Thanks Noona, u r the best!
*Lily*
Po tym jak wróciłam do domu z zakupów z dziewczynami, przyszedł do mnie Sehun. Ciocia i wujek w tym czasie byli w pracy, a Jackson jak zwykle, kiedy nie miał treningu gdzieś polazł.
-Sehun – mruknęłam zwracając na siebie uwagę szatyna, który rozłożył się na moim łóżku. – Ostatnio mówiłeś, że Kainie może się o czymś dowiedzieć... Powiesz mi o co chodzi? –chłopak spiął się na moje słowa.
-To... Nie wiem, Lily – westchnął, siadając i przyciągając nogi do klatki piersiowej, przez co wyglądał jak bezbronny psiak.
-Hej, Hunnie, wiesz że ja ci pomogę – usiadłam naprzeciwko chłopaka, dodając mu otuchy.
-Wiem, wiem – powiedział. – Chodzi o to... że ja... zakochałem się w Jonginie – powiedział spuszczając głowę.
-I nie chcesz żeby się o tym dowiedział – stwierdziłam,rozumiejąc jego sytuację.
-Dokładnie. Od zawsze kochałem Jongina, jak brata. Ale teraz to się zmieniło. Nie wyobrażam sobie, żeby nie było go przy mnie.
-Spokojnie Oh, jestem pewna, że wszystko się ułoży –uśmiechnęłam się najszerzej, jak tylko potrafiłam, a Sehun parsknął śmiechem.
***
-Chyba Tae naprawdę się ciebie przestraszył – rzucił Yugyeom, kiedy następnego dnia wyjmowałam książki ze swojej szafki. – Od początku dnia go w ogóle nie widziałem.
-To chyba dobrze – rzucił Mark, który zjawił się obok nas razem z Ari i Minzy.
-Niby tak, ale jakoś mi głupio, że tak go potraktowałam –westchnęłam.
-Daj spokój, po tym co nam zrobił, zasłużył na to – wtrąciła zirytowana Evans.
Wydawało mi się, czy była jakaś szczęśliwsza dzisiaj. Zresztą rudzielec też miał dobry humor, co od razu było widać. Tylko Yugyeom, mimo że starał się być taki jak zwykle, to jednak był troszkę przygaszony.
-Dobra, moje sumienie nie da mi spokoju – mruknęłam. – Znajdę tego dzieciaka.
Wyszłam na dziedziniec, ponieważ tam najczęściej można było spotkać tego obłąkanego piętnastolatka. Rozejrzałam się dookoła i w końcu spostrzegłam małego krasnalka, siedzącego pod drzewem i bazgrzącego coś w swoim zeszycie.
Nagleni stąd ni zowąd przede mną pojawił się mój, niestety wciąż,chłopak.
-Cześć Lily – rzucił wesoło. – Muszę ci-
-Przepraszam kotku, ale nie mam teraz czasu – powiedziałam szybko.
-Ale-
-Naprawdę teraz nie mogę – pocałowałam go w usta i przeklinałam się w duchu, bo one wciąż smakowały tak cudownie. Aż trudno było mi uwierzyć, Wonho to taka dwulicowa menda.
Lily,bądź silna!
Po głęboki odetchnięciu skierowałam swe kroki w kierunku młodego Kima i po chwili usiadłam obok niego. Kiedy zorientował się, że to ja, od razu chciał uciec, ale powstrzymałam go, łapiąc jego rękę. Przyjrzałam się dokładnie jego twarzy. Oprócz tego, że jego nos był jeszcze lekko opuchnięty, a w oczach zbierały się łzy, to mogłam przyznać, że TaeTae jest uroczym chłopaczkiem.
W tym momencie zrobiło mi się go tak żal, że nie mogłam się powstrzymać i przyciągnęłam go do siebie.
Tak,tak Shin Hye, wie jak postępować z dzieciakami.
-Spokojnie maluszku, przestań się trząść – uspokajałam go,gładząc po plecach. – Nie zrobię ci już krzywdy, przepraszam za wczoraj – chłopak niepewnie objął mnie swoimi rączkami, po czym wtulił się we mnie.
-Prze-przepraszam – wyjąkał. – Ja po pr-rostu się zakochałem...
-Ja to rozumiem, Tae, naprawdę – powiedziałam. – Ale zrozum,Yugyeom to nie jest chłopak dla ciebie. Naprawdę przykro mi, V.
-Ale...
-Tae, znajdź kogoś, kto będzie wart twojego uczucia – wybacz Yugyeom. –Przecież w naszej szkole, jest tylu fajnych chłopaków, którzy na pewno chcieli by cię bliżej poznać.
-Tak myślisz? – chłopak się ożywił.
-Jasne – zaśmiałam się.
-Chyba nawet wiem kto – rzucił entuzjastycznie, po czym wstał. –Dzięki noona, jesteś najlepsza! – krzyknął, po czym pobiegł przed siebie.
Coś czuję, że stworzyłam jeszcze większego potwora...
Cześć! Wracamy z kolejnym rozdziałem ;) Miłego czytania <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top