[43] 2/2
To nie był mój pierwszy bal grudniowy, tak samo jak nie był to pierwszy bal grudniowy organizowany przez szkołę, która już wszystko miała od jakiegoś tygodnia ładnie przygotowane. Znaczy może nie przygotowane, ale w trakcie przygotowań, do których angażowali się dosłownie wszyscy, pracujący w placówce, czy to nauczając, czy samemu się ucząc.
Oczywistym było, że jedną z kluczowych kwestii stawały się dekoracje, takie same jak w ciągu wszystkich moich licealnych lat, jako że zawierały się one we wszystkich tych stołach, rozstawionych po kątach całej sali gimnastycznej, okrytych przy tym jakimiś fioletowymi obrusami, na jakich stało jedzenie, napoje, talerzyki i inne pierdoły, które zwyczajnie musiały się tam znaleźć, tak samo jak te wszystkie wysokie i okrągłe stoliki, przy których każdy mógł sobie przystanąć, zmęczony tańcem, i porozmawiać z innymi, ewentualnie zjeść coś na spokojnie. I na każdym znajdował się mały wazonik z kwiatami umieszczonymi na środku.
Najbardziej jednak w tym wszystkim uderzały światła, jakie mieniąc się różnymi kolorami okrywały co jakiś czas salę swoim wszędobylskim światłem, stwarzając wręcz idealny klimat do takiej, a nie innej posiadówki. Kochałem to, bo naprawdę mi się to podobało.
No i jeszcze na dodatek cała ta scena, na jakiej stała jedyna profesjonalna rzecz w naszej szkole, którą było stoisko dla DJ'a, obejmowane teraz przez jednego z uczniów, którego kojarzyłem z imienia, ale z nazwiska już niekoniecznie. W każdym razie dla szkoły była to szansa na zaoszczędzenie, a dla samego gagatka na pokazanie swoich muzycznych umiejętności, czy też porwania reszty na parkiet.
Na ścianach jak zawsze wisiały jakieś wstążki, serpentyny i inne obrusy, byle tylko zakryć jakoś te nie do końca ładne, żółte farby, okrywające większość pomieszczenia na codzień. No i może nie było to jakieś wesele królewskie, czy coś w tym stylu, ale kiedy staliśmy tak teraz ósemką z chłopakami [oraz Jihyeon i kuzynką Taehyunga], kątem oka widziałem, że każdy uśmiecha się z podziwem. Chociaż może dlatego, że to już ostatni bal bożonarodzeniowy każdego z nas.
- No to co teraz? - zapytał Hoseok, spoglądając po wszystkich pobieżnie, przy czym ja spojrzałem na Jimina, który spojrzał na Taehyunga, który dalej patrzył na salę, zanim odezwał się jednogłośnie z myślami reszty.
- Chluśniem bo uśniem. - przytaknęliśmy wszyscy.
***
- Hej to jest męska toaleta! - wykrzyknął jeden z naszych współuczniów, tym razem o imieniu Chad, kiedy zobaczył jak pewna powabna niewiasta o imieniu Jimin wchodzi do kibla.
- Wypraszam sobie. Identyfikuję się jako mężczyzna. - Park zarzucił włosami, parskając na wspomnianego, który tylko zmierzył go wzrokiem jeszcze raz i mówiąc ostatnie 'whatever' otrzepał mokre od wody dłonie, po czym opuścił całe pomieszczenie. - Homofob.
To nie tak, że Jimin nazywał homofobami wszystkich, którzy mieli inne zdanie niż on. Wcale tak nie było.
- Dobra, Tae, dawaj te procenty. - odetchnął Hoseok, machając dłonią, żeby zachęcić nas wszystkich do wejścia do jednej kabiny.
I tak też się stało, bo wszyscy od razu zgadzając się wykonać jego polecenie weszli do środka, co nie było łatwym zadaniem patrząc, że było nas 5ciu rosłych chłopów plus Jimin, przez co trochę się cisnęliśmy.
- Ej! Kto mnie uszczypnął w dupę?! - zawył nagle Namjoon, rozglądając się dookoła, dopóki nie zobaczył zbereźnej miny Seokjina, który już tylko moczył wargi, ale ode mnie tego nie usłyszeliście. - Oh, dzień dobry. - poruszył sugestywnie brwiami.
- Hejnał. - Tae odchrząknął, podnosząc do góry tą skitraną piersiówkę, po czym sam upił łyk jako pierwszy, krzywiąc się delikatnie i wydał z siebie kolejny odgłos, mający sugerować, że jakoś to przełknął.
Następny byłem ja. Wziąłem od niego alkohol i napiłem się, szybko dość orientując, że dzisiaj pijemy smirnoff black prosto z kiosku naprzeciwko mieszkania Taehyunga. Ja też się skrzywiłem, tylko dlatego, że myślałem, że będziemy pić whiskey, które już smakowało lepiej. Na Boga, wszystko smakuje lepiej niż wódka, nawet te dziwne ciastka, które mama Hoseoka piecze mu na urodziny.
Później napił się Hoseok, później Jimin, a później Seokjin i na koniec Namjoon, dzięki czemu w piersiówce zostało płynu może jeszcze na 3-4 łyki, sądząc po jej pojemności, na co Namjoon uśmiechnął się sprytnie, oznajmiając zaraz po tym, że w szafce ma schowane 2 wina, a koszykarze przemycili jeszcze 4 butelki wódki, więc o alkohol nie trzeba było się tego wieczora martwić. Jakoś ostatecznie rozlaliśmy tę resztkę pomiędzy naszą szóstkę i tak po chwili czując jak procenty zaczynają uderzać - na oko 3 razy weselsi wyszliśmy z kabiny parami.
