And just in time
Jimin
W swojej najbardziej kreatywnej wizji nie spodziewałby się, że "wioska", w której chowały się zbiegłe przed masakrą alfy nie będzie wcale schowanymi w lesie drewnianymi domkami, jaskiniami czy szałasami. Kiedy Jeongguk biegł z nim przez las, Jimin nie miał siły rozglądać się dookoła, ale słyszał i wiedział, że nie ma wokół nich niczego więcej poza drzewami. Dlatego, kiedy w alfa się zatrzymał i położył go na ziemi, omega pomyślał, że jednak rozmyślił się i pozwoli mu się tu wykrwawić na śmierć. Ale wtedy ten drugi alfa – Seokjin, zaczął przerzucać na boki kupę kamieni, liści i konarów, by w końcu im oczom okazał się... właz. Betonowy właz w środku lasu. Właz, do którego był elektryczny kod, jak do wejścia na pieprzone strzeżone osiedle.
Potem było już tylko bardziej tajemniczo.
Jimin musiał przyznać, że kryjówka była naprawdę z przytupem. Sieć korytarzy ciągnęła się w głąb ziemi i po kilku kolejnych przejściach i zabezpieczeniach w końcu stanęli przed nimi żywi ludzie. Dwie alfy celowały do nich z karabinów, gdy tylko całą trójką pojawili się na horyzoncie. Po krótkiej sprzeczce, z której Jimin wyłapał tylko prośby i tłumaczenia Jeongguka, w końcu przepuszczono ich i Seokjin zaprowadził ich dalej w kolejne korytarze, które nie wyglądały już aż tak surowo jak ten na wejściu.
Podziemie okazało się całkiem spore. I miało swoje poziomy. To wszystko Jimin odkrywał przez kolejne dni. Mieli gabinet lekarski z krwi i kości, a także dużą stołówkę, gdzie wszyscy wspólnie jadali posiłki. Była siłownia, pokój rekreacyjny, kilka pomieszczeń, które pełniły role magazynu i nawet "centrum dowodzenia", które lata świetności miało już za sobą. Po prostu stanowiło je pomieszczenie, niczym sala lekcyjna, tylko że w owalnym kształcie. Stały tam liczne biurka i jedno znajdowało się na podwyższeniu, z którego przemawiał najprawdopodobniej lider. Na niższym piętrze natomiast były pokoje mieszkalne. Jak się okazało, nie było ich wystarczająco dużo dla wszystkich mieszkańców "podziemia", więc zazwyczaj alfy mieszkały w trzy, czy cztery osoby. Wyjątek stanowiły pełne rodziny. One miały dla siebie cały pokój, niezależnie od tego, czy rodzinę stanowiły trzy, czy sześć osób. Tak właśnie Jimin dowiedział się, że jednak w jakimś procencie mieszkańców tego miejsca faktycznie stanowią omegi.
Rana mocno krwawiła i bolała jak cholera, ale okazała się niegroźna na tyle, by pozwolić omedze dalej żyć w jednym kawałku. Lekarz, przypominający do złudzenia Jiminowi jego nauczyciela od matematyki zszył go, podał leki i w końcu... związał. W takim stanie zaprowadzono go do centrum dowodzenia, gdzie zajął miejsce zaraz koło mównicy. Przyszło mu czekać na wypełnienie się sali prawie pół godziny, bo jak się okazało - wypadała godzina polowania i trzeba było zwołać kilka osób "z góry", czyli z lasu nad nimi. Jeongguk na jakiś czas też przepadł i pojawił się dopiero z całą resztą. Jimin od razu zauważył, że był ubrany w czysty, wojskowy strój, jaki nosili tu wszyscy, którzy zgromadzili się w pokoju, by ich przesłuchać. Z wolną od brudu i krwi twarzą i uczesanymi, związanymi w kucyk włosami wyglądał naprawdę dobrze i Jimin pomyślał, że sam oddałby wiele za możliwość wzięcia teraz prysznica. Lekarz zszył mu bok i dłoń, ale krew nadal zasychała mu pod paznokciami, na skórze, we włosach i ubraniu, które przecież nosił jeszcze w Ośrodku-Więzieniu.
