23 - echo
Gdy niebo mi oporne,
piekło wzruszę do dna.
~ Freud
⑅
Ze snu wybudza go słońce. Wielka gwiazda nie ma litości dla jego twarzy i grzeje tak mocno, że Jeongguk zmuszony jest wstać i zasłonić okno. Kiedy już rusza się z łóżka i znów na nie opada, odechciewa mu się spać. Zerka w bok, ale Jimin nadal śpi w najlepsze. Ostatnie dni właściwie głównie spał, odurzony lekami przeciwbólowymi, które przehandlowali za paczkę euforii z Edenu od prostytutek. Zaskakujące, że w burdelu można było znaleźć parę opakowań naprawdę silnych środków, uśmierzających ból. Choć Jeongguk był skłonny obrabować szpital z zapasu morfiny.
Oczy młodszego z mężczyzn błądzą po półnagim ciele blondyna. Pościel jest miejscami brudna od zaschniętej krwi, tak samo, jak bandaże, którym owinięte jest lewe ramię chłopaka. Jeśli spojrzeć by na stół na środku pokoju, można by dostrzec butelkę po wódce, igły, nici i dużo, dużo bandaży, gazików i czerwonych plam, które pewnie już tak mocno wżarły się w mebel, że zostaną z nim na zawsze.
Jeongguk cmoka tył głowy Jimina, który niedługo później budzi się. Na dzień dobry zażywa tabletki, do których musi się przyzwyczaić. W tym wszystkim i tak mają obaj ogromne szczęście. Kula nie trafiła i nie przeleciała przez rękę, ani w niej nie utknęła, a jedynie zahaczyła o ciało. Rozerwała mięsień i narobiła paskudnych szkód, ale nie spowodowała, że kończyna zaczęła obumierać. Jimin tak samo mocno bał się nawet śmierci przez wykrwawienie, co amputacji. Ale żył. I nadal miał rękę.
– Jak się czujesz? – pyta młodszy, obejmując od tyłu ukochanego, który choć nadal czuje się słabo to zdecydowanie lepiej niż dzień wcześniej, kiedy większość dnia spał, albo próbował zasnąć.
– Jakby ktoś mnie postrzelił. A nie... czekaj – zaśmiał się lekko, chętnie odkrywając kawałek szyi, kiedy to właśnie na niej skupiły się drobne cmoknięcia i pieszczoty. – Uwielbiam jak mnie tak całujesz – mruczy, zaraz odsuwając się kawałek. – Ale o niczym innym teraz nie marzę, tylko o kąpieli.
– Zapytam Celine, czy możemy wkraść jej się do wanny – odpiera Jeongguk i po zarzuceniu na siebie jakiś ubrań schodzi na parter domu publicznego, gdzie przez chwilę rozmawia z kobietą i głaszcze malca uczepionego jej nogi.
Może i pokoje, w których przyjmują prostytutki nie są szczytem wygody, ale łazienka jest dużo lepsza niż misa z wodą, w której kąpali się przez ostatnie parę lat w cyrku. Mogą się nawet położyć razem w wannie, więc długo leżą, dolewając co jakiś czas ciepłej wody. Jimin uważa, by nie zamoczyć zabandażowanego ramienia, więc Jeongguk szoruje go do czystości i wylewa trochę szamponu na jego włosy. Woda koi nerwy i pierwszy raz od dawna pozwala im na relaks.
Kiedy tylko opuścili Ogród Euforii, byli na ciągłym celowniku, a kiedy zbiegli z Edenu, Jeongguk nieustannie czuwał przy rannym ukochanym. Krwi było tak dużo, że był w stanie przysiąść, że lała się ona jak z wodospadu. Ale ostatecznie udało im się zatamować krwotok, zszyć skórę i teraz wystarczyło czekać aż dziura się zagoi, a ręka odzyska chociaż częściową sprawność. Chwilowo Jimin ruszał tylko trzema palcami i to sprawiało więcej bólu niż by sobie życzył.
