20 - Suitable champion

5131 słów

~~~~~~~~~~~


Jeongguk:

Po wizycie w klinice pozwoliłem sobie na chwilę słabości, która pojawiła się nieproszona, w dodatku w postaci łez. Wiedziałem, że to nam w niczym nie pomoże. Zwłaszcza mojemu ukochanemu, któremu nie powinienem zapewniać takich niespodzianek i stresu. Ale hamowanie niektórych emocji w obecnej sytuacji ciężko mi przychodziło. Szczególnie po usłyszeniu tych wszystkich informacji od doktor Kaeon. Bo jak mógłbym pozwolić na narażanie zdrowia mojego Omegi? I jak mógłbym pozwolić na skrzywdzenie naszego dziecka? Dlatego ulżyło mi dopiero gdy znalazłem Jimina w jego gnieździe, trzymającego zdjęcie USG. Obaj mieliśmy podobne myśli, podobne obawy i podobne wahania. Wiedzieliśmy, że zabieg w klinice to najlepsze rozwiązanie, pozwalające nam kontynuować nasze kariery. I jako Jimin i Ian na pewno chętnie byśmy na to przystali, chcąc kroczyć tą drogą jeszcze przez długi czas. Ale jako Alfa i Omega nie potrafiliśmy na to pozwolić, dość lekkomyślnie decydując się na zachowanie naszego dziecka.

W końcu byłem w stanie przespać więcej niż dwie–trzy godziny, przez cały następny dzień nie musząc ratować się kawą, która nawet jeżeli na chwilę mnie rozbudzała, to wyrządzała za dużo szkód w moim organizmie. Potrzebowałem zachować zdrową trzeźwość umysłu, opierającą się na zdrowym śnie, a nie używkach w postaci kawy. I choć dzisiaj na pewno nadal nie przespałem przynajmniej siedmiu–ośmiu godzin w ciągu nocy, to po przebudzeniu nie miałem już zawrotów głowy i mroczków przed oczami. Zmartwił mnie jednak inny fakt. Brak Jimina u mojego boku. Co po szybkim zaliczeniu łazienki poszedłem zbadać.

Mój Omega na szczęście krzątał się po prostu po kuchni, szykując coś do jedzenia. Ulżyło mi i natychmiast podszedłem się z nim przywitać, tuląc i dając buziaka.

– Już nie śpisz, Jiminnie? Jak się czujesz?

Nadal wyglądał na zmartwionego, bo przecież nasz problem nie zniknął, ale chyba dzięki naszej nocnej decyzji, obaj byliśmy w stanie wziąć się w garść. Nie tylko dla siebie, a również dla naszego dziecka.

– Jest w porządku. Tylko poranną kawę wypij proszę z dala ode mnie, bo zapach zaczął mnie drażnić – wyznał, wracając do pilnowania powoli smażącego się omleta.

– Zapach kawy? – dopytałem, nieco tym zaskoczony, bo to przecież dość popularny zapach wielu Alf. Jednak to zapewne normalne, a ja po prostu nie mam pojęcia o ciężarnych Omegach. – Z jednej strony może to dobrze, zrobimy sobie mały detoks – dodałem, nie mając ochoty narażać go na kolejne mdłości. Bo choć nie pijałem porannej kawy, zwłaszcza wstając w popołudniowych godzinach, Jiminnie mógł tak uznać po tych kilku wspólnych śniadaniach, przy których po prostu pozwalałem sobie na trochę kofeiny, aby dotrzymać mu towarzystwa.

Jednak teraz była to idealna okazja na wprowadzenie innych, zdrowszych nawyków. Dlatego kiedy mój ukochany nadal pilnował smażącego się omleta, ja skupiłem się na przygotowaniu nam witaminowych roztworów, które nas nawodnią i rozbudzą.

Jiminnie szybko uwinął się z jedzeniem, odpowiednio je rozcinając i przekładając do miseczek, aby umożliwić bezproblemowe nabieranie go pałeczkami. A kiedy przeniósł obie miseczki na wyspę, zaprosił mnie do wspólnego śniadania. Dołączyłem do niego dwie wysokie szklanki z witaminami, zaraz dziękując za przygotowanie jedzenia i znów tuląc go chwilę, dając przy tym buziaka w policzek. A jego zapach, nadal krzyczący do mnie o ochronę i opiekę, wraz z nocną decyzją, która wciąż krążyła po mojej głowie, od razu zmusiły mnie do poruszenia wątku naszej najbliższej przyszłości:

– Powinniśmy chyba... trochę o tym poczytać? Przynajmniej ja, bo jestem zielony w tym temacie – przyznałem, bo niektóre dolegliwości Jimina były dla mnie zaskoczeniem, a na pewno nie powinny nim być.

Złapałem na razie za czekającą na mnie szklankę z witaminami, zaczynając ją powoli opróżniać.

– O czym dokładnie? – dopytał w międzyczasie Jiminnie, dając mi chwilę na dokończenie witaminowego roztworu, gdy sam zajął się już omletem, jedząc go powoli.

– O ciąży i o dzieciach – sprecyzowałem, odkładając w końcu pustą już szklankę i łapiąc również za pałeczki, którymi nabrałem kawałek omleta, zaraz go smakując. – Muszę kupić trochę książek... – zauważyłem, bardziej niż na jedzeniu, nadal skupiając się na myślach o mojej niewiedzy w tym temacie. Choć na to będę miał jeszcze czas. Ważniejsze były nasze następne kroki, dlatego dodałem: – Ale najpierw ustalmy plan dalszego działania.

