Jimin - 12 h | Jeongguk - 12 h

Jimin

Nasz świat jest zbudowany na bardzo prostych zasadach. A w zasadzie na jednej - wszystko, co widzisz i czego chcesz nie zależy od ciebie.

Jeszcze nim pojawiłem się na świecie, moi rodzice wiedzieli o mnie więcej, niż ja sam dowiedziałem się przez całe moje dzieciństwo i wiek dojrzewania. System, czyli to, co kierowało życiem każdego z nas, wyliczyło prawdopodobieństwo mojego rozwoju i ścieżki kariery, kiedy moje serce dopiero zaczynało uczyć się bić. Dlatego trafiłem do odpowiedniej szkoły, pozwalającej mi rozwijać się zgodnie z przewidywaniami, wybrałem studia, które System mi zalecił i poszedłem do pracy, jaką dla mnie wybrał. Byłem w sumie szczęśliwy. Opiekowanie się przedszkolakami, którym System przewidział bardzo przeciętne życie, jednak chciałem, aby przeżyli te chwile dzieciństwa jak najlepiej, nie ważne, że jedno z nich będzie w przyszłości zwyczajną opiekunką starszych osób, a ktoś inny kucharzem w taniej knajpce. One jeszcze nie musiały się tym przejmować. Pod moją opieką miały martwić się co najwyżej tym, czy trzymane przez nie pałeczki na pewno przeniosą jedzenie prosto do ich ust, nie brudząc przy tym nowych ubrań, kupionych przez mamę.

Jednak zakończyłem już edukację i osiągnąłem pierwsze sukcesy w pracy, będąc naprawdę lubianym opiekunem, dlatego coraz bardziej martwiło mnie, że System milczy w innej sprawie. Mianowicie - mój pager, który otrzymałem tak jak każdy w dniu dziewiętnastych urodzin, od sześciu lat milczał. Pager, czyli urządzenie noszone na nadgarstku, które pomagało mi w organizowaniu spraw codziennych, zgodnych z wszelkimi wytycznymi dotyczącymi prowadzenia zdrowego trybu życia, miał w odpowiednim momencie poinformować mnie, że czas na spotkanie mojego pierwszego partnera. Jednak choć pytałem Suri - czyli wirtualną asystentkę, która ,,zamieszkiwała" w moim pagerze, ani razu nie otrzymałem odpowiedzi twierdzącej co do spotkania.

Aż do dzisiaj.

Minął miesiąc, odkąd dyrektor przedszkola przydzielił mi wyjątkowo trudną grupę przedszkolaków. Były to dzieci bez szczególnych zdolności, bez jakichkolwiek aspiracji, które w przyszłości miały stanowić margines społeczny, przez ponoszone co chwilę porażki. Musiałem przy nich na nowo nauczyć się odpowiedzialności, zajmując nimi jak najlepiej potrafiłem, wierząc, iż choć trochę mogę wpłynąć na to, że jednak wszystko będzie z nimi dobrze. I gdy szykowałem się na kolejny dzień w pracy, Suri odezwała się.

- Park Jimin. Czas na spotkanie z pierwszym partnerem. W dniu jutrzejszym o godzinie 17:00, dzielnica B, sektor T, ulica S, dom numer 10130901. Dokładnie o 16:30 podjedzie auto przed dom rodzinny.

Zszokowany wysłuchałem komunikatu, nie mogąc uwierzyć własnym uszom. To był naprawdę wielki szok. Jakoś nigdy nie wyobrażałem sobie momentu, w którym Suri odezwie się w sprawie pierwszego partnera, zawsze raczej myślałem o tym, co będzie dalej. Nie byłem chyba mentalnie gotowy na tak nagłą wiadomość, ale System najwyraźniej uznał, że już czas. Dlatego przez cały dzień czułem mocną niepewność, strach i ból brzucha. Kolejnego dnia na szczęście był dla mnie dzień wolny, dlatego miałem dużo czasu na przygotowanie się, wiele razy zastanawiając nad tym, w co się ubrać, czy jak ułożyć włosy. Na szczęście Suri zasugerowała wszystko, łącznie z dobrym sposobem na rozluźnienie w postaci jogi. Stanowczo tego mi było trzeba.