Po kąpieli zmienili opatrunki. Nie wyglądało to zbyt dobrze, ale rana była nadal zbyt świeża, by cokolwiek o niej powiedzieć poza tym, że będzie się długo goiła. Jeongguk zajął się owijaniem jej w nowy zestaw bandaży.
– Mówiłeś prawdę, kiedy obiecywałeś, że będziesz o mnie zawsze dbał – odzywa się w pewnym momencie blondyn, patrząc z niesmakiem na swoje ramię. – I, gdy mówiłeś, że zrobisz dla mnie wszystko.
– Podtrzymuje to.
– A czy... – zaczyna, wahając się chwilę. – Czy wtedy w Edenie myślałeś, że... że pozwolę Namjoonowi cię zabić.
– Przez moment myślałem, że tak właśnie ma być – przyznaje, zawiązując końcówkę bandaża na supeł.
– Dlaczego więc nie zareagowałeś? Mogłeś powiedzieć prawdę.
– Wiesz, że nie zrobiłbym tego – odpiera szczerze, patrząc w oczy ukochanego, które wydają się teraz takie smutne. – Obiecałem ci, że jeśli będę musiał to zginę za ciebie.
– Nie chcę żebyś myślał, że poświęciłbym cię dla własnego bezpieczeństwa – mówi, ocierając jedną łzę, która wydostała się spod powieki. – Wolałbym zginąć, niż żyć bez ciebie.
– Nie myślę tak. Zaryzykowałeś wtedy, narażając swoje życie, choć Namjoon przyjąłby cię do Euforii z powrotem.
– Boję się, że będzie nas ścigał już zawsze.
Jeongguk podchodzi jeszcze bliżej, by przytulić Jimina, z którym chwilę później ląduje na materacu. Młodszy wtula się w klatkę piersiową ukochanego, chcąc odpocząć, słuchając swojej ulubionej piosenki. Większą część dnia poświęcają na regenerację. Jedna z prostytutek przynosi im potem obiad, a wieczorem kolacje. Kiedy zapada zmrok, w domu publicznym robi się głośniej. Dzięki uprzejmości Celine mają pokój dla siebie, ale klienci zza ściany nie szczędzą sobie zadowolenia z usług, więc Jimin co chwilę się budzi.
– Kiedyś ja też pracowałem w takim miejscu – odzywa się nagle, a Jeongguk odrywa wzrok od książki. To w tym momencie jedyna rozrywka, na którą może sobie pozwolić. Jedna z dziewczyn do towarzystwa pożyczyła mu dwie. Nie wiedział, która jest gorsza, ale nie śmiał narzekać. – Pamiętam, jak ustawialiśmy się w rzędzie, gdy przychodził klient. Często wybierali mnie jako pierwszego.
– Jiminie...
– Chcę po prostu żebyś wiedział, za kogo chciałeś oddać życie, Jeonggukie – mówi, a młodszy chłopak unosi się na poduszkach, by mieć przed sobą bladą buźkę ukochanego, który znów czuje się źle ze swoją historią. – Nie jestem ciebie wart.
– Jesteś. Jesteś i zawsze będziesz. Nie wolno ci myśleć inaczej.
– Przeze mnie... – zaczyna, ale ucisza go pocałunek. Nie walczy z nim, jedynie roztapia się pod delikatnym dotykiem warg mężczyzny, którego tak bardzo kocha.
– Nie chcę słyszeć, że sobą gardzisz – mówi, gdy na chwilę ich usta się od siebie oddalają. – Teraz masz zapomnieć o wszystkim złym, co się stało. Zaczniemy teraz żyć po swojemu, dobrze?
