In the right place
Yoongi
Pierwszym, co do niego dotarło był głos matki.
Ostatnie kilka godzin zdawało się przeżył niczym we śnie. Nie wiedział, gdzie idzie, nie wiedział, kto prowadzi go za rękę na sofę. Nie wiedział, że ostatnie dwie godziny przesiedział w bezruchu. Nie zauważał biegających dookoła niego służących. Nie słyszał płaczu ani krzyków. Kiedy się ocknął z transu, usłyszał jak jego mama podniesionym głosem zwraca się do całej zgromadzonej w salonie służby.
- To nie może wyjść poza ten dom.
Yoongi nie rozumiał, co to znaczy. Był pewny, że poranny alarm zapoczątkował prawdziwą lawinę zdarzeń. Był przekonany, że lada chwila w rezydencji zjawi się żandarmeria, policja, ludzie z Gubernatorstwa. Tymczasem otaczały go pokojówki.
- Musimy znaleźć obie alfy i upozorować wypadek - powiedziała. - Inaczej spotkają nas srogie konsekwencje. Nas wszystkich. Mnie, moją córkę i syna, ale także was. Żadna pokojówka się nie wywinie. Karą za uwolnienie alfy jest śmierć.
Yoongi miał wrażenie, że rozpada się na kawałki.
O ósmej rano znaleziono jego brata martwego w pokoju swojego alfy. Jego sześciomiesięczny, ciążowy brzuch był wręcz rozpruty przez pazury. Omega nie chciał sobie nawet wyobrażać, ile okrutnie przelanej krwi musiało wsiąknąć w dywan. Nie chciał wiedzieć jak cholernie boleć musiało zaszlachtowanie. Jego ukochany starszy brat nie żył. Był zimny jak poranne powietrze i na pewno za kilka godzin jego jeszcze niedawno rumiane, pełne życia ciało zacznie się rozkładać na tyle, by po willi rozchodził się tego zapach.
Z rezydencji uciekł nowy alfa Tajoona. Yoongi pamiętał, że mama nabyła go podczas licytacji w operze. Był więc dzikim złapanym przez siły specjalne. Razem z nim zniknął też Hoseok. Prawdopodobnie uciekli przez okno w jego pokoju, bo było na oścież otwarte. To, które należało do dzikiego znajdowało się na drugim piętrze. Hoseok miał swoje cztery kąty o piętro niżej.
- Łańcuch alfy Tajoona był otwarty - powiedział w pewnym momencie do jednej z ciekawskich i zaniepokojonych służących nadzorca. - Tajoon ukradł mi klucz. Musiał wcześniej zaplanować, że go uwolni. Spostrzegłem się, że go nie mam dopiero rano.
Pokojówka odparła na to cała w emocjach, że może jednak był to wypadek, ale Yoongi doskonale wiedział, co musiało wydarzyć się poprzedniej nocy. Tajoon musiał mieć podobne pragnienia, co on. Ile razy Yoongi marzył o dotyku Hoseoka na swoim ciele? Wiedział, jakie są zasady. Nie odważył się do uwolnić. Tajoon musiał być bardziej zdesperowany. Pewnie odpiął kajdany w nadziei, że nowy alfa będzie miły. Czy marzył o seksie pełnym namiętności? Czy chciał poczuć na sobie ciepłe dłonie mężczyzny? Może chciał się tylko przytulić? Albo poczuć jak alfie dłonie głaszczą jego duży brzuch?
Nieważne były już jego pobudki. Alfa wykorzystał chwilę wolności. Musiał mieć szczęście, że nadzorca znał Tajoona. Yoongiego na początku sprawdzano. Nadzorca zaglądał do niego i Hoseoka regularnie co godzinę. Z czasem jednak jego wizyty stały się rzadsze. Zdarzało się, że przez cały czas, kiedy Yoongi siedział w pokoju alfy, nie doczekał się żadnej kontroli. Tajoon był kilka lat starszy. Nadzorca mu ufał. Może teraz kłamał, że omega ukradł mu klucze? Może nawet sam dał je Tajoonowi?
