22 - freedom

"Zła najczęściej nie da się naprawić; możemy je tylko pomścić."

~Dumas: "Hrabia Monte Christo"

Reflektory gasną, a publiczność wstrzymuje oddech. Kiedy światło znów pada na scenę, Seokjin staje w centrum zainteresowania ponad dwustu osób. Trybuna są pełne. Mężczyzna wpuszcza powietrze do płuc, a potem wypuszcza je powoli. Zamyka oczy w oczekiwaniu na dźwięk pianina.

- To takie dziwne - zaczyna śpiewać, gdy muzyka zaczyna rozchodzić się po wnętrzu cyrkowego namiotu. - Na pewno bardzo cię kochałem. Chciałem ze wszystkim się do Ciebie dostosować i także żyć dla Ciebie, ale im dłużej to robiłem, tym bardziej nie mogłem poradzić sobie z burzą w mym sercu. Spod uśmiechającej się maski ukazuje się moje prawdziwe ja*. - Jego głos płynie i współgra z melodią, a ludzie milczą, chcąc wczuć się w każdą nutkę, choć nie znają znaczenia słów koreańskiej piosenki. - To ja jestem tym, którego powinienem kochać na tym świecie - przechodzi w refren, starając się panować nad głosem, który tak bardzo chce się teraz załamać.

Trudno jest śpiewać i hipnotyzować, gdy czuć w tchawicy rosnącą gulę. Seokjin od długiego czasu nie może się jej pozbyć i boi się, że każdy wstęp może być tym ostatnim. Robi co może, by nie zawieść widzów. Przyszli tu posmakować magii, zobaczyć coś niesamowitego. Seokjin czuje, jakby był jedną z ostatnich atrakcji na pokładzie. Mikrofon zaczyna mu się ślizgać w dłoni.

Wysęp kończy się ostatnim wersem piosenki, więc Seokjin oznajmia światu, że to on jest tym, którego powinien kochać, a potem są już tylko brawa, ukłon i zaproszenie do innych, dodatkowo płatnych atrakcji. Mężczyzna schodzi ze sceny.

Łapie się poręczy, kiedy kotara za nim zostaje zasłonięta. Po kulisach kręci się ochrona, ale na horyzoncie nie ma Namjoona. Seokjin korzysta więc z tego, że nikt go nie zaczepia i postanawia, że przebierze się w swoim namiocie. Kiedy jednak dochodzi do siebie, wita go niespodziewany gość. Choć może wcale nie tak niespodziewany.

- Wiem, że jesteś zmęczony - zaczyna Namjoon, ale Seokjin ignoruje go i siada przed toaletką, zaczynając zmywać makijaż. - Ale chciałem z tobą porozmawiać o występach.

- Jeden właśnie się skończył.

- Mam dla ciebie jeszcze jedną piosenkę - oznajmia, podchodząc do toaletki. Dotyka złotej ramy. Obaj dobrze wiedzą, ile kosztowała. W lustrze odbijają się ich smutne miny. Seokjin udaje niewzruszonego. Zdejmuje kolczyki. - Ale chcę żebyś zaczął znów normalnie funkcjonować.

- Funkcjonuję normalnie.

- Codziennie płaczesz. Makijaż nie ukryje opuchniętych oczu ani bladej skóry. Nie śpisz po nocach. Lunatykujesz. Masz koszmary. Nic nie jesz. Nie pozwalasz mi się dotknąć. Wymieniać dalej?

- Zostaw mnie w spokoju - mówi tylko, ale Namjoon nie ustępuje. Nachyla się nad Seokjinem, a dłoń przenosi z zimnej, złotej ramy lustra na ramię, okryte materiałem marynarki. Po chwili zsuwa ją ze skóry ukochanego.

- Może pomógłbym ci się zrelaksować, hmm?

Namjoon całuje szyję kochanka, ale ten nie przestaje zmywać makijażu, a potem nakłada na siebie krem. Ostatecznie wstaje, nie dbając o zapędy lidera cyrku.

Namjoon wzdycha, patrząc jak Seokjin ubiera szlafrok. Ostatnio ciągle w nim chodzi. Przebiera się tylko na występy, a kiedy ma wolne, całymi dniami leży w łóżku i nigdzie nie wychodzi. Z nikim nie rozmawia. Namjoon zaczyna tęsknić za Seokjinem sprzed wyjazdu z Yoongim i Jisoo. Z tym, że teraz ani Jisoo, ani Yoongi nie żyją.