– Właśnie to miałem proponować. Bo do dziecka jeszcze daleko. A mamy sporo kłopotów, które muszą być rozwiązane teraz – oznajmił Jiminnie, wzdychając przy tym smutno. – Jak u ciebie w kwestii pracy? Nie będą robić problemu, że masz mieć dziecko? – zapytał, na razie zapewne chcąc się skupić na naszej stabilności finansowej, która na pewno jest nam potrzebna. A ja, jako Alfa, powinienem o nią zadbać, nie mogąc zrzucać wszystkiego na barki Jimina. Dlatego zacząłem to wstępnie wizualizować, analizując nasze kroki, decyzje naszych agencji, nasze położenie, reakcje mojej rodziny oraz reakcje publiki, zarówno koreańskiej, jak i tej międzynarodowej.

– Myślałem o tym i... byłoby bezpieczniej gdybyśmy nadal to ukrywali – zacząłem, starając się przywołać wszystkie moje wieczorne oraz nocne przemyślenia i wnioski, tak samo jak moje wstępne plany co do dalszej kariery. – Moje życie prywatne nie jest ważne dla mojej agencji dopóki nie zmusza mediów do tworzenia kontrowersyjnych nagłówków, wpływających na naszą i moją markę, a przez to również wsparcie sponsorów... Zapewne gdybym oficjalnie był innego umaszczenia, sprawa naszego związku nie wpłynęłaby w dużej mierze na moją pracę. W końcu nie jestem idolem, który deklaruje swoje oddanie i miłość fanom... Poza tym... to głównie Alfy, ciekawe moich wyników i sukcesów. Zapewne gratulowaliby mi tak ślicznego Omegi – zauważyłem, posyłając Jiminowi delikatny uśmiech, bo zapewne większość moich fanów uznałaby, że skoro taki nerd jak ja wyhaczył tak popularną piękność, to oni też mają szanse u Omeg, które im się podobają. Wiedziałem jak mnie postrzegają, chcąc po prostu być taką osobą jak ja. Dlatego Riot tak bardzo stawiał na tworzenie wokół mnie i mojej drużyny ciekawej historii o wygranych i porażkach. I to nas właśnie różniło od idoli. Bo choć również byłem ich produktem, to sprzedawałem się moim fanom w innych kategoriach. Nie musiałem być wylewny, oddany i zapewniać ich o mojej miłości do nich. Musiałem być po prostu najlepszy w ich ulubioną grę. Zapewniając przy tym nieco zdystansowaną relację. A dzięki temu moi fani nie byli aż tak obsesyjni, wiedząc, że nie jestem tu dla nich i nie należę do nich, a do LOL–a.

– Uprzedzę o wszystkim agencję. I możliwe że będę musiał wyjawić moje prawdziwe umaszczenie, aby nie odebrali naszego związku negatywnie. Chyba... już jestem w takim położeniu, w którym nie muszę się obawiać takich kroków. A przynajmniej dają mi to do zrozumienia – zdradziłem mu dodatkowo, tymi szczegółami chyba jeszcze z nim nie dzieląc. A może powinienem, aby wiedział, że moja agencja mnie tak łatwo nie puści, nawet przy „włosowym" i związkowym skandalu. Oczywiście odpowiednio przekazanym, a nie jako nagły artykuł w prasie.

– Czyli podsumowując – pracy nie stracisz. W moim przypadku będzie gorzej. Dużo gorzej – stwierdził Jiminnie, czego obaj byliśmy świadomi, o tym też musząc porozmawiać i ustalić jakiś plan dalszego działania. – Myślę, że powinienem najpierw porozmawiać z resztą BTS. Uprzedzić ich o tym co się stało.

– Na pewno będziesz musiał zrobić sobie przerwę. Jeszcze przed twoimi solowymi promocjami lub tuż po nich. W zależności od poziomu stresu – dorzuciłem do tego, sprawy zespołowe zostawiając dla niego. Bo tylko on wiedział jak i kiedy może im to przekazać. Nie znałem ich na tyle, i zapewne nie poznam, aby cokolwiek mu z tym doradzić, dlatego wolałem poruszyć temat jego nadchodzącego solowego debiutu.

– Jeonggukie, nie wierzę, że nadal będę idolem – wypalił, na co aż zmarszczyłem lekko brwi, natychmiast odkładając pałeczki, aby skupić na nim całą swoją uwagę.

– Dlaczego nie wierzysz? Przecież już to przerabiałeś przy swoim statusie. Jesteś prześliczny, inteligentny, zabawny, pewny siebie, a przede wszystkim oddany swoim fanom. Oni to widzą i na pewno tak łatwo nie pozwolą ci odejść – podkreśliłem, bo przecież na każdym kroku, nie tylko personel jego wytwórni, ale i reszta BTS, tak samo jak ich fani, przypominali mu, że jest stworzony do bycia idolem. Cała ich szóstka.

