6 - Dalliance

4026 słów

~~~~~~~~~~~


Jimin:

Musiałem upewnić się, że prezent, który otrzymałem, był przekazany przez Jeon Jeongguka. Serce waliło mi ze stresu na samą myśli ile ryzykował posuwając się do takiego ruchu. Ale skoro był gotów na ryzyko, chyba oboje myśleliśmy o sobie poważnie.

Niestety, nasza wymiana wiadomości tak mocno nakręcała moje myśli o Alfie, który mnie pragnął, że była to wystarczająca iskra, by w moim ciele zapłonął ogień.

Wolna dłoń szybko zawędrowała na nabrzmiałe krocze, które błagało o dotyk, a do mojej gasnącej świadomości dotarła pełna przerażenia myśl, że oto zaczęła się rujka, na którą kompletnie nie byłem przygotowany. Moją jedyną potrzebą było dostanie się do Alfy, aby błagać go o pokrycie mnie.

Dopadłem leżącą na stoliku nocnym karteczkę, dołączoną do naszyjnika od Jeongguka, która stanowiła w tym momencie ledwo namiastkę mojego adoratora. Ale tyle wystarczyło, bym zaczął jęczeć. Przymknąłem oczy, wyobrażając sobie, że jest tu ze mną i spełnia potrzebę zapłodnienia mnie. Chciałem mu urodzić gromadkę dzieci i to jak najszybciej.

Na moje szczęście w tym amoku nie wpadł mi do głowy pomysł zadzwonienia do niego. Nasza ewolucja nie nadążała za rewolucją technologiczną, więc nie błagałem do słuchawki, aby tu przyszedł i dał mi swojego wielkiego, nabrzmiałego... O tak...

Zapach, który wydobywał się ze mnie, nawołujący Alfy do zainteresowania się mną, szybko sprawił, że pod drzwiami mojego pokoju zrobiło się zamieszanie. Czułem przyjaciół, byli na wyciągnięcie ręki i na pewno gdybym się tylko troszkę postarał, któryś z nich wypełniłby sobą moje wnętrze.

Oni jednak pozostali trzeźwi w tej sytuacji i niedługo po tym, jak pierwszy raz doszedłem, wsunęli mi do pokoju koszyk, do którego natychmiast pobiegłem, słysząc jednocześnie jak zamykają mnie na klucz. Chłopaki przynieśli mi całą masę przeróżnych zabawek, które musieli albo na szybko kupić, albo przygotować już wcześniej awaryjnie, bo sam o tym kompletnie nie pomyślałem. Ale dzięki temu miałem sporo możliwości, aby zastąpić sobie choć trochę mojego Alfę, który powinien być tu ze mną, by mnie zaspokoić i zapłodnić.

Minęło osiemnaście godzin, gdy ogień w końcu opuścił moje ciało. Leżałem wymęczony na łóżku, patrząc w sufit i starając się unormować oddech. Spałem może jakieś cztery godziny łącznie, bo padałem co jakiś czas ze zmęczenia, by po kilkudziesięciu minutach znów chcieć się bawić. W czasie tych przerw Seokjin hyung musiał wsuwać mi posiłki do pokoju, bo za każdym razem czekała na mnie taca z jedzeniem tuż przy drzwiach, które pochłaniałem ekspresowo. I choć wiedziałem, że to, co się wydarzyło było zupełnie naturalne, to było mi potwornie wstyd.

Podniosłem się powoli, nieco obolały. Zabawki, służące za substytut ukochanego, były rozrzucone, a niektóre nadal się poruszały, brzęcząc cicho. Zebrałem wszystkie do koszyka, wyłączając co niektóre i zabrałem do łazienki, by przemyć je dokładnie. Zdjąłem też pościel, którą wsadziłem do pralki. Potem prysznic, zrobienie makijażu i wywietrzenie pokoju. A w międzyczasie cały czas panikowałem, bojąc się tego, co Jeongguk sobie o mnie pomyślał. W końcu przerwałem naszą rozmowę bardzo niespodziewanie i drżałem na myśl, że mam zajrzeć w komunikator.

Dlatego odwlekałem to, idąc jeszcze do kuchni zjeść i podziękować chłopakom za szybką reakcję. Wszyscy byli nieco zarumienieni, bo choć sami przeżywali swoje ruje, to jednak ich wyglądały zupełnie inaczej niż moje. Oni nie piszczeli błagalnie o wejście w nich jak najszybciej i najgłębiej...