Seokjin codziennie dopytuje o siostrę. A Namjoon może powtarzać tylko kolejne kłamstwa. Może mówić je prosto w oczy ukochanego śpiewaka i może udawać przed samym sobą, że tak właśnie jest dla nich lepiej.

- Może jednak zgodzisz się pojechać do lekarza? - pyta w pewnym momencie Namjoon, proponując rozwiązanie, które już wcześniej próbował wyperswadować młodszemu. - Zapisałby ci jakieś leki.

- Możesz mi dać trochę euforii.

- Nie - ucina szybko. - Nie mam mowy. To cię uzależni.

- Tak, jak uzależniło Yoongiego? - pyta, choć odpowiedź jest oczywista. Kiedy znaleźli go dwa dni wcześniej w namiocie, wokół walało się mnóstwo jego rzeczy, pośród których leżało jego martwe ciało i zbita szklana kula. Yoongi wciągnął nosem odłamki jej szkła razem z ostatnimi kreskami, do jakich dopadł. A i tak dwa nienaruszone woreczki leżały na stoliku. - Jemu nie żałowałeś, skoro starczyło mu, żeby się tym ućpał na śmierć. Mnie skazujesz na jakiś mniej efektowny koniec?

- Zawsze odliczam starannie dawki, ale Yoongi skupował je mimo mojego zakazu od mojego pracownika. Ale spokojnie, już się go pozbyłem. I przestań - mówi, podchodząc do łóżka, na które kładzie się właśnie Seokjin. - Twój koniec, jak to brzmi - parska. - To, że Yoongi...

- Mój brat też nie żyje - przerywa liderowi. - Jimin i Jeongguk też. Może kolei na mnie?

Namjoon najwyraźniej nie ma ochoty na żarty. Seokjin jednak mówi zupełnie poważnie.

Starszy na chwilę kładzie się obok śpiewaka i kiedy zbliża się do niego, ten odsuwa się i bardziej chowa w kołdrze. Mimo wszystko lider Ogrodu całuje kochanka w usta, lecz delikatnie. Potem wysuwa rękę, chcąc pogłaskać policzek przed sobą. Seokjin jest przecież taki piękny, że grzechem byłoby go nie dopieszczać. Choć brak snu, opuchlizna i przekrwione oczy trochę psują efekt idealnej, porcelanowej laleczki, którą można pooglądać, kiedy ma się na to ochotę.

- Ja zadecyduję o tym, kogo teraz kolej - odpiera Namjoon, nie dostrzegając w smutnych oczach przed sobą ogromu zrezygnowania i bólu.

Wyprucie ze wszelkich pozytywnych emocji jest gorsze niż nie posiadanie emocji w ogóle. Obojętność jest neutralna, a gniew, żal, smutek i rozpacz są wręcz namacalne. I sprawiają cierpienie. Ogromne. Rosnące z sekundy na sekundę. Od jego ogromu mogłaby spuchnąć głowa. Zamiast tego puchną powieki, bo spod nich nie mogą przestać wypływać łzy. Seokjin wylał ich przez ostatni tydzień cały słoik. Może nawet zaczął się on już przelewać.

- Gorąca kąpiel dobrze ci zrobi na nerwy - odzywa się znów Namjoon, kiedy stwierdza, że dziś nie ma szans na żadną czułość od swojego kochanka. Przez chwilę myśli nawet o Jisoo, którą kazał zakopać w głębokim grobie w lesie przy drodze. Ostatnimi czasy, kiedy najstarszy z Kimów mu odmawiał, udawał się na spacer do namiotu Jisoo. Wiele ułatwił fakt, że dziewczyna od kiedy zaczęła z nim sypiać, doczekała się własnego namiotu. Łatwiej było ukrywać sekrety przed Taehyungiem, kiedy Taehyunga nie było w pobliżu. - Zawołam Ellę, by przygotowała ci największą wannę, co ty na to?

Seokjin wzrusza ramionami, ale kiedy po paru minutach, wezwana Ella napełnia ogromną misę parującą wodą, cieszy się, że będzie mógł poleżeć w samotności. Kiedy dziewczyna wychodzi, śpiewak ma nadzieję zobaczyć też wychodzącego Namjoona. Mężczyzna zamiast tego znów zbliża się do niego i całuje. Jego pocałunek nie zostaje jednak oddany, więc odsuwa się.