Na początku Namjoon i Jin, którzy skwitowali picie jednym pocałunkiem, żeby na koniec włożyć sobie wzajemnie dłonie do tylnich kieszeni. Tylko uśmiechnąłem się, widząc jak bardzo ładnie to wszystko się udało. Z moją pomocą oczywiście, ale to już drobiazg.
Później Taehyung i Hoseok, którzy nawet nie rozmawiali, po prostu idąc obok siebie. No i na końcu ja i Jimin, przy czym Park bezwstydnie złapał mnie pod ramię, zaczesując niezgrabnie kilka włosów za ucho i śmiejąc się pod nosem wesoło, coś tam jeszcze dodając, że idziemy tańczyć.
Jednak gdy tylko wyszliśmy spoważniał, spoglądając na Jihyeon, która wraz z Su [kuzynką Tae] stała już pod toaletą i czekała na nas.
- Chuchnij. - powiedział, zakładając ręce na krzyż i spoglądając na nią okiem 'opiekun rodzic 2000'. Jihyeon westchnęła jedynie zirytowana, każąc mu się odwalić i na tym właściwie skończył się temat, dzięki czemu mogliśmy już znowu udać się na salę.
Pierwsza dawka alkoholu oczywiście zadziałała jak syropek na kaszel, czyli wcale. Trochę się tam pokręciliśmy, przy czym nikt jeszcze nie tańczył, po czym uznaliśmy, że pora udać się na drugą turę. Później trzecią, czwartą, żeby ostatecznie nasz humor poprawił się na tyle, żebyśmy potrafili śmiać się głupio sami do siebie, nasze nogi same mogły mknąć do tańca, a nasze myśli w stronę odważnych pomysłów, ale nie na tyle, żeby być w stanie mocnej nietrzeźwości. Wszystko w granicach rozsądku.
Dopijając ostatni łyk wina zaśmiałem się donośnie, znowu zostając złapanym przez Jimina, który wyciągnął mnie z łazienki, kierując całą paczką z powrotem w stronę sali.
Na której znaleźliśmy się znowu niecałą minutę później, żeby Jimin wyciągnął mnie na środek sali [stawiałem się, przysięgam] i wraz ze zgromadzoną tam resztką młodzieży zacząć tańczyć. I to wiecie, nie tak że obok siebie, o nie. Normalnie wziął mnie przyciągnął, się chłopak nie ograniczał i moje ręce położył sobie na talii, a swoje własne na moich barkach. Z tym że zamiast skupiać się na tańcu zaczął rozglądać się po sali i namierzać kątem oka jakiś nieznany mi obiekt, ale szybko domyśliłem się, że szuka Jungkooka.
- Huh... nie mógłbyś chociaż na jeden wieczór dać sobie z nim spokoju? - westchnąłem, wiedząc, że serio proszę o wiele.
- Ciszej. - zganił mnie, conajmniej jakby to, że będę ciszej miało mu pomóc w widzeniu dokładniej. Chociaż może i serio coś w tym było. - Nigdzie go nie ma.
- Może nie przyszedł. - przy tym Jimin lekko się wystraszył, patrząc znowu na mnie. - Może jeszcze nie przyszedł, a może siedzi właśnie ze swoimi znajomymi gdzieś na dachu, czy coś.
- Chyba się pokłócili. - tym razem to ja zmarszczyłem brwi. - Ostatnio w ogóle nie spędzają razem czasu. Jungkook... wydawał się strasznie przybity w ostatnim tygodniu. Martwię się o niego.
Nie odpowiedziałem mu na to niczym innym, jak kiwnięciem głową, starając się zrozumieć co Park sobie teraz myślał. I ja wiem jak bardzo źle kończy się najczęściej mieszanie w cudzym życiu. Skutki bywają naprawdę niefajne, zaczynając od tego, że człowiek sam angażuję się w relację innych osób, a kończąc na tym, że te dwie pozostałe widzą cię jako swojego prywatnego rozwiązywacza problemów, samemu od tego stroniąc. Z tym że raz na milion udawało się jakoś doprowadzić wszystko do ładu. Jak z Jinem i Namjoonem. I skoro tamto wyszło to dla dobra Jimina byłem w stanie zaryzykować.
- Jimin... powinieneś coś wiedzieć. - zacząłem dość poważnym i pełnym przy tym oficjalnego brzmienia tonem. Z tym że akurat wtedy twarz Parka rozpromieniła się cała, kiedy zobaczył coś za moimi plecami i mogłem się tylko domyślić, że był to...
- Jungkook. - Park od razu wyrwał mi się, a ja nie zdążyłem zrobić nic, ale tak szybko jak ode mnie uciekł, tak szybko zatrzymał się nagle, patrząc dalej na Jungkooka.
Jungkooka, który z wesołą miną podszedł do Taehyunga, stojącego przy jednym stoliku ze swoją kuzynką, Hoseokiem i Jihyeon. I cóż... nie muszę chyba mówić, że Jeon i Kim przytulili się na powitanie, a Jimin jakby wtedy zastygł, nie rozumiejąc widocznie niczego.
- To... Taehyung przyjaźni się teraz z Jungkookiem? - parsknął.
- Jimin, oni tylko...
