(11.) set my heart ablaze and give up on your pride so I can steal your love.

"Started a stranger, a love endangered
The edge of a night
The face of an angel, the heart of a ghost
Was it a dream?
I, I am a man on fire
You, a violent desire"

17/05/2020

SWOBODNIE PRZEMIEZCZAJĄC SIĘ Z POCZĄTKU ONIEŚMIELAJĄCYMI KORYTARZAMI, nie śmiała ani na chwile opuścić zadartego w górę nosa. Osoba trzecia patrząca na wyjątkowo rozgoszczoną w domostwie dziewczynę mogłaby zarzucić jej narzucanie się rodzinie gospodarza. Jednak czy był tam ktoś kto ośmieliłby się ją skrytykować? Oczywiście, że nie. Pan domu unikał (h/c) włosej jak ognia, a jego synowie byli wniebowzięci tak wygodnickim sposobem bycia ich gościa.

Mamy w kuchni dużo warzyw, kto by się spodziewał, że sąsiedzi będą tak uczynni? Może nauczę Senjurō jak je zamarynować!

Lekki, pełny gracji tupot stóp roznosił się po całej rezydencji, informując domowników o miejscu przebywania szermierz. Przez ostatnie dwa tygodnie powoli pozwalała sobie na coraz więcej. Zaczynając od niezapowiedzianego sprzątania, przez przejęcie władzy w kuchni aż po zarządzanie domowym budżetem w kwestii drobnych wydatków! Oczywiście, że się narzucała. Jednak nikt nie miał zamiaru jej powstrzymywać, do tej pory zastanawiała się dlaczego.

„Kyōjurō-san, czas na sprawdzenie rany. Mogę wejść?" Zastukała delikatnie w drewnianą ramę drzwi prowadzących do pokoju emerytowanego Filara. Po otrzymaniu potwierdzającej odpowiedzi bez wahania rozsunęła wejście. „Pamiętasz, że obiecałeś pomóc nam w zakupach, prawda? Jeśli nie czujesz się dobrze możemy pójść sami."

Jasnowłosy mężczyzna usiadł ze skrzyżowanymi nogami na ciemnoniebieskim futonie. Cały pokój wydawał się być bardzo podobny do jej własnego, może poza toaletką, która była zastąpiona drewnianą komodą. Złote tęczówki z czerwonymi obwódkami wydawały się niezwykle podekscytowane na widok urodziwej damy w progu. Sam ich właściciel był ubrany w bardzo podobny do swojego brata strój. Czerwona yukata, włożona w czarne spodnie hakama. Różniącym ich garderobę aspektem było znajome haori spoczywające na ramionach wojownika.

„Ah, (Y/N), czuję się jak nowonarodzony! Pod twoją opieką nie mogłoby być inaczej." Uśmiechnęła się ukontentowana odpowiedzią pacjenta. „Oddałbym wszystko, żeby wreszcie wyjść z tych czterech ścian, przecież wiesz. Nie mogę odpuścić takiej okazji!"

„Jeśli nie będziesz w pełni sił to nigdy nie wyjdziesz na zewnątrz, chojraku. Trochę wyczucia..." Zaśmiała się pod nosem, stawiając miskę z wodą oraz powieszony na niej skrawek materiału, na podłodze obok futonu. „Mógłbyś?"

Jasnowłosy przytaknął energicznie, zsuwając ze swoich umięśnionych ramion zarówno płomienne okrycie jak i szkarłatny materiał odzienia – odsłaniając tym samym wyrzeźbiony tors. Jakim cudem pozostał w tak dobrej formie? (Y/N) była bezwzględna, nie tracąc ani chwili, od pierwszego dnia zaczęła rehabilitację mężczyzny. Wszystko wedle sprecyzowanych instrukcji Shinobu, która co kilka dni przysyłała do niej wiadomości z zapytaniem o stan chorego, jak i o jej własne samopoczucie. Na początku ćwiczenia rozciągające, potem powolne odbudowanie kondycji. Pierworodny rodu Rengoku był utalentowanym młodzieńcem, dlatego jego powrót do sprawności nie był zbyt ciężki. Oczywiście, jeszcze daleka droga by mógł osiągnąć 90% swojej ówczesnej potęgi. Dlaczego tylko tyle? Jego urazy były przecież poważne! Liczył się z tym, że nigdy nie wróci do pełni swojej mocy.

„Twoja zdolność do regeneracji nigdy nie przestanie mnie zadziwiać. Czy to dzięki sztuce Oddechu, hm? A może wrodzone predyspozycje? Na pewno leki od Shinobu-sama też spełniają swoje zdanie." Oznajmiła, wyrzynając nasiąkniętą cieczą ścierkę, po czym przystąpiła do delikatnego rozwiązywania bandaży idola. Spotykając się z prawie zabliźnioną raną, odetchnęła z ulgą, pozwalając sobie na przemycie jej. „Czyżbym niedługo mogła liczyć na asystę w treningach? Jeśli tak dalej pójdzie szybko się mnie stąd pozbędziecie! Wasza strata, swoją drogą."

W tamtym momencie nie przejmował się utratą swojej dawnej potęgi. Liczył się dotyk łagodnych i troskliwych dłoni spoczywających na rozżarzonym torsie mężczyzny. Zważywszy na technikę walki, jego ciało od zawsze było odrobinę cieplejsze niż u zdrowej osoby. Dlatego wykorzystał ten fakt, by odciągnąć nieświadomą (h/c) włosą od prawdziwej przyczyny podwyższonej temperatury – jej samej. Cóż mógł powiedzieć? Piękna kobieta, dotykająca jego ciała. Taka sytuacja jeszcze nigdy nie miała miejsca! Oczywiście nie licząc kobiet pracujących w Rezydencjach Wisterii.

Tak miło było poczuć opuszki drobnych palców przejeżdżających po wrażliwej, zabliźnionej skórze.

Zakochanie się w niej było mu pisane, mówił o tym święcie przekonany w postronnych rozmowach z własnym bratem. Teraz stała się częścią tego domostwa, nie wyobrażał sobie rozłąki. Ale nie mógł być samolubny, nie jeśli chodziło o szczęście wybranki. Widok zadomowionej w ich progach (e/c) okiej rozczulał jego serce, ale czekało na nią o wiele ważniejsze zadanie. Przynajmniej, na ten moment. Nie interpretując tego źle, pierworodny Rengoku nie zamierzał zaniechać swych działań. Teraz gdy powraca do zdrowia, jego amory będą jeszcze bardziej wzmożone! Bo jak inaczej zdobyć serce kobiety niż przez płomienny zapał?

