Your spine is ablaze
Taehyung
Przesłuchanie Minou i Hoseoka odbywało się kilkukrotnie, ale z uwagi na to, że obaj mężczyźni byli alfami, darowano sobie głosowanie za pozwoleniem im pozostania w bazie. Minou był zresztą dobrze wszystkim znanym łowcą, który odpowiadał za łączność między swoją bazą numer trzy, a bazą numer jeden. Niestety jakiś czas temu kontakt z nimi urwał się, a po niebezpiecznej wyprawie przez las okazało się, że niestety baza numer trzy została znaleziona przez omegi.
Tak, jak się spodziewano - "nieprzydatne" i zbyt niebezpieczne alfy zabito, tak samo jak mieszkające w bazie omegi. Jednak wielu młodych i silnych mężczyzn i kobiet zatrzymano. Minou trafił na aukcję, gdzie podczas bankietu dla bogackich, aroganckich dupków kupiła go jakaś kobieta.
Uciekł, bo omega, który wybrał go sobie za kochanka, zaufał mu na tyle, by odpiąć mu kajdany.
Taehyung przysłuchiwał się z bijącym sercem Minou. Znali się z wcześniejszych wspólnych misji. Mężczyzna nosił na ciele ślady tortur. Klasycznie brakowało mu kilku paznokci. Opowiadał, w jaki sposób go przesłuchiwano i o co pytano. Zarzekał się, że nie zdradził. Mimo to podjęto dyskusję o bezpieczeństwie bazy.
- Ktoś kiedyś w końcu wyda nasze położenie - zabrzmiało na sali i każdy alfa przyciszonym głosem zaczął dopowiadać sobie resztę.
Prawdą było, że niewielka grupa alf wychodziła na powierzchnię. Nieliczni wiedzieli, gdzie znajdują się inne bazy. Wszystko na wypadek właśnie takiej sytuacji. Tortury bywały wymyślne, ale zazwyczaj omegi rezygnowały po jakimś czasie, gdy okazywało się, że alfa nic nie wie, albo tak dobrze udaje, że nic nie wie. Standardem były dwa paznokcie. Jeśli po tylu ofiara nie przyznawała się, że wie, jak dotrzeć do innej wioski, zazwyczaj spisywano ją na straty. Minou opowiadając o tym, w końcu wybuchł płaczem, gdy wspominał, jak omegi na zmianę wykorzystywały go przez bity tydzień, zanim trafił na aukcję.
Oprócz doświadczonego łowcy, w bazie zamieszkał jeszcze jeden rezydent. Przez większość przesłuchania Hoseok milczał, ale kiedy ktoś zwracał się do niego bezpośrednio, odpowiadał krótko, zwięźle i na temat. W końcu, kiedy zdawało się, że przesłuchanie dobiega końca, pierwszy raz alfa odezwał się bez wcześniejszej prośby któregoś z zebranych.
- Tam był ktoś jeszcze.
Minou kiwnął głową i dokończył myśl Hoseoka.
- Kobieta, która mnie kupiła miała trójkę dzieci. Każdej załatwiła najdroższe zabawki. Mnie oddała synowi, który już był w ciąży, a Hoseok niedawno trafił do omegi, który ledwo skończył osiemnaście lat. Ale mieli też siostrę.
- Nie mógł z wami uciec? Jej alfa? - zapytał ktoś siedzący zaraz obok Jeongguka.
- Liczył się czas - odparł spokojnie Minou. - Nie wiedziałem, czy na korytarzu nie ma ochroniarza. Do pokoju Hoseoka trafiłem przypadkiem. I tak miałem szczęście, że klucze do moich kajdan pasowały do tych jego. Nie mieliśmy czasu na szukanie innego alfy. Uciekaliśmy oknem i dalej był już tylko las.
- Czy ten alfa był z Ogrodu? - zapytał w końcu Taehyung, który choć może nie do końca wierzył w cuda, ale jednak czuł tlącą się w jego sercu nadzieję.
- Dziki - odparł Hoseok. - Tak mówił Yoongi. Yoongi, czyli... omega - wytłumaczył, nieśmiało rozglądając się po pokoju. Widać było, że czuje się bardzo nieswojo. - Mówił, że Yoonji wybłagała mamę o dzikiego alfę. I mówił, że Yoonji jest dla niego okrutna.
- Co to znaczy? - zapytała prowadząca spotkanie rudowłosa alfa.
