5 - Snowflake
5425 słów
~~~~~~~~~~~~
Jeongguk:
To szło... za daleko. Moje reakcje na Park Jimina i moje... uczucia do niego. Bo choć tak jak Mingyu mi kazał – powinienem dać sobie spokój, dla mojego dobra, i dobra teamu, kiedy Jimin do mnie napisał niedługo po streamie... nie potrafiłem go olać. A tym bardziej nie potrafiłem udawać, że mi na nim nie zależy. Nadal moje umiejętności „podrywania Omeg" były zerowe, ale postanowiłem być z nim po prostu szczery. I przede wszystkim nie kończyć tej nocnej rozmowy tak szybko jak Jimin zakładał. Bo to nie było takie łatwe. Tęskniłem do niego. Pragnąłem kontaktu z nim. Pragnąłem... jego. Mój wewnętrzny Alfa nie potrafił odpuścić. Zwłaszcza gdy po wysłaniu mu tej pożegnalnej selki, otrzymałem w zamian jego zdjęcie. Zrobione specjalnie dla mnie! Widać było na nim zaledwie jego usta, szyję i fragment koszulki, a jednak wpatrywałem się w nie przez kolejną godzinę, marząc o złożeniu pocałunku na tych pełnych, kuszących ustach, lub delikatnym naznaczeniu tej ślicznej szyi. Moje fantazje zawędrowały w naprawdę niebezpieczne rejony. I zapewne gdyby nie środki hamujące mój wilczy instynkt na czas przygotowań do turnieju, skończyłbym przez niego z rują, zwłaszcza wspominając tamten lukrowy zapach... Dlatego potrzebowałem głosu rozsądku. I to jak najszybciej!
Z rana, tak jak Mingyu proponował dzień wcześniej, umówiłem się z nim na piwo. Oczywiście u niego w mieszkaniu, aby było bezpieczniej. Nie chciałem, aby ktokolwiek podsłuchał naszą rozmowę. To były zbyt wrażliwe tematy.
Chłopak był ode mnie o dwa lata starszy, więc już jakiś czas temu wyprowadził się od rodziców, dzięki naszej pracy jako profesjonalni gracze Riotu i streamowaniu, mogąc wynająć coś w centrum Seulu. Mingyu, tak jak większość naszego teamu, nie miał na razie czasu na poważniejsze związki. Zwłaszcza że był Betą. Wolał skupiać się na turnieju, tylko od czasu do czasu robiąc wypady na jakieś jednorazowe randki.
Początkowo krążyliśmy po tematach związanych z naszą profesją, popijając przyniesione przeze mnie piwko i jedząc zamówiony przez Mingyu makaron i pizzę. Trochę o naszych strategiach, trochę o naszych błędach. Te tematy były dla nas teraz najważniejsze. Jednak od jakiegoś tygodnia, oprócz LOL–a i naszej kariery, to właśnie wątek Park Jimina, jego statusu i moich uczuć do niego, był dla mnie równie ważny, jak nie ważniejszy od grania... A z racji tego, że w drodze do Mingyu, miałem trochę czasu w taksówce, przygotowałem screeny. Całej wczorajszej rozmowy z Jiminem. Screeny, bo jednak musiałem ocenzurować kilka rzeczy, jak informację o jego albumie. Ufałem Mingyu, jednak Jimin go nie znał i dlatego nie zamierzałem zdradzać jakichkolwiek jego sekretów.
I czekałem cierpliwie, kiedy starszy to wszystko czytał. Łyk piwka, drugi, trzeci. Kolejny i kolejny. Stresowałem się. Jego opinią, ochrzanem... tym co mnie czeka, kiedy już zrozumie cały kontekst tej rozmowy. W końcu wczoraj po streamie prosił mnie, abym dał sobie spokój z Parkiem, a kiedy poszedł spać... olałem jego prośbę, pisząc sobie z nim w najlepsze. Ale nie potrafiłem inaczej. Jimin był dla mnie... zbyt ważny.
I w końcu... oddał mi mój telefon bez słowa. Już myślałem, że wstanie i wyjdzie, podkreślając w ten sposób co o tym wszystkim myśli. Ale to było bardziej w stylu Yu. Mingyu... miał swoje metody. Może nawet skuteczniejsze. Bo kiedy sięgnął po swój telefon, pogrzebał w nim chwilę, nadal nic do mnie nie mówiąc. A ja cierpliwie czekałem, marszcząc lekko brwi, niepewny jego reakcji i tego co szykuje.
Chłopak zdecydował się na metodę wizualną. Specjalnie wyszukał i zapisał zarówno moje, jak i Jimina zdjęcie, po czym skierował ekran swojego telefonu w moją stronę. Pokazał najpierw zdjęcie uśmiechającego się Jimina z dłonią na policzku, które było zresztą przeurocze, a następnie moje, z jakiegoś eventu gamerskiego, ze standardową neutralną pozą rąk skrzyżowanych na torsie.
– Popatrz na to. I popatrz na to – poprosił, dość spokojnym, choć dobitnym tonem.
