I see right through you any hour

Jimin

Ruja nie odpuściła mu przez większą część dnia. Kiedy budził się z letargu, co jakiś czas uciekał do łazienki, by rozładować napięcie. Miał nadzieję, że alfa nie słyszał jego jęków, gdy doprowadzał się do orgazmu. Wielokrotnie napełniał wannę zimną wodą, gdy wydawało mu się, że jest już na skraju. Wchodził później do lodowatej wody, mając nadzieję, że zbije gorączkę i uspokoi podniecenie. Bał się wracać do sypialni alfy. Nie chciał wiedzieć, jak długo jeszcze uda mu się trzymać od niego z daleka.

Minęła wieczność, zanim poczuł się lepiej. Obsesyjnie sprawdzał godzinę, która wyświetlała się na komunikatorze koło drzwi, by wiedzieć, czy nie spędza w kompleksie kolejnej doby. Podejrzewał, że ktoś mógłby złożyć mu niezapowiedzianą wizytę, gdyby trochę się tu zasiedział.

Gdy wrócił do pokoju alfy, odkrył, że mężczyzna śpi. Z nieruchomymi, uniesionymi wysoko rękoma musiało być mu niewygodnie. Gęsia skórka zdradzała, że jest mu zimno. Gdy Jimin zbliżył się do łóżka, Jeongguk ocknął się. Jego oczy były teraz ciemne, pozbawione choćby odcienia czerwieni.

- Już myślałem, że tam umarłeś - rzucił na dzień dobry i Jimin parsknął. Przynajmniej nie opuszczał ich czarny humor.

- Muszę ci założyć kaganiec, zanim stąd wyjdę.

Jeonggukowi nie spodobało się to, ale powstrzymał się od komentarza. Zacisnął na moment szczękę, ale zaraz westchnął zrezygnowany. Kiedy Jimin wyciągnął do niego rękę, odezwał się jednak.

- A weź na chwilę... - zaczął, lustrując wzrokiem twarz omegi, który cofnął rękę w obawie przez ugryzieniem. Gdy mówił, widać było jak bardzo zmniejszyły się jego kły. Może wydłużały się, gdy czerwień wstępowała na jego oczy? - ...uwolnij mi ręce.

- Żebyś mnie zabił?

- Żebym przypomniał sobie, jak to jest mieć krążenie we wszystkich kończynach.

Jimin odruchowo zerknął niżej. Kiedy jego wzrok napotkał jednak krocze alfy, zawstydzony znów zwrócił się ku jego twarzy.

- Nie mogę. I tak już nie powinienem zdejmować ci maski.

- Myślałem, że chcemy razem zaplanować ucieczkę. O ile nie chcesz mnie stąd wywieść na tym łóżku, to będziesz musiał mnie wypuścić. Co za różnica, kiedy?

- Bo ci jeszcze nie ufam.

- Aha - parsknął. - Ale po miesiącu przyłażenia tu i patrzenia na to, jak z czasem robią mi się odleżyny, nagle zaufasz mi na tyle, by dać mi rozprostować ręce?

- To dla mnie też jest pojebana sytuacja - westchnął. - I nie ułatwiasz mi. Powinieneś być mi wdzięczny, a tylko narzekasz.

- Słuchaj, ty mały... - syknął, ale w ostatniej chwili ugryzł się w język. Jego oczy błysnęły szkarłatem. Były takie, bo najwyraźniej się wściekł. - Kurwa... - mruknął, zamykając na chwilę powieki. Gdy z powrotem je otworzył, znów jego tęczówki były normalne. - Dobra... a kiedy tu wrócisz?

- Nie wiem. Pewnie jutro. Jak zrobią badania, wyślą mnie tu z powrotem.

Alfa więcej się nie odezwał. Jimin ostrożnie sięgnął po maskę i kaganiec. Gdy zakładał go, czuł na sobie spojrzenie Jeongguka, ale sam usilnie starał się nie patrzeć na niego.

Upewnił się, że maska jest na swoim miejscu i upozorował w pokoju mały bałagan. W kuchni, wylał wodę, którą dla niego zostawiono. Pomyślał, że mógł zaproponować jakieś jedzenie alfie, ale już nie chciał wracać do jego sypialni. Przywołał ochronę przez komunikator. Niedługo później był już w swoim pokoju.