- Czekaj. Wiedziałeś o tym? - odwrócił się do mnie z tym takim uśmiechem, którego u niego nienawidziłem. Bo może i jego usta się uśmiechały, ale oczy były wściekłe i zranione naraz.
- Nie! To znaczy tak. To znaczy... to wszystko nie tak, naprawdę! - wiem jak to musiało wyglądać z jego perspektywy. Mimo tego, że Jimin naprawdę kochał Jungkooka to nie można zaprzeczyć temu, że cała ta sytuacja w której jakiś czas temu się znaleźli mocno go złamała. Oczekiwał, że my, jako jego przyjaciele będziemy go wspierać. Nagły widok tej całej sympatii pomiędzy Jeonem a Kimem musiał być dość niezręczny.
- Wow, okej... em... czyli co, ja mam się trzymać od niego z daleka, ale wy się będziecie z nim trzymać za rączki i tulić jak jebane teletubisie, czy inny chuj? - zmarszczył brwi.
- Pogodzili się po tamtym co było z tą dziewczyną. To było dosłownie kilka dni temu. - naciskałem.
- No to mieliście, kurwa, całe kilka dni, żeby mi powiedzieć, ale żaden nie raczył tego zrobić, tak? - na to nie znajdowałem żadnego wytłumaczenia. Bo nawet nie miałem głowy o tym wcześniej pomyśleć. A chyba należało. To było oczywiste, że powrót przyjaźni Jungkooka i Taehyunga uderzy w wielkie serducho Jimina i to mocno. Nie chciałem sobie wyobrażać co on będzie czuł, widząc Jeona coraz częściej, może nawet codziennie i jeszcze akceptować go jako część naszej paczki, którą na pewno przez Kima się teraz stanie. Tym bardziej, że ja też powoli zaczynałem mu ufać i lubić go na nowo.
- Nie sądziłem, że to istotne. - wtedy nie. Teraz kompletnie odwrotnie.
- Ty sobie chyba jaja robisz. - Jimin opuścił nieznacznie ramiona, po czym zaśmiał się. - Wow, czuję się jak gówno.
Ale drugi raz nie miałem zamiaru popełnić tego samego błędu niedopowiedzenia. Może siłą, może nie, ale chwilę później wyciągnąłem Jimina z sali, prowadząc go prosto na dach, wymijając przy tym kilka nauczycieli, do których się uśmiechnąłem, żeby ostatecznie znaleźć się tam, gdzie się znaleźliśmy. I co prawda kompletną prywatnością tego nazwać nie można, bo oprócz nas siedziało tam jeszcze kilka osób, chociaż szczerze liczyłem, że zaraz się zawiną z uwagi na zimno, ale nie mogłem już dłużej z tym zwlekać.
- Usiądź sobie lepiej. - oświadczyłem do Jimina, który chwilą walcząc z samym sobą ostatecznie zastosował się do moich słów, patrząc pod nogi. Zanim w ogóle coś powiedziałem westchnąłem jeszcze i ściągając marynarkę podałem ją Parkowi, który siedział teraz z całymi gołymi rękami, aż mi się chłodno robiło. Podziękował mi, ale dalej tym takim stonowanym głosem, widocznie oczekując czegokolwiek z mojej strony. - Jimin... to wszystko jest tak cholernie pokręcone. I myślę, że sami powinniście sobie to dokładnie wyjaśnić, ale postaram się przekazać ci najważniejsze rzeczy. Mimo że jestem przeciwko robieniu czegoś takiego, bo uważam, że to wasza sprawa i... uh, kurwa, Min zacznij gadać do rzeczy! - nakrzyczałem sam na siebie, już czując jak mimowolnie odbiegam od tematu. - Jungkook nie potrafi sobie ułożyć pewnych spraw. To nie jest twoja wina, Jimin. Nigdy nie była i nigdy nie będzie, proszę cię miej tego świadomość. Wszystko to co zrobił Jungkook nie było do końca zgodne z tym co uważa. A to co uważa nie jest ani trochę zgodne z tym co on czuje. I... Jungkook jest w tobie zakochany, ale nie zamierza z tobą być. Chce ułożyć sobie życie z jakąś kobietą. Chociaż właściwie to teraz on już pewnie sam nie wie. Powiedział mi co myśli o tej nocy, którą razem spędziliście i nie było mu później łatwo pogodzić się z tym, że pozwolił, żeby do tego doszło, bo nigdy nie chciał cię skrzywdzić. Że dał ci fałszywą nadzieję, co jego zdaniem nie powinno nastąpić. I tak, przepraszam, że ci nie powiedziałem, mimo że o tym wiedziałem. Przepraszam Jimin, ale nie miałem zamiaru nic przed tobą zatajać, to po prostu nie była moja rozmowa, ale mam dość patrzenia na jego milczenie i twój smutek. - z tym że teraz to Jimin milczał.
Dalej będąc przy tym smutny, nie patrząc nawet na mnie, tylko na swoje dłonie. Na chwilę uchylił usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale zamknął je tak samo szybko. I tym razem to ja coś zrozumiałem. Przy tym wszystkim co mówiłem, jeszcze raz analizując osobę Jimina dostrzegłem coś co on miał, a czego mi brakowało. Silną wolę.
