4 - Can't stop myself

4493 słów

~~~~~~~~~~~~~


Jimin:

Dopiero, gdy się coś utraci, człowiek sobie uświadamia, jak ważne to dla niego było. Choć od dawna bycie idolem było moim marzeniem i dużą wdzięczność kierowałem w stronę moich rodziców za umożliwienie mi realizacji tego pragnienia, to w momencie, kiedy razem z walizką opuściłem dorm, zrozumiałem jaki ból dla mnie niesie utrata tego wszystkiego. Fakt, że nigdy już nie stanę na scenie, nie usłyszę mojego imienia skandowanego przez tłum, i nie dam z siebie wszystkiego, ciesząc tym miliony osób, przybił mnie tak mocno, że ledwo mogłem oddychać. Chyba nawet miałem nadzieję, że moje płuca po prostu przestaną pracować z ogromnego poczucia żalu.

Byłem głuchy na zapewnienia przyjaciół o ich działaniach, mających na celu przywrócenie mnie. Wciąż słyszałem w uszach słowa managera: „Ani słowa przed oficjalnym komunikatem, bo się za to policzymy". Ale chyba oddałbym wszystko, by ten komunikat nigdy nie wyszedł, bym mógł po prostu nadal występować.

W mieszkaniu moich rodziców od razu zamknąłem się w pokoju. Nie miałem ochoty nawet jeść, rzadko wychodząc też do toalety. Rozpacz, którą przeżywałem, była tak samo wielka, jak żałoba po stracie najbliższej osoby. Nawet sen nie chciał przychodzić.

Wyłączyłem telefon, by nie sprawdzać, co się dzieje. Nie chciałem z nikim rozmawiać, nawet z mamą, która uparcie przynosiła mi posiłki, próbując wymusić jakiekolwiek funkcjonowanie.

Noc nieco mieszała się z dniem, więc na dobrą sprawę nie wiedziałem ile czasu przeleżałem w moim nowym gnieździe, zrobionym na dnie szafy. Po ubraniach mojej mamy oceniłem, że jest środa, więc minęły trzy dni od feralnego wydarzenia. Nadal oddychałem, czyli mój organizm buntował się, nie chcąc ukrócić moich cierpień.

Musiałem na chwilę przysnąć, bo wzdrygnąłem się na dźwięk dzwonka do drzwi. Jakaś część mnie, naprawdę mała cząstka, miała nadzieję, że jakimś cudem zjawiła się tu jedyna osoba, która mogłaby ukoić moje nerwy. No dobrze, nie "mała cząstka", tylko wewnętrzna Omega, która piszczała z bólu, chcąc ukryć się w ramionach swojego Alfy.

Od nagłej wiadomości od Jeon Jeongguka żałowałem, że w ogóle do mnie napisał. Cała moja racjonalna strona wiedziała, iż jakiekolwiek romantyczne relacje z nim nie wchodzą w grę. A jednak moja Omega płakała, pragnąc, bym napisał do niego, przeprosił za moje ostre słowa i przede wszystkim błagał go, by przyszedł do mnie i ukrył przed tym złym, niesprawiedliwym światem. Ale kolejny raz – to było po prostu niemożliwe. Powinniśmy pozostać dla siebie obcy, bo już miałem wystarczająco problemów w życiu.

Moje przemyślenia przerwał dźwięk otwieranych od pokoju drzwi. Skuliłem się bardziej, gdy w wejściu do szafy stanęła zmartwiona mama. Wcześniejszy dzwonek powiązałem z potencjalnym dostawcą jedzenia, które rodzicielka mogła mi zamówić, bym pokusił się na jedzenie, ale nie miała żadnej torby z posiłkiem.

Nim zdążyłem się domyślić, sama wyjaśniła po co przyszła:

– Kochanie, twoi przyjaciele przyjechali – powiedziała łagodnie, siadając i głaszcząc mnie po głowie.

Nie chciałem ich widzieć. Nie mogłem spojrzeć w oczy ludzi, którzy byli dla mnie drugą rodziną, i udawać, że jakoś sobie radzę z tą tragedią.

– Chodź z nimi porozmawiać. Wyglądają... jakby mieli dobre wieści – przekonywała łagodnie.

– Nie chcę wychodzić. Tu mi dobrze – powiedziałem cicho.

– Wiem, Minnie, wiem – zapewniła, przeczesując moje przetłuszczone włosy palcami. Wyglądałem pewnie jak siedem nieszczęść. – Ale czasami musimy się do pewnych spraw przemóc i stawić im czoła.

Pierdolenie.

