Of your stolen power
Jimin
Mimo, że wiele podręczników dla omeg poświęcało całe rozdziały zagadnieniu, jakim była ruja, Jimin nie spodziewał się, że będzie mu tak kurewsko gorąco. Poza tym miał nudności, kręciło mu się w głowie i jego myśli krążyły... no cóż wokół seksu. Dodatkowo, po pobraniu krwi okazało się, że poziom jakiegoś hormonu jest na tyle wysoki, by nikt w Ośrodku-Więzieniu nie miał wątpliwości, że Busański tegoroczny wybraniec właśnie w najlepsze zaczyna swoją pierwszą ruję.
Zanim dopuścili go do alfy, przeszedł kolejny instruktaż, który po pierwsze - w jego obecnym stanie był męczarnią, a po drugie był po prostu skrótem wszystkich nakazów i zakazów, jakie musiał podpisać wcześniej.
- Dostaniesz tyle czasu, ile trzeba - tłumaczył jeszcze na odchodne doktor, podczas gdy Jimin czuł się, jakby w środku niego szalała jedna, wielka kula ognia. Był pewny, że jest cały czerwony i spocony. - W kompleksie jest sypialnia, gdzie będzie alfa, ale jest też mały pokój, gdzie znajdziesz jedzenie i picie, w razie, gdyby ruja się miała przeciągnąć. Jest też łazienka. Wszystko do twojej dyspozycji. W razie, gdybyś źle się poczuł lub po prostu chciał wyjść, jak już będzie po wszystkim, użyj komunikatora przy drzwiach. Wtedy zabezpieczenie drzwi puści i będziesz mógł wrócić do siebie.
"Do siebie", czyli do tej klitki, w której skręcałem się z bólu przez ostatnie dni, pomyślał Jimin, ale zachował dla siebie tę uwagę. Miał ważniejsze sprawy na głowie niż lekarz i jego głupie gadanie.
- A kiedy będę mógł wrócić do domu?
- Kiedy zajdziesz w ciążę, oczywiście.
Omega poczuł, jak znów zalewa go kolejna fala gorąca. Nie umiał dyskutować w tym stanie ze swoją naturą. Instynkt szalał ze szczęścia na myśl o ciąży, ale on sam cholernie się bał.
Stanąwszy przed drzwiami do kolejnego więzienia, w którym mieli go zamknąć, najpewniej na cały boży dzień, zaczął się trząść. Jego mina wyrażała jedną emocję - strach. Mimo to lekarz i odprowadzający go strażnik z uśmiechem na ustach życzyli mu powodzenia i otworzyli dla niego drzwi. Gdy te chwilę później się za nim zamknęły, prawie upadł przez trzęsące się nogi.
Stał w małym przedpokoju, skąd rozchodziły się drzwi do pomieszczeń, o których mówił doktor. Te od sypialni były zamknięte. Jimin przez chwilę tylko przed nimi stał, nie chcąc nawet wchodzić do środka. Rozważał przez moment tą myśl. Nikt przecież nie zorientowałby się, że tu nie wszedł. Choć pewnie ktoś musiałby dzień później posprzątać to, co teoretycznie mieli nabrudzić... Musiał więc wejść i upozorować cokolwiek. Poprzewracać pościel, rozpiąć alfie spodnie, cokolwiek. Ale to oznaczało i tak przekroczenie progu tego pokoju.
Wejdź, mruczał mu w głowie subtelny głos, należący do jego wewnętrznego ego. Jego ruja domagała się pokrycia, bliskości. A bliskość czekała na niego za drzwiami.
Alfa nie da mi bliskości, pomyślał po chwili omega, wiedząc, że może oszukać swój instynkt, ale nie da rady oszukać samego siebie.
Złapał za klamkę, ale przez jakiś czas tylko ją trzymał. Wszedł do sypialni bardzo ostrożnie. Powoli. Najpierw zajrzał, jakby spodziewał się, że w środku czeka niebezpieczeństwo. Niebezpieczeństwo, które nie jest w każdym razie przywiązane do łóżka.
