No, thanks
*Arielle*
Pierwszy dzień szkoły. Miałam wielką ochotę strzelić sobie kulką w łeb. Niestety nie miałam pistoletu przy sobie. Yugyeom opowiadał mi trochę o szkole i osobach w nich znajdujących się, ale szczerzę nawet go nie słuchałam. Mało mnie to obchodziło. Chciałam tylko ukończyć tę szkołę, a potem wrócić do Anglii na studia. Plan idealny.
Niestety z moich rozmyślań wyrwał mnie budzik. Tak wiem, jestem dziwna. Wzięłam ubranie, jakie przygotowałam na ten dzień. Dokładniej mówiąc mój OOTD składał się z czerwonoczarnej koszuli w kratę XXL, koronkowych ciemnych legginsów. Skierowałam się do mojej osobistej łazienki. To była chyba jedyna dobra rzecz jaka mnie spotkała w Seulu. Wzięłam prysznic, po czym zrobiłam codzienny makijaż, czyli czarne kreski, trochę korektora i bordowa szminka.
Jako, że jestem leniwym człowiekiem, na ostatnią chwilę spakowałam wszystkie potrzebne rzeczy na dziś. Dokładniej mówiąc jakieś książki od mojego braciszka, telefon, wodę i mini kosmetyczkę, którą zawsze miałam przy sobie.
- Ari!
Głos mojej mamy rozszedł się echem po całym piętrze.
- Już idę! Nie musisz się drzeć!
Nienawidziłam jak ktoś mnie pospieszał. To mnie tak bardzo irytowało. Bez większej szansy ucieczki, zeszłam do kuchni, gdzie była już cała rodzinka. W powietrzu unosił się zapach gofrów i czekolady.
- Może usiądziesz i zjesz z nami? - zapytał mój ojczymek.
- Nie dzięki. - odpowiedziałam. Sięgnęłam po jednego gofra. Zjadłam go bez niczego, popiłam jakąś dziwną herbatą i ruszyłam w stronę wyjścia.
- Nie tak szybko! - zawołał za mną Yugyeom.
- Czego? - odwróciłam się w jego stronę. Muszę przyznać, że wyglądał niczego sobie. Ubrał czarne, delikatnie potargane rurki i do tego dobrał cudowną bluzę z HBA. Wszędzie jej szukałam i chyba wiem, gdzie za niedługo się znajdzie ta należąca do Yugyeoma. Czytajcie: Moja garderoba.
- Chyba ktoś musi cię podwieźć do szkoły? Prawda?
- No tak... - powiedziałam. - Ubieraj się, bo nie mam zamiaru na ciebie czekać jak debilka.
Po czym wyszłam, już nie odwracając się. Usłyszałam jedynie głośnie westchnięcie braciszka. Na zewnątrz pogoda była znośna. Jednak mnie i tak wszystko wkurzało. Cóż taki dzień.
Zajęłam miejsce pasażera i czekałam na Yugyeoma, który zjawił się po krótkiej chwili.
- To co jedziemy? - powiedział entuzjastycznie. Dlaczego oni wszyscy są tacy radośni?
- Nie. - odparłam. Jego mina była bezcenna, aż sięgnęłam po telefon i zrobiłam mu fotkę. - Dadzą mi za to tysiące.
Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, gdyż po tym zrobił jeszcze głupszą minę. Kiedy jednak zobaczył, że mnie rozbawił, jego entuzjazm wrócił. Popełniłam błąd życiowy...
- Ty potrafisz się uśmiechać!!!
- Wow!!! Amerykę odkryłeś. - odpowiedziałam sarkastycznie.
- No i wróciła stara Arielle. - powiedział smutno. Ups?
- Jedźmy już do tego piekła, zwanym szkołą.
- Mówię ci, nie będzie tak źle.
- Ehh... Zamknij się.
Włączyłam radio, aby zagłuszyć komentarze Yugyeoma na temat mojego zachowania. Jak na złość leciała ich piosenka If you do. Chłopak od razu zaczął śpiewać. Jednak to było lepsze, od jego ciągłego paplania.
Wiedziałam, że to będzie trudny dzień.
No i oczywiście się nie myliłam.
W tej całej szkole czekała na nas banda mojego braciszka. Składająca się ze słodkich dziewczynek i uroczych chłopaczków. Zaczęli się witać. Ich uśmiechy nie schodziły im z twarzy. Czy tylko ja uważam, że to przerażające? Oprócz tego każdy z nich miał na sobie mundurek, z wyjątkiem chłopaków z GOT7. Ależ wielki przywilej. Pomyślałam.
Jeden z nich wrócił moją uwagę. Był chyba najbardziej uroczym chłopakiem na ziemi. Nazywał się Mark. Chyba. Jednak wiedziałam, że nie mogę pozwolić im zbliżyć się do mnie.
I tak oto zaczął się mój pierwszy dzień w szkole.
Cześć ! Ten rozdział pisałam ja, czyli @IMyMeMineAndYou . Mam nadzieję, że spodoba wam się nasz dziwne, ale zabawne opowiadanie :D
Miłego weekendu wszystkim życzymy ! <3
Ps. Zdjęcie dla uwagi, aby podkreślić ciemną aurę naszej Arielle.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top