„O nie, czy nie mam gorączki? Duszno mi!" Oznajmił dramatycznie chwytając za dłoń dziewczyny, która wciąż spoczywała na jego torsie. Ta, w odpowiedzi uniosła pytająco brew, nim zaśmiała się pod nosem. „Jak możesz wyśmiewać chorego, jesteś okrutna..."

„Jakbym śmiała? Biedny, schorowany Kyōjurō-san. Chyba naprawdę będziesz musiał pozostać w domu... Jaka szkoda."

„Ah, dosadna jak zawsze. Od razu przejrzałaś moje drobne wyolbrzymienie, gdzie twój żarliwy humor?" Wystraszony wizją pozostanie kolejny dzień w czterech ścianach, uśmiechnął się nikle.

„Gdyby w ogóle istniał, moglibyśmy o kontemplować o miejscu jego pobytu. A teraz wybacz, muszę przygotować się do wyjścia. Ty też załóż coś cieplejszego, nie możesz złapać przeziębienia."

Dokładnie obserwował jak podnosi się z miejsca, przy okazji zabierając ze sobą przyniesione naczynie. Była rozbawiona, widział to w jej oczach. Czuł się ukontentowany takim obrotem zdarzeń - kolejny dobry dzień! W tym tempie będzie miała same dobre wspomnienia z tego miejsca. W duchu liczył na to niezmiernie. Gdy człowiek lubi jakieś miejsca, wracanie do niego jest czystą przyjemnością! I robi to coraz częściej i częściej... Powoli przywiązując się do niego.

Dokładnie tak samo jak gdy odwiedzałem twój dom, (Y/N)! Muszę wybrać się do twojego ojca, na pewno ma dużo do opowiedzenia.

Zachowanie troskliwej dziewczyny naprawdę przypominało zmartwioną pielęgniarkę, w końcu miała mnóstwo doświadczenia pracując u boku swojej rodziny w przyjmowaniu okolicznych szermierzy. Jednak sposób w jaki potrafiła utrzymać całe domostwo w ryzach przypominał mu bardziej, jakby to ująć... Bliską rolę. Nie narzekałby, gdyby mógł mieć zaszczyt stania u jej boku podczas tych zajęć. Nawet odrobinkę. Jeśli już, byłby dość uradowany.

»»————- ★ ————-««

Szum dookoła wydawał się wręcz zbawienny dla zmęczonych ciągłą ciszą uszu byłego Filara Płomieni. Rozmowy okolicznych mieszkańców wydawały się być najpiękniejszą muzyką jaką słyszał w ciągu swojego dwudziestoletniego żywota. Podążając za dyskutującymi co do listy zakupów towarzyszami wyglądał jak pięcioletnie dziecko podziwiające wszystko dookoła. Prawie zapomniał jak rażące potrafi być słońce w zenicie oraz jak duszący mógł być pył unoszący się w powietrzu przy każdym z jego kroków. Harmider tylko dodawał mu otuchy, a kolorowe osobistości wykonujące codzienne obowiązki wyłącznie dopełniały ten plastyczny, sielankowy krajobraz. Nie zdawał sobie sprawy jak bardzo tęsknił za domem!

„Jeśli się nie pośpieszymy, możemy nie dostać świeżej ryby, a bardzo chciałam zrobić ją na kolację. Ale z drugiej strony zaraz może zabraknąć dobrego tōfu... Musimy się rozdzielić!" Oznajmiła żwawo (h/c) włosa, w myślach odtwarzając listę brakujących w domostwie składników. „Wy zajmiecie się rybami, spotkamy się za parę minut pod stoiskiem ze zbożem, dobrze?"

„Tak jest, (Y/N)!" Odparli posłusznie, choć w zupełnie różnych intonacjach. Głos starszego z nich był donośny, za to młodszy brat nieśmiało spoglądał na swoje stopy cicho przytakując na prośbę.

„Cudownie!"

Nie minęła chwila, nim straciła ich z oczu. Wzruszając ramionami ruszyła do wyznaczonego przez siebie celu. Zaciskając uścisk na wiklinowym koszu, przeciskała się między wędrującymi wśród stoisk mieszkańców. Starała się nie wchodzić nikomu w drogę, w końcu prawdziwa dama nie powinna plątać się pod nogami. Oczywiście, każdemu krokowi towarzyszyła wysoko poniesiona głowa, sugerująca wyższość nieznajomej dla większości tutejszych kobiety. Miała się bać kilku spojrzeń? Za kogo ją mają?

„To ta dziewczyna, która zatrzymała się w rezydencji Rengoku, prawda?"

„Ciekawe skąd ją przywiało, podobno przyjechała wraz z najstarszym synem."

„Może to jego narzeczona!"

„Niemożliwe, na pewno już byśmy o tym wiedzieli!"

„Podobno pierworodny jest chory, może jest pielęgniarką?"

Nonszalancko przechodziła obok dyskutujących mieszczan, nie dając im satysfakcji ze zwrócenia uwagi na drobne komentarze. Szczerze mówiąc, spodziewała się o wiele gorszych słów. Jej aparycja była pochłaniania przez kilkanaście par zagorzałych tęczówek, które oceniały każdy krok dziewczyny. To miało ją wystraszyć? Jeśli już, była bardziej zdeterminowana by przyjąć nietypowe wyzwanie. Dumnie krocząc między grupkami dyskutujących, nosiła na twarzy elegancki uśmiech. Za każdym razem, gdy (e/c) tęczówki spotkały się z wpatrzonymi w ich właścicielkę ślepiami, nie cofała się – posyłała w kierunku obserwatora małe dygnięcie, skutecznie dając im do zrozumienia o swojej niepodważalnej wyższości.

Nie mogła zaprzeczyć, że zazdrosne spojrzenia ze strony młodych panien na wydaniu delikatnie mierzwiło jej ego.

Wreszcie dotarła do celu, serdecznie witając się z kobietą w średnim wieku zasiadająca za drewnianym stoiskiem. Przyglądając się wyłożonym na tacach blokom tōfu starła się dojrzeć najświeższe z nich. Po krótkich oględzinach, przytaknęła sama do siebie, przekonana co do własnego wyboru.

„Wezmę ten, ten i prawą połowę tego." Wskazała na wyłonione na drodze dokładnej selekcji kawałki w niezwykle szacowny sposób, nie chcąc urazić sceptycznej sprzedawczyni. Kobieta przytaknęła i zajęła się owijaniem wybranych bloków w papierowe opakowania.

„Czy oczy mnie nie mylą? (L/N) (Y/N), no proszę."