Miał czas na sen, ale zamiast odpocząć, zadręczał się myślami. Przeszedł przez wszystkie możliwe fazy załamania i zaczął w ogóle wątpić w słuszność swoich działań. Podczas rui nieźle się trzymał, choć oczywiście niełatwo było mu zrezygnować z seksu, skoro tego chciała jego natura. Uparcie powtarzał sobie, że nie jest w stanie tego zrobić i po wszystkim nie znienawidzić się. Może było z nim coś nie tak, ale patrzenie na alfy, jak na bezimienne maszyny do zapładniania nie mieściło mu się w głowie. Przecież facet, którego przypięli łańcuchami do łóżka miał imię, życie i emocje. I właśnie to życie zaczęło zastanawiać Jimina.

Jeongguk nie pochodził z Ogrodu. Był "dziki". Wspominał coś o swojej wiosce. Musiał być więc częścią jakiejś grupy, która żyła z dala od miast, w których rządziły omegi. Jak wielu ich było, zastanawiał się.

Nie wiedział, co robić. Nie mógł od tak puścić alfy wolno. Nawet gdyby jemu udałoby się uciec, za uwolnienie więźnia, Jimin straciłby głowę. Pewnie straciliby go nawet, gdyby upozorował to na wypadek. Za złamanie zasady i tak groziła mu śmierć. Naraził nie tylko siebie, ale i inne omegi. Wiedział, że jeśli wyda się, że zdjął alfie kaganiec, będzie mógł pożegnać się z życiem. Nie mówiąc już o tym, co zrobiono by mu, gdyby wyszło na jaw, że spiskował.

Godzinami leżał, patrząc w biały sufit, którego obraz zamazywał mu się przez łzy. Szybko dotarło do niego, że opuści Ośrodek-Więzienie na jeden z dwóch sposobów: jako ciężarna omega albo jako omega-zbieg. Wiedział też, że jego jedyną nadzieją na ucieczkę jest mężczyzna przypięty do łóżka. Jimin nie wyobrażał sobie samodzielnej ucieczki. Nawet gdyby cudem opuściłby jednak mury budynku, gdzie miałby się udać? Do jego domu zapukaliby żołnierze Gubernatorstwa. Ukrywanie się w mieście mogłoby być dobre na krótką metę. Musiałby pracować nielegalnie, a zważywszy na to, że nie miał żadnych znajomości wśród ludzi z marginesu, pewnie szybko ktoś by na niego doniósł. O ile w ogóle wcześniej ktoś nie potraktowałby go nożem w jakiejś ciemnej uliczce.

Nie miał więc gdzie uciec – to było jasne.

Alfa natomiast miał swój azyl, do którego chciał wrócić. Jimin jednak nie miał pojęcia, gdzie on jest. Może Jeongguka złapano na drugim końcu kraju i przeniesiono tu ze względów bezpieczeństwa? Poza tym, dlaczego miałby założyć, że alfa w ogóle chciałby uciec z nim? Jimin uznał, że najlepszym rozwiązaniem będzie ultimatum. Uwolni alfę pod warunkiem, że obieca mu, że weźmie go ze sobą. Jaką jednak mógł mieć pewność, że dziki, agresywny alfa dotrzyma obietnicy? A nawet jeśli dotrzyma, skąd mógł wiedzieć, co stanie się w nim w jego wiosce? Czy żyły tam same alfy? Jeśli tak, pewnie długo, by nie przetrwał. W końcu alfy były niebezpieczne. I zaborcze. I jeśli faktycznie żyły na odludziu przez wiele lat w otoczeniu siebie samych, jak zareagują, gdy zobaczą omegę?

Jimin starł z twarzy łzy, gdy te na nowo popłynęły wzdłuż jego policzków. Tęsknił za ojcem. Bardzo chciał, by leżał tu teraz koło niego. Miałby komu pobrudzić łzami koszulkę i w kogo się wtulić. Od razu przypomniał sobie jednak, jak jego tata wypowiadał się o alfach. Gdy Jimin przejawiał jakiekolwiek oznaki buntu, rodzic bezwzględnie ripostował go, mówiąc, że nie ma pojęcia, jak to było, gdy u władzy nie stała żadna omega. Wprost mówił, że teraz nie jest idealnie i system zawodzi, ale jest lepszy od tego, co szerzyło się podczas panowania alf. Czy Jimin chciał teraz zaryzykować wszystko i zaufać Jeonggukowi? Czy w ogóle miał jakieś wyjście? Miał. Mógł zmusić go do stosunku i donosić ciążę. Na samą myśl jednak, jego oczy znów wypełniały się łzami. Nie chciał tego. Nie chciał dziecka. Nie chciał żyć w społeczeństwie, które funkcjonuje w ten sposób. Chciał o sobie decydować.