Moi rodzice, z którymi mieszkałem, jak każda osoba nie posiadająca jeszcze partnera lub partnerki, naprawdę odetchnęli z ulgą, kiedy dowiedzieli się, że w końcu System wyznaczył mi randkę. Sami od zawsze mocno się o mnie martwili. Kiedyś, w czasie rodzinnej uroczystości, kiedy babcia za dużo wypiła, wygadała, że rodzice zawsze chcieli mieć ponadprzeciętne dziecko. A trafiłem się im ja. Od tamtej pory za wszelką cenę starali się udowodnić mi, że to nieprawda i dbali o mnie nawet trzy razy bardziej. Zresztą, gdy patrzę na to z perspektywy czasu, nie mam im tego za złe. W końcu każdy chce, by to ich dziecko było najlepsze, najzdolniejsze, najmądrzejsze. A ja mogłem się im w końcu odwdzięczyć, zaczynając kolejny krok w samodzielnym życiu.

Równo o 16:30 wyszedłem z domu, widząc, jak biały, dwuosobowy samochód zatrzymuje się przed furtką. Bez oporów wsiadłem do niego i położyłem dłoń na szybko bijącym sercu.

Na pewno będzie cudownie. System przecież nie dobrał nas przypadkiem.

Pokrzepiając się tą myślą, pozwoliłem autopilotowi na udanie się do dzielnicy B, jednej z tych, gdzie znajdowały się domy przygotowane dla osób w fazie ,,poszukiwania", czyli tej, w którą ja właśnie wkroczyłem. Niewiele się różniły od tych, które znałem z każdej innej dzielnicy. W końcu wszystkie były zaprojektowane przez System, a on wybiera najlepsze rozwiązania w każdym przypadku.

Moje serce o mało nie wyskoczyło, kiedy dojechaliśmy na ulicę S, a moje oczy z uwagą śledziły tabliczki na murkach przed domami, pokazujące kolejne numery.

10130897... 10130899... 10130901!

Auto zatrzymało się, a ja wysiadłem, spoglądając na prosty, parterowy domek, idealny dla mieszkania w dwie osoby. I kiedy tak przyglądałem się temu miejscu, usłyszałem za sobą zatrzymujący się samochód. Natychmiast się odwróciłem, zaciekawiony. Z pojazdu wysiadał młody mężczyzna, ubrany w granatową marynarkę, białą koszulę i spodnie w kolorze latte. Nie wiedziałem, że System dobierze mi osobę o tej samej płci. Nie miałem nic przeciwko temu, ale najwyraźniej nie tylko ja byłem tym zaskoczony, bo brunet również wyglądał na zdziwionego.

- Chłopak. Blondyn? Ładny... Powiedziałem to na głos? - wymruczał, chyba nie do końca zdając sobie sprawę z tego, że go słyszę, ale wystarczyło, abym zarumienił się lekko przez ten mały komplement. Zresztą... On też mi się spodobał, co moje serce wyraziło dość jasno, przyspieszając jeszcze bardziej.

Mężczyzna chyba zdał sobie sprawę ze swojego roztargnienia, bo zaraz uciekł wzrokiem zażenowany i odchrząknął.

- Jeongguk - powiedział, wyciągając do mnie rękę. Nim odwzajemniłem uścisk, nasze oczy się spotkały, przez co moje policzki stanowczo zrobiły się zbyt ciepłe.

- Jimin - przedstawiłem się cicho, czując naprawdę głupio przez mój dość niechlujny wygląd w porównaniu z nim. Suri zasugerowała mi co prawda koszulę z kołnierzykiem, jednak przy nim wyglądałem naprawdę byle jak, zwłaszcza w tej czerwonej kracie... Musiałem jednak być dzielny, w końcu to mój partner. - Miło mi cię poznać. I cieszę się, że podobają ci się moje włosy... Znaczy o ile miałeś na myśli włosy, bo ja chyba nie jestem zbyt ładny. Znaczy jeśli masz taki gust, to w sumie dobrze... Eh, przepraszam, plotę głupoty z nerwów... - powiedziałem w końcu, naprawdę robiąc z siebie kompletnego głupka.

