Shuffling the cards of your game
Yoongi
Poczuł, jak bolesny skurcz rozchodzi się po jego żołądku i przez gardło przeszła mu fala wymiocin. Na szczęście siedział koło klozetu, czując się źle od samego rana. Poprzedniego dnia na kolację zjadł zepsutego łososia. Doskonale zdawał sobie sprawę, że jego ból brzucha wiąże się z ostatnim posiłkiem, ale mimo to, gdy mama popatrzyła na niego podejrzliwie, wykorzystał sytuację. Pytanie nasunęło się samo.
- Może jesteś w ciąży? - zapytała pani Min i Yoongi wzruszył ramionami. Postanowił nie wspominać o rybie. I tak zjadł ją całą, więc nikt nie powinien się zorientować, że jedna z gosposi nie dopilnowała czystości kuchni. - Zapiszę cię do doktora.
Przynajmniej będę miał to z głowy, pomyślał omega, wiedząc, że teraz matka w końcu da mu spokój z tą całą ciążą. Badania wykażą, że w jego organizmie nie ma żadnego innego, maleńkiego ciała, czy raczej płodu i mama uzna, że jej syn może i nie jest przy nadziei, ale przynajmniej próbuje, a nie tylko udaje.
Kiedy jednak po obiedzie udali się do lekarza, a ten po badaniu krwi, USG, cytologii i tych wszystkich innych procedurach oznajmił szczęśliwie, że Min Yoongi oczekuje dziecka, omega znów zwymiotował, ale tym razem ze stresu.
Nie pamiętał drogi do domu. Jak przez mgłę widział radość matki i gratulujące mu później gosposie, czy wcześniej kierowcę ich samochodu, lekarza i pielęgniarki prywatnej kliniki. Gdy byli już w domu, skierował się do swojego pokoju, by móc w spokoju przepłakać całą wieczność.
Od ostatniej wizyty u alfy, kiedy to uprawiali seks minęły prawie cztery tygodnie. Od tego czasu Yoongi ani razu do niego nie zajrzał. Nie chciał. Co prawda sporo o tym myślał i parę razy już nawet kierował się na pierwsze piętro, ale ostatecznie zawracał. Był zraniony, zdezorientowany i zawiedziony. Nie chciał widzieć Hoseoka. Sama myśl o jego obojętnym spojrzeniu była jak nóż w serce. Po jego ostatnim wyznaniu i tym, co między nimi zaszło, Yoongi wiedział, że minie jeszcze sporo czasu zanim wróci do alfy.
Teraz zastanawiał się, czy w ogóle kiedykolwiek będzie chciał pójść do niego z wizytą. Patrzył na siebie i myślał, że za jakiś czas co nieco urośnie, gdzieś tu przytyje, gdzieś się zaokrągli. Hoseok może i by tego na początku nie zauważył, ale kiedy jego brzuch będzie duży, nawet arogancki alfa w końcu domyśli się, co jest na rzeczy.
Ale co z tego?
Yoongi wiedział, że jego reakcja nie miałaby znaczenia. Nieważne, czy znienawidziłby, czy od razu pokochał rozwijające się w omedze nowe życie. I tak nie miał sposobności na wyrażenie swoich uczuć, lęków i słów. Yoongi mógł płakać, wyć z radości czy bólu i to zostałoby zauważone. Emocje Hoseoka pozostawały jednak tylko do jego wiadomości. Musiał przeżywać wszystko sam ze sobą. Nawet jeśli raz, czy dwa mrugnąłby do omegi, jakie miałoby to ostatecznie znaczenie? Mógł udawać. Mógł mrugnąć, bo do oka dostała mu się rzęsa, cokolwiek. To i tak było pozbawione sensu.