Kilka razy powtórzył tę małą demonstrację, a ja... chętnie przyglądałem się temu uroczemu zdjęciu Jimina... Choć to na pewno miało inny cel, co zaraz mi podkreślił:
– Czy widzisz jakieś podobieństwo? – Znów poprzeskakiwał między tymi zdjęciami, choć tym razem już tylko dwa razy, zaraz do tego dodając: – Bo chyba kurwa nie widzisz, że oboje macie to samo umaszczenie... Jeongguk, przestań tracić na to czas i siły. Park jest dla ciebie ZAKAZANY. I to PRAWNIE. Więc przestań zachowywać się jak szczeniak i robić do niego jakieś podchody. Mówię to jako kolega z teamu, który przez taki skandal może ucierpieć i stracić sponsorów, ale przede wszystkim jako twój przyjaciel, który się o ciebie martwi. Więc zablokuj i wykasuj do cholery jego numer. I nie kontaktuj się z nim więcej. Nic dobrego z tego nie wyjdzie. – Trochę mnie zjechał. Choć słusznie. To było... nieodpowiedzialne, zakazane i ryzykowne. Ale doskonale to wiedziałem, obaj wiedzieliśmy. A jednak nadal... nie potrafiliśmy dać sobie z tym spokoju...
Zestresowały mnie jego słowa. Zwłaszcza ta część o teamie. Bo gdybym cokolwiek odjebał, jako MVP naszej grupy, możliwe że odsunęliby całe T1 od turnieju. Chyba że wcześniej bym od nich po prostu odszedł. Ale obecnie nie było to możliwe. W OGÓLE nie było to możliwe.
To naprawdę szczeniackie zachowanie. Mingyu ma rację...
Strzeliłem lekkiego facepalma, załamany sam sobą. Choć jak na młodego Alfę przystało, musiałem się jakoś wytłumaczyć, zaraz podkreślając jeden z faktów:
– Na moje usprawiedliwienie – wczoraj to nie ja pierwszy napisałem.
A co to zmieniało? Nic... Zwłaszcza że Mingyu był na tyle bystry, aby wyłapać kolejny, istotny fakt:
– Taaaaak? A kiedy Park chciał ją zakończyć, to kto napisał, że nie może zasnąć? – zauważył, a ja wzniosłem oczy ku górze, bo właśnie pozbawił mnie jedynego usprawiedliwienia. – Park od twojego zapachu zaczął być Omegą! Znaczy tak w skrócie, ale no przez ciebie się to aktywowało. Więc nie pierdol, że on będzie tą stroną, która zrezygnuje z kontaktu.
I osiemnastoletni, alfi łebek, taki jak ja, powinien nagle odmówić tak pięknej Omedze jak on? Mingyu... w co ty wierzysz...
– To jest po prostu znak na to, że powinienem siedzieć w domu i grać, a nie chodzić na jakieś nudne eventy, bo ojciec i matka tego chcą. Później tak się kończą te wyjścia. – I wpadłem na kolejne usprawiedliwienie. Bo obwinianie o wszystko rodziców też było lepsze od obwiniania samego siebie. – Ale to dlaczego on mi się tak podobaaaa... – mruknąłem zaraz, bo znów to we mnie uderzyło. Do tego ze zdwojoną siłą po tych bezsensownych usprawiedliwieniach. Bo może to nie była kwestia wyjścia na event. Może gdybym spotkał go w innych okolicznościach też... poczułbym do niego coś podobnego.
Lekko podramatyzowałem, znów trzymając rękę przy czole, kręcąc głową.
– Może jesteś zmęczony udawanym związkiem z Sohee. Poszukaj sobie w końcu jakąś Omegę.
Poszukaj sobie Omegę? Ale ja mam Ome... Co ja gadam...
– Teraz nawet nie mam na to czasu i ochoty. A Park Jimin sam stanął na mojej drodze... Pojawił się znikąd. W najmniej odpowiednim momencie – podkreśliłem, bo ani na sekundę przez myśl mi nie przeszło, aby kogokolwiek sobie teraz szukać. Jemu zapewne też. Obaj musieliśmy skupić się na swoich karierach, na razie zapominając o jakichkolwiek bliższych relacjach. Przynajmniej o tych prawdziwych, bo „związek" z Sohee się nie liczył.
– Mówię ci, Jeongguk, odpuść sobie i zerwij z nim kontakt, bo to będzie za duży skandal.
Odpuść sobie. To przecież takie proste, prawda?
Wziąłem kolejny łyk piwa, dopijając już całą zawartość butelki. Chwilę milczałem, myśląc i analizując to wszystko.
– Teraz turniej jest najważniejszy, tak? – zapytałem, starając się brzmieć na przekonanego, ale... niezbyt mi to wyszło. Bo chyba coś, a raczej KTOŚ inny był dla mnie teraz ważniejszy.
– Turniej turniejem, ale chodzi też o całą twoją karierę – przypomniał po raz kolejny, a ja po prostu pokiwałem na to głową.
– Liczyłem, że będę się tym zajmował do gamerskiej emerytury – przyznałem, o czym już nieraz im wspominałem. Bo perspektywa takiej pracy z odejściem dopiero w przedziale od 26 do 30 roku życia, w zależności od sukcesów i popularność, naprawdę mi odpowiadała. – Więc powinienem być ostrożny – podsumowałem to, znów się nad tym zastanawiając.
Związek jest tego warty? Warty porzucania pasji i czegoś, co kocham od tak dawna? Raczej... nie.
I zgodnie z wcześniejszą propozycją Mingyu, złapałem za telefon, aby zablokować numer Jimina, uniemożliwiając mu kontakt ze mną. Bo tak będzie lepiej dla mnie i dla niego, a przede wszystkim dla całego mojego teamu, który powinienem teraz stawiać na pierwszym miejscu.
