13 - Altercation
6391 słów
~~~~~~~~~~~
Jimin:
Po ostatniej randce z Jeonggukiem, doszliśmy do wniosku, że dalej tak być nie może. Nie możemy się kryć w aucie i spędzać randki jedynie na jeżdżeniu w miejsca, gdzie nikt nas nie znajdzie. Dlatego podjęliśmy decyzję, że pora przedstawić mojego ukochanego reszcie członkom BTS.
Mój pokój wydawał się najbezpieczniejszym miejscem, w którym mogliśmy spędzać czas, dlatego umówiliśmy się na jego przyjazd kilka dni później, a wieczór wcześniej zebrałem wszystkich w kuchni, by oficjalnie im to ogłosić. Nie powiedziałem jeszcze o kogo konkretnie chodzi, zaznaczając jedynie, że mam Alfę i proszę ich o pomoc w ukryciu tego faktu. Oczywiście nie obyło się bez wymienienia mi przez starszych listy ryzyk, jakie będą na mnie czyhać. Namjoon hyung szczególnie podkreślał, bym pod żadnym pozorem nie wysyłał mojemu wybrankowi nagich zdjęć, bo jeśli okaże się dupkiem, to skandal na skalę światową gotowy. Jednak jakby to powiedzieć... Ups? Chyba trochę za późno na takie kazania, ale tego im nie powiedziałem. Poza tym – czego mam się bać? Jeongguk będzie ze mną przez resztę życia i nie pozwoli, by takie zdjęcia gdziekolwiek wypłynęły.
Następnego dnia, po powrocie z wytwórni, umyłem się i ubrałem w koszulę, by dobrze wyglądać w czasie tej „rodzinnej kolacji". Bo Jin hyung uparł się, że coś naszykuje, więc od rana siedział w kuchni, olewając inne obowiązki.
Gdy wyszedłem z pokoju, sprawdzić, czy reszta jest gotowa na spotkanie, mało nie załamałem rąk, widząc, jak Yoongi hyung zabrał się za ostrzenie noży kuchennych... Reszta siedziała nabuzowana, przez co testosteron miał większy udział w powietrzu, niż tlen.
Westchnąłem ciężko, ale musiałem uprzedzić ich, że mój partner może im się wydać bardzo kontrowersyjnym wyborem (na co Tae prychnął), jednak bardzo bym prosił, by nie komentowali tego i postarali się zaakceptować wybór mojego serca, a przede wszystkim – by mi zaufali. Nie mogłem zdradzić wprost tajemnicy Jeongguka, gdyż im nie ufał, ale wierzyłem, że kiedyś przyjdzie czas na szczerość.
Kilka chwil później rozbrzmiał dzwonek domofonu, więc powiedziałem, by go nie wpuszczali i niemal wybiegłem z mieszkania, zjeżdżając windą na dół, do holu, gdzie otworzyłem drzwi Jeonggukowi.
Ubrany w czerń, z czapeczką z daszkiem, nakładkami przeciwsłonecznymi na okularach i maseczką, był ledwo do poznania, choć blond włosy nieco go zdradzały. W ręku trzymał ogromny bukiet róż oraz torebki prezentowe.
Uśmiechnąłem się do niego i zaciągnąłem gościa do windy, gdzie zsunąłem mu maseczkę i od razu pocałowałem, witając jak należy.
– Cześć. Nim tam wejdziesz – błagam, nie bierz za dużo do siebie. Nie mówiłem, że nie jesteś blond – powiedziałem, gdy tylko się odsunąłem, by mógł schować maseczkę do kieszeni.
– Czyli naprawdę będziemy się dzisiaj bić... – stwierdził, wzdychając. – Dla ciebie, Jiminnie – dodał, wręczając mi wszystkie trzymane w ręce rzeczy. Myślałem, że przywiózł prezenty dla moich przyjaciół, a mój romantyk myśli tylko o mnie. Uroczy! – Zostawiłem paragony. Gdyby rozmiar był nieodpowiedni...
Zaskoczony tym spojrzałem do jednej z toreb i zarumieniłem się lekko, poznając nazwę jednej z marek bieliźnianych.
– Dziękuję. Ale jak zwykle – za bardzo mnie rozpieszczasz – zauważyłem, dając mu buziaka w policzek, co teraz, z bukietem w ręku, było trudniejsze. – Nie daj się im, ale też proszę, nie mów nic niemiłego. Oni naprawdę się o mnie troszczą. To moja rodzina.
– „Nie daj się im, ale też nie mów nic niemiłego..."? – powtórzył, marszcząc lekko brwi. – Dobrze, ograniczę komunikację werbalną, skupiając się po prostu na pięściach – zapewnił, zdejmując nakładki, które schował do etui w kurtce.
– Bądź grzeczny... Zostaniesz ze mną na noc? – zaproponowałem, czego nie mieliśmy w planach wcześniej. Jednak skoro i tak tu przyjechał... To przecież nie pierwszy raz, gdy nie ma go nocą w domu, prawda?
Moje pytanie zaskoczyło go na tyle, że wkurzenie momentalnie go opuściło.
– Nie proponuję seksu. Ale po prostu wspólne spanie – wyjaśniłem szybko.
– Nawet jeśli, zaskoczyłeś mnie – przyznał, dając mi buziaka z uśmiechem. – Jak wszystko dobrze pójdzie i nie przegonią mnie widłami – obiecał rozbawiony.
Winda w końcu się otworzyła i wysiedliśmy na najwyższym piętrze. Wpisałem kod do naszych drzwi i otworzyłem je.
Cztery Alfy stały już w przedpokoju, ze skrzyżowanymi rękami, przez co zdawało się, że zajmują całą wolną przestrzeń.
Zmarszczyłem nieco nos, czując znów duży wyrzut testosteronu.
Wdech i wydech, pora zacząć przedstawienie.
– Jeongguk, to moi przyjaciele, Kim Seokjin hyung, Kim Namjoon hyung, Jung Hoseok hyung i Kim Taehyung. Yoongi hyung też gdzieś tu jest. Chłopaki, poznajcie mojego Alfę, Jeon Jeongguka, znanego jako najlepszy midliner w T1.
Zapach jakby przybrał na sile, gdy Jeongguk skinął im lekko.
Mogłem się tego spodziewać...
Widziałem, że mój ukochany od razu wlepił oczy w Namjoon hyunga, a jego spojrzenie niebezpiecznie pociemniało. Czyżby uznawał go za jakiegoś swojego rywala?
– Nie jesteś blondynem, no nie? Biały...? Srebrny...? – zapytał Hobi, poważniej jak nigdy.
Od razu przełożyłem wszystkie trzymane rzeczy do jednej ręki i złapałem dłoń mojego Alfy.
