[33]

- Wiesz, wypadało to wreszcie skończyć. W końcu za tydzień jest dzień projektów. - Jimin wzruszył ramionami, wkładając kurtkę do szafki. - Zrobiliśmy mitologię Majów. - stwierdził z dziwnie dumnym uśmiechem. Jimin nigdy nie lubił historii, tak jak większości przedmiotów zresztą. Nienawidził wszystkiego, na co musiał się uczyć, ale tak samo nie znosił matematyki, której sensu nigdy nie dostrzegał, jak i mojej jedynej ukochanej-fizyki, bo, cytując 'jest nudna'. Umiłował sobie natomiast chemię [która jest działem fizyki, ale Park wiecznie temu zaprzecza]. Cholera, możecie szukać dniami i nocami, a gwarantuję wam, że nie znajdziecie nikogo takiego jak on. Park potrafiłby zrobić trinitroglicerynę, znaną częściej pod nazwą TNT, w warunkach domowych. A nie jest to wcale takie łatwe, gdybym miał jakoś krótko opisać proces jej powstawania, którego zresztą sam nie znałem. Ale tak, bo nawet jeśli Jimin wybierał się na chemię to i tak projekt z historii odbębnić musiał. Jak każdy zresztą. - Znowu się przebieram, ale tym razem za boga Itzamnaaja, czy też Kokaaja, albo rzadziej Itzamná. To najważniejszy bóg, odgrywał ważną rolę w...

- Min Yoongi! - obaj spojrzeliśmy w bok na wściekły, jednym słowem, wyraz patrzącej na nas szatynki. Podeszła tupiąc przy tym nogami o korytarzową podłogę, po czym stanęła na wprost mnie, ignorując obecność Jimina. - Dlaczego nie było cię wczoraj na moim treningu? - założyła ręce na krzyż, posyłając mi groźne spojrzenie. I pewnie leżałbym już martwy, gdyby oczy mogły zabijać.

- Ah, Alex... wiesz mam... zajęcia z fizyki. - zaśmiałem się niezręcznie, starając cały czas uśmiechać potulnie. - Akurat w tym samym czasie, się złożyło, co nie?

- Wait, mówisz o tym kółku fizycznym, do którego za żadne skarby nie chciałeś dołączyć? - zagryzłem usta, na słowa Jimina, posyłając mu naprędce grymas, który miał go poinformować, że nie pomaga. - No tak, mówiłeś coś, że prędzej się przekręcisz niż...

- Jimin, przecież gadaliśmy już o tym! - zacisnąłem brwi, wbijając w niego morderczy wzrok, wołający o pomstę do nieba. - Uznałem, że to pomoże mi w lepszym zdaniu egzaminów i dostaniu się na astronomię na Harvard. - zagryzłem zęby, posyłając mu jeszcze przy tym oczko, żeby ogarnął, bo cały czas czułem nieprzyjemne spojrzenie Alex, tak samo jak jej zdenerwowaną obecność.

- Kurwa, Yoongi, pamiętałbym o czymś takim. Za każdym razem zbywałeś tego całego Martina, bo 'nigdy nie dołączysz do bezsensownego szkolnego klubu, na którym wszystko co się robi to podłącza jakieś niedziałające baterie do starych, poprzerywanych kabelków'. - szturchnął mnie w ramię, śmiejąc się przez chwilę, ale zaraz po tym zmizerniał, mówiąc przy tym 'ouh'. Ale wtedy to już było za późno.

- Min Yoongi, wytłumacz mi to. - założyła ręce na krzyż.

I tak, to był dobry moment na powiedzenie jej prawdy, może nawet zakończenie tej farsy, którą był nasz związek i znajomość z elitką, którzy swoją drogą denerwowali mnie coraz bardziej. Ale oczywiście moja strachliwa dupa musiała stchórzyć i pójść na łatwiznę, która od razu skojarzyła mi się z moimi 'hemoroidami'.

- Bo widzisz, Alex, Jimin cierpi na demencję. - powiedziałem smutno.