Dopiero po tym wszystkim wróciłem do pokoju, by wziąć do ręki telefon. Odsłuchałem wiadomości, które na mnie czekały i zmusiłem się do ułożenia czegoś, co nie pogrąży mnie w jego oczach.

A może się domyślił, że to ruja?

Nie, nie myśl o tym. To zbyt żenujące...

„Przepraszam za wczoraj, nie mogłem dalej pisać, ale proszę, nie pytaj o szczegóły. Wszystko u Ciebie dobrze?"

Wiedziałem, że nie odpisze od razu, bo na moim telefonie widniało powiadomienie o rozpoczętym streamie. Dlatego odpaliłem go, by zobaczyć mojego wesołego Alfę, grającego razem ze swoim teamem.

Ułożyłem się wygodnie na poduszkach i słuchałem jak okularnik komentuje ruchy przeciwników. Dopiero w krótkiej przerwie, którą miał przez utratę życia, spojrzał na telefon.

„Założyłem, że zasnąłeś. A jeżeli tak nie było, to zaczynam się martwić? Hybe coś odwaliło? Czy może reszta członków BTS? Jesteś bezpieczny? Nie mogę nie zapytać o szczegóły, kiedy to brzmi tak niepokojąco"

Aaaaaaaa! Jak mam ci odpowiedzieć, by się nie przyznać wprost?!

„To nic strasznego, naprawdę. Bardziej... omegowe sprawy. Skup się na streamie, dołączyłem do oglądających"

Jeongguk od razu odłożył telefon i uśmiechnął się szeroko, patrząc prosto w kamerę.

– Witam wszystkich, którzy dopiero dołączyli – powiedział radośnie i zaczął streszczać, co się działo do tej pory. Czat zaraz się ożywił, a oburzeni ludzie pytali, po co to robi, skoro nikt nie pisał, że dołączył.

Postanowiłem więc dać znać, że naprawdę jestem teraz z nim, pisząc komentarz z mojego konta o nazwie „bad_bitch95": "Fighting!"

„Znajdź mój komentarz" – dodałem w wiadomości prywatnej, na co Jeongguk ukrył swoją postać w krzakach, by prześledzić szybko wiadomości od oglądających.

– Bad bitch 95, fighting – przeczytał w końcu i zaśmiał się, sięgając po telefon. Odpisanie chwilę mu zajęło, bo musiał jednocześnie podjąć walkę w grze.

„Zgadłem? Czy to coś mniej oczywistego?"

„Bingo. Tylko proszę mnie nie wyróżniać, bo jeszcze zrobią śledztwo internetowe, kim ja jestem"

Takie ostrzeżenie było konieczne, by przypomnieć mu, że internauci są naprawdę przerażająco dobrzy w stalkowaniu ludzi.

„Spokojnie, takim śledztwem to ja się zajmę. Ale po streamie"

Chyba znów się rumienię.

„Lubię, gdy jesteś taki radosny na streamie. Nie przeszkadzam Ci już, skup się na grze, a ja będę grzecznie oglądał"

Jeon znów skupił się na kamerze, posyłając szeroki uśmiech, na co dało się słyszeć głos Somi – jednej z dziewczyn z T1:

– Nasz midliner nam nie midline'uje. Haloo, Iaaan, pobudka.

– Już wracam – powiedział szybko i całkowicie skupił się na grze, choć uśmiech nie opuszczał już jego twarzy, nawet w momentach pełnej koncentracji.

Pół godziny później było po wszystkim, a nasza narodowa duma e–sportu mogła sobie zbić wirtualne piątki z całym teamem.

Jeongguk zarządził przerwę, włączając dla oglądających ekran poczekajkowy ze skaczącym po łące królikiem i spokojną melodyjką, po czym otrzymałem od niego wiadomość:

„Jestem wesoły, bo w końcu napisałeś. Martwiłem się cały dzień. Ale to żadne poważne omegowe sprawy? Wszystko w porządku z Twoim zdrowiem? Odkąd mój ojciec zawiózł Cię wtedy do szpitala myślę o tym tak co najmniej... kilkanaście razy dziennie"

„Nie chcę Ci o tym mówić, bo to zawstydzające!!! Ale to nic złego, naprawdę"

Chyba teraz załapie.