Jimin kiwa głową, zaraz samemu przysuwając się, domagając się pocałunku. Ich języki plączą się w spokojnym tańcu, a młodszy chłopak wkłada rękę pod ubranie, badając opuszkami palców strukturę skóry starszego. Jednocześnie ktoś za ścianą zaczyna swoją własną zabawę i Jimin śmieje się lekko, myśląc, że to wręcz paradoksalne. Mając tak blisko Jeongguka czuje się nie jakby ktoś znów wykorzystywał jego ciało, pożądał go dla wyłącznie własnych celów. Teraz sam czuje się jak klient takiego miejsca. Boi się prosić o za dużo, choć Jeongguk nie zamierza mu niczego odmawiać.
Pocałunek jest żarliwy, długi, przeradza się w coś namiętnego i prowadzi do kolejnych pieszczot, dlatego szybko obaj lądują nadzy. Młodszy chłopak nie przestaje zawstydzać kochanka samym wzrokiem, ale obchodzi się z nim jak z jajkiem. Nie chce dotknąć tam, gdzie zaboli. Nie chce sprawić jakiejkolwiek krzywdy.
Jęki zza ściany zaczynają stawać się coraz głośniejsze, a z jeszcze innego pokoju słychać co jakiś czas śmiechy.
– Usiądź prosto – prosi Jeongguk, łapiąc za zdrową rękę blondyna. Kiedy chłopak siada na skraju łóżka, młodszy klęka między jego nogami na podłodze i zaczyna serię pocałunków, które ciągnąć się będą od kolana, a zakończą się na męskości Jimina. – Skup się tylko na mnie – dodaje, kiedy jego język zostawia na udach ukochanego mokrą ścieżkę, a sam zainteresowany wzdycha pierwszy raz tej nocy tak głośno.
Jeongguka usta odnajdują niedługo później odpowiedni rytm, a jego wargi obejmują po chwili całą długość penisa ukochanego. Zasysa się, więc policzki na chwilę mu się zapadają, a Jimin wplata palce prawej ręki w ciemne włosy pod sobą. Znów bali się, że się stracą, więc po raz kolejny muszą sobie przypomnieć, że nadal tu są – blisko i dla siebie.
– Nie wytrzymam dziś długo – ostrzega starszy, czując jak jego męskość dotyka tyłu gardła kochanka, który nigdy się dla niego nie oszczędza. – Z–zamieńmy się – mówi, wiedząc, że naprawdę nie będzie w stanie dłużej siedzieć spokojnie, kiedy tam na dole dzieją się takie cuda.
Jeongguk jednak nie przestaje, więc Jimin tylko szerzej rozchyla nogi, robiąc tym samym większe pole do popisu. Język młodszego chłopaka przesuwa się na jądra starszego, a potem, gdy Jimin się kładzie, schodzi między jego pośladki. Wtedy sąsiedzi zza ściany mogą im pozazdrościć zabawy. Spomiędzy pulchnych warg Jimina uchodzą jęki pomieszane z westchnieniami i sapnięciami, a on sam ostatkiem sił powstrzymuje się przed dojściem po dosłownie trzech minutach, ale długo nie umie tak walczyć. W końcu efekt jego przyjemności ląduje na języku jego ukochanego, a kiedy emocje trochę opadają, Jimin doczekuje się zamiany. Zamiast jednak klękać na ziemi, kładzie się na brzuchu na materacu, nadal uważając na doskwierającą ranę ręki. Jeongguk kładzie się na poduszkach, poprawiając włosy kochanka, które wpadają mu do oczu, gdy intensywnie pracuje swoją buzią.
Jimin może pochwalić się swoim talentem do doprowadzania Jeongguka na skraj w ekspresowym tempie. Dziś obaj są siebie spragnieni, dlatego, kiedy język starszego zaczyna szybko lizać szczególnie wrażliwe miejsce blisko czubka męskości ciemnowłosego, na skutki nie trzeba długo czekać.
Resztę wieczoru słuchają klientów i prostytutek zza ścian i chłoną swoją bliskość najlepiej jak umieją. Co chwilę przysypiają, a ostatecznie budzą się, kiedy słońce znów daje o sobie znać. Wiedzą, że to odpowiedni moment na wyruszenie w dalszą podróż.
