[35]
Tak samo, jak robienie projektu z historii było nudne i monotonne, szczególnie dla takiego ścisłowca jak ja, tak muszę przyznać, że sam dzień projektów niepodważalnie miał swój niezastąpiony klimat. Data organizacji wydarzenia nie była stała, jeśli miałoby się wskazać konkretny dzień, ale zawsze przypadała na pierwszy piątek listopada, wyczekiwany zawsze nie tylko przez nauczycieli i historycznych freak'ów, ale i każdego kto miał trochę oleju w głowie.
Tego dnia zajęcia dydaktyczne były odwoływane. Tak, odwoływane, ukochane słowo wszystkich uczniów, zacierających już tylko ręce na myśl o wyjściu ze szkoły o 12:30, zaraz po przedstawieniu swojej odwalonej w kosmos prezentacji.
Tak jak co roku szedłem tam z takim trochę przymrużeniem oka, nie licząc na nic więcej, niż tylko odbębnienie obowiązku i hejnał prosto do domu, tak dzisiaj czułem w pewnym sensie dumę ze swojej pracy, gdy rozkładałem na ławce makietę, a Jungkook w tym czasie podłączał swój rzutnik do prądu.
I nie mogę chyba nie stwierdzić, że wiedziałem, już zanim w ogóle zaczęliśmy swoje przedstawienie, że to będzie strzał w dziesiątkę. Ktoś taki jak Jeon, ze swoim mózgiem humanisty na pewno zrobił dobrą prezentację, a ja, cóż, też się starałem na miarę własnych możliwości, więc coś tam jednak liczyłem, że ogólnie wyjdzie okej.
- Dobra, powinno pójść. - usłyszałem zamyślony głos Jungkooka, który naciskał właśnie jakiś przycisk na klawiaturze, przez co już po chwili na tablicy za nami pojawił się pierwszy slajd, przedstawiający dumny napis 'Polityka Apartheidu kiedyś i dziś'.
Faktem jest, że mieliśmy zrobić prezentację na temat czegoś historycznego, ale my, czy też bardziej Jeon, postanowiliśmy to potraktować jako temat do rozważań nad tym, czy przypadkiem rasizm względem czarnoskórych osób nie jest widoczny do dzisiaj. I można się śmiać, a przynajmniej ja się śmiałem, mając świadomość, że dwóch Azjatów zamierza pieprzyć o nietolerancji wobec Afroamerykanów.
Nie mieliśmy przebrań, tak jak Jimin, którego nawiasem mówiąc spotkałem przy wejściu. Podczas gdy Park wyglądał jak postać z jakiejś krwistej legendy o składaniu ofiar z dziewic, ja i Jungkook mieliśmy ubrane marynarki i coś tam jeszcze pod spodem, wcale niemniej oficjalnego.
- Super, czyli jest wszystko? - klasnąłem w dłonie, przyglądając się całości z dumą poniekąd.
- Tak, na to wygląda. - Jungkook dał mi żółwika w bark, po czym wzruszył ramionami, stając obok i sam też wpatrując się w efekt naszej pracy. - Pamiętaj, nie stresuj się, to tylko nasi nauczyciele. Jak czegoś zapomnisz to patrz na ściągawkę. I, tak jak zawsze mówi mój tato, samym uśmiechem czasem możesz ugrać więcej niż faktycznymi argumentami. Także podkowa na ustach i wio. - klepnął mnie jeszcze w łopatkę, po czym założył ręce na krzyż, sam wzdychając z dumą, kiedy wpatrywał się w nasze dzieło.
Cały zamysł tego dnia wyglądał tak, że historycy rozdzielali się na dwuosobowe grupki i chodzili tak dwójkami, oceniając projekty. Zajmowało to około 2,5 do 3 godzin, po czym teoretycznie był jeszcze jakiś apel, ale tak jak już wspomniałem - większość zwijała się o 12:30. Na przykład my z chłopakami chodziliśmy na kawę co roku, co właściwie było naszym zboczeniem niemalże, ale cóż, lubiliśmy to i na pewno prędko z tego nie zrezygnujemy. No może jak któryś kiedyś dostanie jakiejś arytmii od kofeiny, ale na razie nam się serducha trzymają dobrze.
Pamiętacie jeszcze słynnego profesora, który uznał, że najwidoczniej wyglądam jak jakiś Derick? Okazało się, że to właśnie jemu i takiej jednej babie starszej niż sama Ziemia przyszło nas oceniać. Na szczęście gość, jak już wspominałem, pała wręcz niezrozumiałą miłością do Jeona [która w mojej opinii podchodzi pod pedofilię], dlatego gdy już skończyliśmy prezentować ten wstał z krzesła i zaczął klaskać z istnymi łzami w oczach.