Słysząc swoje imię, zerknęła na bok. Przez moment przyglądała się zbliżającej się sylwetce mężczyzny, który wydawał się co najmniej rozbawiony jej widokiem. Westchnęła ciężko rozpoznając rysy, dość przeciętnego pod względem urody, starszego o parę lat młodzieńca. Nie sądziła, że napotka jednego ze swoich uciążliwych, odrzuconych adoratorów. Powitała go lekkim dygnięciem nim odwróciła spojrzenie na pakującą zakupy sprzedawczynie.

„Chłodna jak zawsze, nadal nie potrafisz okazać mężczyźnie odpowiedniego szacunku." Oznajmił z lekka zniesmaczony tak małą dawką uwagi. Na nieszczęście (e/c) okiej, kobieta nie była zbyt szybka i podała jej tylko jeden zapakowany blok zakupionego twarożku sojowego. „Jak trzyma się twój ojciec?"

„Dziękuję za troskę, ma się bardzo dobrze." Podnosząc w zdumieniu jedną brew spojrzała kątem oka na wyższego o kilka centymetrów mężczyznę. Odpowiedź ucięła krótko, dając mu do zrozumienia o swoim braku zainteresowania dalszą rozmową. Jednak uparty ciemnowłosy, nie miał zamiaru zaprzestać.

„Co sprowadza cię do miasta? Myślałem, że jesteś zbyt zajęta machaniem mieczem, żeby zainteresować się normalnymi zajęciami... Czyżbyś potrzebowała chwili czasu, aby zrozumieć kilka rzeczy?" Jak śmiał mówić do niej w tak lekceważący sposób! Trzymając swoje oburzenie na wodzy, obróciła twarz w kierunku rozbawionego młodzieńca. Jak ojciec mógł w ogóle pozwolić komuś takiemu na spotkanie z nią? „Narzeczona syna Rengoku – niezwykły tytuł dla kogoś tak rządnego uwagi jak ty, co?"

„Oh, miałam dużo czasu na przemyślenia paru rzeczy. Na przykład tego, że gdybyś sam potrafił podnieść klingę tak jak ja, nie musiałbyś wydawać majątku zgromadzonego przez swoich przodków. Ale jestem zwykłym szermierzem, nie powinnam osądzać... Pana." Słysząc każde kolejne słowo wypływające z pomiędzy czerwonych ust, brwi niedoszłego wybranka marszczyły się coraz bardziej. „Jestem tu na krótko, zlecono mi pomoc przy pierworodnym. Rozgłaszanie rumorów o moim niejakim zamążpójściu jest dość krzywdzące, nie uważasz? Ah, to bardzo przykre, że jedyną cechą osobowości jaką posiadasz jest zawistność."

„Trudno się nie zgodzić, sugerowanie twojego związku z członkiem tak wysokiego rodu bardzo im ubliża. Wciąż zajmujesz się tymi niedorzecznościami, widziałaś swoje ręce?" Oznajmił dosadnie, nieudolnie powstrzymując upust irytacji spowodowany komentarzami dziewczyny. Spoglądając na dłonie wkładające druki kawałek tōfu do koszyka, gwałtownie pochwycił jedną z nich. „Zniszczone, szorstkie a do tego z blizną. Od kiedy to przystoi damie, na którą się kreujesz?"

„Kreuję? Jestem nią." Nie zawahała się, wyrywając kończynę z uścisku napastującego ją ciemnowłosego. „Nie dotykaj mnie."

„O co ci chodzi? Robisz z tego większy problem niż jest." Wzruszył ramionami, ponownie chwytając za nadgarstek dziewczyny, tym razem trzymając go w na tyle silnym uścisku by nie mogła tak łatwo go odrzucić. „Mogę dać ci szansę, nim zupełnie zepsujesz tę buźkę. Przyjdź do mnie, dziś wieczorem. Możemy przedyskutować przy herbacie parę rzeczy, jestem w stanie wybaczyć ci to wszystko i nadal wziąć cię za żonę. W końcu za kilkanaście dni kończysz szesnaście lat. Wystarczy, że przestaniesz bawić się w samuraja."

(e/c) oka zmarszczyła brwi po usłyszeniu tak niedorzecznej propozycji opuszczającej usta natarczywego adoratora. Więc to był jego plan? Najpierw poniżyć ją publicznie, a potem okazać 'łaskę' przyjmując ją jako swoją. Czy on był chory? Poznali się rok temu – rozmawiali wyłącznie raz, a do tej pory pamiętał datę urodzenia szermierz, to nie było zdrowe.

„Twoja natrętność nie przestaje mnie zadziwiać. Odmowa jest wieczysta, kilkukrotnie Ci o tym powtarzałam. I cóż to za obusieczne komplementy? Myślisz, że potrzebuję łaski kogoś takiego jak ty? Parodii mężczyzny?" Pewna granica została przekroczona, gdy wypowiedziała te słowa. Ciemnowłosy poczerwieniał ze złości, ściskając boleśnie rękę nieporuszonej dziewczyny. „Jeśli tak traktujesz kobiety, nie dziwię się czemu wciąż nie potrafisz mnie zastąpić."

„W czym tkwi problem!? Mam dom, pieniądze, wszystko czego mogłabyś sobie zażyczyć. Wymagam tylko jednej malutkiej rzeczy, a ty wciąż nie potrafisz się zamknąć i raz w życiu tego docenić. Dlaczego musisz być taka uparta (Y/N)!?" Frustracja wylewała się w każdym jego słowie, a on sam zbliżył się do niej niebezpiecznie. „Po prostu przyjdź do mnie, zobaczysz co mogę ci zaoferować-„

„Nie. Puść mnie." Nie miała ochoty na dalszą dyskusję z nieokiełznanym emocjonalnie ciemnowłosym. Zwłaszcza, że sprzedawczyni skończyła już pakowanie wybranych przez nią produktów. „Problem tkwi w tobie i twoim toku myślenia, gdybyś miał coś poza pieniędzmi może byłbyś na tyle interesującą osobą, żebym chociaż przez minutę rozważała tę obsceniczną propozycję."

„Musisz być taka trudna? Przecież nawet twój ojciec mnie proponował-„

„Jak widać, pan (L/N) także popełnia błędy! Do tego jakie straszne!" Znajomy głos rozbrzmiewał w uszach (h/c) włosej, by chwilę potem poczuć umięśnioną sylwetkę stającą tuż za nim. Duża dłoń jasnowłosego bez problemu oderwała uwięzioną przez mężczyznę kończynę swojej wybranki, obserwując formujący się na niej odcisk. „Prosiła abyś ją puścił. Cóż sprawiło, że nie posłuchałeś tak bezpośredniej prośby?"