Brawo Park Jimin, nie ma to jak zabłysnąć w pierwszej minucie znajomości.

Mój słowotok chyba jednak go rozbawił, a nie zraził, bo zaśmiał się serdecznie, wciąż ściskając moją dłoń. Miałem ochotę, aby nigdy jej nie puszczał, bo była naprawdę miła w dotyku. Taka wręcz aksamitna. I ciepła. I bezpieczna... A moja dłoń do niej pasowała!

Ciekawe, czy jego ramiona też są dla mnie stworzone... JIMIN, O CZYM TY MYŚLISZ.

- To twój pierwszy...? - zapytał trochę niepewnie, na co zaraz kiwnąłem głową.

- Tak. Wczoraj dostałem pierwszy raz wiadomość. Naprawdę... cieszę się, że przyszedł ten czas - przyznałem, posyłając mu uśmiech.

- Ja również. Chociaż nie spodziewałem się, że stanie się to tak szybko - przyznał, co trochę mnie zaskoczyło. Był aż tak młody? Swoją drogą, nadal nie puszczał mojej dłoni!

- Ile masz lat? Ja już chyba trochę za długo dojrzewałem, dlatego się tak cieszę. Jesteś więc młodszy ode mnie - powiedziałem, znowu zaczynając za dużo paplać, na szczęście szybko ugryzłem się w język.

- Tak. Chyba tak... Mam dwadzieścia trzy lata. Chociaż liczyłem, że System szybciej mnie z kimś połączy - przyznał, a ja mentalnie odetchnąłem z ulgą.

Tylko dwa lata młodszy. Ale naprawdę seksowny!

Staliśmy tak chwilę bez słowa, jakby każdy z nas chciał się nauczyć na pamięć wyglądu drugiej osoby, ale zaczynało się to robić chyba trochę dziwne, dlatego zaproponowałem wejście do środka.

Choć gdybym wiedział, że to sprawi, iż puści moją dłoń, nigdy bym się nie odezwał i stalibyśmy tak nadal...

Obaj ruszyliśmy w stronę drzwi, przechodząc przez furtkę, idąc wzdłuż kamiennej ścieżki i w końcu weszliśmy po schodkach na werandę. Podniosłem rękę, dotykając pagetem specjalnego panela przy drzwiach. Musieliśmy użyć ich obaj, aby System odczytał obecność naszej dwójki i pozwolił nam pierwszy raz wejść.

Wnętrze było urządzone bardzo nowocześnie i czysto, ale jednocześnie ciepłe drewniane wykończenia sprawiały, że nie miało się wrażenia przebywania w laboratorium. Rolę ozdób pełniły kwiaty, lustra, świece i kamienie, ułożone na meblach w salonie, który widziałem zaraz po wejściu. Na prawo była elegancka kuchnia, otwarta na salon, a drzwi po lewej zapewne prowadziły do sypialni.

- Jak tu ładnie - przyznałem zachwycony, idąc natychmiast do kuchni, aby dokładnie wszystko obejrzeć. - Czuję, że mógłbym tutaj zamieszkać na zawsze! - podzieliłem się z nim moją myślą, ale zaraz zawstydziłem. W końcu jeszcze nie wiedzieliśmy, jak długo będziemy partnerami. A od tego powinniśmy chyba zacząć. - Znaczy... Nawet nie wiem, ile razem będziemy... - zacząłem się tłumaczyć, jednak Jeongguk zaraz się przy mnie zjawił, wyciągając przed siebie rękę, na której miał pager.

- Sprawdzimy? - zaproponował, a ja uniosłem moją rękę, patrząc na urządzenie z nadzieją.

- Chyba powinniśmy.