Kiedy wszystkie miejsca się zapełniły i kilka innych osób stanęło z tyłu, gdy zabrakło krzeseł, Jimin poczuł na sobie jednocześnie aż trzydzieści par oczu. W tym wzrok Jeongguka, który siedział na przodzie. Do mównicy podeszła jakaś kobieta. Rudowłosa alfa patrzyła podejrzliwie na intruza, gdy zwracała się do swoich ludzi.
- To bardzo nietypowa sytuacja, dlatego też zwołałam was wszystkich w trybie natychmiastowym i wszczęłam alarm czerwony. Nie chciałabym jednak wysnuwać pochopnych wniosków, bo udało nam się przesłuchać podczas wizyty tej oto omegi u lekarza jednego z naszych, czyli Łowcę Jeona, ale mimo to chcę byśmy podjęli decyzję wspólnie, demokratycznie - zaczęła i Jeongguk wstał, by wystąpić na przód. - Przytoczę więc dla wszystkich genezę tego spotkania - powiedziała i popatrzyła na zgromadzenie. - Łowca Kim Seokjin podczas polowania zauważył nieznajomą omegę w pobliżu bazy i postrzelił ją z łuku celem zlikwidowania. Z jego relacji wynika, że wtedy z lasu wyłonił się zaginiony od paru miesięcy Łowca Jeon Jeongguk, prosząc o łaskę dla tej omegi. Czy to się zgadza?
- Zgadza, kapitanie - odparł alfa. Jimin widział, jak mężczyzna sztywno stoi na nogach i stara się nie pokazać po sobie zdenerwowania. Zdradzało go jednak drżenie rąk.
- Nasuwa się więc wiele pytań. Podczas przesłuchania, Łowca Jeon wyznał, że zgodnie z naszymi przepuszczaniami, podczas jednego z polowań, które miało miejsce ponad trzy miesiące temu, zapuścił się za daleko w las i padł ofiarą broni dźwiękowej. Grupa omeg obezwładniła go i zabrała do ośrodka, gdzie jak zeznaje, poddali go torturom. Na potwierdzenie swoich zeznań, Łowca Jeon ma pamiątkę w postaci wyrwanych paznokci. Mimo to zarzeka się, że nie zdradził położenia naszej bazy. Jak więc poznałeś tą omegę?
- Gdy znudziły im się przesłuchiwania, oddali mnie na coś, co nazywają "rozpłodem". Miałem więc zrobione testy pod kątem płodności i w ten sposób dopasowano dla mnie omegę. Zgodnie z systemem wybrańców, o którym już zgromadziliśmy wiele informacji. Jimin jest tegorocznym wybrańcem swojego miasta.
- To nie wyjaśnia, jak znaleźliście się tutaj.
- Jimin mnie uwolnił - odparł alfa i na sali zawrzało. Podniosło się naraz wiele głosów, ale rudowłosa przewodnicząca szybko przywołała zgromadzonych do porządku. - Dla mnie też to wydawało się na początku jakąś zasadzką, ale... Jimin tak samo jak nieliczne omegi, które są tu dziś z nami, nie zgadza się z postanowieniami rządu. Nie chciał mnie wykorzystać do zapłodnienia, ale postanowił mi pomóc i uciec.
- Rzeczywistość jednak jest taka, że nie miał gdzie pójść, skoro sprzeciwił się działaniom rządu - odezwał się jakiś mężczyzna siedzący w drugim rzędzie, spluwając na bok przy ostatnim słowie. - Wykorzystuje teraz nasze schronienie.
- Ja wcześniej musiałem skorzystać z jego łaski - odparł Jeongguk i Jimin poczuł, jak do oczu napływają mu łzy. Wiedział do czego to zmierza. Będą decydować czy pozwolić mu zostać. - Gdyby mnie nie uwolnił i nie pomógł wydostać się z budynku, a później nie byłby ze mną przez całą drogę przez las, zginąłbym. Zabiliby mnie w ośrodku, zamarzłbym w lesie albo zgnił tam, przypięty do klatki, w jakiej spędzałem długie godziny, dni, tygodnie...
- Mimo to, zdradzanie omegom naszego położenia jest niedopuszczalne – odezwał się ten sam mężczyzna. - Mieszka tu czterysta osób. Naraziłeś nasze bezpieczeństwo i życie kosztem życia swojego i twojej omegi.
