Jimin - ? | Jeongguk - ?
Jimin
Minął rok. Rok, podczas którego na mojej twarzy dużo częściej gościły łzy, niż uśmiech. Żaden poprzedni krótki związek nie wpłynął na mnie tak negatywnie, jak ten jeden z Namjoonem. Nie wiem, czy to przez to, iż mężczyzna założył, że bez sensu budować coś, co po dwóch latach i tak się rozpadnie, czy po prostu w ogóle było mu obojętne, czy ma partnera czy nie. Był zapatrzony w swoją pracę, poświęcając jej cały swój czas, a mnie sprowadził do roli ,,wyposażenia wnętrza". Nawet nie musiałem mu gotować, bo i tak albo jadł w knajpie znajdującej się tuż przy jego biurze, albo machnął kilka razy pałeczkami, by zaraz je odłożyć i popędzić do swojego ukochanego laptopa, na którym pracował do późna. W sumie nawet przestaliśmy uprawiać seks, bo on nie wychodził z żadną inicjatywą, a ja nie chciałem się wkurzać, że jego palce potrafią tylko laptopa zadowolić tak szorstkim dotykiem.
Wszystko to wpływało na moje poczucie własnej wartości, pewność siebie, ale także pogarszało samopoczucie i tworzyło coraz większą pustkę, którą pragnąłem wypełnić. Sam do końca nie wiedziałem, kiedy postanowiłem wlać w to miejsce miłość. Może tego w ogóle nie postanowiłem, a uczucie po prostu samo rosło z dnia na dzień? Może ta potrzeba stabilizacji, bliskości, ciepła - po prostu szczerych uczuć - była tak silna, bym pielęgnował w sobie emocje, jakimi nadal darzyłem mojego pierwszego partnera?
Uwagi, której nie dostawałem, zaczynałem szukać u tego, do którego nie powinienem się zbliżać. Odkąd przypadkiem spotkałem Jeongguka na tarasie w restauracji, szukałem tylko kolejnych powodów, aby znów, choćby przez chwilę go zobaczyć. Szedłem więc czasem za nim do sklepu, pod pretekstem kupienia sobie czegoś słodkiego, wychodziłem z domu popracować w ogródku lub rozwiesić pranie akurat wtedy, gdy młodszy odpoczywał na świeżym powietrzu lub po prostu patrzyłem za nim tęsknie przez okno, czekając na moment jego powrotu z pracy. I wszystko to robiłem z bolesną świadomością nieuchronnej rozłąki, bo doskonale pamiętałem, kiedy Jeongguk i jego partner mają zakończyć swój związek - w pierwszą rocznicę moją i Namjoona.
Chyba jeszcze ani razu nie ucieszyłem się, że mój partner nie miał zamiaru pojawić się w domu przed 21:00, ale dzisiaj było mi to jak najbardziej na rękę. Dla niego nie liczyło się świętowanie ze mną tego dnia, co tylko dawało mi dodatkowy powód, aby zebrać się na odwagę i czekać na ten moment, w którym będę mógł znów porozmawiać z Jeonggukiem. Dokładnie wypytałem Suri, czy mój zamiar nie złamie jakiegoś prawa Systemu, jednak po zapewnieniu mnie o braku konsekwencji, postanowiłem wcielić mój szalony pomysł w życie.
Z okna w salonie patrzyłem, jak moi sąsiedzi opuszczają swój dom. Obaj wyglądali tak, jakby właśnie zrzucili z pleców coś bardzo ciężkiego. Z szybko bijącym sercem obserwowałem, jak Taehyung kieruje się do swojego samochodu, w zasadzie bez słowa odjeżdżając. Może pożegnali się jeszcze w domu? W każdym razie Jeongguk został sam, a ja natychmiast pobiegłem na zewnątrz, aby nie uciekła mi możliwość porozmawiania z nim choćby ten ostatni raz. Bo tego pragnąłem w tej chwili najbardziej - aby móc się z nim chociaż pożegnać.
- Może wejdziesz się czegoś napić?! - zawołałem z werandy, zwracając na siebie uwagę młodszego, który zaskoczony oderwał wzrok od swojego środka transportu i spojrzał na mnie z uwagą. Rozejrzał się, jakby bał się, że ktoś jeszcze mógł mnie usłyszeć, po czym niemal biegiem dotarł do mnie, szybko chowając się wraz ze mną w domu. Jeszcze nim zamknęły się drzwi widziałem, jak obserwujące nas drony podleciały nieco bliżej mojego domu. System jak zawsze czuwał.