Jimin:
Zaczynałem się bać. Moje myśli cały czas krążyły wokół blondwłosego Alfy. W zupełnie randomowych momentach dnia, przyłapywałem się na wyobrażaniu sobie naszej wspólnej przyszłości. Już nawet zrobiłem sobie tablice na Pintereście, gdzie zapisywałem pomysły na wesele! A przecież... to było niemożliwe. Nasza natura mówiła jasno – zakaz rozmnażania się z osobnikami tego samego koloru. Nie wolno. Nie. Dzieci z takich związków rodzą się martwe. Ewolucyjnie nasze nosy powinny traktować zapach osobnika tego samego umaszczenia jako nieatrakcyjny. A mimo tego ja byłem zepsuty, pragnąc właśnie tego jednego osobnika. Nasz związek byłby największym skandalem od kilku, jak nie kilkudziesięciu lat, co przekreśliłoby zupełnie nasze kariery. To zniszczyłoby też życie naszych zespołów, bo zarówno BTS nie istnieli bez pełnego, sześcioosobowego składu, jak i T1 potrzebowało swojego najlepszego gracza. Wszystkie logiczne argumenty były za zakończeniem tej znajomości. Jednak moje serce tego nie mogło zaakceptować, bo Jeon Jeongguk nie wiadomo kiedy stał się dla mnie ważniejszy niż wszystko inne.
Aby móc się nieco oderwać od moich myśli, z chęcią przyjąłem propozycję Tae, by udać się do wytwórni, gdzie miałem robić za operatora. Z pomocą jego telefonu nagraliśmy kilka Tiktoków, a także zrobiłem mu parę zdjęć do wrzucenia na Instagrama. Sam wolałem się póki co nie pokazywać, woląc zaczekać na moment pełnej sprawności ruchowej.
Korzystając jednak z naszej obecności, stylistki poprosiły nas o przymiarkę kilku ubrań, z czego chętnie skorzystałem, pozwalając im na dopasowywanie moich koszul, które wymagały poprawek. Ujawnienie się statusu było równoznaczne z drobnymi zmianami w budowie ciała. Oczywiście już wcześniej dawało informacje o tym kim będę, ale teraz miało przejść dodatkowe zmiany, jak poszerzenie się bioder, czy lekkie uwypuklenie klatki piersiowej. Choć nieco mi się to nie podobało, będę musiał zacząć nosić... biustonosze. No dobra, w cholerę mi się to podobało, bo te koronki były takie urocze! Na szczęście jako męska Omega nie miałem mieć nie wiadomo jak wielkich, ale i tak będzie to konieczne.
Jednak póki co nie zabrałem się za zakup tego dodatkowego elementu bielizny, w ogóle nie krępując się przy przebieraniu. Taehyung grzecznie odwracał się tyłem, ale było mi to naprawdę obojętne. Znaliśmy się zbyt dobrze, bym czuł zawstydzenie przez jego wzrok.
Gdy znów znaleźliśmy się na sali treningowej, by Tae mógł poćwiczyć kilka kroków, nasz manager dołączył do nas z nieco niezadowoloną miną. Podszedł do mnie i podał mi naruszoną paczkę.
– Jieun z personelu przekazuje. Zajrzałem do środka, nic szkodliwego – poinformował spokojnie i wyszedł.
Zaskoczony usiadłem wygodniej, by ją otworzyć, a w tym czasie Tae dołączył do mnie, również zaciekawiony.
Prostokątne, płaskie pudełko kryło w sobie prawdziwe jubilerskie arcydzieło. Srebrny naszyjnik, a w zasadzie kolia, pełna była drobnych śnieżynek. Wyglądało to przepięknie i aż uchyliłem usta, zaszokowany. Bo kto mógł mi sprezentować taką rzecz? Na pewno nikt ze staffu. To musiało kosztować naprawdę kupę pieniędzy! Logo Graff mówiło samo za siebie.
Czyżby jakiś adorator?
Wziąłem do ręki karteczkę, która ukryta była na wewnętrznej stronie pokrywki.
„Cieszę się, że jesteś Omegą."
– O matko... – szepnąłem, nie mogąc się powstrzymać.
– To od Jieun? Ale to... Omega? – powiedział zagubiony Tae. – Coś tu nie gra.
Alfa złapał za kartkę i powąchał ją, zaraz podsuwając mi pod nos. Od razu rozpoznałem zapach.
– Zbyt naturalne na zapach druku? – zapytał niepewnie mój przyjaciel, a moje policzki zaczęły czerwienić się na wspomnienie spotkania za zatrzaśniętymi drzwiami.
– Znam ten zapach. Wiem od kogo to... – przyznałem cicho i ostrożnie.
Poczułem, że moje ciało zaczyna wydzielać zapach ekscytacji, czego nie byłem w stanie kontrolować. Bo to by oznaczało, że naprawdę nie jestem mu obojętny. Nasza wymiana wiadomości nie była tylko niezobowiązującą, jednorazową konwersacją.
– Od kogo? Od kogoś innego z personelu? – dopytywał Taehyung, wyraźnie zmartwiony moją wonią.
– Powiem ci, ale obiecaj, że nikomu nie powiesz. Nawet reszcie zespołu – poprosiłem, wiedząc, że akurat Tae mogę w pełni zaufać. Był mi najbliższym z braci, dlatego byłem gotów podzielić się z nim tym niewygodnym sekretem.
– No pewnie. – Od razu wyciągnął mały palec, by przypieczętować obietnicę, dlatego od razu zahaczyłem o niego swoim.
– To od Iana – szepnąłem, rumieniąc się jeszcze mocniej.
– Iana – powtórzył, a po chwili jego oczy mało nie wyszły z orbit. – TEGO Iana?! – prawie się wydarł, na co od razu zasłoniłem mu usta, lekko wystraszony.
– Ciiiiiicho! Tak, tego Iana.
Cofnąłem moją dłoń i zamknąłem pudełeczko razem z karteczką.
