agatsuma zenitsu ★ scared cat that fell for proud, little parrot.

'"Son you can't stay here"
I said, "There's someone I'm waiting for if it's a day, a month, a year"
Gotta stand my ground even if it rains or snows
If she changes her mind this is the first place she will go'

04/10/2020

PROMIENIE WSCHODZĄCEGO SŁOŃCA OCIEPLAŁY LICO MŁODZIEŃCA, który żwawym krokiem przemierzał żwirowe ścieżki prowadzące w różne zakamarki znajomego miasteczka. Cóż, żwawy krok jest drobnym niedopowiedzeniem jeśli chodzi o prawdziwą prędkość jasnowłosego. Niecały dzień wcześniej otrzymał tajemniczą korespondencję od znajomego kruka. Z każdym analizowanym słowem, jego twarz osiągała nowy odcień szkarłatu.

Pierwszy etap: niedowierzanie.

Cały czas krążył po pokoju snując teorie spiskowe mówiące o tym, że na pewno pismo dziewczyny było nie wystarczająco wyraźne i całe to wyznanie było skierowane w stronę zupełnie innego adresata. Potem uważał, że może jakiś szydzący sobie z niego osobnik, najprawdopodobniej okrutny Inosuke, postanowił zabawić się jego kosztem – teoria obalona odgórnie, patrząc na to, że ten neandertalczyk nie byłby w stanie sklecić tak składnych zdań, co dopiero pisać w sposób możliwy do odczytania!

Etap drugi: wątpliwość.

Od tak dawana marzył o tym momencie, a gdy wreszcie przyszło co do czego czuł ogromny ciężar spadający na jego ramionach. On, nikt wartościowy, musiałby od teraz sprostać oczekiwaniom tak wykwintnej kobiety jaką była (Y/N)? Musiałby stać się godnym jej mężczyzną? Nie sądził, że kiedykolwiek jego uczucie przyprawi go o mdłości zdenerwowania. Przecież nie ma nic do zaoferowania! Haori odziedziczone po Staruszku, prochy emeryta oraz ostrze trzymane przy pasie od czasów rozwiązania Korpusu Zabójców Demonów – i on miał niby cokolwiek zdziałać?

Ostatni z etapów: ulga zmieszana z nutką ekscytacji.

Minęły dobre cztery godziny od kiedy przeczytał całą treść korespondencji. Wreszcie, ułożony plecami na swoim futonie, wpatrywał się w sufit pomieszczenia. Po tylu latach, staraniach oraz wątpliwościach wreszcie uzyskał to co do tej pory było dla niego wyłącznie marzeniem. Uzyskał uczucia (Y/N). Przez dwa lata rozłąki upewniał się by choć raz na kwartał sprawić dziewczynie wizytę. Myślał, że był zbyt natarczywy zmuszając ją do takich spotkań. Jak się teraz okazało, najwyraźniej jest nieświadomym geniuszem! Dopiero teraz zaczął łączyć rozsiane na przestrzeni ostatnich miesięcy wskazówki, wskazujące na przychylność z jej strony. Sposób w jaki jej (e/c) ślepia wydawały się rozświetlać gdy przekraczał próg wypełnionego tkaninami sklepu nie mógł kłamać. Delikatny rumieniec zdobiący pyzate policzki kiedy niespodziewanie chwytał za szorstkie dłonie także powinien go zaalarmować.

A co ważniejsze, dziwnie nieregularne bicie serca powinno być ostatecznym argumentem przekonującym blondyna co do prawdziwych uczuć wybranki.

Miał przed sobą tak wiele przychylnych znaków, a jakimś cudem postanowił idiotycznie je zignorować. Co prawda, nigdy nie wiedział jak nastawiać się co do intencji (h/c) włosej – wiele razy skończył robiąc sobie zbyt wielkie nadzieję, często ze swojej własnej zachłanności. Jednak teraz mając przed sobą dowód prawdziwych intencji ukochanej na papierze, wszystko nagle układało się w jedną całość. Całość, która była najszczęśliwszym obrotem wydarzeń w całym życiu młodzieńca. Miał grono wiernych przyjaciół, stał się silny, kultywował sztukę swojego mistrza a w dodatku udało mu się zdobyć kobietę marzeń.

Zenistu wreszcie był w stanie bez wyrzutów sumienia powiedzieć, że stał się kimś.

Gdy tylko skończył kontemplować nad swoim szczęściem oraz błogo wzdychać wyobrażając sobie sylwetkę dziewczyny w swoich ramionach, doszedł do krytycznej myśli – po co wyobrażać sobie słodką (Y/N), skoro teraz może bezkarnie ją odwiedzić? Zerwał się na równe nogi, pakując najpotrzebniejsze z rzeczy nim wybiegł z zamieszkiwanego od niedawna pokoju. Nikt nie potrafił nawet dostrzec jak opuszczał miasteczko, służba w szeregach oraz dopracowywanie technik naprawdę były dla niego przydatne. Biegł bez opamiętania, dzień czy noc – teraz w końcu nie musiał bać się atakującego znienacka demona. Czy był zmęczony? Nie, gdzieżby. Mając przed sobą wizję ukochanej (Y/N)-chan wyczekującej z utęsknieniem na jego przybycie? Byłby okrutnikiem trzymając ją w tej niepewności zbyt długo!

Ah, słodka (Y/N)-chan na pewno wyczekuje mnie z otwartymi ramionami! Będę miał tak uroczą żonę jak ona! Będziemy się przytulać, całować, a potem... HO HO!

Ciemny szkarłat zawitał na czubki uszu blondwłosego mężczyzny, który ze zniecierpliwieniem wyobrażał sobie różne scenariusze przebiegu ich spotkania. Nigdy nie spodziewał się, że to dziewczyna przejmie inicjatywę. Szczerze powiedziawszy, sam od pewnego czasu szykował się do ostatecznego wyznania miłosnego – wszystko albo nic, w dużym skrócie. Jeśli tym razem odrzuciłabym jego uczucia, odpuściłby. Chciał pozostać w pamięci (h/c) włosej jako miłe wspomnienie, nie kolejny natrętny adorator i jeśli to sprawiłoby jej radość – odsunąłby się bez wahania. Choć nie bez uronienia rzeki łez.