– Jest blond, Hoseok. I bardzo mi się to nie podoba – odpowiedział mu nasz lider, spokojnym, choć ostrzegawczym tonem.
Ręka Jeongguka puściła tę moją i od razu objęła mnie w pasie, przyciągając do niego.
– Blond. Jednak ani ja, ani Jimin nie mamy z tym problemu – powiedział, bardzo spokojnie.
– Przecież... Co?! To niedozwolone. I niezgodne z naturą, no nie, hyung? – Nasz główny tancerz nadal szukał wsparcia u swojego rówieśnika.
– No właśnie... – poparł go Taehyung.
O nie, skoro zamierzacie się skupiać tylko na tym, a nie moim szczęściu, to nie ma piórkania się.
– Proszę was tylko o pomoc w możliwości widywania Jeongguka. Byłem z nim te dwa razy, gdy mnie w nocy szukaliście. Jestem z nim bezpieczny. Zaufajcie mi, proszę.
Lider westchnął ciężko, ale nic nie powiedział. Wtrącił się natomiast najstarszy, który jako jedyny wydawał się bardziej zmartwiony niż zły:
– Chodźcie jeść.
Jeongguk zdjął czapkę, spod której wysypały się nieco fikuśne loki. Gdy się nieco przyjrzałem, zauważyłem, że ma lekki makijaż. Najwyraźniej jego siostra zadbała o dzisiejszą prezencję swojego bliźniaka.
Moi przyjaciele poszli do kuchni jako pierwsi i zajęli miejsce. Ustawili krzesła tak, bym siedział obok Jeongguka, a reszta była u dwóch szczytów i naprzeciwko nas.
Idealnie, jak na przesłuchaniu...
Taehyung i Hoseok hyung nachylali się już do siebie, szepcząc na tyle niedyskretnie, by było słychać, jakie mają zdanie na temat naszego gościa.
Nie zdążyłem też przedstawić Yoongiego hyunga, bo najstarszy zaciągnął go do pomocy w przeniesieniu na stół naszykowanych dań. Widziałem tylko, jak nasz producent mierzy młodszego wzrokiem, w którym nie było ani grama otwartości.
Gdy usiedliśmy, blondyn od razu przysunął moje krzesło bliżej siebie, przez co dosłownie siedzieliśmy ramię w ramię.
– Mogliśmy się spodziewać, że te nocne eskapady Jimina mają drugie dno – zaczął Namjoon, patrząc uważnie na Jeongguka, kiedy wszyscy już usiedliśmy i mogliśmy zacząć posiłek. – Może opowiesz, jak do tego doszło, że zaczęliście się umawiać?
– Chyba obaj od zawsze... mieliśmy na siebie oko – powiedział, uśmiechając się do mnie łagodnie. Choć ten wyraz zniknął, gdy spojrzał na lidera. – Zaryzykowałem, broniąc go na streamie, tuż po wypłynięciu informacji o jego statusie, i chyba to tym zaplusowałem?
– To było kochane – zapewniłem, dając mu szybkiego buziaka w policzek. Choć akurat to był tylko jeden z wielu impulsów, które zadziały się w tamtym czasie, by nasze drogi mogły się połączyć.
Na mój gest, z gardeł prawie wszystkich zebranych, wydobyło się ostrzegawcze warknięcie.
Mój Alfa chyba postanowił poigrać z ogniem, bo od razu objął mnie powoli i przysunął się, muskając nosem mój policzek, podkreślając tym samym, że należę do niego.
– Zachowujcie się przy stole – upomniał nas niezadowolony Namjoon hyung.
– Przepraszam... Po prostu korzystamy z tego, że możemy się spotkać – powiedziałem.
– To był zwykły, niewinny buziak. Co w nim złego? – dodał Jeongguk, bardzo buntowniczym tonem. – Przynajmniej szanuję Jimina, nie przekraczając pewnych granic. A przecież jestem jego Alfą, a nie członkiem zespołu, do którego należy – stwierdził nagle.
– Jimin jest naszą rodziną. Zrobimy dla niego wszystko, tak samo, jak on dla nas. A to oznacza, że chronimy się też przed niebezpieczeństwem – powiedział hyung, a jego spojrzenie nieco pociemniało.
– Wchodząc mu do pokoju, kiedy jest w samej bieliźnie, przyglądając się jego ciału i komentując je, doskonale wiedząc, że rozmawia ze mną, tak? Bardzo rodzinne – warknął Jeongguk.
Doskonale wiedziałem, do czego nawiązuje młodszy. Kilka dni temu zdzwoniliśmy się w ciągu mojego wolnego dnia i mieliśmy nieco... niegrzeczną zabawę. Mówiąc wprost – tańczyłem na rurze w mojej nowej bieliźnie, a młodszy to oglądał, dzięki włączonej wideorozmowie. Potem... trochę zabawiałem się na jego oczach... I pojęczałem mu do mikrofonu... A kiedy leżałem już na łóżku, nadal prawie nagi, do mojej sypialni zajrzał Namjoon, by powiedzieć mi, że kolacja gotowa. Jeongguk, którego głos słyszałem już w słuchawkach, kazał mi natychmiast go wywalić z pomieszczenia, więc zwróciłem starszemu uwagę, że proszę, by już tak nie zaglądał do mojego pokoju bez uprzedzenia, na co lider przeprosił i stwierdził, że ładnie wyglądam. A to z kolei rozwścieczyło Jeongguka, który gotów był przyjechać i się bić. Poza jego całkowitym pojmowaniem była relacja, jaką zbudowałem z resztą BTS. Dla niego ten komentarz był po prostu nie do przyjęcia.
– Jeśli się martwisz, że kocham Jimina, to zapewniam cię, że jak brata. Jimin też nie przejmuje się, gdy chodzimy w samych bokserkach po mieszkaniu. Więc opanuj swoje emocje.
Wyczułem silniejszą woń atramentu na pergaminie, przez co moje spojrzenie przeniosło się na Yoongiego hyunga, który zaciskając zęby, patrzył prosto na nas.
– Nie martwię się, że go kochasz, ale martwię, że wykorzystujesz jego status. To była bardzo abstrakcyjna sytuacja. Nie wyobrażam sobie, żeby moja siostra rzuciła takim tekstem w moją stronę, kiedy natrafiłaby na mnie w samych majtkach. I vice versa. Nigdy nie przekraczam jej granic, rozumiejąc, że jest Omegą, która potrzebuje prywatności i innego podejścia. Więc jakie relacje między wami panują? Na pewno rodzinne?
– Jeongguk... – upomniałem go, nieco ostrzegawczo, bo trochę miałem już dość tej rozmowy. Rozpamiętywał głupią sytuację. LATAMI przebierałem się przy reszcie, więc chwila w jakiej zastał mnie hyung, naprawdę nie była niczym wyjątkowym. Byliśmy po prostu do tego przyzwyczajeni.