– Ale mam Alfę. I będziemy mieć dziecko. Idol kocha swoich fanów i to dla nich powinien być – stwierdził, powtarzając regułkę, którą wpajała swoim trainee każda wytwórnia. – Z jednej strony... naszymi fanami są głównie Omegi, Alfy pojawiły się przez mój status. Więc może gdyby wiedzieli, że moje serce jest zajęte, i że żaden z BTS nie będzie moim partnerem, to byłoby to dla nich w porządku. A z drugiej... boję się ich reakcji – zdradził, stawiając na scenariusz, do którego nie byłem już zbytnio przekonany, skłaniając się ku alternatywie, którą zaraz postanowiłem przedstawić mojemu Omedze:

– Ale po co to ogłaszać publice, Jiminnie? Przecież nic nie muszą wiedzieć. Zrobisz sobie przerwę na tyle, ile potrzebujesz. Wytłumaczysz ją chorobą. I odpowiednio opłacimy media... lub Hybe opłaci, aby siedzieli cicho w tym temacie, nawet jeżeli o czymś sie dowiedzą – zaproponowałem, bo to wydawało się bezpieczniejsze. Pod wieloma względami.

Jimin jednak nie był do tego przekonany, myśląc za bardzo jak przyszła matka, a nie jak idol, którego kariera jest zagrożona, bo popatrzył na mnie zrezygnowany.

– Jak ty to sobie wyobrażasz, Jeonggukie? Mam nigdy nie wyjść na zewnątrz z własnym dzieckiem?

– Początkowo nie będzie to przecież konieczne. A później możesz wychodzić w towarzystwie kogoś z rodziny, udając, że to jego potomstwo. Jiminnie, nie możemy teraz myśleć jak przyszli rodzice, a osoby sławne, chroniące swoją prywatność. Musimy niestety kombinować i szukać alternatyw. Bo jeżeli teraz do wszystkiego się przyznamy, pozwy od twojej wytwórni i mojej agencji gwarantowane – uświadomiłem go, samemu nie pozwalając się kierować emocjami, bo nigdzie nas to nie zaprowadzi. Jedynie zgubi.

– A jak coś mu się stanie i trzeba będzie pilnie jechać do szpitala? – Jiminnie wpadł na kolejną skrajną sytuację. Bo choć możliwą i prawdopodobną, to rzadką.

– Prywatne szpitale i kliniki. Prywatni, dobrze opłaceni lekarze, którzy zachowają wszystko dla siebie – przypomniałem, mentalnie już szykując kolejne koperty z łapówkami na opłacanie kolejnych specjalistów. Bo doskonale wiedziałem, że bez tego się nie obejdzie. Nie przy naszej sytuacji.

– Nie o to mi chodzi, Jeongguk. Co jeśli będzie się coś działo i któryś z nas będzie musiał zapakować się w auto, wraz z dzieckiem? A później? Niania będzie je odprowadzać do przedszkola? Do szkoły? Ją będzie przedstawiał jako mamę? – dramatyzował mi dalej, już mając łzy w oczach, przez co wiedziałem, że emocje znów brały u niego górę. A ciężko mi było na to patrzeć, więc starałem się go jak najszybciej uspokoić:

– Będzie ją przedstawiało jako opiekunkę, nie mamę. Mamę i tatę będzie miało w domu. Choć nie sądzę, że będziemy to tak długo utrzymywać w tajemnicy, Jiminnie. Musimy się poradzić PR–owców, w mojej, czy twojej firmie, oni na pewno ustalą plan działania. Ale na razie – rozmowa z BTS i Hybe, tak? – oznajmiłem, obejmując go powoli i pozwalając skulić się w moich ramionach. Bo na pewno nie miał już siły na takie myślenie. Zwłaszcza gdy jako ciężarna Omega powinien się przygotowywać do swojej nowej roli, a nie analizować nasze dalsze działania i rozwiązywanie problemów. Dlatego nie miałem nic przeciwko przejęciu tej roli. Szczególnie, że od zawsze to na tym musiałem się skupiać. Szybkim analizowaniu sytuacji i odnajdywaniu rozwiązań. Co prawda w LOL–u, który teraz wydawał się dużo łatwiejszy od tych życiowych problemów. Ale najwyraźniej przyszedł czas wykorzystywać moje umiejętności również w tych realnych sprawach, a nie tylko wirtualnych.

Zacząłem brodzić nosem we włosach ukochanego, wdychając jego nieco ciężki zapach. Dałem mu chwilę na ochłonięcie, na razie nie czekając na kontynuację tej rozmowy i dalsze planowanie. Dopiero kiedy znów nabrał do tego siły, zapytał:

– Co się stanie, gdy twoi rodzice się dowiedzą?

Rodzice? Powieszą mnie? Możliwe...

Ale tak akurat nie mogłem mu odpowiedzieć, nawet w żartach.

– Myślisz, że ich poinformują? – gdybałem. Bo wszystko zależało od decyzji zarządu Hybe. Komu dokładnie to zdradzą, komu z tym zaufają. Jaką w ogóle taktykę obiorą. – Na razie nie powinni. Dohyeong jest waszym producentem, nie zasiada w zarządzie. A Heejin ma Ador na głowie. Dopóki sprawa nie eskaluje, chyba to do niej nie dotrze? Poproś o to na rozmowie. To delikatna sprawa, może spróbują ograniczyć wtajemniczone w to osoby do minimum – założyłem, starając się postawić w sytuacji całego zarządu, do którego dociera taka informacja. Raczej będą nalegać, aby pozostało to w ich kręgu, nie chcąc narazić pozycji firmy na giełdzie.