- Nie chcę stąd jechać... - wyszeptał Jeongguk, patrząc mi w oczy. Dzieliło nas zaledwie pół kroku, dlatego doskonale widziałem strach w jego oczach. Strach i jakby... coś jeszcze? Jakieś uczucie, którego nie potrafiłem nazwać.
- Nie stresuj się. Pytałem Suri i nie mamy zakazu spotykania się z przyjaciółmi. A przecież nimi jesteśmy - wyjaśniłem spokojnie, unosząc rękę, aby przemówić do pagera. - Suri, czy ja i Jeongguk możemy się przyjaźnić?
- Brak przeciwwskazań. - Komunikat od urządzenia był tak jasny, że nie mogłem powstrzymać radosnego uśmiechu.
- Widzisz? - zapytałem dumny, choć wiedziałem, że to, czego chciałbym naprawdę, już na pewno było niedozwolone.
Jeongguk patrzył na mnie przez chwilę uważnie, po czym podniósł rękę, jakby chciał mnie dotknąć, jednak szybko z tego zrezygnował, uciekając także wzrokiem.
- Masz coś mocniejszego, hyung? - zapytał cicho, na co natychmiast ruszyłem do kuchni, gdzie w jednej z szafek trzymałem alkohol. Czasem był mi potrzebny, gdy to wszystko mnie przerastało. Oczywiście nigdy nie szedłem do przedszkola pijany lub na kacu, jednak weekendy bywały ciężkie.
- Aż tak ci trudno po rozstaniu? - zapytałem, czując, jak moje serce nieco zakłuło z bólu. Pamiętałem, jak młodszy mówił, że nie dogaduje się ze swoim partnerem, ale może to się zmieniło? Może Taehyung odjechał tak szybko, bo tak był łatwiej?
- Z Taehyungiem? Nie wiem, który z nas cieszył się bardziej, że w końcu uwolni się od tego drugiego... ale chyba ja wygrałem - odpowiedział, w jednej chwili rozwiewając wszystkie moje wątpliwości. A ciepły uśmiech, który mi posłał, zajmując miejsce przy stole, tylko pomógł rozgonić ciemne chmury z mojego serca. - Tylko... zaraz zapewne dostanę kolejnego partnera. Z dala od... tego miejsca - dodał nieco ciszej, a ja w tym czasie zająłem miejsce naprzeciwko niego, stawiając przed nami kieliszki i butelkę soju.
- Tak... Raczej... raczej już się nie zobaczymy - wyszeptałem, nalewając dla nas alkoholu. Ręka lekko mi się zatrzęsła, zwłaszcza, że Jeongguk podniósł się i usiadł tuż obok mnie. Nie dość, że jego obecność mieszała mi w głowie, to jeszcze świadomość coraz bliższego rozstania wisiał nad nami nieuchronnie.
Jeongguk sięgnął po swój kieliszek i natychmiast go opróżnił. Ja jakoś nie mogłem się do tego zmusić i po prostu zacząłem się bawić szkłem. Bałem się powiedzieć teraz cokolwiek. Bo co bym miał? Nie mogłem powiedzieć nic, co System mógłby wykorzystać przeciwko nam, ale jednocześnie tak bardzo chciałem mu powiedzieć, co czuję.
Tak bardzo... pragnąłem powiedzieć, że... że go kocham. Ale musiałem milczeć. I to bolało mnie chyba jeszcze mocniej.
- Mi został jeszcze rok z Namjoonem. Może... później znajdę już tego ostatniego - powiedziałem w końcu, nie znajdując żadnych innych słów.
Nie wiedziałem, jaka może być reakcja młodszego na moje słowa, jednak... Pochwycenia mojej dłoni na pewno się nie spodziewałem. Jego dotyk był naprawdę łagodny i tak ostrożny, jakby bał się spażyć.
- Ostatniego, który w końcu cię uszczęśliwi - wyszeptał, posyłając mi nieznaczny uśmiech, choć jego oczy pozostały smutne. Patrząc w nie przypomniałem sobie naszą rozmowę na tarasie. Byłem tak bardzo lekkomyślny mówiąc mu dużo rzeczy, których nie powinienem. Złość, którą wtedy czułem na Namjoona popychała mnie do robienia głupstw, za które mogłem słono zapłacić. W końcu pośrednio próbowałem wyznać młodszemu moje uczucia. A tego absolutnie nie powinienem był robić. Ale... czy on wtedy też nie powiedział mi, że czuje do mnie coś więcej? Nie wprost oczywiście, jednak... Tak troszkę?
