I'm taking it slow
Yoongi
Omega wiedział, że kiedyś to pytanie padnie, ale i tak nie zdążył przygotować sobie dostatecznie mądrej wymówki. Gdy jego mama zaproponowała mu wyjście do kawiarni, nie spodziewał się niczego podejrzanego. Wyjechali wcześnie rano, bo pani Min skorzystała z okazji, że byli w mieście i załatwiła parę spraw, czyli odwiedziła firmę, którą zarządzała, potem pokazała się w dwóch ważniejszych ośrodkach miejskich i w końcu wybrała z synem odpowiednią kawiarnię. Mieli taki zwyczaj, że zawsze starali się odwiedzać jakieś nowe miejsce. Tym razem padło na przytulny lokal, którego wnętrze wręcz zalewały rośliny. Dlatego siedzieli teraz pod jakąś palmą i popijali americano.
- A jak idą sprawy z twoim alfą? - zapytała nagle kobieta, kiedy podczas konwersacji o dodatkowych lekcjach języka dało się wyczuć, że temat został wyczerpany.
- O co pytasz, mamo? Wydaje mi się, że idą... dobrze - odparł ostrożnie chłopak, zerkając na rodzica znad filiżanki.
- Często u niego bywasz - powiedziała i choć nie było to pytanie to Yoongi przytaknął. - Badania wyszły negatywne. Wiem, że już o tym rozmawialiśmy, ale...
- Wiem, wiem - mruknął. Nie rozumiał po co do tego wracali. Po wizycie u ginekologa okazało się, że omega nie jest w ciąży. Z tego powodu oczywiście jego mama poczuła się w obowiązku, by go pocieszyć i nakarmić moralizatorską gadką. - Wiem, że nie zawsze zachodzi się od razu. I wiem, że mój brat potrzebował do tego aż trzech lat. I tak, wiem, że nie muszę się śpieszyć - wyliczał, widząc, jak co chwilę kobieta próbuje się wtrącić. W końcu odpuściwszy westchnęła. - Nie jest mi przykro, mamo.
- Ale... staracie się? - zapytała i Yoongi zaśmiał się lekko.
- No... tak - odparł, ale po dłuższym zastanowieniu uznał, że właściwie to sam nie wie.
Jedyny raz, gdy uprawiał seks z alfą był podczas jego rui, po przyjęciu urodzinowym. Od tego czasu, choć miał ochotę, nie zbliżył się w ten sposób do Hoseoka. Gdyby nie odkrył, że alfa został dotkliwie ukarany, pewnie wyglądałoby to inaczej. Teraz jednak czuł się nadal winny, choć był pewny, że gdyby mama o tym usłyszała, powiedziałaby, że niepotrzebnie.
Gdy wracał wspomnieniami do ich pierwszej nocy, uświadamiał sobie, że niewiele szczegółów pamięta. Był zamroczony i kontrolowała go wewnętrzna omega. Niewiele miał do powiedzenia, gdy jego ciało wyło z potrzeby bliskości. Pamiętał swój orgazm i to, jak dziwnie czuł się, gdy ich ciała się połączyły. Nie wiedział jednak, czy owładnięty własną przyjemnością, nie pominął przypadkiem swojego alfy. Nie pamiętał przecież nawet momentu powrotu do własnego łóżka. Był pewny, że służba go w końcu umyła i zaniosła. Przez to nie wiedział też, czy jego alfa osiągnął spełnienie. Bez tego robienie testów ciążowych było bez sensu. Musiał się jednak sam uporać z tym wstydem.
- Chciałam cię jeszcze zapytać o twoją siostrę - odezwała się pani Min, gdy ich kubki po kawie stanęły puste. - Yoonji wydaje się coraz trudniejsza - westchnęła. - I ciężko mi do niej dotrzeć. Wydawało mi się, że po ostatnim zakazie zbliżania do swojego alfy coś zrozumiała, ale obawiam się, że nic to nie dało. Wczoraj nadzorca zgłosił mi kolejne obrażenia alfy, a przecież dopiero co zdjęłam jej szlaban.