„Zawstydzające. No okay, to mam już swoje teorie Ale najpierw sprawdzę, co zawstydzającego pisała jeszcze ta 'bad_bitch95' ( ͡° ͜ʖ ͡° )"

Zaśmiałem się na to, bo raczej nie znajdzie nic niestosownego w historii moich komentarzy. Nie pisałem niczego w stylu: „Zapłacę ci, jeśli się ze mną prześpisz", i tego typu rzeczy (jak potrafią niektórzy), a były tam zwykłe komentarze, jak: „Trzymam kciuki za was na turnieju", „Kraj jest z was dumny", i tak dalej.

Pomyślałem jednak, że nieco mu podkręcę ciśnienie, by ciężej mu było wrócić na streama. Ot taka mała, omegowa złośliwostka.

„Tam nic, ale może za jakiś czas będę coś zawstydzającego pisał tu... Alfo"

Dobre pięć minut czekałem na odpowiedź, zastanawiając się, czy po prostu poszedł do toalety i zostawił telefon, czy za bardzo zgłupiał.

A może źle odczytuję wszystkie jego sygnały i traktuje mnie po prostu jak brata, a ja tu robię nadinterpretacje?!

Odpowiedź w końcu przyszła.

„Jimin?! Zrobiłeś mi tym... rzeczy... których nie powinieneś tak szybko robić (✖╭╮✖)"

Ojej. Jak mi przykro.

„??? Co takiego zrobiłem? Jestem grzeczny (*ˊᵕˋ)* ̀ˋ"

„Taaak? Czyli zapewniasz, że jesteś grzeczną Omegą?"

„Oczywiście ('') Ale mogę być czasem niegrzeczną... Zależy, co Alfa lubi... )"

Chwilę później, zamiast standardowej wiadomości przyszła głosówka, którą odsłuchałem z walącym sercem.

– 'Hmmmmm... Taką śliczną Omegę jak ty uwielbiam w każdym wydaniu.' – Jego mruczenie i gardłowy ton sprawiły, że zacząłem podejrzewać, iż zaraz dostanę drugą rujkę. To było niemożliwe, ale zrobiło mi się potwornie gorąco.

„Mów mi tak jeszcze, Alfo" – odpisałem, tuląc mocno poduszkę.

'Park Jiminnie~~~ Mam tylko krótką przerwę, a przez ciebie...' – nie dokończył, śmiejąc się z zadowoleniem.

A skoro tak, to nie mogłem pozostać mu dłużny. Starałem się jednak brzmieć nieśmiało, byśmy nie przekroczyli niestosownej granicy. Jeszcze nie. Przyjdzie na to czas, jestem pewien.

– 'Co przeze mnie? Chciałbyś być tu ze mną?'

Jednak młodszy wczuł się już w naszą grę, przesuwając ten limit.

'Chciałbym... nie tylko być z tobą...' – wymruczał bardzo dwuznacznie, znów niskim tonem.

– 'Co byś ze mną zrobił?'

Kolejne pomruki, przez które czułem wilgoć w świeżo założonej bieliźnie.

'Jiminnie~~ Mam jeszcze kilka rozgrywek z teamem, nie mogę teraz skończyć w łóżku, fantazjując o nas'

A powinieneś.

'Mówiłem – jestem grzeczną Omegą. Nie wiem, co ty za fantazje tam masz...' – zacząłem niby niewinnym tonem, ale zaraz nieco spoważniałem, choć uśmiech nie znikał z moich ust. – 'Nie chcę cię odrywać od obowiązków, wiem, że musisz przygotować się do turnieju'

Początek jego wiadomości w postaci śmiechu był jak miód na utęsknione serce.

'A ja utrzymuję, że jestem grzecznym Alfą... Coś nam się tu nie zgadza po tych rozmowach. Ale podoba mi się to' – powiedział, nadal utrzymując dwuznaczny ton. – 'Jiminnie, odezwę się po streamie, dobrze?'

– 'Dobrze. Będę czekał'.

Włączyłem znów aplikację, by dołączyć do streama, gdzie króliczek po chwili zniknął, ukazując znów twarz blondyna, który powiedział: „Dobrze, a teraz grzecznie gramy".

Jednak coś mi przyszło do głowy. Wstałem więc i w słuchawkach zacząłem krążyć po pokoju, zbierając potrzebne mi rzeczy. Statyw ustawiłem przy łóżku, zaczepiając na nim telefon, po czym poszedłem do garderoby przebrać się. Legginsy w kolorze baby blue oraz kremowa koszulka, za duża na mnie o dwa rozmiary, były idealne do pomysłu, który miałem.