Jiminnie znów potrzebował chwili, aby zebrać myśli i chyba ostatecznie podjąć decyzję co do pierwszych naszych kroków:

– Pójdę do reszty BTS. Powiem im prawdę oraz o tym co mam zamiar powiedzieć w Hybe. W Hybe natomiast powiem, że jestem w ciąży, i że chcę przejść na hiatus z powodu choroby. Niech rozpowiedzą w firmie, że to coś poważnego – zdradził, a ja na razie po prostu go słuchałem, chcąc poznać plan, który stworzył. – Dokończymy moją płytę i może nagram trochę wypowiedzi przepraszających, że nie mogę wziąć udziału w promocji mojego solo debiutu? I może... powinienem do końca ciąży być w klinice? By zmniejszyć ryzyko złapania nas...

Rozmowa z BTS. Rozmowa z Hybe. Hiatus z powodu choroby. I ostatnie nagrywki dla fanów...

Brzmi w porządku. Zarząd też powinien na to pójść.

– Tak, ale może dopiero za jakiś miesiąc, dwa? – zaproponowałem, odnośnie tego zamknięcia w klinice, bo na razie raczej nie będziemy mieli jeszcze na to czasu, musząc wszystkiego dopilnować. A przede wszystkim siebie.

Jiminnie się z tym zgodził, kiwając głową.

– Muszę dokończyć kwestie związane z debiutem... Potem będę w klinice.

Również odpowiedziałem tym samym gestem, dodatkowo znów go tuląc i pocierając rękoma gdzieś po plecach i ramieniu, aby dodać otuchy. I dopiero po chwili do mnie dotarło, że przecież...

– Zostanę tu sam? – zauważyłem, nieco tym przerażony. Bo nie wyobrażałem sobie tego mieszkania bez Jimina. To były nasze przestrzenie. Potrzebowałem go tutaj...

– Dasz sobie radę, prawda? Zresztą... może sprzedamy to mieszkanie? Kupimy coś tańszego, by odłożyć trochę na czarną godzinę... – zaproponował, czego w ogóle się nie spodziewałem. Bo to ani przez chwilę nie pojawiło się w moich planach.

– I jak się pomieścimy, kiedy już nasz wilczek przyjdzie na świat? Potrzebujemy dużej przestrzeni i mieszkania w centrum, zwłaszcza w tym okresie. Muszę mieć blisko do kliniki – zauważyłem, bo bardziej niż z mieszkania, mógłbym zrezygnować choćby z któregoś z samochodów, nie potrzebując tego drugiego, na którego i tak nie miałem czasu. – Zresztą, nie po to zacząłem zgadzać się na kolejne kontrakty z markami, aby teraz rezygnować z takiego życia. Wiedziałem, że może być ciężko. Zabezpieczam nas – zapewniłem, aby nie martwił się o nasze finanse. Bo od początku roku myślę tylko o nich. Najwyraźniej mój instynkt już zaczynał mi podpowiadać, że muszę zadbać o stabilizację mojej rodziny. W dodatku nie dwuosobowej, a trzyosobowej, co postanowił całkowicie pominąć, w ogóle mnie na to nie naprowadzając...

Jiminnie westchnął ciężko, po raz kolejny, bo to były po prostu ciężkie tematy. A jego nos nie odrywał się od mojej szyi, wdychając mój zapach, który miałem nadzieję, że pozostał łagodny.

– Myślałeś o tym wszystkim wcześniej? – zapytał, chyba się tego nie spodziewając.

– Myślałem po prostu o nas. O moim statusie i obowiązkach. Staram się być... choć trochę odpowiedzialny, nie skupiając już tylko na moich własnych celach – wyjaśniłem, tuląc go przy tym szczelnie, aby podkreślić, że teraz to nasze cele są dla mnie najważniejsze, a nie tylko zdobycie kolejnego pucharu na mistrzostwach.

Jiminnie nagle postanowił zmienić nieco swoją pozycję, obejmując moje ramiona, dzięki czemu był jeszcze bliżej mnie.

– Dziękuję. To dla mnie wiele znaczy – wyznał, wywołując tym mój uśmiech i zapewniając ulgę. Bo dzięki temu wiedziałem, że jestem na dobrej drodze, której powinienem się trzymać.

– Wiem, że obaj się boimy, że jestem młody i nieodpowiedzialny. Ale obiecuję o was zadbać – zapewniłem, bo mój wiek, brak doświadczenia i skupianie głównie na graniu, martwiło nas obu. I nie chciałem, aby w głowie Jimina istniał tylko taki obraz mojej osoby. Nie chciałem, aby się martwił o nasze wspólne życie.

– Nie jesteś nieodpowiedzialny – zaprzeczył temu zaraz, a jego dłoń przeniosła się na moją głowę, zaczynając ją głaskać. – Jesteś kochany i starasz się jak możesz – dodał, na co uśmiechnąłem się lekko, wdzięczny za takie słowa. Choć i tak czułem, że zawiodłem go w kilku sytuacjach, nie potrafiąc zachować się dojrzale lub jak prawdziwy Alfa, chroniący swojego Omegę.