– Stwierdzanie faktów tak cię boli? – Namjoon nie odpuszczał, ale ku zaskoczeniu wszystkich, do rozmowy włączył się również Yoongi hyung:
– Budowanie pewności siebie Jimina to długi proces, który przeszliśmy wszyscy razem. Mówienie mu komplementów jest zupełnie naturalne, aby nie zapominał, że jest piękny – stwierdził spokojnie, pomimo ostrego zapachu.
– Jednak powinno to mieć swoje granice, które mam nadzieję, że od dzisiaj zaczniecie szanować – odparł od razu młodszy, starając się już zejść z tonu.
Namjoon kiwnął głową, jednak Suga hyung chyba chciał jeszcze dolać oliwy do ognia:
– Po prostu nie mieszaj się w sprawy naszego zespołu – powiedział, nawet już na nas nie patrząc, tylko jedząc makaron.
NO PIĘKNIE!
– Może wystarczy, bo uduszę się od waszego zapachu – powiedziałem głośno i stanowczo, zatykając przy tym nos, bo zaczynało mi się kręcić w głowie od ilości testosteronu w powietrzu. – Jeongguk, naprawdę dużo zawdzięczam moim przyjaciołom. Proszę, nie odbieraj ich troski jako coś złego.
Serce mnie zabolało, gdy zobaczyłem jego minę, ale naprawdę musiałem to uciąć. Zgadzałem się, że teraz potrzebowaliśmy prywatności i intymności, by być tylko dla siebie. Jednak czy zmienienie tego, co działo się latami jest możliwe w jeden wieczór?
– Na tym zakończę ten temat, ale jeżeli jeszcze raz to wyłapię, wyjaśnię to z tą osobą indywidualnie – powiedział ostrzegawczo, a ja przysunąłem się, by pomiziać go nosem po policzku, uspokajająco. – Jedz Jiminnie – poprosił ciszej i z lekkim uśmiechem, dzięki czemu wiedziałem, że już troszeczkę jest spokojniejszy. Ociupinkę. Kropla w morzu.
Reszta kolacji minęła bez atrakcji, jednak w dość krępującej ciszy i w asyście rzucania sobie ostrzegawczych spojrzeń.
Gdy tylko poczułem, że jestem najedzony, upewniłem się, że Jeongguk też już nic sobie nie nakłada i podziękowałem za posiłek, ciągnąc go do pokoju. Po drodze zabrałem prezenty, które zostały w przedpokoju, by nie przeszkadzały przy kolacji.
W końcu mogłem pokazać młodszemu moje królestwo i spędzić z nim czas tak, jak obaj najbardziej pragnęliśmy – bez ciągłej obawy, że ktoś nas przyłapie.
Jeongguk:
Spodziewałem się czegoś takiego. Ataku na mnie i Jimina, lub po prostu na mnie. W końcu każdy normalny człowiek, widząc parę tego samego umaszczenia, nie byłby zbyt pozytywnie nastawiony. Ale nie znałem ich na tyle, aby zdradzać im moją tajemnicę. Nie znałem i nie ufałem. Zwłaszcza po incydentach, głównie z udziałem RM–a, które były dla mnie zbyt podejrzane. Facet irytował mnie ostatnio na każdym kroku. A nawet nie miałem z nim bezpośredniej styczności. A to jego mało „braterskie" dotykanie Jimina, a to komplementowanie go w samej bieliźnie... Nawet ton, jakim zdarzało mu się wołać Jimina, kiedy akurat rozmawialiśmy przez telefon, podczas gdy był w wytwórni lub w dormie, wydawał się podejrzany. Dlatego chciałem to z nim bezpośrednio skonfrontować i wyjaśniać, nie mając zamiaru milczeć na ten temat. Jimin był moim Omegą. A ja jego Alfą. I żaden inny Alfa nie będzie się tak zachowywać w stosunku do niego. Ale znów, jak się mogłem tego spodziewać, RM wytłumaczył się nieumiejętnie. Jego odpowiedzi brzmiały tak, jakby właśnie odpowiadał na niewygodne pytania podczas jednego z wywiadów. Tyle że ja nie byłem dziennikarzem, którego możliwe że nigdy więcej by nie zobaczy. Byłem Alfą członka zespołu, którego był liderem. I powinien się postarać o lepsze odpowiedzi, a przede wszystkim o dobre przeprosiny, zarówno dla Jimina, jak i dla mnie. Ale nie było go na to stać. W dodatku reszta BTS odebrała moje słowa jako atak na ich lidera. I choć z reguły byłem dobrym człowiekiem, dziś życzyłem im zaznać czegoś podobnego, aby zobaczyli jak sytuacja w której ich Beta lub Omega jest „podbudowywana komplementami przez przyjaciela" na nich wpływa. I czy na pewno odbiorą to jako zwykłą „troskę"? Wątpiłem w to. Bo najwyraźniej dla nich punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Dlatego tak jak do tej pory szanowałem całe BTS, doceniając ich za ich ciężką pracę i za to co robili dla naszego kraju, od dzisiaj BTS to dla mnie tylko Park Jimin. Od dzisiaj nie mam zamiaru czekać na ich wspólne projekty, bo interesowały mnie tylko i wyłącznie te z solowym udziałem Jimina, na które zasługiwał najbardziej z nich wszystkich.
Straciłem cały apetyt, upewniając się jedynie, że Jimin zjadł wystarczająco. Sam postarałem się wcisnąć kilka kęsów, a to jakichś warzyw, a to makaronu, tak żeby mieć po prostu siłę jeszcze na te kilka godzin. Nie przywiązywałem przy tym uwagi do smaku, bo teraz wszystko smakowało mi dość metalicznie, przez adrenalinę buzującą we krwi.
A kiedy Jimin w końcu nas stąd wyciągnął, z ogromną ulgą udałem się do jego pokoju.
Koszmar.
Ale już po wszystkim.
Początkowo poszedłem upaść na pierwszy lepszy fotel, udając, że po prostu zemdlałem. Ale moje ciało potrzebowało właśnie takiej chwili relaksu, zbyt długo będąc napięte i w gotowości na jakikolwiek ich ruch.
Zresztą, niedawno miałem okazję zobaczyć trochę pokoju Jimina. Właśnie na facetime'ie, gdy mój Omega uznał, że pokaże mi się w swojej pięknej, koronkowej bieliźnie, i swoimi ruchami lub głosem, doprowadzi mnie do kilku orgazmów. Bo choć byłem jego pierwszym Alfą i wcześniej nie miał żadnego doświadczenia w przeróżnych erotycznych zabawach, to musiałem przyznać, że miał wyobraźnię, początkowo prezentując mi swoje ruchy na przymocowanej do jego sufitu szarfie, a następnie przechodząc do niegrzecznych słówek i lekkiego rozkazywania. Prawie zabrudziłem przez to swoją pościel, tak obficie doszedłem...