Park przez kilka lat z rzędu walczył nieustannie o Jungkooka. Mniej lub bardziej, ale robił to cały czas, a jedyne czego mu brakowało to śmiałości, żeby się przyznać do uczuć jakie w nim spoczywają. To ja patrzyłem na sprawy relatywnie logicznie, widząc, że niektóre rzeczy trzeba po prostu odpuścić, bo nam się na dłuższą metę nie opłacają i to widziałem jako poprawne. Ale nie jestem jedynym człowiekiem na tej ziemi i nie tylko ja mam prawo kierować się w życiu własnymi przekonaniami. Może i Jimina niszczyło uczucie jakie nosił w sercu, ale jeśli był szczęśliwy kochając Jungkooka to miał do tego prawo. Tak samo jak Jungkook miał do tego prawo. I chyba tylko oni wzajemnie mogli sobie pomóc.
- Idź do niego. - podchodząc trochę bliżej usiadłem obok. - Nawet teraz. Idź do niego i powiedz mu, że go kochasz. On to wie, ale musi to usłyszeć od ciebie. Powiedz mu, że chcesz z nim być i że on też tego chce i nikt inny oprócz was nie może decydować o waszym życiu. I że chcesz zrozumieć jego uczucia, dać mu miłość i wziąć jego miłość, czy jak tam. Po prostu Jimin, zrób to, czego ja nie umiem, okej? - spojrzałem wprost na Parka, machając lekko głową. Ja też powinienem zebrać się w sobie i ogarnąć własne sprawy. I wtedy też zdecydowałem, że to i mój wieczór.
- Ty...
- To teraz nieistotne. Zajmij się Jungkookiem. I Jimin... sam nie wierzę, że to mówię, ale... idź go zdobądź. - uśmiechnąłem się lekko, zauważając delikatne łzy w oczach Jimina, który tylko przytaknął głową, przytulając mnie zaraz po tym z całych sił. - No już, już, bo ci się makijaż rozmaże.
- J-jest wodoodporny. - no nieźle.
Chwilę tak jeszcze posiedzieliśmy uśmiechając się tylko i delikatnie trzeźwiejąc i właściwie to nawet nie wiem ile minęło, ale pewnie jakieś 15-20 minut od kiedy tu przyszliśmy. Po tym czasie obaj wstaliśmy już chyba zamarzając, ale dalej się jednak uśmiechając, kiedy czułem ten hart ducha Jimina, jak i swój. Jihyeon zasługiwała na księcia z bajki, a ja mogłem jedynie zrobić wszystko, żeby się nim dla niej stać. I to właśnie zamierzałem. Być dojrzałym człowiekiem. To chyba jest jednoznaczne.
Wtedy też, gdy tak już spokojnie dobywaliśmy do drzwi pustego już dachu te otworzyły się przed nami, ukazując nam obum wiszących na sobie właściwie Seokjina i Namjoona, przy czym Jin całował Namjoona w szyję tak, jakby conajmniej byli sami, a mnie aż odrzuciło, kiedy Jimin zrobił 'aw'. Chyba jednak wolałem jak się nienawidzili.
Żartuję.
- Yoongi... masz ten klucz od schowka woźnego? - Namjoon zapytał kompletnie narąbanym głosem. - Chcemy się zabawić. - dodał śmiejąc się lekko, przy czym i starszy Kim się zaśmiał.
Miałem te klucze w szafce od ostatniego razu, kiedy to właśnie je tam odłożyłem. A tak się składa, że klucz od szafki znajdował się w tym samym pęku kluczy od mojego domu, które nosiłem ze sobą wszędzie. Tak. Tak miałem klucz od schowka woźnego.
- Em... no mam. Ale na pewno chcecie... w szkole? - zmarszczyłem brwi, na co oni tylko przytaknęli ochoczo, a ja nie miałem już ani siły, ani zamiaru tłumaczyć im jak bardzo to było nierozważne, czy cokolwiek. Niech się zabawiają. Make love not war, co nie. - Proszę, szafka numer 203. Na górnej półce są klucze, między innymi od schowka. Tylko Namjoon, niech te klucze do mnie wrócą. Oba pęki. Okej? - zapytałem, już wtedy wiedząc, że żadnego z nich nie otrzymam z powrotem w najbliższym czasie.
- Okej, okej. - odparł jak jakiemuś kapitanowi czy coś.
- Ah, Jimin! - Seokjin zatrzymał się jeszcze, kiedy już obaj mieli wracać z powrotem na dół, razem z nami właściwie. - Wyglądasz zajebiście seksownie jako laska. Powinieneś rozważyć zmianę płci. - zaśmiał się, mówiąc tak samo narąbanym głosem jak jego chłopak. Domniemany, ale to chyba już było oczywiste. Tak samo jak spojrzenia ludzi, którzy bezkarnie patrzyli na nich przez cały wieczór, gdy to oni lgnęli do siebie jak świeżo pohajtane gołąbeczki.
Jimin tylko podziękował, dodając, że rozważy. A gdy ci już poszli obaj zaśmialiśmy się, wymieniając wesołymi i pełnymi nadziei spojrzeniami.
Park Jimin, cieszę się, że mam cię w życiu.
***
Gdy tylko znaleźliśmy się nawet nie na sali, a przed nią Jimin stwierdził, że musi zrobić siku, bo ten wieczór to bardzo dużo wrażeń w bardzo małym czasie, przy czym dodał, żebym zawołał Jihyeon, bo potrzebuje, żeby potrzymała mu kieckę, a on już pobiegnie do damskiej toalety. Czyli nie żartował z tym wcześniej. Auć.