- Co zrobiła?
- To co zawsze.
Między nimi zapanowała cisza. Yoongi nie wiedział co to znaczy "to co zawsze". Po głębszym zastanowieniu uznał, że chyba nie chciałby wiedzieć. Skoro nadzorca, który zrobił tak straszne rzeczy Hoseokowi poszedł poskarżyć się pani domu o stanie innego alfy, Yoongi bał się pomyśleć o tym, co wymyśliła Yoonji. Mimo to ciekawość wzięła górę.
- Czyli co? - dopytał.
- Pocięła go trochę - odparła ostrożnie pani Min. - Już jej się to zdarzało, ale kilka razy przesadziła i było blisko tragedii. Ona nie rozumie, że alfy są drogie. Nawet jeśli kupiłam jej dzikiego alfę, bo takie miała życzenie, kolejny wyniesie mnie majątek - westchnęła. - I tak twój brat już wymęczył mnie o nowego podczas licytacji, bo jego alfa był agresywny i nieprzyjemny, a do tego chyba chory. Jeśli alfie Yoonji coś się stanie, będziemy mieli kłopoty.
- Kłopoty?
- Gubernatorstwo dopuszcza handel alfami, ale ściśle kontroluje ich ilość. Nadzorcy raportują o stanie zdrowia alf. To ważne w kontekście demografii naszego kraju. Nie wolno sobie od tak zabić alfy. Twoja siostra zdaje się jednak mieć to w poważaniu. Trudno będzie to uznać za wypadek. Poza tym - znów ciężko westchnęła. Yoongi czuł, że mama od dłuższego czasu potrzebowała się wygadać. - Pomijając już aspekt prawny i finansowy, martwię się o nią. Omegi nie krzywdzą innych bez potrzeby. Bronią się. Ale Yoonji krzywdzi go dla zabawy. Z nudów. Nie umiem jej tego wybić z głowy.
Omega chciał coś poradzić, ale żadna sensowna rada nie przychodziła mu do głowy. Znał swoje rodzeństwo. Znał trochę ślamazarnego, ale uprzejmego starszego brata i arogancką, porywczą siostrę. Patrząc na całą ich trojkę można było odnieść wrażenie, że każde z nich pochodzi z innego środowiska. Mimo to mieli tą samą matkę i tego samego ojca.
Tata, pomyślał. Odkąd pamiętał, była tylko mama. Tylko ona istniała w jego życiu. Ona, rodzeństwo i służący. Nie pamiętał jak przez pierwsze pięć lat życia miał z nim styczność. Potem zaczęła się rewolucja. Podobno egzekucja jego ojca była publiczna. Transmitowali ją na żywo w telewizji. Yoongi wiedział, że w Internecie znalazłby z tego zdjęcia i filmy, ale zawsze bał się wpisać odpowiednią frazę. Bał się widoku rzędu skutych łańcuchami alf i celujących do nich z broni dźwiękowej omeg. Nie wiedział, jak widok mordującej ojca matki wpłynąłby na niego. Nie chciał wiedzieć, czy uśmiechała się wtedy. Nie chciał wyobrażać sobie, jak brzmiała jej przemowa. Nie chciał widzieć gratulacji. I nie chciał widzieć ciała, którego głowa jeszcze parowała po usmażeniu.
- Odleciałeś gdzieś daleko? - zapytała nagle kobieta, zerkając na syna podejrzliwie. - Dobrze się czujesz, Yoongi?
- Wszystko w porządku.
- Na pewno?
Kiwnął głową. Zmienili temat na coś przyjemniejszego, ale mimo rozmowy o przebudowie ogrodu i powiększeniu ich basenu, Yoongi wracał myślami do tych nieprzyjemnych wizji, które mimowolnie ciągle kręciły mu się po głowie.
Na szczęście niedługo później wracali już do domu.