Dlatego pierwszym co zrobiłem po wejściu do jego pokoju, nie było krótkim zwiedzaniem. Musiałem ochłonąć.
Jimin wykorzystał moją pozycję, dołączając do tej „chwili relaksu". Zajął miejsce na moich kolanach, wtulając się w moje ciało i szepcząc szczęśliwy:
– Mój Alfa w końcu w moim pokoju.
Objąłem go chętnie, dając sobie jeszcze chwilę na wpatrywanie w sufit, aby emocje w pełni opadły.
– Ledwo żywy po tej batalii – podkreśliłem, a wiedząc co mi najlepiej pomoże w obecnym stanie, zaraz wystartowałem nosem na jego policzek i szyję, brodząc przy nich delikatnie.
Jiminnie jak zwykle prześlicznie pachniał. Trochę tą piątką Alf, z którymi mieszkał, dlatego czym prędzej musiałem nanieść na jego skórę dużo mojego zapachu.
– Nie bądź dla nich taki surowy. Wiem, że jesteś zazdrosny, ale nasza relacja w zespole jest naprawdę bliska – zaczął, dobrze mnie rozszyfrowując. Poniekąd. Bo to nie była tylko i wyłącznie zazdrość. – Widzieliśmy się w najgorszych i najlepszych momentach. I tak jak mówili hyungowie – bardzo mi pomogli w budowaniu mojej samooceny. Gdyby nie oni, nie dostałbyś ode mnie żadnego zdjęcia, a tym bardziej nie włączyłbym kamery, by pokazać ci co wyprawiam.
– Jimin, ja to wszystko rozumiem. Ale ten wczorajszy komentarz był nie na miejscu. Jesteś moim Omegą, nie ich. Tylko ja mogę cię oglądać w takiej bieliźnie – podkreśliłem, na samo wspomnienie tamtej sytuacji hamując warknięcie. Zamiast tego wolałem przygryźć lekko jego szyję. Oczywiście ostrożnie, aby nie zostawić śladu. Choć miałem ochotę to zrobić. Mój wewnętrzny Alfa miał, znowu chcąc go naznaczyć...
Ale nie wolno. Jeszcze nie teraz.
– Będę pilnował, by już się z nimi nie przebierać – zapewnił, wplatając przy tym palce w moje włosy, bo moje usta nadal manewrowały przy jego szyi.
Jego słowa choć trochę mnie uspokoiły, w końcu wywołując uśmiech. Wsparłem podbródek gdzieś na jego obojczyku, tak aby ustami nadal być przy boku jego szyi, muskając ją delikatnie przy kolejnych słowach:
– Dziękuję. I przepraszam. Mógłbym zejść z tonu, ale ciągle pamiętałem twoje słowa, aby się im nie dawać. To pięć dużo starszych ode mnie Alf. Pięć i ja jeden... Rozszarpaliby mnie w sekundę – zauważyłem, rozbawiony, bo naprawdę z tym ryzykowałem. Na pewno byli rozważni i rozsądni, przez wzgląd na swoją pozycję w społeczeństwie, ale to nadal były tylko Alfy. Instynkt mógł wziąć u nich górę iii... po mnie. Ale musiałem walczyć o Jimina, bez względu na ich bliską relację.
Mój Omega roześmiał się na to, zapewne też tak to postrzegając. Jednak nie zamierzał kontynuować tego tematu, przechodząc do czegoś lżejszego:
– Skupmy się więc na rzeczach przyjemnych. Jak ci się podoba mój pokój?
Choć to z kolei wymagało ode mnie oderwania się od jego szyi, co... nie było łatwe.
Rozejrzałem się. Najpierw po bokach, później po suficie, a na koniec nawet zerknąłem za fotel, na którym siedzieliśmy. Trochę beżowego, trochę brązowego, trochę białego i dużo małych i większych roślin i kwiatów. Klimat był dość spokojny. A na szafkach trzymał raczej tylko te najpotrzebniejsze rzeczy, na co zawsze zwracałem największą uwagę. W końcu sam raczej byłem maksymalistą, uwielbiając kontrolowany „bałagan" na półkach i biurku. Najczęściej w postaci jakichś figurek. Choć to wcale nie oznaczało, że gdybym zamieszkał z Jiminem, nalegałbym na takie urządzenie wnętrz. Dostałbym po prostu moją alfią jamę, którą mógłbym zawalić głupotami, w resztę domu nie musząc ingerować.
– Ładnie. Omegowo. Jiminowo. Czyli tak jak lubię – skomentowałem to, szczęśliwy, bo właśnie takie barwy i otoczenie najbardziej mi do niego pasowało. Choć i tak elementami, które najbardziej skupiały moją uwagę były dwa dobrze znane mi już przedmioty. Główni pomocnicy Jimina przy tych artystycznych, bądź niegrzecznych zdjęciach...
– Mogę? – zapytałem, wskazując na jednego z nich, którym była oczywiście rura.
– Śmiało. Będę miał prywatny pokaz? – dopytał zadowolony, ale akurat nie to krążyło mi teraz po głowie...
Skomentowałem to krótkim śmiechem, wysuwając się spod niego bokiem, tak aby bezproblemowo przenieść go na ten fotel, samemu z niego wstając. I od razu skierowałem się do tego ładnego metalu, który mnie do siebie zapraszał.
Ile tego cudownego zapachu masz na sobie, ruro?
Zaraz zacząłem ją obwąchiwać, licząc na jakieś przyjemne wydzieliny. W końcu Jiminnie wyprawiał na niej różne cuda. Iiii... znalazłem ich trochę, wspominając nasz pierwszy raz z mojego samochodu.
– Mmmmmmm... – mruknąłem zadowolony, przymykając na chwilę oczy, bo to były... obłędne zapachy.
Może dzisiaj będzie okazja, aby ich posmakować? Hmm...
– Tylko nie zleć – zażartował rozbawiony Jiminnie, obserwując moje alfie zapędy.
Ale akurat jakikolwiek taniec na rurze nie wchodził w grę. Byłem na to za bardzo ubity w mięśniach i jeszcze niechcący wyrwałbym ją z sufitu...
– Na nich prędzej bym się odnalazł – zauważyłem, wskazując na miejsce, w którym znajdowały się same haki. Bo po naszych telefonicznych zabawach, Jiminnie obiecał mi wręczyć szarfę, na której dla mnie doszedł. Dlatego na razie było tutaj pusto.