- Się nie posraj. - westchnąłem tylko pod nosem, widząc jak już później gratuluje Jungkookowi niesamowitej pracy i trudu, jaki włożył w wykonanie projektu.
- Dziękuję profesorze, ale to nie tylko moja zasługa. Projekt zrobiliśmy razem. - szturchnął mnie w bark, ale zaraz po tym przyciągnął do siebie, zakładając mi rękę przez ramię.
- No tak, tak, oczywiście, ty też dobra robota... Derick. - chuj mu w oko.
Ale cóż, jak to się mówi; zakuć, zdać, zapomnieć, zapić, a w naszym przypadku zapić kawą, dlatego czym prędzej pożegnałem się z Jungkookiem, który uznał, że da radę sam poskładać laptopa, więc zabrałem jedynie swoje łachy i wyszedłem z klasy, pisząc ówcześnie do Jimina, który jak się okazało czekał już na sali gimnastycznej, gdyż to właśnie tam przypadło mu prezentowanie, tak jak większości uczniów zresztą. On i Seokjin składali właśnie cały sprzęt, przy czym zauważyłem ich od razu dzięki dość osobliwemu urokowi Jimina, umalowanego całego jakimiś farbami do skóry i ubranego w te takie dziwne stroje, jakie nosili Aztecy. Gdy tylko mnie zauważył rozpromienił się cały, prezentując mi kolejny raz swój niesamowity strój, a zaraz do tego krzyknął na całe gardło.
- Yoongi! Chodź zobacz, nawet ogon mam! Nie zgadniesz gdzie się go mocuje! - nie chciałem nawet zgadywać, chyba woląc się zupełnie nie dowiadywać, ale że nie miałem nic lepszego do roboty to postanowiłem jednak tam do nich podejść.
Tyle że kiedy właśnie poczyniłem pierwszy krok w stronę Kima i Parka, na drodze stanęła mi jakaś sylwetka. I niech mnie kule biją, to była Alex. W duchu kolejny raz zakląłem na siebie, że nie umiem skończyć tej parodii i muszę znosić jej obecność, gdyż jestem pizdą. I nie mówcie chłopakom, ale tak, bałem się jej poniekąd.
- Dobrze, że jesteś. Chcemy iść ekipą na pizzę. - statystycznie dostałem buziaka w policzek, zanim mój mózg w ogóle przetworzył co się stało, a później Alex złapała mnie za rękę swoimi szponami i zaczęła ciągnąć w drugim kierunku, przez co Jimin założył ręce na krzyż, kiedy zobaczył co się dzieje.
Spojrzałem na Alex i na niego, ale kiedy ta szarpnęła mnie jeszcze mocniej postawiłem w końcu krok w kierunku, który mi narzuciła.
- Co za sucz. - Jimin parsknął, nie wierząc w to co widzi. Z perspektywy zwykłego widza mógł co prawda stwierdzić, że jego przyjaciel po raz kolejny zawalił temat dając się znów opleść dziewczynie wokół palca, ale fakt tego, że znał wygląd sytuacji musiał wziąć pod uwagę wszystkie argumenty. Wiedział jak bardzo nie na rękę był Yoongiemu cały ten związek, szczególnie kiedy na jego twarzy wypisany był ból.
- Kto? - Seokjin zareagował bez zbędnego czekania, wyszukując wzrokiem powodu zajścia, którego widocznie świadkiem stał się Park.
- No ta Alex, głupia lampucera. Kurwa traktuje Yoongusia jak swoją własność, podczas gdy on jest nasz. I pewnie go zastrasza albo coś, bo spójrz na nią, Jin. Widać, że dziewoja pusta jak dzwon kościelny, dupą to ja też umiem kręcić, a jakoś tego nie robię, trzeba mieć godność. A te jej pląsy? Proszę cię, taka z niej cheerleaderka, jak ze mnie...
- Cheerleaderka? - na reakcję Kima nie trzeba było długo czekać, gdyż ta była natychmiastowa. Zacisnął tylko brwi, od razu odszukując oczyma wspomnianą dziewczynę, co nie było trudno. Seokjin miał bowiem w głowie pewnego rodzaju radar, wykrywający szkolne cheerleaderki z odległości kilometra. Wystarczyło krótkie spojrzenie na dziewczynę, żeby poczuł zalewający go gniew. - Daj mi chwilę, już ja Yoongiego wyręczę. - stwierdził tylko i właściwie tyle go było widać.