Czekała go nauka do egzaminów, ale obiecał sobie, że jak tylko doczyta ostatnie rozdziały podręcznika, pójdzie choć na chwilę do Hoseoka. Nie udawało mu się odwiedzać go codziennie, bo musiał się uczyć i przyjmować nauczycieli, ale starał się wolny czas poświęcać alfie. Kiedyś jego sposobem na nudę było pianino. Teraz siadał do niego tylko podczas lekcji. Nie przejmował się dłużej recitalami i występami w teatrze. Wolał siedzieć u Hoseoka i opowiadać mu o najdrobniejszych szczegółach jego życia. Wspominał mu nawet o incydencie spod opery. Oczy alfy wyrażały zdumienie, gdy o tym słuchał. Wtedy Yoongi przyznał, że sam nie wie co go wtedy opętało, ale zrobiło mu się niedobrze. Nie chciał być na licytacji.
- Nie obchodzi mnie żaden inny alfa - przyznał wtedy, mając nadzieję, że może ucieszy to Hoseoka. Ten jednak zdobył się jedynie na mruganie, które niewiele oznaczało.
Dziś czuł potrzebę opowiedzenia alfie o wypadzie na kawę. Zachwycał się roślinami w kawiarni i wspomniał o tym, że w rezydencji niedługo będzie głośno przez remont ogrodu, a potem przypomniał sobie rozmowę o siostrze.
Leżał na brzuchu koło przykutego do łóżka alfy i co jakiś czas bawił się jakimś jego guzikiem od koszuli. Czasami głaskał niewzruszonego mężczyznę po policzku.
- Moja siostra jest trochę dziwna - powiedział w końcu, myśląc o tym, co powiedziała mu ostatnio w łazience opery. To, jak mówiła o bólu... Yoongi wzdrygał się, gdy jej głos rozbrzmiewał w jego głowie. - Podobno bardzo krzywdzi swojego alfę. Nie wiem dokładnie, co mu robi, ale nic przyjemnego. Ja bym nigdy nie zrobił ci krzywdy.
Hoseok odwrócił od niego głowę. Od czasu ukarania przez nadzorcę był zazwyczaj bardzo posłuszny, ale Yoongi zauważał te drobne przejawy buntu, które zazwyczaj znikały po kilku sekundach. Zupełnie jakby docierało do niego, że ból po karze nie jest wart jego obrażania się. Tym razem było tak samo. Po chwili znów patrzyli na siebie, ale po samym wyrazie oczu Hoseoka, omega stwierdził, że ta rozmowa, a raczej słuchanie monologu go męczyły.
Yoongi zebrał się z łóżka. Tłumaczył, że powinien się jeszcze pouczyć do egzaminu, ale obiecał, że jutro wróci. Hoseok pozostał na to obojętny. Mimo to, omega posłał mu uśmiech i podszedł na moment do niego, by zostawić na jego gładkim czole delikatnego całusa.
- Szkoda, że nie mogę cię pocałować - szepnął nim wyszedł, zostawiając alfę samego.
Jimin
Omega już dawno stracił rachubę. Nie liczył już dróg, które mijali i potencjalnego zagrożenia na horyzoncie. Przedtem każdy mijany człowiek powodował u niego szybsze bicie serca. Chowali się i ostrożnie ich omijali. Potem skupiał się na samochodach jeżdżących po drogach, niedaleko których musieli czasami przechodzić. Kiedy jednak weszli w gęsty las, samochody i ludzie przestali być problemem. Wtedy zaczął liczyć napotkane zwierzęta; wiewiórki, sarny, dziki. Potem zapamiętywał mniejsze jeziorka, czy raczej bajorka, kolejno jaskinie, jakie pojawiały się tym częściej, im głębiej w las wchodzili. Po paru godzinach orientacja Jimina zwariowała.
