czerwiec 2017 | przepustka

Jeongguk

Moje myśli skupiły się już tylko na wyczekiwaniu ostatniego weekendu czerwca. Tak jak pisałem Yoongiemu, odliczałem tygodnie, a później dni, czasami nawet potrafiąc siedzieć na przerwach w szkole i czytać ulubione fragmenty w listach od hyunga, które oczywiście ukrywałem w zeszytach, aby nikt nie mógł ich zobaczyć i mi zabrać. Trochę żałowałem, że je przez to poniszczę, ale potrzebowałem jakiejś podpory, zwłaszcza teraz, gdy jeździliśmy z rodzicami trochę częściej do szpitala.

Możliwość zobaczenia znów hyunga, tak mnie ekscytowała, że z samego rana w piątek musiałem się uspokajać chyba siedem razy. Nie było mowy o pójściu do szkoły i mama dobrze o tym wiedziała, dzwoniąc do mojej wychowawczyni, by usprawiedliwić mnie wizytą u lekarza. Choć tak naprawdę poszedłem się wystroić dla mojego ukochanego. Bo skoro jechaliśmy do naszego Busan, a hyung dorobił się ABS-a, musiałem się postarać o lepszy wygląd, by zakryć trochę bladą cerę, zlewającą się z białymi koszulkami. Byłem szczupły, nawet trochę za bardzo, ale dzięki temu mogłem zakładać obcisłe bluzki i spodnie. Makijaż również nie był dla mnie niczym nowym, bo poza szkołą się z nim nie rozstawałem, zwłaszcza gdy miałem zobaczyć się z Yoongim.

Mama oczywiście powstrzymała się od komentarza, widząc jak się wystroiłem, ale raczej nie zakładała, że moglibyśmy cokolwiek z hyungiem robić. Wiedziałem, że wolała się trzymać myśli związanej po prostu z ukryciem niedoskonałości. Zresztą, większość chłopców to robiła, dlatego nie miała ku temu żadnych przeciwwskazań.

Droga do hyunga trochę nam zajęła. Oczywiście nie marnowałem czasu i przechodziłem kolejny poziom w gierce na telefon, podśpiewując piosenki lecące w radiu. Moja rodzicielka jak zwykle nie mogła się powstrzymać od zachwalania mojego głosu, który był po prostu przeciętny. Ale jak każda mama widziała we mnie więcej niż powinna.

Znów musiałem się uspokajać, biorąc kilka głębszych oddechów, gdy w końcu zobaczyłem ten sam szary budynek, dobrze zapamiętany przeze mnie po tym marcowym pożegnaniu z ukochanym. I niestety nie mogłem przy tym kontrolować swojego serca, dlatego zagryzłem wargę, zaciskając oczy i ręce, aby mama mimo wszystko tego nie zobaczyła.

Na szczęście zdołałem się uspokoić na czas. A gdy mama zaparkowała i otworzyłem oczy, mój wzrok od razu natrafił na czekającego na mnie hyunga. Wyszedłem z samochodu może trochę zbyt szybko, kierując się od razu szybkim krokiem do czarnowłosego. Czułem przy tym lekki ból, ale ignorowałem go całym sobą, skupiając się tylko na również kierującym się w moją stronę chłopaku. Na naszych twarzach znajdowały się szerokie uśmiechy, może trochę stęsknione, ale na pewno radosne. A kiedy już znaleźliśmy się w swoich ramionach, nie potrzebowałem niczego więcej, bez słowa wtulając się w jego ciało i nie chcąc go już nigdy puszczać. Wiedziałem, że wysłanie go tutaj, było najgorszą możliwą opcją, bo nawet jeśli przez te kilka miesięcy byliśmy z dala od siebie, teraz znów zacieśnialiśmy więzi, utwierdzając się w tym, że niełatwo nas rozdzielić.

Po minucie, trzech albo dziesięciu, hyung odsunąłem się ode mnie, dając buziaka prosto w czoło. Dla ludzi postronnych na pewno wyglądaliśmy jak bracia lub bliscy przyjaciele, przy mojej mamie nie mogąc z niczym przesadzać.

Zaledwie się przywitaliśmy, kierując z szerokimi uśmiechami do samochodu, w którym zajęliśmy miejsca z tyłu, dzięki czemu mogłem się w niego wtulić. Mama odpowiedziała tylko na przywitanie Yoongiego, po czym ruszyła, chcąc nas zawieźć prosto na dworzec.

Przez całą drogę uśmiechałem się do siebie, mając przytknięte ucho do klatki piersiowej hyunga, aby podczas zabawy jego dłonią, wsłuchiwać się w bicie jego serca. Tylko czasami podniosłem na niego wzrok, aby przyjrzeć się tej przystojnej twarzy, gdzie mogłem zobaczyć w jego oczach tę samą „miłość", o której mówiła moja mama. A skoro te kilka napisanych listów zmieniło mnie w nastolatka ciągle potrzebującego czułości, cieszyłem się tym, posyłając starszemu jeszcze szerszy uśmiech niż zazwyczaj.

