taflę wody. – Boję się teraz, Jeonggukie. Nie wiem, co zrobić, aby nie odebrać ci ani jednej minuty – podzielił się ze mną swoimi obawami, na które mój kciuk od razu zareagował, zaczynając go delikatnie gładzić po skórze.
Przymknąłem oczy, aby nie tylko pozbierać myśli i zastanowić się, co mu odpowiedzieć, a również trochę się uspokoić.
- Twoja obecność nie odbiera mi ani minuty. Chyba miałeś rację. Moje serce na ciebie czekało, hyung. To... i tak długo. Jednak dostałem te bonusy – wyszeptałem z nadal zamkniętymi oczami, skupiając się na innych zmysłach, które rozkoszowały się w tej chwili bliskością hyunga. A kiedy rozchyliłem już powieki, posłałem mu delikatny uśmiech, bo naprawdę nie spodziewałem się, że zobaczę go jeszcze przed swoją śmiercią.
Yoongi widząc mój uśmiech uniósł się na krześle, puszczając moją dłoń, aby móc mnie przytulić. I nawet jeśli było to trochę niemożliwe w takiej pozycji, jego bliskość i przeniesienie dłoni na jego plecy mi wystarczyły.
Znów przymknąłem oczy, a uśmiech nie znikał z mojej twarzy, zwłaszcza gdy poczułem jego usta na swoim czole, co ponownie prawie przyspieszyło bicie mojego serca, jak oznajmiła nam aparatura monitorująca jego pracę.
- Widzisz, starzy ludzie, tacy jak ja, nigdy się nie mylą – stwierdził, komentując moje ostatnie zdanie i już powracając na swoje miejsce, co może i było bezpieczniejsze, ale w tej chwili aż za bardzo potrzebowałem jego bliskości.
- Przepraszam, że byłem niegrzeczny, hyung. I może to trochę za późno... i okoliczności też są bardzo słabe, ale wszystkiego najlepszego – odpowiedziałem, wyciągając do niego wolną rękę, aby do mnie powrócił i znów przytulił.
Tym razem również zamknąłem oczy, pozwalając swojej dłoni nie tylko na objęcie go, a również znalezienie się w jego włosach. Mogłem poczuć jego zapach i rozkoszować się ciepłem, przez co moje serce potrzebowało więcej uspokajania i głębszych oddechów. Jednak na szczęście dałem sobie z tym radę, mając go naprawdę blisko siebie przez te kilkanaście sekund.
A kiedy czarnowłosy postanowił się już ode mnie odsunąć, znów złączył nasze dłonie, siadając na krześle i otrzymując ode mnie niewielki uśmiech.
- Jak się czujesz, hyung? – zapytałem trochę niepewnie i smutno, bo w tej chwili to jego uczucia powinny być na pierwszym miejscu. – Wiem, że nie podjąłem ani jednej dobrej decyzji... i... okłamywałem cię – przyznałem, w tej chwili nie potrafiąc sobie tego wybaczyć, dlatego aby się znowu nie rozpłakać, zamknąłem oczy. – Przepraszam.
- Miałeś dobry powód do tego małego oszustwa – stwierdził mój ukochany, próbując mnie zapewne pocieszyć. – Raczej jestem rozczarowany sobą, że niczego nie zauważyłem i w sumie dałem się na to wszystko nabrać. Ale nie żałuję. Skoro byliśmy razem szczęśliwi mimo wszystko. Zresztą, nadal jestem szczęśliwy, że jesteśmy razem. I cieszę się, że cię widzę – oznajmił, a przy samym końcu wypowiedzi jego głos się lekko załamał. Otworzyłem natychmiast oczy, widząc że te jego są zamknięte, dlatego ścisnąłem znów jego dłoń, trochę nie mogąc uwierzyć, że tak to wszystko odebrał i traktuje. Jednak nie miałem go jak pocieszyć, bo zabrakło mi w tym momencie słów.
- Hyuung – wyszeptałem drżącym głosem, nie odrywając od niego spojrzenia. – Obiecałem ci, że zawsze przy tobie będę i dotrzymam tej obietnicy – powiedziałem, nawiązując do końcówki mojego listu. A samo przypomnienie sobie o uczuciach, które towarzyszyły mi przy jego pisaniu, znów wywołało moje łzy. – Zobaczysz, będę silnym duchem – zapewniłem, wierząc że uczucie, którym go darzę, nie pozwoli mi opuścić jego boku, nawet po śmierci. I tak jak w tych wszystkich filmach, będę mógł przy nim zostać.
Hyung pokręcił głową na moje słowa, bo zapewne wydawały mu się w tej chwili absurdalne, z czym poniekąd się zgadzałem.
