[25]

- Chuj. - Seokjin kończył wcinać popcorn, wpatrując się z nienawiścią w siedzącego kilka miejsc dalej Namjoona. Wraz z towarzystwem nikogo innego jak Olivii. - Cham, prostak, zjeb i...

- Jin? A może nie zwracaj na nich uwagi? Oglądajmy film, co? - tak więc jeszcze następnego dnia po spotkaniu z Jungkookiem czekała mnie kolejna niespodzianka, jaką była nagła wiadomość od Seokjina z propozycją wspólnego wyjścia do kina, bo coś dobrego grają. Ale szczerze mówiąc, mimo że film nie podobał mi się jakoś niewiadomo jak, to Kimowi nie przypadł od do gustu jeszcze bardziej, jeśli dobrze widziałem.

- Oglądam przecież. - wyszeptał z irytacją. - NO CHOLERA! - żeby nie było, wciąż mówił cicho, ale mimo to jego ton był naprawdę wściekły. I już po chwili dowiedziałem się, co było tego powodem, bo Namjoon i Olivia sklejali się ustali, a ja bym nawet stwierdził, że wręcz połykali, bo to był serio mocny pocałunek.

- Jin, plis. - zacisnąłem na moment oczy, mimo to starając się brzmieć miło. Irytowałem się trochę, jednak Jin wciąż był moim przyjacielem i nie chciałem być w stosunku do niego wredny.

- Sorki no. Już nie będę. - po tym jak to powiedział faktycznie nastał moment ciszy.

W sumie mógłbym wtedy cieszyć się seansem, ale byłoby to lekko dupkowate, że tak to ujmę, bo martwiłem się trochę tym brakiem znaków życia od Seokjina. Dlatego spojrzałem na niego pobieżnie, faktycznie zauważając, że coś jest nie tak. Bo Jin nie patrzył na ekran, tylko wciąż na naszą parkę kilka metrów przed nami.

- Będą inne. - szturchnąłem go w ramię, uśmiechając się. - Tego kwiatu jest...

- Co on w niej widzi? - już miałem zacząć odpowiadać, ale wtedy jeszcze raz przetworzyłem sobie w głowie to pytanie.

I nie wiem, czy bardziej trafnym będzie stwierdzenie, że zaczęło mi się wszystko mieszać, czy układać.

***

Od kiedy stałem się popularny 'cześć' mówił mi chyba każdy. Serio, wszystkie osoby mijane na korytarzu nie mogły pozostawić faktu mojej obecności ot tak, bo przecież trzeba się przywitać z kimś 'ważnym'. Ale jak na złość im więcej ludzi mnie znało, tym bardziej samotny się czułem.

- Jimin! - krzyknąłem w pewnym momencie, widząc ten jego gejowski strój i równie homoseksualne ruchy, gdy wpakowywał właśnie książki do szafki. Od razu podszedłem, wzruszając ramionami i uśmiechając się. - Hejka. - dodałem, szturchając go w ramię.

Wtedy Park odwrócił się do mnie z istną wściekłością na twarzy, ale to trwało tylko ułamek sekundy, bo zaraz po tym nie było już nic. To znaczy ten szok, który nastąpił zasłonił mi wszystko. Serio po nim można się było dużo spodziewać, ale o to, że da mi z pięści w twarz i to jeszcze tak mocno to ja bym go nigdy nie oskarżył.

Lekko się zatoczyłem, a kilka osób zwróciło na nas wtedy uwagę, z tym że nie to się liczyło, bo w głowie miałem tylko pytanie 'co się kurwa stało'. Mój najlepszy przyjaciel, brat prawie rodzony, towarzysz na dobre i na zle od najmłodszych lat - Park Jimin uderzył mnie właśnie w twarz naumyślnie i na poważnie. Dawno nie byłem tak wybity z rytmu.

- Pieprzony szczur. - tylko tyle mi wyjaśnił, zamykając szybko szafkę i odchodząc szybkim, ale przy tym poważnym krokiem.

A ja zostałem po środku tej całej sytuacji, aż ludzie nie zaczęli się rozchodzić, a czyjaś ręka spoczęła na moim ramieniu.

- Podobno znowu się z kimś bijesz, Min. - to był dyrektor.