Zaciskał pięści na pościeli, gdy rozpacz zamieniała się w gniew. Snucie planów było żmudnym procesem, ale każda, nawet wyjątkowo optymistyczna, wręcz niemożliwa wizja kończyła się tym samym scenariuszem. Jimina ostatnią nadzieją był alfa. Tak jak ostatnią nadzieją Jeongguka był omega. I obaj zdawali sobie z tego sprawę aż za dobrze.


Yoongi

Podczas śniadania siostra dogryzała mu trochę, wspominając o tym, jaki był zdenerwowany i jak zaświeciły mu się oczy na widok alfy. Nawet mamę nieco bawiły jej żarty, ale Yoongi czuł się skrępowany. Czerwienił się, gdy przypominał sobie wydarzenia poprzedniego wieczora. Od rana jednak myślał tylko o tym, jak było mu dobrze, dlatego gdy tylko nadarzyła się okazja i został z mamą sam na sam, od razu zapytał, czy może dziś znów iść do alfy.

- Oczywiście. Jest twój, więc nie musisz się mnie pytać o pozwolenie. Musisz tylko wspomnieć nadzorcy, że chcesz do niego wejść - powiedziała i omega ucieszony pokiwał głową. Uciekł z salonu nim mama zapytała o to, jak mu wczoraj było.

Nadzorca wpuścił go do alfy, mówiąc, że niedawno dostał on jeść, więc jest w tej chwili przykuty do stolika. Yoongi postanowił więc, że może tak zostać. Podekscytowany pognał do pokoju alfy. W środku było idealnie wysprzątane i nic nie wskazywało na to, co działo się tu w nocy.

Hoseok na jego widok niestety wcale się nie ucieszył. Co zdziwiło omegę - wystraszył się go nawet. Na tyle, na ile pozwalały kajdany, przyczepione do ramy pod stolikiem, odsunął się od niego. Gdyby tylko mógł, pewnie uciekłby z krzesła, ale do niego też był przypięty, zarówno kostkami, jak i udami, by nie próbował wstać.

- Cześć - przywitał się Yoongi, nie mając pojęcia, czy nie robi z siebie już na samym wejściu błazna. Przerażona mina alfy, którego część twarzy skryta była za maską wyrażała jednak wiele emocji i żadną z nich nie była kpina. - Przyszedłem, bo... zjadłem już śniadanie i słyszałem, że ty też - powiedział, po chwili niepewnie siadając na kanapie, która ustawiona była pod ścianą, kilka metrów od stolika.

Przez jakiś czas się na siebie tylko gapili. Nawet nie patrzyli, a gapili. Yoongi był nawet bardziej zestresowany niż wczoraj. Ruja w końcu pozbawiła go poczucia wstydu. Teraz nie wiedział, czy nie zrobił wcześniej czegoś źle.

- Mam dziś lekcję pianina, ale dopiero za dwie godziny – odezwał się, posyłając alfie uśmiech. - Może nawet usłyszysz stąd, jak gram. Dźwięk się niesie...

Alfa w odpowiedzi odwrócił głowę w drugą stronę, nie chcąc dłużej patrzeć na omegę. Yoongi się jednak nie poddawał.

- Mam później lekcję ekonomii. Niezbyt lubię bawić się w liczenie, ale ostatnio nawet zdałem ważny sprawdzian. Wieczorem będę miał znów wolne, więc może przyjdę do ciebie? Wczoraj... było... no wiesz - zaśmiał się lekko z nerwów, ale Hoseok nawet na niego nie spojrzał. - Mam nadzieję, że było ci dobrze. Mi było. Bardzo.