Nie zamierzałem jednak poruszać tych tematów, zostawiając to dla siebie. Ufałem, że gdyby miał do mnie o coś żal, na pewno by mi o tym powiedział.

– Dziękuję, Jiminnie. Nie chcę, abyś się martwił chociaż o naszą stabilizację. Jak nie T1, to streamy. Jak nie streamy, to sam zbiorę drużynę z najlepszych talentów z całego świata i przebijemy dotychczasowe rekordy i osiągnięcia – zdradziłem, bo to również pojawiało się w mojej głowie jako plan alternatywny, który mógłby zadziałać.

– Wierzę. Całkowicie ci ufam – zapewnił, pociągając nosem. Wiedziałem, że nie płacze, ale był tego bliski, po prostu przejmując się naszym losem. – Dziękuję, naprawdę. Kocham cię bardzo, bardzo mocno.

Znów wywołał tym mój uśmiech. Odsunąłem się, aby sięgnąć do jego ust, dając mu buziaka, mogąc przy tym spojrzeć w jego nadal nieco szklące się oczy. Wyglądał prześlicznie, ale i martwiąco, bo na jego pięknych ustach brakowało mi uśmiechu.

– Ja ciebie też, mój Jiminnie. Ciebie i naszego małego wilczka – zapewniłem, dając mu kolejnego buziaka. Nadal krótkiego, bo nawet nie zdążyliśmy zjeść śniadania, które już nam raczej wystygło.

Dlatego zaraz poruszyłem ten temat:

– Zjedzmy, bo na pewno jeszcze nie dojedliście – zauważyłem, łapiąc za jego pałeczki, aby mu je podać. Bo teraz musieliśmy zadbać o jego zdrowie, aby nasz wilczek dobrze się rozwijał i rósł powoli. To był największy priorytet. Tak samo jak załagodzenie sprawy w mojej agencji i w wytwórni Jimina. Ale razem damy sobie z tym radę.



Jimin:

Nie wierzę. To wszystko jest jak jakiś koszmar.

A najgorsze jest w nim to, że nigdy się z niego nie obudzę.

Ale to nie był koszmar. To była moja nowa rzeczywistość, w której musiałem nauczyć się żyć. Taką podjęliśmy decyzję z moim ukochanym. Już nie mogłem myśleć tylko o tym, że jest Park Jimin, który ma marzenia i przyjaciół z zespołu, z którymi podbija świat. Teraz byli Jimin, Jeongguk i ich mały wilczek – rodzina, którą zbudujemy, zaopiekujemy się i będzie szczęśliwa. Nasz mały wilczek... Przerażała mnie ta perspektywa. Nie byłem przecież gotowy na zostanie matką. Jestem idolem. Moim życiem jest scena. A teraz miałem zmierzyć się z nową rolą, bez scenariusza, który ktoś mi przygotuje. I to chyba było najbardziej stresujące – brak pewności, że dam sobie radę. Wiedziałem, że będę mógł liczyć na mojego Alfę oraz rodziców, jednak gdzieś w głębi serca czułem, iż jeśli nie poradzę sobie sam z płaczącym dzieckiem, to będzie dla mnie porażka jako Omegi. Jakbym nie zasługiwał na to, by mała istotka, która rozwijała się pod moim sercem, kiedykolwiek miała powiedzieć do mnie „mamo".

Jednak nim na świecie pojawi się nasz maluszek, musiałem zadbać o to, by moi przyjaciele oraz odpowiedni przedstawiciele wytwórni dowiedzieli się o wszystkim. To był pierwszy krok dla zabezpieczenia naszej przyszłości. Choć nie wierzyłem, że to będzie tak proste. Już zdążyłem narobić problemów przez mój status. Nie minęło nawet pół roku, a ja już przychodzę z nowymi „wspaniałymi wieściami". Sam bym siebie wyrzucił... Dlatego najpierw musiałem porozmawiać z przyjaciółmi. Nawet nie tyle po to, by byli moim wsparciem, ile należały im się przeprosiny za cały bajzel, który zrobiłem. Czułem się tak, jak po uzyskaniu pierwszej nagrody przez BTS. Z jednej strony szczęśliwy, a z drugiej czułem, że nie zasługuję na to, by móc nazywać siebie Bangtanem. Tylko teraz tego szczęścia odczuwałem dużo, dużo mniej. Jego miejsce zastępował raczej strach o przyszłość. Jeongguk zdawał się do tego podchodzić bardziej na luzie. Widział możliwości, szukał rozwiązań na każdą moją wątpliwość. Ale ja nie mogłem pozbyć się z głowy wszystkich czarnych wizji. Nawet tej, że minie rok, może dwa, a Jeon stwierdzi, że ma dość zabawy w rodzinę, chce się wyszaleć i korzystać z młodych lat, po czym po prostu zostawi mnie z dzieckiem. Serce karciło za takie myśli, podkreślając uczucia młodszego, jednak miałem wrażenie, jakby cała pewność siebie ze mnie uleciała i ustąpiła miejsca jedynie wątpliwościom. Bo co ja mogłem oferować, jeśli wyrzucą mnie z zespołu? W dodatku wytwórnia nałoży na mnie takie kary, że będę tonąć w długach... Jakiego to robi ze mnie człowieka? Chodzący problem? Każdy by się odwrócił od takiego... Bycie częścią BTS mnie definiowało. Pomagało powiedzieć, kim jestem. Bez zespołu... moje życie po prostu nie istniało. Wróćmy jednak do rzeczywistości, oderwijmy się od tych tragicznych opcji.