– Aleeee jak to??? – dopytywał Tae, tym razem szeptem.
Powiedziałem A, trzeba powiedzieć i B.
– Skontaktował się ze mną po tym, jak ujawnił się mój status. Bo to przy nim się zaczęło... – przyznałem się, kładąc dłonie na rozgrzane policzki. – Mój instynkt... zadziałał właśnie przy nim. Wiem, że obaj jesteśmy blond, ale moja Omega aż skomle do niego... A on mi wysłał ten prezent... i ten liścik... Chyba też mnie lubi...
Mój przyjaciel wyglądał, jakby ta wiadomość była dla niego za trudna do przyswojenia. W sumie nie powinienem się dziwić. Sam jeszcze jakiś czas temu traktowałbym z pogardą osobę w mojej sytuacji.
– Ale... Jimin...? – wyraźnie brakowało mu słów, by wyrazić to, co siedziało mu w głowie. – Wtedy na tym wydarzeniu, tak? – dopytywał, jakby chciał się upewnić.
Nie opowiadałem reszcie BTS szczegółów, ale teraz musiałem je przedstawić.
Moja ucieczka od matki szalejącej z przedstawianiem mi potencjalnych partnerów, nietypowe spotkanie w pomieszczeniu dla obsługi, zatrzaśnięte drzwi, moje odczucia o ujawnianiu się statusu i panika. A potem także nasza wymiana wiadomości, zarówno ta pierwsza, jak i ta ostatnia.
Mimowolnie położyłem ręce na brzuchu, czując w nim rozchodzące się ciepło.
– Przez samo opowiadanie o tym czuję, że mogę rujkę dostać... – przyznałem zawstydzony.
Alfa nadal nie mógł wyjść z szoku.
– I nic wcześniej nie wspominałeś... To poważna sprawa. Zwłaszcza, że jest tego samego umaszczenia – przypomniał, jakby ta kwestia już nie spędzała mi snu z powiek. – To bardzo... Dziwna sytuacja. Ale chyba mu zależy, skoro najpierw pomógł ci na tym wydarzeniu, później bronił cię przed swoją publiką, a teraz wręczył biżuterię za jakieś... miliony dolarów. Wiem, że oni dużo zarabiają na tych grach, ale że aż tak?
– Myślisz, że mnie lubi? – zapytałem z nadzieją, potrzebując potwierdzenia od kogoś tej informacji. Bo bardzo się bałem, że to tylko moje urojenia, nawet jeśli wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że moja teoria jest słuszna.
Tae przez chwilę patrzył na mnie i nagle, gwałtownym ruchem zabrał mi prezent, który leżał na moich udach.
– Nie powinieneś go przyjmować, Minnie. Oddaj mu go. To BLOND Alfa, który doskonale wie, że ty jesteś BLOND Omegą – powiedział, ale nie mogłem się na tym skupić, bo musiałem odzyskać moją kolię! Chociaż bardziej zależało mi na karteczce z zapachem Jeona. Ale i tak, to należało do mnie! Dlatego zacząłem skomleć i wyciągać ręce, próbując mu odebrać moją własność.
– No to co...
On jednak uciekł z ręką z dala ode mnie.
– To tak, jakbyś był ze swoim bratem. Nie, nie, nie, nie. Nie wolno. Masz całe życie przed sobą. Karierę. Rodzinę. I nas. Nie możesz tego wszystkiego porzucić dla jakiegoś Alfy. Zwłaszcza, że masz mnóstwo innych umaszczeń, które tylko czekają, aż na nich spojrzysz.
Nadal skomląc, skuliłem się i patrzyłem na przyjaciela nieco z dołu, by wzbudzić w nim więcej współczucia. To Omegi potrafiły naprawdę dobrze, by sterować Alfami, jednak ja musiałem się jeszcze tego nauczyć, bo póki co niewiele mi to dawało.
– Oddaj... To nie jest mój brat...
– Jimin. To niebezpieczne... Poza tym, czy on nie ma jakichś... szesnastu lat? Jest młodym Alfą, głupieć mu się pewnie chce... Chociaż ten prezent... – zastanowił się, po czym znalazł sobie uzasadnienie. – Ale pewnie jest świadomy, że lepiej do ciebie nie startować z tanimi badziewiami.
– Jest tylko dwa lata młodszy od nas, nie cztery – poprawiłem go.
– A Alfą pewnie jest od miesiąca, Jiminnie. Warto dla niego wszystko ryzykować? – zapytał z troską i objął mnie.
W pierwszym odruchu chciałem go odepchnąć, bo zapach nie–mojego Alfy był mi teraz niepotrzebny, ale akacja kojarzyła mi się z bezpieczeństwem, więc pozwoliłem mu na to.
– Skupmy się teraz na twoim albumie. Żadnych Alf, okay? Przynajmniej na ten czas.
Jęknąłem, ale kiwnąłem głową, byle tylko spełnił moje życzenie.
– Ale oddaj mi prezent... – błagałem dalej, wtulając się w jego bok.
Ciche warknięcie nie przestraszyło mnie, i w końcu pudełeczko z logiem Graff znów trafiło w moje ręce.
– Potwierdzisz mu w ten sposób, że jego starania nie idą na marne, Jiminnie.
– Nie będę go nigdzie nosił, obiecuję. Chcę tylko mieć coś od niego... – powiedziałem, naprawdę nie planując pokazywać się w tym naszyjniku. Póki co, bo już miałem w głowie koncepcję piosenki, a ta kolia byłaby idealna do teledysku.