Alfa leżał na materacu. Od razu wyczuł ruch i zwrócił głowę w stronę drzwi. Wtedy Jimin zamknął je i uciekł do łazienki. Kolejne pół godziny walczył ze sobą, ale wygrała nie tylko ruja, ale i ciekawość.
Jego alfą okazał się mężczyzna. Młody, pewnie jakoś w jego wieku. Długie, czarne włosy miał rozsypane na poduszce. Związano go tak, że praktycznie nie mógł się ruszać. To jednak, co najbardziej zaskoczyło omegę była... nagość. Alfa nie miał na sobie żadnych ubrań, nawet koca czy narzuty, która zakryłaby jego prywatne części ciała. Choć może Jimin zbyt wiele się spodziewał po systemie, w którym żył. Alfy nie miały nic prywatnego, odkąd straciły władze. Ich ciała i umysły należały do Gubernatorstwa. Dlaczego więc ktoś miałby się przejmować jego wstydem czy tym, że marznie, leżąc w bezruchu w pustym pokoju? Jimin jednak pomyślał, że mogliby dać mu chociaż to.
Gdy zbliżył się do łóżka, ich spojrzenia skrzyżowały się i omega momentalnie poczuł się maleńki, jak koliberek. Wściekłe spojrzenie czerwonych oczu przeszyło go na wylot. Maska, będąca jednocześnie kagańcem zakrywała alfie połowę twarzy, ale i tak widać było malującą się na jego buzi złość. Poza tym Jimin dostrzegł, że jedno oko musiało być niedawno opuchnięte, bo lekko zielonkawy ślad zdawał się ładnie goić. Gdy przyjrzał się nagiemu ciału przed sobą, dostrzegł więcej szczegółów. Zagojone już dawno ślady, stare blizny i cięcia pokrywały sporą część imponująco wyrzeźbionego torsu alfy. Miał też świeże zadrapania. Jimin odegnał od siebie myśl, by skupić się na tym, co było niżej, choć nie było to łatwe. Zamiast tego ciekawsko spojrzał wyżej. Zakute w kajdanki i łańcuchy nadgarstki kończyły się... brudnymi od krwi paznokciami. Alfa nie miał dwóch, a na końcówkach opuszków widoczna była zaschnięta ropa.
Mężczyzna poderwał się kawałek, gdy Jimin się odsunął. Alfa pociągnął za łańcuchy, ale efekt był marny. Potem użył więcej siły i jego mięśnie ramion zarysowały się pod skórą. Omega przyglądał się jego napiętej twarzy. Przez chwilę myślał, że zaraz łańcuchy rozlecą się, ale te nie drgnęły, jedynie pohałasowały trochę. Alfa znów wściekle nimi szarpnął, ale i on miał swoją cierpliwość. Nie spuszczał jednak z Jimina spojrzenia czerwonych oczu. Czemu mają taki kolor?, zastanawiał się omega, w końcu pozwalając sobie zlustrować wzrokiem całą sylwetkę leżącego. Na łydkach i kolanach widniały kolejne siniaki i blizny. Jego opętany rują umysł najdłużej zatrzymał jednak spojrzenie na kroczu. Zaraz jednak wmówił sobie, że musi się uspokoić.
Zrobił kilka runek wzdłuż i wszerz pokoju.
Miał oczywiście niebotyczną ochotę na seks. Wiedział, że gorączka nie zejdzie, dopóki nie dostanie tego, czego chce. Czuł już, jak bardzo jest mokry i kwestią czasu było, aż plama zostanie na jego spodniach, więc zdjął chociaż je, zostając w samej bieliźnie i pasiastej koszuli, którą nosił w ośrodku, niczym więzień, jak przystało na ten ośrodek od siedmiu boleści.
Palące spojrzenie alfy w niczym mu nie pomagało. Nie wiedział, co robić.
Nie chciał tego... nie prosił się o to... nie chciał ani tego seksu ani jego konsekwencji. Ale nawet gdyby do niczego dziś nie dopuścił, przedłużyłby tylko swoją mękę. Mógłby tu przychodzić codziennie przez miesiąc i udawać, że pieprzy się z tym alfą, ale bez gwarancji, że zaraz urośnie mu brzuch, nikt nie wypuści go z Ośrodka.