Zgodnie z ustaleniami, Jeongguk podwiózł mnie do dormu. Przez cały dzień byliśmy blisko siebie, choć nie rozmawialiśmy za wiele. Potrzebowałem głównie jego bliskości i bezpieczeństwa, jakie zapewniał mi zapach ukochanego. Nie czułem się jeszcze na siłach, by planować cokolwiek dalej, póki nie ustalę, co zrobi wytwórnia, dlatego ciężko mi było nawet znaleźć sobie zajęcie. A już na pewno nie w głowie mi były rzeczy w stylu: „Przygotowywanie się do porodu i macierzyństwa". Dlatego głównie siedziałem na kolanach młodszego, patrząc, jak gra.

– Gdyby coś się działo... dzwoń, Jiminnie – powiedział mój ukochany, zatrzymując auto na parkingu.

– Nic się nie martw – poprosiłem, dając mu buziaka w policzek, by móc założyć zaraz maseczkę. – Będziemy z wilczkiem tęsknić. A żebyś ty za bardzo nie tęsknił... pomyśl o imionach dla niego – poprosiłem. Z jednej strony czułem, że to za szybko. Mogło przecież wydarzyć się jeszcze wiele rzeczy. Ale z drugiej – może nazwanie naszego wilczka pozwoli mi nieco lepiej oswoić się z tą sytuacją. Sam nie czułem się na siłach, by to robić. I trochę wierzyłem w to, że jeśli to Jeon wybierze imię, to sam bardziej się do nas przywiąże...

– Imionach? – powtórzył zaskoczony, ale zaraz uśmiechnął się szeroko, szczęśliwy. – No tak, powoli powinniśmy.

– Wymyśl coś ładnego dla chłopca i dziewczynki – podkreśliłem, na co pokiwał głową.

Zabrałem torbę, którą przygotowałem na ten nocleg w dormie. Choć Jeongguk miał opory przed puszczeniem mnie tu na noc, uznałem, że tak będzie najlepiej. Chciałem być blisko przyjaciół tak długo, jak mogę, choć zasłaniałem się czysto praktycznymi względami, związanymi z jutrzejszą wizytą w wytwórni.

Poprosiłem jeszcze o jego bluzę przed wyjściem, którą położyłem na wierzchu torby i pożegnaliśmy się już.

Wjechałem windą i wpisałem kod do drzwi. To wszystko wyglądało tak, jakbym po prostu wrócił do domu, po ciężkim dniu treningów lub promocji.

– Cześć chłopaki! – zawołałem, gdy zdjąłem buty i skierowałem się od razu do salonu.

Na brązowej kanapie leżał Tae, scrollując coś na telefonie. Na mój widok od razu podniósł się do siadu z radosnym uśmiechem.

– Cześć, Minnie! Puścił cię? Myślałem, że wymykasz się jak robi streama? A nic przecież nie odpalił – zażartował wesoło. Odkąd moi przyjaciele domyślili się, że nie jesteśmy z Jeonggukiem tego samego umaszczenia, zaczęli traktować go nieco przychylniej.

Choć to pewnie zaraz się zmieni...

Prychnąłem na słowa Tae i zostawiłem torbę przy wejściu, po czym podbiegłem do rówieśnika, by go mocno przytulić.

– Cześć Jiminnie – powiedział spokojnie Namjoon hyung, wychodząc ze swojego pokoju. Zaraz za nim pojawił się Yoongi hyung, nieco sunąc nogami po podłodze, wyraźnie zaspany.

Nie zdążyłem odpowiedzieć, bo Taehyung fuknął niezadowolony.

– Chyba wasze zapachy się wymieszały. Fuuuuuuu...

– Cześć Jiminnie! Jesteś głodny? – zapytał Jin hyung, wychodząc z kuchni. W ręce niósł miskę z makaronem, którą wystawił w moją stronę.

– Tak, chętnie – powiedziałem. I w tym momencie nerwy mi puściły. Po prostu zacząłem ryczeć. Cała ta sytuacja była tym, co tak bardzo kochałem. Moi przyjaciele, w jednym miejscu, uśmiechnięci, żyjący myślami o kolejnych płytach i pracy. To było teraz tak bardzo mi odległe, że nie wytrzymałem tęsknoty za moim dawnym życiem.

– Jimin, co się stało?! – Nasz lider od razu znalazł się przy mnie, razem z najstarszym raperem, nieco wystraszony.

– Wolisz ryż?! – zapytał Jin hyung, równie przerażony.

– Nie... – zapłakałem i wyciągnąłem ręce do Seokjin hyunga. – Chcę makaron...

– Jimin, czy Jeongguk coś ci zrobił? Co się dzieje? – zapytał całkowicie poważnie RM, siadając przy mnie i Tae.

Yoongi hyung pochylił się nieco nade mną i zaczął wąchać uważnie moją głowę.

– Niemożliwe... – szepnął, a nasz lider od razu zrobił to samo, robiąc wielkie oczy.

– Śmierdzi, no nie? – zapytał Tae, który chyba jeszcze nie zrozumiał, co to oznacza.