Szedł cały czas cicho za Jeonggukiem, który jakimś cudem od początku doskonale wiedział, którędy mają iść. Czasami przystawali, by alfa zrobił coś dziwnego, to znaczy powąchał ziemię, czy przez parę minut popatrzył sobie w chmury na niebie. Omega był ciekawy tej sztuczki odnajdywania drogi, nie mając kompasu, mapy, znaków drogowych ani cholera – niczego, ale był chyba zbyt zmęczony, by o to pytać. Najważniejsze było, że alfa ani razu nie uznał, że skręcili w zły zakręt, albo że muszą zawrócić.
Podróż trwała, zdawałoby się wieczność. Przez jakiś czas biegli, potem szli. Gdy adrenalina opadła, zaczęły się schody.
Po pierwsze, byli głodni. Jimina ostatni posiłek był rano i przeklinał się za to, że nie poprosił o dokładkę, gdy miał okazję coś przekąsić. Alfa musiał być więc jeszcze bardziej spragniony pożywienia. Jimin widział, z jaką pożądliwością patrzył na zwierzęta. Gdyby nie to, że im się śpieszyło, pewnie by na coś zapolował. Na pewno umiał. Omega pamiętał, jak raz wspomniał, że złapano go właśnie podczas polowania.
Po drugie, koło głodu stało pragnienie. Pili z rzeki raz, czy dwa, ale nie mieli niczego, w czym można by zabrać zapas wody. Szli więc o suchych gardłach, licząc na pojawienie się po drodze strumyka.
Kolejną kwestią była pogoda. Był początek marca. Na szczęście od jakiegoś czasu w mieście nie było śniegu, ale trawę w lesie przykrywała delikatna warstewka białego puchu. Jimin miał na sobie tylko strażniczy uniform, pod którym nosił szpitalną koszulę, spodnie i za duże buty. Jeongguk też nie wyglądał za dobrze w za małym stroju ochroniarza. Do tego omega czuł, jak katar powoli zatyka mu nos, a wraz z zapadaniem zmroku robiło się zimniej. I straszniej.
Jimina las przerażał. Gdy zrobiło się szaro, zaczęło nawiedzać go poczucie, że zaraz zgubi alfę, który ciągle nadawał tempa. Chłopak bał się, że kolejny raz, gdy się potknie, poleci na twarz i połamie się w najlepsze. Ciągle patrzył więc pod nogi i przez to w pewnym momencie wpadł w plecy Jeongguka.
Kiedy spojrzał przed siebie, dostrzegł przyczynę ich postoju. Wytężył wzrok, ale w końcu zarysował się przed nim dom, a raczej jego zgliszcza. Czarna rudera ewidentnie była w opłakanym stanie. Pożar. Nietrudno było domyślić się, że coś, co kiedyś było na pewno przytulnym gniazdkiem, padło ofiarą płomieni. Dach zapadł się, a jedna ze ścian zawaliła. Od lat nikt tu nie mieszkał, to było oczywiste. Nie było tu nawet dookoła żadnej dróżki prowadzącej do wejścia. Jeongguk wziął chust powietrza do płuc i po chwili podszedł bliżej ruiny.
- Musimy odpocząć - powiedział.
- Tu? Nie ma nawet dachu - odparł Jimin, ale alfa zaraz wskazał na coś, co znajdowało się wyżej i bardziej za rozpadającą się chałupką.
Na jednym z drzew wisiał domek. Prawdziwy domek na drzewie. Na pierwszy rzut oka wyglądał dużo lepiej niż sczerniałe zgliszcza, ale gdy podeszli bliżej, zauważyli, że też nie jest w najlepszym stanie. W każdym razie był bardziej kuszącą opcją niż spanie na śniegu pod chmurką. Zwłaszcza, że na wietrze powiewała zachęcająco drabinka, która może i nie miała wszystkich szczebli, ale po kilkukrotnym pociągnięciu nie odpadła, co już stanowiło jakiś plus.