Tak też zrobiłem. Poszedłem na salę, zakładając swoją marynarkę z powrotem i podchodząc do tańczących właśnie Jihyeon i Hoseoka pyknąłem ją palcem w ramię, mówiąc tajemnicze 'Jimin ma kod żółty'. Widocznie zrozumiała jednak, bo westchnęła, stwierdzając przy tym:
- Co za debil. - po czym przeprosiła na chwilę Hoseoka i wymijając mnie trochę szybkim 'sorki' poszła w stronę jednego z wyjść, tego, którym ja wszedłem.
I nie mogę zaprzeczyć temu, że widok jej tańczącej z Hoseokiem był dla mnie trochę przeszkadzający, a już na pewno nie najmilszy na świecie, ale sam siebie mogłem za to winić tylko. Z tym że dzisiaj to wszystko miało się zmienić. Tak podpowiadał mi alkohol w moim krwiobiegu.
- To co? - zacząłem, kiedy obaj jakoś tak z braku czegokolwiek innego do roboty patrzyliśmy na oddalającą się Jihyeon. - Na drugą nogę?
- Yoongi, ty wiesz, że ja z tobą zawsze. - Hoseok rozradował się jak nigdy chyba, czekając na jakiś mój sygnał, którym stało się szturchnięcie go w ramię, żeby ostatecznie ruszył dupę w stronę łazienki, po drodze zahaczając jeszcze o Taehyunga, od którego zgarnęliśmy piersiówkę, wypełnioną winem od Namjoona tym razem.
Po drodze do kibla widziałem kilka rozkładających się przy szafkach osób, którzy widocznie nie robili za wiele żeby ukryć swój poziom schlania przed nauczycielami, jacy i tak już też sobie pewnie dali w palnik. Ja cały czas trzymałem gardę, ale to chyba tylko dlatego, że nie lubiłem się upijać. W odróżnieniu od niektórych. Ha, ha.
I takim oto sposobem uznałem, że właściwe takie kitranie się po kątach zupełnie nie ma sensu, a jest jedynie utrudnieniem całego procesu, dlatego zaproponowałem żebyśmy usiedli na schodach, na co Hoseok przystanął od razu właściwie, wzruszając ramionami i mówiąc, że jemu to obojętnie gdzie, ważne z kim. Był już trochę napity, nie będę kłamał.
- To opowiadaj jak się bawisz. - zapytałem najpierw, kiedy byliśmy już obaj po pierwszym łyku.
- Właściwe to cały czas tańczymy. Jihyeon chyba nie lubi siedzieć w miejscu. Ale może i lepiej, bo przy stolikach cały czas stoi Tae z tą swoją kuzynką. Okazyjnie się Jeon jeszcze przewija, co już w ogóle jest dziwne. - oznajmił.
No ta... ta sprawa.
- Jungkook i Taehyung się pogodzili. - dodałem, słysząc od Hoseoka jedynie krótką odpowiedź o treści 'oh, cool'. Dzieci normalnie... uh. - Wy też powinniście.
- Ja i Jungkook? - Jung zmarszczył brwi, biorąc kolejnego łyka.
- Ty i Taehyung. - poprawiłem go, co było dość oczywiste. - Nie udawaj Greka, Hoseok, wiesz o czym mówię. Tęsknicie za sobą.
- Yoongi... to nie jest takie proste... - cholera jasna, wiem.
- A unikanie tematu jest proste? Czy tylko takie się wydaje? - i tutaj dochodzimy do konkretnie życiowego pytania, bo tak naprawdę można na nie odpowiedzieć na dwa sposoby, a wszystko zależy od okoliczności. Bo są w życiu takie tematy, których wręcz trzeba unikać. Na przykład polityka wśród republikan. Ale są też takie, którym trzeba stawić czoło i tych jest też zdecydowanie więcej. Należą do nich między innymi uczucia. Rozmowy o uczuciach są nie tylko potrzebne, ale i niezbędne do życia normalnie. Mama psycholog. - Nie pomyślałeś ani przez chwilę co on może czuć? Seks zbliża.
Hoseok mógł oczywiście mieć co do tego wątpliwości, bo chyba każdy by miał, szczególnie, że to go bardzo stresowało. Ta relacja źle się potoczyła i oni to wiedzieli obaj. Z tym że faktem jest też to, że jak już powiedziałem - seks zbliża. I to chyba właśnie ten seks zbliżył Taehyunga do Hoseoka. Więc może i był potrzebny, po prostu zabrakło między nimi zwyczajnej konwersacji. Tak jak między Seokjinem i Namjoonem, tak jak między Jiminem i Jungkookiem, tak jak między mną i Jihyeon.
- Jedyne co kocha Taehyung to anime i kręcone frytki. - Jung westchnął, znowu upijając trochę wina, które jednak w tym samym momencie mu zabrałem, przez co spojrzał na mnie sfrustrowany.
- I tu się, Hoseok, mylisz. - oświadczyłem. Nie wiem, czy pijany mózg Hoseoka zrozumiał wtedy ten trochę ukryty przekaz, którym próbowałem mu powiedzieć, że 'hej! Tae też coś do ciebie czuje!', bo miałem nadzieję, że tak. Ale, żeby się upewnić dodałem jeszcze: - Poczekaj przed szkołą, okej? Skitram trochę wódki od znajomych Namjoona i do ciebie zaraz przyjdę. - i to był początek mojego misternego planu.
- No okej. - wzruszył ramionami, chyba trochę rozczarowany tak szybkim zakończeniem rozmowy, a przynajmniej tak mi się zdawało.
Dlatego też teraz wypadało znaleźć Taehyunga i powiedzieć mu coś w stylu:
- Hoseok pilnie cię woła.