Przez chwilę jeszcze leżałem, zbierając siły na wyjście stąd. W końcu podniosłem się i poprosiłem, by mama zaczekała, bo chcę się przebrać. Założyłem świeże dresy i bluzę, owijając się czystym kocem. Ale czułem od siebie nie tylko pot, ale przede wszystkim zapach skrzywdzonej Omegi, który na pewno postawi moich alfich przyjaciół w nieprzyjemnym położeniu. A nie potrzebowałem pustych słów zapewnień, że coś jeszcze uda się zrobić w mojej sprawie.

Wyszedłem za mamą, i tak jak się spodziewałem, w salonie siedziała reszta BTS. Czy raczej cały aktualny zespół. Ich oczy od razu zostały utkwione we mnie, a wzmocniony zapach troski uderzył w moje nozdrza.

Czy to musi być tak intensywne...?

Pierwszy podniósł się Namjoon, który uśmiechnął się do mnie łagodnie.

– Jiminnie, przynosimy dobre wieści. Rozmawialiśmy z zarządem. Nie wyrzucą cię z zespołu. Nadal jesteśmy szóstką, to się nigdy nie zmieni.

Przez chwilę stałem w wejściu do salonu, nie wiedząc co powiedzieć. Bo to miało być tak proste? Porozmawiali i już?

– Na pewno? – zapytałem cicho i niepewnie.

– Oczywiście – zapewnił gorliwie Tae, posyłając mi swój radosny uśmiech. – Walczyliśmy o ciebie całą piątką. Hybe sobie może w dupe wsadzić swoje umowy i założenia.

Nim pomyślałem, mój koc leżał już na podłodze, a ja wbiegłem w Alfy, przytulając się do mojego najlepszego przyjaciela.

– Dziękuję – zaskomlałem, zaczynając ryczeć.

Poziom ulgi i radości przygniótł mnie tak intensywnie, że nogi mi zmiękły. Moi przyjaciele od razu zaczęli mnie głaskać i kolejno przytulać. Ale szybko dotarło do mnie, że od intensywności ich zapachów kręci mi się w głowie.

Jęknąłem, zatykając nos, na co od razu zareagowała moja mama, odciągając mnie od tego mini tłumu.

– Ach, właśnie chłopcy, nie przesadzamy z zapachem – przypomniała łagodnie. – Jiminnie jest świeżo upieczoną Omegą, wasz intensywny zapach go przytłacza.

Chłopaki od razu przeprosili skruszeni, ale radosne uśmiechy nie opuściły ich ust. Wszyscy również zaczęli zapewniać, że zaopiekują się mną najlepiej, jak potrafią.

– Minnie chyba jeszcze zostanie trochę w domu. Żeby odpocząć i przywyknąć do tego wszystkiego, hm? – zapytała mama, przenosząc na mnie wzrok i obejmując tak, bym mógł skupić się na jej łagodnym zapachu.

– Chcę wrócić jutro do dormu, mamo... – powiedziałem błagalnie, wiedząc doskonale, gdzie jest moje miejsce. – Potrzebuję wrócić do mojego drugiego domu.

– Będziemy przez jakiś czas neutralizować swój zapach. Żeby Jiminnie się przyzwyczaił – zapewnił za moimi plecami Hoseok hyung, na co reszta także przytaknęła.

Odwróciłem się do nich, nadal przytulając mamę.

– Dziękuję. Jesteście najlepszymi przyjaciółmi, jakich mogę mieć.

Nasz lider posłał mi uspokajający uśmiech i kiwnął głową.

– Zaopiekujemy się tobą, Jiminnie. Niczym się nie martw.

Razem z BTS usiadłem w salonie, by poznać szczegóły ich bojowej akcji. Okazało się, że nim Hybe zdążyło wypuścić oficjalny komunikat o moim wyrzuceniu, plotka oczywiście była szybsza i sprawiła, że akcje wytwórni na giełdzie poleciały na łeb na szyję. ARMYs były oburzone, że ktokolwiek pomyślał o możliwości usunięcia mnie z zespołu, co wywołało ogromną falę krytyki zarządu, a ten wystraszony wizją utraty pieniędzy, natychmiast zmienił swoje decyzje. Udział moich przyjaciół był więc głównie taki, że zdeklarowali się zadbać o mój komfort i wynegocjowali w moim imieniu najlepsze warunki, jakie wytwórnia miała mi zapewnić. Znaliśmy się tak długo, że nie musieli ich ze mną konsultować, doskonale znając moje zdanie i potrzeby. Dlatego nie rozdzielono nas, umożliwiając dalsze funkcjonowanie w jednym dormie, a mieliśmy jedynie wprowadzić dodatkowe środki ostrożności, między innymi na czas rujek, bym ani ja nie zaatakował żadnego z nich, ani oni mnie. Nie ukrywam, że wizja zaprzestania życia w kłamstwie i pełne cieszenie się moją karierą oraz statusem były szalenie zadowalające. I jedyne, co teraz bolało moje serce to sprawa blondwłosego Alfy, którego tak okrutnie potraktowałem moimi słowami. Może... będzie jeszcze szansa to naprawić?