- Wszystko dobrze? - usłyszał przy uchu i jego siostra nagle poprawiła mu wpadające w oczy włosy za ucho. - Znaczy... no wiesz.
Yoongi wzruszył ramionami. Alfa należący do Yoonji był w swoim pokoju. Prawdopodobnie nie miał pojęcia o tym, że w nocy doszło do morderstwa. Zresztą Yoonji późno wieczorem wyszła z jego pokoju. Alfa Tajoona musiał mieć szczęście, że trafił do pokoju Hoseoka. Gdyby wybrał drugie drzwi, mógłby natknąć się na pannę Min. Choć może w takiej sytuacji trupy byłyby dwa. Ale wtedy Hoseok nadal leżałby przykuty do łóżka.
- Twój alfa się znajdzie - powiedziała. - Na pewno nie uciekli za daleko. Minou był dzikim alfą, ale od dwóch miesięcy żył w niewoli. No i był torturowany przez rząd. Nie jest na tyle sprawny, by uciec na drugi koniec świata. O ile w ogóle ma, gdzie uciekać.
- Podobno alfy ukrywają się czasami w lasach.
- Nie na długo. By przeżyć, trzeba umieć polować. Twój Hoseok od dziecka był w Ogrodzie. Pewnie nie widział na oczy zwierzęcia, więc na pewno żadnego nie upoluje. Poza tym, nie mają broni, a wioska Minou została zgładzona. Pewnie kręcą się w pobliżu i liczą na cud. Ale mama już zadzwoniła w kilka miejsc. No wiesz, dyskretnych. Psy tropiące i jakaś wyszkolona ekipa znajdzie ich do rana i Gubernatorstwo się nawet nie dowie. Może nawet wieczorem będziesz mógł dać nauczkę swojemu alfie?
Yoongi nie miał okazji "dać nauczki" alfie ani tej nocy, ani rano ani przez kolejne cztery dni.
Wynajęta przez jego matkę specjalna grupa potwierdziła przypuszczenia, jakoby alfy zbiegły oknem, przeszły przez ogród i przeskoczyły mur, co widać było po podeptanych w tamtym miejscu roślinach. Dalej psy tropiące wskazały kierunek, w jakim się udali, ale po niecałym kilometrze trop się w końcu urwał, gdy las przecięła rzeka. Woda pozbyła się śladów. Alfy mogły więc biec dalej w każdym możliwym kierunku, o ile obaj nie utopili się w głębokim, wartkim strumieniu. Yoongi pomyślał, że Hoseok na pewno nie umiał pływać. Czy możliwym było, że jego wielka ucieczka zakończyła się tak potwornie?
- Jeśli ich nie znajdą, będziemy w dupie - powiedziała raz Yoonji, kiedy mama już odeszła od stołu po ich obiedzie. Po rezydencji w dalszym ciągu kręcili się niespokojni ludzie. Dwie ze służących złożyły wypowiedzenie. Kolejne dwie odeszły bez słowa w obawie o swoje życie. Zostawiła ich nawet ulubienica Yoongiego. W domu pełno było nieznanych omeg, należących do tajnej grupy dochodzeniowej. - Gówno robią - mruknęła Yoonji, patrząc po nieznajomych. - Zabiją nas, jak to się wyda. Mama już powoli świruje. Nie ma nawet czasu na żałobę po Tajoonie, bo ciągle zajmuje się szukaniem.
Yoongi wiedział, jak męczące było bieganie bez celu po lesie. Ostatnie dni sam spędził w plenerze, błądząc bez celu. Wokół niego biegali uzbrojeni agenci. Wiedział, że z każdą godziną maleje szansa na znalezienie alf żywych. O ile w ogóle ich znajdą... Jeśli przez te dni nie załatwiła ich jakaś choroba, zwierzęta, chłodne noce, brak jedzenia, czy chociażby ta rzeka, pewnie byli już daleko stąd.
Omega rozglądał się po lesie, mając nadzieję, że zza jakiegoś drzewa wychyli się nagle jego alfa.