Jeongguk wszedł pierwszy i po niedługiej chwili jego głowa wyłoniła się z domku. Krzyknął "zapraszam" i Jimin ostrożnie wdrapał się na pierwszy schodek.
W niewielkim domku było kilka poniszczonych, zawilgotniałych zabawek i pozostałości po starych, dużych gniazdach jakiś ptaków. Nie było tu jednak śniegu, co wydawało się teraz najważniejsze.
- Umiałbyś rozpalić ogień? - odezwał się omega, ale alfa zaraz posłał mu pełne politowania spojrzenie.
- Po pierwsze to nie ma dookoła ani kawałka suchego drewna. Nie będzie się palić. A po drugie, ogień przyciągnie zwierzęta. I ludzi. Jesteśmy nadal za blisko miasta, by ryzykować tym, że znajdzie nas leśniczy.
- W takim razie zamarznę na kość - odparł Jimin, widząc jak z jego ust przy każdym oddechu uchodzi para.
Usiadł w kącie małego domku, odrzucając na bok zabawki i gałązki. Objął rękoma nogi i przyciągnął je pod swoją brodę. Słyszał, jak burczy mu w brzuchu.
- Mogę cię rozgrzać, ale na jedzenie poczekasz do rana - powiedział alfa, siadając zaraz koło Jimina. Ten wzdrygnął się, gdy ich ramiona się o siebie otarły. - Może znajdzie się jakiś zwierz.
- Nie wiem, czy przełknę surowe mięso.
- A więc będziesz głodował. Na owoce nie ma co liczyć o tej porze roku.
- Świetnie - westchnął, zerkając na mężczyznę obok. Teraz zdawało mu się, jakby miał alfę przywiązanego pod sobą do łóżka całe wieki temu. - A co z tym rozgrzaniem? Mówiłeś, że na ognisko nie ma szans.
Jeongguk zaśmiał się lekko, a potem obrócił bardziej w stronę omegi. Gdy ich spojrzenia się spotkały, Jimin od razu przypomniał sobie o pocałunku. Był wdzięczny za wszechobezwładniającą ich ciemność, bo był na pewno teraz cały czerwony. Nie spodziewał się jednak, że alfa znów pochyli się w jego stronę i ponownie połączy ich usta.
- Hej! - rzucił zaskoczony jasnowłosy, odpychając od siebie napierającą lekko klatkę piersiową Jeongguka. Ten jednak nie odsunął się. - C-co ty robisz?
- Rozgrzewam cię. Czy nie tego chciałeś?
- Ale nie tak! Myślałem, że chodziło ci o coś innego...
- O co?
- Nie wiem - przyznał, uciekając głową w bok, gdy alfa znów spróbował go pocałować. Serce biło mu teraz znacznie szybciej. Pomyślał, że musi być ostrożny. W końcu byli sami w ciemnym, zimnym lesie, a Jeongguk był wolny. W każdej chwili mógł obnażyć zęby i mu zagrozić. Albo zrobić sobie z niego przekąskę.
- Nie jest ci zimno?
- Jest...
- To nie odpychaj mnie. - Jeongguk nie dokończył jeszcze zdania, a znów zbliżał się do Jimina, którego nacisk dłoni słabł z każdą chwilą. Alfa pocałował go znów, między muśnięciami nadal przekonując chłopaka. - Będzie ci dobrze... omego, nie pogryzę cię... a przynajmniej niezbyt mocno - dodał po chwili lekko się śmiejąc, wargami przylegając do żuchwy Jimina, który starał się powstrzymywać westchnienia. Ale pocałunki na jego szyi okazały się zbyt obezwładniające, by długo zachowywał ciszę.
Jeongguk pokonał barierę zrobioną z jego nóg i kiedy zbliżył się do Jimina od przodu, obaj zatracili się w przyjemności. Było coś seksownego w tym, że alfa zdawał się wiedzieć co robi, choć ewidentnie sam był zdenerwowany i coś podniecającego w tym, jak omega coraz bardziej oddawał się w jego ręce. Nikt go wcześniej nie całował, a teraz miał nad sobą kogoś, komu nie umiał dłużej odmawiać. Zakazany owoc smakował najlepiej.
