[37]

Leniwe poniedziałki ma chyba każdy w wieku od 7 lat w górę, bo łatwo załapać schemat, że to pierwszy dzień tygodnia czyli humor do kosza. W każdym razie byliśmy już po 3ciej lekcji z chłopakami, stąd też siedzieliśmy we czwórkę z Tae, Hoseokiem i Jiminem na stołówce, próbując chociaż trochę polepszyć sobie samopoczucie jedzeniem.

Jimin jak zwykle udawał fit wegana, jedząc jakąś sałatkę z nie wiem nawet czego, podczas gdy wszyscy dobrze wiedzieli, że po szkole zamawia z Jihyeon dwa kubełki kurczaka z KFC i sam wpieprza półtora. Hoseok oczywiście zawsze częstował swoje podniebienie kolejnymi bułkami słodkimi, babeczkami, ciastkami i wszystkim, co dobrze zapija się tym jego smakowym mlekiem. Taehyung w kwestii jedzenia wykazywał się nieziemską odwagą, bo je to, co podaje szkolna kuchnia. Tak, te wszystkie na wpół żywe posiłki trafiają na talerz Tae, który codziennie zapomina wziąć z domu śniadania, jakie przyrządza mu jego mama. Kilka razy nawet mu je przynosiła, dodając coś w stylu, że jej puci puci głuptasek zapomniał kanapeczek, a wtedy mieliśmy całą szkołę napalonych na seksi mamę Taehyunga młodych stulejarzy.

- Zasłodziłem się. - stwierdził Hoseok w pewnym momencie, kiedy w jego papierowej torebce prosto z piekarni zostały już może ze dwa ciastka z tych dwudziestu, które właśnie wsunął. Zapytacie gdzie on to zmieścił, ale ja nie umiem wam na to odpowiedzieć. - Chce ktoś? - spojrzał po nas. - Yoongi? Tae? Jimin?

- Hoseok, ja jestem weganem. - Park westchnął, przewracając oczyma, po czym zjadł jakiegoś pomidora.

- Wow Jimin, wiesz nie za bardzo interesuje mnie twoja wiara. - Jung zatrzepotał jedynie rzęsami w geście odrzucenia, po czym schował resztę słodkości do torby i parsknął jeszcze na koniec. - Gee.

Później w sumie słuchaliśmy tylko jak Jimin tłumaczy co to weganizm, jak świetnie się czuje od kiedy zaczął ten rodzaj diety i jak to niesamowicie działa na jego skórę, odblokowując wszystkie pory (cokolwiek by to nie było). A wtedy jakoś tak trzy minuty później usłyszeliśmy wszyscy głośny gwizd, a zaraz po tym na jednej z ławek stanął Seokjin, obok którego na podłodze bytowała Zoe.

- Moje słoneczka, mógłbym długo mówić o tym, że to ja nadaję się na króla balu najlepiej, ale najłatwiej chyba będzie na mnie spojrzeć i po prostu ocenić, że to właśnie ja powinienem zostać wybrany do otrzymania korony balu grudniowego. Pewna osoba zgłosiła swoją kandydaturę tylko po to, żeby wbić mi szpilę, a co za tym idzie osoba ta prezentuje sobą żałosne i kompletnie dziecinne zachowanie. Pamiętajcie, przy zaznaczaniu swojego króla wybierzcie tego właściwego Kima. Bo czy nie lepiej wybrać kogoś kto nadaje się do korony najlepiej?

- Dlatego głosujcie na Kim Namjoona, a ja obiecuję, że nie tylko stanę w świetle reflektorów jako najlepszy król balu w historii tej szkoły, ale jako nowy kapitan drużyny koszykarskiej poprowadzę drużynę do tegorocznych szkolnych finałów! Razem zwyciężymy! Kim Namjoon na króla balu! - tej z kolei wypowiedzi towarzyszył jeszcze głośny ryk jakby godowy odgłos niedźwiedzi, ze strony chłopaków, których można podsumować słowem-sportowcy, czy też ci najbliżsi znajomi Nama. Znajomi, bo przyjaciół miał lepszych, pff.

- No proszę cię. Ty? Bycie królem wymaga gracji i szyku oraz nieskazitelnego prezentowania się na wybiegu. Jedyny wybieg jaki ty zaliczysz to... żaden, żadnego wybiegu nie zaliczysz. Żałosny jesteś, jeśli myślisz, że masz ze mną jakiekolwiek szanse. - Jin założył ręce na krzyż, parskając głośno, a kilka osób wydało spójny odgłos 'uuu', roznoszący się zaraz po całej stołówce jak meksykańska fala.