- Nie wiem - przyznał Hoseok. - Tak po prostu mówił Yoongi. Że ona robi mu krzywdę.
Wtedy kilka osób na raz zapytało o tożsamość alfy. Minou bezwiednie wzruszył ramionami. Tajoon nigdy nie opowiadał mu o rodzeństwie, a przynajmniej nie na tyle, by wspomnieć o ich alfach. Jednak Hoseok kojarzył imię. Wypowiedział je, ale nikt nie słyszał jego głosu, bo zapanował gwar. Rudowłosa kobieta zapytała więc, czy może powtórzyć. I wtedy właśnie na sali rozbrzmiało imię, które spowodowało, że Taehyung osunął się z krzesła na ziemię.
Jimin
Kiedy drzwi otworzyły się w końcu po długo wyczekiwanych dwóch godzinach i stanął w nich Jeongguk, Jimin nie wiedział, czy najpierw pytać, co się stało, czy złościć się, że cholernie martwił się przez ten czas. Po minie alfy, blondyn wywnioskował jednak, że coś było na rzeczy.
Widywał już Jeongguka złego, wściekłego wręcz, czy zrezygnowanego, ale teraz to było coś innego. Wewnętrzny smutek, poczucie winy, rozgoryczenie. Było inny niż to, gdy jeszcze obaj walczyli o swoje życie w Ośrodku-Więzieniu.
- Przejdziesz się ze mną do biblioteki? - zapytał alfa, a Jimin kiwnął głową, mając nadzieję, że nie usłyszy zaraz o jakiejś bombie atomowej. To co na niego spadło, okazało się jednak tak samo przerażające. - Usiądź - poprosił, kiedy już zamknęły się za nimi drzwi królestwa książek. Miejsce pana Seokhuna stało wolne, więc Jimin usiadł na jego miejscu, podczas gdy Jeongguk oparł się pośladkami o kant biurka. - Może od początku... - westchnął.
- Coraz bardziej się boję.
- Ja też - przyznał i wtedy Jimin poczuł, jak niebezpiecznie szybko bije mu serce. - W naszym pokoju mieszkał kiedyś taki Namjoon.
- Wiem, Taehyung o nim wspominał.
- A wspominał o tym, że bardzo się kochali? - zapytał, nie czekając jednak na odpowiedź. - Może cię to dziwić, ale tak to tu funkcjonuje. Czasami alfy schodzą się z alfami i tak było w ich przypadku. No i można by rzec, że panowała sielanka, aż nie wydarzył się pewien głupi incydent - znów westchnął, zaraz kręcąc z niedowierzaniem głową, jakby przypomniało mu się coś kretyńskiego. - Tak po krótce to... Taehyung został łowcą mniej więcej w tym samym czasie co ja i kiedy przypadła nam wspólna misja, zaszyliśmy się za daleko w las. Przez to powrót do bazy się opóźnił i wysłano za nami patrol. Bali się, że coś nam się stało, ale my wróciliśmy cali i zdrowi. Z tym, że patrol już nie.
- Namjoon był wtedy na tym patrolu?
- Niestety tak. Uparł się, mimo tego, że sam był łowcą tylko na pół etatu, tak jak teraz Tae. Większość czasu spędzał właśnie tu - rozejrzał się po bibliotece. - Cała czwórka zniknęła wtedy bez śladu. To było dwa lata temu.
- Bardzo mi przykro...
- Z tym, że... dziś do bazy wrócił inny chłopak. Taki Minou z bazy numer trzy. Jego wioskę znalazły omegi, ale udało mu się uciec od bogatej rodziny, która go kupiła. I wziął ze sobą drugiego alfę, który podczas czystek trzynaście lat temu jako mały chłopiec, trafił do Ogrodu. I ten chłopak zarzeka się, że trzecim alfą w rezydencji, w której go więziono jest właśnie Namjoon.
Jeongguk wyjaśnił, że zgadzały się szczegóły. Hoseok pamiętał, jak omega opowiadał mu o dwa lata starszej siostrze, która zażyczyła sobie na urodziny dzikiego alfę. W tamtym czasie żadna inna baza nie straciła ludzi. Nie było stu procentowej pewności, ale szansa była na tyle wysoka, że mogli śmiało założyć, że tamten Namjoon to ich Namjoon.
- Podobno nadal go torturują. A raczej ta jedna omega torturuje.
- Mój boże...