Dłonie alfy dopadły do guzików koszuli Jimina. Z gołym torsem chłopak poczuł, jak uderza w niego najpierw chłód, a później fala gorąca, gdy kolejny pocałunek spoczął na jego sutku. Prowadzone wiatrem gałęzie drzewa ciągle obijały się o ściany domku i przez zimno, Jimin pokryty był gęsią skórką. Jeongguk zamknął usta na jednym z ciemnych sutków omegi, drugiego ugniatając palcami, szybko jednak schodząc ręką jeszcze niżej. Wtedy poczuł, jak faktycznie robi mu się gorąco, bo palce alfy złapały za gumkę jego spodni.
- N-nie...
- Zaraz przemoczysz ubranie. Jutro będzie brudne.
Jimina zawstydzały bezpośrednie słowa Jeongguka. Bez ogródek zasugerował, że ten zaraz będzie mokry i choć omega wiedział, że to prawda, nie chciał tego przyznać.
- Nie możemy się pieprzyć - odezwał się, mając cichą nadzieję, że alfa nie będzie go namawiał. Z drugiej jednak strony, był ciekawy, czy zależałoby mu na zaliczeniu go, a jeśli tak to czy naprawdę nie będzie samolubny i nie weźmie go siłą. - Nie mogę być w ciąży.
- Nie skończę w tobie.
- To nie... po prostu nie! - odparł, czując się wyjątkowo głupio. Jeongguk na chwilę odsunął się od jego klatki piersiowej, ale gdy tak w ciszy na niego patrzył, Jimin czuł się jedynie bardziej niezręcznie. - Seks nie wchodzi w grę, mówię serio.
- Skoro seks nie wchodzi w grę to czemu czuję, jak robisz się mokry? - zapytał i wtedy Jimin sam szybko zsunął z bioder swoje spodnie i bieliznę. Alfa zaczął się śmiać. - Mówiłem, że się pobrudzą. Ale oh, pachniesz przesłodko - powiedział, zaciągając się zapachem zawstydzonej omegi. - Założę się, że smakujesz tak samo słodko, kochanie - mruknął cicho, zbliżając się do ucha chłopaka. - Dasz mi się poczęstować?
Jeongguk właściwie nie czekał na odpowiedź, bo skoro Jimin i tak był już bez majtek to wystarczyło sięgnąć dłonią między jego drżące uda.
- Unieś biodra.
Omega zrobił, co mu kazano, zostając na klęczkach, zamiast siedzieć pod ścianą. Alfa złapał go jednak za biodra i szybko obrócił tyłem do siebie. Obaj klęczeli więc, z tym, że Jimin opierał teraz policzek i dłonie o ścianę domku, a Jeongguk stał zaraz za nim, przyciskając go lekko do drewnianej powierzchni. Jego ręka co chwila łapała pośladek omegi, ściskając go mocno, co jakiś czas wsuwając palce między półkule. W tym samym czasie wargi chłopaka z powrotem odnalazły drogę do szyi blondyna, gdzie powstało kilka czerwonych śladów.
Jimin nie umiał być tak cicho, jakby sobie życzył. Jego jęknięcia odbijały się teraz od drewnianej ściany, a wśród ciszy lasu jego głos rozchodził się szerokim echem. Czasami zaszeleściły gałęzie, czy zahuczała sowa. Do westchnięć i sapnięć doszły po chwili również mokre odgłosy, gdy palce alfy wsunęły się do gorącego wnętrza omegi.
- Jesteś taki podniecony, że nawet nie jesteś specjalnie ciasny - szepnął mu do ucha Jeongguk, mogąc dwoma palcami poruszać się w śliskim otworze. Wsunął je tak głęboko, jak mógł, czując powoli rozluźniające się mięśnie. - Byłoby nam razem dobrze... - powiedział, zahaczając językiem o płatek ucha omegi. - Byłbym delikatny, jeśli chcesz.
