You'll be waiting in vain
Jimin
Coraz trudniej było im zachowywać spokój w obecnej sytuacji. Jimin przychodził do Jeongguka prawie codziennie przez cały tydzień, robiąc jedynie dwie przerwy, by nie wydało się podejrzane, że tak często się widują. Gdy lekarz dopytywał po kolejnych niezbyt owocnych badaniach, czy na pewno alfa się sprawdza, omega opowiadał wspaniałe bajeczki o tym, że jak najbardziej. Jednocześnie zastanawiał się, jakby do cholery miał się nie sprawdzić, skoro był obwiązany łańcuchami.
Kolejnym razem, gdy Jimin poszedł do alfy z wizytą, zastał Jeongguka przykutego do klatki, zamiast do ramy łóżka. Poczuł się bardziej nieswojo niż zwykle, bo dopiero na stojąco uświadomił sobie, że mężczyzna jest sporo od niego większy. Oczywiście w teorii wiedział, że omegi są mniejsze, ale czym innym była teoria, a czym innym rzeczywistość. Mimo to, kajdany i zabezpieczenia nie pozwalały alfie na ruch większy, niż podczas pozycji na leżąco. Nie licząc lekkiego drżenia z zimna, bo jak się okazało, strażnicy wzięli go pod prysznic przed przyjściem omegi i nie pofatygowali się, by go wytrzeć. Dlatego z długich, czarnych, pokręconych włosów kapała teraz woda, a na ciele pojawiła się gęsia skórka.
Jimin chwilę bawił się z gumką od prześcieradła, nim w końcu zdjął je z łóżka z zamiarem zarzucenia materiału alfie na ramiona. Przez moment jednak tylko stał naprzeciwko niego i walczył ze sobą, by podejść bliżej. Czerwone oczy dodatkowo dodawały mu wątpliwości. Powtarzał sobie jednak, że Jeongguk jest przecież nadal związany, choć już na dzień dobry, Jimin ściągnął mu kaganiec i maskę.
- Przecież cię nie pogryzę - rzucił nagle mężczyzna, jakby czytając blondynowi w myślach.
W końcu białe prześcieradło spoczęło na ramionach alfy, choć Jimin musiał nieźle wychylić się do przodu i stanąć na palcach, by w ogóle sięgnąć. Szybko uświadomił sobie jednak, że luźno zwisające prześcieradło nie zapewni ciepła. Poszedł więc do łazienki po ręcznik, który był przygotowany dla niego, a następnie przytargał z kuchni krzesło, by stanąwszy na nim, wytrzeć Jeonggukowi włosy.
- Po co to robisz? - usłyszał nagle tak cicho, że ledwo zorientował się, że alfa się odezwał.
- Bo widzę, że marzniesz.
- Bawisz się w dobrego samarytanina?
- Po prostu nie jestem dupkiem, by dać ci się przeziębić, samemu stojąc obok w pełnym ubraniu i kapciach.
Zapanowała cisza. Jimin w końcu skończył wycieranie włosów, zaraz ścierając ręcznikiem ostatnie kropelki wody z pleców i brzucha mężczyzny. Odsunął się kawałek i podstawił sobie krzesło, by usiąść. Nie wiedział, czy bardziej niezręcznym będzie stać obok związanego człowieka, czy koło niego siedzieć.
Czuł się podle.
- Całe życie słyszałem, że omegi są takie same - odezwał się alfa, a gdy Jimin na niego spojrzał, dostrzegł, że kolor oczu wrócił mu do normalności. - Poznałem kilka takich, które się od siebie różniły, ale ty jesteś... trochę dziwny.
- Dziwny?
- Inny.
- Alfy też miały być takie same.
- I co?
- Poznałem jak na razie tylko ciebie i niestety wpisujesz się w stereotyp.
Jeongguk nawet zdobył się na ironiczny uśmieszek. W pozycji na stojąco wyglądał bardziej bezbronnie. Zupełnie, jakby naprawdę był pokonany. Wysoko podpięte nadgarstki na pewno sprawiały spory dyskomfort, a ramiona napięte były aż do bólu. Głowę miał spuszczoną w dół, choć do tej pory przez wszystkie spotkania śledził wzrokiem poczynania omegi. Dziś nie.