- Okej... po co? - Kim zacisnął brwi, widocznie zbity z tropu tą nagłą informacją.
- Nie mam pojęcia, Tae. Powiedział tylko, że będzie czekał przed szkołą. - odparłem, nie znajdując lepszego wytłumaczenia całej sprawy. Trochę się bałem, że mówiąc prawdę wystraszę Kima i zniechęcę go do spotkania się z Hoseokiem, co byłoby kompletną porażką, a od lekkiego kłamstwa nikt jeszcze nie umarł. Tak mi się przynajmniej wydaje, ale głową nie ręczę. - I że ten... to pilne. - powtórzyłem dla pewności.
- No ten... dobra... chyba. - wzruszył ramionami, jakoś się mimo to nie spiesząc do wychodzenia.
- No to... może idź lepiej, co? - ponagliłem go.
- Huh... czy ja wiem? Dlaczego akurat mnie potrzebuje? - nosz kurwa mać, panie w niebiosach, matko kochana przenajświętsza, wszystkie bóstwa mitologii greckiej i nordyckiej oraz bogowie szczęścia, panie prezydencie, królowo angielska, Marylo Rodowicz i batonie Pawełku, zlitujcie się nade mną, do jebanego chuja.
- Ty się tak, kurwa, nie interesuj bo kociej mordy dostaniesz! Hoseok cię wołał i masz tam, kurwa, iść bo cię wywlokę za włosy i kopnę w dupę tak, że się osrasz, Taehyung, mam już tego po dziurki w nosie! Po jebane dziureczki, po ostatni włosek włącznie! - wyrzuciłem to z siebie wreszcie.
Taehyung odbiegł wręcz. A ja odetchnąłem z ulgą. Czyżby się udało?
Wzrokiem sięgnąłem tylko do stolika, o który się opierał, dostrzegając jakiś sok, który wziąłem sprawnym ruchem dłoni i wypiłem, bo aż mi w gardle zaschło. Trochę średnio mnie interesowało, czy ktoś tam coś dosypał, czy nie, a właściwie to nawet i lepiej by było, bo stres powoli mnie dopadał. Kiedy zdałem sobie sprawę, że właśnie zostałem sam, Jihyeon tymczasowo tańczyła z Su, co mogło się zaraz zmienić, więc nadszedł czas, żebym i ja się mentalnie przygotował. Tylko gdzie był Jimin?
Zmartwienie o Parka zniknęło, kiedy moje najgorsze obawy stały się prawdą, w momencie, w którym zauważyłem, że Jihyeon podchodzi do stolika zmachana, już na początku patrząc na mnie krzywo. ABORT.
- Yoongi... pijesz mój sok. - napomniała. Zjebałem.
- Jejku, wybacz! - wyskoczyłem od razu, w tym samym jeszcze momencie oddając jej plastikowy kubeczek, który na niebiosa był już pusty. Zjebałem v2. - Zaczekaj, pójdę ci po drugi!
- Nie trzeba. - uśmiechnęła się lekko, ale niezręcznie. - I tak nie chce mi się na razie pić. - wzruszyła ramionami, stając po drugiej stronie do mnie.
Oboje patrzyliśmy jak ludzie tańczą, sami podpierając się jak te posągi, przy czym żadne z nas nic już po tym nie mówiło, a ja tylko zbierałem się w sobie, żeby zacząć jakikolwiek monolog.
I nagle pewność siebie uderzyła. Kiedy pomyślałem, że Hoseok i Taehyung właśnie gadają, Jin i Namjoon już są razem, a Jimin zamierza porozmawiać z Jungkookiem. I to nie tak, że nie chciałem być gorszy, ale nie chciałem być gorszy. Dlatego po prostu odwróciłem się w bok, podziwiając jeszcze przez moment jej urok, któremu coraz bardziej nie mogłem się już oprzeć, kiedy widziałem przed sobą, jak piękną osobą jest Jihyeon. Książę z bajki, Yoongi, książę z bajki.
- Jihyeon? - zwróciłem na siebie jej uwagę.
- Tak, Yoongi? - zapytała, przy czym ja uchyliłem usta, zamierzając od razu przejść do sedna, ale wtedy właśnie sala pociemniała nieznacznie. Czemu wszechświecie, czemu...
- A królem i królową balu zostają... - światła nakierowały się wprost na Michaela, który stał teraz z tą pedalsko różową kartką na środku tęczowej sceny. Nie. To nie był bal na cześć homoseksualistów. Po prostu nasza szkoła miała taki humorek. - ...Kim Namjoon i Kim Seokjin. - oplułem się sokiem.
Już widziałem tego Jina, który wchodzi za rączkę z Namjoonem, wykręcając biodrami na każdą stronę i machając tym wszystkim szkolnym divom, a później rzuca przemowę o tym, jak to nienawidzi tych szmat, co mu próbowały zabrać prestiż, czy co tam.
- Kim Namjoon i Kim Seokjin? - powtórzył, kiedy nie przychodzili. Ah no tak.
Przecież właśnie uprawiali seks w schowku woźnego.
- Skoro król i... król nie raczą odebrać nagrody, wybierzemy parę numer dwa! - moje przemyślenia przerwał Michael, który próbował mimo wszystko prowadzić apel. Gość jest profesjonalistą, nie ma co. - A są to Evan... - uprzedzam, to zabrzmi niedorzecznie.