- Zaczynam wątpić, by tak było - wyznałem, nie mogąc oderwać spojrzenia od tych pięknych, brązowych oczu. Czułem, że mógłbym już tak w nie spoglądać do końca świata. A nawet jeden dzień dłużej. I kto wie, czy nie siedzielibyśmy tak jeszcze długo, gdyby nagle ciszy nie przerwała Suri, przypominająca Jeonggukowi o czekającym na niego pojeździe.
- Ach. Tak, tak... Jimin, spotkasz w końcu swoją bratnią duszę... Jeszcze tylko rok - powiedział pospiesznie, znów mocno spięty tą sytuacją. Podniósł się z miejsca, jednak na moment zawahał się, jakby nie do końca chciał to zrobić. - Chyba muszę już jechać - dodał, ale brzmiało to bardziej tak, jakby próbował sam siebie do tego przekonać.
- Mam nadzieję, że tobie też się w końcu poszczęści. Powodzenia - powiedziałem, kiedy już odprowadziłem młodego mężczyznę do wyjścia. Chwyciłem klamkę, ale jeszcze na moment pozwoliłem sobie na skrzyżowanie naszych spojrzeń, dopiero po minucie wypuszczając go.
Jeongguk ruszył prosto do czekającego na niego samochodu, jednak ciągle odwracał się, aby móc na mnie spojrzeć. Uparcie stałem w drzwiach, nie reagując na jego ostatnie machnięcie w moją stronę. Nie ruszyłem się nawet, gdy jego auto już odjechało, a ja zostałem zupełnie sam. Nie reagowałem, choć minęło kilka dobrych minut. Dopiero dron, który zatrzymał się na werandzie na wysokości mojej twarzy zmusił mnie do gwałtownej reakcji, jaką był trzaśnięcie drzwiami, a zaraz po tym wpadłem w histeryczny płacz, nie mogąc pogodzić się z tym, że moja miłość nie może być przy mnie.
Płakałem tak do późnej nocy, a kiedy Namjoon wrócił, myślał, że to była jego wina, bo nie spędził ze mną naszej rocznicy. Przepraszał mnie, jednak nie chciałem go słuchać, krzycząc na niego, by dał mi spokój i dalej rozpaczałem, mając ochotę zacząć błagać Suri, aby zlokalizowała Jeongguka i pozwoliła mi się z nim spotkać. Jednak to było niemożliwe, a przez takie zachowanie mogłem narazić naszą dwójkę na niebezpieczeństwo. Dlatego, choć moje serce odjechało wraz z Jeonggukiem jego białym samochodem, musiałem udawać, że nadal mam je przy sobie.
Każdy kolejny dzień był aż zbyt podobny do poprzedniego. Nawet nie można tego było nazwać rutyną. Raczej było tak, jakbym ciągle i ciągle przeżywał ten sam dzień. Wszystko było przewidywalne.
Dzieci w przedszkolu tak samo rozrabiały jak zawsze.
Mój dom był tak samo pusty jak zawsze.
Moje myśli były tak samo nieobecne jak zawsze.
Namjoona nie było tak jak zawsze.
Ale może to i dobrze, bo nawet się nie zorientowałem, kiedy w tej melancholii minął rok. Nie pożegnałem się nawet z Namjoonem, gdyż go po prostu nie było. Zresztą gdy tak jechałem do domu rodziców zdałem sobie sprawę, że ostatni raz rozmawialiśmy jakiś tydzień wcześniej, gdy podczas kolacji poprosił mnie o sól. I tyle. Nasz związek był jedną wielką pomyłką. Zresztą patrząc na każdy mój związek mógłbym powiedzieć, że System to jedno wielkie, śmierdzące, .... Ale przecież nie mogłem. Powinienem wierzyć i ufać, że ci, którzy to stworzyli, wiedzieli lepiej ode mnie, czym powinien być szczęśliwy związek.