***

- Hoseok ma na mnie focha, a Jimin mi zajebał. Alex cały czas wyciąga mnie na zakupy, bo przecież niedługo bal, a Jin jakoś tak mnie unika. Namjoon znalazł sobie Olivię toteż spędza z nią czas, a Taehyung chyba ma doła, bo widuję go tylko w szkole, a nawet tam odzywa się jak na lekarstwo i w ogóle jakiś przytłoczony jest. - westchnąłem, mieszając widelcem w makaronie. - Dlatego cię tu zaprosiłem.

- Wolniej. Debil cię uderzył? Przecież on jest pacyfistą. - Jihyeon widocznie skupiła się na tej części powiązanej z Jiminem. Ale w sumie to nie ma się co dziwić, w końcu był jej bratem. Szczególnie, że tym czynem faktycznie całkowicie odbiegł od swojej spokojnej z natury osobowości.

- No właśnie, co nie. Nie mam nawet pojęcia o co mu chodzi, mówił ci coś? - szczerze liczyłem na to, że nie tylko z nią pogadam, bo dziewczyna serio była spoko. Niby gówniara, ale całkiem mądra na swój wiek. Tak, miałem nadzieję, że chociaż trochę się oderwę od ostatnich wydarzeń. Ale też poniekąd chciałem, żeby może powiedziała mi o Jiminie coś od siebie. Bądź co bądź mieszkali razem, więc powinna coś wiedzieć.

- To znaczy zauważyłam, że musieliście się pokłócić, ale nie wiedziałam, że stać go na to, żeby kogoś uderzyć i to jeszcze ciebie. Właściwie jesteś jak część rodziny.

- Czekaj, zauważyłaś? - miło mi się zrobiło, kiedy powiedziała to o rodzinie, nie zignorowałem tego bynajmniej. Ale była ważniejsza kwestia.

- No tak. Kupił sobie ostatnio tarczę z rzutkami i przyczepił do niej twoje zdjęcie. - parsknęła takim trochę nierozumiejącym śmiechem. - A jak mu weszłam do pokoju to rzucał w nią z takim przejęciem i agresją i coś tam mamrotał, że jesteś zdrajcą. Plus zapytałam się go wtedy, czy chce tosta to powiedział: 'jebać tosty'. Wtedy nie poznałam własnego brata. Przecież on kocha tosty. - uniosłem jedną brew zażenowany lekko. - No i ciebie też kocha, oczywiście. - dodała po zauważeniu mojej reakcji.

- Cholera jasna... - tarcza z rzutkami. To tak bardzo w stylu Jimina i pewnie by mnie to śmieszyło, gdyby nie to, że widniała na niej moja fotografia. Najgorsze wciąż było to, że naprawdę nie miałem pojęcia o co może chodzić. Park często robił dziwne, może dla niektórych niezrozumiałe rzeczy. Może nawet ja często go nie rozumiałem. Ale to teraz to było całkiem co innego, bo to nie była kwestia rozumienia, tylko wiedzy. Zwyczajnie nie wiedziałem o co mu może chodzić. - Ale serio nic nie mówił? Nic a nic?

Jihyeon zamyśliła się na moment, uderzając kilkakrotnie paznokciami o blat, po czym znów spojrzała na mnie.

- Zniknął mu crush na Jungkooka, chyba. Znaczy tak to wygląda, bo już o nim nie gada, ani nic. Wcześniej to temat 'pana idealnego' nie schodził mu z ust. - wzruszyła lekko ramionami. - A żaden z chłopaków nic nie wie?

- Nawet jakby któryś wiedział to i tak nie mam jak z nimi pogadać. Ale wątpię, bo skoro nie chce powiedzieć mi, to raczej nikomu innemu też nie powie. - westchnąłem. - Bez urazy, ale...

- Solidarność penisów. - dziewczyna oświadczyła pewnie, czym spowodowała u mnie lekkie zdziwko.

- Co?

- No tak samo jak laski mają solidarność jajników, co nie? - przechyliła głowę, śmiejąc się przy tym. - Jimin, co by nie mówić, wciąż jest facetem.

- Ta, no może. Nigdy tak o tym nie myślałem. - solidarność penisów. Brzmi jak plan. Bo jakby się tak zastanowić to cała nasza przyjaźń z wszystkimi chłopakami to taka solidarność penisów. I chyba należało z tego skorzystać.

Cdn.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top