[40]

- Czy ciebie pojebało?! - mocny akcent na rozpoczęcie? Jest.

Zgodnie z propozycją Jimina po lekcjach udaliśmy się na kawę, ale w związku z zaistniałą sytuacją odwołaliśmy Nama i Jina, bo wspólnie uznaliśmy, że całe zajście trzeba przegadać, szczególnie, że Tae dostał naganę od dyrektora.

Co prawda mogło skończyć się tylko na pouczeniu, jako że Kim nigdy nie sprawiał żadnych problemów wychowawczych, ale tylko pod warunkiem, że osobiście przeprosi Jungkooka. Na co niestety dyrektor otrzymał bardzo rzetelną odpowiedź - 'po moim trupie'.

I tak oto siedzieliśmy teraz, słuchając jak Hoseok opieprza Taehyunga za nieodpowiedzialność i szczeniackie zachowanie, przy czym ja jedynie piłem kawę niespokojnie, a Jimin ze zwieszoną głową mieszał kremówkę na swoim talerzyku.

- Mam dość tego skurwysyna, ktoś mu musi w końcu pokazać, że nie ma prawa sobie na tyle pozwalać. - Kim parsknął, zakładając ręce na krzyż, a kiedy zobaczył, że Jung chce coś dodać, znowu zabrał głos. - Nie masz Hoseok pojęcia co ja czułem, jak mój najlepszy na świecie przyjaciel wbił mi nóż w plecy i zaczął się umawiać z dziewczyną, do której coś czułem, więc nie masz prawa mówić mi co mogę, a czego nie mogę, bo to zaszło za daleko... A ty. - spojrzał na Jimina po chwili przerwy. - Masz się Jimin trzymać od niego z daleka, bo to wyrachowany sukinsyn, który miał, ma i będzie miał gdzieś, że go kochasz. Nie jest ciebie warty w żadnym calu.

Park westchnął jedynie z werwą, marszcząc lekko brwi, przy czym pokręcił głową nerwowo, z tym że jak bardzo by się teraz nie starał wyglądać na groźnego, jego przeszklone oczy mówiły o wiele więcej.

- Ja go kocham.- oświadczył tylko cicho, jednak na tyle gloso, żeby Kim usłyszał.

- Ale on ciebie nie. - i przy tym, po tych słowach Jimin na środku lokalu, rozpłakał się doszczętnie, wtulając w moje ramię.

Taehyung... gdybyś ty tylko wiedział, jak wiele bardziej popieprzona jest ta relacja...

***

Kilka kolejnych dni przebiegło już raczej spokojnie, nie licząc kilku sytuacji, w których jakieś koleżanki z haremu Alex nazwały mnie chujem na korytarzu, a do mojej torby nie trafiło z 5 plakatów wyborczych z twarzą Seokjina i poleceniem zagłosowania na niego na króla balu.

Pewnie teraz padłoby pytanie na którego z naszych głównych kandydatów na królów zamierzałem głosować, ale odpowiedź jest najprostsza jak się da. Nie zamierzałem. Cała ta szopka nigdy nie przyciągała mojej uwagi, a ja mialem jakieś 47 lepszych rzeczy do roboty, szczególnie, że oni obaj byli moimi przyjaciółmi i totalnie żadnego z nich nie faworyzowałem, co stało się ostatecznym argumentem do tego, żebym się na to głosowanie wyjebał.

Z tym że mój błogi tydzień nie mógł trwać wiecznie i o tym jak bardzo niezręczna jest teraz moja sytuacja przypomniałem sobie wchodząc właśnie na plastykę, na której to przecież siedziałem z Jungkookiem. Jungkookiem, który jakiś czas po mnie wszedł do sali, z tym fioletowym siniakiem na policzku, jaki wyglądał naprawdę boleśnie, przez co mimowolnie skrzywiłem się, zauważając go.

I oczywiście musiał zauważyć, że na niego patrzę, dlatego jak wariat odwróciłem się nagle w stronę tablicy, modląc się, żeby ta lekcja przebiegła spokojnie, bo po szkole krążyły już naprawdę przeróżnie plotki o tym, co zaszło między Jeonem i Taehyungiem, przy czym można było usłyszeć, że Kim ostrzy już nóż na Jungkooka, bo Tae zakochał się w Jess, bo poszło o kasę, a nawet o tytuł króla balu [ale to nie ta historia]. W każdym razie nikt nie domyślał się prawdy i właściwie to nawet lepiej, bo ostatnim czego Jimin teraz potrzebował była taka atencja.