Mimo tego jakie sprawiał wrażenie, (Y/N) to coś zupełnie innego od jego poprzednich zauroczeń.

Od początku była dla niego wyjątkowo miła, coś co zawdzięczał zapewne ekstrawaganckiej garderobie – powinien podziękować za to Staruszkowi przy następnej modlitwie. Zawsze udało mu się przyłapać ją na spoglądaniu przez ramię wprost na niego, jakby upewniała się, że rzeczywiście podąża jej śladem! Nic nie mogło być bardziej urocze niż zakłopotanie na twarzy (e/c) okiej po złapaniu na gorącym uczynku. W koszmarach wciąż ścigał go trzask złamanych przez nią żeber, gdy bez żadnego problemu poświeciła swoje ciało w obronie takiego tchórza jak on. Wtedy, w domu tego przeklętego demona z bębnami, nie potrafił zrobić nic poza patrzeniem na grymas bólu wpływający na te pyzatą twarz oraz zgrzyt połamanych kości przemieszczających się we wnętrzu ciała dziewczyny z każdym ruchem. Mimo tego, nadal szła do przodu z idiotyczną wręcz pewnością stwierdzając, że nic nie jest w stanie zaburzyć jej potęgi.

Część Agatsumy na pewno zauroczyła się w niej dla tego, że posiadała tak upragnioną przez jasnowłosego pewność siebie.

Każda, nawet najdrobniejsza czynność jaką wykonywała musiała odzwierciedlać jej dumę. Czy chodziło o zwykłe picie herbaty wieczorami po kolacji czy też pospolity patrol w jednym z mało zaludnionych miasteczek. Wykorzystywała każdą chwilę by udowodnić wszystkim wokół, że została wychowana na kogoś wielkiego – była gwiazdą, która z niecierpliwością czekała na odkrycie. Z tym zapałem nie mogła czekać długo. Z boku obserwował jak własnymi czynami wzbija się na sam szczyt, tym samym spełniając wszystkie z założonych wcześniej ambicji. Stała się Filarem Tkaniny, choć była nim wyłącznie przez kilka minut. Odegrała jedną z kluczowych ról w pokonaniu Muzana, kiedy nikt tak naprawdę nie wiedział co robiła. Kultywowała dzieło swojej matki zakładając, z tego co słyszał od miejscowych, dobrze prosperujący sklep. Pozostała w rodzinnym domu by troszczyć się o ukochanego ojca, zamiast zwiedzać cały świat tak jak robił to on!

Jesteś niesamowita, (Y/N)-chan...! Zrobiłaś to wszystko sama, nie potrzebujesz nikogo!

Chciałby tak myśleć. Być przekonanym, że jest na tyle silna by samodzielnie poradzić sobie przez resztę życia. Utrzymywać się, korzystać z młodości czy doskonalić swoje sztuki. Mimo tego, wiedział jak sytuacja wyglądała naprawdę. (L/N) była urocza, piękna, cudowna oraz niesamowita – każde z tych określeń nie mogło ująć jej osoby nawet w ułamku. Aczkolwiek prawdziwa (Y/N) przypominała mu o kolorowym szkle jakie widywał w dużych miastach. Robiące wrażenie, egzotyczne, z pozoru wytrzymałe. Jednak wystarczyło jedno silniejsze uciśnięcie i zamieniało się w drobny mak, tym samym kalecząc osobę, która odważyła się położyć na niej rękę.

Sam czuł się jak dziecko, które nieostrożnie zbierało ostre kawałki kalecząc się przy tym.

Był jedyną osobą, która wiedziała ile razy tak naprawdę wylewała łzy. Gdy wszyscy bawili się w pokoju obok, ona niemal bezszelestnie łkała za ścianą. Dzięki swojemu wybitnemu słuchowi potrafił usłyszeć wymykające się z pomiędzy muśniętych czerwoną farbą ust szlochów oraz błagań. Słyszał każda obelgę, którą kierowała pod własnym imieniem. To jak podważała swoją wartość, to jak ubliżała swoim umiejętnościom oraz to jak potrafiła znienawidzić własną twarz. Przysłuchiwał się temu wszystkiemu, nie będąc w stanie zrobić czegokolwiek by jej pomóc. Brakowało mu odwagi na wtargniecie do pokoju i wybicia jej z głowy tych wszystkich oszczerstw.

Teraźniejszy Zenitsu wciąż nie potrafił wybaczyć swojej młodszej odsłonie takiego zaniedbania.

Tak tępy jak był w tamtym czasie, tak tępy jak wciąż bywał, wciąż nie powinien lekceważyć tego co słyszał. W takiej sytuacji powinien komuś o tym powiedzieć, komuś kto byłby w stanie pomóc dziewczynie z tak głęboko zakorzenioną nienawiścią. Z trudem przełykał gorycz faktu, że najprawdopodobniej to on powinien być tą osobą. Nie ze względów narcystycznych – nie uważał się za kogoś genialnego oraz taktownego. Jednak to on słyszał i zapamiętał każde słowo jakie zawierały wypowiadane łamanym głosem mantry. Wszystkie z tych potwornych kłamstw, które do tej pory nie pozwalały mu na spokojny sen. Zawsze, nim oddał się w objęcia odpoczynku, zastanawiał się czy dziś wszystko było w porządku. Czy ktoś się jej naprzykrzał? Czy zjadła dobre śniadanie? Może wymyśliła nowy wzór tkaniny?

Czy czuje się dobrze?