Jimin wiedział, że to zły moment, ale nie mógł nie poczuć ekscytacji na wyrażenie "twojej omegi". Ludzie na tej sali pewnie uznali, że łączy ich romantyczna relacja. Czy to było aż takie oczywiste? Czy to, że Jeongguk bronił go wcześniej przed strzałami innego alfy i teraz tłumaczy ich nagłe pojawienie się tu znaczy coś więcej poza oczywistą chęcią przeżycia? Czy mu zależy na mnie, czy tylko na sobie, zastanawiał się omega.
- Nie zdradziłem położenia bazy nawet podczas tortur. Jimina wziąłem ze sobą, bo wiem, że on także nas nie zdradzi. Skoro zaryzykował tyle uwolnieniem mnie, później zaufał mi, gdy miałem wielokrotnie okazję zostawić go albo zabić w lesie, to nie ucieknie stąd nagle, by powiedzieć znienawidzonemu gubernatorstwu, gdzie się chowamy.
- Mimo wszystko - odezwała się przewodnicząca - musimy postąpić wedle zasad. Głosowanie rozstrzygnie, co dalej.
- Przecież jak go wypuścicie to wpadnie w ręce rządu - zaprotestował Jeon. - Wtedy dopiero go pokroją na kawałki, by zdradził, co wie.
- Nie głosujemy nad wypuszczeniem omegi. Jeśli demokracja uzna, że nie może on zostać w naszej bazie, będzie on zlikwidowany.
- C-co... - wyrwało się z ust Jimina, ale jego niedowierzanie zagłuszyło warknięcie Jeongguka.
- Ryzykował dla mnie życiem, żeby teraz zginąć, jak już dotarliśmy do celu? Ludzie... to jest człowiek. No kurwa, spójrzcie na nas! - krzyknął i choć rudowłosa przewodnicząca chciała mu przerwać, nie dał się uciszyć. - Pierdolicie o niesprawiedliwości, bo to nas zepchnięto do podziemia, to nas wybito w setkach tysięcy, milionach na całym świecie, a teraz sami chcecie zabić niewinnego chłopaka? Bo jest omegą? Gdyby wtedy, gdy byłem przykuty do łóżka w tym więzieniu, nie zobaczył we mnie człowieka, gniłbym tam dalej. Gniłbym, jak setki naszych schwytanych braci i sióstr aż do usranej śmierci. Teraz wy zobaczcie w nim coś więcej, niż kawał mięcha, które dzieli się na to, które zapładnia albo to, które rodzi. Czy nie jesteśmy w końcu czymś więcej niż zwierzętami?
- Jeongguk... - odezwał się jakiś mężczyzna siedzący nieco bardziej z tyłu. Wystarczył jeden rzut oka i Jimin od razu domyślił się, że musi to być ojciec alfy. Z twarzy byli bardzo podobni i na ich buziach malował się teraz strach, choć młodszy uparcie ukrywał go pod maską wściekłości.
Jimin nie miał pojęcia, czy przemowa Jeongguka uratowała mu życie, czy może alfy zgromadzone w tym pokoju od początku chciały oszczędzić jego głowę, ale zaledwie kilka głosów było na jego niekorzyść. Na wyniki czekał z zaciśniętymi powiekami, szczęką i pięściami, a gdy usłyszał werdykt, nie powstrzymał głośnego płaczu.
Przesłuchano go jeszcze raz, a później wypytano dokładnie o to, jak wyglądały procedury uznania go za wybrańca. Choć był bardzo zmęczony, opowiedział o wszystkim zgodnie z prawdą. Głos łamał mu się, gdy mówił o swoim mieście. Przypominał sobie jak wył w poduszkę i rękaw ojca. W myślach przeklinał się za to, że nie zdobył się na żaden znak, żadną wiadomość do niego. Odszedł na zawsze bez pożegnania, narażając rodzica na... nawet nie chciał o tym myśleć. Jednak to, co działo się dookoła niego było zbyt szybkie, by miał czas na opłakiwanie taty. Musiał oszczędzić łzy na wieczór, bo nie chciał ponownie rozklejać się przed ludźmi, którzy mieli teraz stanowić część jego domu. Domu, który znajdował się wiele metrów pod ziemią, gdzie nie docierało słońce i którego ściany były z szarego, zimnego betonu.