- Że na co niby... - Park próbował coś powiedzieć, ale uderzyłem go z łokcia w brzuch, przez co skulił się, usiłując złapać oddech. - Już... sobie przypomniałem. - powiedział ledwo słyszalnym tonem, wciąż trzymając bolące miejsce.

- Cały czas mu się pogarsza, biedak pamięta coraz mniej. - zacmokałem, kładąc biednemu, skręcającemu się z bólu Jiminowi dłoń na ramieniu. Westchnąłem zaraz po tym, żeby następnie spojrzeć na moją dziewczynę z przeprosinami wypisanymi na twarzy i oświadczyć smutno: - Wybacz, że tak wyszło Alex. - gdybym miał ogon to pewnie skuliłby się wtedy, zupełnie tak jak ja przed osobą nastolatki naprzeciw, patrzącej na mnie z przymrużeniem oka, w tej samej pozie co była.

Po chwili jednak przewróciła oczyma, widocznie niezadowolona z obrotu sytuacji, a później ułożyła ręce na biodrach, odgarniając tym samym sweter, wiszący na jej barkach jak na wieszaku.

- Nie możesz jakoś przełożyć tych zajęć? To musi być ten sam dzień?

Nie musi, ale gdyby był inny, to bym na nie nie chodził.

- Niestety to nie ode mnie zależy, skarbie. Przepraszam. - wzruszyłem ramionami, zagryzając dolną wargę niepewnie. Może i nie byłem z Alex długo, ale wystarczająco, żeby wiedzieć do czego jest zdolna. Laska była jak chodząca bomba jeśli chodziło o niektóre tematy, a mianowicie takie, w których coś szło nie po jej myśli. Szczególnie, że miała okres i tak, jak niektórych dziewczyn to nie rusza zupełnie, tak niektóre zmieniają się o 180 stopni. A wiedziałem, że Alex ma obecnie ten czas miesiąca, bo nie mogłem z nią dwa dni wcześniej uprawiać seksu.

Bo okej, charakter charakterem i można mnie osądzać, ale nic nie poradzę na swoje męskie instynkty i to, że ma ciało rodem z okładki Playboy'a. Poza tym na razie robiliśmy to tylko raz, po tej imprezie w klubie, ale zupełnie tego nie pamiętałem, bo odpłynąłem po ekstazach i alkoholu. I jak źle by to nie brzmiało, jako że nie chciałem niczyjej krzywdy, czasem hormony przejmują kontrolę.

- Buziak. - parsknęła jak oburzona księżniczka, a ja tylko zamrugałem kilkakrotnie, kiedy zwróciła w moją stronę policzek, sugerując, że właśnie tam mam złożyć pocałunek.

Chwila walki z samym sobą dała mi do zrozumienia, że jest to poświęcenie, na które jestem gotów, żeby uwolnić się z jej wściekłych szponów, więc nachyliłem się szybko i dałem jej tego 'buziaka' jeszcze szybciej, odsuwając się ostatecznie. Jej zadowolona mina mówiła sama za siebie.

- Nie przemęczaj się za bardzo na tej fizyce, Einsteinie. - mrugnęła do mnie, poprawiając torbę, po czym uśmiechnęła się promiennie. - Na razie Jamin. - po czym odeszła, zostawiając mnie z lekkim cringe'm.

- 'Jamin'? - zaśmiałem się lekko. - Nie mówiłeś, że zmieniłeś imię, Park. - szturchnąłem go w ramię, odprowadzając Alex wzrokiem, ale kiedy Jimin nic nie odpowiadał przerzuciłem spojrzenie na niego właśnie.

- Chyba... mam krwotok wewnętrzny. - powiedział, pokasłując.