- Wykąp się na spokojnie. Przyjdę do ciebie w nocy - mówi, posyłając Seokjinowi lekki uśmiech i dopiero wtedy wychodzi.

Jin wie co to znaczy. Namjoon przychodzi w nocy, by kochać się z nim i nie pozwalać mieszkającym obok w namiotach spać. Te noce są zawsze najgorsze, choć śpiewak nauczył się udawać, że je lubi. Byle tylko RM nie domyślił się, że tak naprawdę to rzygać mu się chce za każdym razem, kiedy jego ciało napiera i go dotyka. Jeśli by się dowiedział, że nim gardzę, zmusiłby mnie, bym go pokochał, myśli Seokjin. Łatwiej jest karmić go kłamstwami. Właściwie to od zawsze oboje się nimi szprycowali.

Chłopak wchodzi do wanny. Woda jest gorąca, ale kiedy leży w niej przez pierwsze pół godziny, staje się nagle zimna. To mu teraz nie przeszkadza.

Wszystko czego chciałem to ich chronić, myśli. Jeśli dopuściłbym Namjoona do Tae, zrobiłbym mu tylko krzywdę.

Ale teraz Taehyunga nie ma.

Do chłodniejącej wody dołącza teraz kilka łez.

Nie ma znaczenia co zrobię, pojawia się w jego myślach kolejna niepokojąca wizja. Cokolwiek uczynię, przegram. Namjoon zawsze jest górą, zawsze. I już nigdy nie wypuści mnie z tej złotej klatki.

- To nie ty zadecydujesz na kogo przyszła kolej - mówi sam do siebie, a potem kładzie się wygodniej w bali z wodą. Jest mu coraz zimniej.

I nagle wpada mu do głowy jeden, okrutny pomysł.

- Jeśli tylko w ten sposób mogę cię skrzywdzić, to niech tak będzie.

I zanurza najpierw ramiona, potem szyję, uszy i twarz w wodzie. Łapie dłońmi za krawędzie wanny. Nosem wypuszcza ostatnie zapasy tlenu z płuc. Bąbelki unoszą się, docierają do powierzchni i znikają. I wtedy z powietrza nie zostaje już nic.

Mocniej zaciska palce na krawędziach. Odruchowo chce się wynurzyć. Już nawet lekko podnosi głowę, ale jednak znów zanurza ją głębiej pod wodę. Ciśnienie powoli zaczyna buzować mu w głowie. W klatce piersiowej czuje dziwny ucisk. Zaciska palce u stóp, a potem zagryza pod wodą wargę.

Jeszcze tylko chwila.

Znów ma moment zawahania, ale nie rusza ciałem. Ucisk pod żebrami staje się coraz bardziej nie do zniesienia. Moment, jeszcze moment, myśli.

Pod wodą trzyma go tylko jedna myśl.

Chcę wolności.

Mija kilka długich sekund, a potem mija minuta. Mijają dwie. Ta druga jest najtrudniejsza, ale kiedy mija trzecia, robi mu się tak słabo, że puszcza krawędzie wanny, a i tak nie wypływa na powierzchnie. Nawet gdyby chciał, nie podniósłby się już. Płuca zdają się mu płonąć, ale pożar gasi woda, która zaczyna się do nich wlewać. Kiedy w końcu stara się zaczerpnąć oddechu, mieszanka tlenu i wodoru sprawia, że się topi. Jeszcze jeden wdech pod wodą. I jeszcze raz. Ostatni. Ostatni wdech, choć bolesny, przynosi w końcu ukojenie.

Namjoon wraca od Seokjina do swojego namiotu. Na terenie cyrku nadal bawią się dzieci, gra muzyka, a dorośli zostawiają portfele u sprzedawców jedzenia; hot-dogów i popcornu. Lider nie mógłby być bardziej dumny. Znów pełna sala. Choć po mieście zaczęła krążyć plotka, że na pokazie nie ma wszystkich atrakcji z plakatu. Nie było rzucania do celu, nie było człowieka-gumy, nie było jasnowidza. Namjoon myśli, że będzie musiał zastąpić jakoś niezastąpionych. To będzie trudne, ale teraz nie ma chęci myśleć o problemach. Chce samemu się wykąpać, zapalić fajkę i potem iść do Jina, by móc kochać się z nim całą noc. Dawno już tego nie robili, ale żałoba musiała się kiedyś skończyć.