- Ostatnie pół godziny Taehyung kłócił się z liderką. Dostał leki na sen, bo inaczej wszystkich by nas tu pozabijał. Ale ja wiem, że nie zgodzą się na akcję ratunkową. I wiem, że Taehyung nie odpuści.
Jimin poczuł, jak w żołądku coś go konkretnie gniecie. Jakby ból brzucha zwiastował jeszcze gorsze nowiny. Momentalnie w oczach zebrały mu się łzy. Zaczął kręcić głową, wiedząc, co za chwilę usłyszy.
- Nie pozwalam ci - powiedział, ale Jeongguk tylko spuścił wzrok. - Nie możesz, rozumiesz?
- Jimin... muszę.
- Nie! - krzyknął, wstając na równe nogi. Dopadł do alfy i złapał za materiał jego koszulki, jakby to miało sprawić, że ten zostanie przy nim już na zawsze. - Nie możesz! Limit szczęścia na jedną osobę kiedyś się kończy, a tobie i tak cudem udało się przeżyć i wrócić do domu.
- Jestem mu to winien. Przeze mnie... przez nas...
- Nie pozwolę ci...
- Namjoon poszedł mnie wtedy szukać, choć zawsze wolał siedzieć w zaciszu biblioteki - powiedział, łapiąc Jimina mocniej za ramiona, by ten przestał go szarpać. - Ja też wolałbym spędzić z tobą kolejny tydzień na graniu w szachy, ale kurwa... nie mogę go zostawić. I nie mogę zostawić Taehyunga.
Omega odsunął się, musząc zaczerpnąć oddechu. Nadal kręcił głową, ale teraz dodatkowo zaciskał na zmianę pięści i szczękę. Nie powstrzymał pierwszych łez ani żadnych kolejnych.
- Wrócę do ciebie - usłyszał, zaraz czując, jak Jeongguk podchodzi do niego od tyłu i przyciska jego plecy do swojego torsu. - Obiecuję.
- Jak możesz coś takiego obiecać?
Nie odpowiedział. Jimin zamiast kolejnego zapewnienia, usłyszał pociągnięcie nosem. Poczuł całusa gdzieś na swoich włosach. Zamknął oczy. Bał się, że powinien zapamiętać tą chwilę czułości, bo mogła być ona jedną z ich ostatnich.
- Jeśli odkryją, że uciekliście stąd mimo zakazu liderki, pewnie puszczą za wami jakiś kolejny patrol.
- Musimy spróbować.
- To samobójstwo.
- Samobójstwem była też ucieczka z ośrodka, a jednak nadal żyjemy. Obaj.
- Już niedługo - uciął gorzko omega, uciekając od alfy na drugi koniec pomieszczenia.
Najchętniej wtuliłby się w niego na całą wieczność, ale tak cholernie teraz bolała go najmniejsza pieszczota, że wolał cierpieć w samotności. Ścierał swoje łzy, mając nadzieję, że alfa zmieni zdanie, ale Jeongguk milczał.
- Mówiłeś, że chcesz kogoś, kto będzie cię kochał - odezwał się po dłuższym czasie Jimin. - Jeśli zginiesz, nie dasz mi szansy na pokochanie cię.
- Może wystarczy to, że ja kocham ciebie?
- Gdybyś mnie kochał, nie zostawiłbyś mnie - odparł, czując jak serce rozpada mu się na milion kawałeczków. Dopiero co starte łzy zastąpiły nowe. - Dałeś mi poczucie bezpieczeństwa po to, by zaraz mi je odebrać?
- Mi też nie jest łatwo, ale za parę dni... - powiedział, robiąc ostrożnie kilka kroków do omegi. - Kochanie... Ja też się boję.
- To nie idź... proszę cię... błagam cię, Jeongguk, nie idź... - bełkotał, zalewając się strumieniem rozpaczy. Znów znalazł się w ramionach alfy i tym razem nie miał siły, by się od nich uwolnić. Nie chciał. Pragnął jedynie, by to wszystko okazało się zwykłym koszmarem. Obudzi się, pójdzie do pracy naostrzyć kilka strzał, a potem znów przegra potyczkę w szachy, a jego największym problemem będzie dostępność prezerwatyw dziesięć metrów pod ziemią.
- Kocham cię. I wrócę. Obiecuję, że wrócę.
- W takim razie... - szepnął Jimin, nadal przylegając do ciała większego chłopaka. Jego mokra twarz moczyła wojskową kurtkę alfy. - Idę z wami.