- Naprawdę stąd uciekniemy? - zapytał i Jimin kiwnął głową. Dopiero po chwili zorientował się, że mężczyzna na niego nie patrzy. - Serio w to wierzysz?
- Tak.
- I nie boisz się uciec ze mną gdzieś, gdzie nigdy w życiu nie byłeś?
- Boję. Pewnie, że tak. Ale... nie mam wyjścia.
Jeongguk milczał.
Po jakimś czasie omówili plan, który przez ostatnie dni starali się dopracować. Wymyślali różnego rodzaju ewentualności i główkowali nad tym, jak z nich wybrnąć. Mieli więcej pytań niż odpowiedzi i na wiele problemów nie umieli stworzyć dobrego rozwiązania, ale choć czas teoretycznie ich nie gonił, obaj czuli, że nie mają go za wiele.
W końcu po dywagacjach i kolejnych sporach ustalili, że za trzy dni, gdy Jimin przyjdzie na wizytę, przywoła ochronę, by ci przepięli Jeongguka z klatki do łóżka, lub odwrotnie.
- Nie będę mógł zasnąć w nocy - przyznał omega.
- Musisz się wyspać, by mieć siłę na podróż.
- Wiem, ale i tak pewnie będzie z tym ciężko... Ty pewnie myślisz ciągle o domu, co? - zapytał, widząc od razu jak chłodna ekspresja Jeongguka zmienia się na nieco cieplejszą. - Jaki on jest?
- Las jest zimny. I ciemny. Ale też piękny i spokojny. Jest wszystkim tym, czego nie uświadczyłeś w mieście.
- Są tam twoi rodzice?
- Ojciec.
- Są tam jakieś omegi?
- Bardzo mało, ale jednak trochę ich tam jest. Niektórzy uciekali do lasów całymi rodzinami, gdy zaczęły się czystki, jak omegi doszły do władzy.
- Nie wszystkie omegi chciały waszego upadku.
- To nie ma znaczenia. Miałem jakieś pięć lat, gdy to się stało, więc znam tylko życie w ukryciu i strachu przed waszą bronią. Tyle lat byłem bezpieczny w swoim domu i gdzie teraz przyszło mi zdychać? - rzucił, kręcąc z niedowierzaniem głową. - Może nas tu jutro rozerwą na strzępy, Jimin - powiedział i to był chyba pierwszy raz, gdy zwrócił się do omegi po imieniu. - Możemy nie dotrwać do końca podróży. Cokolwiek. Jest tyle możliwości...
- Musimy spróbować.
- Wiem. Dlatego postaraj się wysypiać, bo może się okazać, że jeden z nadchodzących snów będzie tym wiecznym.
Jimin nie powiedział nic na to, bo nie umiał znaleźć słów, które mogłyby ich pocieszyć. Zdawał sobie sprawę z tego, że nie mają wielkich szans na wyjście z tego cało. Mimo to, nie mógł się poddać.
Jak zwykle, narobił trochę bałaganu i zabrał alfie prześcieradło. Założył mu kaganiec i maskę, a na odchodne posłał mu wymuszony uśmiech.
Tak jak się tego spodziewał, w nocy nie zmrużył oka, a po południu poprosił doktora o kolejną wizytę u alfy, gdy okazało się, że testy wyszły negatywne.
- Jeśli po miesiącu nie będzie żadnych rezultatów, zrobimy dodatkowe badania - powiedział lekarz. Jimin obracał w dłoniach kartkę, którą wypluła z siebie maszyna podłączona do analizatora, gdzie dozowano wcześniej jego krew. - Muszę jednak zapytać, czy na pewno wasze spotkania skutkują stosunkiem. Pytam, bo czasami omegi bardzo boją się pierwszego razu, nawet wybrańcy.
- Nie, wszystko robimy, jak trzeba – zapewnił omega, przyjmując przyjacielski uśmiech doktora za dobry znak. Liczył na to, że nie zorientuje się, że od czasu swojej rui karmi go kłamstwami. - Dziś może postaramy się więcej niż raz - powiedział, by rozwiać wątpliwości lekarza.