Spędziliśmy z Tae jeszcze trochę czasu na sali, jednak był tak zły po całym tym zajściu, że ciągle się mylił w krokach, dlatego wróciliśmy do mieszkania, gdzie zamknąłem się w pokoju i skupiłem na spisaniu słów do piosenki. Oczywiście był to tylko wstępny zarys, ale już czułem, że „Alone" będzie kręcone w pięknym, zaśnieżonym, górskim krajobrazie.
Jeongguk:
Chyba tylko przy Mingyu potrafiłem udawać, że nie będę się w to wszystko angażował. Bo jeszcze w taksówce, zabierającej mnie z powrotem do domu, jak najszybciej odblokowałem numer Jimina, zły sam na siebie, że w ogóle go zablokowałem. A przecież mógł przez te pół godziny próbować do mnie napisać!!!
To już było pewne. Przepadłem. Moje serce należało tylko do niego. I choćbym nie wiem jak chciał i ile razy próbował, na razie nie potrafiłem i nie mogłem się od niego odciąć. Zresztą, zamiast odcinać, wpadłem na lepszy pomysł. Bo... nasza relacja raczkowała. Jimin nie wiedział co do niego czuję, a ja sam nie byłem pewny tego co Jimin czuje do mnie. Bo może to chwilowe przywiązanie? Związane z ujawnieniem jego statusu przy mnie? Po prostu poczuł się wtedy bezpiecznie, o co zadbałem, i teraz jego wilcza część tęskni do mnie właśnie przez to? W końcu jest świeżo upieczoną Omegą, potrzebującą chroniącego go Alfy lub Bety.
Jednak nieważne na jakie teorie wpadłem i do jakich wniosków dochodziłem. Bo za każdym razem mój instynkt podpowiadał mi jedno: To mój Omega. On potrzebuje mnie. A ja jego.
I tak jeszcze tego samego dnia, po popołudniowym streamie, kiedy byłem pewien, że wypite z Mingyu piwo nie krąży już po moim organizmie, udałem się do kilku sklepów. No oku miałem głównie te z biżuterią, bo doskonale wiedziałem, że Jimin uwielbia wszelkie tego typu dodatki.
Bvlgari, Piaget, Graff, Tiffany & Co., Buccellati, Van Cleef & Arpels, Harry Winston i Cartier. Tylko te marki mnie interesowały. Bo tylko w nich byłem w stanie znaleźć coś konkretnego. Drogiego i pięknego. I jak to zwykle bywało w takich momentach, sprzedawcy początkowo nie brali mnie na poważnie. Bo ot jakiś gówniarz przyszedł udawać, że w ogóle coś u nich kupi. Dopiero kiedy opisywałem wzór, który mnie interesuje, i kwotę, którą mógłbym poświęcić na taki element biżuterii, wyrywali się do pomocy, oferując mi przeróżne warianty. Ale byłem wybredny. Żadnych nudnych i prostych wzorów. To musiało być coś wyjątkowego. Dla wyjątkowej Omegi.
Jednak ostateczny zakup idealnego naszyjnika w Graffie był najłatwiejszą częścią mojego planu. Wręczenie go Jiminowi wydawało się przecież niemożliwe. W końcu ich wytwórnia już dawno przestała przyjmować prezenty od fanów. Na jego domowy adres lub ten dormu BTS również nie mogłem tego wysłać, bo zapewne uznałby to za podarunek od jednej z psychofanek. Dlatego musiałem pokombinować. A fakt, że jedna z osób pracujących w Hybe od dawna przyjaźniła się z matką, przychodząc czasami do nas na obiady, mocno mi to ułatwił. Musiałem tylko naściemniać, że to od mojej znajomej z klasy, która uwielbia Jimina i już dawno chciała mu to dać, ale Big Hit zabronili przyjmować prezenty od fanów, i już. Poprosiłem jeszcze tylko o dyskrecję, bo matka wkurzy się, że wykorzystuję w ten sposób koneksje. A że jej przyjaciółka lubiła i mnie, i Sayę, obiecała zachować to dla siebie, abym jeszcze teraz, przed turniejem, nie miał niepotrzebnych problemów.
Prezent miał trafić do Jimina jakoś popołudniu lub wieczorem. Jednak popołudnie minęło i nadszedł wieczór... a telefon milczał. Niecierpliwiłem się i głowiłem, zerkając ciągle na telefon na streamie. Czasami patrzyłem też prosto w kamerkę, mając ochotę wprost powiedzieć: „Czy dostałeś mój prezent, Park Jimin? Podoba ci się? Jest okay?". Ale nie mogłem... Musiałem po prostu zaufać, że prędzej czy później do niego trafi. Albo... ktoś go sprzeda i się ustawi na całe życie...
Jakoś dotrwałem do końca. Bez wiadomości od Jimina. Rozgrywki poszły nam... słabo. Byłem na nie zbyt rozkojarzony, otrzymując za to opieprz na pożegnanie z T1. Ale dzisiaj niezbyt to do mnie trafiało. Obiecałem tylko, że jutro będzie lepiej, po czym uciekłem na łóżko, waląc się na nie z ciężkim westchnięciem.
Może go dostał, ale... wcale go nie chciał i przesadziłem?
Dźwięk przychodzącego SMS–a podziałał na mnie jak defibrylator. I w tym momencie chyba zamordowałbym osobę, która ośmieliła się do mnie napisać. Bo czekałem na wiadomość tylko od jednej osoby... A widząc jego imię z emotką śnieżynki, serce od razu mi przyspieszyło.
„Hej, wszystko w porządku? Wyglądałeś, jakby coś się stało"
Oj Jimin... Ty mi się stałeś...
Jednak nie mogłem mu tak napisać, wystukując coś, co ani go nie zaniepokoi, ani nie przerazi.