Po prostu, bez żadnych głębokich dogmatów. Czy potrafiłaby bezwiednie odpowiedzieć, że czuje się cudownie. Chciałby zobaczyć w (e/c) ślepiach czystą radość, gdy ich właścicielka udzieli mu pozytywnej odpowiedzi. Ponieważ piękno (L/N) kryło się nie tylko w jej niepodważalnych względach. Tak naprawdę to sposób w jaki adaptowała się do sytuacji oraz empatia jaką wyrażała była dla niego nie do pojęcia. Jakby cały czas była krok przed nim – wiedziała co zrobi, powie czy myśli. Agatsuma był zdenerwowany przed treningiem? (Y/N) już szła w jego kierunku z dwoma kubkami herbaty, tłumacząc, że to ona potrzebuje towarzystwa, które skomplementuje jej dzisiejszą fryzurę. To wręcz niesamowite jak ktoś z pozoru zadufany w sobie tak naprawdę robił wszystko by nie pokazać prawdziwej natury altruistycznych czynów jakie robiła. Zawsze to ona czegoś potrzebowała, a jeśli to poprawiło komuś innemu nastrój – cóż, dobrze dla niego!

Ktoś powiedziałby, że przebywanie w jej obecności przez długi okres czasu obniża samoocenę – nie mogą być w większym błędzie!

Osoby, które odnajdują w tak pięknych gestach wymówkę do działań tak naprawdę nigdy nie wzięli się za to poważnie. Pamiętał każde słowo, które opuściło jej usta w trakcie ich treningu u Filara Skały. Z pozoru wymagała od niego zmiany by być godnym w walce o jej względy – egoistyczne, prawda? Ale wszystko co robiła dopowiadało kilka pominiętych w sentencjach słów. Poradzisz sobie. Masz w sobie więcej wartości niż uważasz. Jesteś dla mnie kimś ważnym.

Proszę, nie poddawaj się na mnie, Zenitsu.

I do tej pory nie potrafił się poddać. Nie ważne jak często próbował zapomnieć. Minęły w końcu dwa lata, miał prawo do wątpliwości oraz pójścia dalej. Tak desperacko jak mogło to brzmieć, Agatsuma wcale nie chciał przejść dalej. Bo nikt na tym świecie nie będzie (Y/N)-chan. Nawet jeśli zdołałby pokochać inną kobietę, nie dałby jej tak wiele miłości ile ofiarował w zaliczce dla (h/c) włosej. W życiu nie będzie w stanie odnaleźć dziewczyny takiej jak ona – oczywiście wokół było mnóstwo pięknych dam o cudownych osobowościach, po prostu żadna nie przykułaby jego uwagi tysiącem gestów tak jak (e/c) oka jednym spojrzeniem. Może brzmiał jak zakochany szczeniak, ale czy był kimś innym?

A teraz wreszcie pędził na spotkanie ze swoim ostatecznym przeznaczeniem.

Myśl o tym, że to wszystko naprawdę nie jest snem wciąż go przerastała. To oznaczało, że wreszcie będzie mógł otwarcie uświadomić świat o posiadaniu tak uroczej żony! Tak, żony. Nie miał zamiaru czekać. Wystraczająco dużo czasu spędził w niepewności by teraz zmusić się do kolejnego wypełnionego stresem okresu. Jeśli (Y/N)-chan odmówi na ten moment, z bólem, ale poczeka. Jednak jeśli jest choćby ułamek szansy, że dziewczyna przyjmie jego oświadczyny... Na samą myśl o wszystkich przeznaczonych ekskluzywnie dla zakochanych czynach, policzki blondyna zalały się szkarłatem.

Słodka (Y/N) w sukni ślubnej – to musi być zapierający w piersiach widok!

Wyobrażał sobie jak dzisiaj wyglądała. Założyła kimono? Jakąś uroczą yukatę? A może zawitała u niej nutka nostalgii i postanowiła włożyć mundur? Czegokolwiek nie wybrała był świecie przekonany, że wyglądała w tym nieziemsko. Przygotował się na natychmiastowe otoczenie jej sylwetki w pełnym czułości uścisku – cóż poradzić, był stęskniony. A teraz wszystkie uściski będą w pełni uzasadnione, przecież będzie obejmował wybrankę swego serca. Co więcej, odwzajemniająca jego namiętne uczucia! Może usłyszy jak bicie jej serca przyśpiesza? Albo jak gwałtownie nabiera oddechu na jego widok? (e/c) ślepia przeszklą się po zobaczeniu go w progu domostwa?

W głębi pulsującego w ekscytacji serca pojawiło się marzenie o pocałunku na powitanie.

Do tej pory pamięta elektryzujące draśniecie, gdy tylko poczuł na swojej skórze umalowane usta dziewczyny. Oczywiście, mógłby zrzucić to na to, że gest sam w sobie był dość czuły. Aczkolwiek, fakt, iż to akurat (Y/N) zainicjowała miłe zbliżenie przyprawiał młodzieńca o ciarki na plecach. Kochał myśleć, że zrobiła to by zbadać czy naprawdę czuje do niego coś więcej – drobna próba przed wyznaniem swych prawdziwych uczuć. Od tamtego momentu na stacji, wzrok czekoladowych tęczówek prędzej czy później skupiał się na czerwonych ustach kobiety. Niczym zakazany owoc, który codziennie go kusił. Agatsuma miał już wcześniej narzeczoną, która co prawda wykorzystała go oraz oszukała, ale tym samym posiadał pojęcie jeśli chodzi o czułe gesty. Mimo tego, był młodzieńcem dobrego wychowania! Dystryk Czerwonych Latarni odwiedzał wyłącznie w celu odwiedzenia znajomych dziewcząt z Kyōgoku ya.

Z resztą nie przyjąłby ich od nikogo innego!

Całe miasto było w stanie usłyszeć gwałtowne zatrzymanie się jasnowłosego przed znajomą bramą ozdobioną znakiem Wisterii. Skupił na sobie uwagę kilku okolicznych mieszkańców, którzy z nieukrywaną ciekawością obserwowali obrót sytuacji. Szczerze mówiąc, każdy z nich szykował się na całkiem zabawne przedstawienie. Święcie przekonani, że dziewczyna odprawi kolejnego nieudolnego amanta niemal natychmiast. Zestresowany, tyloma parami oczu obserwującymi jego poczynania, Zenitsu w końcu odważył się na zapukanie do drzwi. Niemal natychmiast usłyszał kroki podchodzące w jego kierunku od strony ogrodu.