Będąc w gabinecie, zawsze rozglądał się w poszukiwaniu... czegokolwiek. Sam nie wiedział czego szuka, ale każda drobnostka mogła się okazać przydatna. Wiedział, że w oknie nie ma krat. Widział szafkę z lekami i kilka sprzętów medycznych oraz stojący w kącie fotel ginekologiczny, na którym zdarzało mu się siadać zdecydowanie zbyt często. Dziś jego wzrok przykuły jednak strzykawki. Mózg pracował mu na pełnych obrotach, gdy później dzielił się swoimi przemyśleniami z Jeonggukiem.
Alfa był znów przypięty do klatki. Jimin wiedział, że musi być mu z każdą godziną coraz ciężej, bo ochrona nie była na tyle miła, by pozwolić mu w nocy na zmianę pozycji. Omega postanowił więc wykorzystać sytuację, by sprawdzić na przyszłość jak przebiega taki proces przepinania do innych łańcuchów. Ochrona przyszła po niecałej minucie od jego wezwania. To też dało mu do myślenia. Nie stali więc na baczność, czekając na wezwanie tylko pewnie kręcili się gdzieś po budynku.
Gdy jeden z ochroniarzy odpiął rękę Jeongguka, ta bezwładnie spadła w dół. Jimin zapamiętał więc, by nie próbować ucieczki, kiedy alfa będzie po całodniowym staniu z rękami w górze. Słabe krążenie nie pozwoliło mu nawet ruszyć palcem, nie mówiąc już nawet o próbie wydostania się.
Omega analizował wszystko to, co działo się dookoła. Widział, jak działają ochroniarze. Mieli alfę cały czas na celowniku. Nim właściwie w ogóle nie byli przejęci. To dawało im jakieś pole manewru.
Gdy Jeongguk spoczął przypięty do łóżka, ochrona zostawiła ich samych. Wtedy Jimin zdjął alfie jak zawsze kaganiec i maskę i zakrył jego krocze poduszką, jak to miał w zwyczaju. Już nawet nie chodziło o jego wstyd, ale o zwykłą przyzwoitość. Alfa nie ukrywał swoich niezadowolonych grymasów. Musiały go boleć mięśnie, ścięgna, całe ciało. Nadgarstki miał obtarte od łańcuchów do krwi. Poza tym w pokoju nadal było chłodniej niż w reszcie Ośrodka-Więzienia. Jeśli skąpili na ogrzewaniu, wiadomym już było, gdzie zakręcali kaloryfer. Był przecież dopiero początek marca. Za oknem nie było może śniegu, ale w nocy na dworze temperatury schodziły poniżej zera.
- Jakbym spróbował uśpić doktora, moglibyśmy od razu iść do jego gabinetu. Inaczej wyszedłby z niego i zamknął drzwi na klucz. Nie wiem tylko które leki są usypiające. No i nie mam pojęcia jak miałbym dostać się do jego szafki i napełnić strzykawkę zanim, by się zorientował.
- Musiałbyś jutro podkraść leki i strzykawkę. Napełnić ją u siebie, a na badania iść przygotowanym - zaproponował alfa, który po chwili zaczął obracać głową na boki, by ulżyć spiętej szyi. Przeklinał przy tym co chwila i jego oczy pobłyskiwały czerwienią, by za moment znów wrócić do jego ciemnego brązu.
- Bardzo boli?
- Co mam ci powiedzieć? - odparł wściekle, ale Jimina tym razem nie obszedł jego gburowaty ton. Usiadł na łóżku, po chwili wyciągając rękę w stronę szyi alfy.
- Może... rozmasuje ci to trochę? Gdzie jesteś spięty najbardziej?
- Musiałbyś mi wymasować całe ciało.
Jimin przełknął ślinę i westchnął cicho. Gdy jego spojrzenie napotkało to Jeongguka, uciekł wzrokiem w bok. Przypomniał sobie, jak alfa nazwał go ostatnio ładnym.