– Jimin...? – Namjoon hyung spojrzał na mnie zszokowany, wyraźnie bojąc się zadać pytanie wprost.

Nie mogłem dłużej milczeć, dlatego pokiwałem głową, potwierdzając jego niewypowiedziane wątpliwości.

– Wpadliśmy. Jestem w ciąży – szepnąłem, ocierając łzy, które nie chciały przestać płynąć.

– COOOOO?! – ryknął Taehyung, a Jin hyung wypluł makaron, który jadł. Yoongi hyung zareagował w sumie najspokojniej, wzdychając jedynie ciężko i opuścił salon bez słowa.

– Już dobrze. Nie płacz. – Lider starał się mnie jakoś uspokoić, zaczynając głaskać po plecach, przytulając do swojego boku. Jego zapach, który dawniej działał na mnie kojąco, teraz drażnił nos. Zresztą, sam byłem teraz dla nich odstraszaczem, jednak byli w stanie to znieść, więc też nie narzekałem, po prostu się w niego wtulając.

Taehyung zaczął głośno warczeć po mojej drugiej stronie.

– Połamię mu wszystkie kości i wyrwę te blond kudły – warknął, zaciskając pięści.

– Co się stało? Co to za zebranie...? – zapytał Hoseok hyung, który przecierał zaspane oczy, wchodząc do salonu zaraz za Sugą. Na mój widok od razu podszedł bliżej i też mnie przytulił. – Jiminnie, cześć, czemu płaczesz?

– Jimin jest w ciąży – odpowiedział mu Yoongi hyung bardzo spokojnym tonem, podczas gdy ja wyciągnąłem ręce do Hobiego, by się w niego wtulić.

– To moja wina, Tae. Ja nie przypilnowałem antykoncepcji... – powiedziałem cicho, wstydząc się za swoją głupotę. Jednak nie mogłem pozwolić, by mój błąd sprowadził na mojego ukochanego gniew Bangtanów.

– Z Jeonggukiem, tak? – upewnił się Hoseok hyung.

– Ale on jest dawcą nasienia, więc on za to dostanie! – wykrzyknął mój rówieśnik.

– Uspokójcie się, to nas do niczego nie prowadzi. Musimy podjąć dalsze działania w związku z działalnością BTS – powiedział w końcu lider. Miał taką minę, jakby nagle postarzał się o dziesięć lat i musiał podjąć trudną, życiową decyzję. Chociaż właśnie taka była teraz do podjęcia.

– Rozmawiałem o tym z Jeonggukiem. Przyznam się w Hybe i będę próbował przeforsować pomysł z wysłaniem mnie na hiatus z powodu ciężkiej choroby. Zamknę się w klinice do porodu i pewnie na pierwsze dwa–trzy miesiące... – powiedziałem natychmiast, by żaden z nich nie wyskoczył z propozycją aborcji.

Wszyscy popatrzyli po sobie zaskoczeni. Wyraźnie nie tego się spodziewali. Wiedzieli, jak zespół jest dla mnie ważny.

– To dużo czasu... Co z twoimi solowymi aktywnościami? Zdołasz je dokończyć, Jiminnie? – zapytał Hoseok hyung, wciskając się między mnie i Tae, by móc przytulić mnie do swojego boku i uspokajająco głaskać moje plecy.

– Muszę dokończyć nagranie teledysku. Obawiam się jednak, że dla jego dobra, nie mogę brać udziału w promocji – powiedziałem cicho, kładąc dłoń na brzuchu. – Boję się tylko, że wytwórnia się na to nie zgodzi. A tym bardziej, że będą chcieli zmusić mnie do... aborcji. Rozważaliśmy to z Jeonggukiem. Byliśmy nawet w klinice. Ale nie potrafię. Nie mogę się na to zdecydować... – przyznałem cicho, kuląc się. Bo przecież gdybym się zgodził na ten bezinwazyjny zabieg... nie byłoby tych wszystkich rozmów i problemów.

Jestem koszmarnym egoistą.

– Staniemy po twojej stronie, Jiminnie – zapewnił od razu lider, co mocno mnie podbudowało.

– Który to miesiąc, Jiminnie? Jesteście z Jeonggukiem jakoś od listopada, tak? Więc na pewno nie tak długo – zauważył nieco rozsądniej Hobi.

– Mieliśmy bardzo udany wyjazd świąteczny...

Mój delikatny żart nie wpłynął na J–Hope'a, nadal miał w pełni poważną minę.

– Czyli niecałe dwa miesiące? Potrzebujecie zapewne roku, półtora. Może zaproponujemy Hybe odbycie w tym czasie służby wojskowej? – powiedział, patrząc na naszego lidera.

– To miałoby sens. – Namjoon hyung od razu zaczął rozważać tę opcję. Jednak nim się odezwał, zrobił to Yoongi hyung:

– Nie zgodzą się. Nie mamy gotowego kontentu na ten czas – zauważył spokojnie.

– Hyung może mieć rację... Pójdę z tobą, Jimin, porozmawiamy z nimi razem – powiedział w końcu RM.

– Nie idźcie do wojska przeze mnie... Macie jeszcze czas i dużo planów – poprosiłem, trochę nie do końca przekonany do tego pomysłu. Bo Suga miał rację – nie było gotowego kontentu na naszą nieobecność na rynku, a poza tym mieliśmy plany, by wydać swoje solowe albumy. Jeśli po powrocie ze służby okaże się, że ARMY już nie są nami zainteresowane, raczej nie będzie szans, by zabłysnąć solo...