Zaraz po tym ustawiłem się przy rurze i zacząłem małą sesję fotograficzną. Oczywiście nie mogłem za wiele zdziałać, mając nadal nogę w ortezie, ale tyle powinno wystarczyć.

Jeszcze kilka zdjęć jak siedzę na szarfie, po czym chwila edycji, i mogłem wrzucić kilka ujęć na mojego prywatnego Instagrama, z dopiskiem: „Nie mogę się doczekać, gdy znów będę mógł poćwiczyć...".

Szybko wróciłem na streama mojego Alfy (chyba mogłem, a na pewno chciałem go tak nazywać), który po kilku minutach zerknął na telefon, gdzie pewnie zauważył moją aktywność na Instagramie, uśmiechając się do ekranu.

– Hmmm, rozpraszające – wymruczał takim samym tonem jak na głosówkach, przez co czat eksplodował, bo ludzie przez ten ton zorientowali się, że coś jest na rzeczy.

Jeongguk jednak ze spokojem i lekkim rozbawieniem skomentował to słowami: „Co takiego jest rozpraszające? Nieczyste zagrania".

Przez resztę jego streama padały stwierdzenia, które wiedziałem, że kieruje do mnie. Nie chciałem go już rozpraszać, więc nie wysyłałem kolejnych wiadomości, ale chłopak i tak zerkał w telefon, co oglądający wytykali mu pytaniami o to rozproszone zachowanie. Ten jednak stwierdzał, że: „Ogląda piękne rzeczy", przez co rozeszła się plotka, że Sohee, która była przecież jego oficjalną dziewczyną, wysyła mu jakieś nagie fotki. Co trochę mnie wkurwiało, bo NIKT NIE BĘDZIE WYSYŁAŁ MOJEMU ALFIE NAGICH FOTEK. Oprócz mnie. Wkrótce...



Jeongguk:

Wnioskując po prawie dwudziestu czterech godzinach bez odpowiedzi, jego śmiałości, zwrotach w moją stronę, odpowiedziach, ciągłym rozpraszaniu na streamie i podpowiedzi w postaci „omegowych spraw", wczoraj chyba mi nie zasnął, a... dostał po prostu pierwszą rujkę. I... szalenie mnie to kręciło. Jako... jego Alfę. Jako jego potencjalnego partnera, kiedy już szczerze porozmawiamy. Ale przede wszystkim jako potencjalnego SPRAWCĘ. Bo skoro tak nagle, tuż po tych kilku głosówkach, przestał odpisywać, nie miałem na to innego wytłumaczenia. I aż nie mogłem usiedzieć na streamie, myśląc o tym wydarzeniu. Myśląc, fantazjując i tęskniąc do niego. Bo to ze mną powinien przejść swoją pierwszą rujkę. To ja powinienem zaopiekować się nim w tym czasie, dbając nie tylko o jego instynktowne potrzeby, a również zapewniając odpoczynek i jedzenie. Miałem tylko nadzieję, że chociaż reszta członków BTS o to zadbała... OCZYWIŚCIE TYLKO O ODPOCZYNEK I JEDZENIE. Bo na samą myśl ich jakiejkolwiek innej pomocy szykowałem na nich pazury i kły. Jiminnie był mój. Tylko mój.

Atmosfera na drugiej części dzisiejszego streama była... całkiem wesoła. Aż reszta T1 nie mogła uwierzyć w ten mój humorek. Bo jeszcze wczoraj byłem rozkojarzony i chwilami naburmuszony, a dziś... zmiana całkowita. Nawet śledząc instagramowe poczynania Jimina, który nawrzucał kilka przepięknych fotek, bez problemu kierowałem moją postacią w LOL–u, dając jej po prostu czasami złapać oddech gdzieś w krzakach. I musiałem przyznać po tych zdjęciach, że... na sto procent miałem rację! Jimin po prostu... błyszczał i promieniał. A ubrania, jakie założył idealnie podkreślały zarówno jego urodę, jak i nowy status. Nie mogłem się na nie napatrzeć.