Patrząc jednak na mężczyznę na łóżku... bał się. Alfa był wyraźnie agresywnym osobnikiem i choć trzymały go w unieruchomieniu zabezpieczenia, Jimin czuł się źle nawet stojąc koło niego, nie mówiąc już o pieprzeniu się z nim... a raczej zgwałceniu go.
Jest wściekły, bo tak jak ja tego nie chce, pomyślał. Pewnie się buntował. Stąd ma te ślady i wyrwane paznokcie. Ile bólu go to kosztowało? Ja potrafię tylko w myślach ich wszystkich posyłać do diabła, powtarzał sobie omega, wstydzący się teraz, że nie zdobył się na żaden akt buntu, nie licząc jedynej próby wyjścia z Ośrodka-Więzienia.
By nie upaść, gdy jego organizm przypomniał o tym, że przechodzi ruję i zamiast w najlepsze oddawać się rozpuście, dywaguje sam ze sobą o tym, co robić, złapał się klatki, która stała w kącie pokoju. Można do niej było przypiąć alfę, by zamiast leżeć, stał. Jimin wiedział, że samemu nie wolno mu zmieniać tego położenia, ale jeden telefon przez komunikator i ochrona spełni jego prośbę. Wolał chyba jednak, gdy alfa leżał. Na stojąco pewnie tylko dodatkowo martwiłaby go ich prawdopodobnie spora różnica wzrostu. Omegi w końcu były mniejsze, drobniejsze, niższe i słabsze. Wiele alf uważało, że również głupsze i gorsze.
Długo stał w bezruchu, walcząc z myślami i podszeptami zdradzieckiej natury. Przesiąknięta bielizna tylko go zawstydzała. Przecież alfa do cholery widział, w jakim jest stanie... Pewnie to też dodatkowo go rozjuszało.
Jimin spojrzał mu znów w twarz. Ciekawiło go, co jest pod maską. Chciał wiedzieć, jak wygląda i czy naprawdę może mieć wielkie kły...
Nie wolno mu było, przypomniał sobie.
Po chwili jednak zebrała się w nim złość. Zacisnął szczękę, aż rozbolały go zęby.
- Kurwa - syknął i podszedł do wezgłowia łóżka. Alfa nadal patrzył na niego, pałając nienawiścią i czerwienią, gdy Jimin trzęsącymi się rękoma gmerał przy jego kagańcu. Obroża była bardzo ciasno wiązana na rzemyki, ale z tyłu miała też klamrę i zamek. Łatwo było się jej pozbyć, mając wolne ręce. Jimin poczuł, jak tętno mu przyśpiesza. - Nie możesz krzyczeć - powiedział tylko i ich spojrzenia znowu się skrzyżowały. - Obiecaj. Proszę. Nie krzycz, bo przyjdą i nas ukarzą. Rozumiesz?
Alfa chwilę tylko nadal patrzył na omegę przed sobą, aż w końcu kiwnął głową na znak, że rozumie. Jego klatka piersiowa zaczęła unosić się i opadać w dużo szybszym tempie.
Jimin jeszcze raz odczuł skok ciśnienia, ale ostatecznie rozplątał najpierw rzemienie przy masce. Wiedział, że istnieje też ryzyko pogryzienia, ale wolał zaryzykować wykrwawieniem się na śmierć, jeśli alfa sięgnąłby jego tętnicy na szyi, niż zgodzić się znów milczeniem na całe to dziejące się dookoła niego piekło. Przez ostatnie dni cierpiał wystarczająco.
Klamra i zamek poszły w dół i Jimin ściągnął alfie maskę. Pod nią była tylko kagańcowa zasłona z wkładką do ust. Musiał więc odpiąć kolejne, bardzo małe i ciasne klamry przy żuchwie. Dwoma rękoma pociągnął za nie i wtedy alfa otworzył usta, by metalowe zabezpieczenie opuściło jego buzię. Kły w jego ustach były ostre i długie. Omegi miały dużo mniejsze zębiska.
Jimin odłożył maskę i kaganiec na bok na pościel.