Baza cierpiała na brak miejsca, więc długo głowiono się nad tym, gdzie ulokować Jimina. Jak się okazało, na stanowiące prawie czterysta osób "stado", jedynie dwadzieścia cztery osoby miały status omegi. Z tego osiem przyszło tu za swoim alfą, więc miało już rodziny. Po bazie biegała szóstka dzieci ich i jedna z omeg była w ciąży. Poza tym, kilkadziesiąt alf wzięła ze sobą podczas ucieczki swoje dzieci. Wiele z nich stanowiły omegi, ale te miały nie więcej, niż trzynaście lat. Tak, czy siak, dwa pokoje były zarezerwowane dla omeg niemających partnera. Mieszkali po czterech, więc jasnym stało się, że dla Jimina nie ma miejsca.
- Możesz mieszkać z nami przez jakiś czas - odezwał się w pewnym momencie alfa, który przez cały czas trwania obrad i przesłuchania, siedział blisko Jeongguka i Seokjina. Jimin dopiero teraz zwrócił na niego uwagę. Miał na twarzy maseczkę, bo chyba był przeziębiony, co chwilę kichał i pocierał zaczerwienione oczy. - Skoro wrócił Jeon, mamy jedno wolne miejsce.
Wtedy Jimin zauważył, że wyraz twarzy Jeongguka momentalnie się zmienił. Wydawał się podekscytowany, odkąd głosowanie przebiegło po jego myśli. Teraz na nowo się zasmucił.
- Niech tak będzie - zarządził inny, nieznajomy alfa, siedzący teraz nad czymś, co było zapewne swego rodzaju spisem powszechnym. - Wpisuję cię do pokoju siedemset dwa.
Tak oto Jimin wylądował na czterech kątach z trzema alfami. Jednym z nich był oczywiście Jeongguk, który ucieszył się, gdy znalazł kilka swoich rzeczy, upchniętych pod materacem. Nie zdążył jednak przeszukać reszty swoich starannie spakowanych, przez zapewne współlokatorów gratów, bo do ich pokoju zapukał starszy pan Jeon.
- Nie chciałem cię ani rugać, ani przytulać za bardzo przy całej reszcie, - zaśmiał się lekko, patrząc teraz tylko i wyłącznie na swojego syna – ale należą mi się chyba jakieś wyjaśnienia.
- Właśnie planowaliśmy go opierdolić za wychodzenie poza bezpieczny obszar na polowanie - odparł Seokjin, którzy był ich trzecim lokatorem. Jimin nadal trochę niepewnie się przy nim czuł, bo nieco ponad trzy godziny temu ten sam alfa trzymał przy jego grdyce ostry nóż, ale nie miał prawa narzekać. W końcu był na ich łasce. No i ostatecznie, Seokjin darował mu życie. - To, że żyjesz jest pieprzonym cudem.
- Wiesz, że nigdy nie straciłem nadziei na to, że wrócisz do domu? - powiedział pan Jeon i wtedy obaj pozwolili sobie na pojedynczą łzę i przytulenie, w którym było już znacznie więcej emocji. Zaraz po tym, najstarszy z alf spojrzał w końcu na Jimina. - Jeśli to, co zeznaliście na przesłuchaniu jest prawdą, muszę ci chyba podziękować. Choć mam wielki żal do twojego gatunku, jesteś odpowiedzialny za to, że mój syn żyje. Więc jak widać, zdarzają się wśród was wyjątki.
- Tato...
- Czy mam rozumieć, że jesteście parą?
Pytanie wydawało się całkiem słuszne, ale ani Jimin ani Jeongguk nie zdobyli się na żadną odpowiedź. Na szczęście Seokjin skwitował to śmiechem i pan Jeon odpuścił. Omega jednak nie mógł pozbyć się poczucia rozczarowania. Sam się przecież nie wyrwał z odpowiedzią, nie powiedział ani tak ani nie, a jednak liczył na to, że to alfa coś powie. On najwyraźniej też nie czuł takiej potrzeby. Wyszło niezręcznie i Jimin myślał, że zaraz umrze z zażenowania, kiedy to alfa w maseczce na twarzy przyszedł mu z pomocą.
