kwiecień 2018 | przepustka
Yoongi
Nie miałem pojęcia, co się dzieje. Brak listu od Jeongguka całkowicie zbił mnie z pantałyku i zmartwił, jak nic innego. Już wolałbym dostać wyrwany zwitek kartki z kalendarza z krótkim zdaniem na temat tego, czy wszystko w porządku, niż takie nic. Niewiedza zawsze była moim zdaniem gorsza od znajomości prawdy, nawet tej najbardziej okrutnej.
Próbowałem ubłagać możliwość wykonania telefonu, ale niestety, moja kolej przypadła dopiero dzień przed przepustką i wtedy mogłem wsłuchiwać się w dźwięk oczekiwania na połączenie, czekając, aż Jeonggukie odbierze. Jednak ku mojemu zaskoczeniu, po drugiej stronie odezwał się nie dobrze mi znany głos ukochanego, lecz jego mamy, która na moje pytanie o jej syna odpowiedziała tylko "Jest w ciężkim stanie po tym wszystkim." Zrozumiałem więc, że moje obawy się potwierdziły i ukochana babcia Jeongguka niestety opuściła nasz świat, dlatego nie dopytywałem o szczegóły, pytając tylko, czy mogę liczyć na transport. Kobieta zgodziła się po mnie przyjechać, choć miałem wrażenie, że robi to bardzo niechętnie i sam nie potrafiłem powiedzieć, czy to dlatego, że naprawdę aż tak mnie nie lubi, czy po prostu uważa, iż w tym momencie jestem jeszcze bardziej niepotrzebnym problemem niż zwykle. W sumie żadna opcja nie była dla mnie pozytywna.
W każdym razie obiecała po mnie przyjechać, choć uprzedziła, że nie zabierze Jeongguka ze sobą. Nie zdążyłem nawet podziękować, bo mama mojego chłopaka rozłączyła się, zostawiając mnie z jeszcze większym niepokojem i strachem. Tej nocy naprawdę mało spałem.
Następnego dnia czekałem przed biurem przepustek na mamę Jeongguka, kręcąc się w kółko ze zdenerwowania. Przez nieprzespane godziny układałem w głowie słowa, jakimi będę mógł pocieszyć Jeonggukiego, ale to wszystko wydawało się zbyt puste. Nigdy nie przeżyłem niczyjej straty. Jeden dziadek zmarł przed moimi narodzinami, drugi gdy byłem bardzo mały, a babcie wciąż świetnie się trzymały, dlatego nie do końca potrafiłem zrozumieć, jakie to uczucie stracić kogoś naprawdę bliskiego.
Dlatego gdy tylko zobaczyłem znajome auto, pobiegłem w jego stronę, wsiadając natychmiast po tym, kiedy kobieta zaparkowała. Pani Choi wyglądała delikatnie mówiąc strasznie. Zawsze perfekcyjnie umalowana, ubrana w jakieś modne zestawy, dzisiaj prezentował się niczym cień człowieka. Podkrążone, lekko zakrwawione oczy, niedbała fryzura i ubrania, w których chodzi się raczej po domu. Przywitałem się i natychmiast domagałem jakichkolwiek informacji na temat Jeongguka i tego, co się stało z jego babcią. Bo sądząc po stanie kobiety to nie tylko mój ukochany kiepsko sobie radził.
- Z babcią? - powtórzyła, widocznie zdezorientowana pytaniem. - No tak, z babcią - zaraz jakby coś sobie uświadomiła, co tylko jeszcze bardziej mnie zmartwiło. - Nie wiem, co mam ci powiedzieć, Yoongi... Miałam ci to wręczyć dopiero po tym, gdy... - zaczęła, ale zaraz zamilkła, przez co w mojej głowie zrodziło się milion kolejnych pytań. - Ale nie mogę. Nie tak.
Pani Choi zamiast ruszyć w drogę do Seulu, pochyliła się i sięgnęła do schowka przede mną, z którego wyciągnęła kopertę, a następnie wręczyła mi ją. Zaskoczony otworzyłem niezaklejony papier, już na pierwszy rzut oka rozpoznając pismo mojego ukochanego, ale jakby to stare, jeszcze nim zaczęliśmy wymieniać się listami, bo ostatnio poprawił się w czytelnym pisaniu. Zaskoczony zabrałem się za lekturę.
Hyung!
Ciężko mi to wszystko pozbierać do kupy. Ale staram się to napisać jeszcze zanim w ogóle zaproponowałem Ci wcześniejsze pójście do wojska.