Dlatego Yoongi ostatecznie i tym razem wycofał się, gdy instynkt podpowiedział mu, że powinien podzielić się nowiną z alfą. Z ojcem jego dziecka. Choć za to słowo mógłby oberwać, właśnie tak pomyślał. Alfy były alfami. Nie ojcami, nie rodzicami. Dostarczali nasienie niezbędne do zapłodnienia i na tym kończyła się ich rola. Mogły ewentualnie zaspokajać omegi podczas rui, czy chłodnych nocy, ale to i tak zależne było od woli omegi. Jaki był więc sens w informowaniu, że jeden z setek tysięcy czy nawet milionów plemników, jakie znalazły się w ciele Yoongiego dotarł do celu i w połączeniu z komórką jajową dał początek... czemuś. Czemuś, czemu jeszcze nie nadano nawet imienia. Zlepek komórek, nie większy niż fasolka mógł przecież nie przetrwać całych dziewięciu miesięcy. O tym Yoongi nawet nie chciał myśleć. Już teraz wolał sobie wyobrażać, jak to będzie, gdy jego maleństwo pierwszy raz zaczerpnie oddechu. Bał się, miał mnóstwo pytań i wątpliwości, ale w głębi duszy naprawdę był szczęśliwy.
Miał nadzieję, że będzie dla swojego potomka taki, jak jego mama była dla niego. Mimo tego, że wydawała się chłodna to dla niego zawsze znajdywała choć trochę czasu. Martwiła się o niego i choć może nie do końca go rozumiała, była przy nim i Yoongi całe życie czuł, że go kocha.
W jego głowie pojawiła się przez chwilę jedna niepożądana myśl. Wspomnienie ojca. Ojca, którego nie miał. Ojca, którego zabito za to, że ośmielił się istnieć w takim, a nie innym statusie. Omega długo nie mógł wyprzeć z siebie tych wizji. Nie mógł się im oprzeć. On poradził sobie z mamą, więc jego dziecko też będzie szczęśliwe mając tylko jego. Zadanie Hoseoka zostało wykonane. Mimo to, omega nie mógł pomyśleć o nim, jak o dłużej niepotrzebnej jednostce. Jak o przedmiocie. Jego głupie myśli wędrowały dalej w jeszcze bardziej niedorzeczne krainy... Widział pełną twarz alfy jedynie na zdjęciu, ale gdy wyobraził sobie go z ich dzieckiem na rękach, alfa nie miał w jego marzeniu ani maski, ani kajdan.
Pół nocy chłopak przeleżał, zadręczając się myślami. Nie mógł się uspokoić i wiedział, że nie ma najmniejszych szans na zapadniecie w sen. Wsłuchiwał się w ciszę panującą w domu, którą nagle przerwało pukanie do drzwi. Nie zdążył odpowiedzieć, bo w ciemnościach dostrzegł, jak te otwierają się i wychyla się zza nich głowa jego siostry. Poznał ją po długich włosach, a gdy się odezwała, przez chwile zastanawiał się, czy nie udawać, że zasnął.
Yoonji zamknęła za sobą drzwi i wpakowała się bratu do łóżka. Yoongi przypomniał sobie, że jako jedyna nie pogratulowała mu ciąży, bo gdy wrócił z kliniki, była u swojego alfy. Po jej specyficznym, metalicznym zapachu, wyczuł, że dopiero od niego wyszła.
- Słyszałam nowinę - powiedziała. - Nadzorca się wygadał, więc od razu przyszłam powiedzieć ci, że nie spodziewałam się, że tak szybko mój najmłodszy braciszek da się zalać jakiemuś alfie - zaśmiała się, co zabrzmiało nieco szyderczo, ale Yoongi nie miał siły się z nią kłócić. - Jak się czujesz?
- Już nie rzygam od kilku godzin, jeśli o to ci chodzi.
- A jak twoja głowa sobie radzi? - dopytała i Yoongi wzruszył ramionami. - Stresujesz się?
- Trochę.
- Ale się cieszysz?
- Chyba tak.
- Chyba?
- No wiesz... - westchnął. - Mam głupie myśli.