Jeon usiadł obok mnie chwilę później, wzdychając głośno i kaszląc jeszcze pod nosem niezręcznie. To wystarczyło, żebym wiedział, że zbiera się, żeby coś powiedzieć i dokładnie dlatego go wyprzedziłem.

- Słuchaj, Jungkook. Jeśli chodzi o to, co zrobił Taehyung, to chcę, żebyś wiedział, że ja tego nie popieram, bo nie lubię przemocy. - nawet na niego nie spojrzałem. - Ale potrafię zrozumieć, że się wkurzył, szczególnie, że macie jakiś tam spór z przeszłości i to nie moja brocha, żeby w to wnikać, dlatego poproszę cię tylko o jedno, Jungkook. Wiem, że jesteś w dość problematycznej sytuacji, ale przestań mieszać przez to w życiu innych. To nie ich wina, że... no wiesz. To niczyja wina.

Od razu widać było jak bardzo mój monolog go ruszył, szczególnie, że nie umiał nawet podnieść wzroku. Było mu wstyd? Trochę powinno.

Jungkook nigdy nie był złym człowiekiem, po prostu pogubił się w tym wszystkim i jego słabości zaczęły go kontrolować. Z tym że to absolutnie nie jest powód, żeby ktoś inny musiał za to płacić. Jimin, czy Jessica, oni mieli prawo do szczęścia, bez wciągania ich w jakąś głupią grę, w jaką Jeon grał z samym sobą.

- Należą się im przeprosiny. - Jungkook stwierdził jakoś po chwili, kiedy ja tylko wzruszyłem ramionami, mimo że uważałem tak samo. - A Taehyung chyba wreszcie powinien usłyszeć prawdę co do tamtego zdarzenia.

Jak już mówiłem - nie wiem co się między nimi wydarzyło dokładnie. Jedynie to, co powiedział mi Kim, a była to tylko jedna perspektywa i to nawet niepełna, dlatego wolałem nie wyciągać żadnych wniosków na własną rękę, a jedyne to wierzyć Kimowi, że ich przyjaźń zakończyła się na dobre, a on nie chce mieć z Jungkookiem nic wspólnego. Reszta była dla mnie niewiadomą.

- Jak wolisz Jungkook. Od siebie mogę ci tylko powiedzieć, że Taehyung prędzej cię zabiję niż z tobą pogada, więc może być z tym ciężko. - i to akurat był stuprocentowy fakt.

Chwilę później wszedł nauczyciel, przez co każda dziewczyna w klasie wyprostowała się dumnie, poprawiając włosy, a szum w klasie lekko ucichł, ale nie na tyle żeby zniknął. No błagam, to plastyka, nie chemia.

Sam zabrałem się za nieudolne próby narysowania idealnego drzewa, ale znowu usłyszałem, jak Jeon coś mówi i jakoś tak uratowało mnie to od dalszych prób niewerbalnej napaści na sztukę.

- Mogę cię prosić o ostatnią przysługę, Yoongi? - normalna osoba pewnie kazałaby mu spieprzać, ewentualnie gonić się, ale nie ja. Oczywiście, że nie ja, inaczej to opowiadanie byłoby strasznie nudne, co nie.

- Jasne, Jungkook. - westchnąłem cicho. - Ale to naprawdę ostatnia rzecz, jaką dla ciebie zrobię. - i tego akurat zamierzałem się trzymać.

***

- Może dać ci fory, Min? - i to nie był wcale zmartwiony głos, ale taki prześmiewczy.

Namjoon i ja graliśmy właśnie w tekkena, korzystając z okazji, że bliźniaki były właśnie na zajęciach tanecznych. No i okej, może przegrałem właśnie ósmy raz z rzędu, ale to tylko na własne życzenie, bo nie umiałem się skupić na niczym innym jak tylko nad tym, że Taehyung będzie na mnie istotnie wściekły.

Bo cóż, Jeon poprosił mnie żebym zaprosił Kima do kawiarni po szkole, oznajmiając przy tym, że chcę z nim o czymś pogadać w cztery oczy. Z tym że to nie ja, a Jungkook miał się z nim tam spotkać i wyjaśnić całą sprawę z ich przeszłości.

Modliłem się jedynie o to, żeby Tae nie wpadł na pomysł, żeby mnie odwiedzić i pokroić łyżką. Dlatego chowałem się u Namjoona, bo jego adresu Taehyung nie znał. Big brain time.