- Nie możemy...
- Nie odmawiaj mi - odparł, ale nie było w tym złości czy żądania. Raczej prośba. Mimo to, Jiminem kierował strach, który był silniejszy od pożądania.
- Jeongguk, nie! - powiedział, wkładając resztkę sił w tą odmowę. Był na skraju płaczu. Jego ciało chciało się kochać, ale głos w jego głowie kategorycznie tego zakazywał. - Nie dam rady... - wydukał i wtedy alfa zrozumiał, że dziś będzie musiał obejść się smakiem.
Jego palce wysunęły się w omegi i od razu ręce oplotły go w talii. Jimin oparł się plecami o tors wyższego chłopaka i znów poczuł jego pocałunki na swojej szyi. Były inne niż te wcześniejsze. Tamte miały w sobie ogień, namiętność, a te przynosiły ulgę, były czułe i słodkie. Jimin nie sądził, że alfa w ogóle byłby zdolny do takiego gestu, ale prawdą było, że szybko się uspokoił.
- Chcesz przestać? - zapytał i omega pokręcił głową. - To połóż się. Może uda mi się... zrobić ci ustami - zaproponował i chwilę później Jimin spoczął na brzuchu z ugiętą w kolanie nogą.
Podłoga domku była chłodna, ale sucha. Omega szybko przestał zwracać uwagę na nieudogodnienia, bo Jeongguk mając go przed sobą bez spodni, nie czekał na dalsze zaproszenia. I sądząc po zadowolonym pomruku, jaki z siebie wydał, kochanek faktycznie okazał się słodki.
Jego język kreślił liczne kółka wokół samego wejścia, które nadal było pysznie wilgotne i lekko pulsujące przez niedawno bawiące się tam palce. Alfa jednak zjeżdżał językiem co jakiś czas trochę niżej, zostawiając kilka liźnięć i pocałunków na jądrach omegi. Gdy próbował wsunąć w niego czubek języka, Jimin prawie odleciał. Starał się zagłuszyć jęki zagryzaniem swojej wargi, ale skończyło się tym, że zaczęła ona krwawić. Jeongguk dałby sobie znacznie więcej czasu na tą zabawę, ale wiedział, że choć obaj są podnieceni, są również zmęczeni. Jego własna erekcja wbijała się w spodnie, więc zsunął je do połowy ud i jednocześnie zadawalając omegę, dłonią zadowalał siebie.
Miał ochotę skończyć na pośladkach Jimina, ale wiedział, że w tych warunkach nie ma mowy o prysznicu, czy choćby chusteczkach, dlatego powstrzymywał się jak mógł. Omega natomiast w końcu znalazł się na skraju i w ostatniej chwili uniesienia, sięgnął swoją dłonią do własnej męskości, chcąc w końcu dosięgnąć spełnienia. Słyszał, że wiele omeg potrafi dojść tylko dzięki pieszczotom od tyłu, ale to był jego pierwszy raz, gdy ktoś poświęcił mu swoją uwagę i wiedział, że nie ma siły, by dziś razem odkryli do czego zdolne są ich ciała. Jeonggukowi nie umknęło jednak, że podczas orgazmu z ust Jimina uleciało jedno, ciche "alfo". Może właśnie to było zapalnikiem jego własnego spełnienia? W każdym razie, doszedł, gdy jego usta nadal przeciągały orgazm omegi. Obaj więc pobrudzili trochę podłogę w domku na drzewie.
Na spanie wybrali drugi kąt ciasnego pomieszczenia. Jimin odpływał, gdy Jeongguk naciągał mu na tyłek spodnie i majtki. Nie pamiętał, kiedy zasnął, ale było to na chwilę przed tym, jak alfa położył się za nim, obejmując go ciasno w talii, chcąc by podczas chłodnej nocy utrzymali blisko siebie względne ciepło.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top