Czat zaczął wysnuwać swoje wnioski. Ale było to na mnie naprawdę nietypowe zachowanie, więc wcale nie dziwiłem się mojej widowni. Sporo osób stwierdziło, że piszę z Sohee. Ale moje wiadomości z Sohee... od zawsze były mocno neutralne. Zwłaszcza, że to głównie moi lub jej rodzice lubili zabierać nas na rodzinne wakacje. I to tam najczęściej byliśmy zmuszeni udawać zakochaną parę. A że sporo naszych znajomych nie była świadoma tego udawanego związku, musieliśmy mieć na swoich Instagramach jakieś „dowody". To był... ciężki związek. Od którego teraz najchętniej całkowicie bym odszedł. Ale nasze agencje na pewno jeszcze na to nie pozwolą.

Dokończyłem tę kolejną długą rozgrywkę, dziękując wszystkim za obecność, szalone teorie, donejty i suby. Znów trochę przymarzłem, więc jeszcze chwilę się powstrzymałem przed dopadnięciem do telefonu, najpierw wykonując kilka ćwiczeń rozgrzewających.

Jednak jak tylko moje kości i dłonie wydawały się rozruszane, dopadłem do niego, przenosząc się na łóżko.

Prześledziłem jeszcze kilka naszych ostatnich głosówek i wiadomości, uśmiechając się na tę o „byciu grzecznym–niegrzecznym". Bo przy takich tekstach naprawdę pobudzał moją wyobraźnię, która była spragniona takich widoków. Widziałem jego nagrania ze sceny. Przeróżne edity, czasami zdjęcia i gify. Podczas występów nie wyglądał na grzeczną Omegę. Wyglądał seksownie, sensualnie, kusząco. Ale starał się taki być, udając potencjalnego Alfę lub Betę. Więc... jaki był naprawdę? Co usłyszałbym, kiedy już bym się znalazł między jego nogami? Odważne: „Zerżnij mnie, Alfo. Szybko, pragnę cię"? Czy bardziej nieśmiałe: „Proszę... Zróbmy to, Alfo"? Na obie opcje aż robiło mi się ciaśniej w bokserkach. Bo zarówno taki nieśmiało proszący Jimin, jak i ten wprost komunikujący mi swoje potrzeby, mocno na mnie działał. Pragnąłem każdej wersji. JAKIEJKOLWIEK WERSJI. BYLE SZYBKO.

Postanowiłem to właśnie na tej wiadomości się skupić, komentując jego zachowanie podczas kolejnej części mojego streama:

– 'Jiminnie~ W dalszym ciągu mnie rozpraszałeś. To nie jest zachowanie grzecznej Omegi' – zauważyłem, ciesząc się przy tym jak głupi, bo możliwość spokojnego powrotu do rozmowy z nim, naprawdę mnie uszczęśliwiała. Zwłaszcza po wczorajszym niepewnym zakończeniu naszej wymiany głosówek i wiadomości.

Chwilę poczekałem aż Jiminnie odczyta tę wiadomość. A kiedy to zrobił, nadal z szerokim uśmiechem, wpatrywałem się w ekran, oczekując jego odpowiedzi.

Jednak zamiast takiej na Instagramie... czy nawet w SMS–ie, ujrzałem... połączenie przychodzące?!?!?!?!?! Oczywiście od Jimina!!!

CO?!?!?!?!?!?!?!?

On żartuje?!?!?!?!

Przecież doskonale widział, że jestem... beznadziejny w takich rozmowach. Zwłaszcza z kimś, na kim tak cholernie mi zależy!!!

I CO TERAZ?!!?!?!??

Wziąłem kilka głębokich wdechów. Przecież siedziałem na streamach dniami i nocami. Gadałem z T1, czasami z innymi streamerami lub widzami. Umiałem wszystko na bieżąco komentować... Więc czego ja się boję?!

ODBIERAJ TO!!!

W końcu kliknąłem zieloną słuchawkę, powoli przykładając telefon do ucha.

– Too... na pewno dobry pomysł? – odezwałem się jako pierwszy. Starałem się, aby głos mi nie zadrżał, i abym powiedział to w miarę płynnie, co... na razie na szczęście się udało. Choć moje szybko bijące serce i niespokojny oddech zaraz mogły mi to uniemożliwić...

W przeciwieństwie do wysyłania głosówek, podczas takiej rozmowy nie musiałem długo czekać na jego odpowiedź. I zaraz mogłem usłyszeć ten delikatny, piękny głosik, niestety lekko zniekształcony przez połączenie telefoniczne:

– Nie wiem. Ale nagrywanie wiadomości bardziej mnie stresuje – przyznał, zaraz też dodając: – Cieszę się, że odebrałeś. – Co brzmiało tak radośnie i ciepło, że wywołało mój uśmiech. Nadal nieco nerwowy, bo mój organizm nie przestawał panikować.