Kiedy Namjoon przekracza próg swojego namiotu widzi w nim Hoseoka, który rozmawia z jednym z jego ochroniarzy.

- Szefie - odzywa się osiłek. - Mówiłem, by zaczekał na zewnątrz, ale...

- Nie szkodzi - macha ręką lider Ogrodu Euforii. - Możesz iść już do siebie Henry. Hoseok, napijesz się czegoś?

Lądują z burbonem w szklankach. Namjoon spodziewa się, że sprawy cyrku jednak nie zaczekają. Treser zwierząt ciągle donosił a to o chorobach królików, a to o alergii pudli na farbę, a to o traceniu wagi ich jedynego lwa. Namjoon robił wyliczankę. Dziś padnie na problem z końmi, małpką, czy gołębiami?

Jednak lew.

Po wypiciu połowy szklaneczki trunku, Namjoon idzie alejką do przyczepy z dzikim zwierzęciem. Hoseok opowiada, że zdążył uśpić bestię, by mógł pokazać liderowi ranę, która według niego mogła zagrozić życiu ich atrakcji. Namjoon nie może tego zignorować. Lew kosztował go majątek i kupno nowego nie uśmiechało mu się ani trochę.

Wchodzą do klatki. Lew śpi w najlepsze, chrapiąc cicho. Hoseok unosi jego przednią łapę, by pokazać zaropiałą ranę.

- Wygląda paskudnie - komentuje lider cyrku. - Myślisz, że naprawdę może być taka poważna?

- Nie chce się goić - mówi treser, zaraz głaszcząc jasne futro. Namjoon spogląda na Hoseoka. Patrzy raz, a potem po chwili znów na niego zerka. Coś przykuwa jego uwagę. I kiedy to zauważa, krew mu gęstnieje, a ciało spina się. - Coś nie tak?

- Zajrzę tu jeszcze rano. Teraz... - zaczyna, ale Hoseok łapie go za rękę, przytrzymując w miejscu.

- Coś ci wpadło w oko, hmm?

Namjoon jeszcze raz zerka na zawieszkę na szyi Hoseoka. Jasnoróżowe oczko, złoty wisiorek. Pamięta tą ozdobę aż nazbyt dobrze. Nie wyrzucił jej tylko dlatego, że bardzo mu się spodobała. Tak banalny błąd...

- Wiesz gdzie to znalazłem? - odzywa się znów Hoseok. - U Taehyunga w skrytce. Czasami nosił to pod koszulką i aż dziwne, że nigdy wcześniej nie rzuciło mi się w oczy, ale cóż, teraz mam to z powrotem. Wiesz co to jest?

- Niestety nie kojarzę - kłamie jak z nut.

- Odświeżę ci pamięć - śmieje się lekko treser zwierząt, a Namjoon nerwowo zerka na śpiącego obok lwa. - Ten naszyjnik należał do mojej mamy. Tak samo jak bransoletka do kompletu. Jak to się stało, że wylądowała u Taehyunga?

- Twoja mama... to było jakby w innym stuleciu. A ta biżuteria... Hmm, nie wiem, o co chodzi.

- Myślę, że wiesz - mówi Hoseok, mierząc zimnym spojrzeniem lidera cyrku. W przyczepie zrobiło się jakby gęsto. - Myślę, że zabrałeś to mojej matce, zanim ją zabiłeś, a potem podarowałeś w prezencie jednemu z kochanków, by trzymał gębę na kłódkę.

- Hoseok, to jest jakiś absurd. Znam cię odkąd miałeś ledwo paręnaście lat. Pomogłem tobie i twojej mamie wyjść na ludzi.

- A potem tak nagle zniknęła, co? Zdaje się, że w tym cyrku ludzie po prostu lubią rozpływać się w powietrzu - mówi, wstając, na co od razu reaguje lider. Mierzą się spojrzeniami. - Myślisz, że ucieknę z klatki i zamknę cię z lwem, tak? - śmieje się, na co Namjoon odpowiada nerwowym parsknięciem. Mimo tego, wycofuje się do wyjścia z klatki. - Często kiedyś skarżyłeś się, że za dużo pieniędzy wydajesz na mięso dla zwierząt. Kieł już dawno nie dostał porządnego posiłku.

- Czy to jest groźba, Hoseok?

- Obietnica.