Moi rodzice ucieszyli się na mój powrót, ale chyba jeszcze bardziej uradowała ich wiadomość, którą dostałem następnego dnia, o kolejnym partnerze. Nie mogłem uwierzyć, że tak szybko mi kogoś przydzielili. Nawet nie miałem czasu się pozbierać po Namjoonie. To takie niesprawiedliwe! Cóż mogłem jednak zrobić, gdy samochód mający zawieźć mnie pod odpowiedni adres, czekał przed domem?
Po drodze patrzyłem na rzędy identycznych domów, w których różni ludzie starali się jakoś funkcjonować z przydzielonymi im partnerami. Na jednym podjeździe widziałem, jak jedna dziewczyna wydziera się na drugą, na innym jakaś para obściskiwała się w najlepsze. Dlaczego System dobrał tych drugich tak dobrze, a tamte dziewczyny wyraźnie cierpiały przez to? Z czego wynikało dopasowanie? Jaki algorytm tym wszystkim kierował? I dlaczego miał on być mądrzejszy od moich osobistych uczuć?
Spojrzałem jeszcze raz na pager, na którym wyświetlał się adres. Było w nim coś niepokojącego. Moje serce biło szybciej patrząc na rząd cyfr, ale to na pewno był niepokój przed kolejnym spotkaniem. A miałem się czego obawiać, bo może przez związek z Namjoonem straciłem jakąś istotną część siebie, która pomogłaby mi zbudować z nowym partnerem coś normalnego? Może będę potrafił już tylko zwijać się w kulkę na łóżku, przez co stanę się zupełnie bezużyteczny? A jeśli nigdy nie znajdę partnera na stałe przez moje uczucia i do końca życia będę ich zmieniał?
Przez takie myśli nakręciłem się jeszcze bardziej, co z kolei spowodowało ochotę ucieczki i powrotu do domu. Z każdym przejechanym kilometrem coraz bardziej kusiło, aby wyskoczyć z pojazdu i po prostu uciec. Ale dokąd, skoro wszędzie byłem obserwowany? Dronów na niebie było znacznie więcej niż ptaków. Każde zachowanie wykraczające poza normalność zaraz było kontrolowane. Nie mogłem sobie na to pozwolić. Nie mogłem się buntować. System wiedział najlepiej, a ja powinienem mu ufać.
I być może naprawdę powinienem wierzyć w System, bo gdy auto w końcu się zatrzymało - zgłupiałem.
Pierwszą moją myślą, była radość, ale to był naprawdę krótki wybuch entuzjazmu, który szybko przerodził się w złość. To był po prostu chory i okrutny żart, inaczej nie mogłem tego określić. Jak System może nam robić coś takiego?! To po prostu nieludzkie! Okrutne! I złe! I... I...
Jak bardzo chciałem podziękować Suri, że znów pozwolili mi go zobaczyć, nawet ponownie stając się tylko jego sąsiadem.
Starałem się zachować spokój, kiedy moje nogi skierowały mnie prosto w stronę czekającego na chodniku Jeongguka. Nawet jego uśmiech nie wpływał na mnie dobrze. Czułem, jak nogi pode mną miękną, a serce dostaje palpitacji przez samą jego obecność. Jednak fakt, iż znowu miałem patrzeć, jak jest gdzieś przy mnie, ale nie może być tuż obok... To tak bardzo bolało... Czy wszystkim robiono taką sieczkę z mózgu? A może po prostu System karał za to, że moje uczucia były sprzeczne z jego założeniem?
- Chyba znów będziemy sąsiadami, hyung? - powiedział cicho młodszy mężczyzna zamiast powitania, wskazując na domek obok.
- Na to wygląda. Ja mam zamieszkać w 10130901 - powiedziałem, sprawdzając jaki dokładnie numer przydzielono mi tym razem.
- 10130901 - powtórzył Jeongguk, powoli unosząc rękę, aby spojrzeć na swój pager. - 10130901 - powtórzył ponownie, po czym spojrzał na dom, przy którym stał. - 10130901... - wyszeptał, wskazując na tabliczkę z numerem tuż przy furtce.
- 10130901... - również powiedziałem cicho, bo właśnie zaczęło to do mnie docierać, choć kilka sekund wcześniej dałbym sobie rękę uciąć, że to niemożliwe. - My... razem? - wyszeptałem w końcu, robiąc wielkie oczy.
- Suri, czy Jimin jest partnerem, którego mi teraz przydzielono? - zapytał natychmiast Jeongguk, patrząc na urządzenie na swoim nadgarstku, a ja na moment wstrzymałem oddech.