Czując wsparcie ze strony byłego Filara Płomieni, rozluźniła swoją napiętą sylwetkę pozwalając sobie na obdarzenie osądzającym wzrokiem nieprzyjemnego napastnika. Ciemnowłosy, przygryzł dolną wargę w rozgoryczeniu spoglądając na gromiące go, intensywne spojrzenie. Nie miał bladego pojęcia jak naprawdę rozwścieczony był pierworodny syn Rengoku.

Dotykanie bez zgody, obraźliwe wyzwiska do tego niemoralne propozycje – jak śmiał odnosić się w ten sposób do ukochanej (Y/N)?

Wywołali niemałe zamieszanie tak otwartą sprzeczką, dlatego nie umknęło to powracającym z zakupioną rybą braciom. Gdy starszy z nich spostrzegł kto jest w centrum całego chaosu, nie omieszkał w podjęciu działania. Widok tak desperackiego amanta, przyprawiał go o mdłości. Z ulgą objął (h/c) włosą, skutecznie uniemożliwiając napastnikowi kolejne próby nachalnego zachowania. Czy był zazdrosny? Nie, gdzieżby. Tak bestialskie zachowanie było czymś co powinno się tępić, nie pożądać. O wiele bardziej preferował opiekuńczy uścisk, który otrzymał z rąk zirytowanej sytuacją kobiety.

Nie dziwił się, dlaczego odmawiała każdemu kandydatowi na narzeczonego.

Patrząc na jakość walczących o jej względy mężczyzn był zadowolony z podjętych przez nią decyzji. Jak śmieli stawiać ją przed ultimatum? Spoglądając na zbliżoną do jego torsu szermierz, nie omieszkał delikatnie poprawić pasma (h/c) loków, które przez całe zamieszanie wypadło z ułożonej dziś rano fryzury. Nie była przestraszona, widział to w ciepłym spojrzeniu błyszczących ślepi zerkających w górę. Tylko odrobinę oburzona tak brutalną przeszkodą podczas zakupów.

„Nie mów, że też wpadłeś w jej sidła! Zgrywanie bohatera nic ci nie da, odrzuci cię na miejscu." Wysyczał między zębami, dramatycznie krzyżując ramiona na zakrytym przez granatowa yukatę torsie.

„Oh, jestem pewny, że gdybym się nie zbliżył skończyłbyś o wiele gorzej! (L/N) nie potrzebuje niczyjej ochrony. Tak się składa, że wychowano mnie w domu gdzie widząc napastowaną na ulicy kobietę, staramy się jej pomóc. Jak widać nie znasz takowych manier." Uśmiech na twarzy promieniującego sarkastyczną radością Filara onieśmielił przeciwnika w dyskusji. „Wybacz, zareagowałem odruchowo. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe, panienko."

„W drodze wyjątku, jestem w stanie wybaczyć." Odparła z lekkim uśmiechem, nim obróciła się w kierunku lekko speszonej sprzedawczyni wręczając jej wyliczoną co do monety sumę. „Myślałam, że powinniśmy zrobić dziś zupę miso. Co sądzisz?"

„Rozgrzewająca, a do tego dodająca sił! Przemyślane posunięcie!"

„(Y/N), wszystko w porządku...?" Obróciła głowę w stronę właściciela nieśmiałego głosu, który trzymał w rękach zakupiona przez nich rybę.

„Oczywiście, że tak, Senjurō. Ale myślę, że powinniśmy wracać do domu." Spokojny ton (h/c) włosej bez problemu złagodził poszarpane nerwy młodszego z braci, który kilkukrotnie przytaknął. „Pośpieszmy się jeśli mam jeszcze nauczyć cię jak marynować warzywa."

»»————- ★ ————-««

Stróżka potu spływała wzdłuż skroni posiadaczki czerwonego ostrza, kiedy usilnie trenowała ramiona z pomocą drewnianej atrapy. Nie mogła odpuścić sobie ani jednego dnia treningu, nie kiedy wiedziała jaki wycisk dostają jej przyjaciele pozostawieni w siedzibie. Co kilka dni otrzymywała od Tanjirō specjalnie przygotowane zapiski z opisami ćwiczeń z ostatnich sesji. Do każdego z nich dołączał także zabawne historie związane z pozostałą częścią grupy. Oczywiście nie byłby sobą, gdyby na końcu każdego listu nie dodawał wzmianki o tym jak bardzo brakuje mu obecności przyjaciółki.

Za dwa tygodnie jego bok będzie jak nowy, więc pewnie się tu wybierze. Nie mogę z nim przegrać!

Z jakiegoś powodu uwielbiała porównywać się do posiadacza żurawinowych tęczówek. Widząc jego skokowy postęp, czuła, że pozostaje w tyle. Dlatego trenowała w aspektach, które były jej największymi słabościami. A wyćwiczone zagrania dopracowywała do perfekcji, wszystko byleby móc stanąć z nim w równym starciu.

„Twoje nogi są zbyt sztywne. Kto kazał ci tak krzywo unosić łokieć?"

Zamrugała kilkukrotnie obracając się w kierunku ochrypłego głosu dochodzącego z werandy. Ku swojemu niezadowoleniu zobaczyła opryskliwego Pana domostwa, który krzyżując ramiona na klatce piersiowej spoglądał na nią z wyższością. Prawie zapomniała, że jego pokój otwiera się bezpośrednio na ogród. Wzdychając ciężko, wróciła do pozycji wyjściowej spotykając się z jasnymi tęczówkami w równym starciu. Ze zdziwieniem stwierdziła, iż to dorosły mężczyzna pierwszy postanowił się wycofać.

„Chcesz tego czy nie, to ja byłem Hashirą. I póki Kyōjurō nie będzie w pełni sił, ktoś musi wytykać ci błędy, żebyś nie zginęła szybciej niż musisz." Nonszalancko odpowiedział na wszystkie argumenty, które wypowiadało spojrzenie z lekka poirytowanych tęczówek dziewczyny. „Może i jesteś powolna, ale chyba rozumiesz co stracisz, jeśli się nie zgodzisz."

„Broda. Nie mogę na to patrzeć." Nie zawahała się przy ani jednym słowie, otwarcie pokazując swoją obojętność co do roli płomiennowłosego w domostwie. „Jedyny warunek, to że się jej pozbędziesz."