Hoseok
Łóżko było mniejsze niż w rezydencji Minów, ale przynajmniej mógł położyć się na nim w jakiej pozycji mu się podobało. Czasami przyłapywał się na tym, że leży nieruchomo, czując wyimaginowane, ciężkie kajdany. Dopiero po chwili uświadamiał sobie, że może się obrócić. I wstać. I przejść po czteroosobowym pokoju, do którego go przydzielono.
Współlokatorzy byli mili, ale wszyscy pracowali na kuchni, więc nie było ich przez większość czasu i Hoseok siedział zazwyczaj sam. Zupełnie, jak wtedy, gdy był więźniem w pięknej willi. Parę razy wyobrażał sobie nawet, że zaraz Yoongi otworzy drzwi i położy się obok niego, by opowiedzieć mu coś o swoim dniu.
Lekarz codziennie pytał, jak się czuje, a Hoseok odpowiadał, że dobrze. Tak naprawdę czuł się jednak nijako. Mimo że był wolny, choć nadal ograniczała go baza, to jednak czegoś mu brakowało. I wściekał się strasznie, gdy uświadamiał sobie czego.
- Syndrom sztokholmski - powiedział doktor, gdy Hoseok zapytał, czy możliwym jest, żeby tęsknił za omegą. Potem wyjaśnił o co chodzi.
- Nawet jeśli mam ten syndrom to nadal za nim tęsknię.
- Bo nie dociera jeszcze do ciebie, że Yoongi, który cię wykorzystywał, nie był wcale kochaną i opiekuńczą omegą. Więził cię. Gwałcił. To, że nie uderzył cię w twarz, nie znaczy, że nie stosował przemocy.
- Yoongi nie wiedział, że robi mi krzywdę.
- Ale nadal ją robił.
To nie miało sensu i Hoseok wiedział, że jego myślenie odbiega w pewien sposób od normy. Zdawał sobie sprawę z tego, że powinien wykazywać się postawą taką jak Minou, który bez mrugnięcia okiem zabił omegę, który go uwolnił. On jednak wiedział, że nie zrobiłby tego samego Yoongiemu. Nawet po tym, do czego doprowadziło ich ostatnie spotkanie.
Hoseok pamiętał to rozczarowanie w oczach omegi. I jego smutek. I gniew. Gniew, który przerodził się w ten seks, a raczej gwałt. Przecież czułem go na sobie, myślał. Wiem, że to zrobiliśmy. I wiem, że wtedy Yoongiemu zależało tylko na orgazmie. To, dlaczego jestem pewny, że Yoongi bardzo tego żałował, zastanawiał się. I jak mantrę powtarzał, że omega nie chciał mu nigdy zrobić niczego złego.
Przypomniał sobie, jak Yoongi wyznał mu uczucie. I jak wstydził się, gdy mówił, że tak naprawdę nie znają się, ale nadal czuje coś więcej. Czy skoro Yoongi to czuł, to czy Hoseok też mógł? Mimo tego, że przecież był ofiarą, która nie miała nic do powiedzenia.
- Może mógłbyś porozmawiać z jakąś inną omegą, by mieć porównanie do Yoongiego? - zaproponował lekarz i Hoseok przystał na to.
Tak właśnie poznał Jimina, który chyba tak samo jak on, krępował się i czuł niepewnie, gdy siedzieli koło siebie w sali rekreacyjnej.
- To może opowiesz mi o tym Yoongim? - zaproponował omega, który ciągle skubał coś przy knykciach. Miał je mocno poobdzierane przez pracę przy strzałach. Dodatkowo od trzech dni z nerwów notorycznie zahaczał skórki. - Jaki był?
- Nieśmiały. Zawsze opowiadał mi o swoim dniu i przepraszał, że przychodzi tylko na chwilę. Grał na pianinie i często słyszałem to z pokoju. Najczęściej Mozarta. Przynajmniej o nim najczęściej opowiadał. Nie lubił geografii i ekonomii. Jego ulubiona pokojówka miała na imię Suri. Żałował, że nie mógł sam urządzić mi pokoju i nie podobało mu się, że wszystko było tam na biało. Lubił się malować i czasami przesadzał z pudrem, bo wyglądał jakby ktoś obsypał go mąką. Ale mimo to zawsze wyglądał ładnie. I był miły. Zazwyczaj siedział koło mnie albo leżał i zawsze wtedy trzymał mnie albo głaskał po ręce. Przedtem mnie to wkurzało, ale tak naprawdę to było bardzo przyjemne.