Przepraszam, że niczego Ci nie powiedziałem i wolałem to ukrywać. Po prostu wiedziałem, że albo postanowisz ode mnie odejść, co za bardzo by bolało, albo będę musiał codziennie widzieć w Twoich oczach uczucia, których nie chciałem u Ciebie wywoływać, hyung. Wiem, nie powinienem w ogóle się zakochiwać i pozwalać Ci zakochać się we mnie, skoro od początku byłem świadomy tego, jak to się skończy. Przepraszam, hyung. Jestem samolubny i zapewne uważasz, że nie pomyślałem o Tobie. Robiłem to, tuż przy naszym pierwszym spotkaniu i przy kolejnych. Ale nie umiałem tego zakończyć, bo jeszcze nikt nie patrzył na mnie tak, jak Ty to robiłeś (używanie czasu przeszłego w tym momencie jest dziwne, hyung), nie słyszałem od nikogo "kocham cię" i nie miałem możliwości być z kimś tak blisko, jak z Tobą. Przepraszam, hyung. Za bardzo Cię pokochałem, nawet jeśli prawie od początku słyszałem, że nie powinienem tego robić. Nikomu. Ale miałem tę nikłą nadzieję na dawcę. Nikłą, bo może nawet jeśli znalazłoby się dla mnie serce, przeszczep mógłby się nie udać. Wszystko mogło pójść nie tak. Ale teraz już nie żyję żadną nadzieją. Daję sobie radę. Jakoś. Mama mówi, że jestem naprawdę silny, ale to tylko dzięki przyzwyczajeniu. Słuchanie od urodzenia w kółko i w kółko o swojej chorobie, uodparnia na ewentualny ból. Przecież i tak nic mi już nie zostało, więc dlaczego miałbym się smucić, szczególnie kiedy mam Ciebie, hyung? Postanowiłem po prostu cieszyć się tymi dwudziestoma latami życia, w tym kilkoma pięknymi z Tobą.
Nie wiem, ile powiedziała Ci już moja mama i co powinienem jeszcze wyjaśnić. Dwadzieścia lat życia, może z jakimś niewielkim bonusem w postaci kilku miesięcy. Yay! (Przepraszam, hyung, nie powinienem z tego żartować, prawda? Jestem chyba beznadziejny w takich listach. Mam nadzieję, że te, którymi będziemy się wymieniać, albo raczej już wymienialiśmy, będą bardziej, hmm, wyjątkowe?). Naprawdę nie wiem, co zauważyłeś z moich standardowych objawów. Moją dietę? Żadnych słodyczy, alkoholu, fast-foodów, sam widziałeś. Nawet jako dziecko, a później nastolatek, mogłem o tym zapomnieć przez zbyt duże ryzyko nasilenia choroby i kolejne wylądowanie w szpitalu. Dieta, niska waga, moja blada skóra. Czasami miewałem zimne ręce (znów ten czas przeszły :/), to też przez to. Mam słabe krążenie nie przez to całe „zdrowe odżywianie", o którym opowiadam wszystkim zainteresowanym moim żywieniem, a właśnie przez moje serce. Przynajmniej potrafiło Cię kochać, skoro z poprawnym funkcjonowaniem miało problem. Heh.
Dziękuję, że nie kłóciliśmy się zbyt dużo, bo nawet podczas płaczu miewałem kłopoty ze źle reagującym na to organizmem. Eh, wszystko jest z moim ciałem nie w porządku. I ze mną. Przepraszam, hyung. Ten płacz... Nie wiem, czy widziałeś kiedyś zmiany na moich ustach? W kolorze oczywiście. Albo na palcach. Czasami nie mogłem tego ukryć. Szczególnie, kiedy nie było to spowodowane płaczem, a po prostu minimalnym wysiłkiem. Malowanie się chyba trochę pomogło w ukrywaniu prawdy? Może hyung niczego nie zauważył? Nie wiem i nie sądzę, abym się o tym dowiedział. Nie będę zmieniał przyszłości, którą już sobie zaplanowałem. Naprawdę przepraszam, że nie zrobiłem tego z Tobą, hyung. Zasługiwałeś na poznanie prawdy. Przepraszam.
Mam nadzieję, że wysłanie Cię teraz do wojska, było dobrą decyzją. Nie potrafiłem tego zakończyć w normalny sposób. Opowiedzenie Ci o mojej chorobie wszystko by zniszczyło. Tak jak już wcześniej pisałem – odszedłbyś albo został ze mną i żałował, że to mnie spotkało takie nieszczęście. Chciałem się poczuć chociaż przez te kilka lat jak normalny, zakochany nastolatek, planujący spędzić resztę życia ze swoją pierwszą miłością. Życie taką gorzką nadzieją, było lepsze niż trzymanie się na uboczu i nieingerowanie w świat, szczególnie drugiego człowieka. Potrzebowałem Cię, hyung, przepraszam. Znów brzmię egoistycznie, ale staram się nie skupiać na swoich emocjach, bo to też mogłoby przyspieszyć bicie mojego serca, a tego zdecydowanie teraz nie chcę. Jeszcze bardziej zmartwiłbym tym moją mamę. Lepiej, żeby widywała mnie szczęśliwego, nawet kiedy za niedługo umrę (znów piszę w czasie przyszłym, przepraszam hyung, jednak jestem w tym BARDZO beznadziejny).