„Wychodzę z hojną propozycją, a ty ośmielasz się stawiać mi warunki?" Wzdychając ciężko przejechał dłonią, przez rozrzucone we wszystkie strony włosy. „Niech ci będzie, oby to było tego warte."

Zrezygnowany wojownik, wziął do ręki znajomą brzytwę z zamiarem niechlujnego pozbycia się niepielęgnowanego zarostu. Jego zamiary powstrzymała dłoń dziewczyny, skutecznie uniemożliwiając mu rozpoczęcie golenia. Marszczący brwi Shinjurō poddał się woli młodocianej, nie chcąc wywoływać kolejnego spięcia. Z uwagą obserwował jak odkłada ostrze na miejsce i znika wgłębi domu. Czekał kilka minut nim ponownie stanęła w progu z miską oraz ręcznikiem nim zajęła miejsce obok niego.

„Nawet mężczyzna musi dbać o swoją skórę, jeśli będzie nie przygotowana poranisz się." Wytłumaczyła motyw swoich działań, otrzymując w odpowiedzi przewrócenie oczami płomiennowłosego. „Nie narzekaj, tylko przyłóż to do twarzy na minutę."

Słuchał każdego polecenia, wiedząc, że kłótnie nie mają sensu. Z opowieści swoich synów zrozumiał, iż kompromis to nie było ulubione słowo ich gościa. Nim się obejrzał, cały zarost został pokryty czymś w rodzaju tłustej maści, a (h/c) włosa ostrożnie przejeżdżała brzytwą wzdłuż jego twarzy. Po każdym ruchu upewniała się, że skóra mężczyzny pozostawała gładka jak u niemowlaka.

„Skąd potrafisz to robić?" Zapytał, szczerze zaciekawiony jasnooki, gdy nie doznał żadnego dyskomfortu związanego z pozbyciem się zarostu.

„Mój ojciec zawsze ranił się przy goleniu, więc musiałam się tego nauczyć. Szczerze mówiąc teraz pewnie wygląda podobnie do ciebie, chyba, że ktoś się nad nim zlitował." Wypowiedź dziewczyny sprawiła, że prychnął pod nosem w rozbawieniu. „Kiedy ostatnio czesałeś włosy? Wyglądają jak gniazdo dla ptaków."

„Może trochę szacunku dla starszych, hm?" Wyprostował się dumnie, udając, że nie został urażony komentarzem ze strony (e/c) okiej. „Jak ci przeszkadzają, śmiało."

„Nareszcie mówisz coś mądrego." Odparła nonszalancko wycierając perfekcyjnie ogolone oblicze płomiennowłosego mężczyzny.

To było dziwne. Nie potrafił zaprzeczyć. Ktoś obcy dotykający jego włosów, od dawna nikt nie położył choćby palca na jego ciele – nawet właśni synowie. Co sprawiało, że dał jej wolną rękę? Nie był pewny. Na pewno przez część uciążliwych wyrzutów sumienia z powodu nieprzyjemnego incydentu pierwszej nocy. Ale druga? Tylko Bóg był w stanie wiedzieć. Czuł jak smukłe palce powoli rozplątują wielodniowe kołtuny, by chwile potem rozczesać te same pasma drewnianym grzebieniem.

„Kyōjurō też zamęczałeś treningami?" Zapytała po chwili ciszy, nie czując się aż tak niezręcznie w towarzystwie gospodarza.

„Nie. Wszystko co osiągnął, zrobił sam. Po przeczytaniu tylko trzech książek." Oznajmił bez wahania, a w jego głosie dało się wyczuć duże pokłady dumy. „Kilka stron i zdołał przewyższyć nawet mnie, który od małego nie rozstawał się z klingą."

„Naprawdę...? I dzięki temu udało mu się zostać Hashirą?" Mógł wyczuć szczere zaciekawienie swojej towarzyszki, gdy powoli kończyła rozczesywanie płomiennych loków.

„Książka to jedno, ale morderczy trening i dyscyplina to drugie. Nawet ja nie wiem, jakim cudem mu się udało – na pewno ma to po matce." Spojrzenie (e/c) tęczówek złagodniało po wspomnieniu o nieznajomej jej kobiecie. Czyli jednak miał w sobie trochę rozsądku? Uśmiechnęła się z lekka, zawiązując charakterystyczny kucyk z połowy włosów mężczyzny.

„Czyli musiała być cudowna, tak jak on." Odparła bezmyślnie, podając jasnookiemu lusterko. „Od razu lepiej, nieprawdaż?"

Złote ślepia z czerwonym obwódkami upajały się widokiem w lustrze. Brak zarostu odmłodził go co najmniej o pięć lat, a ułożone włosy przynosiły odrobinę nostalgii. Wyglądał prawie tak jak w czasach swojej świetności. W czasach, gdy Ruka wciąż była u jego boku. Wiele myślał o tym co usłyszał z ust dziewczyny, tamtej pamiętanej nocy. Na początku był agresywny, jednak po czasie zrozumiał jaki zawód przyniósł swojej ukochanej małżonce. Nie wiedział jak zabrać się za naprawę tylu lat błędów, ale widok przed nim w jakiś sposób dodawał mu odwagi.

„Senjurō miał przygotować kolację po moim treningu... Może do nas dołączysz?"

Ze zdziwieniem spojrzał na siedzącą obok (h/c) włosą, która wydawała się nie żywić do niego ani jednej kropli żalu. Przynajmniej nie mógł tego odczytać w (e/c) tęczówkach, które wydawały się współczujące wręcz. Teraz rozumiał o czym mówił jego syn, gdy przyszedł z nim porozmawiać dzień po nieprzyjemnym zdarzeniu. Zupełnie inna, a zarazem dawała mu nutę ukojenia, gdy przypominała mu o ukochanej żonie. Z tą samą gracją nie bała się wyrażać własnych myśli. Odważna w swych działaniach, piękna nawet dla najbardziej osądzającego oka – takiej kobiety chciał dla swojego niesamowitego syna.

„Zobaczymy czy nie cofniesz tej propozycji po moim treningu, dziesięć okrążeni wokół domu – już!"

Zrezygnowana dziewczyna podniosła się, posłusznie wykonując polecenia byłego Filara, który obserwował jak znika za rogiem. Pozwolił sobie jeszcze na moment zerknąć w lustro, podziwiając profesjonalnie wykonaną robotę.

Przyprowadziłaś ją tutaj, prawda Ruka? Zawsze wiedziałaś czego nam potrzeba.