„Zenitsu? To naprawdę ty? Co za prędkość! Byliśmy pewni, że twój wróbel nie zdążył jeszcze przylecieć z odpowiedzią, a tu proszę!" Zdenerwowanie jasnowłosego pogłębiło się wielokrotnie, gdy przed oczami spotkał przeszkodę, o której niemal zapomniał – ojciec ukochanej. A dokładniej fakt, że wciąż musiał poprosić o jego błogosławieństwo! „(Y/N) jest w pracy, ale to nic! I tak wierzę, że mamy sobie wiele do powiedzenia! Wchodź śmiało, młodzieńcze."

Mimo tego, uśmiech na twarzy (h/c) włosego w jakiś sposób dodawał mu odwagi, gdy przekraczał progi znajomego domostwa.

»»————- ★ ————-««

Jak już wszyscy, którzy spędzili choćby minutę w towarzystwie blondyna, wiedzą – ten chłopak jest chodzącym kłębkiem nerwów. Jeden zbyt głośny dźwięk jest w stanie sprawić, że przyczepi się do najbliższej osoby poszukując w niej swego rodzaju ochrony, nawet jeśli z reguły są one słabsze od niego. Nietrudno jest więc sobie wyobrazić mętlik w głowie ciemnookiego, gdy zasiadywał twarzą w twarz z ojcem swojej ukochanej. Powinien zacząć rozmowę? Jeśli tak to od czego? Dzień dobry, przyszedłem prosić o Pana błogosławieństwo? Nie, to coś co powiedziałby Tanjirō! Agatsuma w życiu nie pokusiłby się o tak prostolinijne podejście do starszego mężczyzny!

Ku niewiedzy blondyna, (e/c) ślepia sączącego herbatę rodzica cały czas obserwowały jego reakcje.

Cóż mógł powiedzieć? Nie spodziewał się, że jego córka przyjdzie do niego z wiadomością o wysłaniu tak jednoznacznej wiadomości do jednego z amantów. Tym bardziej, że zrobiła to bez jego wiedzy! Czuł się wręcz niepotrzebny! Nie ważne jak lubił Agatsumę, który od pierwszego spotkania wywołał na nim wrażenie dość zabawnej osobistości. Prawdę mówiąc, był lekko zdziwiony gdy (Y/N) oznajmiła mu, że wybrała Użytkownika Oddechu Pioruna. Nie śmiałby umniejszać jego sile czy też zasługom, mimo tego dość krzywo spoglądał na intencje młodzieńca. Ściany tego domu miały oczy i uszy, doskonale zdawał sobie sprawę z każdej rzeczy, która się w nim działa.

Wiedział więc także jak przychylnie Zenitsu zachowywał się w stosunku do Nezuko, niejednokrotnie komplementując jej urodę oraz wdzięk.

Chciałby myśleć o tym chłopcu jak o porządnym kandydacie dla jego córki, naprawdę się starał. Skoro sama powierzyła mu swoje uczucia, zapewne w trakcie ich służby wydarzyło się coś co zbliżyło ich do siebie – nie próbował negować tego, że stali się sobie bliscy. Jednak wiedział czym była młodość. Wszystko było odczuwalne kilkukrotnie intensywniej. Strach, radość czy też miłość. Dlatego podchodził do tego z dystansem, zastanawiając się co do prawdziwych intencji Agatsumy. Oczywiście, jeśli skrzywdzi jego córkę ukręci mu łeb bez zastanowienia, tu nie było nawet dyskusji. Aczkolwiek wolałby oszczędzić swojej córce jakiegokolwiek cierpienia związanego ze złamanym sercem. Przecież była jego oczkiem w głowie, oddanie jej w ręce kogoś lekkomyślnego mogło zakończyć się tragedią!

„Myśleliśmy, że twoja odpowiedź jeszcze nie dotarła! A tu proszę, pojawiasz się we własnej osobie! Naprawdę niesamowita prędkość, Zenitsu!" Starszy z mężczyzn postanowił przerwać chwilę ciszy, obserwując z uwagą jak siedzący naprzeciw młodzieniec wzdryga się gwałtownie nim przytakuje na jego stwierdzenie. „Jak już wspominałem, (Y/N) jest w sklepie, więc idealnie się składa. Miałem nadzieję na zamienienie z tobą kilku zdań zanim się zobaczycie."

(e/c) ślepia ostrożnie obserwowały każdy ruch odzianego w ciemne haori mężczyzny. Na początku wydawał się mocno zestresowany tak prywatną rozmową, jednak teraz zdawał się powoli uspokajać oraz zapewne motywować do dalszego działania. Cóż, obiecujący znak, przynajmniej na razie. Pan domostwa z cichym stuknięciem odłożył na drewniany blat swój kubek z napojem, nim opierając się łokciem o stół, objął jeden ze swoich policzków podpierając się na kończynie.

„Jak pewnie wiesz, chcę dla (Y/N) wszystkiego co najlepsze. I nie ważne jak wiele szacunku w stosunku do ciebie mogę mieć ze względu na twój udział w pokonaniu Muzan'a... Szczerze mówiąc, nie jestem przekonany czy jesteś dobrym kandydatem, Zenitsu." Od razu dostrzegł jak czekoladowe tęczówki zmętniały odrobinę w akcie zaskoczenia, gdy usta ich właściciela rozchyliły się w celu odpowiedzenia na stwierdzenie. Mimo tego, po sekundzie powstrzymał się przed komentarzem wyczuwając, że starszy z towarzystwa ma coś jeszcze do powiedzenia. „Jesteś dobrym chłopakiem, przynajmniej za takiego cię mam. Przyszedłeś tu, żeby zapewne starać się o względy mojej córki, a mimo tego miewam wątpliwości czy przypadkiem nie chcesz po prostu przyjąć pierwszej kobiety jaka odwzajemni twoje zaloty. Z tego co pamiętam od zawsze miałeś słabość do kobiet, nie mogę pozwolić mojej córce na poślubienie człowieka, który szuka pierwszej lepszej małżonki."