- Potwierdzam.
To się nie dzieje naprawdę.
Wybuch euforii, który nastał zaraz po tym jednym słowie wypowiedzianym przez urządzenie, był nie do opisania. Jeszcze chwilę wcześniej moje serce pękało z bólu, a teraz po prostu eksplodowało ze szczęścia. Już nic się nie liczyło oprócz tego jednego faktu - znów byliśmy z Jeonggukiem razem.
Moje ciało samo się do niego wyrwało, pokonując te dwa dzielące nas metry, bym mógł przytulić się do niego. Jego ramiona natychmiast mnie przyjęły, przyciągając jak najbliżej, a w mój nos uderzył zapach, którego choć nie pamiętałem, to tak bardzo pragnąłem. Bo Jeongguk pachniał czymś, co określiłbym mianem ,,bezpieczeństwo".
- Nie mogę w to uwierzyć. To jak... najpiękniejszy prezent pod słońcem - wyszeptałem, czując łzy w oczach.
- Jimin, Jimin, Jimin... - mruczał w tym czasie mężczyzna, a jego ciało drżało lekko, co w obecnej sytuacji łatwo mogłem wyczuć. - W końcu jesteś mój. Mój, mój, mój - powtarzał w kółko, całując moje włosy raz po raz.
- Wiesz, że wtedy na tarasie... mówiłem o tobie? - wyszeptałem, nie hamując już w ogóle łez radości. - Tak bardzo chciałem, byśmy znów zostali dopasowani! Bo cię kocham! Tak bardzo i mocno! - wyznałem, nie mając zamiaru tego w sobie dusić. W końcu System nie mógł mi nic za to zrobić. Darzenie partnera uczuciem było akceptowalne, a ja chciałem, aby młodszy o tym wiedział.
- Myślałem, że to niemożliwe - przyznał, odsuwając mnie nieznacznie, jedną ręką nadal obejmując mnie w pasie, podczas gdy druga wylądowała na moim policzku, osuszając go z łez, niemogących przestać płynąc z moich oczu. - W tamtym momencie też mówiłem o tobie. Zawsze to o tobie myślałem i zawsze to do ciebie tęskniłem. Jiminnie... też cię kocham - powiedział cicho, po czym pochylił się, aby ostrożnie złączyć nasze usta.
Być może miała być to tylko delikatna pieszczota, jednak nie pozwoliłem mu na jedynie tyle. Moje dłonie zaraz wylądowały na jego policzkach, aby przyciągnąć go do znacznie dłuższego pocałunku.
- Wejdziemy do środka? - wymruczałem gdzieś pomiędzy kolejnymi muśnięciami, nie chcąc choćby na chwilę tracić z nim kontaktu.
Musieliśmy jednak wytrzymać jeszcze kilka sekund, o czym młodszy mi przypomniał, kiwając głową z uśmiechem i natychmiast poprowadził nas do drzwi, gdzie machneliśmy pagerami przy zamku i już mogliśmy znaleźć się w środku. Nasze usta znów się spotkały, stęsknione tym krótkim rozstaniem. Tym razem całkowicie oddałem mu inicjatywę, dostosowując się do tego wolnego, delikatnego tempa, za sprawą którego jeszcze silniej odczuwałem wszystkie miłe doznania.
- Ostatnim razem... mieliśmy bardzo mało czasu - wymruczałem, starając się nie przerywać pocałunku. - Musimy nadrobić wszystkie rzeczy, których nie zdążyliśmy zrobić.
- Zjeść razem ramen, obejrzeć jakiś film... - zażartował natychmiast Jeongguk, opierając na moment swoje czoło o moje. Jednak nie tylko jego oczy przykuły w tej chwili moją uwagę, ponieważ dłonie młodszego zawędrowały na moje boki, kierując się na biodra, skąd udały się prosto pod koszulkę. Przymknąłem oczy, drżąc od samego dotyku jego palców na mojej skórze. Poczułem także oddech na szyi, gdy mężczyzna zbliżył się do mnie, szepcząc prosto do mojego ucha:
- Wypieścić całe twoje piękne ciało.
Jego usta zaraz znalazły się na mojej szyi, składając tam jeden, drugi, trzeci i kolejne pocałunki. Najpierw były to zwykłe muśnięcia, ale w końcu przerodziły się w nieco mokre. Ostatni nawet bardziej przypominał liźnięcie, co tym mocniej na mnie działało.