Celine i Harriet – inna pracownica domu uciech pakują im na drogę kilka nowych ubrań i pozostały zapas leków dla Jimina. Kosztuje ich to znów trochę euforii, ale obaj muszą przyznać, że prostytutki okazały się hojne i wyjątkowo pomocne. Bez nich raczej nie przetrwaliby ostatnich trudnych dni. Żegnają się z podziękowaniami na ustach i z walizką w dłoniach, ruszają przed siebie.
Pociąg wiezie ich w głąb stanu i kiedy po paru godzinach wysiadają na stacji w Summers, śpieszą się, chcąc zdążyć na przesiadkę. Biegnąc peronem mijają wywieszone na słupach informacyjnych plakaty reklamujące Ogród Euforii. Jimina twarz nadal widnieje na plakacie i przez chwilę chłopak ma ochotę podejść i podrzeć papier, ale nim się na to decyduje, do słupa podchodzi kilku robotników. Zaczynają zrywać reklamę cyrku, naklejając na resztki druku informacje o skupie starych mebli. Jimin marszczy czoło, a Jeongguk ciągnie go dalej, wiedząc, że ich pociąg lada chwila odjedzie. Blondyn jednak musi się upewnić.
– Przepraszam bardzo – zaczyna, zwracając uwagę robotników. Dwóch z nich mierzy go wzrokiem. Nie są zbyt szarmanccy, ale Jimin zakrywa zakłopotanie wyuczonym uśmiechem, na który nabierał się zawsze każdy jeleń. – Cyrk nie wystąpi w Summers? Na plakacie jest napisane, że występy zaczynają się za trzy dni. Swoją drogą, trochę drogie te bilety – śmieje się słodko, a jeden z robotników, zdejmuje czapkę i zaraz tłumaczy o co chodzi.
– Polecenie jest, by zdjąć wszystkie plakaty. Cyrk już nie występuje. Mieli jakiś wypadek z dzikimi zwierzętami – mówi i wzrusza ramionami. – Szkoda, bo moja córka chciała iść.
– Dzikimi zwierzętami? To był pewnie bardzo groźny wypadek – napiera Jimin, ale mężczyzna tylko znów wzrusza ramionami. Wtedy zamiast kolegi odpowiada trzeci z mężczyzn.
– Ja słyszałem, że lew zjadł tego gościa – mówi, wskazując palcem na jedną z postaci na wyrwanym plakacie. Pokazuje na Namjoona i Jimin i Jeongguk wstrzymują oddech. – Podobno policja się tym zainteresowała, bo znaleźli na miejscu jakieś narkotyki.
– A skąd ty to niby wiesz, co? – pyta ten pierwszy, a trzeci robotnik śmieje się tylko.
– Byłem wczoraj na panienkach. Lubią gadać, a wieści się szybko rozchodzą. Zwłaszcza, że to był znany towar po tej stronie Stanów.
Nie mają więcej czasu na rozmowy, więc Jimin dziękuje z uśmiechem i potem biegnie w końcu, by zdążyć wsiąść do pociągu, który wiezie ich dalej i dalej i dalej. Wiezie ich do miejsca, do którego Jeongguk nigdy nie chciał już wracać.
Collbran jakby w ogóle się nie zmieniło. Czas zatrzymał się dla tych ulic i domków jednorodzinnych, przed którymi stały teraz tylko trochę nowsze samochody. Jeongguk bez trudu odnalazł więc odpowiedni adres, ale kiedy stanął przed domem, którego płotek trochę wyblakł i zobaczył starego cadillaca ojca, zatrzymał się nagle. W ogrodzie nadal rosło drzewo, które pozwoliło mu uciec z tego piekła. Do skrzynki na listy przyczepiona była pozłacana tabliczka z nazwiskiem jego rodziców. Choć może nigdy właściwie nie miał rodziców, a tylko mamę. A ona i tak zniknęła, czy raczej – wyrzucono ją stąd. Była już tylko wspomnieniem.