I w sumie może uznacie mnie za chama, ale żałowałem, że nie miałem popcornu, a patrząc po mojej drogiej świcie widziałem, że oni czuli się podobnie, bo Taahyung podniecał się widowiskiem conajmniej tak, jakby był na grzybach, Hoseok to całe zajście nagrywał, a Jimin wyglądał jak Brad Mondo, reagujący na Joanę Cedia.
[a/n pozdro dla kumatych wariaty]

- Błagam cię, Jin, nie ośmieszaj się jeszcze bardziej, bo każdy dobrze wie, że jesteś zwykłym atencjuszem. Tak, powiedziałem to. - i dopiero teraz rozniosło się prawdziwe 'uuu'. Namjoon w tym czasie wszedł na ten sam stolik, który zajmował teraz Jin, zrównując się z nim poziomem. Serio, oni nawet wzrost mieli ten sam, tak teraz zauważyłem. - Przecież wszyscy wiedzą, kto już jest królem szkoły.

- Jeśli bycie królem szkoły to posiadanie poklasku bezmózgich, zdzirowatych cheerleaderek to ja dziękuję za takie coś. Ale, na jebanego Michała Archanioła, jeśli zaraz nie zejdziesz stąd i nie odwołasz swojej kandydatury, którą, obaj dobrze wiemy, Namjoon, zgłosiłeś tylko po to, żeby mi dosrać, to przysięgam... przysięgam, że... - zaciśnięte brwi Seokjina wyglądały naprawdę groźnie nawet z odległości kilku stolików dalej, stąd nawet nie chciałem sobie wyobrażać jak drapieżną aurę musiał czuć Nam, ale wtedy właśnie głos Jina zaczął się jakby załamywać, a stalowy grymas na jego twarzy podłamał się lekko.

- Że co? - Namjoon tak samo, trochę taki jakby nieobecny się wydawał, ale dopiero w tamtej chwili.

No i jebać Jimina, tego to nawet ja się nie spodziewałem.

Wiecie, czasem jak się ogląda jakiś romans to po prostu się to czuje, jak dwie osoby do siebie ciągnie [check], jak z czasem się w sobie zakochują, niekoniecznie o tym wiedząc [check], jak poróżnia ich jakiś konflikt, który dziwnym sposobem staje się dla oglądaczy komiczny [CHECK], no a na końcu bardzo chaotycznie i agresywnie się całują, wywołując furorę.

I tak, to też możemy sobie odhaczyć.

Jin i Namjoon tak po prostu, cały czas stojąc na tej ławce pocałowali się, przez co reszcie opadły szczęki, a mi w dodatku ręce. Nie wiem nawet który zaczął, ale po jakiejś chwili wyglądało to bardziej jak sesja make-out'u aniżeli zwykły pocałunek. Cały czas nie mogłem się pozbierać, czując się chyba na równi emocjonalnie co oni. Albo i nawet bardziej. W końcu się od siebie odsunęli, wyglądając jak rasowi aktorzy porno, którzy właśnie skończyli pracę typową dla aktorów porno. To był widok mocno +18, ale na szczęście ja miałem już 19 lat.

I przez chwilę cała stołówka zdała się zatrzymać w czasie, z Jinem i Namem na czele, którzy wyglądali jakby właśnie w głowach dochodzili do tego, co właśnie się odjebało, że tak to brzydko nazwę.

- Kurwa, herbata. - skomentował jedynie Jimin.

***

- No i zaprosiłem ją w końcu. - kolejny angielski w towarzystwie Taehyunga, doprawiony jego nagłymi stwierdzeniami, do których istoty nie miałem w pierwszym momencie dostępu.

- Kogo?

- No kuzynkę na ten bal. Nie pójdę sam jak jakiś przegryw, już wystarczy, że nim jestem, ale ludzie mogą myśleć inaczej. - wzruszył ramionami. - A ty? Idziesz z kimś?

No tak... musiał zapytać. A ja oczywiście musiałem odpowiedzieć, bo nawet jeśli bym tego nie zrobił to i tak dowiedziałby się z innego źródła. A na serio wolałbym iść sam, biorąc pod uwagę nastałe okoliczności.

- Nom. Z Jiminem. - odpowiedziałem, sam nie do końca wierząc jeszcze w to wszystko, ale, sądząc po reakcji Taehyunga, on tak samo.

- Yhym, z Jiminem. Czej! Z Jiminem?! - uderzył dłońmi o blat tak mocno, że aż nauczyciel się obudził, spoglądając na niego gniewnie po chwili, gdy tylko zorientował się gdzie jest.