Alfa przed nim milczał, zbyt zajęty oddychaniem i rozprostowywaniem szczęki.
Omedze nie uszło uwadze, że mężczyzna jest po pierwsze bardzo przystojny, a po drugie, ma kolejne ślady po niedawnym urazie. Wargę miał przeciętą, a kawałek brody malował się bardziej siny od oka.
- Nie powinienem tego robić - odezwał się omega, co chwilę sprawdzając, czy aby nie znajduje się zbyt blisko twarzy alfy. - Ale nie wiem, jak inaczej cokolwiek zdziałać...
- Ty jesteś wybrańcem? - odezwał się alfa i jego delikatna barwa głosu zaskoczyła omegę. Jimin kiwnął głową. - Masz ruję?
Chłopak poczuł, jak pieką go policzki. Myślał, że jego mokre majtki będą wystarczającą odpowiedzią na to pytanie.
- Tak - rzucił od niechcenia i alfa zmierzył go wzrokiem.
- Możemy zawrzeć układ - odezwał się i Jimin momentalnie odsunął się, pełen podejrzeń. - Pomogę ci w rui, a ty po niej mnie wypuścisz.
- Nie ma szans.
Alfa zawarczał na niego, więc omega odsunął się jeszcze dalej. Bezpieczna odległość dodała mu jednak odwagi.
- Ten ośrodek jest pełen ochrony, która chodzi z bronią dźwiękową pod ręką. Zabiją cię w mniej niż minutę. A potem zabiją mnie.
- Nie, jeśli ucieknę.
- Nie uciekniesz. Zresztą... dokąd miałbyś uciec?
Alfa nie odpowiedział. Jego czerwone oczy ciągle podążały śladem omegi, który niespokojnie kręcił się po pokoju. Dopiero po chwili go olśniło.
- Jesteś manifestacją pieprzonej teorii spiskowej? - zapytał, ale alfa popatrzył tylko na niego niezrozumiale. - To znaczy... nie jesteś z Ogrodu, prawda?
- Ogrodu? Tak to nazywacie? - zapytał, a w jego głosie dało się słyszeć wściekłość i kpinę. - Nie, nie jestem stamtąd.
- To jak się tu znalazłeś?
- Jakiś czas temu po prostu złapali mnie, gdy polowałem - powiedział i Jimin poczuł, jak jego szczęka dosięga podłogi. - Wyszedłem za daleko w las, bo nie było już zwierzyny i za bardzo zbliżyłem się do miasta. Potraktowali mnie tą waszą super bronią, a potem uprzejmie przepytali - mruknął kpiąco.
Jimin od razu pomyślał o zdjętych paznokciach.
- Kiedy to było?
- Nie wiem, straciłem rachubę czasu. Paznokcie nie chcą się zagoić, więc mogło to być nawet trzy miesiące temu. Może czekają aż załatwi mnie jakaś gangrena? - zapytał sarkastycznie. Jimin uznał, że alfa musi mieć cięty język. Jeśli tak odpowiadał na przesłuchaniu, niczym dziwnym były jego liczne obrażenia. Pewnie szybko wyprowadzał człowieka z równowagi. Choć z drugiej strony, głupotą byłoby oczekiwać od niego teraz spokoju. - Ale jak widać, postanowili mnie oddać tobie. Podoba ci się twoje nowe, żywe dildo?
- Nie prowokuj mnie... - syknął przez zaciśnięte zęby Jimin. - Jestem na skraju szaleństwa.
- Podejdź bliżej to pokaże ci prawdziwe szaleństwo, omego - powiedział, a w jego tonie było wyzwanie i groźba.
- Nie możemy sobie robić na złość. Jesteśmy w tak samo beznadziejnej sytuacji.
- Wątpię - prychnął alfa i Jimin zaczął żałować, że nie zostawił mu jednak tego knebla.
- Nieważne. Po prostu... musimy coś wymyślić.
- Propozycje?
- Nie mogą myśleć, że tego nie zrobiliśmy. Będą mnie badać pod kątem ciąży. I będę tu musiał przychodzić, dopóki twoje lędźwie nie wepchną dzieciaka w moje. Więc mamy trochę czasu, by o czymś pomyśleć... bo dziś... jest mi trochę trudniej używać mózgu...