- Na... trzy?

Kiwnąłem głową i zacząłem odliczać, by zaraz po tym przyłożyć palec do ekranu i wydać komendę przekazania nam informacji o czasie, który mamy. I aż poczułem, jak nogi się pode mną uginają. Zostało nam niecałych dwanaście godzin. Tylko dwanaście godzin dostałem na spędzenie ich z moim pierwszym partnerem. Chyba jeszcze nigdy nie byłem tak rozczarowany, jak w tym momencie.

- Dwanaście... - wyszeptał młodszy, najwyraźniej równie niepocieszony, co dało się trochę usłyszeć.

- To... W sumie niedużo... - zauważyłem, opuszczając rękę, bo momentalnie straciłem ochotę na patrzenie na to urządzenie.

Jak mogli... Dlaczego?

Obaj nie wiedzieliśmy, co teraz ze sobą zrobić. Czy był sens czegokolwiek, skoro rozstaniemy się po jednej nocy? No właśnie, przecież niedługo trzeba iść spać, więc ile mamy tak naprawdę dla siebie? Pięć godzin? Sześć? I już?

- Może coś zjemy... i porozmawiamy? - zaproponował Jeongguk, starając się chyba udawać, że to nic takiego. Ale to było coś, coś bardzo smutnego i niesprawiedliwego. Co mi jednak pozostało, niż posłanie mu uśmiechu, przytaknięcie i podejście do lodówki, aby sprawdzić jej zawartość. Oczywiście była w pełni wyposażona, abyśmy mogli korzystać z niej do woli.

- Na co masz ochotę? - zapytałem, przeglądając w głowie przepisy, które mógłbym odtworzyć z pomocą zgromadzonych produktów. - Całkiem nieźle gotuję i mogę się tym zająć.

Młodszy podszedł do mnie i szybko wyjął opakowanie zawierające kawał pięknego mięsa.

- Zrobisz coś z wołowiną? - zapytał, a moje ciało aż zadrżało. Jego oddech owiał moje ucho i ramię. Był tak blisko, że mogłem w każdej chwili się w niego wtulić. Ale nie o tym starałem się myśleć. Coś jednak musiało mu powiedzieć, iż mnie zawstydził, bo szybko się odsunął, przepraszając cicho. Może to te rumieńce, które znów ogrzały moją twarz?

- Oczywiście - zapewniłem, wybierając resztę potrzebnych mi składników i ustawiałem je na ladzie, by zaraz po tym zabrać się do roboty. - Pracujesz? Czy uczysz się jeszcze? - zapytałem, chcąc zacząć w jakikolwiek sposób rozmowę.

- Pracuję i uczę się - przyznał, biorąc deskę do krojenia i nóż, aby pomóc mi w gotowaniu, co było niezwykle miłe z jego strony. - W sumie dopiero niedawno zacząłem pracować... Może dlatego System uznał, że jestem gotowy.

- Och, ja też od niedawna pracuję. Skończyłem już naukę i... zajmuję się dziećmi w przedszkolu - przyznałem, znów się rumieniąc. Tym razem byłem trochę zawstydzony moim zajęciem. On wyglądał jak jakiś biznesman i pewnie mój zawód jest dla niego naprawdę przeciętny. - A ty gdzie pracujesz?

- W dziale HR - przyznał. A nie mówiłem? - Czyli lubisz dzieci? - zapytał, przyglądając mi się z uśmiechem, przez co chyba za bardzo przyprawiłem mięso...

- Tak. Może to dlatego, że długi czas sam byłem dzieciakiem i dopiero przy nich nauczyłem się odpowiedzialności - przyznałem z uśmiechem. - Na czym polega twoja praca?

- Siedzenie przy papierach. Nic ciekawego. Ale nie mogę jeszcze podróżować, więc innej pracy nie szukam. W końcu System mi na to nie pozwoli.

- Na pewno... znajdziesz niedługo kogoś na stałe - zapewniłem, choć zrobiło mi się naprawdę smutno wypowiadając te słowa. Starałem się to zamaskować przez powrót do obrabiania mięsa i chyba mi się to udało.