- Naprawdę nie ma już szansy na dawcę? – zapytał, rozchylając w końcu powieki, przez co wypuścił na swoje policzki kilka łez. Jego dłoń i tak wolała zająć się tymi moimi, choć po przetarciu zaledwie fragmentu mojej skóry, hyung znów się pochylił w moją stronę, by tym razem dać mi delikatnego całusa. Zamknąłem przy tym oczy, starając się nie dać żadnym uczuciom, aby po raz kolejny nie zmusić aparatury do szybszego pikania. I na szczęście osiągnąłem swój cel, a kiedy Yoongi odsunął się od moich ust, jego czoło spoczęło na tym moim i w tej chwili nie pragnąłem już niczego więcej. Obecność mojej miłości była wystarczającym prezentem od życia, na który swoim ukrywaniem prawdy nie zasłużyłem, ale już nie potrafiłem jej sobie odmówić. Nawet gdyby moje serce postanowiło przestać pracować jeszcze tej nocy, odszedłbym choć trochę szczęśliwy.
Yoongi
Strach, ból, niepewność, rozpacz. Każda minuta przynosiła właśnie te uczucia.
Bałem się, że każdy oddech Jeongguka będzie tym ostatnim.
Bolało mnie, że nie mogę mu w żaden sposób pomóc.
Byłem niepewny tego, czy jeśli choć na chwilę zamknę oczy, nie przegapię momentu, w którym będzie mnie najbardziej potrzebował.
Rozpaczałem, że tak okrutna choroba musiała spotkać właśnie niego.
Jeonggukie przez cały czas trzymał moją dłoń, podczas gdy rozmawialiśmy przyciszonym głosem o naprawdę mało istotnych rzeczach. Wolałbym milczeć, ale rozumiałem, że może tak jest mu po prostu łatwiej. Opowiadałem więc o tym, co się dzieje na jednostce, co Jimin znowu wymyślił, by nadal spać z Hoseokiem, jakie mamy nowe przeszkody na poligonie i inne tego typu rzeczy. W pewnym momencie zauważyłem, że młodszy przysypia, więc trochę spanikowany chciałem wołać lekarza, ale akurat przyszła pielęgniarka, która widząc moją panikę wyjaśniła, że przez leki i swój stan, Jeonggukie potrzebuje odpoczywać jak najwięcej, a sen mu to zapewnia. I choć bardzo się bałem, że na ekranie aparatury monitorującej serce, pagórkowata linia nagle zrobi się idealnie prosta, nie mogłem walczyć z moimi potrzebami fizjologicznymi, dlatego upewniwszy się, że młodszy na pewno śpi, wyszedłem do toalety, a następnie kupiłem sobie kawę w automacie, chcąc choć trochę naładować baterie. Jednak nie byłem w stanie wrócić na salę. Zatrzymałem się przed szklanymi drzwiami i patrzyłem na śpiącego ukochanego, podłączonego do kilku rurek, bez których prawdopodobnie już by...
Gdybym wiedział wcześniej...
Usiadłem na krzesłach, które ustawiono w rzędzie tuż przy drzwiach sali i upiłem łyk kawy. Nie minęła minuta, a kubeczek został ostrożnie odstawiony na podłogę, natomiast ja po prostu się załamałem tym wszystkim. Naprawdę nie byłem gotowy na takie wieści. Gdybym wiedział szybciej na pewno nie zostawiłbym mojego ukochanego. I nie mówię tylko o wojsku, bo jego obawa o moją ewentualną niechęć do życia z nim była kompletnie nietrafiona. Wręcz przeciwnie - robiłbym wszystko, abyśmy spędzali ze sobą jak najwięcej czasu. Ale z drugiej strony... Na pewno to nie byłoby tak "normalne" życie, jak to, które prowadziliśmy do tej pory. Nie kłóciłbym się z nim. Nie zmuszał do sprzątania po sobie. Nosiłbym na rękach. Nie kochałbym się z nim. Taka była prawda. W pewnym sensie zostałby zamknięty przeze mnie w bańce. Dlatego rozumiałem doskonale, czemu wolał mnie okłamywać. Nie zmienia to jednak faktu, iż z tego powodu to ja nie wiedziałem, co teraz zrobić. Gdybym wiedział, pogodziłbym się w jakimś stopniu z tą myślą, był gotowy na to, że moja miłość może w pewnym momencie po prostu zniknąć. A może nie mam racji? Może do takiej myśli nie da się przyzwyczaić?