- Pokażę ci łazienkę. Pewnie chcesz się wykąpać z tej... krwi.
Jeongguk zreflektował się i odszukał jakieś swoje luźniejsze ciuchy, bo jak widać, poza mundurami i moro, mieszkańcy bazy nosili też dresy i t-shirty. Znalazł też w miarę czysty ręcznik, ale mydło pożyczyć mu musiał Seokjin. Kiedy wyszli na korytarz, nieznajomy alfa wytłumaczył, że każdy ma przydział ustalony odgórnie, jeśli chodzi o środki czystości i jakieś podstawowe drobiazgi.
- Ubrania też się doczekasz swojego, ale musisz na to chwilę poczekać. Co jakiś czas dostajemy coś z miasta.
- Z miasta?
- Zdarza nam się wychodzić na różne misje. Wtedy uzupełniamy zapasy, ale zazwyczaj dba o nie oddział zewnętrzny. To skomplikowane, ale wszystkiego się później dowiesz. Tak swoją drogą to nie przedstawiłem się. Wybacz tą maskę, ale jestem przeziębiony po swojej rui, a tu wszystko rozprzestrzenia się w ułamku sekundy i... - zaczął, ale wtedy zawołał za nimi Jeongguk.
Obejrzeli się na niego i po chwili alfa przebiegł przez korytarz.
- Nie wiem, czy możesz moczyć te szwy - powiedział, mówiąc do Jimina, ale jednak starając się na niego nie patrzeć.
- Będę na nie uważał.
- To może... pomogę ci? - zaproponował i drugi alfa nie pohamował parsknięcia, po którym nastąpiła seria kaszlu. - No i co się głupio śmiejesz, co? - warknął Jeongguk i wtedy alfa rozłożył teatralnie ręce.
- Jesteś jeszcze gorszy w flirtowanie, niż zanim stąd zniknąłeś - zaśmiał się i obrócił na pięcie, by skierować się z powrotem do ich pokoju.
Jeongguk nie odpowiedział na to, bo akurat z jakiegoś innego pomieszczenia wyszła para alf. Poczekał aż ci przejdą obok, zanim zabrał głos.
- Po prostu chciałem ci pomóc - odezwał się w końcu i Jimin zauważył, że chyba reakcja kolegi trochę go zawstydziła. W głowie omegi siedziało jednak teraz co innego. "Gorszy w flirtowanie" oznaczał jako tako flirtowanie. Częste. Albo sporadyczne, nieważne. Występujące. Istniejące. Zważywszy na to, że w bazie na prawie czterysta alf żyło jedynie osiem wolnych omeg w ich wieku, Jeongguka flirtowanie z którąkolwiek wydawało się dla Jimina znaczące.
Nie chciał się obrażać, ale wyraźnie się nadąsał, choć starał się wbić sobie do głowy, że zachowuje się zupełnie niedorzecznie. To, że łączyła ich jakaś intymność podczas ucieczki, niewiele teraz pewnie dla alfy znaczyło. Choć może działało to w drugą stronę? Jimin zastanawiał się, że teraz Jeongguk nie będzie o niego zazdrosny. W jego świecie to omegi stanowiły rzadkość. Czy był zaborczym typem? Teraz stał sztywno i drapał się nerwowo po głowie, a jego policzki dekorowała czerwień. Kiedy się poznali, a alfa był przypięty do łóżka; szczekał i odgrażał się całemu światu. Omega pomyślał, że tak naprawdę wcale się nie znają.
- Mogłeś zostać z tatą i z nim porozmawiać - odparł, ale Jeongguk pokręcił głową.
- Pójdę jeszcze dziś do niego. Albo po kolacji urządzi jakieś picie. Chyba, że nagle się mnie wstydzisz.
- To ty tu stoisz cały zawstydzony - dogryzł mu, a alfa pokręcił ze śmiechem głową. - Doceniam, że chcesz pomóc, ale marzy mi się po prostu gorąca kąpiel. Albo prysznic, cokolwiek. A z tobą... pewnie nie będę się mył.
- Nie miałem na myśli nic seksualnego.
- Mimo to, wolałbym wykąpać się sam - powiedział i alfa kiwnął głową na znak, że rozumie, ale mimo to nie udało mu się ukryć jednocześnie większego zawstydzenia i lekkiego rozczarowania.