– To by choć trochę uchroniło Jimina od wszelkich spekulacji – podkreślił Hoseok hyung, wyraźnie przekonany o swojej słuszności. I też miał w tym rację. Jeśli przejdę na hiatus, media będą zabijać się o to, by dowiedzieć się co mi dokładnie jest. A to może być niebezpieczne dla mojej nowej rodziny.

– No właśnie. Kontent jeszcze zdążymy nagrać – poparł go Tae.

Ich zapał i determinacja w znalezieniu rozwiązania, wręcz mną wstrząsnęły. Ani się nie zająknęli o tym, bym po prostu opuścił zespół. A to było tak kochane, że moje szalejące hormony znowu dały mi porcję łez do wypłakania, tym razem ze wzruszenia.

– Jesteście najlepszymi przyjaciółmi! – zawyłem, przygarniając ich jak najwięcej do siebie, by mocno przytulić. – Kocham was!

Chłopaki oddali mój przytulas, zapewniając mnie, że wszystko będzie dobrze i cokolwiek się wydarzy, nie zostawią mnie z tym samego.

Długo jeszcze siedzieliśmy w salonie, rozważając różne alternatywne opcje, które miały być gotowymi rozwiązaniami na rozmowie z Bang Sihyukiem. Jeśli jego przekonamy do naszego planu, to tak, jakbyśmy w połowie wygrali. Oczywiście zarząd podejmie ostateczną decyzję, jednak kluczowa postać powinna być naszym sprzymierzeńcem, a nie wrogiem.

Rozmawialiśmy też o moim wilczku. O dziwo to Yoongi hyung przejął się najbardziej rolą wujka, a jego wizja przyszłości, gdzie mój maluszek będzie najstarszym członkiem BTS 2.0, którego wujek Min przygotuje na przyszłego producenta piosenek, nieco mnie rozbawiła.

Było już dobrze po północy, gdy rozeszliśmy się do swoich pokoi. Umyłem się i przygotowałem do snu, układając na łóżku, razem z bluzą z zapachem Jeongguka, by było mi łatwiej w nocy.

Nie mogłem jednak nie odezwać się do ukochanego przed snem, dlatego napisałem mu wiadomość. Widziałem, że prowadzi streama, ale liczyłem, że odpisze.

„Idziemy zaraz spać, przyszły tato. Maluszek pyta, czy już coś dla niego wybrałeś"

„sduifhsduifhsuidfhsudfhud"

...

I co to ma być za odpowiedź?

Aż włączyłem tego streama, by zobaczyć, co się dzieje. Jeongguk zniknął z obrazu, opadając na biurko, a gdy się wyprostował, miał już poważną minę, choć jego policzki były mocno zaróżowione. Przeprosił widownię za swoje zachowanie, choć zaraz pojawiły się komentarze na boku, że chyba ktoś mu wysłał niegrzeczną wiadomość.

Zdziwilibyście się...

„Ahri...?"

Coś mi to mówi...

Wpisałem w Naver i oczywiście, że zaraz pojawiła się postać z LoL–a, którą młodszy lubił grać, gdy robił to dla samej rozrywki.

Co za czort. Ale w sumie...

„Dla córeczki? Ładnie. A dla synka?"

Widziałem, jak na streamie jego oczy nieco się powiększają i wyraźnie stara się zachować powagę.

„Naprawdę?! Myślałem, że się nie zgodzisz? W ogóle jak rozmowa z chłopakami?"

„Dlaczego miałbym się nie zgodzić? Jest bardzo urocze. I wiem doskonale, skąd je wziąłeś. Rozmowa poszła dobrze, chłopaki mają plan. Jutro pójdę z Namjoon hyungiem do wytwórni, by był moim wsparciem"

„To dobrze. Na pewno nie chcesz, żebym po Ciebie przyjechał? Jak ja dzisiaj bez Ciebie zasnę?"

Zrobiłem szybkie zdjęcie, by wysłać mu moją piękną buzię na dobranoc.

„Dasz radę. My też damy. Jesteś zmęczony, kładź się"

Chłopak popatrzył w kamerkę, ale nic nie powiedział. To mi wystarczyło za selfie.

„Mój śliczny. Garen albo Yasuo!" – napisał, a na ekranie było widać, jak uśmiecha się dumny z siebie.

„O nie, tu proszę szukać innej opcji. Dobranoc, kochamy cię"

„Ja mojego Jiminniego oraz Ahri lub Garena również. Śpijcie spokojnie. Dokończę grę i też się kładę"

„Mogę się zgodzić na Hweia. W ostateczności Teemo. Kupimy mu wtedy taką czapeczkę jak ma ten cholernik"

Na streamie było widać jak Jeon zatrzymuje grę i zaczyna coś szukać. Oznajmił, że włącza listę championów z LoL–a, bo musi coś sprawdzić.

– Yuumi? Nami? ... Garen? – zapytał uchachany. – Garen, prawda widzowie?

No to oby była dziewczynka, bo na to imię się nie zgodzę!

„Wszyscy chcą Garena"

To się jeszcze okaże.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top