Po dotarciu na dworzec, pożegnaliśmy moją mamę, obiecując że będziemy ostrożni i wrócimy cali i zdrowi, a kiedy znaleźliśmy swój przedział, hyung tuż po odłożeniu mojej torby i swojego plecaka, złączył nasze usta, rozpoczynając tym samym niewielki maraton okazywania sobie miłości. Dużo, dużo miłości, której tak bardzo mi brakowało przez te cztery miesiące. Dawaliśmy oczywiście odpocząć swoim ustom, po prostu zamieniając pocałunki na wtulanie w swoje ciała. I podczas tych trzech godzin drogi, nasze usta zdążyły mocno nabrzmieć, choć wcale nam to nie przeszkadzało. Zresztą, hyung wyglądał jeszcze lepiej w takim stanie. I nie wiem, jak zdołałem się powstrzymać przed zaproponowaniem mu czegoś więcej.

Kiedy dotarliśmy w końcu do Busan, był już wieczór, jednak nie miałem zamiaru odpuszczać sobie udania do miejsca naszego pierwszego spotkania. Byłem trochę niecierpliwy, dlatego ciągnąłem za sobą starszego, pospieszając go. I może to przez mój przyspieszony oddech, wywołany tak szybkim chodem, a może przez chęć zademonstrowania swojej siły, ale ostatecznie hyung wziął mnie na barana, czemu się nie sprzeciwiałem, naprawdę mając już ochotę odpocząć. I nawet jeśli nie ważyłem zbyt wiele, nigdy nie mogąc przybrać na wadze przez moją dietę i wymęczony organizm, wiedziałem że mój wzrost robił swoje i hyung wcześniej nie mógł mnie tak nosić, dlatego mimo wszystko doceniałem te jego nowe mięśnie.

Nasze bagaże wylądowały w dłoniach starszego, kiedy te moje po prostu szczelnie go objęły, a głowa spoczęła na barku, gdy z twarzy nie mógł zniknąć uśmiech.

- Nie powinniśmy iść już do hotelu? – zauważył, zapewne ze względu na powoli zapadający zmrok, choć nawet on nie mógł mnie odciągnąć od spełnienia jednego z moich obecnie dwóch marzeń – odwiedzenia miejsca naszego poznania i zapewnienia hyungowi pięknych wspomnień.

Przytuliłem się do niego mocniej, przyglądając trasie, którą kroczymy. Z dzieciństwa znałem Busan na tyle dobrze, by wiedzieć, że kierujemy się mimo wszystko nad morze. Na razie mogliśmy niestety oglądać tylko spieszących się gdzieś ludzi, zapełniających szare chodniki i ulice, otoczone tak samo szarymi budynkami. Pośród nich tylko mój hyung odznaczał się dla mnie blaskiem, od którego nie chciałem odrywać oczu.

Nie byłbym sobą, gdybym utrzymał tę rozmowę na normalnym poziomie, a skoro pozyskałem naprawdę dużo informacji z listów od hyunga, mogąc je dobrze przestudiować, postanowiłem zacytować krótki fragment jednego z nich.

- I kto tu się na kogo „rzuca, domagając stosunku"? – wyszeptałem rozbawiony, tuż przy uchu Yoongiego, mogąc zaraz zaobserwować, jak jego lekki uśmiech zamienia się w szczery i przyjemny dla ucha śmiech.

Tak bardzo mi tego brakowało, hyung.

Ponownie się w niego wtuliłem, przymykając na chwilę oczy i pragnąc, aby czas znów dla nas spowolnił, sprawiając że te kilka dni w Busan odczuję, jak kilka tygodni.

- Zawsze to jestem ja. Wątpiłeś w to, ciasteczko? – Na takie słowa uśmiechnąłem się trochę szerzej, jednak nie chciałem ponownie otwierać oczu, woląc to zrobić, gdy już będziemy na miejscu. – Tylko proszę, nie wchodź do wody, dobrze? – dodał, choć nie rozumiałem, dlaczego. Potrafiłem robić wiele głupot, ale nigdy nie ryzykowałem swoim zdrowiem. Szczególnie, gdy byłem trochę zmęczony, a jeszcze czekało nas oficjalne przywitanie w hotelu.

- Co z tym ABS-em, hyung? – Zadałem trochę inne pytanie, postanawiając przemilczeć tę sprawę z wodą. A moja ręka zaraz wystartowała trochę niżej, by dotrzeć do fragmentu brzuchu hyunga, od razu specjalnie napiętego. Faktycznie, po wcześniejszym miękkim ciele niewiele zostało, a kiedy sobie to uświadomiłem, jeszcze chwilę jeżdżąc dłońmi po tych powoli pojawiających się mięśniach, moja wyobraźnia natychmiast przeniosła nas do łóżka, w którym mógłbym zobaczyć to na żywo, dotknąć i pocałować.