Moje smutne myśli i cichy płacz w samotności zostały naruszone przez wtargnięcie w moją przestrzeń jakiegoś chłopaka. Uniosłem na niego wzrok, aby przyjrzeć się wysokiemu osobnikowi w piżamie, ciągnącego za sobą stojak, do którego podłączona była kroplówka. Był równie blady, jak mój Jeonggukie, a także niesamowicie szczupły.
- Jesteś chłopakiem Jeonggukiego? - zapytał obcy, a na moje lekkie skinienie głowy, wyciągnął rękę w moją stronę. - Taehyung - przestawił się poważnym i niezwykle smutnym tonem.
Moje wyobrażenia wesołego chłopaka ze szpitala, o którym opowiadał mi w listach ukochany, w ogóle nie pasowało do poważnego wyrazu, jaki gościł na jego twarzy. Ale widocznie nie było mu dziś do śmiechu. Może dlatego, że jego przyjaciel leżał teraz w naprawdę złym stanie lub to z nim było trochę gorzej.
Osuszyłem policzki rękawem bluzy, a następnie uścisnąłem wyciągniętą w moją stronę dłoń, starając się mimo wszystko lekko uśmiechnąć.
- Miło mi cię poznać, sekretarko Jeongguka. Yoongi.
Delikatny uśmiech zagościł na twarzy Taehyunga, ale naprawdę na krótko. Zresztą ten z mojej twarzy również szybko zniknął, bo nie byłem w stanie zmuszać się do czegoś takiego wiedząc, co dzieje się za ścianą.
- Jeonggukie śpi?
- Tak. Powinien odpoczywać... - Niemal szepnąłem, nie radząc sobie z kolejną falą smutku, która zmusiła mnie do zwieszenia głowy i oparcia czoła o dłonie, by choć trochę ukryć moją słabość.
Ku mojemu zaskoczeniu poczułem, jak chłopak obejmuje mnie ramieniem i klepie lekko, starając się chyba w ten sposób trochę pocieszyć. Obaj milczeliśmy dłuższą chwilę, jakoś nie wiedziałem, co miałbym powiedzieć. Ba, nawet nie wiedziałem, co czym myśleć, a co dopiero, by się odezwać.
- Czytałem mu twoje listy - wyznał nagle chłopak, przez co trochę się spiąłem. - Przepraszam, ale mnie poprosił... Bardzo cieszył się z tych serduszek i chciał ci odpisać, ale wiem jak potrafi się przy tym ekscytować... - wyjaśnił szybko, choć widać było, iż dobiera słowa bardzo ostrożnie. - Na pewno twoja obecność tutaj mimo wszystko wiele dla niego znaczy, nawet jeśli nie chciał ci pokazać, w jakim jest stanie.
- Gdybym wiedział... - zacząłem, chcąc się podzielić moimi wcześniejszymi przemyśleniami, jakbym chciał wylać z siebie choć trochę żalu. - Ma rację. Zachowywałbym się inaczej. Bardziej bym o niego dbał. I na pewno nie poszedł do wojska. Powinienem być przy nim cały czas. Kurwa... - przyznałem, nie mogąc sobie tego wszystkiego darować. A przez to wszystko nie mogłem nadal grać opanowanego i po prostu łzy pociekły po moich policzkach, zresztą kolejny raz tego dnia.
- Jeongguk nie chciał, żebyś żył z myślą, że niedługo umrze - powiedział Taehyung, całkowicie opanowany. On chyba naprawdę inaczej do tego podchodził. Naprawdę rozumiał swojego przyjaciela. Zresztą nic dziwnego. A taka trzeźwo myśląca osoba to dla mnie teraz najlepsze wsparcie. - A co do dbania... przecież o niego dbałeś. Na pewno zapewniłeś mu najlepsze lata życia.
Potrzebowałem jeszcze chwili, aby móc się opanować i w końcu kiwnąłem głową, po czym spojrzałem na Taehyunga i już otworzyłem usta, aby go o coś zapytać, ale zaraz je zamknąłem, stwierdzając iż moja uwaga może go niechcący dotknąć. Zamiast tego sięgnąłem więc po kubek z kawą i wypiłem kilka łyków, dopiero po tym się odzywając.
- Nie cofnę czasu. Ale jeśli tylko mogę, to chcę spędzić z nim każdą chwilę, która nam została. Przepraszam Taehyung, chcę do niego wrócić - wyznałem w końcu, dokańczając wystygniętą kawę i podniosłem się, aby wrócić na salę. Spojrzałem jeszcze na siedzącego chłopaka, który jedną ręką trzymał stojak z kroplówką i przyglądał mi się spokojnie, po czym wszedłem już do środka, zajmując miejsce przy łóżku śpiącego Jeongguka. Aparatura nadal cicho pipczała i szumiała, pokazując mi, że serce młodszego mimo wszystkich przeciwności nadal walczy. A ja pragnąłem je z całej siły dopingować.