- Niech zgadnę - znowu się zaśmiała. - Chciałbyś móc rzucić się w ramiona swojemu alfie i oznajmić, że będziecie mieli bobasa? Nie patrz tak na mnie, wszystkie omegi w końcu świrują. Myślisz, że jak było z Tajoonem? Raz o mało co nie uwolnił swojego poprzedniego alfy, taki był szczęśliwy, jak się dowiedział o ciąży.
- Serio?
- Znaczy, uwolnił mu tylko jedną rękę, ale to nadal ryzykowne. Alfa może cię zabić nawet jednym palcem. Mama wtedy strasznie się wściekła. Myślę, że też przez tą sytuację zgodziła się na wymienienie tego alfy. Jej synalek chyba za bardzo się do niego przywiązał. Ale niedługo Tajoon będzie rodził, więc już jej przeszło. Zawładnęła nią myśl o byciu babcią.
- Ty nigdy nie chciałaś... lepiej poznać swojego alfy?
- Po co?
- Bo... to też żywy człowiek, no nie? I spędzacie razem sporo czasu. Nie interesowało cię, co czuje? Co myśli?
- Czuje głównie ból, a myśli pewnie, że chciałby mnie zajebać - odparła omega bez zastanowienia. Zabrała bratu kawałek kołdry, bo w pokoju zrobiło się chłodno przez otwarte okno. - A tak serio to nie, nigdy nie obchodziło mnie, co ma do powiedzenia. To tylko alfa. Nie bez powodu odebrano im prawa.
- Wiem, że byli niebezpieczni, ale... może nie wszyscy?
- A znasz tą opowiastkę o nieznajomych? Albo o cukierkach? No wiesz, tą, że gdy masz paczkę stu cukierków i tylko dwa z nich są trujące, to czy decydujesz się zjeść któregokolwiek cukierka? Albo czy wpuszczasz do domu dziesięciu nieznajomych, wiedząc, że wśród nich jest morderca?
- To głupie.
- Mówisz tak z pozycji omegi, która nie pamięta czasów sprzed obalenia ich władzy. Jestem od ciebie tylko dwa lata starsza, ale doskonale pamiętam strach wychodzenia z domu do szkoły, zanim jeszcze mama zadbała o to, by woził nas kierowca. Nie było takiego dnia, bym nie chowała się albo nie uciekała przed jakimś alfą, a jednak mieszkamy w spokojnej i bogatej dzielnicy. Nawet nie chcę wiedzieć, co musiało dziać się w centrach miast, gdzie alf było na pęczki. Skoro lubili ośmiolatki takie jak ja, to co czuły nastolatki albo dorosłe omegi? Wiesz, jak duży był procent nadużyć, przemocy, przestępstw i gwałtów? W tym tych zbiorowych? Porwania? Co druga omega mogłaby ci opowiedzieć jakąś krwawą historię. Nawet mama.
- Ale czy nie zastanawiałaś się nad tym, że nawet jeśli nasz ojciec bił mamę to czy twój ukochany nie byłby dla ciebie dobry?
- Wiesz kto jest dla mnie dobry? - zapytała, a Yoongi poczuł, jak delikatnie kładzie dłoń na jego zupełnie płaskim brzuchu. Zaraz jednak zabrała rękę. - Omegi. Rozkładają nogi i nie boję się, że chcą mnie wykorzystać. Pieprzą się ze mną, ale nie pieprzą mnie. Rozumiesz? Obopólna przyjemność. Alfa by cię wyruchał, jak mu się podoba. A seks jest bolesny, gdy jest mocny i ostry, Yoongi.
- Ale jednak uprawiasz go ze swoim alfą?
- Uprawiać seks? - parsknęła. - Tak to nazywają wszyscy ci, których boli prawda. Ty się nie pieprzysz z alfą tylko go gwałcisz.
- Przestań Yoonji, to nie jest śmieszne.
- Kurwa, chyba nie nazywałeś siadania na jego kutasie, kiedy cię najdzie ochota "uprawianiem miłości", co? - parsknęła. - To gwałt.
- Wcale nie!