- To... dużo informacji na raz - przyznał Jimin. - Czyli całkiem dobrze się znaliście.
- Przez prawie miesiąc przychodził niemal codziennie i tylko gadał. Musiałem tego słuchać.
- Ale jednocześnie chciałeś tego słuchać?
- Chyba tak.
- Lekarz wspomniał, gdy prosił mnie o rozmowę z tobą, bym wytłumaczył ci, że gdyby Yoongi był naprawdę dobrą omegą, nie zrobiłby ci krzywdy.
- Nigdy mi jej nie zrobił.
Jimin przez chwilę milczał, a potem opowiedział o tym, jak poznali się z Jeonggukiem. I o swoje rui. Hoseok słuchał z zaciekawieniem, a kiedy omega przeszedł do clou, na dłuższy moment znów zapanowała między nimi cisza.
- Chodzi mi o to, że... może podczas rui Yoongi nie zwalczył tej chęci... wiem jakie to trudne, bo sam byłem w takiej sytuacji. Ale jednak ja się powstrzymałem. A on zrobił ci to ponownie jakiś czas później podczas waszego ostatniego spotkania. Bo tak mówiłeś, prawda? Że zgwałcił cię dwa razy.
Hoseok kiwnął głową.
- A więc skrzywdził cię.
- No... chyba tak.
- Mówiłeś, że płakałeś, gdy to robił.
- Bo... bałem się. I nie wiedziałem, co się dzieje.
- Teraz już jesteś bezpieczny, Hoseok.
Jimin uśmiechnął się lekko, ale alfa nie mógł tego odwzajemnić.
- Ale myślę o nim - przyznał. - Tęsknię.
- Za czym?
- Za nim. Za jego obecnością. Rozmowami.
- Nigdy ze sobą nie rozmawialiście.
Hoseok o tym wiedział. Mógł przewidzieć argumenty lekarza i Jimina. Rozumiał, co mają mu do przekazania, ale mimo to, wiedział, że on czuje to inaczej.
- Ale coś nas łączyło - odparł. Jimin westchnął i jeszcze tylko bardziej posmutniał. - Wiem, jak to brzmi.
- Musisz dać sobie czas.
- Dzięki. Doceniam, że starasz się mi pomóc.
Omega znów posłał mu uśmiech. Powtórzył numer swojego pokoju i powiedział, że w razie co, można do niego "walić o każdej porze dnia i nocy", a potem poszedł. Hoseok siedział jeszcze jakiś czas w sali rekreacyjnej i przyglądał się czterem alfom grającym w tysiąca. Nigdy sam w to nie grał, dlatego, kiedy zaproponowali, by do nich dołączył, odmówił, ale i tak cieszył się, gdy ktoś zdobywał punkty. Kiedy sam postanowił wrócić do pokoju, zauważył, że na stoliku został gumka do włosów Jimina. Blondyn miał je już tak długie, że czasami wiązał je w kitkę. Hoseok wiedział, gdzie go znaleźć, dlatego minął swój pokój i skierował się do tego, w którym rezydował omega.
Pomyślał, że jest nie w porę, gdy podchodząc do drzwi, usłyszał kłótnię. I to nie dwóch, a trzech, może czterech osób. Już miał się wycofać, gdy padło słowo "tamta rezydencja". Wtedy wmurowało go w podłogę. Słyszał płacz omegi i podniesiony głos alf. Kolejne słowa przebijały się przez drzwi. Po niespełna minucie miał pewność, że jest świadkiem jakiegoś spisku.
Jeongguk, którego głos Hoseok dopasował mniej więcej do twarzy mówił, że Minou odmówił im pomocy. Nie chciał wracać do "tamtej rezydencji". Taehyung, czyli alfa, który zemdlał na wieść o "zabawce Yoonji" przeklinał co dwa słowa i mówił o znalezieniu rezydencji na własną rękę. Wtedy padało "oszalałeś" i "to się nie uda" i kolejno: "nie ma innego wyjścia" i "pójdę tam, nawet jeśli miałbym szukać tej rodziny po całej Korei".
Hoseok wziął głęboki wdech, nim zapukał do drzwi. Wtedy wszystkie głosy umilkły. Otworzył mu Jeongguk.
- Zaprowadzę was do Minów - powiedział i wtedy dopiero dostrzegł, jak czerwoną od płaczu twarz miał omega.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top