Jeongguk:

Zrozumiałem już, że z mojego „flirtowania z Omegą" nici. A raczej z tą konkretną Omegą. Bo innej nie miałem na razie na oku. I nie sądziłem, aby w najbliższej przyszłości uległo to zmianie. Nie interesowałem się żadnymi, jednak kiedy jakąś zauważyłem w artykule na Naver, bądź na konfie z teamem, gdzie Yu czasami wysyłał jakieś głupie, bądź zboczone memy, pierwszym o czym myślałem, było: „Nie dorasta do pięt Park Jiminowi". To już w sumie stało się u mnie rutyną od tamtej niedzieli. A jednak tuż po tym tekście, leciał kolejny, prawdziwy i uzupełniający to stwierdzenie: „A ja nie dorastam jemu do pięt", z czym musiałem się pogodzić. Bo po naszej pierwszej i jedynej wymianie SMS–ów nie odważyłem się już do niego napisać. Zresztą, nie chciał, żebym pisał. I miał ku temu powody. Był idolem. Zapewne miał wystarczająco dużo swoich problemów, i kolejny nie był mu potrzebny. A w dodatku oficjalnie byliśmy blond umaszczenia. Więc totalny i całkowity zakaz związku. A tym bardziej czegoś więcej. I to nie były jakieś wymysły tego świata. Już nasi przodkowie mieli okazję zaznać goryczy takich związków. Większość z nich nie opierała się na jakimkolwiek uczuciu. Pary wiązały się wtedy głównie dla potomstwa, nie wiedząc, że brak pociągu i przywiązania to znak, aby trzymać się od siebie z daleka. Dopiero kiedy przez owoc ich miłości Omegi i Bety wydawały na świat martwe dzieci, przodkowie zaczęli to pojmować. Wiadomo, nawet w obecnych czasach zdarzały się takie związki, ale to były skrajne, patologiczne przypadki. Bo to tak jakbym związał się z Sayą, albo moją matką, co już na samą myśl mnie odrzucało i wewnętrznie mierziło...

I tak mi jakoś minęły kolejne dni. Bez kontaktu z Jiminem. Ale mimo wszystko śledziłem Naver w poszukiwaniu informacji o artykułach od Big Hit Music. I w końcu się jakiś pojawił! Choć nie o informacji o wyrzuceniu, tak jak wspominał Jimin, a o informacji o jego statusie. Jego wytwórnia zapewniała, że dobrze się nim zajmą i zadbają o jego bezpieczeństwo, w co niezbyt wierzyłem, patrząc po tym jak zareagowali na jego ujawnienie statusu... Aż miałem ochotę pierdolnąć każdemu z zarządu Hybe. Zwłaszcza że w mojej głowie już zaczęły pojawiać się scenariusze, w których Jimin będzie nękany przez alfich sasaengów, czy to w czasie prywatnym, czy na lotnisku, co uwielbiały przecież robić Omegi i Bety takim zespołom jak BTS. I nie wiem do czego się posunę w takim przypadku. Możliwe, że opłacę jakichś prywatnych ochroniarzy, którzy pomogą Jiminowi dotrzeć bezpiecznie do odprawy i samolotu. I opłacę hakerów, którzy narobią jego sasaengom tyle problemów, że nie będą miały czasu na śledzenie Jimina...

Saya również żyła tą informacją, gadając o niej od powrotu ze szkoły. I tak jak zazwyczaj zbywałem ją przy takich tematach, teraz chętnie jej słuchałem, nawet zadając pytania, aby dowiedzieć się coś więcej. O opinii jego fanów i opinii internautów, która niestety w Korei również się liczyła. Większość z nich była pozytywna. Zwłaszcza że prawie wszyscy podejrzewali, że Jimin będzie Betą. Niestety znalazły się również nieprzychylne i hejtujące go komentarze, ale na szczęście nie było ich zbyt wiele.

Martwiłem się tym wszystkim i brałem do siebie, bo jeszcze nie potrafiłem dać temu spokoju. Sprawa była zbyt świeża. A słodki zapach Jimina nadal krył się gdzieś w zakamarkach moich nozdrzy, chyba nie chcąc ich opuścić. Pragnąc go znów poczuć. Pragnąc go... posmakować.

Oświadczenie wywołało zamieszanie nie tylko wśród publiki, ale i pracowników Hybe. Matka, jako CEO Ador, i ojciec jako producent BTS, też za to w jakiś tam sposób oberwali. Zwłaszcza że akcje Hybe mocno spadły w ostatnich dniach.

