Jimin - nadal 2 lata | Jeongguk - nadal rok
Jimin
Pierwszy był Jeongguk.
Tylko jego imię jako mojego partnera zapamiętałem. Choć - o ironio! - znałem go najkrócej spośród wszystkich partnerów, których przydzielił mi System.
Do domu rodziców wracałem na maksymalnie trzy dni. Suri bardzo szybko dawała mi znać o kolejnych partnerach, z którymi byłem umówiony. Jednak pozostałem na to tak bardzo obojętny, że w momencie spotkania każdego kolejnego, w pierwszej kolejności prosiłem o sprawdzenie czasu, który mamy razem spędzić. Dostawałem najczęściej kilka tygodni, czasem zaledwie dni, w ciągu których nie miałem dużej szansy na zbudowanie z nikim normalnej relacji. A to tylko mocniej uderzało w moje serce. Bo może gdybym dostał kogoś na kilka lat, w końcu moje serce by zapomniało o moim pierwszym partnerze. Przecież nie mogłem go kochać, to niedorzeczne. System dopasował nas na chwilę, szanse na ponowne dopasowanie były naprawdę niewielkie. Chyba nawet nie słyszałem o przypadku, w którym dobrano te same osoby dwa razy.
Po tak długim czasie od pierwszego partnera, moje zrezygnowanie i rozczarowanie rosły coraz bardziej. Czasem nawet miałem ochotę wyrzucić gdzieś mój pager, aby tylko nie musieć iść na kolejne spotkanie. Nic więc dziwnego, że i tym razem miałem ochotę nigdzie nie iść, gdy ledwo wróciłem do domu rodziców, a urządzenie już podało mi informację o jutrzejszym poznaniu kolejnego partnera. Nie miałem jednak wyjścia. Nikt nie wiedział, co by się stało z osobą, która spróbuje sprzeciwić się Systemowi, a ja nie chciałem być tym, który to sprawdzi. Dlatego przespałem się, poszedłem do pracy i pojechałem podstawionym samochodem do nowego domu.
Moje zniechęcenie ustąpiło momentalnie, gdy zobaczyłem Jeongguka. Wprost nie mogłem uwierzyć, kiedy dobrze mi znajoma postać pojawiła się tuż przy mnie, będąc równie zaskoczonym. Miałem ochotę krzyczeć z radości, przytulić go i rozpłakać się jednocześnie. I w sumie... Mogłem się rozpłakać, bo jak się okazało, System zrobił mi chory żart, umieszczając nas w sąsiednich domach z różnymi partnerami. Moje serce ledwo to przyjęło do wiadomości, rozbijając się na miliony fragmentów, kiedy dostaliśmy komunikat, że nie jesteśmy tymi, których dobrał nam System.
Namjoon, który został mi dobrany aż na dwa lata, a który zjawił się niedługo po tym, nie wydawał się złym partnerem. Był przystojny, zabawny i inteligentny, o czym przekonałem się już przy naszej wspólnej kolacji. Mógł zachwycić swoją osobą każdego i zapewne uległbym jego urokowi oraz czarującemu uśmiechowi, gdyby nie... No właśnie... Nasz sąsiad. Starałem się jednak nie myśleć o młodszym chłopaku, skupiając na życiu, które zaplanował System. A z Jeonggukiem... No cóż. Pomimo szczerych chęci spotykania go choćby przypadkiem w ogródku, ograniczyłem nasz kontakt do widzenia go przez okno, kiedy wychodził do pracy. Po przyłapaniu nas pierwszego wieczora na werandzie, Namjoon poprosił mnie o nie kontaktowanie się z młodszym, bo nie czuł się komfortowo z faktem, iż za dwoma ścianami znajduje się mój były partner. Rozumiałem jego niechęć i zgodziłem się na to, starając skupić na naszym związku. W końcu mieliśmy przed sobą wspólne dwa lata i dobrze by było, abyśmy naprawdę coś razem stworzyli. Cóż, łatwiej powiedzieć, niż zrobić, bo Namjoon wcale nie ułatwiał mi tego zadania.
Szybko przekonałem się, że dobrany partner nie będzie okazywał mi aż tak wylewnie swoich uczuć. W sumie to nie okazywał mi nawet zbyt dużo zainteresowania. Z dużo większą czułością traktował znacznie ważniejszą część swojego życia - pracę. Namjoon był prawdziwym pracoholikiem, przesiadując w biurze nawet po czternaście godzin, a po powrocie siadał do biurka i... tak, nadal pracował. Czasem potrafił nie spać, całą noc uderzając palcami w klawiaturę, co słyszałem, leżąc samotnie w łóżku. Z początku mu na to pozwalałem, nie wiedząc, czy życzy sobie przeszkadzania mu, jednak zaczęło mnie to dość szybko męczyć. Dlatego zdarzało mi się go delikatnie nakłaniać do odłożenia laptopa, by spędził ze mną czas, zwykle poświęcając się wtedy rozrywkom, nazwijmy to ,,łóżkowym". Nie był moim pierwszym partnerem seksualnym, bo już drugi, z którym miałem być kilka dni, pierwszego wieczora uznał, że ma na mnie ochotę. A ja się nie sprzeciwiałem.