Na pewno chcę iść na ten pomost?

- Wątpisz we mnie? Pokażę ci go później – obiecał, przy czym łatwo mogłem wyczuć zadowolenie w jego głosie. Ale jeśli nie było to kosztem jego zdrowia, naprawdę nie widziałem w tym żadnego problemu. Zwłaszcza że nigdy nie spodziewałem się odnalezienia tak cudownego ukochanego, który dawał mi wszystko, co tylko mógł.

- W hotelu zarządzam chodzenie bez koszulki – oznajmiłem.

- Jestem za – potwierdził, chyba będąc naprawdę dumny z wyrobienia sobie ciała. Ewentualnie chciał mieć mnie szybciej w łóżeczku. Ale każda opcja mi odpowiadała.

Już chciałem coś dodać, znów go normalnie obejmując, ale akurat w tym samym momencie poczułem, jak hyung nas nieco obniża, dlatego moje oczy od razu się otworzyły. Dawno nie miałem okazji podziwiać morza. Zwłaszcza tak pięknego i wyjątkowego, właśnie przez historię tego miejsca. I jak zwykle bardziej niż od horyzontu, nie mogłem oderwać wzroku od czekającego na nas pustego molo, które zostało stworzone na kształt wysepki, przypominając to z Goblina. Choć nie miało takiego samego podłoża i wysokości, pozwalając falom przemywać je od czasu do czasu.

- Witam w naszym pięknym miejscu. – Hyung chyba wiedział wokół czego krążą teraz moje myśli, bo dobrze ubrał je w słowa. To miejsce było naprawdę piękne. Najpiękniejsze! Dlatego po zejściu z pleców ukochanego, ruszyłem wolnym krokiem prosto na czekające na mnie molo. I niestety spodziewałem się, że pomimo szerokiego uśmiechu, który widniał na mojej twarzy, obawy przejmą moje myśli.

To ostatni raz kiedy tu jestem? Ostatni raz mogę udawać, że wszystko jest w porządku? Może tak jak to zacząłem, w tym cudownym miejscu, tak powinienem to zakończyć?

Przygryzłem wargę, nawet nie wiedząc, kiedy zniknął mój uśmiech. Jednak hyung nigdy nie widział mojego bezpodstawnego smutku lub nostalgii, więc kiedy się do niego odwróciłem, wyciągając rękę, znów byłem tym samym szczęśliwym chłopcem, którego poznał dwa lata temu, i z którym przeżył tyle miesięcy.

Yoongi szybko do mnie dołączył, posyłając łagodny uśmiech i chętnie złapał moją dłoń. Przejąłem od niego swoją torbę, bo widziałem, że plecak ma już zarzucony na ramię, a w takiej pozycji mógł mnie przytulić i nie chciałem, aby mój bagaż nam w tym przeszkadzał.

Nie puszczałem jego dłoni, gdy oplótł mnie rękoma, a moje spojrzenie jeszcze chwilę nie mogło się oderwać od jego twarzy. Sekundy znów zamieniły się w godziny, za co byłem wdzięczny, wtulając się w jego ciało plecami, abyśmy mogli się znajdować jak najbliżej siebie.

- Tęskniłem za tobą, moje kochane ciastko – wyznał, składając delikatny pocałunek na fragmencie, który odkrywał materiał mojej bluzki. Nie mogłem się oddać temu uczuciu, dlatego zaliczyłem to do zwykłej radości, odwracając już wzrok w stronę morza, aby móc odpowiedzieć na jego słowa i wsłuchiwać się w odbijające od wysepki fale.

- Ja bardziej, hyung. Co chyba widać po moim ostatnim liście? – zapytałem, aby jakoś to uargumentować, choć na wspomnienie długiej części o rzeczach, które robiłem bez niego z tęsknoty, właśnie ze swoim ciałem, natychmiast się zarumieniłem, spuszczając lekko głowę.

- Widać tylko, że bardzo tęsknisz. Ale to nie zmienia faktu, że ja bardziej – stwierdził, zaczynając miziać mnie nosem po karku, co natychmiast wywołało gęsią skórkę, szczególnie gdy zaraz po tym otrzymałem w tym miejscu buziaka.

- Hyung musi walczyć z bossem, więc nie ma zbyt dużo czasu na pamiętanie o mnie – zauważyłem, zdając sobie sprawę z tego, jak to wygląda. Ja po prostu miałem zbyt wiele czasu na myślenie, nie tylko o hyungu, a również o swojej decyzji, nawet teraz trochę tego wszystkiego żałując. – Właśnie, Łowca z korzeniami w piekle został... oddelegowany? – dodałem, chcąc dopytać o sprawę, której nie mógł mi wyjaśnić ze względu na brak możliwości odpowiedzenia mi w tym miesiącu na list. Choć do końca nie byłem pewien, czy użyłem dobrego słowa zadając to pytanie. O wojsku wiedziałem tyle, co hyung mi opowiedział.