Zostawiłeś mnie, myślał. Mnie i nasze dziecko.
Teraz żałował, że nie znalazł w sobie odwagi, by wyznać, że jest w ciąży. Zastanawiał się, czy to cokolwiek by zmieniło. Czy mógł oczekiwać, że jego żyjący w niewoli alfa wybierze dalszą niewolę i jego okropne towarzystwo od wolności? Wolności, o której mógł tylko marzyć. Co ja zrobiłbym na jego miejscu, pytał sam siebie Yoongi. Leżąc w nocy w łóżku alfy, wdychał jego ulotny zapach i płakał. Nie mógł mieć żalu, że alfa wybrał choć chwilową wolność od trwającej w nieskończoność klatki, jaką była jego rezydencja. W końcu nieważne, jak złota ta klatka była - pozostawała jedynie więzieniem. Kajdany mogły być wyłożone futrem, a i tak uniemożliwiały ruch. Maska mogła być z jedwabiu - zabraniała mu mówić. A on?
Nawet gdybym był dla niego dobry to i tak pozostawałbym katem, myślał. A nie byłem dobry, dodawał po cichu. Błędnie zakładał, że jeśli nigdy nie uderzy Hoseoka, ten zobaczy w nim coś więcej. Tak naprawdę był jego największym koszmarem.
Znów zaciągnął się zapachem z poduszki alfy. Jego łzy przemoczyły większość materiału. Wiedział doskonale, że nie miał prawa uznać ich relacji w ogóle za... relację. Nie znali się. To, że Yoongi co parę dni opowiadał mu o tym, co robił po lekcjach i co jadł na obiad, nie czyniło z nich nawet znajomych, a co dopiero jakieś bratnie dusze. Czuł się podle na myśl, że nawet gdyby Hoseok wdrapał się nocą pod jego okno i coś do niego powiedział, Yoongi nie rozpoznałby jego głosu, bo nigdy go nie słyszał.
Dlaczego więc mimo tego wszystkiego czuł jak jego serce krwawi? Krwawi za kimś, kto powinien być mu obojętny. Równie dobrze mogłoby krwawić za Minou. Widział alfę raz, gdy ten został zaprezentowany w rezydencji parę dni po licytacji w operze jako prezent dla Tajoona. Nie uprawiał z nim seksu, a raczej, jak to precyzyjnie określiła Yoonji – nie zgwałcił go, ale znał go tak samo dobrze, jak Hoseoka - wcale.
Omega złapał się za poły koszuli nocnej. Zza okna dochodziły głosy ludzi obserwujących dom. Czy naprawdę ktoś sądził, że alfy wrócą?
Yoongi nie zmrużył oka i tej nocy. I kolejnej też nie. Po tym czasie był tak zmęczony, że podczas śniadania osunął się na ziemię. Omdlenia zdarzały mu się od tej pory regularnie. W końcu przestał wychodzić z pokoju. Czasami udało mu się zmusić, by usiąść do pianina, ale większość czasu po prostu leżał w łóżku i czekał na zbawienie, które nie nadchodziło. Jego mama snuła się po domu, blada jak duch. Jej skóra zdawała się być przezroczysta. Jakby postarzała się o dziesięć lat w tydzień. Była zmęczona i zrezygnowana. Służba zaczęła odchodzić w obawie przed najazdem gubernatorstwa i w końcu grupa specjalna musiała odpuścić poszukiwania.
Yoongi więc zrozumiał, że przegrali. Kiedy już to w niego uderzyło, pojawiła się znowu jego siostra.
- Mam plan - powiedziała i choć brat protestował, wyciągnęła go z łóżka siłą.
Razem poszli po matkę, która ewidentnie pachniała alkoholem, a potem nie chcąca wcześniej nic zdradzić Yoonji zaprowadziła ich na pierwsze piętro. Stanęła przed pokojem swojego alfy. Nadzorca, który jako ostatni z całej służby został przy nich, stanął po jednej z jej stron.