Także dzisiaj, po dość ciężkim dniu w przedszkolu, gdzie jedna z mam wydarła się na mnie, bo jej córka wyglądała po zabawie na podwórku jak siedem nieszczęść (no ale kto by pomyślał, że pozwolenie dzieciom na zabawę w piaskownicy skończy się próbą zakopania jednej z dziewczynek), nie miałem najmniejszej ochoty spędzać wieczoru samemu. Naszykowałem więc kolację, by hyung po pracy coś ze mną zjadł, ale ten ledwo skubnął z talerza kilka kęsów, nawet za wiele ze mną nie rozmawiając i już zamknął się w naszej sypialni, gdzie miał swój kącik do pracy. Dokończyłem więc posiłek w ciszy i posprzątałem, a następnie ruszyłem do pokoju, by przytulić się do pleców mężczyzny, który chyba bardziej w przypływie odruchu, położył lewą dłoń na mojej, otaczającej go ręce.
- Muszę to dokończyć, Jiminnie - mruknął, już uciekając z dotykiem na klawiaturę, na której jego palce śmigały z niesamowitą szybkością.
- Długo ci to zajmie? Chciałbym spędzić z tobą wieczór - wyszeptałem, wtulając policzek w jego włosy.
Proszę, nie zostawiaj mnie samego. Nie dzisiaj. Nie tego wieczoru. Nie tej nocy, gdy tak bardzo potrzebuję kogoś przy mnie.
- Godzinę... może dwie - odparł dość beznamiętnym tonem.
- Dobrze. Zaczekam - wyszeptałem i nie mając na siebie lepszego pomysłu, sięgnąłem po książkę, z którą usiadłem w fotelu w pobliżu Namjoona. Naprawdę miałem nadzieję, że choć trochę zachęcę go do pozostawienia pracy, jednak musiałem pogodzić się z tym, że będę zawsze na co najwyżej drugim miejscu.
Czekałem pół godziny. Godzinę. Półtorej. Dwie. Gdy minęło dwie i pół, już nie wytrzymałem. Mężczyzna najwyraźniej nie miał w planach dobrowolnego zakończenia pracy, dlatego wstałem, odkładając prawie skończoną książkę i siłą usiadłem mu okrakiem na kolanach, blokując mu w ten sposób dostęp do klawiatury.
- Namjoon hyung... - zacząłem niezadowolony, zaraz rozczarowując się jeszcze bardziej, gdy starszy, pomimo mojego wyraźnego zamiaru, wyprostował się nieco, aby widzieć nad moim ramieniem ekran komputera.
- Hmmm?
- Zostaw ten laptop i zajmij się mną - poprosiłem, kładąc dłonie na jego policzkach, aby niejako zmusić go do skierowania na mnie spojrzenia.
- Tylko to wyślę - powiedział, więc puściłem jego twarz i odsunąłem się nieznacznie, aby mu to ułatwić. Dwa kliknięcia i naprawdę mógł wyłączyć system, po czym skupił się już na mnie. - Już minęły dwie godziny?
- Tak... - przyznałem smutno, raczej nie widząc sensu w uświadamianiu go, że siedział przy tym nawet dłużej. Nie pora na kłótnie. Zwłaszcza, gdy potrzebowałem czyichś ramion, które mnie przytulą. Z drugiej strony... Może jeśli zawalczę o zmianę jego codziennej rutyny pracy, nasza relacja się poprawi? Zrobiłem więc smutną minę, co z moim humorem nie było wcale trudne i zacząłem bawić się kołnierzykiem koszuli, której po powrocie z pracy nawet nie ściągnął. - Naprawdę musisz tyle pracować? - zapytałem cicho, nieznacznie wysuwając dolną wargę, przyglądając się jego oczom.
Poczułem, jak mężczyzna otacza swoimi rękami mój pas, dzięki czemu przysunął mnie do siebie, aby móc przytulić, co było naprawdę przyjemną odmianą po samotnych wieczorach. Nawet lekko się uśmiechnąłem, gdy dał mi przy tym buziaka w policzek.