– Przed nagraniem wiadomości można się chwilę zastanowić – zauważyłem, po prostu przyzwyczajony do wysyłania głosówek. Zwłaszcza w moim roczniku. – Ale... jeśli wolisz porozmawiać w ten sposób, oczywiście możemy. Tylko... nie obiecuję, że nie palnę czegoś głupiego – podkreśliłem, śmiejąc się cicho, nadal odrobinę nerwowo, choć z sekundy na sekundę, ten stres ze mnie schodził, ustępując miejsca radości. Bo to był pierwszy raz od tamtego niedzielnego eventu, kiedy mogliśmy porozmawiać w podobny sposób. Nadal nie twarzą w twarz, ale to i tak kolejny krok do przodu w naszej relacji.

– Ja też nie mogę tego obiecać. Poczekaj chwilkę – rzucił nagle, po czym miałem okazję wyłapać, że chyba gdzieś przeszedł. Może uciekając z salonu? Albo przenosząc w wygodniejsze miejsce? Ale... jego kolejne słowa podpowiedziały mi, że chyba po prostu przeniósł się gdzieś, gdzie nikt go nie usłyszy: – Jeongguk, co my robimy?

Jimin brzmiał na... niepewnego i nieco zestresowanego. Przez co miałem ochotę go przytulić i uspokoić... Ale nie było to niestety możliwe. Dlatego po prostu kontynuowałem rozmowę, dopytując o jego pytanie, którego nie zrozumiałem.

– Co robimy?

– Wiesz, że nie powinniśmy... no wiesz, zbliżać się do siebie.

Ach. Chodzi o umaszczenie? Mojego ojca? Jego wytwórnię? Czy moją agencję i związek z Sohee?

Jakoś... rozwiążemy te sprawy. Muszę być tylko pewien, że Jimin bierze mnie na poważnie.

Blondyn z niczym mnie nie pospieszał. Dał mi się zastanowić i w końcu zapytać o to, o co już dawno powinienem zapytać:

– A... chciałbyś? Wiesz... Być... Ze mną? – Wszystko niepotrzebnie zaakcentowałem, przedłużając każde słowo. Zrobiło mi się głupio i aż strzeliłem bezgłośnego facepalma. – Przepraszam, że wprowadzam taką niezręczną atmosferę. Będę szczery i przyznam, że... nie mam doświadczenia z Omegami. Onieśmielasz mnie – wyznałem, ostatnie dwa słowa szepcząc, bo jako Alfie ciężko mi to było powiedzieć. Zwłaszcza Omedze, na której mi zależy.

I choć marszczyłem na siebie mocno brwi, krzywiąc się lekko, a moje serce znów wybijało jakieś szalone rytmy, Jimin nie postanowił mnie wyśmiać lub oceniać. Po prostu odpowiedział na moje początkowe pytanie:

– Bardzo bym chciał – przyznał, naprawdę cichutko. A ten uroczy głosik, był tak szczery i pełen uczuć, że aż mnie zaczęło nosić. Zwłaszcza gdy dodał: – Tęsknię za tobą...

!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Chce być ze mną!!!!

I tęskni za mną!!!!

– Ja też... – odpowiedziałem na to również szeptem, jakby bojąc się, że ktoś mógłby nas teraz podsłuchiwać. A pod wpływem uczuć i tego roznoszącego się nagle po całym moim ciele ciepła, wywołanego tymi wyznaniami, rzuciłem jeszcze: – Chciałbyś może... spotkać się ze mną?

– Chciałbym. Ale nie teraz. Muszę wyleczyć nogę, a ty musisz skupić się na turnieju – przypomniał, jak zawsze będąc w naszej relacji głosem rozsądku. – Poza tym... będziemy musieli się ukrywać. Nie tylko przed twoimi czy moimi fanami, ale przed... dosłownie wszystkimi...

No tak... Rodzina, znajomi, a nawet obcy nam ludzie...

Dlatego... muszę się upewnić. Muszę być w stu... nie, w miliardzie procentów pewien.

– Jiminnie? Na pewno tego chcesz? Chcesz... ryzykować dla związku ze mną?

– Nie wiem... Możliwe, że instynkt za bardzo mnie póki co niesie... Przeraża mnie myśl, że miałbym stracić to, na co tak ciężko pracowałem. Ale moja wewnętrzna Omega... też ma swoje potrzeby...