Przez tyle lat pracował naprawdę ciężko by pozbyć się brzemienia podrywacza oraz nieudolnego amanta. Kiedyś szukał kobiety, która będzie na tyle łaskawa by rzucić na niego okiem. Nie raz, błagał na kolanach by z litości pozostały przy jego boku. Zawsze kończył z poobijaną twarzą oraz żegnany obelgami ze strony każdego świadka tak niesmacznych akcji. Upokorzony, pobity oraz wyklęty. Nikt nie spoglądał za siebie by zobaczyć jak wiele krzywdy wyrządzały ich słowa oraz czyny. Nie doświadczył ludzkiej empatii ze strony rówieśników.

Lecz to wszystko zmieniło się w momencie, gdy napotkał na swojej drodze (Y/N).

Bywała opryskliwa, nieraz okrutna wręcz. Często na niego krzyczała, jeszcze częściej spoglądała na niego z obrzydzeniem – zwłaszcza, gdy narzucał się Aoi albo Kanao. Nawet nie zaczynając o tym jak poturbowany kończył po każdej sesji treningowej w jej towarzystwie. Ale w żadnej z tych czynów nie wyczuwał nawet odrobiny nienawiści. Każdemu z nich towarzyszyła wyłącznie lekka irytacja połączona z rozbawieniem. (Y/N) zawsze spoglądała za siebie by zobaczyć jak odebrał każdy z jej gestów, tym samym pokazując jak ważne jest dla niej jego dobro. Dawała mu szansę jakiej nie dostał nigdy wcześniej. Szansę na stanie się kimś kto nie będzie musiał błagać o czyjąś afekcje na kolanach. Kogoś, kto stanie się obiektem westchnień oraz uwielbienia – tym samym stając się lepszą wersją siebie. Nie spotkał, i nie spotka, innej kobiety, która byłaby dla niego tak ważna jak (L/N). Mógłby przeszukać cały świat, ale i tak nie będzie w stanie odnaleźć damy będącej choć w części tak cudowna jak ona. Nezuko była urocza, Aoi miała wiele wdzięków, Kanao dzierżyła naprawdę unikalne usposobienie.

Ale żadna z nich nigdy nie spojrzała na niego tak jak (Y/N).

Z ciepłem, nadzieją, a nawet odrobiną ekscytacji. Była zaciekawiona tym jakim człowiekiem się stanie. Jak będzie wyglądał, jak będzie się zachowywał czy jak będzie rozbrzmiewał jego głos. W odrobinie swojej samolubności, chciał także uważać, że była zaintrygowana czy wciąż będzie ją kochał. I odpowiedź była wieczysta od momentu, gdy zobaczył szkarłatne usta unoszące się w pogodnym uśmiechu. Drobny gest przeznaczony wyłącznie dla niego, stał się czymś co obróciło życie ciemnookiego do góry nogami. To moment, w którym przysiągł swoje oddanie tylko i wyłącznie tej kobiecie. Ponieważ była jedyną osobą, na której chciał zrobić wrażenie.

„Wiem, że jest silna. Ba, trudno się przyznać, ale jest lepsza nawet ode mnie! Mimo tego, chcę by miała kogoś kto stanie się dla niej oparciem. Kogoś kto będzie ją chronił, adorował oraz dbał o jej dobro. Nie mógłbym oddać mojej jedynej córki w ręce kogoś traktującego ją wyłącznie jako zabawkę." Nikły uśmiech wkradł się na twarz Użytkownika Oddechu Wiatru, gdy dostrzegł powolnie prostującego swoją zgarbioną sylwetkę młodzieńca. „Teraz zapytam, proszę o szczerą odpowiedź... Czy jesteś w stanie być kimś takim, Zenitsu?"

„(Y/N)-chan jest Boginią zesłaną przez Niebiosa by ocalić nas wszystkich od tego okropnego świata. Teraz, nie ma już demonów – wszystko dzięki niej, sam nie zrobiłem tam nic godnego jakiegokolwiek podziwu. Nadal trudno mi uwierzyć, że miałem choćby zaszczyt by zostać jej towarzyszem broni. Co dopiero kochankiem... Nie sądziłem, że tak dzika fantazja kiedykolwiek się spełni, Panie (L/N)!" Każde słowo wypływające z pomiędzy ust blondyna była szczerze. Mógłby owijać w bawełnę, wkupywać się w łaski mężczyzny czy też przekupić go dla błogosławieństwa. Ale po co? „Nie jestem godny serca tak cudnej kobiety jaką jest pańska córka, ale zrobię wszystko by w najbliższej przyszłości stać się kimś choćby w ułamku odpowiednim. (Y/N)-chan jest niewyobrażalnie silna... Mimo tego, wiem, że potrzebuje kogoś kto będzie w stanie pomóc jej utrzymać się stabilnie. Jestem gotowy codziennie wymieniać jej wszystkie z posiadanych przez nią zalet, pracować do upadłego by zapewnić jej byt oraz uczynić ją najszczęśliwsza kobietą na ziemi."

(h/c) włosy mężczyzna zamrugał kilkukrotnie, gdy jasnowłosy młodzieniec przed nim odsunął się od drewnianego mebla. Już chciał zapytać go o swoje następne poczynania gryząc się w język po zobaczeniu, że Użytkownik Oddechu Pioruna kłania się przed nim – czoło przyłożone do tatami oraz dłonie po bokach głowy.

„To co robiłem w przeszłości w żaden sposób nie odnosi się do tego jaką osobą jestem dziś, zrobię wszystko by to udowodnić. (Y/N)-chan postanowiła dać mi szansę na stanie się jej wybrankiem, nie mam zamiaru tego zlekceważyć czy też wykorzystać. Od momentu, gdy zobaczyłem jej uśmiech stałem się jej najwierniejszym wyznawcą! Dlatego, ośmielam się prosić o Pańskie błogosławieństwo!" Agatsuma wciąż tkwił w kajającej się pozycji, w ten sposób przepraszając starszego mężczyznę za swoje przeszłe zachowanie. Nie mógł zaoferować nic innego w ramach zadośćuczynienia za wątpliwości Pana domostwa. Nic, prócz szczerych intencji popartych otwartym wyznaniem. „Kocham (L/N) (Y/N), jest kobietą mojego życia! Jeśli kiedykolwiek skrzywdzę ją w tak okropny sposób, nie zawaham się by popełnić seppuku! To jedyne co mogę oferować w zamian."