- A jak niby twój ukochany alfa wyraził zgodę na stosunek, co? Mając zawiązane ręce, nogi i zakneblowane usta chyba nie ma się dużego pola manewru. Prawdą jest, - westchnęła - że jesteśmy teraz tacy, jacy oni byli kiedyś. Nie ma co z tym dyskutować. Dlatego skoro gwałcę mojego alfę to nie rozumiem, dlaczego nie miałabym go czasami trochę pognębić? Mama uważa mnie za wariatkę, ale jednocześnie kupuje swoim dzieciom seks zabawki, które całe życie spędzą przywiązane do łóżka. To ma sens - westchnęła i przeturlała się po łóżku.
Stanęła na równe nogi. Rozmowa musiała jej się znudzić. Życzyła bratu dobrej nocy i po cichu wyszła, nie zdając sobie sprawy jak wielki chaos zasiała w głowie chłopaka, który dopiero teraz uświadomił sobie, co się dookoła niego dzieje. Czuł się jak idiota.
Trawił słowa siostry przez kolejne godziny. Nie chciał przyznawać jej racji, ale nie był na tyle zaślepiony, by po dłuższej analizie nie uznać, że Yoonji miała rację. Nagle dotarło do niego coś jeszcze.
Jego alfa musiał go szczerze nienawidzić.
Przypomniał sobie, jak jeszcze jakiś czas temu obiecywał mu, że nie zrobiłby mu krzywdy. Tymczasem robił mu ją cały czas. Jak bardzo miałem sprany mózg, że nie zauważyłem w tym... gwałtu, zastanawiał się. Złapał się za głowę, gdy ta zdawała się zacząć pulsować. Nie mógł odpędzić łez, więc tylko ścierał rękawem koszuli nocnej te, które szybko spływały po jego policzkach. Spojrzał na księżyc świecący za wielkim oknem. Noc była chłodna, a niebo zupełnie wolne od chmur. Pełnia była dobrze widoczna. Gapił się w okrągły księżyc, jakby miał nadzieję odczytać z niego odpowiedzi na swoje pytania, ale nic takiego nie nastąpiło. Jedynie bardziej rozbolała go głowa.
Teraz już rozumiał zachowanie alfy. Widział więcej sensu w jego strachu i obojętności. Domyślał się, że ciągłe przychodzenie Yoongiego tylko przypominało mu o horrorze, który przeżył. Czy był tak ślepy, czy głupi, że nie widział nigdy jego łez?
Aż do świtu myślał, jak mógłby to naprawić, ale prawda uderzyła w niego z siłą pędzącego pociągu.
Nie było możliwości naprawienia przeszłości.
Mógł jedynie sprawić, by przyszłość była bardziej znośna. Chciał przeprosić Hoseoka, choć wiedział, że jego słowa są niczym dla zranionej duszy i ciała. Bo choć to drugie mogło się wyleczyć, zagoić to pierwsze pozostawało rozdarte na zawsze.
Rano jednak nie miał szans na złożenie wizyty swojej alfie. O ósmej rano w rezydencji podniósł się alarm.
Minów ewakuowano z willi na plac przed budynkiem. Yoongi wybiegł z domu w samej piżamie. Jego mama kręciła się dookoła własnej osi, pytając gospodyń, czy nie widziały nigdzie Tajoona. Zaspana Yoonji stała koło brata, ale najstarszego z rodzeństwa nigdzie nie było. Niedługo później po okolicy rozległ się krzyk pani Min, której nadzorca przekazał, że Tajoona nie ma teraz z nimi, bo podczas porannej pobudki służąca znalazła ciężarną omegę martwego. Yoongi poczuł, jak uginają się pod nim nogi. A gdy nadzorca zerknąwszy na niego dodał, że z posiadłości w nocy zbiegły dwie alfy, jego serce dosłownie rozpadło się na kawałki.
Hoseok uciekł.
|Dum dum dum
Poważna muzyczka w tle... 😅|
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top