Ułożył obie dłonie na ramionach alfy, ale gdy zaczął ugniatać jego mięśnie i skórę, ten syknął z bólu. Jimin więc złapał go delikatniej, czując pod palcami spięcie. Schodził niżej i wyżej, sięgając do szyi, a później masując go aż przy pachach i bliżej łokci. Jeongguk co jakiś czas wydawał z siebie dźwięki ulgi albo trochę szybciej oddychał, aż w końcu się nie odezwał.
- Mocniej - powiedział, gdy Jimin ściskał go bliżej gardła.
Jakiś czas pracował palcami, dziwiąc się jak ciepła potrafi być skóra, mimo oczywistego chłodnego powietrza. Gdy Jeongguk przymknął powieki, oczy omegi zeszły wzdłuż jego ciała. Alfa mimo kilku miesięcy w zamknięciu, nadal wyglądał dobrze, ale na pewno nie był tak silny i wytrenowany, jak gdy żył w lesie, w dziczy. Jimin zastanawiał się, czy jego klatkę piersiową zdobił kiedyś zestaw mięśni i czy teraz jego brzuch pod palcami okazałby się nadal twardy. Uda miał spore, więc pewnie ćwiczenia nie były mu obce. Przy nim, drobniejszy omega czuł się słaby. Nawet jeśli to on był teraz na wygranej pozycji, nadal odczuwał swoją niższość. Denerwował się na samą myśl o tym, ale nic nie mógł poradzić na to, że jego instynkt wolał podporządkować się silniejszemu. Może między innymi dlatego omegi dążyły do objęcia władzy? Chciały pokazać, że mimo oczywistych słabości fizycznych, są sprytniejsze i mądrzejsze?
Po jakimś czasie ciekawość wygrała i Jimin zszedł dłońmi na brzuch alfy. Wtedy ten spojrzał na niego, ale nie skomentował w żaden sposób tej nagłej zmiany taktyki. Jimin starał się natomiast nie zerkać na to, co kryło się pod poduszką, nawet później, gdy rękoma sięgał przypiętych do łańcuchów nóg alfy.
- Lepiej? - odezwał się w końcu i zerknąwszy do góry, napotkał lekko zamglone spojrzenie. - Jeongguk?
- Lepiej.
Napięcie było wręcz namacalne. Jimin zawstydzony, spuścił głowę, ale jego dłonie dalej ugniatały mięśnie uda, kawałek nad kolanem. Gdy alfa ponownie się odezwał, blondyn od razu domyślił się, dokąd to zmierza.
- Wyżej.
Przełknął zalegającą w gardle ślinę i choć zadrżał, przesunął rękę zgodnie z poleceniem.
- Wyżej - powtórzył chłopak i Jimin sięgnął prawie samej poduszki. - No dalej - wymruczał i omega odważył się na niego zerknąć. Policzki piekły go i nie wiedział, co robić, ale z jakiegoś powodu nie chciał teraz uciekać. Serce jak oszalałe waliło o jego żebra. - Nie zostawiaj mnie tak teraz.
- Nie zostawię - powiedział, dalej patrząc w ciemne jak noc oczy, których nie umiał rozszyfrować. - Tylko...
- Niczym się nie przejmuj – odparł od razu alfa, którego głos nagle z wymagającego stał się bardziej uspokajający. - I tak zrobisz to, co będziesz chciał.
- A ty... - zaczął niepewnie, ściskając lekko za poduszkę - czego chcesz?
Na twarzy Jeongguka pojawił się lekki, ciepły uśmiech. Po chwili chłopak zagryzł dolną wargę i zmierzył wzrokiem omegę siedzącą na jego łóżku. Chciał wiele. Może nawet zbyt wiele?
- Chciałem cię już w dzień twojej rui - powiedział.