Dlatego wieczorem nasza rodzicielka zapowiedziała rodzinną kolację, mającą chyba na celu załagodzić całą sytuację i udobruchać ojca. Zwłaszcza że przygotowała dość spore steki, za którymi przepadały wszystkie Alfy. Do tego smażone szparagi, trochę innych warzyw, łosoś dla siebie i Sayi, i wszyscy byli zadowoleni.

Nasze początkowe rozmowy skupiały się wokół spraw rodzinnych. Naszego wyjazdu na święta i w pierwszy weekend po moich zawodach. Odwiedzin ciotki z Europy i pogrzebu jakiejś innej ciotki z Namyangju. Ojciec niezbyt się w to wszystko włączał, wyglądając w dalszym ciągu na niezadowolonego. Zwłaszcza gdy Saya nagle poruszyła dość... nieodpowiedni na tę chwilę temat:

– A co z Jiminem, tato? Jak się czuje?

Mimowolnie mój alfi instynkt od razu wyłapał to imię, nie potrafiąc tego zamaskować. Miałem tylko nadzieję, że ojciec nie spojrzał w moją stronę, inaczej od razu by zauważył, że coś jest na rzeczy.

– Chyba znasz już oficjalne stanowisko Hybe – stwierdził poddenerwowanym już tonem, z czego ani ja, ani Saya nie byliśmy zadowoleni. Bo oboje chcieliśmy poznać jakieś szczegóły. Zwłaszcza że od tamtej rozmowy nie miałem z nim kontaktu.

– Tak. Jest Omegą i zostaje w zespole – podsumowała to oświadczenie Saya, cała w skowronkach, chyba nadal nie wyłapując podejścia ojca do tego wszystkiego. Zwłaszcza że zaraz zaczęła go zasypywać kolejnymi pytaniami: – Ale jak się czuje? Na pewno się martwi? Niepotrzebnie. Prawdziwe ARMYs zawsze będą go wspierać – dodała, a na jej słowa o jego zamartwianiu się i ogólnie jakichkolwiek negatywnych emocjach mój zapach zrobił się nieco intensywniejszy...

Tym razem POCZUŁEM na sobie to groźne spojrzenie ojca, wypalające we mnie dziurę.

Czyli czuł... I domyślał się...

Zaraz muszę się stąd zwijać! I to szybko!

Usiłowałem ogarnąć moje reakcje i emocje, próbując skupić się znów na jedzeniu. Ale przy jego kolejnych słowach wszystko poszło na marne:

– Narobi to więcej problemów, niż to warte. Nie wróżę dobrze temu zespołowi na dłuższą metę. Tylko czekać, aż wyjdzie jakaś afera między nimi.

Zmarszczyłem brwi, zły. Instynkt podpowiadał mi, abym wstał, podszedł do niego, złapał go za koszulę i zakomunikował, że jeszcze jedno słowo, a przypłaci za to życiem. Ale musiałem to kontrolować. To mój ojciec, nie mogłem się zniżyć do tak prymitywnych zagrań. Zwłaszcza że Park Jimin nie był moim Omegą! I musiałem sobie to powtórzyć w głowie kilkakrotnie, aby w pełni uspokoić.

A kolejne słowa Sayi trochę w tym pomogły, nawet jeśli były odrobinę naciągane:

– Przecież mamy na rynku kilka mieszanych zespół i świetnie sobie radzą, tato. Nie powinniśmy ich stygmatyzować. Zwłaszcza że są naprawdę bliskimi przyjaciółmi. Jak nie rodziną – stwierdziła z uśmiechem, którego tym razem to matka postanowiła się jak najszybciej pozbyć:

– Saya. Zakończmy ten temat. Mieliśmy przez niego w pracy sporo problemów.

– Dobrze – zgodziła się grzecznie, wydymając lekko wargę. – Chciałam po prostu wiedzieć jak się czuje. Jak wszyscy się czują. Martwię się o nich.

– Choć powinnaś martwić się ostatnim testem z matematyki... – podkreśliła mama, na kilka dobrych minut poruszając temat szkoły, który... trochę mnie uratował.

Zdołałem się uspokoić, choć moje myśli nadal krążyły wokół tematu Jimina. Bo... no właśnie, jak się czuł? I co z jego nogą? Nie boli go? Daje sobie jakoś radę z nią funkcjonować? I z tym wszystkim, co się wokół jego osoby dzieje? Chciałem móc go... uspokoić. Przytulić, pocieszyć. Upewnić się, że nic mu nie brakuje. Że ma odpowiednią opiekę.

Dobraaa, teraz ojciec na sto procent to zauważył...