„Zenitsu, podnieś głowę." Ton starszego z obecnych w pomieszczeniu mężczyzn nie zdradzał absolutnie nic. Odbiór pozytywny czy negatywny, musiał stawić mu czoło. Dlatego swawolnie, jakby odwlekając chwilę konfrontacji wyprostował swoje plecy. „Jeśli wciąż będziesz odnosił się do niej w taki sposób oraz dotrzymasz każdej z tych obietnic... Witaj w domu."

Czekoladowe tęczówki jasnowłosego zabłysnęły radośnie, gdy uśmiech wkradł się na przyozdobione w kilka starczych zmarszczek lico. Został zaakceptowany, dostał błogosławieństwo! Tak wiele razy w swoim życiu musiał pogodzić się z nieuniknioną porażką, nie pamiętał nawet jak wiele razy został odrzucony. A teraz, w przeciągu tak krótkiego czasu spotkało go tak wiele dobroci... A wszystko, jak zwykle, dzięki (Y/N).

„Na pewno będzie zadowolona jak cię zobaczy, taka niespodzianka poprawi jej humor! Pamiętasz gdzie iść, prawda?"

★★★★★

Dzień jak każdy inny. Rano otworzyła drzwi, rozwiesiła stroje a potem siadła przy ciemnym biurku odziedziczonym po Shinobu, tworząc kolejne kreacje. Kilka osób przewinęło się tu i ówdzie, nie raz ktoś zakupił jeden z projektów. Dni bywały monotonne, nie mogła zaprzeczyć. Mimo tego, związana z nimi błogość wystarczyła dla ukojenia serca dziewczyny. Wreszcie nie musiała bać się śmierci bliskich z ręki żądnych krwi bestii, całe reszcie zagrożeń była w stanie przeciwdziałać samodzielnie – w końcu nie bez powodu została Filarem Tkaniny!

Kruk nie wrócił do tej pory... Może ma coś do zrobienia?

Od momentu wysłania korespondencji, siedziała jak na szpilkach. Z utęsknieniem wypatrywała ciemnego ptaka na horyzoncie, w nadziei, że przyniesie odpowiedź na dość uczuciowe wyznanie jakie zaserwowała blondwłosemu amantowi. Co zajmowało mu tak dużo czasu? Zawsze odpowiadał niemal natychmiast! Niemożliwe, żeby stracił zainteresowanie, prawda? Przecież jeszcze miesiąc temu był tutaj posyłając jej maślane spojrzenie! Choć dwa lata to dość długi okres czasu... Może miał kogoś kto wcześniej wyznał mu uczucia? W końcu stał się dość przyzwoitym kandydatem na kochanka. Długie blond loki zawiązane w wysoki kucyk przykuwały uwagę młodych kobiet! Nietypowe haori dodawało mu tajemniczości, a przypięte do pasa nichirin sugerowało, że jest doświadczony w boju.

Kto nie byłby zainteresowany przystojnym wojownikiem!?

Wzdychając ciężko, poprawiła opadające na czoło pasemka, które jak na złośliwość losu wciąż przeszkadzały jej w pracy. No cóż, pracy na przemian z przerwami na wyglądanie przez okno czy aby na pewno na niebie nie szybuje znajomy kruk z wiadomością. Odrobinę żałowała, że przy ich ostatnim spotkaniu nie wyznała mu szczerze co tak naprawdę leżało na jej sercu od momentu opuszczenia pracowni Filar Insektów. Po usłyszeniu jego wyznania, ujmując to w skrócie, była oszołomiona. Jak mógł uznać, że bicie jej serca to jego ulubiony dźwięk? Z jakiej racji? Tak trywialna rzecz naprawdę dała jej do myślenia. Skoro doceniał coś tak drobnego... Czy to znaczyło, że naprawdę był poważny przy każdej z licznych prób oświadczyn?

Skoro tak, dlaczego nadal cię tu nie ma?

Spoglądając na to obiektywnie, w ciągu miesiąca mogło wydarzyć się wiele rzeczy. Mógł poznać niesamowitą kobietę, która od razu odpowiedziała na jego awanse. Nie, nonsens! W całej Japonii nie ma kobiety, która byłaby w stanie dorównać jej pod którymkolwiek z względów! Jeśli Zenitsu nie jest w stanie tego zauważyć, strata leży po jego stronie! Ostrożnie poprawiając starannie ułożoną z rana fryzurę, przeklinała w myślach lekceważącego jej wyznanie blondyna. Za kogo on się uważał? Dostał szansę od (L/N) (Y/N)! Opornie próbowała uspokoić jedno pasemko (h/c) włosów, które wymykało się z pod kontroli. Słysząc otwierające się drzwi, próbowała szybciej ogarnąć swoją aparycję.

„Zapraszam do środka. Proszę dać mi tylko minutkę, hm?" Słyszała powolne kroki, które po chwili zaczęły zbliżać się do jej osoby. Podnosząc jedną brew, obróciła głowę w kierunku nadchodzącego klienta. „Chodzi o coś konkret-... nego...?"

„(Y/N)-chan! Nie tak powinnaś przywitać swojego narzeczonego! To okrutne!" Kobieta zamrugała kilkukrotnie, pozostawiając swoją z lekka poturbowaną fryzurę w spokoju. Gwałtownie wstała z miejsca, nim stanęła twarzą w twarz ze szczerzącym się blondynem. Czekoladowe ślepia rozszerzyły się w delikatnym zaskoczeniu, gdy ujęła policzki ich właściciela wpatrując się wprost na niego. „Czy dostanę buziaka na powitanie?"

„Lepiej wytłumacz mi dlaczego do tej pory nie odpowiedziałeś na mój list, niewdzięczniku." Mógł poczuć znajomą stróżkę potu spływająca po jego skroni, gdy zobaczył grymas na twarzy ukochanej. Spodziewał się bardziej otwartego powitania...! „Pojawiasz się tutaj bez zapowiedzi i oczekujesz nagrody?"