- Turlaj dropsa, nie potrzebuję żadnych forów, ot co. - parsknąłem, na co Kim tylko się zaśmiał i zatrzymał grę, wstając z zielonej kanapy, na której siedzieliśmy obaj, przez co spojrzałem na niego, odkładając pada na stolik.

- Zrobię herbatę. - przełknąłem ślinę od razu kojarząc słowo 'herbata' z jakimiś soczystymi wiadomościami przez przyjaźń z homoseksualnym do granic możliwości Jiminem. I tutaj akurat herbata kojarzyła mi się jedynie z Seokjinem, a konkretnie to z pocałunkiem, jaki on i Nam dzielili w zeszłym tygodniu.

Z Jinem mialem już bowiem okazję poruszyć ten temat, nawet jeśli było to dość pobieżne, ale z Namjoonem ani razu o tym nie gadaliśmy. A właściwie to teraz nadarzyła się wolna chwila, w której mogłem zapytać. Bo szczęśliwym faktem akurat dla nich jest, że sprawa pomiędzy Tae i Kookiem trochę przyćmiła cale to zdarzenie na stołówce, ale ludzie cały czas o tym mówili.

- A ten... Nam... mam takie pytanie...

- Chodzi ci o mój pocałunek z Jinem? - i okej, nic dziwnego, że gość wygrywa wszystkie olimpiady z matmy. Dedukcja na poziomie, tego nie można mu odmówić.

- Cóż... tak. - dłuższe zaprzeczanie chyba nie miałoby żadnego sensu, szczególnie, że naprawdę chciałem o tym porozmawiać i, szczerze przyznam, dowiedzieć się co nieco na własny rachunek.

- Eh... no pocałowaliśmy się przy całej szkole. - tyle to już każdy wie. - Ale nie wiem, czy jest po co to roztrząsać. W sensie, ani ja, ani Jin nie chcieliśmy o tym gadać, więc chyba jest okej jak jest. I mean, było fajnie, ale nic poza tym.

Wyczułem ściemę.

- Namjoon, jesteś serio inteligentnym gościem, więc dlaczego zachowujesz się tak głupio? - Kim zacisnął tylko brwi, spoglądając od razu na mnie pretensjonalnie. Sory, ale moja sassy dupa nie zamierzała przepraszać. - Zależy ci na nim, gościu. Uh dlaczego w tej pieprzonej szkole wszyscy unikają gadania o problemach... - to już serio robiło się irytujące. Hipokryzja z mojej strony? Tak. - Powinieneś wprost mu powiedzieć co czujesz. Odrzuci cię? Może, ale przynajmniej będziesz wiedział na czym stoisz. Odwzajemni twoje uczucia? Stary, to by było... - oczywiste? - ...świetne! Chcesz przez resztę życia pluć sobie w brodę, że dałeś odejść swojej licealnej miłości? Przecież z takich rzeczy jest najlepszy seks! Związek na cale życie prawie nigdy co prawda, bo na studiach charakter zmienia się czasem nie do poznania, więc kompatybilność osób najczęściej znika, ale no Nam! Daj temu szansę, a nie przekreślasz to na starcie.

Woda zaczęła się gotować. W sensie dosłownie. Woda na herbatę zagotowała się jakoś sekundę po tym jak skończyłem mówić, a Nam jednym ruchem dłoni wyłączył guzik na czajniku elektronicznym, przez co dźwięk ucichł. Tak samo jak każdy z nas.

Namjoon zapewne właśnie myślał nad tym wszystkim. Bądź co bądź sprawy sercowe wcale nie są czymś prostym, szczególnie, że chodziło o homoseksualną relację.

Nie wiem, czy nawet dłuższa rozmowa z Seokjinem dałaby cokolwiek dobrego, ale Nam był bardziej rozsądny w moich oczach, stąd też miałem nadzieję, że te słowa po nim nie spłyną, a wręcz pchną go do jakichś wniosków, które mogłyby być dla tej dwójki kluczowe.

- Uczucia są poruchane. - eh, sam lepiej bym tego nie ujął.

***

Było już pewnie z 20 minut po 10 wieczorem, kiedy wracałem od Namjoona do siebie. Trochę się zasiedzieliśmy, ale przynajmniej obaj miło spędziliśmy czas, odreagowując ten jakże stresujący piątek, którego widocznie dla mnie nie był koniec, czego dowiedziałem się po spojrzeniu na telefon, gdy czekalem na autobus.

TAE:
musimy pilnie pogadać.

Ta. Jestem martwy.

Cdn.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top