Nadal nic. Alfa nie drgnął, więc Yoongi w końcu postanowił obejść jego stolik. Gdy stanął bliżej mężczyzny, Hoseok odwrócił twarz w drugą stronę, byle tylko nie spojrzeć w jego kierunku. Wtedy omega się zirytował. Złapał twarz chłopaka przed sobą w dłonie i zmusił do popatrzenia na niego. Wtedy dopiero zauważył łzy.

- C-co się stało? - zapytał, ale oczywistym było, że nie usłyszy wytłumaczenia. - Boli cię coś?

Hoseok zamknął oczy, chcąc uniknąć gry w mruganie. Słychać było, jak pociąga nosem.

Yoongi delikatnie zaczął głaskać skórę jego twarzy, mając nadzieję, że będzie to przyjemne, ale wtedy więcej łez zaczęło wypływać spod powiek i wsiąkać w skórzany materiał maski.

- Tęsknisz za Ogrodem? - zapytał. - Boli cię brzuch? Może po śniadaniu? Albo to głowa? Wczoraj dostałeś leki. Może były za mocne?

Hoseok w końcu na niego spojrzał. W jego zbolałym spojrzeniu na próżno było szukać jednak odpowiedzi. Yoongi przeczesał palcami jego włosy. Po chwili kucnął przy krześle alfy i zaczął gładzić go po odkrytej części przykutego do zabezpieczenia ramienia. Wyczuł gęsią skórkę, choć w pokoju było ciepło. Przez moment chciał złapać go za dłoń, ale przypomniał sobie, że alfa może go podrapać.

- Jesteś na mnie zły? - zapytał ostrożnie, ale Hoseok nie mrugnął. - Nie przystoi ci się na mnie gniewać, ale jeśli wczoraj zrobiłem coś, co się zabolało to musisz mi pomóc odkryć, co to było. W końcu... będziemy to powtarzać.

Wtedy przez twarz alfy przeszedł kolejny zbolały grymas, którego Yoogni nie zrozumiał. Nie pojmował kolejnych łez i braku odpowiedzi ze strony Hoseoka. Na nic zdały się pytania i głaskanie. W końcu się wkurzył i wyszedł, a podczas lekcji pianina przelewał swoje emocje na grę. Myślał o alfie i o tym, co się do cholery działo. Czy zrobił coś, czego nie pamiętał? Czy jego ruja sprawiła mężczyźnie ból?

Wiedział, że nie może otrzymać pełnej odpowiedzi, bo nie mógł dopuścić alfy do głosu, ale martwił się tak bardzo, że wieczorem nie poszedł do niego, bojąc się tych samych reakcji.

Następnego dnia zwrócił się do nadzorcy, by jego alfa dostał na śniadanie coś słodkiego. Pomyślał, że może jedzenie poprawi mu humor. Kiedy jednak zajrzał do pokoju po lekcjach, znów spotkał się z przerażeniem i niechęcią. Trochę dłużej spędził w pokoju Hoseoka, gadając jak do ściany, czując się jak wariat, który mówi do niewidzialnych przyjaciół. Zrezygnował z seksu, bo przez zachowanie alfy stracił ochotę na bliskość. Dopiero trzeciego dnia zapytał nadzorcy czy alfa coś mówił o swoich boleściach podczas badań, czy śniadania.

- Alfom nie wolno mówić, paniczu.

- Wiem, ale pewnie próbują coś powiedzieć mimo zakazu - upierał się Yoongi, gdy nadzorca posyłał mu niemrawe uśmiechy.

- I tak nie wolno mi paniczowi przekazywać tego, co mówi alfa.

- Dlaczego?

- Bo to nie ma znaczenia. Jeśli jednak jego zachowanie drażni panicza, mogę zaproponować rozwiązanie.

- Leki?

- Niekoniecznie.

Yoongi postanowił dać alfie jeszcze jedną szansę. Jednak trzecia próba kontaktu nie różniła się niczym od dwóch poprzednich. Były łzy, niechęć, milczenie i niezręczność. Omega zastanawiał się, czy alfy jego brata i siostry też były takie niemiłe i uparte. I, czy dlatego Yoonji traciła cierpliwość i posuwała się do przemocy.