»»————- ★ ————-««

Trójka bliźniaczo podobnych mężczyzn odpoczywająca w jednym pomieszczeniu była bardzo nietypowym widokiem. Całe szczęście różnice wieku pozwalały na momentalne odróżnienie poszczególnych członków rodziny Rengoku. Wymieniali się porozumiewawczym spojrzeniem podczas wieczornego popijania herbaty. Jedyna kobieta w domostwie postanowiła, że dzień przed swoim powrotem do Korpusu zajmie się ogromnymi porządkami by pozostawić to miejsce w absolutnej czystości. Korzystając z okazji, wszyscy postanowili zebrać się razem w celu omówienia sprawy, o której rozmyślał każdy z nich.

„Dzisiaj dostała wiadomość, że jutro popołudniu ktoś ją odbierze?" Pierwszy ciszę przerwał Shinjurō, upewniając się, że nie pomieszał żadnych faktów. Od tygodni ograniczył swoje spożycie alkoholu do minimum, dlatego powoli powracały do niego asekuracyjne myśli. „Nie będę miał kogo dręczyć w ogrodzie, huh..."

„To prawda..." Wymamrotał zaciskający dłonie na glinianym kubku Senjurō. „Miło było mieć kogoś do pomocy ze sprzątaniem..."

Pierworodny syn wiedział do czego zmierzał każdy z członków jego rodziny, choć bał się poruszyć ten temat w tak otwartym gronie. Był nieustraszony, ale jego własne uczucia były czymś co nie raz go przerastało. Zwłaszcza gdy okazały się być tak chaotyczne, dzień przed wyjazdem kobiety, w której się zakochał.

„Ojcze, Senjurō... Nie mam pojęcia co powinienem zrobić. Tak jak obaj wiecie, adoruję (Y/N) o wiele głębszymi uczuciami niż zwykła przyjaźń..." Oznajmił otwarcie, szukając w oczach współrozmówców odpowiedzi na dręczące go pytania. „Jest ambitną kobietą i jej duma nie pozwoli na przyjęcie oświadczyn przed spełnieniem swojego marzenia... Czy powinienem zaczekać?"

„Kyōjurō, nie masz żadnego doświadczenia w życiu, dziedzica Oddechu, a co dopiero potomka. Rusz raz w życiu tym zakutym łbem, na co ty chcesz czekać? Aż któryś z tych byczków z Korpusu cię prześcignie?" Krytykujące słowa ojca, miały w sobie zaskakująco dużo wyrozumiałości oraz chęci pomocy. „Z tego co wiem, gdy wyznasz kobiecie swoje uczucia – jesteś osobą, o której myśli przez cały czas. Chyba na tym powinno ci zależeć, jeśli ma wrócić do szeregu, racja?"

„Otōsan ma rację, aniki... Jeśli nie będziesz wymagał od niej odpowiedzi teraz, a dopiero po tym wszystkim, na pewno to doceni! Może nawet to zdecyduje o jej wyborze..." Dodał skromnie młodszy z rodzeństwa, poprawiając nerwowo kołnierz od śnieżnobiałej yukaty. „Ale ważne, żebyś wyklarował co dokładnie do niej czujesz, nie może mieć wątpliwości...!"

„Więc ustalone...! Skoro mam wasze błogosławieństwo, jutro poproszę (Y/N) o rękę!" Oznajmił rozpogodzony optymistycznym odbiorem wieści szermierz.

„Mam nadzieję, że masz jej coś do zaoferowania."

„Moją płomienną miłość!"

„Boże miej nas w opiece..." Mężczyzna w średnim wieku westchnął ciężko, chwytając się za głowę w akcie rozczarowania swoim potomkiem. „Nie przygotowałeś żadnego prezentu, prawda? Jesteś bardziej tępy niż myślałem!"

Skarcony pierworodny zaśmiał się nerwowo obserwując podnoszącą się sylwetkę ojca, który po chwili marszu otworzył swoją szafę. Buszował przez moment między zwiniętymi posłaniami oraz rozwieszonymi strojami by wyciągnąć dość starą szkatułę. Położył ją na stole, bardzo ostrożnie odkrywając wieko nim zaprezentował jego zawartość swojemu synowi.

„To powinno się sprawdzić. Nie zepsuj tego, Kyōjurō!"

»»————- ★ ————-««

Rozstanie się z pocieszną gromadką po tak długim okresie spędzonym w żywiołowym domostwie było nie lada wyzwaniem. Ale z myślą częstych wizyt w progach otwartej rezydencji, wierzyła, że pogodzi się z rozłąką. Powoli przyzwyczajała się do ponownego noszenia przy sobie ostrza oraz do zapiętego na wszystkie guziki kołnierza od munduru. Dzień był piękny, więc droga powrotna nie powinna zająć więcej niż jedną dobę. Wliczając w to czas spędzony na rozmowie z rodziną Rengoku. Zarzucając swoje tobołki na plecy, upewniła się, że otrzymany pokój został pozostawiony w nienaruszonym stanie. Ruszając w dół korytarzy nie mogła pozbyć się wrażenia iż jest tam zdecydowanie za cicho. Wzruszając ramionami pozostawiła wszystkie rzeczy w izbie, w której wciąż unosił się zapach wyśmienitego śniadania.

Czuła się zaakceptowana wśród męskiego towarzystwa, które swoją delikatność zawdzięcza stanowczej ręce Pani tego domu.

Z konsternacją postanowiła rozejrzeć się w poszukiwaniu domowników. Sprawdziła pokój swojego idola, który okazał się być pusty. W salonie także nie było duszy. Kuchnia, a nawet przód domu, wciąż były opustoszałe. Zrezygnowana pozostałymi opcjami, postanowiła złożyć wizytę do komnaty najstarszego z rodu. Tradycyjnie zapukała kilkukrotnie, a po otrzymaniu potwierdzającej odpowiedzi, weszła do środka.

„Kyōjurō? A gdzie reszta? Chciałam się pożegnać..." Oznajmiła spokojnie, powoli kierując się w stronę siedzącego na werandzie mężczyzny. Wyglądał na zamyślonego, jednak postanowiła przeszkodzić mu w zadumie poprzez zajęcie miejsca obok. „Tanjirō powinien pojawić się w każdej chwili, na pewno macie sobie wiele do powiedzenia... O Oddechu Słońca i tak dalej."

„Faktycznie, to temat, który warto poruszyć..." Lekko zmartwiona tak nieśmiałym wręcz nastawieniem jasnowłosego, pozwoliła sobie na zbliżenie się do wyprostowanej sylwetki obok.