- Jiminnie - wyszeptał, lekko już zdyszanym tonem, powoli kierując nas w stronę kanapy, na której dość szybko wylądowaliśmy. Nie miałem nic przeciwko, wzdychając z przyjemności, gdy jego usta ponownie zaczęły swoją wędrówkę po mojej skórze. Ale tym razem nie miałem zamiaru być pasywny, przez co moje dłonie również wylądowały pod materiałem przysłaniającym ciało Jeongguka, chcąc być jak najbliżej niego. Powoli, dotykając się, całując i pieszcząc, szliśmy coraz dalej. Gdy dłoń Jeongguka wylądowała na mojej nodze, chętnie go nią objąłem, aby dać mu dostęp do moich pośladków, które zaraz zostały wypieszczone tym subtelnym dotykiem. Nie spieszyliśmy się, badając niemal każdy centymetr naszych ciał, jakbyśmy ze szczegółami chcieli się ich nauczyć. Moje usta same szeptały jego imię, błagając o niezaprzestawanie pieszczot, za sprawą których było mi tak nieziemsko. Kanapa nie dawała nam możliwości odsunięcia się od siebie na większą odległość, co w tej sytuacji stanowczo było sporym plusem.
Całe to powolne poznawanie się trwało naprawdę długo i skończyło się mocno wyczekiwanym orgazmem. Choć nie było w tym gwałtowności, jaką znałem z poprzednich stosunków, czułem się dużo lepiej. Bezpieczniej, pewniej, po prostu bardziej kochany. Bo przecież Jeongguk sam to powiedział - odwzajemnia moje uczucia, a to one stanowiły podstawę dobrego i udanego seksu. Widziałem doskonale, że nie tylko mi było tak dobrze, bo Jeongguk często przymykał oczy, mrucząc cicho z zadowolenia, kiedy moje dłonie sunęły po jego ciele, a usta tworzyły kolejne mokre ścieżki. Nasze ubrania wylądowały z dala od nas, aby nie ograniczały naszych eksploracyjnych zapędów, dzięki czemu mogłem podziwiać kształty młodszego, tak idealnie stworzone przez naturę i wyrzeźbione przez ich właściciela. Sam nie mogłem się poszczycić tak pięknymi nierównościami, ale to w niczym nam nie przeszkadzało, aby się sobą cieszyć.
Choć tej nocy przeżyliśmy tylko jeden orgazm, przez całą tę wielką grę wstępną, nasze pragnienie bycia jak najbliżej, tęsknotę, ale chyba przede wszystkim przez miłość, którą się darzyliśmy, śmiało mogłem powiedzieć, że było to uczucie dużo intensywniejsze niż setki innych finałów. Nie miałem już kompletnie siły, kiedy wypocony i zmęczony, pozwoliłem Jeonggukowi na przekręcenie nas na tej kanapie, bym mógł wylądować na nim. Właśnie w takiej pozycji zasnęliśmy, tuląc się do siebie. Zmęczeni, ale chyba najszczęśliwsi na świecie.
Następnego ranka obudziło mnie mocne ściskanie mojego ciała oraz subtelny dotyk na ramieniu. Uniosłem głowę, nie do końca świadom gdzie jestem, a przede wszystkim - z kim. Jednak widok dobrze mi znanych ciemnych włosów oraz delikatne pocałunki na ramieniu szybko przypomniały mi wczorajszy wieczór. Dlatego z radością przesunąłem się trochę, aby móc złożyć kilka pocałunków na torsie Jeongguka.
- Dzień dobry - powiedziałem cicho.
- Dzień dobry, hyung - odpowiedział, szybko przysuwając mnie do siebie, aby pocałować również moje usta. Jego zaspane oczy były naprawdę piękne w blasku wpadającego przez okno słońca. - Od prawie trzech lat nie budziłem się przy tak bardzo bliskiej mojemu sercu osobie. To... niesamowite uczucie. Tęskniłem za nim. Tęskniłem za tobą - szeptał, zaraz po tym pięknym wyznaniu łącząc nasze usta, spragnione dotyku. Przymknąłem oczy, rozkoszując się tą naszą chwilą, w której mogliśmy celebrować nasze uczucia.