Gdy nadzorca wysłuchał opisu zachowania alfy, obiecał postarać się coś z tym zrobić. Yoongi myślał więc, że pewnie przemówi mu do rozsądku, albo odkryje przyczynę jego złych manier. Może nie rozumiał, gdzie był, a może źle się czuł? W każdym razie Yoongi chciał, by jego alfa się uśmiechał. Cóż, przynajmniej by ten uśmiech widoczny był w jego oczach, bo na widok wykrzywionych w uśmiechu ust nie miał co liczyć. Chciał czuć się przy nim dobrze. Na razie czuł się niechciany i niemile widziany.

Wieści te dotarły oczywiście do pani Min, która po kolacji pewnego dnia, poprosiła syna, by ten wypił z nią jeszcze po kieliszku wina. Gdy usiedli naprzeciwko siebie, Yoongi już wiedział, że coś się święci.

- Zapisałam cię na badanie w przyszłym tygodniu - powiedziała i widząc niezrozumienie na twarzy syna, dodała szybko: – Badanie w kwestii ciąży. Zdaje się, że często chodzisz do swojego alfy.

- Tak, ale...

- Ale co?

Yoongi upił spory łyk cierpkiego trunku.

- Ale raczej nie jestem w ciąży.

- Alfa ci się nie podoba?

- Podoba.

- A więc o co chodzi?

- Pewnie i tak nadzorca ci już powiedział, więc nie udawaj, że nie wiesz, o co chodzi, mamo.

Kobieta westchnęła i odstawiła kieliszek na stolik koło świecy.

- Nie dostałeś nowego przyjaciela, tylko alfę - odparła i właściwie tyle było z rozmowy. - Dobrze to przemyśl, Yoongi.

Omega nie miał ochoty dłużej się nad niczym zastanawiać. Doskonale rozumiał, co mama miała przez to na myśli. Alfa był od innych rzeczy niż on wymagał. Mimo to, miał nadzieję, że interwencja nadzorcy pomogła. Następnego dnia miał się przekonać, że jego życzenie się spełniło.

Hoseok na jego widok nie odwrócił wzroku. Gdy Yoongi wszedł do pokoju, zastał go przykutego do otwartej na oścież klatki, w której spokojnie zmieściłyby się dwie osoby. Omega przez chwilę napawał się słodkim poczuciem górowania alfy. Hoseok był wyższy od niego i większy, dlatego, gdy omega stanął blisko, musiał ustawić się na palcach, by spojrzeć mu głęboko w oczy.

- Już dziś dobrze się czujesz? - zapytał i alfa mrugnął na tak. Yoongi uśmiechnął się szeroko. - Cieszę się. Jadłeś już kolację? - Znów pojedyncze mrugnięcie. - Smakowała ci? Chciałbyś coś jeszcze zjeść? - Jedno mrugnięcie, po chwili dwa. Omega nie posiadał się ze szczęścia, widząc, że alfa go słucha i reaguje na pytania. - To może... zostanę trochę dłużej? - zaproponował niepewnie i wtedy dostrzegł w oczach mężczyzny wahanie. Przez chwilę wydawało mu się nawet, że Hoseoka oczy szerzej się otworzyły, ale jednak mrugnął na znak zgody. - Podczas rui byłem skupiony na sobie, ale dziś może będzie ci lepiej? Chciałbym, żeby tak było, ale jak już wspominałem, nie jestem doświadczony, więc niewiele wiem...

Omega sięgnął dłonią do najwyżej zapiętego guzika koszuli alfy. Nie doszukawszy się w jego minie żadnego sprzeciwu, zaczął po kolei odpinać guziki, a gdy klatka piersiowa ukazała się spod ubrania, przytulił się do niej, obejmując ciasno mężczyznę w talii. Skóra przy jego policzku była ciepła i przyjemna. Yoongi zamruczał zadowolony, zaraz sięgając dłońmi niżej. Spodnie niedługo później zleciały do kostek. Chłopak przesunął w dół palcami po plecach alfy, aż dotarł do jego bielizny, którą w końcu też zdjął. Członek Hoseoka był nadal miękki, choć Yoongi odczuwał już mocne podniecenie.

- Jesteś naprawdę przystojny - powiedział, znów dotykając twarzy mężczyzny. - A czy ja... też ci się podobam? - zapytał nieśmiało, zaraz dodając: - Tylko powiedz szczerze.