- Ponoć mają go wysłać w październiku, więc jeszcze się z nim pomęczymy – wytłumaczył, składając kolejny pocałunek na mojej skórze, dzięki czemu wyczułem na jego ustach uśmiech, którego nie spodziewałem się podczas takiego tematu. – Ale nie rozmawiajmy o nim. Skupmy się tylko na nas – poprosił, poniekąd wyjaśniając mi pojawienie się tego grymasu. Jego myśli na pewno były teraz z dala od jednostki, skupiając się tylko na naszym wyjeździe i tych kilku wspólnych dniach.

- Na nas – powtórzyłem, przekręcając lekko głowę i puszczając na chwilę jego dłoń, aby pokazać na swoje usta, domagające się kolejnych pocałunków. W końcu musiałem robić zapasy, zbierając jak najwięcej miłości, która musiała mi wystarczyć do następnej przepustki.

Wystarczyła chwila patrzenia prosto w jego ciemne oczy, abym zaraz otrzymał delikatnego buziaka prosto w usta. Natychmiast przymknąłem powieki, uśmiechając się lekko, gdy po tym pierwszym krótkim buziaku, nastąpił następny, a zaraz po nim kolejny. A wszystko zakończyło się nieco dłuższą pieszczotą, gdy hyung muskał moje wargi, sprawiając że uczucie miłości, które we mnie wywoływał, znów musiało walczyć z niechcianym bólem. Ale żadne bonusy nie były warte odpuszczania sobie takiej bliskości i poznawania tak pięknych uczuć, wywoływanych przez drugiego człowieka.



Yoongi

Nie mogę z czystym sercem powiedzieć, by czas w wojsku mi się dłużył. Ciągłe ćwiczenia i morderczy wysiłek sprawiały, iż dzień uciekał za dniem, pozwalając mi na coraz większe nadzieje, że ten koszmar się skończy szybciej, niż myślałem, a ja znów wrócę do mojego ukochanego. Co prawda coraz częściej widziałem jakieś pozytywne strony tego przymusowego pobytu na poligonie, chociażby w lustrze, gdy mogłem podziwiać mięśnie, jakich nigdy do tej pory moje ciało nie posiadało. A to na pewno działało na moją korzyść w oczach mojego Jeongguka, który teraz oddawał pocałunek, jak zawsze delikatnie i ostrożnie. Uwielbiałem nasze powolne pieszczoty, pełne spokojnych, choć bardzo silnych uczuć. Nie potrzebowaliśmy dzikiego seksu, jak niektóre pary, wystarczała bliskość i bardzo długi, wolny seks, a czasem nawet samo przytulanie i pocałunki, takie jak teraz. I choć wolałbym tę przepustkę spędzić w moim mieszkaniu, leżąc cały dzień w łóżku z moim słodkim ciastkiem u boku, to wywołanie radości na jego twarzy i spełnianie zachcianek młodszego, było moim priorytetem. No i fakt jest taki, iż do Busan, miejsca, w którym się poznaliśmy, zawsze chętnie wracałem, mogąc jeszcze raz poczuć klimat tej magicznej plaży.

Stałem na pomoście razem z Jeonggukiem i powoli masowałem jego wargi własnymi, ale przerwałem tę czynność, aby móc się cieszyć widokiem tych oczu pełnych czekolady, w którym słońce zamknęło kilka swoich promieni. Jednak niewiele mi to dało, bo chłopak natychmiast ukrył twarz w moim ramieniu, całkowicie odwracając się do mnie przodem.

- Zawsze będziesz mnie kochał, hyung? - szepnął.

Cóż za absurdalne pytanie.

- Zawsze. Przysięgam - zapewniłem spokojnie, wiedząc, iż wcale a wcale nie kłamię. W końcu ten chłopak to moje centrum wszechświata.

Nie sądziłem, aby jakiekolwiek słowa były teraz jeszcze potrzebne. Delikatny wiatr poruszał naszymi włosami, a zapach morza przepełniał płuca. Słońce już powoli chowało się za horyzont, zabierając wszystkie kolory ze świata, jakby zazdrosne, że ludzkie oczy mogą je oglądać. To jednak wcale nie odbierało uroku temu miejscu.

- Możemy iść do hotelu - stwierdził po dłuższej chwili Jeongguk, odsuwając się trochę, aby zaprezentować mi swój psotny uśmiech. - Rano tu wrócimy... i wtedy nie powstrzymasz mnie od wskoczenia do wody.

Zaśmiałem się na tę uwagę, ale kiwnąłem na to głową, poprawiając plecak na ramionach, do jednej ręki biorąc torbę młodszego, a drugą chwyciłem jego, splatając nasze palce.