Zaraz jednak moja uwaga przeniosła się na biały neon, wiszący na ścianie, zapewne dopasowany kolorystycznie do reszty pokoju. Ale napis „Hello Gorgeous" idealnie tutaj pasował. Choć dodałbym do tego jeszcze sporo innych przymiotników. „Pretty", „Lovely", „Charming", „Beautiful", „Desirable", „Enchating", „Cutie", „Graceful", „Dazzling" i wiele, wiele innych. Bo to jedno, zwykłe określenie, wydawało się niewystarczające, aby opisać jak pięknym i cudownym był Omegą.
– Jeśli masz ochotę, to możesz pomóc mi ją zamocować. Samemu to trudne.
Początkowo nie bardzo przyswoiłem jego słowa. Zanotowałem, ale musiałem wyrwać się z zamyślenia, aby mu na nie odpowiedzieć:
– Słucham? Pewnie, działamy.
Jiminnie od razu skierował się do jednych z drzwi, prowadzących albo do łazienki, albo do garderoby. A kiedy do mnie powrócił, trzymając już w dłoni jasną szarfę, poprosił, abym wziął go na swoje ramiona, dzięki czemu bez problemu sięgnie do sufitu. I tak właśnie zrobiliśmy. Nie miałem żadnego problemu z uniesieniem i asekurowaniem go. Ważył tyle co nic. Ale nie zamierzałem tego komentować. Musiał kontrolować swoją wagę, będąc w tym zakresie regularnie sprawdzany w wytwórni. W końcu raczej wszyscy idole mieli ubrania szyte na miarę. I każdy dodatkowy kilogram był niepożądany.
Dopiero pomagając mu stanąć z powrotem na nogi, pozwoliłem sobie zahaczyć dłonią gdzieś o jego pośladek. A to z kolei zrodziło niecny plan w mojej głowie, który chciałem wprowadzić w życie:
– Może najpierw sprawdzimy, czy rozmiary dzisiejszych prezentów są odpowiednie? – Ton mojego głosu był przy tym spokojny i niewinny, niczego jeszcze nie zdradzając. Ale Jiminnie... łatwo to podłapał, tworząc nam nawet lepszy scenariusz takiej zabawy:
– Hmmmm kuszące... To może zróbmy tak – połóż się w moim gnieździe, które wysunę nieco z garderoby, a ja będę mierzył. Zostawisz mi więcej zapachu.
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Będzie mierzył! Przy mnie! Wszystkie komplety!
Fsdifauisdfhauidfhiudfhuidfh!!!
Nie potrafiłem ukryć tej radości, posyłając mu szeroki uśmiech. A mój intensywny zapach zaczął otaczać naszą dwójkę.
– Tak, tak, tak, bardzo chętnie – zapewniłem, zbliżając się do niego, aby wycałować jego mięciutki policzek. Jiminnie wygłaskał na to ten mój, po czym przeszedł do działania.
Najpierw, tak jak zapowiedział, wyciągnął materac z garderoby, na którym leżało sporo moich ubrań, jak również puszystych koców i innych, miłych w dotyku, materiałów. Zamknąłem nam tylko drzwi, nie chcąc, aby żaden cwaniaczek wszedł tutaj w trakcie takiej zabawy. I dopiero po tym poszedłem umościć się na tym materacu, nie mając przed tym żadnych oporów, bo czułem tu głównie mój zapach.
W ciszy obserwowałem jak Jiminnie wyrzuca wszystkie komplety z toreb. Trochę w nie zainwestowałem, po prostu mu to obiecując za ostatnią bieliznę jaką mi oddał. Wiedziałem już, że najbardziej lubi te koronkowe i prześwitujące, w pastelowych kolorach. Ale oprócz takich wariantów, postawiłem również na jakieś z paseczkami i kabaretkami, w czarnym lub czerwonym kolorze. Bo na jego bladym, pięknym ciele, wiedziałem, że będą one wyglądać idealnie.
Mój Omega nie krępował się przy mnie rozbierać. Był... prześliczny. Krąglutki tam gdzie powinien. I idealnie wyćwiczony w miejscach, które tego wymagały. Może trochę za chudy na brzuchu, bo tam najchętniej zobaczyłbym sporą wypukłość, noszącą naszego małego wilczka. Ale to jak zwykle podpowiadał mi mój instynkt...
Pożerałem go wzrokiem, już przy pierwszym komplecie czując jak ciasno mam w spodniach.
Niczego nie komentowałem, bo wszystko było na nim cudowne! Potrafiłem jedynie wpatrywać się w niego czarnym spojrzeniem, zapewne całą jego garderobę i pokój wypełniając moim intensywnym zapachem.
Jedynie czasami zdarzało mi się nieco podramatyzować, gdy przybrał jakąś seksowną pozę. A to jedno z ubrań z gniazda wylądowało na sekundę na mojej twarzy, bo musiałem cicho w nie pisnąć. A to dłoń udawała, że zasłania moje oczy, gdy nagle się do mnie wypiął...
Park Jimin... Wykończysz mnie... Ty najpiękniejszy chłopaku. Najpiękniejszy Omego...
– Są prześliczne. Wytrzymujesz jeszcze? – zapytał w pewnym momencie, prezentując mi już ostatni, kwiecisty, koronkowy komplet, w różowym kolorze.
Ale jak mógł się tego spodziewać, miałem mu do zakomunikowania tylko dwa słowa:
– Potrzebuję... pomocy.
Bo mój alfi sprzęt w tych jeansach, po prostu się męczył. Były zbyt obcisłe... A mój alfi penis za długi i za gruby na nie.
Walnąłem się do tyłu, łapiąc znów jedną z koszulek, w którą mocno się wgryzłem, warcząc sfrustrowany.
Potrzebowałem go. Jak najszybciej. Jednak nie chciałem wykonywać pierwszego ruchu, dając mu ten komfort wybrania odpowiedniego dla niego momentu.
Jimin na szczęście się nade mną zlitował, podchodząc bliżej. A ja śledziłem uważnie każdy jego elegancki i seksowny ruch.
– A w czym? – dopytał, chyba chcąc się ze mną podroczyć. Ewentualnie chciał to ode mnie usłyszeć.
– Jakiś węgorz zawędrował mi w spodnie – wyjaśniłem, nadal trzymając tę koszulkę.
Mój Omega chętnie przyjrzał się moim spodniom, na pewno zauważając sporą wypukłość, ciągnącą się prawie do kości biodrowej.
– To może dasz mi się nim zająć? Rączkami i ustami?
Jego pytanie początkowo spotkało się z moim wielkim, podekscytowanym spojrzeniem. Odłożyłem tę koszulkę na bok, od razu sięgając do mojego paska.
– Ustami? I dłońmi? – dopytałem, mocno już nakręcony.
– Zostaw, ja to zrobię – zadeklarował się, widząc poczynania moich dłoni.