- Dobrze, skoro pan Kim taki 'hej do przodu' to proszę, może zechciałbyś poprowadzić lekcję za mnie, Taehyung, hmm? - strzelił palcami, gestem dłoni nawołując Tae. - Zapraszam na środek.

A Taehyung jedynie wstał powoli, patrząc cały czas na mnie, a kiedy wychodził z ławki dodał jeszcze tylko:

- Jebany. Hetero my ass. - kurwa mać no.

***

- To prawda, że idziecie razem na bal? - po szkole byliśmy znowu na kawie, siedząc sobie we czwórkę przy stoliku, przy czym Tae pił frappe, Jimin jadł belgijskiego wafla, ja mieszałem herbatę, żeby się lepiej zaparzyła, a Hoseok, który właśnie zadał pytanie, otwierał dopiero saszetkę ze swoją herbatą.

- Totalnie. - odparł Jimin, zanim ja zdążyłem to zrobić.

- Tak wyszło. - westchnąłem.

- Cool. Jesteście teraz razem? - prawie się porzygałem. Bez urazy, Jimin.

- Hoseok, niektórzy jedzą. - dodał Park, widocznie równie co ja zniesmaczony taką wizją. - Nie obraź się Yoongi, ale ja lubię jak chłop ma ciało drwala. Taki to i przytuli i wypieprzy porządnie.

- Nie obraz się Jimin, ale ja wolę cipy. - odparłem mu na tyle wrednym tonem, żeby dał mi już spokój. Nie wszyscy muszą ćwiczyć całymi dniami, okej? Ale wróćmy do tematu.

- A ty Hoseok? Bo Tae to idzie ze swoją kuzynką, Yoongi ze mną, to już wiemy, zostajesz ty.

- Emmm... no właśnie tak średnio miałbym z kim. W rodzinie żadnej dziewczyny w tym wieku nie mam, także opcja Taehyunga u mnie odpada. Z tobą Jimin nie pójdę, bo już zajętyś. Z Yoongim... tak dziwnie.

- Ej, ale odpierdolcie się ode mnie wszyscy! - parsknąłem. Czy to był jakiś dzień dissu na moją osobę? Może tak, a ja po prostu o tym nie wiem, to byłbym wdzięczny, jakby mnie ktoś łaskawie uświadomił.

- PRZEBŁYSK MAM! - Jimin wykrzyknął, poruszając energicznie widelcem, przez co ochlapał Taehyungowi rękę bitą śmietaną. - Mógłbyś pójść z Jihyeon! I tak będzie na balu, bo obiecała mi trzymać sukienkę jak będę chodził sikać. Wiesz, tak symbolicznie oczywiście, jako mój przyjaciel i moja siostra. - dodał, zaczynając kroić jedzenie na nowo.

Dobra, myślcie co chcecie, bo może i nie powinienem się tak poczuć, ale się tak poczułem okej. Mianowicie, jakby na talerzu Jimina nie leżał wcale wafel, tylko moje serce i to je by właśnie kroił. Wiem, poeta ze mnie w ciul, ale to naprawdę zabolało. Serio lubiłem Jihyeon. I sama taka wizja, nawet jeśli to tylko Hoseok i nawet jeśli on czuł już miętę do kogoś innego, to wciąż Jihyeon przecież na pewno znajdzie sobie kiedyś chłopaka. Przez to poczułem gulę w przełyku.

- Ej, to w sumie jest nienajgorszy pomysł. - oznajmił Jung, wzruszając ramionami. - Jeśli ma tam być i zapewne będzie się z nami trzymać, bo wnioskuję, że nikogo tam nie zna. Poza tym, jest bardzo ładna.

Jest piękna, Hoseok. Jihyeon jest piękna.

- Hoseok. Mówisz o mojej młodszej siostrze. - Park wycedził przez zęby, włączając ten tryb Jimin_morderczy_kot. - I owszem, jest ładna, dlatego spodnie zapięte i z daleka od niej, czy wyraziłem się jasno?! - spojrzał po nas wszystkich. - Jeśli któregoś z was, gagatki pierdolone, zobaczę kiedyś przy niej, bliżej niż na odległość metra, to kurwa, powąchacie se kwiatki od spodu. Ona. Jest. Jeszcze. Dzieckiem. - a my wszyscy aż przełknęliśmy ślinę.

Szczególnie chyba ja. Cholera jasna kanciasta mać jebana moja. Zabujałem się w siostrze najlepszego przyjaciela.

Cdn.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top