Zapach, czy nie, jego nieprzychylny i niezadowolony wzrok jasno mi mówił, że wiedział o czym tak rozmyślam, nawet po samej mimice mojej twarzy. Bo zapewne od dobrych pięciu minut siedziałem ze marszczonymi brwiami, pogrążony we własnych myślach.

Czas uciekać!

Wziąłem ostatni, dość spory kęs mojego krwistego steka, jak najszybciej go przeżuwając, po czym ostentacyjnie zerknąłem na elektryczny zegarek na moim nadgarstku.

– Za pięć minut mamy zebranie. Muszę iść. Dziękuję za kolację, mamo – oznajmiłem, od razu się podnosząc i zabierając za zbieranie moich naczyń, aby odnieść je do zmywarki. Bo zgodnie z hierarchią w naszej rodzinie... każdy po sobie sprzątał.

Jednak zanim odszedłem, ojciec w końcu podzielił się ze mną swoimi wnioskami, które do tej pory zatrzymywał dla siebie:

– Nawet nie myśl o kontakcie z Parkiem – warknął alfim tonem, na co tym razem nie zamierzałem pozostać spokojny. Zgodnie z myślą „winny się tłumaczy":

– Możesz z tym przestać? Czy ja choćby przez sekundę wyrażałem jakiekolwiek zainteresowanie Park Jiminem? – rzuciłem, najeżony i gotowy na jego kontrę, która... na szczęście nie nadeszła. Dlatego jak najszybciej się stąd zabrałem, wrzucając wszystko do zmywarki i zasuwając na górę.

Dopiero w moim pokoju mogłem rzucić kilkoma poduszkami, wściekły na jego słowa i taki stan rzeczy. Wściekły na cały świat, że właśnie tak to wszystko wyglądało!

A gdy już się uspokoiłem, odpaliłem streama, w pełni skupiając się na rozgrywce, w której musiałem za wszelką cenę podkreślić moją dominację i wygrać. Choć kiedy po pierwszej, prawie półgodzinnej batalii, poczytałem komentarze oglądających, znów natrafiłem na jakiś o Parku. I głupio, pod wpływem emocji, postanowiłem się o nim wypowiedzieć:

– Sytuacja z Park Jiminem? Tak, jest Omegą i w czym problem? Jest lepszy od 90% Alf na tym rynku. Omegi, tak samo jak Alfy mają problem z kontrolowaniem niektórych instynktów, więc równie dobrze to Alfy mogą powodować konflikty w grupach. Nie wiem co się tak uczepiliście tego Jimina. BTS rozpromowali koreański rynek na całym świecie. Powinniśmy im za to dziękować i ich wspierać.

Skomentowałem zarówno ogólną sytuację z Jiminem, chyba po raz pierwszy od bardzo dawna wyrażając swoją subiektywną opinię, jak również zachowanie mojej publiki, które niezbyt mi się podobało. Bo większość z nich miała złe zdanie o Jiminie. Dlatego już prywatnie poprosiłem moderatorów o banowanie takich osób na czacie.

Kolejna rozgrywka była równie intensywna jak ta pierwszą, trwając prawie godzinę, przez co tuż po niej daliśmy sobie spokój z LOL–em na dzisiaj, zbierając się do spania. I w sumie już rozplanowywałem sobie co jeszcze muszę zrobić przed snem, gdy nagle po pożegnaniu całego teamu na Discordzie i rozłączeniu niektórych jego członków, Mingyu jeszcze do mnie zagadał:

– Kook, masz chwilę?

– Na kolejną grę? Szczerze? Padam już, zaraz idę spać.

– Nie, pogadać, tak po prostu. Chodź na prywatny – zaproponował, a że domyślałem się, że będzie to coś związane z dzisiejszymi rozgrywkami, bez problemu się na to zgodziłem.

Rzuciliśmy jeszcze tylko krótkie pożegnania reszcie i przełączyliśmy się na prywatny, zamknięty pokój, do którego dałem dostęp tylko jemu.

– Co tam? – rzuciłem, w międzyczasie odpisując już kilku modom, którzy mieli do mnie jakieś pytania, a na drugim ekranie dokańczając rozgrywkę w Cyberpunka, którego kieeeeedyś obiecałem sobie przejść całego. Jak już znajdę na to wystarczająco czasu...

Jednak pytanie Mingyu skutecznie odciągnęło mnie od wszystkich dodatkowych czynności, nieco szokując:

– Co tam się odjebało między tobą a Park Jiminem? Znacie się? Jakoś dziwnie go bronisz.

Aż od razu się nieco spociłem, starając sobie przypomnieć co ja dokładnie powiedziałem. Ale chyba... nie przyznałem się, że mi się podoba???