Hoseok mrugnął tylko raz, co ucieszyło omegę i miło połechtało jego ego. Zaczął cieszyć się, że dziś specjalnie trochę mocniej się pomalował. Może też jego ciaśniejszy strój cieszył oczy alfy? Spodnie i koszulka były dopasowane i przylegały do jego drobnego ciała.

- Chciałem dla ciebie ładnie wyglądać - przyznał. - Żebyś nie żałował, że cię wybrałem.

Omega znów dotykał jego pleców, jeżdżąc palcami po całej ich wysokości, ale kiedy zszedł niżej, zaledwie dotykając pośladków alfy, ten wzdrygnął się od razu i mocno zacisnął powieki. Yoongi pomyślał, że może wystraszył się, albo jest tam bardzo wyczulony. Brat mówił mu kiedyś, że alfy są zbyt dumne, ale niektóre lubią pieszczoty tam, gdzie to podobno omegi są najbardziej wrażliwe.

- Nie lubisz tak? - zapytał i Hoseok odmrugnął dwa razy. Wtedy Yoongi zaśmiał się cicho. - Na pewno? Bo mi... bardzo się podobało, gdy właśnie tam... no wiesz.

Hoseok znów dwukrotnie mrugnął. Mimo to Yoongi postanowił się z nim niewinnie podroczyć i delikatnie ścisnął jeden z jego pośladków, ale Hoseok zareagował na to, jakby ten co najmniej go uderzył. Szarpnął się i odsunął na tyle, na ile mógł, czyli niewiele. Zamknął oczy, schylił głowę.

- Hej, to tylko żarty - powiedział omega, bojąc się, że tym wygłupem popsuł ich miły wieczór. Chciał zsunąć dłoń, by już więcej nie denerwować alfy, ale gdy jego opuszki przejechały lekko po skórze na pośladku, Hoseok ponownie się szarpnął, tylko gwałtowniej. - Jeny, przecież nic ci nie zrobiłem! - mruknął Yoongi, nie wiedząc, o co znowu może chodzić. Ochota na pieszczoty momentalnie mu przeszła. Chciał być miły, ale chyba przeliczył się co do swojego alfy. - Myślałem, że coś do ciebie dotarło - rzucił i kolejna reakcja alfy zaskoczyła go bardziej, niż poprzednie wzdrygi.

Hoseok szeroko otworzył oczy i popatrzył na niego wręcz błagalnie z przerażeniem. W mniej niż sekundę zebrały mu się w oczach łzy i Yoongi odsunął się do niego, nie mając pojęcia, co się dzieje.

Przez chwilę tylko patrzył jak mężczyzna bezgłośnie płacze, ale po chwili coś go tknęło i obszedł przykutego do sufitu klatki mężczyznę. Gdy stanął za nim, jego wzrok natychmiast przykuły sino-fioletowe ślady na jego pupie. Wyglądały naprawdę strasznie. Omega nie chciał nawet myśleć, ile ktoś włożył w nie siły. Gdy zerknął na wewnętrzną stronę uda alfy, zauważył bardzo małą, lekko startą już i zaschniętą strużkę krwi, która ciągnęła się spomiędzy jego pośladków.

Omega zbladł. Poczuł, jak robi mu się słabo. Bardzo niepewnie zbliżył się od tyłu do Hoseoka, który znów zaczął panikować. Mimo to, najdelikatniej, jak umiał, chwycił jedną z sinych półkul i rozchylił ją, choć alfa spiął mięśnie. Zauważył więcej zaschniętej krwi.

Teraz i w jego oczach pojawiły się łzy.

Obszedł Hoseoka z powrotem, by stanąć z nim twarzą w twarz.

- Co się stało? - zapytał, widząc jego niegasnące przerażenie. - Czy... ktoś cię bił? - zapytał i zapłakane oczy alfy zamrugały raz. - Nadzorca? - zapytał, zaraz uświadamiając sobie, że Hoseok może nie wiedzieć, o kogo chodzi. - Starszy pan z brodą i włosami związanymi w kitkę? - wyjaśnił, otrzymując znów mrugnięcie. Z niedowierzaniem pokręcił głową. - Ale... dlaczego? - zapytał, dostając w odpowiedzi kolejne kilka łez.

Nie zapytał o nic więcej. Kiedy ubierał z powrotem alfę, nie mógł jednak pozbyć się z głowy myśli, że to wszystko to jego wina.  

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top