***

Szedłem sobie korytarzem, zmierzając właśnie na upragnioną ostatnią lekcję. To chyba najlepsze uczucie na świecie, wiedzieć, że za jakieś 45 minut będzie się znowu w pełni wolnym człowiekiem, szczególnie kiedy w uszach miałem słuchawki z włączonymi Pilotsami. Moodzisko życia. Gdybym był sam, w domu, pewnie właśnie tańczyłbym jak dzika orka, ale w szkole starałem się zachowywać normalnie w akceptowany przez środowisko sposób. Mówi się, że to nie ty jesteś brzydki, ale społeczeństwo i właściwie jest w tym sporo prawdy, o ile nie stwierdzić, że to najprawdziwsze zdanie jakie istnieje, bo dajemy się wciągać ustalonym odgórnie zasadom, które często nas ograniczają. Ale cóż, dzięki nim mogę mieć pewność, że nikt nagle nie strzeli mi w łeb. Chociaż właściwie, chodząc do liceum w Stanach Zjednoczonych... może zostańmy przy tym, że społeczeństwo jest brzydkie.

Chciałem skręcić w klatkę schodową, żeby móc powoli wejść sobie na górę, przemierzając tym samym ten okropny dystans dokładnie 36 stopni, przy czym od razu odbywałem mój dzienny wysiłek fizyczny, ale zanim zdążyłem nastąpić na pierwszy schodek zobaczyłem coś, co mnie zmiotło, że tak powiem.

Jungkook i Jessica całowali się na tej takiej platformie pomiędzy piętrami. Znaczy im dłużej na to patrzyłem, tym bardziej przekonywałem się, że to ona całuje jego, ale Jeon nic z tym nie robi. Dopiero po chwili odsunął się, patrząc na nią zdezorientowany i uciekł spłoszony na górę, a dziewczyna rozpłakała się, zsuwając po ścianie. I niech szlag trafi moje dobre serce.

Najwolniejszym możliwym tempem wspiąłem się na jej wysokość, przysuwając się do niej powoli i zatrzymując przy tym jakiś metr odstępu, zatrzymałem się.

- Hej Jess. - powiedziałem miłym, ale niegłośnym i niepewnym tonem. Mimo wszystko tak naprawdę gadaliśmy pierwszy raz, a znaliśmy się bardzo pobieżnie.

Nastolatka podniosła głowę, stykając ze mną czerwone oczy, po czym odwróciła głowę w drugim kierunku.

- Hejka, Yoongi. - przełknęła ślinę, pociągając nosem.

- Wszystko gra? - pytanie tak głupie jak cała sytuacja. Ale co innego miałem zrobić? Nie mogłem jej przecież ot tak powiedzieć, że znam kontekst zarówno spraw między nimi, jak i powodu jej płaczu. Takie rozegranie rozmowy wydawało się najbezpieczniejszym wyjściem.

- Tak, jest w porządku. - spojrzała na mnie szybko, uśmiechając się niepozornie, ale szczerze. - Baby często płaczą. - zaśmiała się lekko, wycierając oczy wierzchem dłoni, czym trochę roztarła sobie makijaż, ale jakoś to zignorowałem.

- Co nie zmienia faktu, że nie płacze się bez powodu. - wtrąciłem bardziej poważnym tonem, wciąż jednak odzianym w pewną empatię, której na pewno miałem sporo. - Potrzebujesz może czegoś?

- Ja... po prostu mam gorszy humor. Dziękuję bardzo za troskę i w ogóle, że zapytałeś, ale muszę po prostu... to musi przejść.

Wiedziałem co takiego 'musi przejść', dlatego odpuściłem sobie dalszą rozmowę. Czasami lepiej nic nie mówić, szczególnie, że ja mogłem powiedzieć jej tylko te rzeczy, które by pogorszyły jej stan jeszcze bardziej, co na pewno nijak by się nie przydało.

- Jasne. No to... oby przeszło jak najszybciej. - uśmiechnąłem się, skinając głową w jej kierunku, po czym odstąpiłem na krok do tyłu.

- Dzięki, Yoongi. - i po tym już w sumie się odwróciłem i poszedłem do sali, ale zanim w ogóle się tam znalazłem dostałem wiadomość, która zmiotła mnie już totalnie.

Alex:
Jungkook Jeon i Jessica Adams zerwali
teraz już na 100% wygramy, misiu

Zmrużyłem oczy, rozumiejąc tą dziewczynę coraz mniej.

Ja:
co takiego?

Alex:
jak to co? koronę króla i królowej balu!!!

And I oop.

Cdn.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top