Na scenę wparował Jimin w tej swojej niebieskiej sukience balowej, trzymając jej spódnicę w dłoniach, żeby nie wywalić się o schody. Ściągnął z głowy perukę, sięgającą do pasa, ukazując swoje krótkie włosy i perfekcyjny makijaż. Włącznie z doczepianymi rzęsami. On też jest profesjonalistą.
Chwilę siłował się Michaelem z mordem na twarzy, aż w końcu wyrwał mu z rąk mikrofon.
- Jeon Jungkook! - spojrzał wprost na wspomnianego. Też jakby chciał go zamordować. - Jestem w tobie zakochany od pięciu lat! Zauważ to wreszcie, ty kutasie skończony! KURWA MIC DROP! - rzucił mikrofonem o podłogę.
A wszystkim na sali pękły bębenki, z nim włącznie.
Jungkook nie patrzył na niego jak na totalnego debila. Co mnie zaskoczyło. Albo może nie zaskoczyło, ale patrzył w stronę Jimina tak, jakby zobaczył tam milion dolców.
No tego to się serio nie spodziewałem. Jak inni w sumie. Jihyeon to nawet zasłoniła dłońmi usta.
Jungkook tańczył właśnie z Jess. Z Jess, która nie tylko wydawała się nie wiedzieć wtedy co ma robić, szczególnie kiedy drugie światło nakierowało się wprost na nią i Jeona właśnie. Ja nawet nie wiem jak i kiedy to się stało, że oni zaczęli ze sobą tańczyć, ale cóż, here we are. Po środku totalnej gównoburzy. Niektórzy już to nagrywali.
- Jimin Park! Masz natychmiast zejść ze sceny! - dyrektor oczywiście pozostawał niezastąpionym strażnikiem Teksasu, kiedy w swoim kompletnie wyrwanym z telenoweli garniturem wparował na środek widowiska, próbując uspokoić jakoś zamieszanie.
- Ja też cię kocham, Jimin! - cała sala wydała zlany odgłos 'oh', włącznie z kilkoma nauczycielami jeszcze, kiedy głos Jungkooka przejął ich wszystkich.
A dyrektor chyba jakby stracił ochotę na kłótnię i besztanie, jako że wykorzystując chwilowe zamroczenie tłumu po cichaczu sam osunął się w cień, stając obok Michaela i zyskując tym samym miejsce w same loży na teatrzyk Parka i Jeona.
- Wybacz, Jessica. Ale to nie to. To nigdy nie było to, sama wiesz. - Jungkook dodał jeszcze, kładąc rękę na ramieniu Jess, przy czym uśmiechnął się do niej niemrawo.
- Nie jesteś ze mną szczęśliwy... prawda? - spojrzała mu prosto w oczy. A ja szczerze żałowałem, że i tym razem nie miałem popcornu. Jungkook pokręcił jedynie głową, którą delikatnie spuścił, widocznie nie chcąc teraz patrzeć w jej zranione oczy. - Jimin to fajny chłopak. - dodała. A mi kamień spadł z serca. - Bądź szczęśliwy, Jungkook, okej? Obiecaj mi. - złączyła ze sobą dłonie.
- Obiecuję. - Jeon przytaknął, spoglądając na nią jeszcze przez chwilę z miłym wyrazem twarzy, po czym odwrócił się do Jimina, znowu to jemu przekazując swoją uwagę. - Kochałem cię od chwili, gdy pierwszy raz zobaczyłem cię na angielskim w pierwszej klasie. Później tylko się upewniałem jak wielkim uczuciem cię darzę.
Jimin to się już chyba posikał tam na tej scenie. I mówię to jako jego przyjaciel, który wie o nim wszystko.
- Tyle razy próbowałem ci to powiedzieć, ale nie umiałem. Wydawało mi się, że tak będzie lepiej, ale nie potrafię o tobie zapomnieć. Cały czas o tobie myślę i zastanawiam się, jakby to było być razem, mieć przed sobą wspólną przyszłość i móc być szczery z tobą, każdym napotkanym człowiekiem, a przede wszystkim ze sobą. Jestem gejem i pierwszy raz jestem pewny, że nie ma w tym nic złego. Nie ma nic złego w tym, że ja jestem gejem, bo to kompletnie normalne. I jeśli ktoś tego nie toleruje to z tym kimś jest problem, a nie ze mną! - wykrzyknął pewnie, na co ludzie tylko mu przytaknęli, kilkoro jeszcze do tego wiwatując, włącznie ze mną oczywiście. Duma mnie rozparła. - Jimin! - zaczął, jednak postanowił chyba przerwać, żeby wgramolić się jakoś na scenę i stanąć obok. - Jimin. - dodał znacznie ciszej, na co dostał odpowiedź o treści 'głośniej, bo na tyłach nie słychać' z totalnego końca sali, przez co Jungkook zaśmiał się lekko, nie zmieniając jednak tonu głosu. - Kocham cię. Czy zechciałbyś pójść ze mną na randkę? - po tym to już Jimin nie płakał, a ryczał, machając dłońmi jak niedorozwinięta kura. I tym razem makijaż mu się rozmazał.
- Kurwa... no raczej. - wtedy Jungkook też się popłakał, przytulając jeszcze Jimina z wzajemnością.
Wszyscy zaczęli klaskać, gwizdać i ogólnie zachowywać się tak, jakby conajmniej udało się zakończyć głód na świecie. Ale szczęśliwe jikooki też ujdą, nie powiem, że nie.
- Wow, High school musical 4 wygląda świetnie. - skomentowała jeszcze Jihyeon, uśmiechając się najszerzej, jak się chyba dała, przy czym i ona wytarła łezkę wzruszenia, przy czym zaśmiała się do tego.