To nie była odpowiedź jakiej oczekiwałem. Ale na co liczyłem? Że porzuci dla mnie swoje dotychczasowe życie? Bo w sumie tak to zabrzmiało...

Dlatego na razie nie zamierzałem się w to zagłębiać. Lepiej to zrobić przy spotkaniu twarzą w twarz, a nie przez telefon.

– Też walczyłem z moim instynktem, ale... przegrałem tę batalię. Do tej pory... czuję twój zapach. Ten słodki, cudowny zapach – przyznałem i lekko się przy tym rozmarzyłem, wspominając tę lukrową woń, która teraz była już tylko jak piękne wspomnienie, za którym tak mocno tęskniłem...

– Dlatego tym bardziej dajmy sobie czas. Nasze umaszczenie... powinno mimo wszystko nas hamować – zauważył, wzdychając smutno, jak najbardziej mając rację. Choć... nie w naszym wypadku.

Potrzebowałem chwili, aby zastanowić się nad tym co w ogóle odpowiedzieć. Skoro na razie nie chciałem mu jeszcze niczego zdradzić.

– Ale spokojnie, Jiminnie, postaramy się, aby pozostało to naszą tajemnicą – zapewniłem po prostu, aby na razie się nad tym nie głowił.

– Dobrze... Nie chcę ci już przeszkadzać, na pewno jesteś zmęczony – stwierdził, co od razu mnie rozbudziło. Bo chyba już od jakiejś minuty lub dwóch, mój początkowy stres minął i teraz miałem wręcz ochotę rozmawiać z nim przez całą noc.

– Nigdy mi nie przeszkadzasz. Ale fakt, jest późno, też powinieneś się już położyć. Zwłaszcza że... trochę się napracowałeś przy tych zdjęciach... – przytoczyłem ten ważny i ciekawy fakt, ciesząc się przy tym. I zaraz chcąc je ponownie skomplementować, aby wiedział, że... udało mu się to rozpraszanie mnie: – Wyszły pięknie. Jesteś prześliczny – przyznałem szeptem, przygryzając przy tym lekko wargę, bo takie flirtowanie przez telefon było jeszcze bardziej zawstydzające. Ale na pewno i dla mnie i dla niego miłe.

– Dziękuję... Nie myśl sobie, że robiłem je z myślą o tobie – wypalił mi nagle. A po uśmiechu, który słyszałem w jego głosie, domyślałem się, że raczej się ze mną droczy.

– Dobrze. W takim razie dla kogo? – dopytałem, nie ukrywając tej lekkiej nutki zazdrości w moim głosie. Bo nawet sama myśl o tym, że robiłby jakiekolwiek zdjęcia dla innego Alfy źle wpływała na mój instynkt.

– Dla siebie. Bo chciałbym znów zatańczyć. Nie lubię kontuzji, bo ograniczają mnie w robieniu tego, co kocham.

– Taką odpowiedź mogę zaakceptować. Choć w waszym zawodzie kontuzje są nieuniknione. Wasze ciała też potrzebują czasami odpocząć. Więc wykorzystaj ten czas i odpoczywaj, Jiminnie. Oczywiście oglądając moje streamy – podkreśliłem, śmiejąc się radośnie.

– Chyba muszę przestać, bo ktoś tu się za bardzo rozprasza. Miałem kupić bilet na turniej, ale odpuszczę sobie, bo przeze mnie przegracie, gdy będę rozpraszał... mojego Alfę.

Aż się zapowietrzyłem, słysząc to prosto z jego ust! To było... sdufguisdgfuisdgfisdgfuisdgfuigdfiuasgfbhzxcvjkeghsof8wgheruhw!!!!

MÓJ OMEGA!

MÓJ, MÓJ, MÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓJ OMEGA!

W DODATKU NAZYWA MNIE SWOIM ALFĄ!!!!!!!

!!!!!!!!!!!!!!!

Zasłoniłem usta ręką, starając się zagłuszyć ten podekscytowany odgłos, który wyrwał się ze mnie nieproszony. Ale niezbyt to pomogło, zwłaszcza gdy zaraz w moim uchu mogłem usłyszeć radosny śmiech Jimina.

Wie co mi robi. OJ WIEEE.

– Do usłyszenia jutro – rzucił po tym, zapewne już chcąc kończyć tę rozmowę. Ale ja jeszcze chciałem dogadać kilka spraw.