„Ah! Posłuchaj mnie!" Odziana w dwuczęściowe haori kobieta wzdrygnęła się lekko w momencie, w którym duże dłonie jasnowłosego objęły jej własne odpowiedniki ułożone na policzkach wojownika. „Gdy tylko dostałem list ruszyłem, żeby cię zobaczyć! Nawet nie pomyślałem o wysłaniu odpowiedzi..."

Naprawdę był jak zganiony szczeniak. Pomimo definitywnej różnicy wzrostu miała wrażenie, że to ona górowała nad ponadprzeciętnie wysokim ciemnookim. Widząc skruszoną mimikę zdobiącą tak drogie jej sercu lico, westchnęła błogo nim ostrożnie stanęła na czubku palców składając krótki pocałunek na czubku szpiczastego nosa blondyna. Parsknęła śmiechem po zobaczeniu intensywnego szkarłatu wpływającego na policzki nerwowego amanta.

„Cóż, nic nie poradzimy na to, że jestem tak nieodparta, prawda? Wzbudzam w człowieku tak skrajne uczucia swoją niepowtarzalnością!" Posiadacz czekoladowych tęczówek mógł przysiąc, że rozpływa się po jednym spojrzeniu na tak uradowaną twarz oficjalnej już ukochanej. Zwłaszcza, gdy nadal miał w dłoniach jej drobne odpowiedniki. „Tym razem chyba muszę ci wybaczyć, w końcu to ja spowodowałam to niedopatrzenie – nieumyślnie, ale jednak biorę za to odpowiedzialność."

„(Y/N)-chan, wyjdź za mnie."

Nagła, pełna powagi sentencja, przyprawiła posiadaczkę szkarłatnego ostrza o drobny zawał. (e/c) oczy rozszerzyły się w szoku, gdy delikatny róż zdobił lico ich właścicielki. Nieśmiało wręcz, spojrzała w górę by spotkać się z przeszywającym spojrzeniem ślepi wybranka, który szczelnie objął obie z jej dłoni. Nie wiedziała co powiedzieć, gdy dostrzegła specyficzną zależność. Im szybciej biło jej serce, tym łagodniejszy stawał się wzrok czekoladowych tęczówek.

Myśl o tym, że taka drobnostka wywierała na nim takie wrażenie... Sprawiła, że (Y/N) była gotowa rzucić wszystko i pójść za nim na drugi koniec świata.

Całe życie stawiała przed sobą wygórowane oczekiwania, biczując się za każdą nieudaną próbę ich osiągnięcia. Aspiracja to coś co kochała ponad życie, ale teraz... Teraz, kiedy miała wszystko co kiedykolwiek stanowiło dla niej wyzwanie, takie ckliwe drobnostki były krytyczne. Zenitsu nigdy nie wymagał od niej jakichkolwiek czynów nie z tej planety. Nie chciał pieniędzy, nie chciał też wykorzystać jej dobroci. Wymaga wyłącznie odwzajemnienia tego uczucia, które przyprawiało dziewczynę o nie małe zakłopotanie. Od zawsze pragnął tylko tego... Obiecał jej, że stanie się mężczyzną godnym jej wdzięków i nie ważne na co by nie spojrzała, przerósł jej własne oczekiwania.

„Ah... Twoje serce bije jak szalone, (Y/N)-chan...!" Gwałtownie nabrała powietrza, kiedy wysoki mężczyzna pochylił się nad jej sylwetką na tyle by ich czoła stykały się. „Naprawdę to uwielbiam...~!"

To była sekunda. Sekunda, podczas której wyczytali w swoich spojrzeniach wzajemną zgodę. Dlatego, bez dłuższej zwłoki, usta jasnowłosego ujęły muśnięte czerwoną farbą wargi ukochanej w słodkim pocałunku. (e/c) ślepia po chwili zmrużyły się kompletnie, adorując wszystkie emocje jakie starał się przelać w tak czułym geście. Sposób w jaki obejmował jej dłonie, słodkie słówka jakie mówił przy każdej okazji oraz pocałunek sam w sobie pokazywały tak wiele. Tęsknotę, radość, ukontentowanie czy też niewyobrażalne szczęście – myśl o tym, że była powodem tak wielu skrajnych uczuć wystarczyła by odwzajemniła gest z tym samym nakładem pasji.

„Twój ojciec dał nam swoje błogosławieństwo, (Y/N)-chan...~"

Miałą ochotę uderzyć go za tak melodyjnie błogi ton głosu, nie powstrzymywał się przed pokazaniem swojego zadowolenia przebiegiem sytuacji. Jednak nie była w stanie skarcić go, gdy tak czule składał pocałunki na całej jej twarzy. Policzki, żuchwa, skronie, czubek nosa a nawet czoło – nic mu nie umknęło. Jakby napawał się jej osobą... W tak troskliwy sposób, bez żadnych ukrytych zamiarów. Czysta radość z możliwości pokazania jej swych prawdziwych uczuć.

„Nigdy nie sądziłam, że znajdziesz sobie uroczą żonę, Zenitsu. A tu proszę, dostałeś najurodziwszą z kobiet na tym świecie – szczęściarz z ciebie, hm?"

„Ah, nawet nie wiesz jaki, (Y/N)-chan."

»»————- ★ ————-««

Młody Agatsuma nigdy nie sądził, że kiedykolwiek naprawdę znajdzie się kobieta, która obdarzy go uczuciem znając wszystkie z jego wad czy niezdrowych przyzwyczajeń. Gdziekolwiek się pojawiał, zdawał się odstraszać wszystkie przedstawicielki płci żeńskiej swoim natarczywym podejściem. Cóż, patrząc na to z teraźniejszej perspektywy... Matko, jak bardzo cieszył się, że tak wiele kobiet postanowiło zabawić się jego kosztem! Oczywiście, mówiąc pół żartem – naprawdę nie lubił być traktowany jak zabawka! Warto zapytać dlaczego, prawda?