Jimin pomyślał o tym, jak wyglądaliby razem, gdyby ich ciała połączyło pożądanie. Czy umiałby zrobić to... dobrze? Nie wiedział, jak miałby się za to zabrać. Nigdy nie był z nikim tak blisko. Czy miałby tyle odwagi, by rozebrać się przy alfie i dopuścić go do swoich najbardziej wrażliwych części? Bał się na samą myśl. Wiedział, że nie da dziś rady. Przed oczami od razu pojawiała mu się wizja siebie samego z ogromnym brzuchem. Musiał mieć pewność, że do tego nie dojdzie.
- Nie mogę - odparł, ale alfa wcale się nie zezłościł, choć tego właśnie by się po nim spodziewał.
- Chodź - szepnął. - Dotknij mnie chociaż... przecież też tego chcesz.
Chciał. Cholernie chciał, ale i tak drżała mu dłoń, gdy przesuwał poduszkę i niepewnie dotykał po całej długości, stojącą wzdłuż brzucha męskość alfy. Musiał być teraz cały czerwony, a naglący wzrok tego drugiego tylko go jeszcze bardziej onieśmielał. W końcu złapał penisa w dłoń, bardzo delikatnie i powoli przesuwając się po nim w górę i dół. Jeongguk wydawał mu się ciężki, był duży, jak podobno większość alf i naprawdę twardy. Ciemnowłosy zamruczał przeciągle, czując drobne dłonie na sobie, a Jimin poczuł, jak i jemu robi się trochę ciaśniej w majtkach.
- Złap go mocniej. I wyżej.
- J-ja...
- No dalej, nic złego się nie stanie - ponaglił go, więc omega zrobił, co mu kazano.
Trudno było mu się skupić, choć przecież nie robił nic wymagającego. Czuł, że jest w tym wszystkim opór i pomyślał nawet o tym, że może gdyby napluł na rękę, byłoby im łatwiej, ale Jeongguk nie dał mu dużo czasu do zastanowienia, bo znów się odezwał.
- Jesteś mokry, omego? - zapytał.
- N-nie wiem! Dlaczego o to pytasz? - odparł, chowając za oburzeniem strach i wstyd. Miał ochotę zapaść się pod ziemię albo przynajmniej uciec od palącego spojrzenia. We własnych ubraniach robiło mu się gorąco. - Mówiłem, że nie możemy tego zrobić...
- Ale możemy spróbować czegoś, co ci się spodoba - odparł tajemniczo, żałując chyba bardziej, niż kiedykolwiek, że jest w łańcuchach. - Wyliżę cię tam na dole. Na pewno smakujesz tak samo słodko, jak pachniesz, omego.
- Nie mogę! Nie, nie powinienem...
- Nie zapłodnię cię językiem, no chodź, będzie ci dobrze.
- Nie, nie – powtarzał, patrząc wszędzie dookoła, tylko nie na alfę, którego męskość nadal ciążyła mu w dłoni. - Nie mogę, nie namawiaj mnie.
- To może ty zejdziesz w dół? - zapytał, ale Jimin nie zrozumiał od razu, o co mu chodzi. - Usta masz naprawdę duże, jakby były tworzone do robienia dobrze.
- Mam go... wziąć do buzi? - zapytał, zaraz z niedowierzaniem kręcąc głową. Nie wierzył, że w ogóle doszło do tej rozmowy. Nie wierzył, że alfa prosi o coś tak upokarzającego. Nie wierzył, że na myśl o tym faktycznie zrobił się mokry. I nie wierzył, że serio miał ochotę to zrobić. - Ja... nie umiałbym - zapierał się, ale tak naprawdę to wiedział, że spełni tą prośbę.
- Przekonajmy się.
Czy to nie przez dziwną potrzebę udowadniania alfom, że jest się dla nich dobrym i wystarczającym, wybuchła w końcu wojna i doszło do czystek rasowych na całym świecie? Jimin nie chciał się nad tym rozwodzić, ale doskonale zdawał sobie sprawę, że gdyby jakakolwiek omega zobaczyła go teraz, śliniącego się na myśl o sprawieniu alfie przyjemności, padłaby na zawał, albo uznała go za psychicznie chorego. Alfy były teraz towarem. Gorącym, przydatnym tylko do jednego towarem. Odebrano im prawa i tożsamości. Jimin musiał być szalony, skoro oddał jednemu z nich prawo głosu, a teraz dobrowolnie pochylał się nad czyimś kroczem i to krocze nie należało do innej omegi.
