This is my fault
*Arielle*
Delikatnie zamrugałam oczami. Wszystko mnie tak niesamowicie bolało. Czułam dosłownie każdy mięsień mojego ciała. Promienie porannego słońca przebijały się przez zasłony okien szpitalnych.
Powoli dochodziłam do pełnego myślenia. Przypomniałam sobie to co zobaczyłam w pokoju Mark'a. Potem mój upadek. Pożałowałam wszystkiego co mnie spotkało. Miałam ochotę walnąć głową w ścianę i zasnąć na kolejne kilka godzin albo na zawsze.
- Ari! - do mojego pokoju wparowała mama. - Coś ty narobiła?!
Jej krzyki doprowadzały mnie do szału. Moja głowa pękała.
- Cieszej... - wyszeptałam.
- Spokojnie, skarbie. Daj dziewczynie dojść do siebie. - za moją mamą pojawił się jej narzeczony.
Oboje weszli do środka.
- Masz może ochotę na coś do jedzenia lub picia? - zapytał Jin-young.
- Mogę poprosić trochę chłodnej wody?
- Jasne nie ma sprawy. - delikatnie się uśmiechnął. - Zostawiam was same.
Przeniosłam swój wzrok na mamę. Wyglądała na bardzo zmęczoną i zrozpaczoną.
- Arielle... Wiesz jak ja się bałam? - wychlipała. Łzy zaczęły spływać po jej policzkach. Delikatnie ujęłam ją za rękę.
- Mamo proszę cię... Nie płacz. - poczułam jak moje oczy zaczynają się robić wilgotne. Nie chciałam płakać. Nie z własnej głupoty.
- Straciłam już jedno dziecko, gdybym straciła ciebie... Nie przeżyłabym tego. - moja mama zaczęła szlochać. Powoli wstałam do siadu. Objęłam moją rodzicielkę.
- Nic mi nie jest. Tylko trochę się poobijałam. Nic poza tym. - powiedziałam pocieszająco. Jednak moja mama jak na złość rozpłakała się jeszcze bardziej.
- Chyba to nie był dobry pomysł zostawiać was same. - do pomieszczenia wszedł Jin-young. W rękach miał butelkę wody. - Twoja matka powinna odpocząć. Wezmę ją do domu.
Pokiwałam głową na zgodę. Co jak co, ale moja mama wyglądała fatalnie. Nie przypominała promiennej i wesołej kobiety, jaką zawsze jest.
- Zaraz powinien tu przyjść Yugyeom i reszta. - powiedział, po czym wziął moją mamę pod rękę i wyszli.
Zostałam sama, ale nie na długo. Tak jak mówił Jin-young, po krótkiej chwili do pokoju wparowała cała brygada.
- Czyś ty oszalała?! - usłyszałam głos Lily.
- Proszę ciszej... - wyszeptałam. Moja głowa dalej dawała o sobie znać.
Do mojego łóżka podszedł Yugyeom. Za nim stała Lily, Sehun, Minzy, Luhan, Xiumin, Suho, Jackson i na końcu Mark. Wszyscy przyglądali mi się ze złością, zmęczeniem i współczuciem. A ja? Miałam ochotę wymazać sobie pamięć. Ten cały wyjazd do Korei od początku wydawał mi się złym pomysłem i miałam racje. Zraniłam tak wiele ludzi. Kolejni, którzy mnie nienawidzą. Jednak nie znosiłam siebie samej jeszcze bardziej.
- Ari... - powiedział zasmucony Yugyeom. - Coś ty sobie zrobiła?
- Wzięłam prochy? - odparłam sarkastycznie. Nie miałam ochoty na towarzystwo. Wszystko się waliło. Wolałam zostać sama. Przynajmniej nie musiałabym ranić ich uczuć.
- Dlaczego? - zapytała Minzy. Zaczęłam śmiać się jak wariatka.
- Po co się ćpa? Dla zabawy?
Ich pytania wydawały mi się absurdalne. Może samolubnie postąpiłam, ale nie mogłam ich dopuścić do moich myśli. Nikt z nich nie mógł mi pomóc. Postanowiłam odtrącić ich wszystkich. Nie chciałam dokładać im zmartwień. Tak będzie lepiej.
- Arielle. Wszyscy się o ciebie martwiliśmy. Narobiłaś strasznego bałaganu, więc nie udawaj teraz wrednej dziewczynki i grzecznie odpowiedz na nasze pytania. Ty wiesz co my tu przechodzimy! - odezwał się osobnik, od którego nie spodziewałam się cokolwiek usłyszeć. Mark patrzył na mnie.
- Nie wiem. Macie racje, nic nie wiem. - odparłam smutno. - Może powinniście mnie zostawić? Jestem wam nie potrzebna.
- Nie mów tak. - wtrąciła się Lily. - Uwielbiamy cię i zdążyliśmy się do ciebie przywiązać. Chcemy ci pomóc. Może powinnaś nam wreszcie zaufać?
Wpatrywała się we mnie tymi smutnymi, szczenięcymi oczami. Miałam ochotę się rozpłakać. Nie dość, że ich zraniłam, to oni i tak dalej przy mnie trwali. Nie mogłam im teraz pokazać jak bardzo słaba jestem.
- Lily ma racje. - odezwał się Sehun. - Jesteś naszą przyjaciółką. Sądzę, że nam wszystkim należą się wyjaśnienia.
- No więc... - Jackson również wtrącił się w rozmowę.
- Nie uważacie, że za bardzo na nią naciskacie? - zapytał Luhan.
- Lu ma racje. Ludzie ona dopiero co się obudziła, a wy już chcecie ją zamęczyć. - dodał Xiumin.
- Ludzie drodzy, ale ona powinna się wytłumaczyć! Nie dość, że Kai, to jeszcze ona. - wykrzyczał Mark.
- Ale to nie oznacza, że możecie się na niej teraz wyżywać. - powiedział Suho. - Zgadzam się z Lu i Xiu. Arielle jest pewnie zmęczona, a wy tylko chcecie jakieś głupie wytłumaczenia. Może ona nie chce nic nikomu mówić. Zapytaliście o to?
- No nie, ale... Suho! Aish chcemy ją tylko zrozumieć i jej pomóc. - Minzy zaczęła trząść się z nerwów.
- Spokojnie Min Ji... - Lu objął ją w pasie.
- Jak możemy być spokojni?! - Yugyeom zaczął drzeć się w akcie desperacji. - Wszystko się rozpada...
- To moja wina... - powiedziałam cichutko. - To przeze mnie wasza paczka się rozwala.
Każda para oczu była skierowana w moją stronę.
- Proszę wyjdźcie stąd. Chce zostać sama. - dodałam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top