– Klamra jest skomplikowana – wyjaśniłem od razu, bo faktycznie musiałem ją wcisnąć w odpowiednim miejscu, aby puściła. Jednak jak tylko do tego doszło, uciekłem z rękoma, pozwalając mu dalej działać.
Jiminnie klęknął nade mną, pochylając się nad moim kroczem. Wyglądał tak seksownie w tym koronkowym komplecie, przez co wiedziałem, że dzisiaj zbyt długo nie wytrzymam.
Mój Omega rozpiął do końca mój pasek, zsuwając trochę spodnie. Zaraz też dobrał się do moich Calvinów, uwalniając to, proszące się o wolność, monstrum.
Jak ty go pomieścisz, mój drobny Omego?
– Tylko cicho, bo reszta usłyszy – rzucił jeszcze, na co lekko warknąłem. Starałem się jednak nie rozpraszać takimi błahostkami, skupiając tylko i wyłącznie na moim Jiminie.
Jego usta zajęły się głównie samą końcówką, gdy drobne dłonie pocierały resztę. Był w tym tak lubieżny. Tak seksowny. Hamowałem mój instynkt jak tylko mogłem, aby nie wypchnąć bioder do przodu, chcąc, aby wziął mnie jeszcze głębiej. To był mój drobny, niedoświadczony wilczek. I musiałem o tym pamiętać, ciesząc się tym, co mi dawał. A dawał wystarczająco wizualnych doznań, gdy jego pełne usta i gorący język wyprawiały cuda na samej końcówce. I tych dotykowych, gdy jego dłonie z sekundy na sekundę przyspieszały swoje ruchy, pocierając mnie intensywniej.
I tak jak zakładałem, to nie trwało długo. Dwie minuty, może trzy. Ale tylko i wyłącznie dlatego, że trochę się hamowałem, chcąc to przedłużyć, napawając się jego widokiem i dotykiem. A kiedy w końcu doszedłem, nigdy nie doświadczyłem tak intensywnego oralnego orgazmu. Aż musiałem głośniej westchnąć, opadając na materac.
Nie mogłem przy tym jednak oderwać wzroku od Jimina, bo doszedłem... dość obficie, nieco go krztusząc. Trochę mojej alfiej spermy aż pociekło mu z buzi, rozlewając się na jego podbródku i szyi, zdobiąc dzięki temu cudownie.
Prześliczny! ARCYDZIEŁO! Jesteś najpiękniejszy, Park Jimin!
Niestety nie byłem w stanie mu teraz tego powiedzieć, odchylając na chwilę głowę do tyłu, łapiąc oddech, bo moje serce szarżowało jak szalone.
Jednak postarałem się wziąć tylko kilka głębszych oddechów, zaraz powracając do poprzedniej pozycji, podpierając się łokciami.
Jedną dłonią sięgnąłem do jego podbródka, ścierając z niego szybko spływającą wydzielinę.
– W porządku? – zapytałem, nie mogąc się na niego napatrzeć. Bo będąc tak uroczo zarumieniony, a do tego lekko sponiewierany przez mój intensywny orgazm, był za bardzo seksowny. – Przepraszam. Wspominałem, że nasze orgazmy bywają... obfite – dodałem, szczęśliwy, z jego obecnego wyglądu, zachowania i po prostu obecności i sprawiania mi przyjemności.
– Wyglądam tak seksowniej? – dopytał, rozbawiony, zapewne moją reakcją i działaniem. – Przyznam, że to nie jest najsmaczniejsze... Trochę jakbym zjadł świeżo wydrukowaną książkę.
– Wyglądasz seksownie – zapewniłem, wycierając dłoń w jedną z moich koszulek z jego gniazda. Starłem również resztę moich wydzielin z jego szyi, aby nic się nie zmarnowało. Bo gdy znów przez kilka dni nie będziemy mogli się zobaczyć, to poratuje się tymi zapachami.
Przyciągnąłem go zaraz do siebie, aby kolejne słowa wypowiedzieć tuż przy jego uchu:
– Wyglądasz jak moja i TYLKO MOJA Omega – zauważyłem, będąc z tego cholernie dumny. A jedna z moich dłoni zacisnęła się na jego pośladku, chcąc poczuć tę miękkość i delikatny, koronkowy materiał, który miał na sobie.
Zaraz jednak trochę się odsunąłem, aby znów spojrzeć mu w oczy, tłumacząc drugi poruszony przez niego wątek:
– Alfie zapachy mają niestety tylko przyciągać. Właśnie posmakowałeś jeden ze swoich albumów, Jiminnie – zażartowałem sobie, niestety aż zbyt często słysząc od Sayi, że pachnę jak jej ukochane albumy BTS. Może dlatego darzyła mnie jeszcze jakąkolwiek sympatią, kto wie...
Jiminnie roześmiał się na to stwierdzenie.
– Ty będziesz miał więcej radochy ze spróbowania mnie. Pójdę się umyć – zakomunikował, choć jeszcze na chwilę go przytrzymałem, będąc zbyt podekscytowany na taką ewentualność.
– Właśnie! Mogę? – dopytałem, bo przecież... MARZYŁEM O TYM! Odkąd zdecydowaliśmy się na bliższą relację. Bo taki rodzaj aktywności seksualnej był nawet lepszy od oralnego sprawiania mi przyjemności przez Jimina.
– Możesz – zapewnił, na co aż potarłem nosem bok jego głowy, szczęśliwy.
– To skocz szybko do łazienki i wracaj do mnie.
Jiminnie od razu mnie posłuchał, udając się do odpowiedniego pomieszczenia, aby przemyć twarz, i zapewne też usta, nie chcąc psuć sobie przyjemnych doznań posmakiem kartki papieru. A ja zebrałem się w tym czasie, stając tuż przy drzwiach, prowadzących do łazienki, tylko czekając aż wyjdzie i będę mógł się do niego dobrać.
Jednak Jimin nie ograniczył się do zwykłego przemycia twarzy. Pozbył się też bielizny, wychodząc do mnie NAGO!!!!
– Chodź na łóżko – zaproponował, a mi aż kopara opadła, bo po prostu się tego nie spodziewałem.
PRAGNĘ GO! POTRZEBUJĘ GO!
– Co? – zapytał, nieco zdezorientowany. Jakby nie wiedział, że mam ochotę rzucić się na niego widząc go w takim negliżu!
– Chcę mój deser. Natychmiast – zakomunikowałem, dość gardłowo, nie kontrolując trochę mojego instynktu.
Nie pozwoliłem mu na to odpowiedzieć, bo już go capnąłem, przenosząc bez problemu na łóżko. I nie dałem mu przy tym ani sekundy na poprawienie swojej postawy, czy też powiedzenie czegokolwiek. Bo od razu wylądowałem między jego nogami, rozchylając je na boki. A moje usta natychmiast znalazły się na jego wejściu, początkowo tylko je muskając, jednak zaraz wsuwając w nie mój język.