- A ja wolałbym samego cię nie zostawiać.
- Dlaczego?
Jeongguk rozejrzał się po korytarzu, ale ten był teraz pusty.
- Jesteś nową omegą wśród bandy alf.
Jimin przełknął ślinę. Uważnie przyglądał się twarzy mężczyzny przed sobą.
Kiedyś wierzył, że przejęcie władzy przez omegi było na pewno zbyt krwawe. Może nie zupełnie niepotrzebne i złe, ale uważał, że można było zrobić to w jakiś inny sposób. Kłócił się z ojcem, który mówił mu, że gdy alfy panoszyły się po świecie, żadna omega nie mogła czuć się bezpiecznie.
Czy teraz pozbawił się życia w świecie wolnym od alf na poczet nowej przyszłości pełnej... strachu? Bo co, jeśli alfy były takie, jak to zapisano na kartach historii? Wcześniej czuł się osaczony, ale był na świeczniku w pokoju obrad i każdy skupiony był tylko i wyłącznie na nim. Potem przesłuchano go i czuł się nieco lepiej. Ale nie wolno mu było zapominać jak wiele osób tu żyje. Czy alfa, który wcześniej odprowadzał go do łazienki nie wspomniał, że jest świeżo po swojej rui? W każdej chwili przecież w kogoś mogła ona uderzyć niespodziewanie. Czy miał prawo czuć się bezpiecznie, wiedząc, że dosłownie na każdym kroku może czaić się niebezpieczeństwo? Co, gdyby po wejściu do łazienki zastał tam dwie alfy biorące kąpiel? Czy gdyby choć jeden z nich zachował się nieodpowiednio, drugi zareagowałby? Obroniłby go? Czy raczej pomógł dobrać się do niego? Patrząc na poważną minę Jeongguka, Jimin był skłonny uwierzyć w drugą opcję. Mimo to powiedział:
- Nie trać czasu na doglądanie mnie. Lepiej znajdź tą omegę, z którą tak lubiłeś flirtować.
Wiedział, że wyżywał się na alfie bez sensu, ale nie mógł pohamować swojego poczucia niepokoju. W końcu to Jeongguk miał większe szanse bycia z omegami zanim jeszcze wpadł w ręce Gubernatorstwa. Z iloma? Kiedy? Czy którąś kochał? Czy któraś tu na niego czekała? Wiedział, że te myśli są destruktywne, ale nie umiał się powstrzymać.
- Jesteś niemożliwy - mruknął alfa. - To ja mogę czuć się niepewnie!
- Ty?!
- Jeszcze wczoraj byłem jedyną alfą, którą znałeś. Chcąc, nie chcąc musiałeś poczuć do mnie choć małe przywiązanie. A teraz? Będziesz otoczony wianuszkiem alf lepszych ode mnie. Masz w czym wybierać - prychnął. - Może dlatego wcale nie chcesz, żebym cię pilnował?
- Zdążyłem już zapomnieć, że gadałeś straszne głupoty, ale teraz mi o tym przypomniałeś, dzięki - odparł omega i skierował się w stronę drzwi do łazienki. - Nie zawracaj sobie mną głowy, tylko idź do jakiejś swojej stęsknionej omegi! - rzucił wściekle, zanim wszedł do pierwszych, lepszych otwartych drzwi.
Miał szczęście. Trafił na jednoosobową łazienkę z wanną. Zamknął się na klucz, bo takowy na szczęście znajdował się w drzwiach i rzucił niesione ubrania Jeongguka na ziemię.
Wchodząc do ciepłej wody, myślał wcale nie o tym, że marzył o takim luksusie przez ostatnie dwadzieścia cztery godziny. Nie myślał, że jest w końcu daleko od Ośrodka-Więzienia. Myślał, że jest strasznie głupi, bo choć zna jednego, beznadziejnego alfę od tak niedawna, zdążył mu niechcący powierzyć całe swoje naiwne serce.
|Kochani, informacja o kolejnych aktualizacjach jest w pierwszym poście na mojej tablicy. Pewnie większość już przeczytała, ale przez kolejny tydzień fików nie będzie. Odsyłam do posta po więcej informacji. |
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top