Cały czas próbowałem wymyślić jak się wyrwać, ale do głowy przychodziły mi same głupoty, które za nic by nie przeszły, bo nie wiem co musiałoby się stać, żeby Alex mnie wtedy puściła, dlatego uznałem, że po prostu przeproszę później chłopaków i spróbuję im to jakoś wynagrodzić, bo ze swoją dziewczyną i tak bym nie wygrał.
Już widziałem to całe wesołe towarzystwo, w które mnie wkręcała, gadające o niczym innym, jak rzeczach, które dla mnie były denne. Serio wolałem słuchać wywodów Taehyunga na temat chińskich bajek, czy też niesamowitych historii z życia Jimina, bo to mnie przynajmniej jakkolwiek interesowało. I nastawiłem się na zjebane popołudnie, ale wtedy jak zwykle w moim życiu nastąpił drobny plot twist.
- Hej! - usłyszałem naprawdę donośny krzyk, przez co od razu, razem z Alex zresztą, odwróciłem się do tyłu, gdzie też stał Seokjin z pomponami w dłoniach i miną gotową do ataku. Naprawdę często głowiłem się dlaczego ja. - Dajcie mi S! Dajcie mi P! - każde kolejne zdanie poprzedzone było jakąś inną pozą, którą wykonywał jakby miał się zaraz połamać. - Dajcie mi R! A nie... kurwa zjebałem. Chuj. - zatrzymał się nagle, wpatrując w moją dziewczynę wrogo. - W każdym razie spierdalaj szmaciuro, Yoongi ma cię dość, tak samo jak każdy inny. Wy-pier-dalaj! - ostatnie słowo w towarzystwie figur cheerleaderskich.
Wszyscy stali cicho, serio wszyscy. Bo Jin naprawdę był głośno, przez co dookoła zebrał się niezły tłum obserwatorów, to śmiejących się, to przerażonych, to robiących zdjęcia.
- Tak, dajesz Jin! - nie mogę oczywiście pominąć Jimina, cały czas przebranego w tej jego strój Itzamna, czy innego Zeusa.
- Yoongi co to ma znaczyć?! - nie mogłem się nawet porządnie zastanowić nad tym co się właśnie stało, bo w tym samym momencie moje ucho dostało po mordzie krzykiem ze strony Alex, która na dodatek szarpnęła jeszcze moim ramieniem, zwracając mnie w swoim kierunku. Patrzyła na mnie z istnym mordem i rządzą krwi, a ja w głowie toczyłem walkę co jej kurwa odpowiedzieć.
Teoretycznie miałem dwie opcje. Mogłem starać się jakoś to wszystko odkręcić, tłumacząc jej, że to nie tak i że Seokjin jest jakiś pomylony. Tylko po co? Skoro herbata i tak się już wylała to czemu mam ją wycierać? Lepiej od razu rozjebać cały dzbanek.
- To co słyszysz. - wyrwałem rękę, pierwszy raz czując się jak prawdziwy mężczyzna. Znaczy od jakiegoś czasu, co nie. - Ta relacja nie przypomina związku, jestem bardziej dla ciebie jakimś pieskiem do towarzystwa. Jesteś niemiła, zadufana w sobie, traktujesz mnie dobrze tylko jak się z tobą zgadzam, cały czas coś na mnie wymuszasz i zachowujesz się jak rozwydrzona dziewczynka, która nie dostała lalki, gdy tylko coś idzie nie po twojej myśli. - i to był ten moment na punkt kulminacyjny, poczułem to w kościach. Dlatego podszedłem szybko do Seokjina i nie pytając o nic zabrałem mu pompony, kierując wzrok wprost na oczy Alex. - Wy-pier-dalaj! - powtórzyłem spójnie, trzęsąc na koniec pomponami.
No i tak, dostałem z liścia, ale szczerze to trochę się tego spodziewałem, dlatego nie zrobiło to na mnie szczególnego wrażenia.
- Sam wypierdalaj! I tak masz małego, głupi skośniaku. - uniosła się dumą, kiedy podbiegła do niej jakaś koleżaneczka, tak samo spod ciemnej gwiazdy, i razem zaczęły od nas odchodzić.
- Twoja mama! - krzyknął za nią Jimin, pokazując przy tym środkowego palca.
A ja zaśmiałem się, patrząc na moich przyjaciół. Dzięki nim naprawdę czułem, jak wiele mogę, a oni wspierają mnie niezależnie od wszystkiego, gotowi zrobić takie akcje, jak ta. Nie mogłem wyobrazić sobie nikogo lepszego niż oni, naprawdę ich kochałem i wiedziałem, że w trudnych momentach zawsze...
- Cała trójka marsz do dyrektora. - dopadł nas głos prukwy od matmy.
Cdn.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top