Hoseok wcale nie planował zamknąć lidera cyrku w klatce z lwem. Przynajmniej nie od razu. Nie odebrałby sobie przyjemności osobistego wbicia mu noża w brzuch aż po rękojeść. Kiedy więc ta wystaje teraz znad pępka Namjoona, lider przez chwile w ogóle nie czuje, jakby ktoś zadał mu cios.

Hoseok wciska nóż najgłębiej, jak potrafi. Zbliża się tym samym do twarzy wroga i uśmiecha się lekko.

- Gdybyś tak nie kłamał, może dałbym ci się jeszcze jakoś wytłumaczyć. Ale widzisz - mówi, dosięgając ustami prawie samego ucha starszego - nie tylko ty potrafisz szastać pieniędzmi, by kogoś przekupić. Przez to wiedziałem, gdzie zakopałeś moją mamę. Na szczęście wycieczka tam zajęła mi mniej czasu, niż tobie powrót z Edenu. A zakopaleś ją razem z bransoletką, która jak ulał pasuje do wisiorka. Co, bransoletka ci się tak bardzo nie spodobała? Jej nie ukradłeś? - parska, wyciągając nóż i wbijając go jeszcze raz w ciało przed sobą, tylko wyżej. - Yoongi był tak miły, że potwierdził moje przypuszczenia, co do wisiorka Taehyunga. Gdyby Jimin i Jeongguk go nie zabili, pewnie bym go nie znalazł, ale wyobraź sobie, że postanowiłem przeszukać jego namiot, by znaleźć coś, co pomoże rozwiązać zagadkę pod tytułem "gdzie jesteś TaeTae i co się z tobą stało?". No i dzięki temu wszystkiemu wiem, że choć ty jesteś kłamcą, to nie wszyscy twoi pracownicy są takimi szumowinami. Felix podzielił się ze mną historią o tym, jak to wiele lat temu musiałeś pozbyć się mojej mamy, bo zaczęła za dużo brać. Przynosiła straty. I to twoja wina - mówi, zadając trzeci cios, po którym Namjoon pada na kolana. - Zniszczyłeś to wszystko - odzywa się po chwili, w końcu wychodząc z klatki. Zamyka ją na klucz i zawiesza go przy drzwiach, daleko daleko od rąk Namjoona. Potem łapie za schowany za prześcieradłem plecak. Trzy razy już upewniał się, czy ma wystarczająco rzeczy. - Pora się pożegnać - mówi, ostatni raz patrząc za siebie.

A potem wychodzi z przyczepy. Idzie uliczkami Ogrodu i mija te wszystkie więdnące w nim kwiaty. Kiwa głową do kolegów na bramkach, a potem więcej się nie oglądając, rusza w samotną podróż tam, gdzie poniosą go nogi. Myśli o tym, że Kieł przynajmniej ten ostatni raz porządnie się naje.

Bon apetit.



|*Piosenka z początku to oczywiście "Epiphany".

Chciałabym rozwiać wątpliwości co do śmierci Seokjina, bo pewnie nasuwają Wam się pytania. Rekord świata w wstrzymywaniu oddechu w wodzie to trochę ponad 11 minut. Nie znaczy to jednak, że każdy z nas na luzie wytrzyma choćby połowę z tego czasu. Po około 10 minutach bez oddechu krew przestaje krążyć. W wodzie można również dużo wcześniej stracić przytomność. A co do samego samobójstwa: utopienie się w ten sposób jest możliwe, choć trudne. Tak samo jak powieszenie się na klamce, a nawet na leżąco. Jest to rzadko wybierana metoda na pozbawienie się życia z prostej przyczyny: ciało walczy o przetrwanie. Jest to więc metoda okrutnie trudna i świadczy często o zupełnej desperacji.

Chciałabym zaznaczyć tu także, że nie raz będzie wam w życiu bardzo źle i warto pamiętać o tym, że prośba o pomoc może wam uratować często nie tylko zdrowie, a i życie. Mam nadzieję, że nigdy nikomu z Was nie przyjdzie do głowy zrobić coś takiego. Zwrócenie się do kogoś o pomoc w trudnym dla nas momencie to nic złego. W razie co, wstawiam tu także dwa ważne numery telefonów:

Bezpłatny kryzysowy telefon zaufania
dla dzieci i młodzieży: 116 111 (czynny całą dobę)

Bezpłatny kryzysowy telefon zaufania dla dorosłych: 116 123 (czynny 14-22)

Ostatni rozdział za 5 dni. |

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top