- A dużo pracuję? - zapytał, tak szczerze zdziwiony, że aż zrobiło mi się go żal. Bo w sumie... Jeśli on nie widzi, że ma problem, to jak mogę się na niego o to gniewać? Co najwyżej mogę się postarać, aby jakoś się z tego wyleczył.
- Co najmniej dziesięć godzin w biurze codziennie i pięć w domu? To nie jest dużo? - zapytałem ostrożnie, próbując mu wprost wskazać ogrom czasu, jaki poświęca pracy.
- To raczej moja norma - odparł, wzruszając tylko ramionami. Stanowczo będę musiał się tym zająć. - Jak chcesz spędzić wieczór? - zapytał z lekkim uśmiechem.
- Film? - zaproponowałem, nie chcąc, aby nasz wspólny czas ograniczał się tylko do seksu. - Albo pójdziemy na długi spacer do lodziarnii i potem film?
- Spacer i film. Dobrze. Tylko się przebiorę - powiedział i dał mi krótkiego całusa, po którym wstałem z jego kolan, abyśmy mogli się przygotować do wyjścia. Było już dość późno, ale nie zwracałem na to większej uwagi. Przewietrzenie się i niewielka dawka słodyczy dobrze nam zrobią.
Obaj ubraliśmy się wygodniej i wyszliśmy z naszego domu. Mimowolnie spojrzałem na posiadłość obok, jednak nie spodziewałem się zobaczyć naszych sąsiadów. Oprócz porannego wypatrywania Jeongguka, z czym zresztą powinienem skończyć, nie mogłem liczyć na spotkanie go. Poza tym teraz miałem się skupić na moim partnerze, dlatego złapałem go za rękę i poprowadziłem chodnikiem. Jednak nie zdążyliśmy nawet opuścić naszej ulicy, gdy starszy wyjął z kieszeni telefon i całkowicie skupił się na nim. Nawet nie słuchał, gdy opowiadałem mu o tym, co przydarzyło mi się dzisiaj w przedszkolu. Nerwy mi puściły w momencie, gdy na zakończenie mojej historii powiedział ,,cieszę się, że tak to się skończyło, Jimin". Pod wpływem chwili sięgnąłem po jego urządzenie i zabrałem mu je, chowając do kieszeni.
- Jimin... Muszę na to szybko odpisać - powiedział natychmiast, próbując sięgnąć do moich spodni po swoją własność.
- Znowu zajmujesz się pracą! - krzyknąłem zdenerwowany, ściągając na nas uwagę kilku mijających nas przechodniów. Mężczyzna nic sobie jednak z tego nie robił, nadal próbując dostać się do urządzenia. - Odpisz, ale zostaw już to - powiedziałem już nieco zrezygnowany, oddając mu telefon, skoro i tak nic nie wskóram.
Namjoon szybko wystukał coś na ekranie, po czym o dziwo schował urządzenie, obejmując mnie zaraz po tym.
- Przepraszam - szepnął, dając mi całusa we włosy, przez co poczułem miłe ciepło. Może jednak choć trochę mu na nas zależy i nie będzie między nami takiej przepaści? Wtuliłem się w niego chętnie, chłonąc jak najwięcej tego miłego uczucia.
- Naprawdę za dużo pracujesz hyung. Twoje zdrowie długo nie będzie się utrzymywać na dobrym poziomie, jeśli tego nie zmienisz - zauważyłem cicho, na co on pokręcił głową.
- Wszystko jest w porządku, Jiminnie. Nie musisz się o to martwić. Wymyśliłeś już jakie lody wybierzesz? - zapytał, wyraźnie chcąc zmienić temat, dlatego nie drążyłem już i pozwoliłem mu na objęcie mnie w pasie, byśmy w ten sposób mogli kontynuować naszą wędrówkę do lodziarni. Zacząłem głośno zastanawiać się nad smakiem lodów, na które mam ochotę, zaraz zaczynając opowieść, jak dzieciaki w przedszkolu grymaszą na różne smaki, nie tylko słodyczy, ale przede wszystkim obiadu. Z uśmiechem opowiadałem, jak nauczyłem jednego z chłopców jeść pałeczkami, jak innego przekonałem do warzyw, oraz o tym, jak jedna z dziewczynek przyniosła mi raz ciasteczka. Tym razem miałem prawdziwego słuchacza, który z uwagą śledził moją wypowiedź, dopytując czasem z uśmiechem o pewne kwestie. A kiedy dotarliśmy do naszego celu, byłem już w znacznie lepszym humorze. Usiedliśmy razem w boksie, gdzie zjadliśmy nasze wielkie, lodowe pucharki, a moja potrzeba bliskości ciągle rosła, przez co w pewnym sensie łasiłem się do mężczyzny, dając mu buziaki w policzki i tuląc się do niego. Chętnie też słuchałem jego przemyśleniami na temat ciekawego i miłego urządzenia tego miejsca, z rumieńcami przyjmowałem jego komplementy i... chyba pierwszy raz od dawna naprawdę dobrze się bawiłem.