Nic nie potrafiło opisać jego zdenerwowania. Czerwone czubki uszu, drżące dłonie oraz mrowienie, gdy mógł poczuć ciepły oddech (h/c) włosej obijający się od jego twarzy. Od pierwszego dnia wiedział, że (e/c) tęczówki będą powodem jego zgonu. A śmiech dziewczyny doprowadzi go do granic wytrzymałości. Piękny uśmiech będzie dręczyć go każdej nocy. Słodki głos nie pozwoli na skupienie. Magnetyzująca osobowość nigdy nie przestanie go przyciągać. Wreszcie odważył się spojrzeć na zmartwioną dziewczynę, czując jak zapiera mu dech w piersiach.

Jedno spojrzenie doszczętnie go zahipnotyzowało. (Y/N) była narkotykiem, którego nigdy nie miał dość.

Dumna, zarozumiała wręcz. Jak pozwolił sobie na zauroczenie akurat nią? Nie potrafił sobie przypomnieć dokładnego momentu, gdy wyklarował swe uczucia. Ale czy tego potrzebował? Nie, w żadnym wypadku. Teraz, w tym momencie, miał przed sobą kogoś kto zawrócił mu w głowie. I myśl o rozłące rozdzierała jego serce na tysiąc kawałków. Wszystkie emocje były tak silne, jakby rozpalała każdy zmysł który posiadał. A najgorsze, że nie zdawała sobie z tego sprawy.

„Wszystko w porządku?" Dlaczego wciąż musiała to robić? Sprawiać, że jego serce szalało, nawet pomimo ogromnego opanowania jakie wypracował od lat.

„Nie... Szczerze mówiąc, nic nie jest w porządku...!" Oznajmił, próbując wykrzesać w sobie choć odrobinę odwagi. (e/c) tęczówki zaświeciły się w zmartwieniu, jednak złagodniały gdy płomiennowłosy z lekkim wahaniem pochwycił dłonie ich właścicielki. „Jeśli miałbym wyjawić ci wszystkie uczucia, które chcę przekazać... Czy potrafiłabyś spojrzeć na mnie tak samo?"

„Huh...?" Jasna tęczówka zabłysły radośnie, kiedy dostrzegła wkradający się na lico kobiety róż. „Nigdy nie mogłabym odejść z twojego życia, Kyōjurō... Już ci o tym mówiłam... Ale skąd to pytanie?"

„Tej ulgi potrzebowałem... Pytasz skąd? Sam nie jestem w stanie powiedzieć jak się pojawiły. W pewnym momencie po prostu doszła do mnie realizacja... Że twoja twarz jest pierwszą rzeczą, o której rozmyślam od razu po przebudzeniu oraz tuż przed snem. Świadomość tego, że byłaś ze mną przez tak wiele czasu jest niepojętym szczęściem... Ale wbrew temu co sądzisz, jestem bardzo zachłannym człowiekiem."

Ich spojrzenia spotkały się, gdy na moment zawiesił głos. Z każdym zdaniem twarz (h/c) włosej wydawała się coraz bardziej rumiana, a serce emerytowanego wojownika biło coraz szybciej widząc tę obiecującą reakcję z jej strony. Delikatnie unosząc filigranowe dłonie do swoich ust, złożył na ich grzbietach po jednym pocałunku, nim ponownie powrócił do głaskania ich własnymi kciukami.

„Nawet po tym czasie... Chcę więcej. Pragnę codziennie cię widzieć, cały czas słyszeć twój głos, móc bez skrępowania komplementować każdy z twych cudnych aspektów. Nie masz pojęcia jak bardzo boli mnie myśl o tym, że jutro nie usłyszę twoich opowieści przy wspólnym posiłku... Nikt wcześniej nie potrafił sprawić, że zadrżę. Ale na samą myśl o tobie, cały się trzęsę." Szczere słowa, wypełnione prawdziwymi przemyśleniami uderzały w onieśmieloną dziewczynę niczym naboje. Każdy był coraz silniejszy, a nie wiedziała co jeszcze ją czeka. „Jesteś darem, którego nie jestem w stanie opisać słowami, co dopiero ofiarować ci wszystko co prawowicie powinno ci się należeć. Wizja twojego szczęścia u boku kogoś innego byłaby w stanie mnie zabić."

Płomiennowłosy po raz kolejny wlepił łagodne spojrzenie w zawstydzoną twarz ukochanej. Każde słowo, choć nieprzemyślane, było prawdą. Żałował, że nie odważył się by codziennie wyznawać swoją adorację, w kółko i w kółko, aż stanie się mantrą bez której nie będzie mógł żyć. Była tak piękna, nie potrafił powstrzymać słowotoku.

„Nie zauważasz tego co naprawdę potrafisz zdziałać, ukrywając się pod pewną siebie samoadoracją. Jesteś troskliwa, ambitna, godna podziwu jak nikt inny stąpający po tym świecie.... Ocaliłaś tak wiele osób na swej drodze nie mając o tym najmniejszego pojęcia. Jesteś wszystkim czego mógłbym zapragnąć. Chciałbym stać się kimś, komu będziesz w stanie opowiedzieć o prawdziwym bólu, który skrywasz. Pomóc ci z noszeniem tego balastu, który samodzielnie dźwigasz." Nawet nie zauważył kiedy podświadomie zbliżył się do sylwetki dziewczyny, praktycznie dotykając jej czoła swoim własnym, wciąż utrzymując kontakt wzrokowy. „Nie boję się tego powiedzieć – jesteś najpiękniejszą kobietą, na jakiej kiedykolwiek było mi dane położyć spojrzenie. Nie wiem jak wyglądała twoja rodzicielka, ale jestem pewny, że nie dość iż dorównałaś jej urodzie, to dodatkowo przewyższyłaś ją w tym aspekcie. Jesteś cudownym widokiem dla oczu, a twój charakter to najsłodszy narkotyk od którego się uzależniłem."

Było mu tak gorąco, prawie nie potrafił nabrać oddechu. Połączenie ich temperatur ciała, w tak niewielkiej odległości nie pomagało w jego sytuacji. Jednak był daleki od wycofania się. Szczerze mówiąc, pozwolił sobie na położenie jednej dłoni na tali dziewczyny, upewniając się, że ma na to pozwolenie.

„Moje uczucia nie mogą być okiełznane, nie ważne jak bardzo bym tego pragnął." Delikatnie pochwycił prawą dłoń wybranki, kładąc ją na miejscu swojego szalenie bijącego serca. „To najlepszy dowód mojego oddania jaki mogę ci dać. Zagłusza wszystko wokół mnie. Sprawia, że widzę tylko i wyłącznie ciebie. Czasami przeraża mnie ta głęboka adoracja jaką cię darzę, ponieważ nigdy wcześniej nie było mi dane jej zaznać. I już nigdy nie będzie, ponieważ ty jesteś pierwsza i jedyną."