Byłem zachłanny. Wygłodniały i spragniony. Nigdy nie smakowałem Omegi. Zwłaszcza o tak cudownym zapachu. Był przesłodki, sprawiając, że przy każdym liźnięciu, zassaniu i siorbnięciu, wywracałem oczami, mrucząc gardłowo, zadowolony.
Jego uda aż zaciskały się na mojej szyi, czasami lekko mnie podduszając, co tylko bardziej mnie nakręcało, sprawiając, że wpychałem język jeszcze głębiej.
Starał się zagłuszać wszelkie odgłosy rozkoszy, łapiąc za jedną z poduszek, w którą schował swoją twarz. Niezbyt mi to odpowiadało, bo chciałem go słyszeć. Chciałem, aby wszyscy go teraz słyszeli i zazdrościli, że to ja sprawiam mu przyjemność. Że należy do mnie, nie do nich.
Nogi drżały mu czasami od tej intensywności. Zwłaszcza gdy po nacieszeniu się jego smakiem, zamieniłem mój język na długie palce. Jednak moje usta nie pozostały przy tym bierne, chętnie przenosząc się na jego drobnego penisa, tam też chcąc mu sprawić przyjemność.
Akurat z palcami wiedziałem jak działać. Były wystarczająco szybkie i wyćwiczone przy grze w LOL–a. Dlatego łącząc te dwa doznania, Jiminnie aż mi jęczał w poduszkę, a jego ciało, nie wiedząc jak sobie z tym wszystkim poradzić, unosiło się raz po raz, wyginając w lekki łuk.
I choć początkowo starałem się co jakiś czas przerywać te doznania, lub po prostu spowalniać ich tempo, aby mój Omega nacieszył się nimi jak najdłużej, po kilku minutach przyspieszyłem z wszystkimi działaniami, w końcu pozwalając mu dojść i rozlać się zarówno w moje usta, jak i na palce.
Jiminnie chyba lekko przy tym krzyknął, nie spodziewając się takiej przyjemności. Na szczęście poduszka, której nadal nie puszczał, bez problemu to stłumiła, nie roznosząc tego po całym dormie.
Byłem przeszczęśliwy, wszystko skrupulatnie zlizując. I wiedziałem, że akurat tej aktywności nigdy nie będę miał z nim dosyć. Bo był najseksowniejszy w swoich działaniach i reakcjach. Ale przede wszystkim najsmaczniejszy!
Dlatego pomimo całej tej nieprzyjemnej sytuacji z jego przyjaciółmi, nie zamierzałem się zniechęcać. I zapewne jeszcze wiele razy go tu odwiedzę, aby móc cieszyć się tą namiastką prywatności i naszej bliskości.
Jimin:
Wieczór zapoznawczy BTS z moim Jeonggukiem mógł pójść lepiej. Ale patrzymy pozytywnie – mógł pójść milion razy gorzej.
Nikt nikomu nie rzucił się do gardła, więc uznaję kolację za udaną.
A na pewno udany był nasz wieczór w moim łóżku, bo język i palce mojego Alfy działały prawdziwe cuda. Trochę liczyłem, że będziemy mogli się zabawić. Choć stresowała mnie obecność reszty chłopaków za ścianą. Jednak Jeongguk potrafi bez problemu odwrócić moją uwagę od tak nieistotnych szczegółów, bo przecież obaj zasługiwaliśmy na to, by nacieszyć się swoją obecnością.
Po zakończonej zabawie, młodszy położył się przy mnie z szerokim uśmiechem.
– W końcu jestem usatysfakcjonowany – przyznał, przytulając mnie. – Ajj, mogłem zdjąć ubrania – dodał, natychmiast się odsuwając, po czym pozbył się wszystkiego, z wyjątkiem czarnych bokserek. Dopiero wtedy wrócił do mnie i wtulił w siebie, jeżdżąc nosem po mojej szyi. – Kocham moje słodkości. Kocham, kocham – zapewnił, zostawiając na mojej skórze niezliczone pocałunki.
– Też cię kocham i zawsze będę kochał. Mój kochany Alfa – szepnąłem i objąłem go, by móc w pełni korzystać z jego ciepła.
Leżeliśmy tak przez kilka minut, po prostu się tuląc. Nasze zapachy mieszały się przyjemnie, tworząc idealną harmonię.
Kto by się spodziewał, że lukier i druk tak dobrze do siebie pasują? Ale może właśnie takie połączenia były najlepsze. Bo przecież na pierwszy rzut oka niewiele nas łączyło. On – gamer. Ja – idol. On – inteligentny, bez problemu rozumiejący fizyczne i matematyczne zasady rządzące światem. Ja – patrzący na świat przez pryzmat wrażliwości artystycznej. On – nieśmiały i niepewny w działaniach przy swoim Omedze (przynajmniej na początku). Ja – otwarty i bardzo pragnący bliskiego kontaktu, najlepiej ciągle i nieustannie. A jednak było coś, co sprawiło, że byliśmy gotowi układać razem życie. Przegadane godziny uświadomiły nam, że mamy zbliżoną wizję przyszłości, gdzie obaj po zakończeniu naszych głównych karier, zajmujemy się założeniem rodziny i wychowaniem szczęśliwych dzieci, które jak najlepiej przygotujemy do poradzenia sobie w świecie. Z jednej strony pragnąłem tego jak najszybciej. Może tak właśnie działa spotkanie swojej bratniej duszy? Że inne pragnienia przestają się liczyć? Jednak nie wyobrażałem sobie porzucenia dotychczasowego życia tak szybko. Nawet jeśli niekończące się treningi bywały ciężkie, to jednak stanowiły moją naturalną codzienność. Tak samo brak możliwości powrotu na scenę. Przecież dla tego uczucia żyłem przez jakiś czas. Mówiłem sobie, że jeśli nie będę mógł koncertować, to tak jakbym miał stracić możliwość oddychania. A teraz... to bez mojego Alfy nie wyobrażałem sobie przyszłości i żyłem od spotkania do spotkania.
– Przepraszam, że tak wyszło – powiedział nagle Jeongguk, wyrywając mnie z moich myśli. – Z twoimi przyjaciółmi. Na początku naszej znajomości nie sądziłem, że będzie aż tak źle... W końcu kiedyś lubiłem BTS. A teraz... czekam po prostu na solo Park Jimina.
– W porządku. Przyzwyczają się, gdy zobaczą, jak jestem szczęśliwy – zapewniłem.
– Albo jeszcze bardziej będą próbować zajść mi za skórę... – mruknął i warknął krótko, na co zaśmiałem się cicho i zacząłem nosem jeździć po jego szyi, by nieco uspokoić tego porywczego Alfę.