Popatrzyła na nich z poważną miną.
- Wiem, że próbowałaś już wszystkiego - zaczęła omega, patrząc na pól przytomną, w pewnym stopniu nietrzeźwą matkę. - Ale nic to nie dało. A ja nie będę stała i odliczała dni, aż zawita tu wojsko, by nas wystrzelać za wypuszczenie tych potworów - powiedziała, zakładając ręce na piersiach. Yoongi czuł, że jest mu słabo, ale ciekawość wygrała walkę ze zmęczeniem i depresją. - Mamy ostatnią szansę na wyjście z tego. I ta szansa jest za tymi drzwiami.
Pani Min złapała się za głowę i odwróciła od dzieci plecami. Przez chwilę stała tak, wyglądając, jakby zaraz miała zapaść się pod ziemię, aż w końcu nie spojrzała na nich z surowym wyrazem twarzy.
- Nie chciałaś się zgodzić przed moimi osiemnastymi urodzinami na alfę spoza Ogrodu. Ale wywalczyłam go. Od dwóch lat jest mój. Ale wcześniej należał do dziczy - odezwała się ponownie Yoonji. - Gdzieś musiał mieszkać zanim go złapano.
- Przesłuchiwano go wiele razy - wtrąciła matka.
- Wiem o tym, bo widuję jego palce bez wszystkich dziesięciu paznokci częściej, niż ktokolwiek. Ale muszę wam powiedzieć, że przez te dwa lata ze mną, mój kochany alfa bardzo zmiękł. Czasami płacze i błaga zanim jeszcze wybiorę dla siebie zabawę na wieczór - powiedziała i Yoongi wiedział, że nie myśli o niczym seksualnym. Siostra zawsze po wyjściu od alfy pachniała bardzo specyficznie. Czasami seksem. Najczęściej metalicznie. Krwią. Mama żaliła się na jej popędy. Nie interesowały ją sprawy łóżkowe. Lubiła zadawać ból. Teraz wyglądała, jakby czekała na swoją ulubioną część dnia. - I jestem pewna, że wielokrotnie pokazałam mu, że jestem zdolna do bardzo wyszukanych... rozrywek. Mogę więc spróbować wyciągnąć z niego położenie kryjówki alf.
- Nie mamy pojęcia, dokąd uciekły alfy - wtrącił się nadzorca.
- A gdzie mogliby uciec? Jeśli zostaliby w lesie, znalazłaby ich grupa specjalnych agentów. Jeśli nie żyją, nic nie stracimy. Ale nie zapominajmy, że Minou też był dziki. Jeśli uciekł stąd, skierował się w jedyne rozsądne miejsce. Do swojego domu.
- Jego dom został zniszczony - odezwała się znowu pani Min.
- Myślicie, że jego wioska była jedyną? Nawet w operze Gubernator przyznał, że będą walczyć o zlikwidowanie wszystkich. Czyli prawdopodobnie nadal gdzieś jakieś są. Niech alfa nam wskaże swoją - powiedziała, ale po minach całej trójki wywnioskowała, że nie są do końca przekonani. - Nic nie tracimy. Właściwie to nic nam nie pozostało. Jeśli chcecie tu siedzieć i czekać na gilotynę to spoko, ale ja będę walczyć o swoje życie. I jeśli oznacza to szukanie wioski alf, będę szukać! Może nawet gubernatorstwo wybaczy nam zgubienie tych dwóch w zamian za informację o miejscu, gdzie mogą ukrywać się ich dziesiątki.
- Jak chcesz z niego wyciągnąć te informacje? - zapytał w końcu Yoongi. - Przecież sama mówiłaś, że kurwa, skończyły mu się paznokcie! - krzyknął, nie poznając samego siebie. W normalnych okolicznościach, matka za to przekleństwo nieźle by mu przyłożyła, ale teraz sama była w zbyt wielkiej rozpaczy, by zajmować się takimi drobiazgami. - Chcesz go torturować? Uciąć mu palec? Yoonji... to jest żywy człowiek...