– Na pewno chcesz tam wchodzić? – słyszy za sobą Jeongguk, a potem czuje, jak Jimin kładzie mu rękę na ramieniu. – Może go nie ma?
– Jest jego samochód.
Jimin milknie, dając ukochanemu chwilę na podjęcie decyzji.
Jeongguk ma przed oczami ciągle twarz ojca, choć kiedyś wydawało mu się, że nauczył się o niej zapominać. Pamięta zapach jego mydła i choć bardzo nie chce – z łatwością może sobie przypomnieć szorstkość jego dłoni. W tym domu wydarzyło się tyle złego, że żadne, choćby najmilsze wspomnienie związane z braćmi, czy mamą nie mają już znaczenia. Dla Ephraima, jego ojca istnieli teraz tylko Abel i Noah. Micah pozbył się, gdy zaczął sprawiać problemy, a mama i tak właściwie tylko mu zawadzała.
W kieszeni ciąży mu broń. W drugiej ma składany nożyk. Mógłby zastrzelić ojca, gdy ten wyjdzie rano w kapciach i szlafroku po gazetę. Mógłby rozpruć mu gardło, albo wbić ostrze między jego dwa jądra, by zobaczyć jak jego twarz najpierw kipi ze złości, a potem emocje zmieniają się i przechodzą w ból.
Mógłby napluć mu prosto w twarz, powiedzieć "spójrz na mnie teraz". Patrz na mnie, kiedy jestem już dorosły, bo kiedy byłem mały, tylko marzyłem o sile Supermana, który z łatwością podnosi garbusy i ratuje ludzi. Może nadal nie mam peleryny, ale w końcu mam jakieś szanse. Pewnie nawet mam większą przewagę, niż ty kiedykolwiek miałeś.
Jeongguk zagryza dolną wargę. Zostawił to wszystko za sobą jakieś cztery lata temu, uciekając z grupą cyrkowców, chowając się w kartonach. A teraz jest wolny i może wybrać – czy chce wchodzić do tego domu? Ale czy tak naprawdę ma wybór? Pod władaniem ojca nadal może być dwóch jego braci.
Oni też się tylko przyglądali, przemyka mu przez myśl. Oni też są tylko wspomnieniami, do których nie chce wracać.
– Obiecałem ci, że zrobię wszystko, by cię chronić – mówi do Jimina, który łapie go za dłoń. – I chcę byś był jedyną osobą, dla której kiedykolwiek znów się poświęcę – tłumaczy, ale właściwie to przekonuje samego siebie. Jechali tu tyle kilometrów, a teraz nie może nawet przejść przez bramkę do ogródka. Ściska mocniej za palce mniejszego, a potem odwraca się na pięcie. – Chodźmy stąd – decyduje w końcu i razem wracają na peron.
Znów zostawia to za sobą. Tym razem ten ostatni raz. Obejmuje Jimina ręką, a starszy kładzie mu głowę na ramieniu. Mają czas i mogą dotrzeć do wybrzeża za dwa dni, lub za tydzień. Obojętnie. Ważne, że w końcu pożegnają się z Ameryką.
– Ja też zrobiłbym dla ciebie wszystko, Jeongguk – odzywa się po jakiejś chwili Jimin. – Dlatego, że bardzo cię kocham, wiesz?
– Kochasz mnie? – droczy się młodszy, a blondyn śmieje się cicho.
– Kocham cię.
– Ja ciebie też.
KONIEC
| I KNOW, że pewnie większość spodziewała się innej końcówki, mianowicie zemsty albo jakiegoś zapewnienia, że tak - będzie dobrze. Mam więc dwa ALE. Po pierwsze: zemsta często pokazuje, że do końca nie udało nam się zapomnieć/wybaczyć/iść dalej. Po drugie: uwielbiam otwarte zakończenia, więc dopowiedzcie sobie resztę sami. Czy Jimin i Jeongguk dopłynęli do Azji? Możliwe. Czy tam im się wiodło lepiej. Nie wiem. A czy będzie kontynuacja Euphorii? Nie.