Gdyby nie to, nie stałby się najszczęśliwszym mężczyzną na ziemi!

W dniu, kiedy (h/c) włosa oficjalnie stała się jego małżonką, zaczął wierzyć w karmę jeszcze namiętniej niż do tej pory. Świecie przekonany, że wszystkie z tych niepowodzeń były wyłącznie zapłatą za tak cudowną przyszłość. Bez demonów, w przyjaznym miejscu a co ważniejsze, stojąc u boku kobiety swoich marzeń. Dzień w dzień budził się instynktownie zerkając na bok. Zawsze wzdychał błogo po zobaczeniu spokojnie drzemiącej małżonki, która uwielbiała sypiać z głową na jego barku. Czy to bolało? Bolało, to mało powiedziane – był świecie przekonany, że w tym tempie odpadnie mu ramię! Ale czy rozważał poproszenie jej o zmianę pozycji? Ha ha, czy to żart? Każdy dotyk z ręki (Y/N)-chan był święty i powinien być czczony bez względu na swoją postać!

Nie potrafił uwierzyć, że codziennie budzi się mając w ramionach centrum tego świata.

Walczyła z przeklętym władcą demonów, miała na ciele wiele blizn po poważnych obrażeniach oraz wciąż szlifowała swój fechtunek. Mimo tego, każdego poranka dla Zenitsu stawała się najbardziej kruchą osóbką jaką kiedykolwiek spotkał. Niepohamowana żądza ochronienia jej przed jakimkolwiek niebezpieczeństwem sprawiała, że zawsze po przebudzeniu otaczał braki kobiety w uścisku, tym samym zmuszając ją do położenia się na jego torsie. W jaki sposób to miało ją ochronić? Nikt nie wiedział, nawet sam małżonek. Ale czy powstrzymało go to przed codziennym rytuałem? Ktoś tu chyba naprawdę lubi żartować.

„Zenitsu, przysięgam na Boga, jeszcze raz nie pozwolisz mi wstać z łóżka, własnoręcznie cię zamorduję." Uśmiechnięty jasnowłosy, obserwował z uwagą jak jego małżonka przykuwa ogromne pokłady uwagi do porannego upiększania swojej aparycji. W oczach Agatsumy, najpiękniej wyglądała leżąc tuż obok – zwłaszcza jeśli uroczo przylegała do jego sylwetki! „Mamy obowiązki na głowie, hm?"

„Obowiązki i przyjemności, pamiętaj o równowadze, (Y/N)-chan!" Kobieta westchnęła ciężko, gdy ramiona ukochanego leniwie otoczyły jej talię, a sam mężczyzna oddał się drugiemu ulubionemu zajęciu każdego poranka – składaniu niezliczonej ilości pocałunków na całej twarzy oraz szyi (e/c) okiej. „Ah, czy czuję wisterię? Taki ładny zapach do pracy? Mam czuć się zazdrosny?"

„Hm? A już nie jesteś? Ojejku, błąd nowicjusza." Słysząc oczywiste lekceważenie w głosie ukochanej, zmarszczył brwi w rozgoryczeniu, nim ostrożnie złapał za podbródek kobiety obracając jej lico w swoim kierunku. „Mogę w czymś pomóc?"

„Zawsze to robisz, (Y/N)-chan... Wiesz, że to niemiłe prawda?" Uśmiechnął się nikle, gdy ujął pozbawione czerwonego pigmentu usta w leniwym pocałunku, który trwał kilka długich chwil tym samym poprawiając nastrój dwójki zakochanych. „Masz szczęście, że cię lubię."

„Czy mam przytoczyć ostatnią sytuację, kiedy przez twoje pochopne wnioski musiałam przeprosić mojego dostawcę w ostatnią niedzielę? To ty masz szczęście, że cię kocham." Czubki uszu jasnowłosego zarumieniły się z lekka na wspomnienie o zawstydzającej sytuacji, w której dał odrobinkę ponieść się emocjom – biedny kurier wyglądał na przerażonego po skończonej pogawędce z Użytkownikiem Oddechu Pioruna. Chwile potem wzdrygnął się delikatnie po usłyszeniu zbliżającego się tupotu stóp. „To już pora?"

„OKAASAN, OTŌSAN, NIE MOGĘ ZNALEŹĆ MOJEJ ULUBIONEJ SPINKI!"

Dwójka dorosłych popatrzyła na siebie z rozbawieniem, gdy w progu sypialni bez żadnego ostrzeżenia zawitała drobna sylwetka, nie mając więcej niż pięć lat. Nawzajem obwiniali się za odziedziczony przez nią donośny głos, prawdę powiedziawszy obaj byli winni takiemu obrotowi wydarzeń.

„(D/N), proszę nie krzycz z samego rana – zachowuj się jak na damę przystało." Słysząc karcące słowa swojej matki, dziewczynka o blond włosach wydęła jeden z pyzatych policzków nim przytaknęła na polecenie rodzicielki. „Dziękuję. A teraz, zapraszam – wybierzemy coś z mojej kolekcji, hm?"

Zenitsu nigdy nie bywał uwielbiany przez kobiety w przeszłości, ale teraz, patrząc na dwie najważniejsze a zarazem najpiękniejsze damy w jego życiu, nie mógł być bardziej obojętny. Czekoladowe tęczówki z uwagą obserwowały jak małżonka ich właściciela czule rozczesuje każdy kołtun w coraz to dłuższych blond włosach, a (e/c) ślepia należące do małej dziewczynki w rozbawieniu przeszukują całą kolekcję ozdób swojej rodzicielki w poszukiwaniu adekwatnej drobnostki.

Ten widok wystarczał by każdego dnia swojego życia uważał się za najszczęśliwszego mężczyznę na Ziemi.

SET YOUR HEART ABLAZE!

Pojawiłam się tu tylko dlatego, że angina zawiała u mych progów, a kaszel w szkole zakończyłby się wizytą w izolatce! Dlatego czemu nie update na weekendzie? Sama już nie wiem co z moim terminarzem, ale no cóż, będzie bardzo niespodziewanie! 

hope ya all stay healthy out there,

@yurugina

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top