I forgive u <3


*Lily*

Kiedy otworzyłam drzwi do mojego pokoju, o mało nie dostałam zawału,kiedy na korytarzu zobaczyłam...

Yugyeoma!

Chłopak chyba się nieźle przestraszył, kiedy zobaczył jak Sehun podnosi w górę kij. Potem, kiedy szatyn zdał sobie sprawę, że to tylko przyjaciel, opuścił broń. Wtedy wzrok Yugyeoma skierował się na nasze złączone dłonie, które po chwili puściliśmy.

Wściekły blondyn podszedł do mnie, ściskając moje policzki i unosząc twarz ku górze.

-Co wy ćpaliście? – zapytał wściekły, patrząc mi w oczy.

-To może ja was zostawię... - mruknął Sehun i szybko ewakuował się do mojego pokoju.

-Uspokój się Yuggie, to tylko amfa – powiedziałam, próbując się wyszczerzyć, ale jego ręką sprawiła, że z moich ust uformował się dzióbek, ku któremu powędrowały oczy chłopaka.

Kim puścił moją twarz, kręcąc przy tym głową z nieodwiedzaniem.

Przetarł twarz dłonią i chciał już odejść, ale go zatrzymałam, pytając:

-Po co przyszedłeś?

Chłopak odwrócił się w moją stronę, a ja podeszłam do niego z szeroko otwartymi oczami. Kiedy do przebycia został mi już jeden krok,przez to że byłam nieźle zjarana potknęłam się o własne nogi,lodując idealnie twarzą w torsie Yugyeoma. Bez skrępowania oplotłam jego ciało swoimi drobnymi ramionami.

Wyczułam,że blondyn przez chwilę się wahał co zrobić, ale w końcu mnie objął, przyciskając do siebie.

-Lily, dlaczego mi to robisz? – szepnął.

Nie widziałam o czym mówi, dlatego odsunęłam się odrobinę i popatrzyłam na niego z dołu (co poradzić, że Yugyeom to gigant),czekając na wytłumaczenie.

Jednak,jedyne czego się doczekałam, to jego słodkie usta na moich.

Smakowały dokładnie jak za pierwszym razem.

Pocałunek znów nie trwał długo, ponieważ po chwili odsunęłam się od niego, choć to nie było łatwe.

-Yugyeom... - westchnęłam.

-Przepraszam za dzisiaj. Byłem zdenerwowany, nie chciałem powiedzieć niczego, co mogłoby cię zranić – powiedział, na jednym wdechu.

-Wybaczam ci – wybełkotałam, podpierając się o ścianę.

-Dziękuję – powiedział, kierując się w moją stronę, ale ja się odsunęłam. Lekko zasmucony chłopak, skinął głową i ruszył w kierunku schodów.

Ja w tym czasie wróciłam do swojego pokoju, w którym rozłożony na moim łóżku szatyn, smacznie pochrapywał.

Popatrzyłam na niego z uśmiechem, po czym położyłam się obok i wtuliłam w jego plecy.

Sehun momentalnie odwrócił się w moją stronę, obejmując mnie w pasie.

Wdychając przyjemne perfumy chłopaka, zasnęłam.

***

-Co tu się wyprawia?! – kiedy usłyszałam krzyk Jacksona, zbyt szybko się podniosłam, co skutkowało randką z podłogą.

-A co wy tu robiliście? – spytał zaciekawiony Bam, który towarzyszył mojemu kuzynowi.

-Na pewno nie spaliśmy, co to to nie – jęknął Oh, przeciągając ręką po twarzy, a następnie pomagając mi się z powrotem wdrapać na łóżko.

-Macie szczęście, że jesteście w ubraniach – powiedział groźnie blondyn, ale my z szatynem potrafiliśmy się tylko roześmiać, co po chwili zrobili również chłopcy.

Kiedy okazało się, że jest już po 23, szatyn musiał szybko wracać do domu.

Po wyjściu przyjaciela, poszłam do chłopaków i trafiłam na moment w którym BamBam, znów żalił się, jaki to jest okropny, że tak potraktował Juniora. Jackson niezmiernie ucieszył się, kiedy mnie zobaczył, ponieważ to oznaczało skrócenie jego męczarni.

I znów przyszła moja kolej, na podawanie chusteczek.


Tytuł kojarzy mi się z --> I forgive u Justin! Ranz Kyle. To tak by the way :D Miłego czytania <3


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: