Flay you alive

Yoongi

Właściwie to się denerwował. Myślał przed zaśnięciem, a także od razu po przebudzeniu o wizycie selekcjonera, która zaplanowana była dopiero na dwunastą. Pozwolił sobie wstać o dziesiątej, bo od rana nie czekały go żadne lekcje. Pianino przesunięto na wieczór. Miał zamiar zaproponować nauczycielce dodatkową lekcję w weekend. Wiedział, że uspokoi się dopiero podczas gry. Teraz jego myśli krążyły tylko wkoło nadchodzących urodzin i związanej z nimi niespodzianki.

Był podekscytowany, choć wcześniej myślał, że będzie zestresowany wejściem w dorosłość. Pierwsza ruja była dla niego wrażliwym tematem, a teraz nie mógł skupić się na czymś innym niż ona. Jego obawy nadal gdzieś tam siedziały mu z tyłu głowy, ale kiedy tylko przypominał sobie, że za zaledwie kilka tygodni dostanie swojego alfę, ciśnienie niebezpiecznie mu przyśpieszało. Dlatego, kiedy selekcjoner w końcu zawitał do posiadłości, Yoongi o mało nie posiadał się ze szczęścia.

Niełatwo było ukryć swoje zawstydzenie i zdenerwowanie, zwłaszcza, że mężczyzna, który przyszedł uzbrojony w tablet z aplikacją, wyglądającą jak pieprzona aplikacja randkowa, od razu przeszedł do konkretów.

Mężczyzna miał ze sobą również wyniki badań, które Yoongi wykonał na samym początku roku, jak każda omega w jego wieku. Wystarczyło więc, że usiedli koło siebie, a oczom młodego chłopaka ukazała się ankieta.

- Odpowiedz zgodnie z przeczuciem na każde z pytań, byśmy mogli przejść dalej – wyjaśnił mężczyzna, dając omedze chwilę na przeczytanie zasad.

Yoongi nie rozumiał kilku pytań, ale selekcjoner podpowiadał, że jak czegoś nie wie, musi zaufać intuicji. Było kilka nieco wrażliwszych punktów w ankiecie, jak te, czy Yoongi wcześniej oddawał się kontaktom seksualnym z inną omegą, ale wiedząc, że najlepiej będzie mówić prawdę, zaznaczył w odpowiedziach, że jego doświadczenie kończy się na całowaniu plakatu ulubionej gwiazdy pop. Inne pytania dotyczyło jego preferencji, zupełnie jakby wypełniał formularz o idealnego, wymarzonego chłopaka czy dziewczynę. No cóż, w końcu ankieta miała pomóc mu znaleźć idealnego alfę... Uzupełnił więc wszystko najlepiej jak umiał, a potem jego oczom ukazała się trójka kandydatów.

To były zdjęcia, na których wszystkie alfy stały przodem z poważnymi minami. Widać ich było jedynie od połowy tułowia. Nie mieli koszulek, ale na ich szyjach widniały grube paski, coś w rodzaju obroży. Na wszystkich byli mężczyźni, bo tą właśnie płeć Yoongi zaznaczył jako preferowaną. Pod zdjęciami widniało imię, wiek i procentowa zgodność.

- Co my tu mamy? - zapytał retorycznie selekcjoner. - To tylko wstępna ankieta. Nie musisz wybierać żadnego z tej trójki, ale system proponuje ich na podstawie wyników twoich badań i twoich odpowiedzi.

- Oni też wypełniają taką ankietę?

- Ich odpowiedzi są sugerowane ich zachowaniem. Przechodzą wiele testów psychologicznych i badań.

Yoongi kiwnął głową. Patrzył w skupieniu na trzech mężczyzn na zdjęciach. Blondyn, dwóch ciemnych. Zapamiętał, że każdy z nich miał imię na "M" i mieli tyle samo lat. Ich zgodność wynosiła jednak odpowiednio 66, 76 i 70 procent. Pomyślał, że to całkiem nieźle. Jego brat był w ciąży, a jego zgodność z jego alfą wynosiła jedynie pięćdziesiąt procent. To oznaczało, że dla niego też była nadzieja i to całkiem spora.

- W ankiecie zaznaczyłeś, że twój preferowany typ to dużo wyższy mężczyzna o jasnych, krótkich włosach. Podałeś też, że wolisz Koreańczyków lub generalnie Azjatów. Zaraz ci pokażę jednak z kim masz największą zgodność - odezwał się selekcjoner, klikając w kilka ikonek na tablecie.

Pokazał omedze krótko ściętą dziewczynę o typowo europejskiej urodzie. To z nią jego zgodność była największa, bo aż osiemdziesięciodwu procentowa. Mimo wszystko, Yoongi od razu ją odrzucił. Nie podobała mu się. Ponadto miała prawie trzydzieści lat. Wolał kogoś młodszego.

- Chciałbym jednak, żebyś mógł na spokojnie znaleźć kogoś, kto ci odpowiada. Zrobię tu listę, przefiltruje twoje odpowiedzi i pokażą ci się wszyscy dostępni na ten moment kandydaci. Twoja mama ustaliła wcześniej ze mną cenę, więc to też uwzględnię. Możesz więc przeglądać ich wszystkich bez obaw. Jak ktoś cię zainteresuje, możesz wejść w szczegóły, klikając na ich zdjęcie. By jakiegoś zapisać, kliknij w plusik u góry zdjęcia.

W taki właśnie oto sposób Yoongi kolejne dwie godziny spędził na przeglądaniu portretów i informacji o ludziach, którzy mieli być jego potencjalnymi partnerami seksualnymi. Zupełnie, jakbym wybierał nową parę butów, myślał chłopak. Filtrował dowolnie kolor oczu, wiek i wzrost kandydata, tak jak filtruje się kolor materiału, wysokość obcasa i rodzaj wkładki w nowych trzewikach. Mógł nawet, wchodząc w szczegóły, odczytać takie rzeczy, jak wielkość dłoni alfy. Nie mówiąc już o dokładnie podanych wielkościach ich penisów. Uwzględniono nawet inne wymiary męskości podczas rui. Ciekaw był, czy w przypadku kobiet podana była informacja o głębokości ich pochwy. Aż się wzdrygnął.

Właściwie to mógł uznać większość z mężczyzn za atrakcyjnych wizualnie. Niewiele więcej było potrzebne poza wyglądem, prawda? W końcu i tak nie miał z nimi rozmawiać, tylko się pieprzyć. Poza tym, nawet gdyby chciał, nie znalazłby w szczegółach o żadnym kandydacie informacji o jego charakterze. Niektóre oznaczenia były jednak dla niego niezrozumiałe.

- Wyłączyłem ci możliwość szukania alf spoza Ogrodu - wytłumaczył selekcjoner, gdy Yoongi zapytał o dużą literę D przy dwóch kandydatach. - Poza tymi dwoma, bo mają aż siedemdziesiąt procent zgodności z tobą, ale wątpię, by twoja mama była zachwycona, gdyby dowiedziała się, że wybrałeś akurat któregoś z nich.

- Są spoza Ogrodu? Czyli skąd?

- Są dzicy, dopiero niedawno złapani - odparł selekcjoner. Yoongi zmarszczył brwi. - Jest ich już niewielu, ale nadal jacyś się znajdują. Twojej siostrze doradzałem, by się na takich nie decydowała, ale panienka Min posiada właśnie dzikiego alfę.

Młody omega o nic więcej już nie pytał. Spośród dostępnych dla niego stu czternastu kandydatów, zaznaczył sobie pięciu. Odrzucił tego, z którym miał najmniejszą zgodność biologiczną. Potem najstarszego. Zostało trzech. Jeden miał tak jak on osiemnaście lat, ale jednak najmniej mu się podobał z pozostałej trójki. A więc dwóch. Długo im się przypatrywał, wyobrażając sobie, jak będą wyglądać w barwach jego rodziny, z obowiązkowo zasłoniętymi ustami. Wiedział doskonale, że nie zobaczy całej twarzy alfy na żywo. Nie można było przecież ryzykować atakiem czy ugryzieniem.

Dwaj wybrani przez niego mężczyźni mieli ciemne oczy i ciemnobrązowe włosy. Gdy jeszcze raz wszedł w ich dokładniejsze opisy, zauważył, że w przypadku pierwszego z nich dopisano informację, jakoby był w Ogrodzie od szóstego roku życia. Patrząc na jego rocznik, Yoongi szybko obliczył, że musiał być tam zgodnie z prawem od momentu przejęcia władzy przez omegi. Drugi kilka lat był jednak w tym czasie na wolności. Poza tym niewiele się różnili. Zadecydowała w końcu biologia. Yoongi wskazał selekcjonerowi alfę, który najbardziej mu odpowiadał i, z którym miał większą szansę na potomstwo.

Jung Hoseok na zdjęciu wyglądał, jak pozostali kandydaci, czyli poważnie. Nie uśmiechał się, nie gniewał. Po prostu był. Obroża na jego szyi niczym szczególnym się nie wyróżniała. Miał uczesane na bok włosy i ładną twarz. Natura podarowała im sześćdziesiąt jeden procent zgodności. W szczegółowym opisie zawarto informację o tym, że alfa nie przejawia agresywnych zachowań i nie ma żadnych fizycznych wad. Był wyższy od Yoongiego, jego masa ciała nie była ani za duża ani za mała. Omega sam z sumie nie potrafił stwierdzić, co konkretnie przyciągnęło jego uwagę. Może ten ledwo widoczny smutek w oczach, maskowany obojętnością? Może przystojna twarz i ostra szczęka? Może ładna cera, jasna skóra? A może to, że alfa miał być "łagodny, nieagresywny i spokojny".

- Dobry wybór. Ten alfa jest w Ogrodzie już bardzo długo i jak widać po jego opisie nie przejawia niebezpiecznych zachowań. Wasza zgodność będzie wystarczająca - powiedział selekcjoner, gdy w końcu Yoongi zdecydował się pokazać mu wybranego w aplikacji kandydata. - Chcesz jeszcze się zastanowić, czy wolisz już pochwalić się mamie? - zapytał z uśmiechem i Yoongi wybrał drugą opcję.

Nie chciał dłużej przeglądać zdjęć alf, by się nie rozmyślić. I tak już miał dylemat nad ostatnią dwójką. Pamiętał jednak, że mama kazała mu się nie martwić. Zmiana była przecież nadal możliwa, nawet jeśli alfa będzie już w rezydencji.

Pani Min zaakceptowała jego wybór. Właściwie wystarczyła jej informacja o zgodności biologicznej i o braku psychologiczno-behawioralnych przeciwskazań. Selekcjoner wyszedł ukontentowany, tak samo jak jego dzisiejsi klienci.

- Mogę mu urządzić pokój? - zapytał omega, gdy został z mamą sam na sam. Jedynie służba kręciła się po pokoju, bo zbliżała się odpowiednia pora na obiad.

- Nie ma takiej potrzeby. Urządzimy go tak, jak urządziliśmy dla alf twojego brata i siostry - odparła kobieta, nie odrywając wzroku od ekranu laptopa, przed którym siedziała. - Muszę cię jednak uświadomić, co do zasad.

- Nie musisz. Rozmawiałem o nich z Tajoonem kiedyś.

- Zasady ulegają czasami zmianie. Zaostrzają się - odparła omega, w końcu zaszczycając syna spojrzeniem. Ostawiła laptopa na bok. - Chodzi przede wszystkim o twoje bezpieczeństwo, Yoongi. Jeśli chcesz spędzać czas ze swoim alfą sam na sam, musisz przestrzegać ich wszystkich. W przeciwnym razie będzie ci podczas spotkań towarzyszył nadzorca.

- To obleśne.

- Ale bezpieczne - powiedziała z ciężkim westchnięciem. - No ale dobrze, skoro Tajoon ci co nieco powiedział to słucham. Co już wiesz?

Yoongi miał ochotę przewrócić oczami, ale wiedział, że to tylko zdenerwowałoby matkę.

- Kaganiec zdejmujemy tylko do posiłku.

- Ty w ogóle nie będziesz mu go zdejmował. Zajmie się tym nadzorca. Posiłków i tak nie będziecie jeść wspólnie. Więc zapamiętaj, że w ogóle nie dotykasz się kagańca.

Yoongi kiwnął głową, ale we własnej głowie od razu posmutniał.

- Co jeszcze? - zachęciła go do dalszej rozmowy pani Min.

- Nie zdejmujemy kajdanek.

- Tak. A więc alfa albo leży na łóżku, albo siedzi przy stoliku albo stoi w klatce. Nic innego nie wchodzi w grę. Na łóżku ręce ma przykute do ramy nad nim, przy stoliku do zabezpieczenia w stole, a w klatce ma ręce nad sobą przy suficie. Nie odpinasz go sam, rozumiesz?

- Tak.

- Kolejna zasada.

- No... - Yoongi zawahał się. - Nie rozmawiać z nim. I gdyby zaczęła się jego ruja, od razu opuścić pokój i iść po nadzorcę.

- Oprócz tego nie wolno ci zamykać się z nim w pokoju na klucz. Nie zostawiasz też drzwi nigdy otwartych, jak już wychodzisz. Nie karmisz go sam. Nie kąpiesz. Nie odpinasz mu nawet jednej kajdanki.

- Nie jestem głupi, mamo...

- Ale jesteś młodą omegą, która pierwszy raz będzie miała kontakt z alfą. Można wtedy trochę ogłupieć.

- Nie ogłupieje - mruknął chłopak, ale jego mama nie była do końca przekonana. W końcu podsunęła bliżej niego swojego laptopa.

- Zobacz sobie w pokoju te kilka artykułów, które zostawiłam w przeglądarce. To tak w razie, gdyby jednak przyszło ci kiedyś do głowy, by nie zastosować się do jakiejś zasady.

- To jakieś zdjęcia z wypadków, czy o co chodzi? Jeśli tak to nawet nie chce ich oglądać - odparł, oddając mamie laptopa.

Służba weszła do salonu, by zapytać, czy mogą już podać obiad. Pani Min zgodziła się i kilka służek pognało po schodach po resztę domowników.

- Ostatnia zasada, kochanie - odezwała się jeszcze głowa rodziny Min. - Proszę cię, byś nie krzywdził go z premedytacją. Wiem, że twoja siostra miała z tym... małe kłopoty, ale wierzę, że będziesz dla swojego alfy milszy. Nie rób mu specjalnie żadnych świństw. I nie zabieraj do jego pokoju żadnej broni. Nie jesteśmy zwierzętami, Yoongi. Omegi nie krzywdzą innych.

Jimin

Chciało mu się wyć, gdy dyrektor ustawił się koło niego, ściskając mu rękę, pozując z wyuczonym uśmiechem do kamery. Chciał płakać, gdy do szkoły przyjechali dziennikarze, jak zawsze robiąc sensację z odnalezienia wybrańca. Zadawali pytania, a on spokojnie odpowiadał na nie, ale wewnątrz szalał huragan. Kłamał, że się cieszy i mówił, że jest zaskoczony. Bał się. Trząsł. Pytali, dlaczego, a on mówił, oh to z ekscytacji.

Kolejne dwa dni były koszmarem. Musiał ponownie poddać się testom, ale wbrew jego marzeniom o tym, że to tylko sen, badania potwierdziły jego zgodność z wybranym w tym roku reprodukcyjnym alfą. Potem musiał przeczytać wyglądający jak encyklopedia kodeks zakazów i nakazów. Z każdym przeczytanym i podpisanym podpunktem, bał się coraz bardziej.

- Jako że twoje urodziny wypadają w październiku, a mamy dopiero styczeń, będziesz musiał poczekać te kilka miesięcy na ruję. Wtedy spędzisz jakiś czas w ośrodku, gdzie poznasz swojego alfę.

Przez "poznasz" instruktorka miała na myśli "zobaczysz", a za "zobaczysz" chowało się jedynie "będziecie się pieprzyć przez miesiąc, aż USG nie wykaże, że jesteś w ciąży".

Jiminowi zbierało się na wymioty, gdy tylko myślał o tym, co go czeka. Z dwojga złego wolałby mieć to już za sobą. Świadomość, że ten okropny czas zejdzie się z jego wkroczeniem w dorosłość, była jeszcze gorsza. Przepłakał trzy noce pod rząd, bo nie mógł zrobić nic, poza wyciem do księżyca. Nie mógł zmienić decyzji Gubernatorstwa. Nie mógł oddać ani odsprzedać swojego wybraństwa. Mógł jedynie czekać. Czekać cholerne dziewięć miesięcy, aż nie zamkną go w pokoju bez klamek z przywiązanym do łóżka facetem lub kobietą. Każą mu wskoczyć na czyjegoś kutasa albo pieprzyć się z jakąś bezimienną cipą. A potem będzie musiał pogodzić się ze swoim losem i wielkim brzuchem, czyli jego największym koszmarem. Zapowiadało się cudownie.

Zerwał się z łóżka, by pobiec do łazienki i zwymiotować. Nie miał już co z siebie wyrzucać, bo rano też miał dwa podobne incydenty nad toaletą. Tym razem jednak obudził swojego ojca, który o nic nie pytając, pomógł mu podnieść się z ziemi i opłukać twarz nad umywalką. Potem zaprowadził go do łóżka, ale zamiast wrócić do swojej sypialni, położył się koło syna.

Przez jakiś czas obaj się nie odzywali. Słuchali tylko conocnej kłótni bliźniaczek z drugiego piętra. Potem dało się słyszeć tłuczoną o chodnik butelkę. W ich dzielnicy ciągle się coś działo i paradoksalnie ten hałas pomagał kiedyś Jiminowi zasnąć. Dziś jednak nic nie było w stanie go uspokoić.

- To było matematycznie niemożliwe - wybełkotał, czując zaraz jak ojciec zaczyna gładzić go po głowie. Łzy moczyły mu poduszkę. - Dlaczego ja?

- Tak działa natura, kochanie.

- Natura ssie.

Obyło się bez moralizatorskiej gadki. Przez kolejne dni ojciec oszczędzał ich swojemu pierworodnemu, ale w końcu się o to pokłócili. Jimin zaczął odliczać tygodnie. W każdym przynajmniej raz kłócili się z tatą i przynajmniej raz zarywał nockę. Po miesiącu przestał w końcu rutynowo wymiotować, ale strach nie zmalał.

W szkole przez jakiś czas był traktowany jak celebryta. Nie umiał doliczyć się jednak, ilości nienawistnych spojrzeń. Właściwie to był pewny, że gdyby tylko został z kimś sam na sam w łazience, nie wróciłby już nigdy do domu. Ktoś najpewniej utopiłby mu głowę w kiblu aż nie zacząłby oddychać wodą ze spłuczki. Co druga omega chodząca z nim do szkoły wbiłaby mu z radością nóż w plecy. Albo nie w plecy. Gdziekolwiek indziej, byle efekt był szybki i śmiertelny. Jimin wielokrotnie przyłapywał się na tym, że nie byłoby to taką złą opcją. Myślał tak dopóki pewnego dnia we wiadomościach nie podano informacji z Daegu.

Przerażony wpatrywał się w ekran telewizora i słuchał, jak dziennikarka opowiada o krwawej zbrodni na osiemnastolatce, którą ogłoszono wybraną. Koleżanki z klasy urządziły jej krucjatę po lekcjach i jej ciało znaleziono w zaawansowanym stopniu rozkładu, gdy wypłynęło na powierzchnię rzeki, do której dziewczyny wrzuciły martwą już omegę. Wtedy ogłoszono kolejny nabór na wybraną dla tego konkretnego miasta, a mordercze licealistki stracono tydzień później, mimo tego, że żadna z nich nie była jeszcze dorosła. Wtedy w społeczeństwie rozpoczęła się żywa dyskusja o bezpieczeństwie wybrańców.

Dla Jimina oznaczało to tyle, że dzień po ogłoszeniu we wiadomościach śmierci dziewczyny z Daegu, do drzwi jego domu zawitała policja i pod rozkazami Gubernatorstwa wręczono mu pismo, mówiące o przyśpieszeniu jego wyjazdu do ośrodka ze względów bezpieczeństwa.  

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top