„Hej! Teraz już w porządku :D"
„Stresujesz się turniejem?"
I kolejne ciężkie pytanie, bo na razie nie mogłem być z nim w pełni szczery.
„Turniejem nieeee"
„A czym?"
– A czym...? – przeczytałem to na głos, zagryzając wargę. – Tobą. I twoją reakcją?
Ale nie mogłem tego napisać.
Trochę mi zeszło nad odpowiedzią. A ostatecznie postawiłem po prostu na:
„W sumie turniejem też"
Jestem geniuszem rozmów z Omegami...
„Na pewno wygracie, jesteście najlepsi"
„Jeżeli będziesz nam kibicował to na pewno"
Starałem się trochę poprawić, sugerując mu w ten sposób, że po prostu zależy mi na... jego wsparciu. I na nim. Ale z tego SMS–a ciężko to było rozszyfrować.
Chwilę poczekałem na odpowiedź. A kiedy nadeszła... aż mi się ciepło zrobiło...
„Czy to od ciebie przyszedł prezent do Hybe, który mi skonfiskowali? :<"
– COOOOOOO??? Chyba jaja jakieś??? – mruknąłem do siebie oburzony.
PEWNIE GO UKRADŁA, ZŁODZIEJKA JEBANA!
„SKONFISKOWALI??? Kto dokładnie go zabrał??? Miał trafić prosto do Ciebie"
Aż cały buzowałem, nie potrafiąc już leżeć na tym łóżku. Siedziałem, ciskając piorunami z oczu w przestrzeń pokoju, już wyobrażając sobie moją konfrontację z tą babą.
„Powiesz mi, co to było?"
Dałem sobie chwilę na uspokojenie, nie chcąc z nim pisać pod wpływem negatywnych emocji. Dlatego trochę sobie pooddychałem, dając na wstrzymanie. Przynajmniej na razie. Bo jutro się z nią policzę!
„Niewielki upominek. Starałem się zrobić to dyskretnie, aby żadna informacja nie dotarła do mojego ojca. I w ogóle to miał być anonimowy upominek, skąd wiesz, że to ode mnie (╯•ᗣ•╰)(╯•ᗣ•╰)(╯•ᗣ•╰)(╯•ᗣ•╰)"
Wpatrywałem się niezadowolony w tę odpowiedź, marszcząc mocno brwi. Choć z sekundy na sekundę to niezadowolenie ustępowało miejsca rozczarowaniu i lekkiemu smutkowi, bo nie udało mi się go uszczęśliwić i zapewnić o moim uczuciu... A głównie na tym mi zależało.
Trochę odleciałem myślami, mając ochotę w tej chwili wstać, zebrać się do garażu i pojechać prosto pod jego dorm. Choćby z jakimś naszyjnikiem, czy inną ozdobą, którą odkupiłbym od siostry. Bo niestety o tej porze wszystkie sklepy były już pozamykane...
I gdybałem tak dopóki nie otrzymałem kolejnej wiadomości. Tym razem... ze zdjęciem? Ze zdjęciem Jimina. A raczej znów jego ust i szyi, na której... znajdował się śnieżynkowy naszyjnik??!?!!!?!?!!??!?!
– A JEDNAK. MA GO – powiedziałem do siebie, szczęśliwy, dość donośnym tonem. Choć zważając na nasze spore przestrzenie, nie było szans, aby dotarło to do Sayi, a tym bardziej do rodziców.
„Po pierwsze – bo właśnie sam się przyznałeś. A po drugie – liścik pachniał tobą. Mam go. Chciałem sprawdzić, czy mam rację"
Przeczytałem jego wiadomość dodaną do tego zdjęcia, dość szybko, na razie nie przywiązując do niej większej uwagi. Bo moje oczy znów powróciły do tej selki.
Śliczna, śliczna, prześliczna. Park Jimin jesteś przepiękny. A twoja szyja... doprowadza mnie do szaleństwa. Gdybym mógł... zrobiłbym z nią... różne cuda...
Tym razem potrzebowałem baaaaaaardzo długiej chwili. Byłem przeszczęśliwy. Że jednak to do niego trafiło. I że... tak cudownie na nim wyglądało. Nie żałowałem ani chwili poświęconej na szukanie tego naszyjnika. I ani wona na niego wydanego.
Liścik mną pachniał... Aż tak? Myślałem, że... zleje się z zapachem tuszu i tej kartki papieru? Chyba... nie doceniłem jego nosa. Może... tęskni za moim zapachem równie mocno jak ja tęsknię za tym jego?????
„Ale się sprzedałem ( •_•)( •_•)( •_•) Ale chyba... chciałem, żebyś wiedział. Cały dzień o tym myślałem. Na streamie też. Pięknie na Tobie wygląda. Mam nadzieję, że nie przesadziłem?"
Postanowiłem być szczery. Skoro zna już moje intencje i... chyba wie co do niego czuję. Jednak mimo wszystko trochę się przy tym zawstydziłem, nigdy nie pisząc takich rzeczy Omedze.
„Przesadziłeś. Wiem, ile to kosztuje. To potwornie drogi prezent. Chciałbym ci się odwdzięczyć, ale nie znam adresu, by wysłać prezent"
Aj, Park Jiminnie... Pieniądze pieniędzmi. Gdybym mógł, wszystkie moje oszczędności bym na ciebie wydał.
Cieszyłem się do siebie, znów powracając do tej wysłanej przez niego selki. Dlatego wpadłem na pewien pomysł...