Wieczorem pielęgniarka wygoniła mnie z sali Jeongguka i chciała odesłać do domu, ale ja uparcie siedziałem pod salą, mówiąc, że jeśli trzeba będzie, to złamię sobie rękę, byle pozwolili mi tu zostać. Dlatego po kilku próbach namawiania mnie na wyjście, w końcu jedna z młodszych pielęgniarek zlitowała się nade mną i pozwoliła zostać przy łóżku Jeongguka, na którym zasnąłem, oparty głową o materac. Choć walczyłem z sennością, bojąc się choć na chwilę stracić czujność i przegapić cokolwiek, zmęczenie ze mną wygrało.
Następnego dnia starałem się jak mogłem, aby wywoływać jak najwięcej uśmiechu Jeongguka, chcąc, aby nasze spotkanie nie było tylko falą łez i smutku. Nie chciałem, aby... odszedł w negatywnej atmosferze. W ogóle nie chciałem, aby odszedł.
Gdzieś około południa, gdy wspominałem jeden z naszych wyjazdów do Busan, kiedy to wylegiwaliśmy się na plaży zbyt blisko wody, przez co morze zabrało nasze jedzenie, na salę weszła mama Jeongguka, a zaraz za nią młoda lekarka. Nawet się nie odsunąłem od ukochanego, nadal trzymając nasze dłonie złączone. Pani Choi płakała, ale jednocześnie na jej twarzy gościł uśmiech, więc nie do końca ogarnąłem, co się dzieje. Kobieta podbiegła do swojego syna z drugiej strony łóżka i przytuliła go na tyle, na ile mogła, całując kilkakrotnie w policzki i czoło.
- Jeon Jeongguk, znaleźliśmy dla ciebie dawcę - oznajmiła pani doktor, na co moje serce gwałtownie przyspieszyło. - Jutro z samego rana przeprowadzimy operację, a na razie musimy cię zabrać na badania - dodała, posyłając swojemu pacjentowi uśmiech, który nie został odwzajemniony, bo kiedy spojrzałem na mojego ukochanego, ten leżał z otwartymi ustami, nie mogąc chyba uwierzyć w te słowa.
Ścisnąłem trochę mocniej wciąż trzymaną dłoń młodszego i posłałem mu uśmiech, nie chcąc się przybliżać, aby nie przeszkadzać jego nadal szalejącej ze szczęścia mamie.
- Ktoś chyba znów zdobył bonusy - powiedziałem cicho, na co Jeonggukie przeniósł na mnie wzrok i chyba w końcu do niego dotarło, co się dzieje, bo cofnął swoją dłoń i ukrył twarz, aby móc ścierać łzy, które wypłynęły z tych ślicznych, brązowych oczu. Pani Choi natychmiast próbowała uspokoić go, ale Jeongguk wyciągnął ręce w moją stronę, jasno oznajmiając, czyich ramion teraz potrzebuje. Zbliżyłem się więc, aby go przytulić na tyle, na ile mogliśmy. Oczywiście najpierw przeprosiłem lekkim ukłonem mamę ukochanego, dopiero po tym zamykając go w ramionach.
- Spokojnie. Proszę, Jeonggukie, tylko spokojnie - szepnąłem, składając pocałunek na jego włosach, choć sam czułem, że mógłbym teraz krzyczeć z radości.
Chłopak posłusznie brał głębokie wdechy, a aparatura powoli zaczynała wydawać rzadziej dźwięki, wracając do normalnego tempa pikania.
- Hyung, jednak będziemy mieli szczęśliwe zakończenie - wyszeptał chłopak, wczepiając się w moje ramię.
- Na pewno - potwierdziłem, głaszcząc go powoli. - Ale do jutra jest jeszcze dużo czasu, więc teraz odpoczywaj, kochanie - poprosiłem, odsuwając go w końcu ostrożnie, aby znów mógł wylądować na poduszce, a moje usta złożyły na jego czole pocałunek.
Odwróciłem się w stronę pani doktor, która poprosiła przybyłą do sali pielęgniarkę o przygotowanie Jeongguka do badań, a mój wzrok zawędrował na drzwi, przez którą było widać salę naprzeciwko. Zaskoczony zobaczyłem machającego do mnie Taehyunga, który siedział na łóżku i grał na jakiejś konsoli, ale chyba zapauzował grę, bo teraz przyglądał się nam. I choć był dość daleko, widziałem, jak uśmiecha się do nas radośnie, przez co nie mogłem mu odpowiedzieć niczym innym, jak równie wesołym grymasem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top