- Wybraniec jest w stu procentach zgodny. Nie będzie podejrzane, jeśli nie będziesz w ciąży po pierwszej nocy?
- Nie. Wybrańcy często spędzają w ośrodkach nawet pół roku.
- No dobra, czyli możesz tu tak przychodzić w nieskończoność. Jaki jest plan?
- Na razie taki, że chcę przetrwać ten dzień! - odparł płaczliwie, bo choć tak sobie stał i snuł plany, jego ciało nadal się buntowało, a leżący na wyciągnięcie ręki alfa ani trochę nie pomagał. - Potem pomyślimy, co dalej.
- Ja ci powiem, co dalej. Zdejmiesz mi to hałasujące gówno i mnie uwolnisz, a ja ich wszystkich tu, kurwa, rozszarpię choćby zaraz - rzucił nonszalancko, jakby to było takie proste.
- Dziś nie. Nie ucieknę w takim stanie, a jakbyś zapomniał, też chciałbym wyjść stąd żywy.
Alfa przymknął się na jakiś czas, więc czekali w milczeniu, aż Jimin nie musiał wyjść na chwilę do łazienki, by opłukać twarz zimną wodą. Było mu tak cholernie niedobrze, że najchętniej położyłby się i umarł. To byłoby najlepsze wyjście z tej sytuacji.
Kiedy wrócił do sypialni, alfa zapytał o jego imię. Przedstawił się więc i zapytał o to samo.
- Jeongguk.
- Jeongguk, słuchaj... musimy współpracować.
- Dlatego zdjąłeś mi ten kaganiec? Żeby się dogadać? Myślałem, że omegi nienawidzą alf.
- Nie znam cię. Dlaczego miałbym cię nienawidzić?
- Z tego samego powodu, z którego twoja rasa stara się wybić moją. Nieźle wam idzie. Sam czuję się już jak w grobie.
- Zawsze jesteś taki uszczypliwy?
- Oj wybacz, że się nieco wkurwiam, bo jakaś bada omeg prawie usmażyła mi mózg, po czym torturowała mnie, by wydobyć informacje o mojej wiosce, a teraz muszę się sprzymierzyć z jednym z nich, by zobaczyć jeszcze choć raz księżyc i nocne niebo - syknął i Jimina ciśnienie skoczyło do miliona.
- Mnie faszerują lekami od tygodnia i nie pamiętam takiego dnia, odkąd zostałem wybrany, bym nie zwracał połowy jedzenia, jakie już udało mi się przełknąć! Teraz zamknęli mnie w więzieniu i każą pierdolić jakiegoś gówniarza, by po dziewięciu miesiącach urodzić dziecko, które znienawidzę i to tylko po to, by później się zajebać z rozpaczy. Jak to brzmi, co?
- Też całkiem nieźle - mruknął Jeongguk i choć nie byłby sobą, gdyby to przyznał, poczuł wtedy z szalejącą z nerwów omegą pierwszą nitkę porozumienia.
- Musimy sobie pomóc - skwitował krótko jasnowłosy chłopak, opadając bezsilnie na kolana. Coraz trudniej było mu się skoncentorwać. - Bo inaczej... nie przetrwamy...
- Zemdlejesz?
- Chyba tak.
- To chociaż połóż się na łóżku.
Jimin pomyślał, że cudownie byłoby poczuć materac zamiast podłogi i ciepłe ciało alfy zamiast swoich własnych, spoconych rąk. Zaraz jednak pomyślał, że ogromne zębiska Jeongguka z przyjemnością pewnie zatopiłyby się w jego szyi, gdyby tylko ułożył głowę obok na poduszce. Może to nie byłoby takie złe, przeszło mu przez myśl. Przynajmniej umarłby przy kimś, kto tak jak on nie rozumie i nienawidzi systemu, jaki ich otaczał.
- Nie mogę... Nie chcę, żebyś mnie zabił... przynajmniej jeszcze nie teraz... - odparł tylko, zanim faktycznie zemdlał na środku pokoju.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top