- Uważaj na zęby - usłyszał, gdy jego pulchne wargi objęły główkę przyrodzenia Jeongguka. Był pewny, że cała jego bielizna powoli staje się mokra i z przodu i z tyłu. - Musisz ssać, kochanie.
Kochanie.
Jęknął, słysząc to zdrobnienie, a jego policzki zapadły się, gdy zassał się, śliniąc czubek penisa. Językiem przejeżdżał po więzadełku, bo właśnie wtedy alfa mruczał głośniej i na tyle, na ile pozwalały łańcuchy, wypychał biodra do góry.
Nie wiedział co robić, ale instynkt podpowiadał, że musi spróbować wszystkiego. Wyjął więc z ust po chwili przyrodzenie i skupił się na samym lizaniu go, bo tak było nieco łatwiej. Nie umiał oddychać, gdy coś zajmowało mu usta. Siedząc nadal na łóżku i jedynie pochylając się nad męskością, było mu trochę niewygodnie, ale nie chciał teraz kombinować. Bał się, że Jeongguk ponownie zaproponuje sprawdzenie, czy "jest słodki", a teraz, czując jak jest mu dobrze i ciepło, wiedział, że nie miałby tyle siły, by odmówić. Zaczął się zastanawiać, jak doszło do tego, że podczas rui nie rzucił się na alfę tylko jeszcze zdołał logicznie pomyśleć nad sensem swojego istnienia. Podejrzewał, że przez to, że ruję wywołały leki, była ona słabsza.
Teraz czuł się, jakby miał zaraz zemdleć.
Wziął penisa Jeongguka z powrotem do ust, poruszając głową w górę i w dół, jednocześnie ssąc mocno i pomagając sobie dłonią, która trzymała męskość u podstawy. Alfa był tak duży, że nawet jego połowa nie zmieściła mu się do buzi.
Jimin nie musiał się mocno napracować. Po tak długim celibacie i tak należało oddać, że alfa wytrzymał dłużej, niż minutę. Wyszeptał jeszcze tylko "nie przestawaj", nim doszedł omedze w ustach, a jego słono-gorzkie nasienie wylądowało na jego języku.
Jimin pomyślał, że zaraz zwymiotuje, ale gdy fala obrzydzenia przeszła, po prostu wstał z łóżka, by w łazience wypluć całą spermę. Był pod wrażeniem, ile jej było. Jego brudne myśli powracały do tego później w środku nocy, gdy przytłamszony wydarzeniami z całego dnia robił sobie dobrze. Wstydził się tego, że myślał, jakby to było, gdyby alfa doszedł w nim. Nie byłoby wtedy chyba wątpliwości, co do jego ciąży.
Gdy wrócił do pokoju z ręcznikiem, wytarł trochę spocony brzuch alfy i jego krocze. Jeongguk wydawał się mniej wkurzony, niż zawsze, a to już było coś. Leżąc na łóżku, doskonale widział wybrzuszenie w spodniach omegi, ale Jimina drżące dłonie i głos podpowiedziały mu, by lepiej tego nie komentował.
- Jutro nie przyjdę, by nie wzbudzać podejrzeń. Ale po jutrze... - zaczął omega, odnajdując pośród pościeli kaganiec alfy. - Jeśli mi się uda, zrobię coś z doktorem. Jak nie, będziemy musieli zdać się na nasze szczęście - powiedział i podstawił kaganiec pod usta Jeongguka. Gdy ten rozchylił wargi, wsunął mu między nie zabezpieczenie i po kolei zapiął wszystkie sprzączki.
Nie musiał dziś zbyt wiele sabotować. Pościel i tak była wymieciona, a cały pokój pachniał nimi.
Ostatni raz rzucił spojrzenie na alfę, gdy ochrona przyszła pod drzwi, wypuszczając go na korytarz.
Jeongguk wyglądał pięknie nawet z włosami przylepionymi do czoła i lekko zaspanym wyrazem twarzy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top