Płomienne loki przebijały pojedyncze promienie światła, oświetlając egzotyczną tęczówkę w niezwykle hipnotyzujący sposób sprawiając, że (h/c) włosa nie potrafiła nabrać oddechu. Zapomniała jak poprawnie funkcjonować. Prawie wzdrygnęła się kiedy dłoń mężczyzny opuściła jej własną, lądując na zaczerwienionym policzku.

„(Y/N)... Czy jest cokolwiek co mógłbym zrobić przez co byłabyś w stanie mnie znienawidzić?" Nie miała pojęcia skąd wzięło się to nietypowe pytanie, jednak korzystając z nie zastanawiających się nad przebiegiem dziwnej sytuacji, szarych komórek – pokręciła głową. „Więc to obietnica."

Dłoń mężczyzny delikatnie okryła muśnięte czerwonym pigmentem usta, a złota tęczówka została przykryta powieką. Z pod na wpół przymrużonych powiek, (e/c) ślepia przyglądały się jak mężczyzna składa pocałunek na grzbiecie własnej ręki nim korzystając ze zbliżenia przykłada swoje czoło do jej własnego.

„Nie zrobię nic, czego mogłabyś żałować po przeminięciu żaru momentu... Chcę byś wiedziała, że respektuję cię w każdej podjętej decyzji i dlatego nie chce słyszeć odpowiedzi na moją propozycję nim nie spełnisz swojego marzenia. Chcę usłyszeć te słowa z ust Hashiry Tkaniny." Sięgnął za siebie, po chwili poszukiwań położyć na swoich kolanach materiałowe zawiniątko, które powoli rozwijał. „Teraz kiedy mam ten samolubny moment, posiadania twojej uwagi tylko dla siebie..."

Oczom zszokowanej szermierz ukazała się niezwykle tropikalna spinka do włosów. Dwie złote igły na których szczycie znajdował się piękny ornament przypominający kwiaty wykonane ze złota przyozdobione w czerwone kryształy. Była przepiękna, nie mogła podważyć tego faktu. Jednak po sekundzie coś kliknęło w myślach (h/c) włosej i spojrzała na zarumienionego z lekka mężczyznę z jeszcze większym zawstydzeniem.

„To ozdoba należąca do mojej matki. Obiecałem ojcu, że przekażę go komuś niezwykle ważnemu w moim życiu... A skoro dziś, stajesz się prawdziwą kobietą kończąc szesnaście lat..." Zaczął dość nieśmiało, na chwilę odbiegając wzrokiem na bok, nim wypełnione determinacją spojrzenie spotkało się z (e/c) tęczówkami. „Ja Rengoku Kyōjurō, ośmielam się skromnie zapytać o rękę tak niezwykłej kobiety jaką jesteś, (Y/N). Moja argumentacja? Zakochałem się w tobie i jestem gotowy na każde wyrzeczenie byleby dać ci wszystko czego sobie zażyczysz. Będę podporą, której potrzebujesz. Obiecuję dodawać ci odwagi w trudnych chwilach... I kochać cię, dopóki śmierć nie zapuka do mych drzwi."

Czerwone usta co chwila otwierały się by sekundę potem ponownie się zamknąć. Drobne dłonie dziewczyny zaciskały nieznacznie uścisk na przepięknej spince, nie chcąc w żaden sposób jej zniszczyć. Pierwszy raz w swoim życiu nie wiedziała co powiedzieć, jak się zachować... Nie wiedziała co czuje.

„Wierzę, że uda wam się pokonać Muzan'a... Widzę to po zapale jaki pała w szeregach Korpusu. A kiedy ten moment nastąpi, ty sama – zdrowa, pełna życia Hashira Tkaniny – odpowiesz na moją propozycję tak jak mówi ci twoje serce. Będę czekał, jestem w stanie wytrzymać miesiące, a nawet lata, bylebyś odnalazła drogę do własnego szczęścia. Preferowanie, u mojego boku."

„Ja... Dam ci wtedy odpowiedź, dziękuję... Za wszystko, Kyōjurō."

Ulga opanowała ciało zdenerwowanego uczuciowym wyznaniem mężczyzny, który nie potrafił powstrzymać dumny na widok zarumienionej (h/c) włosej. Odważył się otwarcie wyznać swe uczucia, bez zwlekania czy niepotrzebnych gierek. Zasłużyła na poznanie prawdy o jego intencjach, przecież była osobą którą pokochał – a wypowiedzenie tego na głos, zdawało się całkowicie wyryć to uczucie w jego sercu.

„Mógłbym...?" Zapytał ściszonym tonem, delikatnie chwytając za ozdobę. Po otrzymaniu przytaknięcia ze strony dziewczyny delikatnie włożył spinkę w prosto skomponowaną fryzurę – dzięki łasce swojego brata znał choćby podstawy tej sztuki. „Definitywnie rzuca się w oczy... Tak samo jak nowa właścicielka."

Nietypowy komplement sprawił, że nie mogła powstrzymać kolejnej fali zawstydzenia. Słysząc brzęczące fragmenty ornamentu, przyrzekła, że będzie strzec go ponad wszystko tym samym przysięgła nosić go codziennie – by mieć przy sobie choćby fragment uczuć, którymi darzy ją Kyōjurō. Stanie się silna, piękniejsza oraz stanie na czele wojowników w starciu z potwornym Kibutsuij'm Muazn'em.

Wszystko po to, by móc dać ci moją odpowiedź.

YOU ARE MY ANGELLLLL

DAŁAM TEMU MĘŻCZYŹNIE EDING, NA KTÓRY ZASŁUGUJE - i swear to god, i'mma cry now. Pierwszy raz kiedykolwiek postanowiłam wprowadzić tak szybko wątek wyznania w książce i wiecie co? NIE ŻAŁUJĘ NICZEGO, we gotta take that ride till the end-

Maratonik zakończony - 2/2! Przysięgam jeśli ktoś nie doceni tego płomiennego boga, pprzejdę się tam.

Czy moje rozdziały zaczynają przekraczać granice 6000 słów? IS THAT SO-

Takie, czysto teoretyczne pytanie, czy gdyby jakimś trafem jeden z przyszłych rozdziałów miał 8000 słów to lepiej rozbić go na dwa czy po prostu zostawić monstrum w spokoju? Hypothetically saying.

A teraz, THE MEMES

Mam nadzieję, że się podobało! I'mma hide ina a hole now, se ya-

@yurugina

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top