– No już spokojnie, mój Alfo.
– Idziemy coś pokombinować na tej szarfie, Jiminnie? Czy wolisz jeszcze poleżeć? – zapytał, wyraźnie próbując zachować spokój.
– Nie chcę cię teraz puszczać – odpowiedziałem cichutko, starając się przy tym brzmieć słodziutko.
To wystarczyło, by mój ukochany poprawił nieco nasze ułożenie i po prostu pozwolił mi nadal cieszyć się naszą bliskością.
Po przeżytym orgazmie, ciężko mi było spiąć mięśnie, by próbować zabaw na szarfie. To mogłoby być niebezpieczne.
Leżeliśmy więc i co jakiś czas całowaliśmy się delikatnie, mizialiśmy nosami lub opuszkami palców.
– Chodźmy wziąć prysznic i pójdźmy spać, hm? – zaproponowałem, czując, że dopada mnie senność.
W odpowiedzi dostałem długi, niezadowolony pomruk.
– Musisz wcześnie wstać?
– Muszę... – przyznałem z westchnieniem. – To nie będzie problem, że ze mną zostajesz? – upewniłem się, martwiąc nieco.
– Ummm... No w sumie sprzedałem mamie śpiewkę, że idę do Mingyu, aby razem potrenować, bo niedługo finały, ale... zapomniałem jej wspomnieć, że zostaję na noc – powiedział ostrożnie i wyplątał się z moich objęć, by sięgnąć po telefon i prawdopodobnie wystukał wiadomość do swojej mamy.
– Przepraszam, że odciągam cię od obowiązków... – powiedziałem cicho, czując wyrzuty sumienia. Bo wymówka, którą użył, powinna być prawdą. Miał przecież przed sobą najważniejsze wydarzenie w roku, a zamiast trenować, spędzał ze mną wieczór.
Jeśli przegrają (TFU TFU TFU), to będzie po części moja wina...
– Meeeh... – mruknął lekceważąco i odłożył urządzenie, zapewne z zamiarem ponownego przytulenia mnie. – Ty odciągasz mnie, ja odciągam ciebie. Jesteśmy kwita.
Nie pozwoliłem mu się znowu położyć. Uciekłem z łóżka i wyciągnąłem do niego dłoń, którą chętnie chwycił.
– Chodź. Chciałbym już zasnąć przy moim Alfie – powiedziałem, ciągnąc go do łazienki, na co mi pozwolił, choć jęczał niezadowolony całą drogę.
Oczywiście w mojej łazience było sporo kosmetyków, których używałem, gdy jeszcze kreowałem się na Alfę, więc miałem co nie co, by mój ukochany mógł o siebie zadbać. Wyjąłem też z szafki świeże ręczniki.
– Masz makijaż, prawda? Zmyję ci, dobrze? – zaproponowałem, sięgając po waciki i płyn micelarny.
Młodszy zamknął oczy i nachylił się grzecznie, z łagodnym uśmiechem.
– Saya mnie umalowała. Żebym dobrze się zaprezentował przed BTS – wyjaśnił, podczas gdy zacząłem zmywać to małe dzieło sztuki.
– Często ją widuję – przyznałem, doskonale pamiętając żeńską wersję mojego Alfy. – To nasza wierna fanka.
– Taaaaa... Jest ześwirowana na waszym punkcie. Nie gada wam żadnych głupot, mam nadzieję? – zapytał niepewny.
No tak, nic dziwnego, że się martwi. Fani potrafili mówić naprawdę dziwne rzeczy, zwłaszcza w czasie fansignów, gdzie interakcja jeden na jeden była mocno emocjonująca.
– Mnie nie. Ale jest wielką fanką Yoongiego hyunga – powiedziałem ze śmiechem.
Lepiej nie podkreślać, że słynne hasło w Internecie: „Yoongi, marry me", stworzyła właśnie ona... Zwłaszcza, że Jeongguk już zaczął warczeć.
– Wieeeeem... Czyli musi dostać po uszach. Ok.
– Nie, hyung bardzo to lubi. Choć się nie przyznaje.
– Tym gorzej. Ale co człowiek poradzi... Ojciec załatwia jej wszędzie wejściówki, nie odciągnę jej od tego. Zresztą, to jeszcze nastolatka, niech się wyszaleje póki może.
– Ty też jesteś nastolatek – zauważyłem i skrzywiłem się ze śmiechem. – Trochę mnie to załamuje.
– Nie cieszysz się, że trafiłeś na takiego młodego, zdrowego i jurnego Alfę? – zapytał, również zaczynając się śmiać.
– To raczej ty się ciesz, że masz taką chętną na zabawy Omegę – powiedziałem, dając mu buziaka i zabrałem się za zmywanie swojego makijażu.
– Ja się cieszę. I nie narzekam – zapewnił, stając za mną i nagle jego dłonie wylądowały na moim torsie, który od czasu ujawnienia mojego statusu zaczął zmieniać się bardziej w biust. Ścisnął go lekko i złożył całusa na mojej szyi, a ponieważ staliśmy przodem do lustra, widziałem ten piękny obrazek, naprawdę się z niego ciesząc. Bo razem wyglądaliśmy idealnie.
– Choć... gdybyśmy tylko mogli... nie dałbym ci zasnąć całą noc – wyszeptał, delikatnie mnie przygryzając.
– Wiem, też bym chciał... Kiedyś spędzimy razem całą moją rujkę – zapewniłem cicho.
Zadowolony tą odpowiedzią, sięgnął po jedną z opasek, które równiutko ułożone leżały w szufladzie.
– Mogę? – upewnił się i założył jedną z nich, by zabrać się za mycie twarzy.
Uśmiechnąłem się radośnie, widząc, jak uroczo wygląda w uszach wilka, a sam założyłem zwykłą kokardę.
Wspólnie umyliśmy buzię, potem zęby, a na koniec resztę ciała pod prysznicem. To było naprawdę wspaniałe uczucie, gdy mogłem umyć jego plecy, a on bawił się moimi włosami, rozprowadzając na nich szampon.
Ubraliśmy się (Jeongguk, jak to Alfa, potrzebował tylko spodni dresowych, bo im było wiecznie gorąco), po czym poszliśmy do łóżka. I ledwo jego głowa dotknęła poduszki, a już zaczął cicho chrapać, chyba będąc dużo bardziej zmęczonym, niż był w stanie się przyznać.
Zaśmiałem się na to cicho i wtuliłem w ukochanego, jednak do mnie sen tak łatwo nie przyszedł. Bo leżąc przy nim, myślałem o tym wszystkim – o jego wieku, naszym obecnym położeniu i przede wszystkim tym, że sam już nie wiem, czy moje marzenia sprzed naszego poznania są nadal aktualne.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top