Albo i nie.

- Mrr, mrrr, nie smuć się, Jiminnie hyung - powiedział nagle uroczym tonem Jeongguk, szturchając mnie w policzek koślawo wyciętym z ogórka kotem. Tak bardzo mnie zaskoczył, że mogłem tylko na niego patrzeć przez chwilę zdumiony. Źle to zrozumiał, bo zaraz cofnął rękę i zawstydzony przeprosił.

JAKI UROCZY!

- Nic nie szkodzi - zapewniłem szybko, nie chcąc, by teraz to on zmarkotniał. - Po prostu... to ja przepraszam. Nie sądziłem, że dostaniemy tak mało czasu... zwłaszcza, że... spodobałeś mi się - przyznałem szczerze. Chyba mogę mu mówić takie rzeczy, póki jest moim partnerem? - Ale najwyraźniej nie polubiłbyś robionego przeze mnie nieporządku - dodałem, starając się obrócić całą tę sytuację w żart. Bardzo nieśmieszny.

- Może to ja nie potrafiłbym zapewnić ci tego, co potrzebujesz - odpowiedział natychmiast, chyba chcąc wziąć winę na siebie.

Ale to nie przez nas! To System! Proszę, nie myśl tak!

- Nie, na pewno nie. Nie myślmy o tym. Jesteśmy parą przez kolejnych jedenaście godzin i na tym się skupmy - zadecydowałem, sięgając trochę pewniej po jego rękę, aby spleść nasze palce. Musiałem mocno go zaskoczyć tym gestem, bo spojrzał na mnie niepewnie, jednak zaraz jego kciuk zaczął delikatnie głaskać skórę mojej dłoni.

- Nie potrafię uwierzyć, że dostaliśmy tylko dwanaście godzin. Jesteś... jesteś... tym, kogo sobie wyobrażałem przed pierwszym wyborem Systemu - wyszeptał, a przez moje ciało przeszedł dreszcz. To było tak bardzo szczere, że moje serce oszalało, pompując znowu szybciej krew, trafiającą do moich policzków.

- Naprawdę? W takim razie... wykorzystajmy ten czas jak najlepiej - poprosiłem, podchodząc do niego o krok. I jeszcze jeden. I jeszcze. Aby w końcu wylądować ostrożnie w jego ramionach. Pasowałem do nich. Czułem to.

Młodszy potrzebował chwili, aby jakoś zareagować na mój gest, jednak w końcu poczułem, jak ostrożnie mnie obejmuje. To było naprawdę miłe. Zwłaszcza, gdy przytulił swój policzek do moich włosów, a jego palce ostrożnie zaczęły głaszczeć moje plecy.

Staliśmy tak przez chwilę, wdychając swój zapach, a ja starałem się zapamiętać, jakie to uczucie, by móc do niego wracać kiedy nasz czas minie.

- Kolacja - wyszeptałem, przypominając sobie o tym i powoli się odsunąłem.

- Zmieniam nasz plan... związku, na jedzenie, rozmowę i przytulanie - powiedział, posyłając mi czarujący uśmiech, na który natychmiast odpowiedziałem.

I tak w miłej, spokojnej atmosferze, spędziliśmy z Jeonggukiem wieczór. Żartowaliśmy, śmialiśmy się, gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Cieszyliśmy się wspólnym posiłkiem, by potem przenieść na kanapę w salonie, gdzie usiedliśmy bardzo blisko siebie. Ostatecznie zebrałem nawet w sobie odwagę, aby znów się do niego przytulić. Ten wieczór był po prostu idealny.

Jeongguk przerwał opowiadaną mi historię ze swojego dzieciństwa i objął mnie w pasie jedną ręką, drugą sięgając do moich włosów, które przeczesał swoją wielką dłonią. Wiele razy robiłem to samodzielnie, jednak w jego dotyku było coś innego. Coś, czego potrzebowałem i pragnąłem całym sercem. To było tak cudowne uczucie, że bez zastanowienia wtuliłem się w niego jeszcze bardziej, przesuwając bardziej na jego kolana. I sam nawet nie wiem kiedy, ale po prostu zasnęliśmy na tym meblu, nie wymieniając już ani jednego słowa. Bo po prostu były one zbędne.