- Ja przy Namjoonie nie budziłem się prawie wcale. Zawsze tylko praca i praca, to się dla niego liczyło. Ale to dobrze. Bo chciałbym już zawsze budzić się tylko przy tobie - odparłem, teraz dopiero dostrzegając plusy tego. Bo w końcu w niczyich ramionach nie chciałem być. Tylko w tych Jeongguka.
- Nie wiem, czego miały nas nauczyć poprzednie związki. Chyba tylko przypominały o tęsknocie za naszym pierwszym spotkaniem. Może... gdybyśmy dostali więcej czasu, też by się między nami popsuło? - zapytał niepewnie mężczyzna, co momentalnie mnie zasmuciło.
Naprawdę tak uważał?
Wiedziałem, że przez to, iż dostaliśmy mało czasu za pierwszym razem, nie mogliśmy poznać się tak naprawdę. Każde z nas stworzyło sobie w głowie idealny obraz, który w rzeczywistości mógł się szybko rozsypać. Ale... To dzięki temu byłem w stanie wytrzymać. To uczucie pozwalało mi jakoś funkcjonować przez pierwszy rok związku z Namjoonem, kiedy wypatrywałem ciągle mojego ówczesnego sąsiada.
- Mam nadzieję, że nie... - wyszeptałem ostrożnie. - Zresztą, czuję do ciebie coś innego niż do tych pozostałych. Jesteś mi bardzo bliski i nie chcę się z tobą rozstawać. Nigdy.
- Nigdy - powtórzył, dając mi jeszcze jednego buziaka. - Jeżeli jesteśmy sobie przeznaczeni, Suri nam teraz o tym powie, prawda? Sprawdzimy? - zaproponował, zaraz sięgając po pager, który wylądował na podłodze wraz z naszymi ubraniami.
- Nie! - Moja reakcja była natychmiastowa i bardziej odruchowa, niż świadoma. Moja dłoń sama odtrąciła tę jego od urządzenia, a ja musiałem zmierzyć się z zaskoczonym spojrzeniem. - Proszę, nie... Nie chcę żyć z myślą, ile nam zostało. Boję się tego - powiedziałem przerażony, wtulając się w niego.
Naprawdę nie chciałem tego. Jeśli Suri miała nam powiedzieć, że została nam godzina? Nie poradziłbym sobie z tym. Nie chciałem wiedzieć i liczyć, ile czasu możemy się sobą cieszyć. Chciałem udawać, że System w ogóle nie istnieje, że ja i Jeongguk bez względu na wszystko będziemy razem już na zawsze.
- Na pewno, Jiminnie? - zapytał ostrożnie, przytulając mnie. - Co jeśli... zostało nam tylko kilka godzin?
Widocznie nie tylko mnie przerażało to, jaki mógł być wyrok. Ale... Skoro tak mocno się kochamy, to System to na pewno wie i dał nam dużo czasu. Może nawet całe lata. Jednak bałem się sprawdzenia mojej teorii.
- Po prostu żyjmy tak, jakby to miała być wieczność - poprosiłem cicho, całując łagodnie jego policzek.
- Wieczność z tobą... Brzmi idealnie - wyznał szeptem tuż przy moim uchu, zaraz znów poprawiając naszą pozycję, abyśmy mogli ponownie złączyć usta. Najpierw dostałem kilka buziaków, ale zaraz przeszliśmy do nieco namiętniejszej pieszczoty, powoli włączając w tę przyjemność także dłonie, które zaczęły badać ciała.
- Masz jeszcze siłę się ze mną kochać? - wymruczał w moje usta, na co zaśmiałem się cicho.
- Ja tak. A ty? - zapytałem. W końcu całą noc na nim przeleżałem i ciężko mi było ocenić, na ile będzie w stanie się ruszać po takim wysiłku.
- Przy tobie zawsze ją znajdę - zapewnił spokojnie, przyciągając mnie znowu, a nasze pocałunki znów wywoływały ogień.
Tym razem jednak nie zostaliśmy na kanapie. Jeongguk szybko przeniósł nas do pozycji siedzącej, a następnie wziął mnie na ręce, by przenieść do sypialni, gdzie kontynuowaliśmy nasze miłosne uniesienia. I miałem nadzieję, że teraz będziemy mieli jeszcze wiele okazji, by je powtarzać, tylko bardziej pogłębiając uczucia, jakie do siebie żywiliśmy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top