„Nie w tym sensie 'przesadziłem'. Chciałem sprawić Ci radość. I sprezentować coś, co chętnie będziesz nosił, więc cena nie grała roli. A największym prezentem dla mnie byłaby Twoja selca, w naszyjniku, ale z twarzą w pełnym ujęciu"
Poczekałem chwilę iiiiiiiiii... wysłał! Wysłał!!!! W dodatku prześliczną!
Był na niej uśmiechnięty, lekko zarumieniony i w jakiejś ładnej, białej koszuli, ozdobionej wyszywanymi, różowymi kwiatami. A jego oczy odbijały światło w pokoju, przez co ślicznie iskrzyły, dodając mu nawet więcej uroku. Był piękny!!!!! Idealny!!!!!
„Czy tak jest dobrze?"
„Nawet lepiej niż dobrze. Wyglądasz przepięknie. Jesteś przepiękny" – ośmieliłem się napisać, pod wpływem emocji. Ale w ogóle tego nie żałowałem, zaraz powracając do tego zdjęcia, w które wpatrywałem się jak zaczarowany.
Mój piękny Omega.
– Mój, mój, mój, mój – wyszeptałem cicho, przejeżdżając palcem po ekranie, tuż na jego policzku, który miałem ochotę pogłaskać, poniuchać, wycałować, polizać.
Jimin chwilę nie odpisywał, ale dzięki temu dał mi moment na szybkie fantazje.
„Dziękuję. Ty jesteś bardzo przystojny. A najbardziej lubię twój głos"
Jestem według niego przystojny?!
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Nie mogłem przestać się uśmiechać, przeszczęśliwy. Bo miałem gdzieś takie komplementy słysząc je od koreańskiej publiki, na streamach, czy od znajomych i rodziny. Ale jednak z jego ust, wiedząc, że to jemu się podobam... byłem w siódmym niebie!!
„Też dziękuję :D Wyślij mi zaproszenie na ig, to podeślę jakąś głosówkę w zamian za tę piękną selkę: ian_thegod"
Wpadłem na lekki podstęp, nie chcąc pisać do niego wprost: „Podaj mi swojego insta, bo chcę więcej twoich pięknych zdjęć". Wolałem to jakoś obejść, i tak zdobywając dostęp na jego profil.
Poczekałem chwilę, zaraz otrzymując zaproszenie od „pjm_95", które od razu zaakceptowałem, również klikając „follow" na jego profilu i czekając na akceptację.
Aż odruchowo przejrzałem swojego Instagrama, chcąc się upewnić, że nie wrzuciłem tam ostatnio czegoś głupiego. Miałem tam sporo zdjęć z wakacji ze znajomymi, Sohee, czy rodziną. Jakieś sesje na koniach, w śniegu, w wodzie, czy na siłowni. Trochę zdjęć Sohee. A to z ukrycia, a to takich pozowanych. Trochę Sayi, trochę zdjęć jakichś mięsnych dań, czy też moich trofeów. Kilka zdjęć z Vogue'a, czy innego czasopisma, dla którego użyczyłem swojego wizerunku, też tam było, ale takie sesyjne raczej wrzucałem na główne konto, a nie to prywatne.
Chwilę musiałem poczekać na zaakceptowanie mnie przez Jimina. I zakładałem, że zapewne zerknął w tym czasie na mój profil. Ale ja również tylko na to czekałem, zaraz wpadając na jego konto.
Zdjęcia z ćwiczeń, zdjęcia w czasie tańca, zdjęcia z kawiarni, domu, samochodu i uczelni. Na każdym wyglądał PRZEŚLICZNIE! Uroczo, niewinnie i tak... domowo. Przeżywałem każde to zdjęcie, nie mogąc się nim nacieszyć. Zwłaszcza widząc co jakiś czas różowy, neonowy tekst po angielsku. A to z jakiegoś klubu, a to po prostu z jakiejś ściany. „Shall we dance?", „Eat, drink, dance", „Dance again", „I licked it so it's mine", czy też „Trust me, love me, fuck me", które najbardziej mi się spodobało! Bo miałem ochotę się do tego zastosować! W pełni!
I tak zapisywałem sobie zdjęcie po zdjęciu, oglądając każde jego szczegóły, otrzymując w międzyczasie kolejną wiadomość:
„Tylko mam prośbę... Możesz mi nic nie komentować i nie zostawiać serduszek? Mój najlepszy przyjaciel nie pochwala naszej znajomości i może zrobić się problem"
O, czyli widzę, że nie tylko ja mam ten problem...
„A już rozgrzewałem palce, żeby wszystko polubić ( •_•) Dobrze, że chociaż Ty z naszej dwójki jesteś rozsądny" – zażartowałem, bo raczej nie chciałem tak ryzykować. Wiedziałem, że nie powinniśmy utrzymywać ze sobą tak bliskiego kontaktu, więc nie było szans na komentowanie, czy lajkowanie jego zdjęć.
Zresztą, coś mu przecież obiecałem. Dlatego zaraz wbiłem w DM–y, odchrząkując, żeby nagrać obiecaną głosówkę:
'Jiminnie~~~ Jak ci minął dzień? Wszystko poszło po twojej myśli? Dobrze się czujesz? Mam nadzieję, że tak' – starałem się mówić moim głosem ze streamów. Tym spokojnym, choć zapewne pełnym ciepła, bo nie mogłem się przy tym przestać uśmiechać, nigdy nikomu nie nagrywając takich wiadomości. Zwłaszcza tak bliskiej mi osobie.