– Czekaj, czekaj, Jiminnie. Poproszę moją agencję, żeby cię zaprosili. Chciałbym, żeby tam był... mój śliczny Omega – przyznałem, z niezwykłą... łatwością i całkowicie rozczulony używając tego określenia.

Jimin, w przeciwieństwie do mnie, nie miał na to jakichś dziwnych reakcji. Po prostu chwilę pomilczał, czym się rozkoszowałem, wyobrażając jak po prostu lekko się zawstydza, a na jego ślicznej twarzy pojawiają się rumieńce.

Tak bardzo chciałbym cię teraz zobaczyć, Jiminnie...

– Nie, nie rób tego – poprosił, na tę moją propozycję, jak zwykle jako jedyny trzeźwo myśląc. – Nie możemy zostawiać nikomu wskazówek, a zwłaszcza ludziom w naszym otoczeniu. Kupię sobie bilet i ukryję się w tłumie.

Westchnąłem ciężko na siebie, znów prezentując sobie lekkiego facepalma, bo... wychodziłem przy nim na niezłego „bystrzaka".

– No tak, przepraszam. To byłoby ryzykowne. Chociaż... pozwól mi go kupić dla ciebie? – zaproponowałem. Bo choć doskonale wiedziałem, że stać go na taki wydatek, nawet jeżeli te bilety zazwyczaj były drogie, to i tak chciałem mu go sprezentować. Jak wszystko czego by tylko zapragnął.

– Kochany jesteś, ale nie trzeba, naprawdę – zapewnił. I już myślałem, że zaraz się ze mną pożegna, skoro zakończyliśmy już raczej wszystkie poruszone tematy, jednak on wyskoczył z kolejnym, który nawet przez myśl mi nie przeszedł! – Ale... czy jest szansa, byś wysłał mi swoją bluzę? Do mojego gniazda...

Znów początkowo się zapowietrzyłem. I dopiero po dobrej minucie wypuściłem ciężko to powietrze.

DO GNIAZDA.

MOJE.

UBRANIA.

ASDFHSDUIFHSDFUSUIDFH!!!

To było po prostu tak urocze, tak... omegowe...

Uwielbiałem takie rzeczy. Fantazjowałem o takich życiu, takiej przyszłości. Posiadania mojej własnej, pięknej Omegi, którą będę mógł otaczać opieką i... miłością. Więc było to dla mnie... naprawdę wiele.

– Chcesz... moje ubrania do... swojego... gniazda? Jiminnie~~~ – wymruczałem, całkowicie rozczulony. – Wyślę co tylko chcesz i ile tylko chcesz – zapewniłem, posłuszny, grzeczniutki i... szaleńczo zakochany.

– Jedna bluza wystarczy – zapewnił, znów z uśmiechem w tych kilku słowach. Choć zaraz oprócz jego uroczego głosu, dotarło do mnie pukanie do drzwi, które Jimin od razu skomentował: – Muszę kończyć, ktoś przyszedł. Do usłyszenia.

– Dobranoc, Jiminnie – zdążyłem jeszcze powiedzieć, po czym chłopak już się rozłączył. A ja padłem na to łóżko, pozwalając rozluźnić się wszystkim moim kończynom, ciesząc przy tym głupio do sufitu.

Jestem szczęściarzem, że na niego trafiłem. Albo raczej... on trafił na mnie na streamie...

Jestem szczęściarzem, że w ogóle mnie zechciał. Wtedy na evencie, czy też podczas oglądania moich transmisji...

Park Jiminnie, jestem dzięki tobie taki szczęśliwy. Dziękuję. I zrobię wszystko, abyś ty także był dzięki mnie zawsze szczęśliwy.

Dlatego jeszcze zanim zebrałem się do mycia i spania, postarałem się przenieść na moje dzisiejsze ubrania jak najwięcej mojego zapachu. Przygotowałem mu i bluzę, i koszulkę, długoooo dywagując nad jakąś bielizną, aleee... to nie na takim etapie...

I dopiero kiedy zapakowałem wszystko w szczelną, zamykaną folię, przygotowując to na jutrzejszą wysyłkę, mogłem spokojnie zacząć zbierać się do snu, wspominając naszą dzisiejszą rozmowę. I wcale mnie nie zdziwiło, kiedy tej nocy wszystkie moje sny wypełnione były blond Omegą, tańczącą dla mnie na rurze...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top