What's goin' on?
*Lily*
Poczułam szarpanie za moje ramie.
- Lily,obudź się! – prosił Jackson. – Proszę Lils, nie mamy czasu.Wstawaj!
- Co się dzieje? – zapytałam, przecierając oczy pięściami.
- Kai jest w szpitalu – powiedział szybko, po czym rzucił mi bluzę i wyszedł z mojego pokoju, a ja szybko podreptałam za nim.
- Ale jak to Jongin w szpitalu? Co się stało?!
-Napadli go. Więcej nie wiem – westchnąłem, wsiadając do samochodu. – Jakieś dziesięć minut temu dzwonił do mnie Suho i mówił, że część EXO jest już na miejscu, a reszta zaraz dojedzie razem z managerem.
- A co z Sehunem? – spytałam, ze łzami w oczach.
- Luhani Suho próbują go uspokoić, ale marnie im to idzie. Mają nadzieję, że tobie się uda – rzekł, a ja przytaknęłam.
***
Po kilkunastu minutach drogi byliśmy już na miejscu. Podbiegliśmy do recepcjonistki, która po kilkusekundowej namowie, wskazała nam,gdzie znajduje się sala operacyjna.
Kiedy tam dotarliśmy zobaczyliśmy całe EXO, managera, Minzy, BamBama iJuniora. Wszyscy byli bardzo zmartwieni, ale najbardziej przeżywał to Sehun. Trudno z resztą się dziwić.
Podeszliśmy do Suho, który miał nam opowiedzieć o wszystkim.
- Z tego co wiem, to był napad z nożem. Jongin ma około dziewięciu ran, a jego wnętrzności są w katastrofalnym stanie. To będzie cud, jeżeli uda się go uratować – szepnął lider, tak żebyśmy tylko my usłyszeli, ale i tak Hun wybuchł jeszcze większym płaczem.
-Spokojnie Sehunnie, będzie dobrze, będzie dobrze – powtarzał Luhan jak mantrę, przyciągając do siebie szatyna i gładząc go po włosach. Nie mam pojęcia, czy był świadom, że z jego oczu wylewa się również potok łez.
-Dzwoniliście po Marka i Yugyeoma? – spytał kuzyn.
-Jeszcze nie – odpowiedzieli zgodnie Suho i Minzy.
-Zadzwonię po Marka – rzuciłam a reszta skinęła głowami, a Jackson dodał że poinformuje Yugyeoma i Ari, po czym odeszłam i wybrałam numer rudzielca.
Chłopak przejął się stanem Jongina i obiecał zaraz przyjechać.
Gdy trochę ochłonęłam, wróciłam do reszty, która wciąż była w kompletnej rozsypce. Suho próbował wciągnąć zapłakaną Minzy w rozmowę, BamBam nerwowo dreptał w tę i z powrotem, a Junior zerkał na niego, co chwila wzdychając głęboko, Luhan i Xiumin wciąż uspokajali Sehuna, który wyglądał nieco lepiej niż przed chwilą,ale wciąż miał opuchnięte, czerwone oczy, a jego usta drgały.Zupełnie mu się nie dziwiłam... Jongin to świetny chłopak i jak pomyślę, że miałoby go zabraknąć nie tylko w EXO, ale i w naszej paczce to... nie, nie chcę już o tym myśleć.
Nagle obok mnie pojawił się Chen, podając mi kubek z parującą kawą.
-Przyda ci się – uśmiechnął się smutno.
-Dziękuję – przyjęłam podarunek, od razu zanurzając wargi w ciepłym napoju. – Nic mu nie będzie, prawda? – spytałam po chwili ciszy.
-Oczywiście, że nie – rzucił chłopak, spoglądając na drzwi Sali operacyjnej, w której walczył nasz przyjaciel. – Poradzi sobie, wierzę w niego.
- Ja też w niego wierzę – dodałam, błyskawicznie opróżniając kubek.
Po chwili do szpitala wbiegł zdyszany Mark. Od razu podbiegł do mnie,wypytując o wszystko, a ja byłam wręcz załamana, nie potrafiąc mu praktycznie nic odpowiedzieć.
Do tego po chwili zaczął szukać Arielle, a ja dopiero teraz uświadomiłam sobie, że nie ma jeszcze ani jej ani Yugyeoma. O nich też zaczęłam się martwić. Przeraziło mnie to, jak wszystko zaczęło się walić.
- Ech,Lily – jękną Mark, opierając głowę na moim ramieniu –Wszystko jest nie tak!
Już chciałam mu odpowiedzieć, ale wtedy ujrzałam, jak do szpitala wbiega Yugyeom niosący na rękach nieprzytomną Ari.
Naprawę,czy mogło być jeszcze gorzej?
Mark od razu podbiegł do pary, a ja stałam jak w jakimś cholernym transie,obserwując jak lekarz i pielęgniarka zabierają moją bezwładną przyjaciółkę. Wnieśli ją do jakiejś Sali. Chłopcy również chcieli wejść, ale im nie pozwolono. Widziałam, jak Mark się wścieka, uderza w ścianę, a później wychodzi ze szpitala.
Yugyeom bezwładnie osunął się po ścianie, chowając głowę między kolana. W końcu się otrząsnęłam i postanowiłam do niego podejść.
- Co jej się stało? – spytałam drżącym głosem, który zdradzał to, że w dosłownie w każdej chwili mogę wybuchnąć płaczem.
-Naćpała się – warknął blondyn – Przez tego kretyna –wskazał palcem na wyjście, co oznaczało, że to była wina Tuana.
Nie chciałam drążyć tematu, nie teraz. Złe było, że musieliśmy siedzieć w szpitalu z powodu dźgniętego Kaia i naćpanej Ari. Czułam jakbym traciła dwójkę ludzi których naprawdę uwielbiam.
- A co z Jonginem? – spytał Yugyeom już spokojniej, zerkając na mnie zmęczonym wzrokiem.
- Nie mam pojęcia – szepnęła, po czym łzy zaczęły spływać po mojej twarzy. – Mam już tego dosyć – parsknęłam, po czym wstałam i wyszłam ze szpitala. Nocne powietrze owiało moje ciało.Pusto wpatrywałam się w mrok przede mną. Niemo błagałam, żeby moi przyjaciele wyszli z tego bez szwanku. Każdy wie, że bezradność jest najgorsza, więc co się dzieje z człowiekiem który czuje ją podwójnie?
- Lily– szepną Yugyeom, który nagle pojawił się obok mnie. Starł łzę z mojej twarzy, wpatrując się w moje oczy. – Błagam, już nie uciekaj ode mnie...
I znowu stało się to samo. Usta blondyna spotkały się z moimi. Byłam tak wyczerpana, tak smutna, że to było dla mnie ogromnym ukojeniem. Yugyeom ma w sobie coś takiego, że przy nim można poczuć prawdziwy spokój.
Mocno wtuliłam się w chłopaka, by choć przez chwile nie myśleć co może się dziać kilka metrów ode mnie...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top