- Chodźmy.

Droga do hotelu nie zajęła nam dużo czasu, choć szliśmy swoim wolnym tempem, ciesząc się spacerem i rozmawiając o planach na jutrzejszy dzień. Miałem oczywiście zabrać ukochanego do restauracji, aby móc mu kupić tyle jedzenia, ile będzie chciał, choć wiedziałem, że w jego przypadku to i tak oznacza niewielkie ilości. Zawsze mówił, że nie dam rady zapłacić rachunku, tyle zamówi, a ostatecznie wybiera coś mega zdrowego i w małej porcji. Dawno już przestałem się z nim droczyć i zachęcać do jedzenia, choć naprawdę mógłby jeść więcej, bo robił się coraz szczuplejszy.

Zameldowaliśmy się w hotelu, który młodszy zarezerwował wcześniej na dwie noce. Zrobiłbym to sam, ale niestety nie było ku temu warunków z zerowym zasięgiem w wojsku. Choć trzeba przyznać, że to też dobrze robiło, bo trochę się człowiek może odsunąć od nałogowego sprawdzania małego ekranu z tysiącem powiadomień.

Zamiast rozmawiać na hotelowych korytarzach, milczeliśmy, chłonąc po prostu energię z naszej bliskości. Jednak będąc już w pokoju, poczułem to gorąco, które zapowiadało wyraźnie, co będziemy robić. Odłożyłem plecak i torbę na krzesło.

- Najpierw kąpiel, czy od razu łóżko? - zapytałem, ale Jeongguk jednoznacznie wyraził swoje zdanie na ten temat, od razu wskakując na materac, na którym ułożył się wygodnie.

Uśmiechnąłem się na ten widok i podszedłem bliżej, dołączając do młodszego na łóżku, jednak zamiast położyć się, zawisłem nad nim, aby móc pochylić się i kolejny raz zacząć delikatną pieszczotę, których nigdy nie mieliśmy dość. Ręce Jeongguka szybko mnie objęły, zapewniając nam jeszcze wiekszą bliskość. Choć pocałunek został niepotrzebnie przerwany.

- Cztery miesiące, hyung? - zapytał chłopak, posyłając mi zadowolony uśmiech, a ja potrzebowałem chwili, by załapać, o czym mówi.

- Od ostatniego razu?

- Tak. Jak wytrzymałeś? - dopytywał, przejeżdżając dłonią po mojej głowie. Jeszcze jakiś czas temu wplótłby palce w moje włosy, ale niestety w wojsku musiałem mieć je krótko przycięte, o co niestety dbałem. A szkoda, bo brakowało mi teraz tego przyjemnego uczucia, gdy młodszy szarpie za nie delikatnie w chwili uniesienia.

- Nie miałem na to siły - przyznałem całkiem szczerze, bo jak już mu wspomniałem w liście, poranne wstawanie i późne chodzenie spać robiły swoje, sprawiając czasem, iż człowiekowi odechciewało się żyć. - Poza tym samemu to zbyt nudne. Wolę robić to z tobą - dodałem, schodząc trochę niżej, aby móc sięgnąć szyi chłopaka i to na niej zacząłem składać delikatne pocałunki wiedząc, że już tak niewinna pieszczota, wywoła zarówno u niego, jak i u mnie, podniecenie.

Poczułem, jak noga mojego chłopaka oplata się wokół mojego ciała, jakby chciał dać mi do zrozumienia, że mam nigdzie nie odchodzić.

- A robienie tego do myśli o mnie? - zapytał cicho, gdy zacząłem się o niego powoli ocierać, by jeszcze bardziej go rozpalić.

- To nadal za mało. Wolę rzeczywistość, niż moje myśli - wyjaśniłem, znów wracając do jego szyi, gdzie delikatna skóra pozwalała nam na szybsze rozpoczęcie tego, co najprzyjemniejsze - złączenia naszych ciał w jedność.

- Masz słabo rozwiniętą wyobraźnię, hyung. Powinieneś grać ze mną w gry - stwierdził ten mój mały łobuz, jednak nie śmiał się długo, zaraz przymykając oczy, aby skupić już tylko na doznaniach. Słyszałem, że zaczyna oddychać przez usta, więc musiało mu być naprawdę dobrze.

- Opowiesz mi potem, jak bogatą masz wyobraźnię i co w niej z tobą robię - szepnąłem mu prosto do ucha, po czym moja dłoń wylądowała na jego policzku, aby gładzić go delikatnie, podczas gdy usta nadal zajmowały się dręczeniem tej słodkiej szyi.

Gdy czułem na brzuchu, jak bardzo mój aniołek zrobił się twardy, młodszy zaczął domagać się pocałunków, dlatego przeniosłem się znów wyżej, ale wtedy chłopak przewrócił mnie na plecy i po rozplątaniu naszych ciał, usiadł na moich biodrach, patrząc na mnie z góry. Nie raz już kochaliśmy się w tej pozycji, zresztą bardzo lubianej przeze mnie. Nie musiałem się wtedy zbytnio męczyć, Jeongguk mógł narzucić swoje tempo, obaj byliśmy zadowoleni. Oczywiście przez szybkie męczenie się mojego ukochanego, proponowałem mu zmianę, ale on odmawiał, po prostu prosząc o czas, dlatego nauczyłem się w niczym go nie popędzać.

Tym razem dłonie mojego ciastka wylądowały nie na jego, lecz mojej koszulce. Zwykle to z niego najpierw znikały ubrania, jednak rozumiałem jego ciekawość.

- Na pewno będę miło zaskoczony, prawda hyung? - zapytał, nie podnosząc jeszcze mojego okrycia, lecz po prostu patrzył mi w oczy, czekając na pozwolenie, którego bardzo chętnie mu udzieliłem, samemu będąc podekscytowany na myśl, że w końcu mu się pochwalę tymi mięśniami.

- Teraz jeszcze może średnio, ale następnym razem nie wiem, czy mnie poznasz - ostrzegłem, głaszcząc dłońmi jego uda, mając nadzieję, iż nie spodziewa się zobaczył u mnie sześciopaka godnego osoby trenującej codziennie przez rok na siłowni.

Trochę chłodne dłonie podciągnęły w końcu materiał do góry, a oczom chłopaka ukazał się mój łagodny zarys mięśni, które może nie były jeszcze do końca twarde, ale na pewno dobrze widoczne. Jeongguk przejechał po nich dłonią, wywołując we mnie całkiem miłe odczucia.

- Zasługujesz na dużo pocałunków, hyung, za twoją ciężką pracę - uznał Jeongguk, przesuwając się bardziej na moje uda, aby móc się schylić i faktycznie zacząć obsypywać mój ABS pocałunkami. Pozbyłem się jeszcze szybko mojej koszulki, do której na podłodze szybko dołączyła ta należąca do młodszego.

- Chyba warto jednak wstawać o tej piątej, by widzieć ten wyraz twarzy u ciebie - zdradziłem, patrząc z zadowoleniem, jak mój ukochany pilnie całuje każdy skrawek mojego ciała, a gdy jego oczy na chwilę się uniosły, by skrzyżować ze mną spojrzenie, zobaczyłem w nich moją ulubioną minę pod tytułem ,,Kocham cię, hyung".

- Po prostu nie potrafiłem sobie tego nawet wyobrazić, więc kiedy widzę to na żywo... - wyjaśnił, wtulając policzek w moje mięśnie, co trochę mnie załaskotało przez dotyk jego włosów. - Seksowne, hyung.

- Myślę, że czas, byś trochę się pomęczył. Ale tylko trochę, dobrze? - szepnąłem. - Chodź tu do mnie, tęskniłem też za twoimi ustami i chcę zapamiętać ich smak na kolejnych kilka miesięcy - dodałem trochę niepewnie, bo mimo wszystko takie słowa tylko przypominały o naszym kolejnym, nieuniknionym rozstaniu. I kto wie, na jak długo tym razem... Czułem, że teraz będzie jeszcze trudniej puścić jego dłoń i wrócić do koszmarnej rzeczywistości.

- Już ich nie czuję, hyung. - Jeonggukie nawet w takim momencie próbował zażartować, chcąc chyba w ten sposób złagodzić moje poważne słowa, ale gdy podniósł się, by usiąść na wysokości mojego krocza, zobaczyłem w jego oczach ten sam smutek, który zapewne gościł w moich.

Kolejny pocałunek był przepełniony nie tylko miłością, ale także tęsknotą, którą najwidoczniej obaj czuliśmy, nawet będąc już obok siebie. Jeden weekend nie był przecież w stanie jej wyprzeć z naszych serc. To było stanowczo za mało...

Nasz stosunek był niemal taki sam jak zawsze. Czy była to rutyna? Nie. Bardziej rytuał, który uwielbialiśmy odprawiać, celebrując każdą wspólnie spędzoną sekundę. Każda najmniejsza pieszczota pełna była spokoju i delikatności. Nie było mowy o gwałtownych ruchach, tempo od początku do końca ustalał młodszy. Ja mogłem jedynie mocniej zaciskać palce na jego udach, gdy kolejne przyjemne widoki ukazywały się moim oczom, albo poczułem, że wsuwam się głębiej w mojego aniołka. Lecz chyba nie jego ciepłe wnętrze działało na mnie najbardziej, lecz po prostu bliskość, jaka w takich momentach była między nami. To dzięki możliwości dotykania delikatnego ciała, patrzenia na każdy jego grymas, słuchanie głębokich oddechów, czy wyczuwanie zapachu łagodnych perfum lub szamponu (który swoją drogą znów przywodził na myśl plażę pełną wysokich palm gdzieś w Ameryce, a nie fioletowe, pełne lawendy pola). Każde doznanie, działające na moje zmysły, powoli doprowadziło mnie na skraj, gdy mogłem rozlać się w moim ukochanym, tym samym pokazując mu, jak bardzo go kocham.