Obudziła nas Suri, która o 4:50 zakomunikowała, iż pozostało nam dziesięć wspólnych minut. Ta wiadomość była jak kubeł zimnej wody, przez którą miałem ochotę się rozpłakać. Tak bardzo nie chciałem się z nim rozstawać... Dlaczego dostaliśmy tak niewiele czasu?

Moje ciało doskonale rozumiało w tej chwili umysł, ponieważ nie miało najmniejszego zamiaru odsunąć się od Jeongguka. Zresztą mężczyzna również nie spieszył się z podniesieniem.

- Musimy wstawać - wymruczał, trzymając mnie nadal blisko siebie. - Powinniśmy wyjść stąd za dziewięć minut.

- Mamy jeszcze dziewięć minut - szepnąłem. - Na razie nie chcę cię puszczać.

- Może... przywiązaliśmy się do siebie, bo jesteśmy... swoimi pierwszymi? - zapytał z lekkim wahaniem, na co uniosłem głowę. Jeongguk patrzył na mnie smutno. Jeszcze chwilę wcześniej było mi z nim tak dobrze. Ale teraz... Powiedział coś, czego chyba nie chciałem usłyszeć. Chciałem wierzyć, że to, co było przez tych kilkanaście godzin między nami, było czymś wyjątkowym. Ale najwyraźniej byłem w błędzie.

- Chociaż bardzo nie chcę cię zostawiać, to jednak powinniśmy postępować zgodnie z zasadami - dodał, uciekając już ode mnie, prosto do sypialni, gdzie w szafie na pewno czekały na nas świeże ubrania. Ja zostałem jeszcze chwilę na kanapie, próbując przełknąć gorzki smak jego słów. Były one tak prawdziwe, ale jednocześnie... Nie chciałem w nie wierzyć.

W końcu jednak podniosłem się, aby również zmienić ubrania. Młodszy czekał na mnie przy drzwiach, które razem przekroczyliśmy.

- Mam nadzieję, że znajdziesz kogoś, kto się tobą zaopiekuje. I będziesz szczęśliwy - powiedział nagle, jakby próbując naprawić jakoś sytuację. Jednak jakie miało to teraz znaczenie, skoro samochody, którymi mieliśmy odjechać, już na nas czekały? Nawet jego dłoń, która złapała moją, nic już nie mogła zdziałać.

- Dziękuję. A ja życzę ci osoby, która pokocha cię tak mocno, jak na to zasługujesz - odpowiedziałem cicho, ściskając jego dłoń, by zaraz po tym zerknąć na mój pager. - Pół minuty.

- Pół minuty - powtórzył, nadal mocno trzymając mnie za rękę.

Stanęliśmy na chodniku prowadzącym do domku 10130901, nadal starając się udawać, że wcale nie rozstaniemy się za chwilę na zawsze.

- To był naprawdę miły wieczór i cudowna noc. Dziękuję - powiedziałem.

- Ja tobie również.

W tym samym momencie zaczęło się odliczanie naszych ostatnich dziesięciu sekund związku. Jedno piknięcie wystarczyło, abym zebrał w sobie odwagę i wspiął się na palce, chcąc zostawić na policzku młodszego niewielkiego całusa.

- Do zobaczenia - szepnąłem, choć wiedziałem, że nigdy więcej się nie spotkamy, po czym puściłem jego dłoń, kierując się już do czekającego na mnie samochodu. Dopiero, gdy wyjechałem z ulicy S, pozwoliłem sobie na płacz, który rozrywał moje serce. Bo nawet jeśli polubiłem go tylko dlatego, że był moim pierwszym, przez tych dwanaście godzin był dla mnie najcenniejszą istotą pod słońcem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top