- Lubię cię, Jihyeon. - to kompletnie ją zatkało. Wyglądała jakby ktoś wylał jej kubeł zimnej wody na głowę. A ja tylko upewniłem się w tym, że powinienem mówić dalej. - Od dłuższego czasu cię lubię i tak jak Jungkook: wiele razy chciałem ci powiedzieć, ale chyba jestem tchórzem. - wzruszyłem ramionami, uśmiechając się smutno.
- Yoongi... wybacz, ale twoja dziewczyna wtedy...
- Alex? O Boże nie! Alex to była jedna wielka pomyłka, zaczynając od tego, że ja nigdy nawet nie zgodziłem się z nią być, a kończąc na tym, że ona mnie traktowała jako dodatek do swojej aury szkolnej suki. - facts. - Nigdy nie byliśmy razem. - sprostowałem jeszcze, żeby nie było jakichś niedopowiedzeń.
- Czyli... wtedy jak powiedziała, że razem jesteście... myślałam, że lecisz na dwa fronty. - huh... to dlatego była zła. No tak, to wiele wyjaśnia.
- To obrzydliwe, że niektórzy tak robią i ja sam nigdy bym nie był do tego zdolny. Alex trochę wykorzystywała to, że nie umiałem się jej przeciwstawić. - westchnąłem, sam siebie uważając przy tym za żałosnego. - Wiem, to niemęskie.
Jihyeon też westchnęła i to nawet w podobnym geście co ja chyba.
- Już ci mówiłam, Yoongi. Jesteś na tyle męski, na ile potrzeba. - uśmiechnęła się. Tak samo jak ja wtedy, widząc jej radość.
- Lubię cię. Nawet bardzo. I zależy mi na tym, żebyś o tym wiedziała. Jesteś nie tylko prześliczna, ale i niesamowicie inteligentna, a do tego miła, mądra i strasznie, naprawdę strasznie w porządku. Jesteś moim ideałem, Jihyeon i nawet nie wiesz ile razy miałem sam do siebie ból dupy o to, że nie potrafię ci powiedzieć. Zasługujesz na najwięcej i ja...
- Zamknij się już, bo chcę cię pocałować. - i tym razem to mnie zamurowało. Ale zamknąłem się dzięki temu na dobre, szczególnie kiedy Jihyeon faktycznie złapała mnie za marynarkę i podwyższając się trochę pocałowała mnie prosto w usta. Umarłem na miejscu. A ona jedynie się zaśmiała, patrząc na mnie wesoło, po czym odsunęła się, wracając na uprzednie miejsce i unikając nagle zetknięcia się naszych wzroków.
- Ja... - nie wymagajcie ode mnie teraz żadnego myślenia błagam.
- Myślisz, że Jimin nas zabije, jak będziemy razem? - i to pokroiło mnie na kawałki, zapeklowało i włożyło do piwnicy na 30 lat.
- Em... może? - parsknąłem.
- Cóż. Chyba jestem w stanie zaryzykować. - zagryzła usta, uśmiechając się szerzej. Spojrzała na mnie znowu.
Ja też. Odwzajemniłem uśmiech.
Poczułem takie ciepło jak jeszcze nigdy chyba, kiedy zaraz po tym złapała mnie za rękę, splatając nasze palce, a ja znowu poczułem jak motylki mi w brzuchu robią Woodstock. Nareszcie wszystko się ułożyło, nareszcie każdy był szczęśliwy i nareszcie mogłem odetchnąć tym, że widzę jakieś kolory przed sobą. Piękna sprawa.
- No cholera! Już po koronacji! - w wejściu pojawił się Seokjin, który ledwo stojąc opierał się o framugę, a zaraz po nim pojawił się Namjoon.
Dalej to już tylko Michael wręczył im korony, przy czym Jin wprost do mikrofonu wykrzyczał 'jebać cheerleaderki i niekompletne zamówienia w mcdrive'ie', a Namjoon uspokoił go na tyle na ile mógł, Jungkook i Jimin dołączyli do naszego stolika, a ja dostałem SMS'a od Taehyunga i Hoseoka, w tym samym momencie właśnie.
TAE:
kocham Hoseoka 😩✌🏻🏳️🌈
HOSIEK:
jesteśmy razem 😭💗
Nareszcie mogę odpocząć. Zacisnąłem dłoń Jihyeon i odetchnąłem zadowolony. Z tym że w kościach coś czułem, że to był dopiero początek wszystkiego. I to cieszyło mnie najbardziej.
A po przerwie świątecznej szkoła znała już nowy stolik na stołówce należący do siódemki tym razem najbardziej rozpoznawalnych chłopaków w liceum.
Kim Namjoona, który kiedyś znany był pod nazwą króla szkoły.
Kim Seokjina, który jakiś czas później założył w szkole kółko taneczne z zakazem wstępu dla cheerleaderek.
Jung Hoseoka, który dalej codziennie tracił większość kieszonkowego na 2 tym razem kartoniki mleka, dla siebie i swojego chłopaka.
Park Jimina, którego nowym krzesłem stały się nogi Jungkooka.
Kim Taehyunga, który wreszcie skończył oglądać Naruto i nigdy nie wypuszczał ręki Hoseoka z tej swojej.
Jeon Jungkooka, który wreszcie mógł być szczery w tym, kim naprawdę jest.
I Min Yoongiego. Czyli mnie.
KONIEC
- philautie
23012021
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top