Parzyłem na wciąż poruszającego się chłopaka, nie poganiając go z niczym i uśmiechałem się łagodnie.

Hej, Jeonggukie, wiesz, że nie oddałbym cię nigdy nikomu? Jesteś najlepszym, co mnie spotkało. Proszę, bądźmy już na zawsze razem.



Jeongguk

Seks zawsze wymagał ode mnie prawie niemożliwego – ciągłej ostrożności, lekkiego strachu, że coś pójdzie nie tak i obawy o niezapanowanie nad emocjami. Ale bliskość z hyungiem była warta tego wszystkiego, tak samo, jak późniejszego wymęczenia i potrzeby uspokojenia się, a czasami też bólu. Zwłaszcza, gdy po tym weekendzie znów mieliśmy się rozstać na długie miesiące, podczas których będę mógł tylko powracać myślami do tego wspomnienia.

Każdy nasz stosunek był dla mnie tak samo przyjemny, gdy starszy dotykał mojego ciała, pokazując jak bardzo je kocha i jak bardzo mnie pragnie, całował, całkowicie odbierając mi dech, lub właśnie tak jak teraz, pozwalał poruszać się na nim swoim tempem, powolnym i w pełni kontrolowanym. A nie mogąc mu dać wszystkiego, co dawać powinienem, nadrabiałem to swoimi reakcjami, może niezbyt współpracując z ustami, wolącymi zajmować się głębokim oddychaniem, ale za to moja twarz zawsze starała się pokazać mu, jak bardzo mi przyjemnie.

Kochałem każdy element naszego zbliżenia, choć niestety jego koniec zawsze wiązał się z bólem, gdy już nie mogłem kontrolować swojego organizmu, musząc pozwolić mu przyspieszyć pracę mojego serca. Odrzuciłem ból i chęć skulenia, po prostu opadając na klatkę piersiową hyunga, aby ukryć grymas bólu. Bo nawet jeśli doszedłem, odczuwając ogromną przyjemność, skumulowało się we mnie za dużo pozytywnych emocji, których nie potrafiłem stłumić.

Oddychałem głęboko przez usta, opierając się mokrym czołem o ciało ukochanego, gdy moje nadal chłodne ręce obejmowały jego tors. I mimo wszystko nie mogłem powstrzymać niewielkiego uśmiechu, który pojawił się zaraz po tym na moich ustach, gdy uświadomiłem sobie, jakim jestem szczęściarzem.

- Kocham cię, hyung – wyszeptałem, po zrobieniu sobie krótkiej przerwy w uspokajaniu organizmu. Choć moje oczy nadal pozostały zamknięte, a dłonie przywierały do ciała starszego, zaciskając się mocno w pięści. Na razie nie było mowy o zmianie pozycji, abym faktycznie nie musiał się zwinąć w kulkę.

Mogłem nie przyspieszać... Mogłem być bardziej ostrożny...

- Też cię kocham, moje słodkie ciastko. – Dopiero odpowiedź Yoongiego sprawiła, że wraz z szerokim uśmiechem, ból zaczął ustępować, na szczęście nigdy nie trwając zbyt długo, dzięki czemu ukrywanie przed starszym prawdy było łatwiejsze. – I zawsze będę kochał. Bo jesteś moim najcenniejszym skarbem, za którym tęsknię każdego dnia naszej niesprawiedliwej rozłąki – kontynuował, przenosząc jedną dłoń na moją mokrą od potu głowę, aby zacząć ją głaskać.

Hyung nigdy nie zrażał się moim stanem, którego nie mogłem niestety uniknąć, bo nadmierne pocenie towarzyszyło każdemu najmniejszemu wysiłkowi. W międzyczasie wysunąłem już jego penisa z siebie, powoli przenosząc się obok, aby po prostu w niego wtulić, mogąc słuchać tego niskiego, seksownego głosu, gdy moja ręka pozostała na brzuchu starszego, jeżdżąc opuszkami palców po lekko widocznych mięśniach.

– Wiesz, że gdy cię zobaczyłem pierwszy raz tutaj, w Busan, miałem wrażenie, jakby promienie słońca oświetlały tylko twoją osobę? Wszyscy inni przestali się liczyć. Chciałem tylko i wyłącznie widzieć twój radosny uśmiech, a serce mało mi z piersi nie wyskoczyło, gdy się przywitałeś i poprosiłeś o podanie ci parasola – dodał, przywołując jedno z najpiękniejszych wspomnień, które chciałem ożywić właśnie tym przyjazdem do Busan.

