How could u, Bam??
*Junior*
Obudziłem się w salonie, a na mojej klatce piersiowej, znajdował się nieduży ciężar. Popatrzyłem na burzę brązowych włosów. BamBam.
-Hej młody, wstawaj – mruknąłem nie za głośno, kiedy zdążyłem się już napatrzeć na młodszego chłopaka.
-Chwilę, Junnie – jęknął, tym swoim seksownym, głębokim głosem.
Chwyciłem mój telefon i sprawdziłem godzinę. 10:21.
Przez to, że zacząłem się wiercić, szatyn był zmuszony wstać.
-Junior – mruknął podnosząc się do siadu. – Czy ty masz robaki w dupie? – zapytał, a ja parsknąłem śmiechem.
-Chodź, zobaczymy co z resztą – powiedziałem, podając dłoń młodszemu.
Weszliśmy po schodach, po czym od razu skierowaliśmy się do pokoju Yugyeoma. Gospodarz spał sobie wygodnie na łóżku, Kai obok biurka, a za przytulankę służył mu Jackson. Nie powiem, uroczo to wyglądało,ale zaraz... Gdzie do cholery podział się ten niesforny rudzielec?
-Chyba nie myślisz, że jest u niej? – zaśmiał się BamBam, a ja od razu ruszyłem do pokoju Arielle.
Cichutko otworzyłem drzwi. Mój wzrok od razu zawędrował do łóżka dziewczyny, na którym był również Mark.
-A jednak – parsknął szatyn.
Podbiegłem do Marka, po czym nim potrząsnąłem budząc przy tym brunetkę.
-Co jest grane? – zapytał zaspany chłopak.
-Marky, co ty do cholery tu robisz? – zapytała dziewczyna, kiedy zorientowała się, że nie jest sama.
-Ja... Nie mam pojęcia – rzucił chłopak, który był równie zdziwiony co i my.
Prędko odesłałem go z pokoju Arielle, bo gdyby Yugyeom go tu znalazł to byłoby po nim.
Niedługo po tym reszta domowników się obudziła, więc postanowiliśmy zjeść śniadanie. Dwóch blondynów postanowiło się pobawić w kucharzy,więc było ciekawie.
Koniec końców zrobili nam... w zasadzie to sam nie wiem co, ale nie było takie złe.
Podczas kończenia posiłku, Bam dostał wiadomość i oznajmił nam, że już musi iść. Przez to, że nic nie powiedział, trochę się zmartwiłem. Z rozmyślań wyrwało mnie coś ciepłego lądującego na mojej twarzy.
-Już nie żyjesz, Wang!
***
Przez cały dzień, dzwoniłem i pisałem do mojego przyjaciela, który wciąż nie odpowiadał. Wieczorem miałem tego dość, bo ja naprawdę się martwiłem. Wsiadłem do samochód i ruszyłem do domu Tajlandczyka.
Po kilku minutowej jeździe byłem już na miejscu. Zaparkowałem auto i skierowałem się w stronę villy przyjaciela, kiedy nagle spostrzegłem że ktoś wychodzi. Szybko ukryłem się za najbliższymi krzakami. Na werandzie spostrzegłem dwie męskie sylwetki. Jedna z nich należała do BamBama, a druga do... V!
Myślałem,że serce mi stanie, gdy zobaczyłem jak Tae całuje na do wiedzenia Tajlandczyka.
Odczekałem chwilę, aż Taehyung odejdzie, po czym ruszyłem do domu przyjaciela. Zapukałem w drzwi, starając się być spokojny.
-Zapomniałeś czegoś Taehy... - urwał, gdy spostrzegł, że to nie Tae stoi przed nim.
-Jak mogłeś Bam? – rzuciłem głosem pełnym żalu. Po chwili spostrzegłem pełno nowych malinek na jego szyi i obojczykach.Myślałem, że zaraz zwymiotuję.
-Junior, ja... - starał się coś powiedzieć, ale ja nie miałem zamiaru już go słuchać.
-Byłem głupi, bo myślałem że ci na mnie zależy, ale dla ciebie liczył się tylko seks. Nawet nie liczyłeś się z tym, że możesz zniszczyć naszą przyjaźń! – parsknąłem, czując jak w kącikach oczy zbierają się słone łzy. - Od teraz jesteśmy tylko członkami jednego zespołu – rzuciłem odwracając się i kierując w stronę auta.
- Ale Jinyoung...
-Pierdolony satyryk – splunąłem nie odwracając się, po czym ocierając pierwszą łzę, wsiadłem do pojazdu i odjechałem.
Cześć! Miłego czytania czy coś, nie mam weny na notkę pod spodem xD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top