Nieeee, to na pewno nie.

– Ale temat, Gyu... – mruknąłem, nadal potrzebując chwili, aby pozbierać myśli. Wiedziałem, że Mingyu nie zadaje tego pytania po to, aby mnie zdenerwować, albo przez to, że jest wścibski. Raczej zaskoczyła go moja wypowiedź, tak jak większość mojej publiki. – To było niepoprawne politycznie, co? – Westchnąłem ciężko, sam na siebie, chyba jeszcze nie będąc w stanie odpowiedzieć na jego pytanie.

– Nie tyle niepoprawne, co trochę daje do myślenia. Jako twój kumpel – radzę przygotować się na pytania, bo mogą się pojawić nie tylko na twoich streamach.

No tak, media. Na turnieju nie dadzą mi o to spokoju, co?

Może Riot im tego zabroni? OBY.

– Mam nadzieję że jeszcze tylko co najwyżej na waszych – zażartowałem, rozbawiony, choć zaraz spoważniałem, znów ciężko wzdychając. – Siostra dzisiaj poruszała ciężkie tematy przy kolacji. Chyba za bardzo się w to wkręciłem... – stwierdziłem, poniekąd go okłamując, bo przecież w problemy innych idoli aż tak się nie wkręcałem. Zawsze miałem to gdzieś, nawet przy największych skandalach. – Alboooo... Nie wiem... Może... Nie wiem... – Kilka razy spróbowałem wydusić z siebie prawdę, ale to nie było takie łatwe. Jimin był blond. Nie mogłem przyznać, że mi się podoba.

– Może co? Mi możesz powiedzieć. Jak się boisz, że cię nagram to chodźmy na piwo.

– Coś ty, wybronię się, że to AI – podkreśliłem, znów na chwilę rozbawionym tonem. Choć ponownie zaraz powróciłem do poprzedniej, poważnej postawy. I postarałem się zebrać to wszystko w miarę do kupy i jakoś ubrać w słowa: – Spotkałem go niedawno na evencie i... Nie wiem... Instynkt mi podpowiada, że muszę go chronić.

Nie czułem się dobrze zdradzając mu ten fakt. Obawiałem się tego. Ale ufałem Mingyu, że nikomu go nie zdradzi. Bardziej chodziło o jego opinię...

Chłopak przez chwilę milczał, zapewne analizując moje słowa. I postanowił skupić się na tym, co od początku próbowałem uświadomić mojemu instynktowi:

– Jeongguk, nawet jeśli to Omega, pamiętaj, że jest tego samego umaszczenia co ty. – Jego słowa brzmiały na pełne troski i zmartwienia. Zapewne nie tylko o mnie, ale i o cały team. Bo gdybym odwalił coś takiego... byłyby problemy. Do tego na skalę światową.

– Pamiętam, dlatego obiecałem sobie, że nie będę się mieszać. Ale czasami ta wilcza część mnie bierze górę... Nawet ojciec już to zauważył. A jak połączy to z tym co powiedziałem na streamie... Jutro będzie dym – zauważyłem, wzdychając raz jeszcze, bo męczyło mnie to wszystko cholernie. – Bardzo mi to teraz potrzebne... Tuż przed turniejem...

– Staraj się o nim nie myśleć. Idź spać, a jutro olewaj wszelkie komentarze o Parku, ok? – zaproponował Mingyu, co było odpowiednią i rozsądną drogą, którą powinienem teraz obrać. Ale... to nie było takie proste.

– Postaram się. Dobra, do jutra, Gyu.

– Do jutra Kook. Wygramy ten turniej.

– No pewnie – podkreśliłem, zacieszając, co było słyszalne w moim głosie.

Jednak jak tylko się rozłączyliśmy, wyłączyłem i Discorda i Cyberpunka, wpatrując się przez dłuższą chwilę tępo w mój główny monitor. Bo może ta rozsądna i odpowiednia droga była dla mnie najboleśniejsza i wcale nie chciałem jej obierać?



Jimin:

Choć kochałem moich rodziców, to jednak opuszczenie ich mieszkania i powrót do dormu, traktowałem jak prawdziwy powrót do domu. Razem z walizkami, których nawet nie zdążyłem rozpakować, przekroczyłem próg naszego penthouse'u i z radością pobiegłem rzucić się na łóżko, na którym aż podskoczyłem przez sprężyny. Byłem zupełnie innym Jiminem, niż jeszcze dwadzieścia cztery godziny temu. Wyszorowałem moje ciało, umyłem włosy i zadbałem o nie zgodnie z zaleceniami moich fryzjerek, zrobiłem pielęgnację toną kosmetyków oraz ubrałem się lepiej, niż kiedykolwiek na lotnisko.

Od razu wprowadziłem też kilka zmian. Wyjąłem z garderoby wszystkie ubrania, które były za mało w moim stylu, pakując je do pudeł. Nie zamierzałem ukrywać już mojej natury i stylizowanie się na Alfę mijałoby się z celem. Następnie wprowadziłem więcej elementów dekoracyjnych, zamawiając poduszki, czy dywaniki, które nadadzą temu wnętrzu więcej przytulności. Biurko, które traktowałem bardziej jak toaletkę, również dopasowałem do moich potrzeb, nie wstydząc się już obecności kosmetyków, które miały bardziej służyć do makijażu.

W końcu moja wewnętrzna Omega czuła się usatysfakcjonowana w pełni otoczeniem. Gdybym miał ogon, to pewnie merdałbym nim jak szalony. Czułem się tak dobrze, że miałem ochotę wskoczyć na moją rurę do ćwiczenia pole dance lub szarfę do aerial jogi, ale musiałem się trochę pohamować. W końcu nadal miałem kontuzję nogi i nie powinienem aż tak szaleć, a orteza, choć pomocna, nie ratowała przed nadwyrężeniem. Dlatego dzień spędziłem raczej w łóżku, rozkoszując się radością, przepełniającą każdą komórkę mojego ciała. Nadrabiałem też to, co mi umknęło przez brak aktywności w sieci. ARMYs naprawdę zrobiły aferę związaną z moim potencjalnym opuszczeniem zespołu i dostałem masę wsparcia, a hashtagi #OmegaJimin i #OnlyOneOmega (lub #3O) nie schodziły z trendów. Nie wspominając o morzu memów, które się wysypały przy tej okazji. Śmiałem się więc, podziwiając kreatywność naszych fanów, a czasem i zawstydziłem, gdy natrafiałem na wygenerowane przez AI obrazy przedstawiające mnie jako bardzo wyuzdaną Omegę. Choć... taki obraz baaaaaardzo mi się podobał.

Jak co dnia, pojawiło się powiadomienie o rozpoczętym streamie Iana. Serce zabiło mi szybciej i uniosłem się nieco na poduszkach, nie wiedząc, co powinienem zrobić. Cały wczorajszy wieczór zastanawiałem się, czy przeprosić, ale ostatecznie nie byłem w stanie zebrać się na odwagę. Bo co miałem napisać? „Jestem głupią Omegą, która chciałaby tylko, byś ją przytulił"? Żenujące...

Włączyłem transmisję i po prostu skupiłem się na kojącym głosie mo... Alfy. Po prostu Alfy. Ale to, co padło na tym streamie tylko wzmocniło moje poczucie winy. Nie sądziłem, że Jeon Jeongguk tak ostro wypowie się na temat związany ze mną. W dodatku w mojej obronie.

Dopiero przed północą, gdy byłem już w piżamie, zakopany pod kołdrą, zdecydowałem się napisać wiadomość. Tłumaczyłem sobie, że przecież martwił się i specjalnie zdobył mój numer, by zapytać o mój stan zdrowia. Wątpiłem, żeby dostał go faktycznie od ojca, bo ten dostał szału na samo zobaczenie nas razem w jednym pomieszczeniu. Może mieliśmy jakiegoś wspólnego znajomego, o czym nie wiedziałem?

W każdym razie – dobre pół godziny zajęło mi wymyślenie treści wiadomości, którą postanowiłem wysłać. I tłumaczyłem sobie, że jeśli nic mi nie odpisze, obrażony, to będzie to tylko dowód na to, że zasłużyłem sobie na takie traktowania i po prostu usunę jego numer. Nieważne, że nauczyłem się go już na pamięć...

„Przepraszam, że byłem niemiły. To wszystko mnie przytłoczyło. Nie powinienem się tak zachowywać. Naprawdę przepraszam"

Patrzyłem w ekran, czekając na reakcję. Minuta. Dwie. Trzy.

Jeśli nie odpisze po dziesięciu, to usuwam, obiecuję.

Pięć minut i trzydzieści siedem sekund później przyszło powiadomienie, a ja starałem się zagłuszyć pisk, który mi się wyrwał.

„To nie Twoja wina. To ja nie powinienem tak nagle do Ciebie pisać. Zwłaszcza że nie podałeś mi swojego numeru i sam go od kogoś wyciągnąłem. Przepraszam"

NAPISAAAAAAAAAAAAAAAAAAAŁ! MÓJ ALFA NAPISAŁ!

OPANUJ SIĘ, PARK JIMIN.

„W porządku. Z perspektywy – miło mi, że się przejąłeś i martwiłeś. Wiem, że wiesz, że zostałem jednak w zespole. To dla mnie wiele znaczy. Bałem się momentu ujawnienia mojego statusu, właśnie przez to, że nie chciałem zostać wyrzucony"

Cholera, za dużo tych „że"...

Nie odpisuje tak długo, bo brzydko napisałem tę wiadomość.

Na pewno.

Teraz ma mnie za głupiego...

Jest! Jednak jest!

„Wiesz, że wiem? Ô"

„Oglądam twoje streamy. Mówiłeś o mojej sytuacji"

„Faktycznie. Chyba nadal nie może do mnie dotrzeć, że ktoś z BTS mnie ogląda. Ale już raczej lepiej się czujesz? Z nogą też już wszystko w porządku? Odpocząłeś?"

Jak on się martwiiiiiii! Oszaleję!!!

Spokojnie, musisz być trochę cool.

„To aż tak dziwne? Też jestem człowiekiem i potrzebuję trochę rozrywek. Co do nogi – to nie jest nic groźnego, daję sobie czas na małą rehabilitację, ale to pozwoli mi skupić się na pracy nad moim albumem. Tylko nie mów nikomu (–)"

ÔÔÔ A jak myślisz, kto rozpuścił plotkę o Twoim statusie? ( ◣∀◢)ψ Żartuję. Nic nikomu nie powiem. Wiem jak to jest być osobą publiczną. Ale jak już się pojawi oficjalna informacja chętnie wspomnę o tym na streamie, dla większego rozgłosu. Darmowe promo za to nielegalne zdobycie Twojego numeru ⁽⁽ଘ( ˊωˋ )ଓ⁾⁾ "

„Będę zaszczycony. Nie przeszkadzam ci już. Spokojnej nocy, będę kibicował na turnieju"

Nie zasnę. Serce za bardzo mi wali.

„Nie przeszkadzasz. I tak nie mogę zasnąć. Za dużo się dzisiaj działo. Ojciec i matka świrują przez te wydarzenia. Jakby inni idole z Hybe nie robi czasami większych problemów..."

Oooooooooooo, chce nadal pisać!

„Na szczęście moi przyjaciele stanęli za mną murem. Widziałem, że ARMY też nie mają nic przeciwko mojemu statusowi, za co jestem ogromnie wdzięczny. Nareszcie nie muszę udawać"

„Mam nadzieję, że teraz dobrze się Tobą zaopiekują. I BTS i fani. Hybe tym bardziej. A jak nie to w moim domu codziennie będzie napięta atmosfera z ojcem ¬)"

„Na szczęście z twoim ojcem nie mam aż tak wiele do czynienia. Jest bardzo surowy i chyba tylko Namjoon hyung i Yoongi hyung potrafią z nim współpracować"

Chyba nie powiedziałem nic złego?

„Nic dziwnego. Ma ego wyjebane w kosmos. Na szczęście to moja siostra to po nim odziedziczyla ( ͒•·̫| A nadmienię, że jest Omegą ᴥ ▼"

Dobra, to chyba dobry moment na niegroźny sarkazm?

„Ty nie masz wyjebanego w kosmos ego? Nie zauważyłem (–)"

„W pracy możliwe, że trochę mam ⁽⁽ଘ( ˊωˋ )ଓ⁾⁾ Ale to wina Riotu, że robią ze mnie nie wiadomo jaką gwiazdę. Poza pracą jestem... grzeczniejszy Hahaha"

Dobra, muszę to delikatnie ukrócić. Jutro czeka mnie początek pracy z albumem. Choć wolałbym pisać z nim resztę nocy...

„Idź spać, byś miał siły na dalszy trening przed turniejem. Czekam na jutrzejszy stream. Dobranoc"

„A ja czekam na album. Dobranoc"

Już odkładałem telefon, gdy dostałem jeszcze jedną wiadomość, przez którą aż upuściłem urządzenie, co poskutkowało spotkaniem pierwszego stopnia komórki z moim nosem.

Jeon Jeongguk wysłał mi swoją selkę. Było na niej widać, że leży w łóżku, w ciemnym pokoju. Radosny uśmiech, uniesiona dłoń w geście machania i okulary, których jeszcze nie ściągnął do snu. I... nieeeeeee... Nie może być. Ale widzę obojczyki.

JEST BEZ KOSZULKI?! GORĄCO MI!

I TO JEST TO JEGO "POZA PRACĄ JESTEM GRZECZNIEJSZY"?!

Aż zakryłem się na moment kołdrą po sam czubek głowy, zawstydzony. Starałem się odgonić wszystkie brudne myśli, które nieproszone wdarły się do mojej głowy z dyskrecją czołgu.

Powinienem mu chyba coś odesłać... prawda?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top