Raczej nigdy o tym tak otwarcie nie rozmawialiśmy. Ja nie zdradziłem mu swojej perspektywy naszego spotkania, a on milczał na temat swojej. Chyba te listy faktycznie bardziej otworzyły nasze serca, potrzebujące takich rozmów.

– Pamiętasz, jak nieudolnie próbowałem ci sprzedać coś jeszcze, bylebyś został ze mną choć chwilę dłużej? Widocznie potrafiłem cię zagadać aż na ponad dwa lata – dokończył, ze słyszalnym uśmiechem w głosie, na który również się uśmiechnąłem, zamykając oczy, by znów przenieść się na naszą plażę, gdzie poznałem czarnowłosego sprzedawcę parasoli i innych pierdółek. Miałem wtedy zamiar tylko coś kupić, nie dając się temu uroczemu uśmiechowi, jednak moje serce nie potrafiło sobie odpuścić, nie pozwalając mi na jak najszybszy powrót do domu.

- Kupiłbym od ciebie wszystko, hyung, gdybym tylko miał wtedy więcej pieniędzy. I nawet jeśli nie zamierzałem się tak szybko zakochiwać, po podjęciu decyzji o kupieniu parasola, było już za późno – zdradziłem mu również swoją perspektywę naszego spotkania, wiedząc, że nawet jeśli miałbym możliwość cofnięcia czasu, tak samo rozegrałbym tę sytuację.

- Dobrze, że odważyłem się zaprosić cię wtedy na randkę. A to, że przeprowadziłeś się niedługo później z rodzicami do Seulu było jak przeznaczenie – stwierdził, niestety takimi słowami na chwilę sprawiają, że uśmiech zniknął z mojej twarzy.

Hyung oczywiście nie był z Busan, a Daegu, przeprowadzając się w wieku piętnastu lat do Seulu. Dla mnie taka przeprowadzka oznaczała lepszy szpital, na który jeszcze bardziej zacząłem naciskać, gdy dowiedziałem się, że Yoongi nie jest z Busan i przyjechał tu tylko na wakacje, aby trochę popracować. Jednak nie zdradzałem mu ani jednego elementu z tej historii, skoro nie wiedział o mojej chorobie.

- Ryzykowałeś, hyung. I to bardzo. Skąd wiedziałeś, że jestem panseksualny? Za dużo się do ciebie uśmiechałem? Nieświadomie flirtowałem? Czy to przez rumieńce? – zacząłem dopytywać, nie dając się już tej nieco smutniejszej wersji mojej przeprowadzki do Seulu. Zresztą, byłem ciekaw, czy zauważył, jak się zachowywałem podczas naszej pierwszej rozmowy, trochę unikając jego spojrzenia i czując, jak moje policzki płoną przez jego śmiałe pytania i ewidentne próby zatrzymania mnie przy sobie.

- Po prostu nie pomyślałem, że mógłbyś mi odmówić – odpowiedział, śmiejąc się przez takie stwierdzenie. – Czasem zapominam, że są faceci, którzy lubią kobiety – dodał, rozjaśniając mi tym samym całą sytuację, przez co z jednej strony miałem ochotę pokręcić na niego głową, a z drugiej chciałem mu podziękować za tę przesadną pewność siebie.

- Byłem tak zaskoczony i onieśmielony, że nawet gdybym był hetero, nie odmówiłbym hyungowi – zdradziłem kolejny fakt, również dołączając do niego z cichym śmiechem.

- Czyli byłem na z góry wygranej pozycji – stwierdził, niestety mając z tym rację, bo jeszcze nigdy, tak bardzo jak wtedy, nie pragnąłem przytulić, pocałować lub po prostu spędzić trochę czasu z drugim człowiekiem. – Moje seksowne słodkości. Odpocznij już – poprosił, chyba widząc, że moja ręka przestała już jeździć po jego brzuchu, bo traciłem na to siły po całym dniu wrażeń i naszym seksie.

- Hyung naprawdę zaczyna się przede mną otwierać. I jednak nie jest to żenujące – przyznałem cicho. – Dobrze, że piszemy te listy. – Moja ręka jeszcze na sekundę trochę mocniej go objęła, aby podkreślić, że te comiesięczne wymiany wiadomościami są dla mnie naprawdę ważne. Ale zaraz po tym ponownie się rozluźniłem, za bardzo pragnąc odpocząć. – Prześpię się chwilę, dobrze?

- Oczywiście, kochanie. Śpij spokojnie, ja pójdę się umyć – oznajmił, powoli zaczynając się już ode mnie odsuwać, aby dać mi buziaka w czoło i zaraz skierować do łazienki. A tuż przed zamknięciem oczu, uśmiechnąłem się do siebie, po raz kolejny dziękując losowi, że dał mi szansę na miłość, nawet jeśli ograniczyła się ona do kilku lat z hyungiem i nie więcej niż dwudziestu listów.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top