Pamiętasz, jak pisałem (a przynajmniej zamierzam to robić! Gubię się w tych czasach, hyung~~~!) i opowiadałem Ci o babci? Nie wiem, czy się już domyśliłeś, o kim tak naprawdę była ta historia. Wnuczek, który przyjeżdża do babci chorej na serce, bo ją bardzo kocha, a ona jego. Mówiłem wtedy, że to „ulubiony wnuczek", bo jesteś moim ulubionym hyungiem! A ja Twoim ulubionym dongsaeng, prawda hyung? Prawda? Ale ta babcia... oczywiście mówiąc to i pisząc o tym, miałem na myśli siebie. I nieraz podczas takich historii, wyobrażałem sobie, jak mówię Ci prawdę. Po raz trzeci – nie zdobyłbym się na to jeszcze za życia. Za bardzo Cię kocham, hyung.
Ostatnia część, prawdopodobnie, o której może powinienem wspomnieć – nasz seks (już umieram z zażenowania, hyung. Robienie tego jest łatwiejsze, niż pisanie i rozmawianie o tym! Geez). Długo się przełamywałem, aby w końcu to z tobą zrobić, hyung. Chyba teraz rozumiesz mój początkowy strach. Ograniczam przyjemności do grania na konsoli i komputerze, spróbowanie tego było dla mnie przerażające, ale i przełamało niewielką barierę, którą zbudowali wokół mnie lekarze, ciągle powtarzający, że wysiłek fizyczny, nawet najmniejszy, mógłby mnie zabić znacznie szybciej. I nie powinienem ryzykować. Ale jak mógłbym to sobie odpuścić? Chyba nigdy nie czułem się lepiej, niż podczas naszego pierwszego razu. Oczywiście kolejne też były cudowne, bo uwielbiałem znajdować się tak blisko ciebie, hyung, ale musiałem uważać, być ostrożny, nie oddać się w pełni temu, co wtedy czułem (jednak muszę zrobić sobie chwilę przerwy, bo naprawdę umieram z zażenowania, hyung).
W sumie chyba wszystko już wyjaśniłem. Sam nie wiem. Hyung, nie bądź na mnie zły i nie marszcz brwi czytając ten list, bo wiem, że to właśnie robisz. Naprawdę mi na Tobie zależy. Chcę, żebyś był szczęśliwy, nawet po moim odejściu, hyung. Te dwa lata w wojsku miały Cię do tego przygotować. Wiem, głupi plan, ale po raz czwarty – nie potrafiłbym Ci wszystkiego powiedzieć. Jestem beznadziejny w pisaniu listów i podejmowaniu decyzji odnośnie mojej nieistniejącej przyszłości, wiem hyung. Przynajmniej tyle wiem. Ale jesteś już po służbie? Mam taką nadzieję, bo specjalnie oszczędzałem moje serce, aby wytrzymało chociaż te kilka bonusowych miesięcy. Niełatwo było mi zbierać manę na te bonusy, hyung (hehehe). Zwłaszcza przy Tobie. Trochę żałuję, że nie mogłem spróbować paru rzeczy, na przykład zatracenia się w uczuciu, które we mnie wywoływałeś podczas seksu (znów jestem zażenowany, po co o tym piszę?!) albo (szybka zmiana tematu!) biegania! Tak, zawsze chciałem biegać. Ale to normalne. Ludzie zawsze chcąc tego, czego nie mogą lub nie mają. Przynajmniej miałem Ciebie, hyung. Twoja obecność i miłość wynagradzały mi wszystkie braki (znów mówię i myślę tylko o sobie. Przepraszam, że jestem egoistyczny. Tak bardzo przepraszam. Chyba już nie umiem zmienić swojego charakteru. Byłoby mi ciężej pogodzić się ze śmiercią).
Byłem Twoją pierwszą miłością, hyung, a one nigdy nie trwają wiecznie.
Przepraszam, hyung. Za wszystko.
Kocham Cię i dziękuję, że dałeś mi szansę i pozwoliłeś zasmakować prawdziwej miłości. Dzięki Tobie przeżyłem najpiękniejsze kilka lat życia.
Na zawsze Twój
Jeonggukie
PS. Obiecałem, że będę przy Tobie już zawsze. I dotrzymam tej obietnicy, hyung. Będę Twoim aniołem stróżem, bo nie chcę, aby coś Ci się stało. Bardzo Cię kocham, hyung! Bardzo, bardzo!
Moje ręce drżały, a łzy przeszkadzały w odczytywaniu kolejnych linijek. Mimo tego uparcie przecierałem oczy, chcąc wszystko zrozumieć.
Po zakończonym czytaniu miałem taki chaos w głowie, że przez chwilę nawet nie docierało do mnie, że jesteśmy już w drodze do Seulu. W drodze do... No właśnie...
- Dokąd jedziemy, pani Choi? - zapytałem cicho, naprawdę bojąc się odpowiedzi.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top