Chwilę poczekałem na odpowiedź, ale też otrzymałem ją w formie głosówki:
'W porządku. Pracuję i daję odpocząć mojej nodze, choć nie mogę się doczekać powrotu do treningów. Ty chyba miałeś gorszy dzień, bo na streamie byłeś rozproszony. Mam nadzieję, że jutro będzie lepiej' – Jego głos również brzmiał radośnie i ciepło. Ale i uroczo i ślicznie.
Odsłuchałem ją kilka razy, dopiero po nacieszeniu się jego głosem, odpowiadając:
'Też masz prześliczny głos...' – Choć tak na głos ciężko to było przyznać. Trochę się zawstydziłem, śmiejąc nieco nerwowo, ale nie przerywałem tej głosówki, zaraz ją kontynuując: – 'I kiedy mówisz, i kiedy śpiewasz. Jest taki... delikatny i... kojący... Nie wiem czy to odpowiednie określenia. Przepraszam, czasami nie jestem dobry w słowach' – przyznałem, przez co zrobiło mi się trochę głupio, bo mogłem to przemyśleć i dopiero powiedzieć. – 'Po prostu jest... idealny' – Znów się zaśmiałem, choć tym razem wesoło. – 'Przepraszam' – dodałem, w sumie samemu nie wiedząc za co. Czy to za ten śmiech, który nie wiem czy był na miejscu, czy za mój dobór słów, czy może za tę bezpośredniość. – 'A jeśli chodzi o dzisiejsze rozgrywkiii... Ciągle myślałem czy dostałeś prezent. I czy ci się spodobał. I czy nie przesadziłem. Miałem lekki natłok myśli. Na szczęście teraz jestem już spokojny, więc jutro powinno pójść mi lepiej' – wyznałem na koniec, nie chcąc tego przed nim ukrywać, skoro byliśmy ze sobą szczerzy.
Jimin chwilę odsłuchiwał tę głosówkę. Ale na jego odpowiedź tym razem nie musiałem czekać zbyt długo:
'Myślałeś o mnie przez cały ten czas?' – zapytał, chyba z hamowaną ekscytacją w głosie... lub lekką paniką? Bo mogłem to różnie interpretować. Ale wolałem odbierać jako ekscytację.
Będę z nim szczery. Całkowicie.
'Taak. Wcześniej nie mogłem się do tego przyznać, boooo... nie wiedziałem jak mnie odbierasz. Musiałem się trochę hamować. W sumie nadal trochę muszę' – przyznałem, końcówkę mówiąc dość niepewnie, bo... czy to nie było zbyt szczere? Co jeśli zapyta z czym takim dokładnie muszę się hamować? Co mu odpowiem? Że z moimi reakcjami i komentarzami, chcąc go zasypywać słowami: „MÓJ OMEGA, MÓJ OMEGA, MÓJ OMEGA"????
Po tej głosówce albo chwilę musiał ją przeanalizować, albo po prostu poszedł coś zrobić, odpowiadając po dłuższej chwili:
'Też o tobie myślę. Choć wiem, że nie powinienem'
Myśli o mnie. Okaaaay... MYŚLI O MNIE!!!!!!
Kilka razy poodtwarzałem sobie to nagranie, wsłuchując się w jego nieco niepewny, ale tak słodki i uroczy głos i wyznanie.
Przesłodki. Prześliczny.
I postanowiłem troszeczkę się z nim podroczyć, możliwe że próbując wyciągnąć z niego w ten sposób jeszcze trochę wyznań:
'Myślisz o mnie? Nie tylko jak o swoim ulubionym gamerze Ianie?' – Byłem przy tym trochę rozbawiony. I takim pytaniem i samym określeniem na siebie.
Spodziewałem się albo jakiejś odpowiedzi w podobnym stylu, albo szczerego wyznania, ale nie... braku odpowiedzi? Bo czekałem minutę, dwie, pięć, a potem jeszcze kolejne dwie.
W końcu dograłem kolejną wiadomość, aby upewnić się, że nie przesadziłem:
'Jiminnie? Powiedziałem coś nie tak?'
'Możesz mi śmiało powiedzieć'
I znów czekałem na jakikolwiek odzew, ale tym razem... nawet nie wyświetlił tych wiadomości.
Czy ja z czymś... przesadziłem?
Od razu postarałem się prześledzić naszą rozmowę. Ale... raczej nie pojawiło się w niej nic, co mogłoby go urazić.
A może wpadł do niego manager i zabrał mu telefon, bo tamta małpa wszystko mu zdradziła?!
A może... to mój ojciec powiedział o wszystkim w Hybe i teraz zrobili mu nalot?!
Albo to reszta członków BTS zorientowała się, że coś jest nie tak?!
Może ten jego „przyjaciel" zauważył, że zaczęliśmy się śledzić i przyszedł do niego z pretensjami?!
Albo... ktoś też wyczuł mój zapach???
Zestresowałem się. I to okropnie! Oczywiście dopóki moje oczy nie natrafiły na godzinę i nie zorientowałem się która już jest!!!
NO TAK!!! Już przed drugą!!! Na pewno zasnął!
„Jimin? Mam nadzieję, że po prostu zasnąłeś?"
„Dobrej nocy <3"
Sam i tak jeszcze długo nie mogłem zasnąć. Wziąłem szybki prysznic, po którym powróciłem do przeglądania zarówno jego zdjęć, jak i naszej rozmowy, analizując ją na wszelkie sposoby. Ale... raczej nie wyłapałem w niej nic, co mogłoby spowodować pogorszenie jego humoru i zmianę zdania o mnie. Więc... na pewno musiał po prostu zasnąć.
Sam również w końcu to zrobiłem, wpatrzony w wysłaną mi dzisiaj przez niego selkę. Szczęśliwy i pełen nadziei, że może coś jednak między nami będzie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top