- To jest alfa - skwitowała nagle pani Min. Yoongi popatrzył na nią z niedowierzaniem. - To przez dwie inne alfy jesteśmy teraz w takiej sytuacji. To przez takich, jak on Tajoon nie żyje.
Yoongi miał ochotę krzyczeć. Chciał wrzeszczeć. Zamiast tego zapłakał tylko. Jego załamana śmiercią syna matka zapomniała o naukach, jakie sama mu wpajała. Gdzie było jej "omegi nie krzywdzą alf"? Nie przyszło jej do głowy, że alfa uciekł stąd, bo żył jako seksualny niewolnik. Wyrzuty sumienie zjadały ją od środka. Na pewno obwiniała się, bo to ona kupiła nowego alfę synowi, który narzekał na poprzedniego "kochanka".
- Rób, co musisz - rzuciła do córki, po czym odwróciła się na pięcie i wróciła na parter, prawdopodobnie do swojego pokoju, by pewnie dalej oddawać się rozpaczy. Może zwyczajnie wiedziała, że nie zniesie widoku córki z bronią w ręku i perfidnym uśmieszkiem na twarzy.
Nadzorca otworzył dla Yoonji drzwi. Zadowolona z siebie omega weszła do pokoju i gestem dłoni zaprosiła do niego brata. Nadzorca wycofał się, mówiąc, że musi zapalić. Yoongi podążył za siostrą, chcąc powiedzieć, że tak nie można, ale kiedy tylko przekroczył próg, jego oczy padły na sylwetkę alfy leżącego na łóżku.
Kolana zadrżały mu i złapał się za usta, by nie krzyknąć z wrażenia. Cofnął się do wyjścia.
Mężczyzna przywiązany był do łóżka. Jego ciało zdawało się nie być ani wychudzone, ani specjalnie słabe. Yoongi nie wiedział, jakim cudem sylwetka osoby przykutej do łóżka od dwóch lat nie wygląda na w jakiś sposób chorą, ale alfa miał z pewnością zdrowe ciało. Nie był głodzony, bo jego forma wyglądała normalnie. Mięśnie nie zarysowywały się na jego brzuchu czy ramionach tak jak u Hoseoka, który jednak dopiero niedawno wylądował u Minów, ale nie można było go określić mianem chuchra czy słabeusza. Kiedyś musiał być silny. I wysportowany. Teraz przede wszystkim był zmęczony. I wyróżniał się pewnym szczegółem...
Skórą.
Ta była pokryta tak licznymi śladami, że nie warto byłoby ich wszystkich katalogować. Nowe, jeszcze świeże, ledwo zasklepione szramy przecinały blade blizny. Zaropiałe, płytkie wgłębienia reprezentowały przeróżny stopień zagojenia. Całe jego ciało od stóp, które w kilku miejscach nosiły ślady przypalania, aż po szyję, na której wyraźnie odcinał się ślad po sznurze i odciski dłoni po duszeniu pokryte było ranami. Yoonjii oszczędziła jedynie twarz mężczyzny. Kiedy zdjęła mu kaganiec, omega dostrzegł jak wielkie przerażenie wymalowało się na przystojnej, groteskowo pozbawionej urazów buzi alfy. Nie miał nawet siniaka, czy przeciętej brwi. Niżej jednak rozciągało się dosłownie pole bitwy. Większość jego skóry miała dziwne kolory. Paleta barw zaczynała od jasnozielonych siniaków, przechodziła przez czerwono-fioletowe krwiaki i kończyła na brązowych strupach.
Yoongi wiedział, że nieważne co powie, siostra zignoruje go. Wystawił do niej rękę, ale odepchnęła ją. Z szafki stojącej naprzeciwko łóżka alfy wyjęła nóż. Jej uśmiech wydał się Yoongiemu najbardziej przerażającą rzeczą na świecie.
- Zabawimy się dziś trochę, Namjoon - powiedziała i wtedy jednocześnie z ust Yooniego, jak i z ust alfy uleciał błagalny jęk.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top