Co do bohaterów... Nie wiem, czy udało mi się przestawić wszystko tak, jak chciałam, a wierzę też w wolność interpretacji, ale jednak muszę tu powiedzieć parę słów na zakończenie.
Jest tu masa postaci tragicznych, bo cholera, czego by nie zrobili to i tak będzie źle. Było za dużo śmierci, również tych bezsensownych.
Wiem, że nienawidzicie mnie za śmierć Taehyunga, ale no nie mogłam stworzyć miłego, dobrodusznego bohatera, który nie miałby celu w fabule. Chciałam przy okazji pokazać, że nieważne jak bardzo moralni będziemy to i tak może nam stać się krzywda przez sam fakt posiadania jakiejś wiedzy.
Seokjin to druga bezsensowna śmierć. Zabił się nie tylko dlatego, że czuł się samotny. Chciał tym przede wszystkim skrzywdzić Namjoona. I udałoby mu się to, gdyby nie Sherlock Hoseok. Poza tym, Seokjin był moim ucieleśnieniem ofiary złotej klatki: luksus i przywileje w zamian za absolutny brak wolności. Dodatkowo "złota klatka" jest symbolem zniewolenia względem uczuć. Ostatecznie jednak jego śmierć to pieprzona walka z czasem. Można powiedzieć, że on i Namjoon umierali w tym samym momencie. Obaj nieświadomi tego, że ten drugi bierze właśnie ostatni wdech. Ironia.
Sam Namjoon, czyli oczywiście nemesis... I love this man. Chyba większość z nas ma słabość do czarnych charakterów. Namjoon jest typem control freaka, ale w mojej wizji Euphorii naprawdę kochał on Seokjina, mimo licznych zdrad i oszustw. Oczywiście była to głównie toksyczna miłość, która opierała się na posiadaniu kogoś dla siebie - na byciu posiadaczem, a nie na byciu partnerem. Morał? Kłamstwa to dobra broń, ale czasami można się nią samemu skaleczyć.
Yoongi to przykład tego, do czego może doprowadzić uzależnienie i nie moc w poradzeniu sobie że stratą. Dont do drugs, kids.
Hoseok jest tu chyba największym zwycięzcą. W jego przypadku postawiłam na zemstę. Dlaczego? Dlatego, że ci dobrzy też czasami bywają źli (bo choć Namjoon był tu bad guyem to nadal morderstwo pozostało morderstwem).
Jisoo to po prostu przykład złego ulokowania swoich uczuć. Miłość bywa okrutna, no nie?
Nie widzę sensu w dalszym rozpisywaniu się. Mam nadzieję, że przekazy były dość jasne i, że Euphoria nie była tylko czytadłem do snu, ale może i dała Wam do myślenia. Taki miałam tym razem zamiar. Poważne tematy wymagają poważnego podejścia. Oczywiście na pewno jest tu masa błędów. Głównie przez pisanie w czasie teraźniejszym. To był pierwszy i ostatni raz, bo to było wyzwanie... Nie wiem, czy w ogóle udało mi się oddać jakkolwiek klimat lat 40stych. No i znów Ameryka... Choć wiadomo, zupełnie inna niż w chociażby ice ice bby.
Podsumowując: pisanie tego zajęło mi masę czasu, kilka razy porzucałam ten pomysł, ale ostatecznie jest tu przed wami w całej swej okazałości Euphoria Garden. Mam nadzieję, że Wam się podobało. Wszelkie słowa konstruktywnej krytyki mile widziane. No i co? Widzimy się w kolejnym fanfiku.
Dziękuję wszystkim za gwiazdki, komentarze i słowa wsparcia. Jesteście ogromną motywacją.
Do zobaczenia! ~ohnotuagain |
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top