Ta wspaniała atmosfera utrzymywała się przez resztę naszej wizyty w lokalu, a nawet w drodze powrotnej. Wszystko zepsuł dopiero telefon, który Namjoon znów wyciągnął, kiedy już znaleźliśm się w naszym domu na kanapie. Ja oglądałem film, a starszy ciągle stukał w ekran. Wytrzymałem to zachowanie może z połowę seansu, ale potem miałem już szczerze dość. Mruknąłem tylko coś na temat udania się do toalety, ale w rzeczywistości zaszyłem się w naszej sypialni. Wtedy znów w mojej głowie pojawił się Jeongguk. Byłem święcie przekonany, że on nigdy by się tak nie zachowywał. On by poświęcał mi uwagę i czas. On by się cieszył na nasze wspólne wieczory. On... On... On był tylko taki, jakim chciałem go widzieć. Bo przecież nie znałem go i dwanaście wspólnych godzin, w tym większość przespanych, nie dało mi żadnej wiedzy o tym, jaki ten młody mężczyzna jest. Może to, jakiego go zapamiętałem, było totalnym przeciwieństwem jego osobowości. Może tylko głupio się łudziłem, że był wyjątkowy. Może był dla mnie ważny tylko dlatego, że był pierwszym i może większość ludzi czuje takie rozdarcie jak ja. Może po prostu powinienem zapomnieć.
Długo leżałem w łóżku nie mogąc zasnąć. Namjoon chyba nawet nie zauważył, że zniknąłem, bo nadal słyszałem nieco przytłumione dialogi z filmu, a kiedy się skończył - szum wody, gdy starszy poszedł wziąć prysznic. Nie chciałem z nim rozmawiać, dlatego odwróciłem się plecami do wejścia, planując udawać, że już zasnąłem. I być może by mi się to udało, gdyby nie jego zachowanie po przyjściu do łóżka.
Namjoon wsunął się pod kołdrę obok mnie i pochylił się nade mną, składając na moich włosach kilka buziaków, a następnie objął mnie w pasie, przytulając do siebie.
- Przepraszam... Jeszcze raz. Dobranoc, kochanie - wyszeptał, głaszcząc mój policzek.
Nie mogłem już wytrzymać i powoli przekręciłem się do niego twarzą, otwierając oczy. Jeszcze nie przyciemnił nocnej lampki stojącej na jego szafce nocnej, dlatego mogłem go widzieć w nieco przytłumionym świetle. Te spokojne oczy wydawały się naprawdę żałować, przez co moje zranione serce zmiękło. Najwyraźniej dobrze zagrałem, bo mój partner wydawał się wyraźnie zaskoczony, jednak kiedy sięgnąłem jego ust, aby je delikatnie pocałować, chętnie przedłużył pieszczotę.
- Nie śpisz - zauważył cicho, kiedy moje dłonie ujęły jego twarz.
- Gniewałem się. Ale już mi przeszło - wymruczałem, znów sięgając tych słodkich warg. Były takie miękkie i przyjemne, a wielkie, męskie dłonie, które wsunęły się pod moją piżamę, przyjemnie pieściły skórę.
- Mój przepiękny chłopak potrzebuje trochę czułości? - wymruczał po części w moje usta, po części w policzek.
- Nie trochę. Bardzo, bardzo dużo - odpowiedziałem tym samym tonem, chętnie zgadzając się na takie zakończenie tego dnia. Wierzyłem, że ta skrucha starszego będzie wystarczającym dowodem na to, że może dla mnie ograniczy trochę pracę i będziemy spędzać więcej czasu razem. Tak, jak tej nocy, gdy moje ciało unosiło się i opadało na niego, domagając się więcej pieszczot od tych cudownych dłoni oraz słuchając miłych słów, wypowiedzianych niskim, seksownym głosem. Zasypiając w jego ramionach wierzyłem, że to będą dobre dwa lata.
Jednak już następnego dnia mogłem zauważyć, jak bardzo się mylę. Namjoon nie miał ani trochę zamiaru zmieniać swoich nawyków, spędzając ze mną czas raz na tydzień, częściej raz na dwa... A ja, choć tak bardzo chciałem, aby ten związek był naprawdę udany, nie potrafiłem sam siebie oszukiwać. I nawet w ramionach mężczyzny, którego dopasował mi System, ciągle miałem w głowie obraz innej osoby, która chyba na dobra zagościła w moim sercu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top